menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe > Kultura > Sztuka, kulturoznawstwo
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Odpowiedz
Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
  #21  
Nieprzeczytane 06-02-2021, 09:53
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !




Odyseusz
w mitologii greckiej król Itaki; bohater Odysei Homera.

Według mitu był najprzebieglejszym z królów biorących udział w wojnie trojańskiej, autorem podstępu, dzięki któremu Grecy wygrali wojnę – konia trojańskiego.



Po zakończeniu dziesięcioletniej wojny trojańskiej wojska greckie zaczęły wracać do ojczystej Itaki.
Dwanaście statków Odyseusza - króla Itaki - wyruszyło w podróż.



Niepomyślne wiatry zapędziły podróżników najpierw do krainy zamieszkałej przez Kikonów.
Żołnierze Odyseusza zrabowali i złupili miasto.
Łatwe zwycięstwo świętowali potem na brzegu. Kiedy usnęli, napadli na nich Kikonowie. Rozgorzała bitwa, w której Odyseusz stracił kilkudziesięciu ludzi. Pozostali w popłochu opuszczali krainę Kikonów.

Kilka dni płynęli po wzburzonym morzu, aż dotarli do wybrzeży Lotofagów.

Z kraju Lotofagów podróżnicy przybyli na wyspę, gdzie pasły się dzikie kozy.
Odyseusz wdrapał się na wysoką skałę. Stamtąd dojrzał pobliską wyspę. Kiedy bohaterowie do niej dopłynęli, wyspa nie wydała im się zamieszkana przez ludzi.
Zobaczyli jaskinię, która wyglądała jak spiżarnia. Obok znajdowały się pomieszczenia dla zwierząt.
Gdy rabowali zbiory, nagle pojawił się właściciel.
Był to Cyklop, potwór z jednym okiem. Na imię miał Polifem. Zamknął za sobą wejście do jaskini i uwięził w niej Odyseusza i jego towarzyszy.

Odyseusz powiedział mu, że na imię ma „Nikt”.
Kiedy upity do nieprzytomności Cyklop przewrócił się, Odyseusz wypalił mu oko. Na wrzaski potwora zbiegły się inne Cyklopy, pytając, czy ktoś mu robi krzywdę. W odpowiedzi usłyszeli, że „Nikt”.

Odyseusz zastanawiał się, jak opuścić jaskinię.
Siebie i swoich towarzyszy przywiązał pod brzuchami baranów.



Kiedy nadszedł świt, Cyklop wypuścił zwierzęta na łąkę. Uwolnieni w ten sposób przyjaciele schronili się na statku.
Odyseusz poradził Cyklopowi, by zapamiętał imię tego, który go oślepił - Odyseusz.
Rozwścieczony Polifem rzucił na Odyseusza klątwę, by długo tułał się po morzach i obcych krainach.

Po długim czasie Odyseusz i jego towarzysze przybyli do kolejnej wyspy. Tam podzielili się na dwie drużyny. Pierwsza została na statku, druga poszła w głąb lądu. Wędrowcy dotarli do zamku boginki o imieniu Kirke. Kirke była czarodziejką i córką króla Słońca.
Zaproszeni towarzysze zasiedli do stołu. Kiedy jedli, Kirke niepostrzeżenie dotknęła każdego różdżką i zamieniła wszystkich w świnie.



Jeden z towarzyszy Odyseusza nie brał udziału w przyjęciu. Pospieszył do Odyseusza ze straszną wiadomością. Wtedy Odyseuszowi przyszedł z pomocą bóg Hermes, który podarował mu czarodziejskie ziele odczyniające uroki. Upomniał także Odyseusza, by nie pozwolił się dotknąć różdżką czarodziejki.
Tak też się stało.
Boginka przeprosiła Odyseusza i przywróciła podróżnikom ich normalne postacie. Towarzysze spędzili na gościnnej wyspie rok.
Stamtąd musieli się udać do krainy cieni - kraju Kimeryjczyków.
W krainie tej dusza wieszcza Tejrezjasza obwieściła, że Odyseusz zniesie jeszcze wiele trudów w podróży i po latach tułaczki wróci do ojczyzny.

Odyseusz uciekł z kraju Kimeryjczyków. Po drodze wstąpił jeszcze na wyspę Kirke. Czarodziejka dała mu wskazówki, jak omijać niebezpieczeństwa.
Podróżnicy wyruszyli dalej.
Zbliżali się do wyspy Syren, które pięknym śpiewem kusiły wędrowców tak, że ci wyskakiwali ze statków i tonęli. Odyseusz zalepił uszy towarzyszy woskiem, sam natomiast kazał się przywiązać do masztu. Tak minęli wyspę. Jedynym, który bezpiecznie wysłuchał cudownego śpiewu syren, był sprytny Odyseusz.


Płynęli teraz ku dwóm skałom. Na jednej mieszkała Scylla, potwór morski o dwunastu łbach i sześciu tułowiach. Scylla porywała ryby, ludzi, delfiny. Obok stała druga skała, mieszkanie Charybdy. Poczwara ta wciągała morze i z powrotem je wypluwała.

Załoga dopłynęła do wyspy Słońca - Trynakrii.
Na łąkach pasły się zwierzęta, których liczba była niezmienna. Odyseusz zakazał towarzyszom zabijania zwierząt, ale ci nie posłuchali go i zabili parę wołów. Wkrótce wyruszyli w dalszą drogę. Nastała złowroga cisza morska, niedługo przyszły wiatry, ciemne chmury i burza z piorunami. Okręt uderzony piorunem rozpadł się na części. Załoga zginęła, ocalał tylko Odyseusz. Płynął teraz na tratwie, a fale morskie zniosły go do cieśniny między Scyllą i Charybdą.



Szczęśliwie minął obydwie złowrogie skały.

Fale wyrzuciły go na nieznany brzeg. Kiedy się obudził, zobaczył piękną kobietę. Miała na imię Kalipso, a wyspa nazywała się Ogigia.



Odyseusz poszedł za nimfą. Szli przez ukwiecone łąki, gaje cyprysowe, mijali potoki. Nimfa zaprowadziła go do swojego domu i serdecznie ugościła. Odyseusz spędził z nią na wyspie długie lata.


_______________________

cdn
_______________________
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #22  
Nieprzeczytane 24-02-2021, 06:22
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Człowiek od zawsze zastanawiał się nad swoim pochodzeniem i celem życia. Ponieważ w starożytności nauka nie była tak rozwinięta jak obecnie, na wiele pytań nie udawało się znaleźć odpowiedzi. W związku z tym narodziły się różnego rodzaju legendy i wierzenia, które dziś nazywamy mitologiami danego rejonu.




Stworzenie świata według chińskiej mitologii




__________

Wersja I

Stworzenie świata według chińskiej mitologii zawsze kryje się za stwierdzeniem – Kiedy niebo zostało oddzielone od Ziemi. Jaka historia kryje się za tym zwrotem? O tym przeczytasz w tym wpisie.

W mitologii chińskiej nie było nieba i ziemi, tylko chaos zamknięty w kosmicznym jajku. Olbrzym o imieniu Pangu spał w jajku przez 18 000 lat. Kiedy się obudził, rozbił jajko swoim toporem i wypuścił chaos.



Lżejsza i czystsza substancja uniosła się do góry i stworzyła niebo. Cięższa i bardziej brudna opadła i stworzyła ziemię.

Pangu każdego dnia rósł i stojąc na ziemi jednocześnie mając głowę w chmurach zwiększał dystans pomiędzy nimi. Po wielu latach upadł na ziemię i zmarł z olbrzymiego zmęczenia.

Po jego śmierci oczy zmieniły się w słońce i księżyc. Jego ręce i nogi stworzyły wschód, zachód, północ, południe. Krew zmieniła się w rzeki. Jego zęby i kości z czasem stały się podziemnymi minerałami. Skóra i wspaniałe włosy przemieniły się w trawy oraz lasy. Z kolei pot stał się kroplami deszczu oraz poranną rosą. Cały wszechświat powstał z ciała Pangu.

__________

Wersja II


P'an-ku - twórca kosmosu



Bohater: P’an-ku - pierwotna istota, „człowiek chaosu”, był praojcem nieba i ziemi. P’an znaczy „skorupa jaja”, ku - „pewny, solidny”. Wyszedł z wielkiego kamiennego jaja. Wierzono, że był niski i barczysty, na głowie miał dwa wielkie bawole rogi, ubrany był w niedźwiedzią skórę lub fartuch z liści. Posiadał tylko wielki młot i dłuto. Tymi narzędziami wykuł z chaosu cały świat.



