PDA

View Full Version : Mamo, zaakceptuj mnie, prosze...


destiny
12-02-2007, 19:32
Kocham moją Mamę, ale jest mi coraz trudniej przymykać oko na jej stosunek do mojej osoby.
Po 28 latach wróciłam do domu rodzinnego. Obie mamy swoje nawyki i przyzwyczajenia. Czasami mam wrażenie , że mój mąż jest lepiej traktowany niż ja - jej własna córka.
Może nie są to jakieś bardzo poważne sprawy, ale właśnie z takich codziennych i maleńkich składa sie nasze codzienne życie.
Mnie denerwuje jej nadmierna oszczędność, Ją - moja "rozrzutność". Dodam, że nie jesteśmy jakoś szczególnie uzależnione finansowo od siebie. Każda ma własne środki finansowe.
Ponieważ już nie pracuję, to oczywiście uważa, że nie powinnam tyle wydawać na ubrania, bo i po co ? Przyznam, że robię to, co uważam, a potem to już tylko wysłuchuję :(
Krytykuje mnie za styl, potrafi być złośliwa - a przecież ja chętnie jej doradzam i cieszę się jak sie gustownie ubierze.
Ostatni komentarz mojej Mamy - "no, no, wystroiłaś sie, że zakasujesz swoje synowe"
Zrobiło mi się smutno. Dlaczego Ona nie akceptuje mojej osoby ? Nigdy nie słyszałam, żeby pochwaliła mnie za cokolwiek...:(
Czy ja coś złego robię ? Staram się odnosić do niej z szacunkiem.
Ktoś ma podobne problemy ?
Jakie macie relacje z własnymi matkami ?

baburka
13-02-2007, 19:55
Czasami mam wrażenie , że mój mąż jest lepiej traktowany niż ja - jej własna córka.
Zdarzyło mi się obserwować, jak teściowa wręcz mizdrzyła się do swojego zięcia. Wywoływało to ukryty gniew córki i zażenowanie zięcia. Widać to było z boku, żadne z nich nie mialo świadomości swych uczuć. Chwytali się różnych pretekstów, aby rozładować targające nimi emocje. Ciekawy trójkąt, nieprawdaż?

baburka
13-02-2007, 20:03
potrafi być złośliwa
Na to skarży się wiele moich koleżanek. Własne matki doprowadzają je do płaczu.

destiny
14-02-2007, 00:24
Zdarzyło mi się obserwować, jak teściowa wręcz mizdrzyła się do swojego zięcia. ...... Ciekawy trójkąt, nieprawdaż?
Dziękuję za zabranie głosu.
Hmmm..a wiesz , ze nigdy nie pomyślałam w ten sposób ?
Mogłabym tu napisać np. że mąż jest w takim pośrednim wieku między mną i moja mama...albo że często wyjeżdżam za granicę sama, a oni zostają pod jednym dachem.
Nie, to niemożliwe ...:(((

Lila
14-02-2007, 00:51
Oooo destiny,na miły Bóg...

O tym nie pomyslałam nigdy,jak nieraz pisałaś mi ,że wyjeżdżasz na tak długo...
A jednak...
Może sugestie Baburki są w jakiś dziwny sposób trafone?
Wszak Twa mamusia jest całkiem przystojną kobietą..

No ,moja miła.Otwórz oczy i uszy na to ,co mówią Ci nowa koleżanka.Może Baburka spotkała się z czymś takim w życiu i próbuje delikatnie Cię ostrzec.

Ja delikatnie mówiąc jestem zdziwiona.Ale jak przypominam sobie Twoją mamusię w tym futrze ze strzyżonych norek,taką elegancką i uśmiechniętą ????

Nie...co ja plotę!!
A sio...takie myśli.

Pozdrawiam Cię - Lila..