W czasie tej pracy ciągle rósł, a kiedy nie mógł już rosnąć, zmarł. Z jego ciała powstały: wiatr, chmury, rzeki, gleba, gwiazdy, trawa, drzewa, deszcze. Nawet pchły, które po nim chodziły, okazały się przydatne. Właśnie z nich powstali ludzie.



Wersja III

Na początku nie istniało nic - był tylko chaos. W pewnej chwili narodził się praojciec nieba i ziemi - P’an-ku. Była to pierwotna istota, która wyszła z wielkiego kamiennego jaja. P’an-ku miał wzrost karła, był barczysty i bardzo silny. W ręku trzymał młot i dłuto. Nimi pracowicie wykuwał całą Ziemię. W czasie pracy wciąż rósł, a kiedy nie mógł już rosnąć, zmarł.

Z jego ciała powstały: chmury, deszcze, rośliny, kamienie szlachetne, skały - słowem wszystko, co istnieje na Ziemi. Z pcheł, które po nim chodziły, powstali ludzie.

Dzięki tej istocie istnieje cała Ziemia. Włożył wielki wysiłek w to, by nasza planeta przybrała właśnie takie oblicze. Wykuł otwory, przez które widać niebo, słońce, księżyc, z jego ciała powstały gwiady. Był bardzo pracowity i wytrwały. Nawet po śmierci okazał się użyteczny, bo z jego ciała powstały elementy ziemi: „jego głowa, serce, płuca i wątroba przekształciły się w góry, oddech w wiatr i chmury, głos w grzmoty. Jego ręce i nogi stały się czterema stronami świata, żyły i krew zamieniły się w rzeki, ścięgna w sfalowaną powierzchnię ziemi, ciało w glebę, a broda w konstelacje gwiezdne. Z jego skóry i włosów powstały trawy i drzewa, zęby, kości i szpik przekształciły się w skały, metale i kamienie szlachetne. Z jego potu zrodziły się deszcze” .

Nawet jego pchły okazały się potrzebne - z nich narodzili się ludzie.

Na podstawie tego mitu można powiedzieć, że starożytni Chińczycy uważali człowieka za istotę małą, słabą, bezradną na wielkim świecie. Powstał on nie z ciała P’an-ku, jak inne elementy ziemi, ale z pcheł, które po nim chodziły. Wobec ogromu wszechświata ludzie są maleńcy i słabi, podobnie jak pchły wobec P’an-ku, który pewnie nawet ich nie zauważał.


https://www.youtube.com/watch?v=_Dt5VTT9VU8

__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #23  
Nieprzeczytane 28-02-2021, 09:54
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !




Jak rolnik Czeladzki stał się złodziejem własnej kapusty





Jak rolnik Czeladzki stał się złodziejem własnej kapusty

Lata trzydzieste naszego wieku to dla Czeladzi okres bardzo niekorzystny. Miasto było zadłużone, z dnia na dzień rosła ilość bezrobotnych, którzy imali się każdej pracy, a gdy jej mimo to nie starczało dochodziło do kradzieży. Jak donosił „Kurier Zagłębia” z dnia 15 października 1932 roku: „Kradzieże polne w Czeladzi przybrały ostatnio charakter masowy. Onegdajszej nocy uzbrojeni strażnicy polni stoczyli prawdziwą walkę ze złodziejami”.

Na tle właśnie tych kradzieży, miało tam miejsce bardzo wesołe zdarzenie. Jeden z rolników, któremu kradziono systematycznie kapustę postanowił schwytać złodzieja i w tym celu ukrył się w polu. W nocy jednak, zamiast jednego przyszło kilku drabów po kapustę, to też właściciel uznał za wskazane nie zdradzać swej obecności. Lecz wkrótce odkrył go jeden ze złodziei i groźnie zapytał, kto on zacz jest? Nie widząc innego wyjścia, powiedział że... przyszedł ukraść kapusty, lecz sądził że nadchodzi właściciel. Złodzieje zaprosili go zatem do „współpracy” i wkrótce szedł pośpiesznie do domu obładowany własną kapustą.

I wszystko, pokryte mrokiem nocy, a właściwie półmrokiem wczesnego poranka zostałoby niezauważone gdyby biedak nie musiał wracać przez rynek. Mieszkająca tu jego kuma, co to na podagrę cierpiała i dospać do rana nigdy nie mogła. Siedziała przy oknie pilnie obserwując dźwigającego ciężki wór. Nie mogła tego zrozumieć, a zbyt ciekawą była by sprawę przepuścić. Otwarła tedy okno i głośno pyta:
- Dokąd to kumie o tak wczesnej porze?
- Ano kumo „kto rano wstaje temu Pan Bóg daje” ja idę już z pola, kapusty na obiad trza było...
- E tam kumie kochany, kto rano wstaje ten cały dzień chodzi niewyspany a na kapustę to jeszcze za wcześnie i cosik ziemią spaprani jesteście.
No cóż, wygadał się przed kumą ze swej przygody biedny „tabelowy”. A na drugi dzień wiedziała o tym cała Czeladź, bo miejscowy korespondent redaktorem zwany do gazety podał:
- I wygadał się ze swej przygody kum kumie, w nadziei, że ta go zrozumie. Zrozumiała - tyle, że na drugi dzień już o tym cała Czeladź wiedziała.

Poszkodowanego rolnika na dodatek od tej pory „kapuścianą głową” przezywali. Nazwiska nie podaję, starzy czeladzianie i tak wiedzą o kogo chodzi.


__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #24  
Nieprzeczytane 03-03-2021, 22:55
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

S O S N O W I E C



Barani Kopiec

Legenda o hrabiostwie Mieroszewskich - Józefie i Jadwidze


W Sosnowcu na końcu ulicy Księdza Popiełuszki, znajduje się kopiec z kamieni zwieńczony krzyżem. Z tym miejscem związana jest legenda o hrabiostwie Mieroszewskich i tajemniczych baranach.
Było to mniej więcej przed stu laty.

Ówczesny dziedzic hrabia Józef chciał wybudować świątynię. Po długich kłótniach i sporach z żoną, o miejsce budowy, postawił na swoim.
Zaczął zwozić kamienie na fundamenty.
Zaledwie kilka fur zwieziono, gdy w nocy zjawiły się na placu tajemnicze barany, które rogami i głowami rozwaliły kupę kamieni, a następnie dziwnym sposobem poodciągały je w różne strony. Świadkowie tego zdarzenia opowiedzieli o tym dziedzicowi.
Hrabia Mieroszewski poszedł przekonać się o prawdziwości zdarzenia. Przybywszy na miejsce, zobaczył rzeczywiście porozwalane i porozrzucane głazy. Kazał je natychmiast poznosić na swoje miejsce, a na noc postawił przy nich silną wartę.

I cóż się stało? W nocy zjawiły się tajemnicze barany, pobodły i potłukły wartowników, że z wielkim strachem i guzami pouciekali z placu, roznosząc panikę po wsi. Dowiedział się o tyn Mieroszewski i sam wśród nocy pobiegł na plac. Zaledwie znalazł się na miejscu, gdy doskoczył do niego jeden z baranów, trzasnął w dziedzica rogami, aż koziołka wywrócił.
Potłuczony dziedzic, zrezygnował z budowy kościoła na wybranym przez siebie miejscu i zgodził się na plac wyznaczony przez żonę.
Na miejscu wydarzenia, postawiono tylko kopiec z kamieni zwieńczony krzyżem.

Istnieje również bardziej racjonalna historia powstania kopca.
Hrabia Mieroszewski był znanym hodowcą owiec i kopiec z krzyżem postawił jako wotum za ocalenie stada od zarazy.


__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #25  
Nieprzeczytane 05-03-2021, 13:43
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Zapomniane karty zagłębiowskiej historii

Zagłębie

Cytat:
Początki regionu przemysłowego nazwanego Zagłębiem Dąbrowskim sięgają XIX stulecia. Dwa wieki to niewiele, zdawać by się więc mogło, że w historii tej ziemi nie powinno być miejsca na białe plamy czy nieodkryte tajemnice.


Cytat:
Zważywszy jednak, że przez 140 lat przez ziemie te przetaczały się potężne burze dziejowe, począwszy od walk oddziałów napoleońskich, poprzez powstania narodowo-wyzwoleńcze, zawieruchę rewolucyjną, walki Legionów Polskich, okupację niemiecką… Zagłębie nie miało możliwości dokonywania szczegółowego zapisu swoich dziejów, zwłaszcza że nad wszystkim dominowała intensywna industrializacja.
Cytat:
PRL także nie sprzyjał rzetelnym badaniom historycznym, wszak to właśnie Zagłębie Dąbrowskie służyło ówczesnej władzy jako sztandarowo eksponowany przykład regionu kontynuującego tradycje ruchu robotniczego. W monografiach wydawanych w tym czasie pomijano więc nie tylko obecność oddziałów Napoleona, wojsk Piłsudskiego, lecz także wszystkie ruchy narodowo-wyzwoleńcze.

Transformacja ustroju po 1989 roku otworzyła przed historykami obszerne archiwa państwowe, regionalne, kościelne… Dzięki udostępnionym źródłom powstaje nowa, prawdziwa historia Zagłębia Dąbrowskiego.

Odkrywanie nieznanych dotąd dziejów Zagłębia Dąbrowskiego stało się pasją dr. hab. prof. UŚ Dariusza Nawrota, kierownika Zakładu Historii Nowożytnej XIX wieku w Instytucie Historii UŚ ..........
prof. Dariusz Nawrot
Historyk, naukowiec i popularyzator historii Zagłębia Dąbrowskiego.


https://plus.dziennikzachodni.pl/zag...em/ar/12900023
Zagłębie. Czas odkłamać historię. Rozmowa z prof. Dariuszem Nawrotem
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #26  
Nieprzeczytane 11-03-2021, 10:21
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !





Fiołki królowej Jadwigi (Dąbrowa Górnicza)

Kościół w Gołonogu na wzgórzu (dawna Dąbrowa Górnicza)
Już za czasów królowej Jadwigi, miała stać na wzgórzu Gołonoga kapliczka, w której był obraz cudami słynący. Dowiedziała się o nim Jadwiga, żona Jagiełły i pewnego razu wybrała się na pielgrzymkę do kapliczki gołonoskiej.

Skalna góra była wówczas znacznie wyższa, a stoki jej zawalone odłamkami kamieni. Dostęp na szczyt był bardzo utrudniony, lecz królowa nie zważała na to, tylko przybywszy na miejsce, zdjęła obuwie, postanawiając wyjść na szczyt boso.

Towarzyszący królowej dwór odradzał swej pani podróż na bosaka, lecz nie na wiele się to przydało. Rozpoczęła się podróż na szczyt wzgórza. Wszyscy z trwogą spoglądali na bose nóżki monarchini i czekali, że rychło poleje się krew z nóg pokaleczonych ostrymi odłamkami skały. Lecz o dziwo, patrzą ludzie i oczom nie wierzą! Gdziekolwiek spocznie stopa bosych nóg królowej, tam wszędzie wyrasta trawa i kępy przecudnych, wonnych fiołków.

Zdumiony dwór skwapliwie zdejmuje więc obuwie i w wielkiej pokorze kroczy boso za swą panią. Tak doszli do kościółka, co stał na górze, w tym miejscu, gdzie dzisiaj widnieje maleńka kapliczka na cmentarzu. Od tego czasu nie uświadczysz fiołków w okolicy, tylko na górze gołonoskiej.

Kościół w Gołonogu na wzgórzu
Ponieważ wzgórze od dawna słynęło z cudownej figury świętego Antoniego, to z pielgrzymką miała tutaj przybyć Jadwiga, królowa Polski. Jak mówi legenda weszła ona na górę boso, a mimo tego nie zraniła sobie stóp, pod którymi pojawił się dywan z fiołków.

- Tę historię należy jednak traktować raczej jak bajkę. Wiadomo, że w czasie gdy królową była Jadwiga, nie było jeszcze Dąbrowy. Chociaż z drugiej strony na wzgórzu mógł się już wtedy znajdować drewniany kościółek.


__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #27  
Nieprzeczytane 13-03-2021, 22:33
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie


Witam !
Smok wawelski, to jedna z najsłynniejszych legend w Polsce.
Podobnych legend nie brakuje w Zagłębiu Dąbrowskim, historii o skarbach czy siłach nieczystych.
Zapraszam do poznania legend i opowiadań z Zagłębia.



Dęby wisielców (Dąbrowa Górnicza)

Było to, ot jako zwykle, przed wielu laty.
Na wschód od Starej Dąbrowy szumiały potężne bory iglaste i liściaste, pełne bagien i moczarów, poprzez które wiła się droga do Olkusza.



W tych to lasach, w miejscu gdzie dziś stoi stacja Zagórze, miała istnieć knieja, do której prowadziła przez bagna ścieżka zwana diabelską. Knieja była siedliskiem zbójców, którzy często napadali na kupców jadących traktem do Olkusza lub Będzina. Po każdym takim napadzie można było spotkać wisielca na którymś z dębów, co rosły przy drodze. Owi wisielcy, to ofiary rozbójników.

Z powodu tych niecnych praktyk zbójeckich, dęby rosnące przy drodze zwano dębami wisielców.

Zbójcy zrabowane mienie przechowywali w jakimś budynku, co stał (po lewej stronie stacji Zagórze) na usypanym kopcu, oraz w studni stojącej obok. Opowiadano, że jeszcze w latach 70-tych ubiegłego wieku na owym kopcu widoczne były ślady murów budynku, zaś na zboczu kopca widniała studnia głęboka. Zbójcy długi czas grasowali po okolicy, aż wreszcie ich ujęto i powieszono na dębach, podobnie jak oni to czynili.

Skarby ich, ogromne, ukryte w tajemniczych miejscach kopca i studni, spoczywają dotychczas na swoim miejscu i czekają na odkrywcę.


__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #28  
Nieprzeczytane 16-03-2021, 10:48
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !






Legenda o powstaniu Sosnowca

Legendy Małopolskie

„Daleko, daleko za górą, za rzeką, za zielonym borem, za modrym jeziorem…...”.

"Dawno, dawno temu w małej chatce nieopodal sosnowego lasu ( obecnie znajduje się tu Park Tysiąclecia ) mieszkał sobie pewien bardzo zacny drwal o imieniu Stanisław.

Nie był ani młody, ani stary. Człowiek ten był szlachetny i pracowity. Wstawał, gdy słońce wychylało się zza horyzontu, i podążał do lasu.

Przebywanie wśród starych drzew sprawiało mu wielką radość. Nigdy nie użalał się nad swoim losem. Pracował ciężko i wytrwale. Pewnego dnia, gdy wrócił z lasu usiadł w fotelu i zaczął marzyć.

– Och, bardzo chciałbym zostać górnikiem. Syn starego Franka pracuje już w pobliskiej kopalni i bardzo sobie chwali. Sam jestem ciekaw czy dałbym radę? Mam nadzieję, że kiedyś będę górnikiem. Takie oto myśli chodziły mu po głowie. Po pewnym czasie drwal zasnął. Przyśnił mu się sen. Szedł środkiem ciemnego sosnowego lasu. Po chwili usłyszał dziwny głos. Przestraszył się, ale szedł dalej, prosto przed siebie. Głos stawał się bardziej wyrazisty.

- Wiem, że bardzo chcesz zostać górnikiem. Spróbuj, a na pewno ci się uda! Działaj szybko i zdecydowanie!

Był już ranek, gdy drwal się obudził. Przypomniał sobie ów sen, który śnił mu się ubiegłej nocy. Pobiegł szybko do sąsiada i pożyczył od niego kilof. Następnie ile sił w nogach mu starczyło, pognał na pobliskie pola i zaczął szukać odpowiedniego miejsca pod przyszłą kopalnię. Szukał i szukał, ale wciąż nie mógł znaleźć odpowiedniego miejsca. Już miał wracać do swej ubogiej chatki, gdy nagle zauważył jakąś niepozorną górkę. Uradowany, w podskokach ruszył w jej stronę. Jakże się zdziwił, gdy zobaczył małe czarne węgielki połyskujące w promieniach słonecznych. W końcu znalazłem. – z radością wypowiedział te słowa. Drwal, a właściwie już górnik nie zdawał sobie sprawy, że tyle czarnego bogactwa znajduje się w jego nowo odkrytej kopalni. Kopał, kopał, a węgla wciąż przybywało. Tą wspaniałą nowiną podzielił się ze swoimi sąsiadami.

– Hej! Zacne ludziska przybywajcie tam pod las sosnowy, do mojej kopalni! Właśnie odkryłem niezliczone pokłady węgla! – krzyczał na całe gardło.

- Od dzisiaj już nikt nie zazna biedy, nikt nie zamarznie. Popatrzcie, to węgiel – bogactwo tej ziemi. – przemawiał do zgromadzonych Stanisław postanowił, że zbuduje tu również osadę. A że przed jego kopalnią rosły olbrzymie, wiekowe sosny, nazwał to miejsce Sosnowcem. Tak jak pomyślał, tak i uczynił. Już niebawem powstało niewielkie miasteczko. Z różnych zakątków przybywali ludzie, osiedlali się. Jak grzyby po deszczu rosły fabryki, huty, domy.

Większość przybyłych rozpoczęła pracę w kopalni byłego drwala. Niestety po pewnym czasie kopalnia zawaliła się. Zginęło wielu górników. Tylko niektórym udało się przeżyć. Jednak nasz górnik nie miał tyle szczęścia i zginął. Pamięć po szlachetnym Stanisławie pozostała w sercach i umysłach mieszkańców. Odbudowano kopalnię, rozbudowano miasto, które istnieje po dziś dzień.
"

Sosnowiec - stare fotografie



Sosnowiec - 1900 rok,











Park Tysiąclecia - Milowice
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #29  
Nieprzeczytane 17-03-2021, 12:19
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !




„Daleko, daleko za górą, za rzeką, za zielonym borem, za modrym jeziorem…”.



Legenda o powstaniu Dąbrowy Górniczej

Było to w dawnych czasach.
Dawno, dawno temu mała wieś położona pomiędzy dąbrowami (lasy dębowe), była własnością rodziny Koniecpolskich.
Zmienili oni zwyczajową nazwę Dąbrowa na Koniecpolskie.
Zarządcą majątku był bardzo złośliwy zarządca, którego ulubionym powiedzeniem było "niech cię diabli wezmą".

Bardzo to złościło władze piekielne, lecz nie wiedzieli jak podejść tego człowieka, by dusza jego wylądowała w kotle ze smołą.

Pewnego dnia zarządca zaproponował, dla żartu, poczciwemu drwalowi, by ten wyrąbał duży dębowy las, a zapłatę dostanie dopiero po wykonaniu tej pracy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jest to zajęcie na co najmniej miesiąc ciężkiej całodziennej pracy.

Na to czekały czarty. Lucyfer wysłał do wsi jednego z czartów, Borutę.
- Idź do wsi i najmij się do pracy przy wyrębie lasu.
Boruta, przybrał postać ludzką i zatrudnił się u drwala jako rębacz.
Przez noc wyciął w pień cały las, a rano poszedł do zarządcy po zapłatę. Ten zaskoczony taką sytuacją, nie wypłacił całości wynagrodzenia, tak mieszając pieniądze, by kwota była mniejsza.

Diabeł wrócił do piekła i opowiedział o całym zdarzeniu. Na to czekała diabelska rada.
Czart Boruta wrócił do zarządcy i powiedział mu o "pomyłce". Ten oczywiście zacytował swe ulubione powiedzenie " niech mnie diabli wezmą, jeżelim Was oszukał".
Na te słowa, natychmiast zjawili się piekielnicy i zabrali jego duszę do piekła.

Koniecpolski jak się dowiedział o diabelskich mocach, jakie opanowały to miejsce, postanowił się pozbyć tego miejsca.
Sprzedał włości Rządowi.
Powrócono do dawnej nazwy, czyli Dąbrowa, a ponieważ w niedługim czasie odkryto tu węgiel i powstały kopalnie, dodano przydomek Górnicza.

Tak powstała Dąbrowa Górnicza, która obecnie jest dużym i pięknym miastem.



Stare fotografie











Poniżej pocztówka wydana przez R. Brandysa, przedstawiająca młyn Szałas w Dąbrowie Górniczej - Strzemieszycach Wielkich w 1914 roku.









Wojenna pocztówka - rzeka Przemsza




Wojenna pocztówka – na pierwszym planie brzeg Białej Przemszy z bawiącymi się dziećmi. W tle, nad drzewami widać kwadratową wieżę basenu w parku Zielona.


Br. JARCZOK - 'Panorama Dąbrowy Górniczej'



__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #30  
Nieprzeczytane 19-03-2021, 09:47
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

„Dawno temu ..... za górą, za rzeką, za zielonym borem, za modrym jeziorem…”.

Zagłębie


Obszar dzisiejszego Zagłębia w okresie powstawania państwa polskiego stanowił część terytorium Wiślan. Już od IX wieku istniała graniczna strażnica w Będzinie, która strzegła od Zachodu wspomniane plemię.....

W momencie zjednoczenia ziem polskich przez Mieszka I, terytorium to (Zagłębie) stało się częścią Ziemi Krakowskiej .........

Po śmierci króla Bolesława Krzywoustego na mocy jego testamentu, ziemie polskie zostały podzielone między jego synów.

W okresie rozbicia dzielnicowego około 1179 roku część Ziemi Krakowskiej (m.in. Siewierz)(Zagłębie) została darowana Mieszkowi I Plątonogiemu księciu raciborskiemu przez Kazimierza Sprawiedliwego.W 1201 roku Siewierz i okolice stały się częścią księstwa opolsko-raciborskiego Z czasem Piastowie Śląscy byli pod coraz większym wpływem Czechów.

Państwo po rozbiciu, bez Śląska, zdołał zjednoczyć Władysław Łokietek.

Podwaliny pod dalszy rozwój Polski położył jednak jego syn Kazimierz zwany Wielkim.

Rejon ten (Zagłębie) tworzył tzw. Księstwo Siewierskie - niezależne od królów polskich terytorium biskupów krakowskich.

Reasumując tereny Zagłębia od 1443 roku funkcjonowały dwojako: - zachodnia część tj. Księstwo Siewierskie było pod władzą biskupów krakowskich - wschodnia część należała do województwa krakowskiego i podlegała Koronie Polskiej i Królowi Polskiemu.

Co warte odnotowania, na obszarze Księstwa i dobrach kościelnych (np. w Sławkowie) występował zakaz osadnictwa Żydów. Jest to o tyle istotne, że społeczności te były coraz liczniejsze w sąsiednich, leżących w Koronie Polskiej miejscowościach, a zwłaszcza: Będzinie, Pilicy, Olkuszu i Żarkach.







Rok 1795 do 1807 roku Zagłębie jest pod zaborem pruskim.
1807 r. - (minus) 1795 r. = 12 lat
Pod zaborem pruskim Zagłębie było tylko 12 lat, tak wygląda prawda historyczna.















Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #31  
Nieprzeczytane 21-03-2021, 11:01
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Warszawa -Nalewki
– zwyczajowa nazwa dawnej żydowskiej dzielnicy Warszawy, położonej na północny zachód od Starego Miasta.
Dzielnica północna nie stanowiła osobnej jednostki administracyjnej. Istniała od roku 1809, w ciągu XIX wieku stając się częścią warszawskiego śródmieścia. Została zniszczona w czasie II wojny światowej, kiedy to w latach 1940–1943 stała się częścią warszawskiego getta, a następnie została całkowicie wyburzona. Prawie wszyscy jej mieszkańcy zginęli w latach 1942–1943 w samym getcie lub w obozie zagłady w Treblince. Na miejscu zburzonej dzielnicy w latach 1948–1953 zbudowano osiedle mieszkaniowe Muranów.

Kraków - Kazimierz
Krakowski Kazimierz jest miejscem szczególnym, ukształtowanym przez wielowiekowe sąsiedztwo chrześcijańsko-żydowskie. Żydzi pojawili się na Kazimierzu w połowie XIV w. i do początku XIX w. mieszkali na terenie „żydowskiego miasta", zamkniętego w obrębie dzisiejszych ulic Miodowej, św. Wawrzyńca, Wąskiej, Józefa i Bożego Ciała. Była to autonomiczna enklawa – Żydzi rządzili się w niej samodzielnie – nad sobą mieli tylko króla, w którego imieniu władzę sprawował wojewoda krakowski.

Od przełomu XIX w. i XX w. ludność żydowska stopniowo zaczęła zajmować cały Kazimierz i sąsiednią dzielnicę Stradom. Od końca XIX w. Żydzi brali też czynny udział w rozbudowie dzielnicy jako inwestorzy, przedsiębiorcy budowlani i architekci. Aktywność społeczną i ekonomiczną umożliwiło im przyznanie w latach 60. XIX w. równych praw obywatelskich.

Współcześnie Kazimierz jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc Krakowa. Ta tętniąca życiem kulturalnym i artystycznym dzielnica, przyciąga szczególnie tych, którzy pragną poczuć ducha krakowskiej bohemy. Najbardziej oblegane kafejki oraz znane pracownie artystyczne i galerie skoncentrowały się w rejonie ulic: Szerokiej, Izaaka, Miodowej, ...............

________________________________

„Daleko, daleko za górą, za rzeką, za zielonym borem, za modrym jeziorem…”.







Zagłębie - Dąbrowa Górnicza




OPOWIEŚCI NIEOBECNYCH to seria audio-przewodników, które oprowadzają po dziedzictwie żydowskim.
OPOWIEŚCI NIEOBECNYCH mają na celu upamiętnienie historii Żydów żyjących na Śląsku i Zagłębiu.




https://www.youtube.com/watch?v=EU-dyMJBOCg

https://www.youtube.com/watch?v=XUYvrbmA89Y



__________________

Ostatnio edytowane przez Martyna321 : 21-03-2021 o 17:47.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #32  
Nieprzeczytane 27-03-2021, 12:07
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Pierwsze wspólnoty żydowskie pojawiły się na ziemiach polskich już w XI wieku. W XVII wieku Polskę nazywano Paradisus Judaeorum, czyli Rajem Żydów. Nic dziwnego, że właśnie tu kultura żydowska rozwinęła się najbujniej - pisze Lucjan Strzyga.

Legenda o Golemie, którego miał stworzyć praski rabin Jehuda Löw Ben Bezazel, znany jako Maharal, pod koniec XVI w.

Praski Golem


Zgodnie z przekazem rabin zainspirowany wzmianką w Talmudzie Babilońskim ulepił z gliny wielką postać człowieka, którą następnie ożywił za pomocą tajemnych rytuałów i modlitw, na koniec - wypisał na jego czole słowo "Emet", co po hebrajsku oznacza "prawda".

* Talmud - jedna z podstawowych ksiąg judaizmu.

Ów Golem był jednak bytem niedoskonałym, niemym i bezmyślnym, gdyż nie stworzył go Bóg, lecz człowiek. Ostatecznie wpadł w szał i zaczął mordować tych, którzy powołali go do tak nędznej egzystencji. Maharal sprawił, że Golem stał się na powrót glinianym posągiem.
Szczątki Golema znajdują się jakoby na strychu synagogi w Pradze.



Pomnik rabina Jehudy Löwa ben Becalela w Pradze



Okazuje się jednak, że Czesi legendę o praskim Golemie zwyczajnie podkradli polskim chasydom.

* chasydyzm - ruch religijny lub pobożnościowy o charakterze mistycznym, powstały w łonie judaizmu.



Historia glinianego człowieka ma bowiem swoje źródło w Polsce, co tylko potwierdza, jak silnym ośrodkiem mistyki i kabalistyki była przez wieki żydowska Rzeczpospolita.

* kabalistyka - mistyczna filozofia religijna, usiłująca poprzez osobliwy wykład liter, słów i liczb pisma św. dotrzeć do jego „ukrytego” sensu i przeniknąć tajemnice Boga i bytu.



Po raz pierwszy wzmianka o Golemie z Polski pojawia się w 1674 r. w liście niemieckiego badacza żydowskich obyczajów Christopha Arnolda.
Pisał on o przypadku "udanego" ożywienia glinianego bałwana, którego dokonał rabin Eliasz, kabalista żyjący w XVI w. w Chełmie. Golem miał wykonywać polecenia swojego twórcy - rabin wykorzystywał go do posług domowych, jednak Golem z każdym dniem rósł i w końcu zaczął wzbudzać strach. W tej sytuacji rabin Eliasz postanowił go zniszczyć, czego dokonał na poddaszu chełmskiej synagogi - szczątki Golema pozostały tam, a klucz do poddasza zaginął.



Aż trudno uwierzyć, ale nie był to jedyny Golem na ziemiach Rzeczypospolitej.
Nad stworzeniem człowieka myślał też rabbi Gaon z Wilna, które było wówczas silnym ośrodkiem żydowskiej kabalistyki. Ów najwybitniejszy myśliciel wśród litewskich Żydów XVIII w. opowiada swojemu uczniowi Chajimowi z Wołoszyna o pokusie i próbach ożywienia Golema, jakie naszły go po lekturze tekstu mistycznego traktatu na temat stworzenia świata.
"Kiedy jednak byłem w trakcie tworzenia, nad moją głową przeszła jakaś postać, i przestałem go robić, gdyż powiedziałem sobie: prawdopodobnie z uwagi na mój młody wiek ktoś z nieba pragnie mi przeszkodzić" - można przeczytać w zapisach Chajima opublikowanych przezeń w 1819 r.

Ślad ostatniego polskiego Golema wiedzie do Drohiczyna na Polesiu. Legenda mówi, że miasteczko to stanowiło w XVIII w. centrum kabały. Wówczas to jeden z drohiczyńskich rabinów, wielki kabalista i mistyk, ulepił z gliny Golema. Gdy okolica znalazła się pod wpływem ruchu chasydów, oni przypisali sobie całą sławę.




Ów Golem okazał się zresztą bardzo przydatny: wykonywał prace zakazane żydom podczas szabasu, zimą rozpalał pod kuchnią i w piecach. Niestety, pewnego razu na skutek błędu w poleceniu spalił cały sztetl, siebie też, bowiem był powolny i nie zdążył uciec.



Powyższe historie o stworzeniu Golema świadczą o tym, że żydowskie życie religijne miało się w dawnej Polsce dobrze. Podobnie jak żydowska nauka. W Wilnie noszącym dumne miano Jerozolimy Północy, Wołożyniu i Mirze funkcjonowały akademie religijne, które stały się najważniejszymi ośrodkami studiów talmudycznych.


Golem - Poznań
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #33  
Nieprzeczytane 04-04-2021, 09:46
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !








Wielka Sobota już od średniowiecza była dniem święcenia potraw.
Święcenie pokarmów jest jednym z najczęściej praktykowanych zwyczajów wielkanocnych wśród mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego.

Cytat:
W wielki piątek i sobotę lud gromadnie schodził pod kościoły lub do dworów, przynosząc ze sobą pewną część potraw wielka-nocnych, które proboszcz, objeżdżający natenczas swoją parafię poświęca, a skończywszy odpowiednią modlitwę, pokrapia obecnych wodą święconą, dodając życzenia na nadchodzące święta.


Pokarmy do poświęcenia niesiono „w misce zawieszonej w chuście”, w białej płachcie, „na talerzu zawiniętym w chustkę”, niecce lub koszu.

Cytat:
„Dawniej koszyczki były większe, bo większe były rodziny. Koszyk używany był na zakupy, a dzisiaj to jest koszyczek specjalny, tylko do święcenia”.


W dziełach XIX-wiecznych dotyczących obszaru Zagłębia Dąbrowskiego etnografowie wymieniają główne potrawy wchodzące w skład święconego: szynkę, kiełbasę, cielęcinę wędzoną, jaja, ser, chrzan, placki, pieprz i sól.
W Sławkowie do święconki wkłada się także tzw. murzyna, czyli mięso bądź kiełbasę zapiekaną w białym cieście. W gospodarstwach, gdzie uprawiano ziemniaki do poświęcenia zanoszono również ziemniaka, którego następnie sadzono „na urodzaj”.
Niegdyś przed śniadaniem każdy musiał spożyć odrobinę chrzanu i octu. Jeden z informatorów wspomina: „Dawniej, jeszcze za czasów zaboru rosyjskiego, istniał na Wielkanoc zwyczaj częstowania domowników przez ojca – octem i chrzanem”.
O jedzeniu kawałka chrzanu przed spożyciem święconego pisze również S. Ciszewski, który ponadto podaje sposób przyrządzania swego rodzaju zupy stanowiącej pierwszą wielkanocną potrawę:
Cytat:
Do zagotowanej serwatki, w której pływają jeszcze zwarzone gruzły sera, wkładają pokrajaną w kawałeczki szynkę, kiełbasę itp. poczem, gdy trochę pomoknie, zabierają się do jedzenia.

Podobną potrawę wymienia informatorka z Będusza (pow. myszkowski) wspominając, iż w czasach jej dzieciństwa jedzono polewkę z zsiadłego mleka, do której dodawano kawałki kiełbasy, szynki i jajka gotowane na twardo. W zupie tej musiał też być pokrojony chrzan. Zwano ją sodra i zaprawiano słodkim mlekiem.

Kiedyś w Niedzielę Wielkanocną nie wolno było wykonywać żadnych prac gospodarskich, a nawet nie można było ścielić łóżek, zamiatać podłogi, myć naczyń, rozpalać ognia pod kuchnią i gotować obiadu.

Mieszkanka Psar wspomina:
Cytat:
„Jak my wstali to łóżek nie można było ruszyć, mama nie pozwalała skakać, nakryła tylko kapą”.

Dawniej także nie odwiedzano się nawzajem twierdząc, że od tego mogą powstać „bolączki”, czyli wrzody.
W pierwszy dzień świąt starano się nie spać w ciągu dnia, bo inaczej pole i ogródek zarosnąć miały chwasty. Magiczną moc przypisywano skorupom z poświęconych jaj, które rozrzucone w przydomowym ogródku bądź zakopane w polu miały zapewnić lepszy plon.
Obecnie tych nakazów i zakazów już się nie przestrzega.

Jak pisze M. Kantor-Mirski do zwyczajów wielkanocnych należało chodzenie po prośbie biednych dzieci zwanych żaczkami.
Wędrówki te nazywane były włóczebnem, ale kiedy dokładnie miały miejsce – badacz nie wspomina.

Autor „Ludu Zagłębia Dąbrowskiego...” podaje jednak, iż „na włóczebnem żaczkowie deklamują śpiewnym głosem przechowywane z dawnych czasów wierszyki, będące przymową do odwiedzanych gospodarzy”.

Badacz ten wspomina także o zwyczaju chodzenia z traczykiem w okolicy Pilicy:
Traczyk to pomalowany na zielono wózek, pełen gałązek bukszpanu, wśród którego umieszczano baranka z piłą i chorągiewką. Przybywszy do chaty, chłopcy śpiewali.
Niestety Kantor-Mirski nie podaje do kiedy powyższe zwyczaje praktykowano.


W Zagłębiu Dąbrowskim drugi dzień świąt wielkanocnych nazywany jest lanym poniedziałkiem, mokrym poniedziałkiem, śmigusem lub rzadziej dyngusem.



Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #34  
Nieprzeczytane 06-04-2021, 14:18
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !




O Krzysztofie Krawczyku


Andrzej Piaseczny :

Presley był jeden, jedyny i Krzysiek też był jedyny.

Spotkaliśmy się zupełnie przypadkowo. To było gdzieś na jakiejś stacji benzynowej. On był w trasie, ja byłem w trasie. Podróżował swoją słynną salonką. Pojęcia nie miałem, że on w niej jest. Tankowałem sobie do samochodu paliwo. Wydaje mi się, że on gdzie mnie tam dostrzegł i wyszedł z samochodu. To było ze 20 lat temu. Kiedy widzi się takiego artystę, to trema zjada człowieka. (...) Chciałem się przedstawić, ale Krzysiek od razu powiedział "co ty młody, człowieku, chodź" i przytulił. On potrafił przytulać- tak pierwsze spotkanie z Krzysztofem Krawczykiem w TVN24 wspominał Andrzej Piaseczny "Piasek". Podkreślił, że Krawczyk wobec wielu osób zachowywał się po przyjacielsku i bardzo ciepło.


Robert Gawliński

Nagle mnie złapał, podniósł i zaczął ściskać

Krzysztof Krawczyk - wielki mistrz polskiej estrady. Człowiek, którego będę pamiętał zawsze ze względu na jego usposobienie - takie ciepłe. Życzliwy, fajny facet - tak Krzysztofa Krawczyka w rozmowie z RMF FM wspominał lider zespołu Wilki Robert Gawliński. Nigdy nie zapomnę, jak Andrzej Smolik produkował dla niego płytę. My się nie widzieliśmy do tego momentu, aż ta płyta wyszła, odniosła sukces. On mnie zobaczył w Opolu - nie graliśmy razem. Nagle mnie złapał, podniósł i zaczął ściskać. Od tej pory byłem już zawsze "Robuś" - relacjonował. On był bardzo wylewny, bardzo uczciwy w swoich uczuciach - dodał Gawliński.


Ciężko uwierzyć że go już nie ma.
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #35  
Nieprzeczytane 10-04-2021, 15:47
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !




Zagłębie Dąbrowskie
Dąbrowa Górnicza - Strzemieszyce,


Cytat:
Temat urodził się całkiem

przypadkiem parę lat temu, przy okazji pewnej mapy. Ale

do rzeczy. Marian Kantor-Mirski w jednym z numerów "Z

przeszłości Zagłębia Dąbrowskiego i okolicy" przytacza taką

o to legendę:


Legenda o Mongolskiej Lipie

„W miejscu gdzie droga z Kazdębia łączy się z drogą wiodącą przez Strzemieszyce Małe, stał do niedawna krzyż pamiątkowy, który przed z górą 60 laty został wzniesiony przez ludność Strzemieszyc na pamiątkę prastarej lipy, jaka w tym miejscu rosła od wieków. Z lipą tą, zwaną lipą mongolską łączy się następująca legenda:

Było to w r. 1241. Na Polskę zwaliła się horda dziczy mongolskiej. Krocie tysięcy Tatarów czyli ludzi „z piekła rodem” zalało cały nasz kraj, roznosząc wszędzie mord i pożogę, zamieniając wszystko w pustynię. Po zdobyciu i spaleniu Krakowa, horda ruszyła na zachód, na dalszy podbój świata. Jeden oddział barbarzyńców liczący kilkuset Tatarów zjawił się pod Strzemieszycami i rozlokował się na wzgórzach widniejących w stronie wschodniej wioski. O świtaniu przerażeni mieszkańcy spostrzegli, że wszelka ucieczka jest niemożliwa, bo wioska otoczona jest hordą, która gotowała się do rabunku i mordu.

Wówczas to piękna Dobrochna, córka miejscowego kmiecia, udała się do obozu mongolskiego, stanęła przed wodzem tatarskim, błagając go o pozostawienie w spokoju wioski. Nadzwyczajna piękność dziewczęcia, tak podziałała na dzikiego Tatarzyna, że zgodził się ominąć osadę pod warunkiem jednak, że piękna Dobrochna zostanie jego żoną dobrowolnie. Odważne dziewczę przyjęło warunek. Umówiono się, że pod wieczór wódz tatarski, gotów do odejścia z oddziałem, zjawi się pod lipą na krańcu wsi, gdzie na niego będzie oczekiwać Dobrochna. Gdy o warunkach dowiedzieli się mieszkańcy, zapanował w osadzie wielki smutek, a szczególnie w domu Dobrochny.

Dowiedziała się również o tem Witka (Witosława), towarzyszka Dobrochny, która jako sierota przebywała w domu rodziców pięknej dzieweczki. Po krótkim namyśle, postanowiła zastąpić piękną Dobrochnę i w ten sposób uratować ją od nieszczęścia. Co postanowiła, — zrobiła. Pod wieczór ubrała się w najpiękniejsze suknie Dobrochny i przed wyznaczonym czasem stanęła pod lipą. Wódz tatarski obserwując okolicę ze wzgórza, gdzie stał z oddziałem gotowy do odejścia, — spostrzegłszy pod lipą postać dziewczyny, podjechał z wozem, za którym ciągnął oddział dzikusów. Po ulokowaniu Witki na wozie, horda ruszyła w drogę. Dziewczę przymilając się do wodza, nagliło do pośpiechu. Ponieważ Tatarzy nie znali drogi, Witka stała się ich przewodnikiem. Poprowadziła hordę wprost na południe. Mając nadzieję ocalenia się w jakiś sposób, postanowiła pozostawiać za sobą ślady, po których możnaby było ją odnaleźć.

Po ujechaniu pewnej drogi, wyrzuciła z wozu jeden trzewiczek, potem drugi. Za jakiś czas groniec z naszyjnika bursztynowego. Gdy już nie miała co wyrzucać, kazała skręcić w lewo, kierując oddział w topieliska niebezpieczne.

Tatarzy nie spodziewając się zdrady, ruszyli z kopyta za wozem. Upłynęło jeszcze trochę czasu i oto cały oddział wpadł na trzęsawiska w okolicach dzisiejszego Kozibrodku. Powstało w hordzie nieopisane zamieszanie, z którego pragnęła skorzystać Witka. Wyskoczyła z wozu na poły tonącego w bagnie. Sztuka się nie udała. Natrafiła na topiel i utonęła w niej. Ten sam los spotkał i Tatarów, zginęli w bagnach wszyscy.

Rano mieszkańcy Strzemieszyc ruszyli po śladach kopyt końskich, w nadziei, że odnajdą dziewczynę. Odnaleźli trzewiczek jeden i drugi, odnaleźli groniec bursztynu, a potem spostrzegli mnóstwo czapic tatarskich, wystających jak kozie brody z bagna. Szukano jeszcze dalej, lecz bezskutecznie. Witki nie odnaleziono.
Na tę pamiątkę lipę nazwano lipą mongolską, miejsce gdzie odnaleziono trzewiczek Witki nazwano Trzewiczkiem, gdzie zdybano groniec bursztynowy przezwano Groniec, zaś bagna gdzie spostrzeżono czapice tatarskie, ochrzczono Kozibrodkiem.

Wszystkie te nazwy przetrwały do dni dzisiejszych. Lipa przed 60 laty zwaliła się od starości, a na jej miejscu postawiono krzyż, który jeszcze kilka lat temu oglądałem.”




Cytat:
Od dawna chodzi za mną pomysł,

żeby w tym miejscu taką lipę posadzić. Takie trochę

ożywienie legendy Kto wie, może kiedyś uda się go

wcielić w życie.
Strażnicy Czasu
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #36  
Nieprzeczytane 02-05-2021, 14:05
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Dawno, dawno ...... dawno temu nad Przemszą zatrzymał się król Kazimierz (Wielki) i powiedział :


"Tu są Dąbrowy, tu Sosnowy, tu My Będzim,
a tam Czeladź nasza".
I tak jest do dzisiaj. Jest Dąbrowa, Będzin, Czeladź i Sosnowiec.






Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #37  
Nieprzeczytane 05-06-2021, 09:38
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Eufrozyna Opolska


Matka króla Polski Władysława Łokietka.



Eufrozyna Opolska - księżna kujawska (1230?-1292). Księżna pochodziła z dynastii Piastów.

Od czasu rozbicia dzielnicowego Kujawami rządzili różni książęta jednym z nich był Kazimierz I Konradowic. Jego żoną była, księżniczka opolska Eufrozyna.
Eufrozyna została wydana za mąż za kujawskiego księcia Kazimierza, syna Konrada Mazowieckiego. Najstarszym ich dzieckiem był Władysław, zwany Łokietkiem, przyszły król Polski.

Wzorem walki o władzę dla synów była z pewnością Wiola (matka Eufrozyny) której mimo niesprzyjających okoliczności udało się zachować księstwo opolskie w nienaruszonych granicach i przekazać je swym synom.
Za przykładem matki poszła jej córka Eufrozyna, która przez całe życie robiła wszystko, by zapewnić władzę swemu ukochanemu synowi Władysławowi Łokietkowi.

Matka króla

Czy była trucicielką ?
Czy chciała otruć pasierbów ?

– Eufrozyna była nieodrodną córką swej matki. Wyszła za mąż dość późno, miała już wówczas około 30 lat, co na owe czasy było wiekiem dość podeszłym. A mimo to swemu pierwszemu mężowi Kazimierzowi kujawskiemu urodziła czworo dzieci. Najstarszym z nich był właśnie Władysław Łokietek. Według autora „Kroniki wielkopolskiej”, Eufrozyna, po śmierci męża, próbowała otruć swych pasierbów – synów z poprzednich związków Kazimierza, aby utorować drogę swemu ukochanemu synowi Władysławowi. Ile w tej opowieści jest prawdy ? Świadczy ona o obawach, jakie mieli starsi synowie Kazimierza kujawskiego wobec swojej macochy.
Chęć zapewnienia władzy Władysławowi Łokietkowi była zapewne przyczyną kolejnego małżeństwa Eufrozyny z bezdzietnym ciągle księciem pomorskim Mszczujem. Niestety, małżeństwo to nie okazało się udane.
Nie wiemy jednak, czy powodem rozpadu związku były wygórowane ambicje Eufrozyny, czy dość rozwiązły tryb życia jej męża
.

Opolska księżniczka nie doczekała koronacji Łokietka na króla Polski, bowiem zmarła między 1292 a 1294 rokiem.


Władysław Łokietek

http://sp1.brzesckujawski.pl/sp1s/Patron/Patron.htm
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #38  
Nieprzeczytane 20-06-2021, 05:58
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !




Jura Krakowsko-Częstochowska to nie tylko średniowieczne zamki, malownicze trasy turystyczne, jaskinie, ale także wiele tajemnic. W ostatnim czasie na światło dzienne wychodzi coraz więcej sekretów Jury.




15 km od Częstochowy położona jest gmina Olsztyn ze znanym jurajskim zamkiem. Został on wybudowany na polecenie króla Kazimierza Wielkiego w ramach systemu umocnień "Orle Gniazda". Były to zamki i twierdze, których zadaniem była ochrona Krakowa przed najazdami ze strony Czech. Obecnie zamek w Olsztynie - liczący już ponad 700 lat - to głównie ruiny. Przed wojną ze Szwecją budowla była już mocno zniszczona, gdyż starosta Mikołaj Wolski, który opiekował się zamkiem, nie poświęcał mu zbyt wiele uwagi. Potop szwedzki z 1655 roku dokończył dzieła zniszczenia. Tak jak kamień z Koloseum był w Rzymie wykorzystywany do budowania niektórych rzymskich kościołów, tak kamień z zamku olsztyńskiego służył jako budulec dla kościoła parafialnego pw. św. Jana Chrzciciela w Olsztynie.


Każdy porządny zamek musi mieć swoją zjawę. Nie inaczej jest na zamku w Olsztynie. Miejscowa ludność opowiada o duchu Maćka Borkowica, który w lochu zamku spędził 40 dni, umierając powoli z powodu braku pożywienia. Został skazany przez Kazimierza Wielkiego na śmierć głodową za nielojalność wobec króla. Była to jedna z najbardziej okrutnych kar wymierzonych przez wybitnego polskiego monarchę. Stało się to w 1360 roku. Była to kara za udział Maćka Borkowica w konfederacji przeciwko królowi.


Kronikarz Jan Długosz napisał: "Macieja Borkowica, wojewodę poznańskiego, kazał ująć i za jawne jego zbrodnie okutego w kajdany odesłać do zamku Olsztyna, gdzie go do lochu podziemnego wtrącono. [...]



__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #39  
Nieprzeczytane 25-07-2021, 09:22
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !




Historia karczmy góralskiej w Ustroniu

"Koliba pod Czarcim Kopytem", powstała w 1990 roku. Początkowo nie miałem zamiaru otworzenia lokalu gastronomicznego, myślałem raczej o pomieszczeniach dla zaprzyjaźnionej dzieciarni. Zacząłem więc remontować starą oborę na Równicy, wpisaną kiedyś w rejestr zabytków, z czasem jednak zniszczoną do tego stopnia, że została wykreślona z rejestru i przeznaczona do wyburzenia. Czyściłem ją i remontowałem z myślą o znajomych, a także z nadzieją, że w tym gospodarstwie osiądziemy na starość. Jest to w mojej opinii jedno z najpiękniejszych miejsc na całym Podbeskidziu. Dobrze się tu mieszka i spędza weekendy.

Na początku na poddaszu leżało pokotem 30 dzieci, z zespołu folklorystycznego "Przygoda" i Szkoły Muzycznej z Rybnika. Dzieci bawiły się dobrze i często rozpalały ogień w kominku.Sala kominkowa 1991rok Chatka ma ponad 213 lat, zresztą na belce nad drzwiami widnieje data 1793. W środku wszystko jest takie jak było, z tym, że kominek i ławy trzeba było dorobić, by szanowni goście mieli na czym spocząć. Zaczęli się zjawiać turyści. Wszyscy chcieli wejść. Nie wchodząc nikomu w paradę, zresztą za namową ówczesnego kierownika schroniska na Równicy, zaczęliśmy sprzedawać kiełbaski. Jeden z gości nazwał to miejsce "kiełbasiarnią".

Zaczęło się to rozkręcać, aż znaleźliśmy się na Expo w Sewilli. Potem jako pierwsi wprowadziliśmy pstrągi na patyku. Zaczęliśmy też podawać napój, który od razu stał się przebojem. Jest on przygotowywany z dwóch gatunków piwa, do którego dodajemy 11 różnych wonnych ziół, przypraw i korzeni. Przepis na ten wspaniały napój pochodzi z XVIII wieku, znalazłem go w Bibliotece Jagiellońskiej. Była to recepta na afrodyzjak. Oczywiście były limity: trzeba co najmniej dwa kufle wypić, wtedy dopiero gwarancje dawałem. Przyjmowałem i przyjmuję nadal reklamacje, ale jakoś nikt przez te lata się nie zgłosił.

"Czarci napój" jest w mojej kolibie niezwykle popularny. Mamy też i inną znakomitość "Kopytkiem" zwaną, prawdziwą staropolską miodóweczką. Świetna jest na wyrównanie ciśnienia w warunkach wysokogórskich i poprawienia wyglądu "pokrzywionego pyska". Gdy kupowałem gospodarstwo, to sąsiadujący gospodarze kiwali głowami i mówili, że nic z tego nie będzie. Moja koliba na Równicy podobno miała być nawiedzana przez diabły, które szkodziły gospodarzom. Mówili o tym mieszkańcy Ustronia.

Nie bardzo w to wierzyłem, a tymczasem na 12 godzin przed otwarciem dla turystów, w niezrozumiały sposób nastąpiło przepięcie wysokiego napięcia na sieć, która zasilała obiekt i popaliły się wszystkie urządzenia elektryczne. No i co tu robić... Trzeba było walczyć. Wpadł mi w ręce spis legend i podań Gustawa Morcinka. Przeczytałem tam legendę o diable Rokitce, który chciał zbudować młyn na Równicy. Proszę sobie wyobrazić, że znalazłem tam rozwiązanie wszystkich problemów, a może i obecnej prosperity.

W legendzie występuje kogut, który uratował Jónka Strządałę. Wyklepałem z blachy kogucika i umieściłem go na kominie. Od tego czasu wszystkie problemy ustały.
Stare zabudowania tworzą atmosferę niemożliwą do uzyskania gdzie indziej. Niech świadczy o tym aż 8 "Randek w Ciemno", i to, że goście powracają do tego miejsca wielokrotnie. Chatka stała się tak popularna, że musiałem ją powiększyć. Obecnie gości przyjmuję w trzech salach, w sumie jednocześnie mogę zaproponować pod dachem miejsce 180 osobom. Przygotowałem też letni ogródek, przyjazny gościom, którzy na wyprawy w góry zabierają czworonożnych przyjaciół. U nas sezon trwa cały rok. Zapraszam.

Jadąc z pielgrzymką do Adama Małysza starą drogą do Wisły, tuż za Ustroniem znajdziecie drogowskaz na Równicę. Nie przegapcie tego miejsca. Droga poprowadzi Was serpentynami ponad górujące nad Ustroniem domy wypoczynkowe o charakterystycznym kształcie piramid. Na wysokości ponad 800 metrów nad poziomem morza napotkacie ...szlaban. Warto jednak zainwestować, ponieważ takie miejsce jak "Koliba pod Czarcim Kopytem" jest tylko jedno.

Opowiadał gospodarz - Marian Suwara.

Po Jego śmierci-właścicielem Koliby jest p.Karyna Suwara, która dokłada wszelkich starań by wszystko było nadal na wysokim- iście "górskim" poziomie.









Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #40  
Nieprzeczytane 25-07-2021, 21:19
kobra5's Avatar
kobra5 kobra5 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: Podkarpacie
Posty: 5 635
Domyślnie

Witam myślę że czarownice do dziś są wśród nas ...



O Czarnym Rycerzu z Potakówki


Było to bardzo dawno, dawno temu. Na wyniosłym
wzgórzu nieopodal dzisiejszej wsi Potakówka stał
okazały warowny zamek. Otoczony był gęstą
puszczą, w której mieszkał zwierz srogi i wielki.
Z okienek wieży rozpościerał się wspaniały widok na okolicę
oraz cały pas Beskidu Niskiego.
W warowni mieszkał jego groźny właściciel, którego zwano
Czarnym Rycerzem. Skąd się wziął ten przydomek zdania były
podzielone. Niektórzy sądzili, że pochodzi od kruczoczarnej
brody i długich włosów rycerza, inni, że od czarnej zbroi, której
używał w walce. Jeszcze inni twierdzili, nazywano go tak od
jego „czarnego charakteru”, a byli też i tacy, którzy mówili, że
swą duszę zapisał diabłom, które ponoć często go nawiedzały.
Czarny Rycerz nie znał litości. Dla swoich poddanych był
okrutny, ściągał z nich ogromne daniny i zmuszał do ciężkiej
pracy. Bardzo często wyruszał też ze swą drużyną zbójcerzy na
łupieskie wyprawy, z których zwoził do warowni wiele skarbów.
Swym bogactwem pysznił się wśród okolicznych rycerzy. Te
skarby były jego „oczkiem w głowie”, więc nic dziwnego, że
w dzień i w nocy wejścia do podziemi zamkowych strzegło kilku
strażników.
Rycerz zyskał też zasłużone miano mordercy. Nie liczył się
z nikim i z niczym. Nie znał żadnej litości. Zabijał każdego,
kto miał inne zdanie niż on, każdego kto nie uznawał jego
władzy na tym terenie. W przypływie gniewu, najczęściej
podczas nocnych uczt, gdy wino lało się strumieniami, uśmiercał nawet swych najbardziej oddanych i wiernych kompanów.
Pomstowali na niego wszyscy, ale mało kto odważył mu się
sprzeciwić.
Kilkakrotnie usiłowano Czarnego Rycerza zgładzić, ale za
każdym razem kończyło się to niepowodzeniem. śmiałkowie,
którzy pragnęli pozbyć się swego pana zapłacili za ten czyn
okrutną śmiercią w mękach. Wydawało się coraz powszechniej,
że faktycznie śmierć się tego człowieka nie ima.
Aż nadszedł dzień, w którym wreszcie przyszła pora i na
niego. Czarny Rycerz zdecydował się po raz kolejny wyprawić
na żmigrodzki trakt, by napaść na karawanę kupców, którzy
zmierzali w te strony z Węgier. Zbójcerze wyruszyli tedy
w drogę. Nikt nie wie do końca jaki był przebieg tej złodziejskiej
wyprawy. Faktem jest, że podczas niej, ten wydawać by się
mogło, nieśmiertelny rycerz, zginął z ręki swych ludzi.
Po zabójstwie okrutnego wodza rycerze rabusie
niezwłocznie powrócili do swoich siedzib skąd zabrali wszystkie
skarby. O zmierzchu, gdy dzień gasnął, a różowa kula słońca
staczała się po niebie ku zachodowi, odjechali w nieznane.
Odtąd nikt nie odważył się zbliżyć do zamku, który z roku
na rok popadał w coraz większą ruinę. W końcu zapadł się pod
ziemię, a na tym miejscu wyrosły drzewa i krzewy. Teren ten był
przez wiele wieków omijany przez miejscową ludność. Czasami
i dziś, przy pełni księżyca duch Czarnego Rycerza błąka się na
koniu po okolicy i szuka swej dawnej siedziby.
Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

 



Podobne wątki
Wątek Autor wątku Senior Cafe Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Mity, legendy i baśnie w malarstwie Bianka Sztuka, kulturoznawstwo 191 28-12-2020 20:25
Koniec legendy rocka. R.E.M. zakończyła działalność - komentarze 83.26.90.xxx Ogólny 1 22-09-2011 13:13
Co śmieszy seniora cz. III - anegdoty, dowcipy, obrazki... :)) zenio Humor, zabawa - wątki archiwalne 525 21-09-2010 16:24
Bajki I Legendy Dla Dorosłych ! inka-ni Humor, zabawa - wątki archiwalne 6 19-06-2010 18:36
Co śmieszy seniora - anegdoty, dowcipy, rzarty :-) zenio Humor, zabawa - wątki archiwalne 512 15-06-2009 18:27

Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
Przeszukaj ten wątek:

Zaawansowane wyszukiwanie

Zasady pisania postów
Nie Możesz: tworzenie nowych wątków
Nie Możesz: odpowiadanie na posty
Nie Możesz: wysłanie załączników
Nie Możesz: edytowanie swoich postów

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:28.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.