baburka
14-02-2007, 08:05
często wyjeżdżam za granicę sama, a oni zostają pod jednym dachem.
Nie, to niemożliwe ...:(((
Zdarzają się rzeczy nieprawdopodobne.
Zresztą o zarysowanym trójkącie słyszałam od osób, które nie mają w zwyczaju kłamać. Nie pisałam o konkretnych czynach wynikających z niezdrowej fascynacji, lecz nieuświadomiononych uczuciach, które czasami się rodzą i po prostu są. Nic ich nie finalizuje, bo na ogół ludzie oprócz wypartych uczuć dysponują rozumem, spychającym je w pozorny niebyt zabezpieczającym przed niemoralnym postępowaniem. Serce nie sługa, chciałoby się powiedzieć, lecz marginalna liczba ludzi kieruje się prostymi popędami. Na ogół niechciane uczucia przeradzają się w społecznie akceptowane na drodze sublimacji. Przyjrzyj się pod tym kątem wdowom, starym pannom i rozwódkom. Ileż erotyzmu niesie z sobą kult Chrystusa! Trójkąt o podobnym charakterze to dwie siostry i mąż jednej z nich. Słyszałam o przechodnim małżonku. Czasem myślę, że co dla jednych naznaczone zakazem, dla drugich dopuszczale, bo skoro oczy nie widzą, to sercu nie żal, itp. Czy to zresztą taki rzadki układ? Weźmy na przyklad takiego Borynę, a przede wszystkim jego syna. Idąc dalej, natrafiamy na miłość kazirodczą w przeróżnych odmianach.
Wszystko jest normalne, co się zdarza ludziom. Mówię to z bólem serca.

baburka
14-02-2007, 08:13
Może sugestie Baburki są w jakiś dziwny sposób trafone?
Wszak Twa mamusia jest całkiem przystojną kobietą..
No ,moja miła.Otwórz oczy i uszy na to ,co mówią Ci nowa koleżanka.Może Baburka spotkała się z czymś takim w życiu i próbuje delikatnie Cię ostrzec.
Jestem jak najdalsza od sugestii dotyczących konkretnych osób. Dzielę się spostrzeżeniami, jakich mi nie poskąpiło życie, także to znane z relacji osób trzecich. Sądzę, że post Lili to żart utrzymany w walentynkowym nastroju.:)

destiny
14-02-2007, 11:25
Jestem jak najdalsza od sugestii dotyczących konkretnych osób. Dzielę się spostrzeżeniami, jakich mi nie poskąpiło życie, także to znane z relacji osób trzecich. Sądzę, że post Lili to żart utrzymany w walentynkowym nastroju.:)
Witam Cię, baburka :)
Choć wątek był pisany z inna myślą, to poszedł w innym kierunku.
Dobrze, bo nie brałam takich ewentualności do tej pory.
Po prostu otworzyłaś mi oczy na pewne sprawy.
A co do Lili... ma wspaniałe pióro, ogromną wiedzę, wielkie serce i przepastne poczucie humoru.
I za to ja lubię :)
Zauważyłam, że na forum mało jest ludzi nie bojących się pisać o trudnych sprawach.
Bo jak tu napisać coś wbrew sobie ? o sobie ? odkryć swoje ego ?
Prosiłam w wątku o wypowiedzi , jakie macie relacje z własnymi matkami ?
I nic. Tylko baburka zechciała włączyć się w temat :)
No i Lila...

destiny
14-02-2007, 11:44
Zdarzają się rzeczy nieprawdopodobne.
Zresztą o zarysowanym trójkącie słyszałam od osób, które nie mają w zwyczaju kłamać... Serce nie sługa, chciałoby się powiedzieć, lecz marginalna liczba ludzi kieruje się prostymi popędami.
Wszystko jest normalne, co się zdarza ludziom. Mówię to z bólem serca.

Taaa - nie do pomyślenia taka sytuacja !!!
Wiem, że jeśli nie jestem świadoma takiej, to wszystko ma dla mnie inny wymiar. Mimo wszystko nie sadzę, żeby taką podłość mogła mi zrobić własna matka.
Muszę dodać, że ktoś tak wierzący jak Ona, nie może być aż tak zakłamany...
Też jestem matką :)

emka46
14-02-2007, 13:21
Prosiłam w wątku o wypowiedzi , jakie macie relacje z własnymi matkami ?
I nic. Tylko baburka zechciała włączyć się w temat :)
No i Lila...
A nie pomyślałaś,że wielu z nas nie ma już tego szczęścia posiadania matek i ojców.

Lila
14-02-2007, 13:34
Ja często o tym myślę ,Emka.
Ale co to ma do rzeczy ?
Mamusia jest .Dla mnie to szczęście niewątpliwie.....no,nie tylko dla mnie...
Moja ma serce jak autobus,tyle ludzi się w nim zmieściło.:)
Choć ,gdyby nie Ojciec ....ech..
Pozdrowienia -Lila

Nika
14-02-2007, 14:41
Zawsze się zastanawiam, jak to się u niektórych kobiet dzieje,że są tak okrutnie krytyczne wobec swoich pociech.To nie może być brak miłości, ale fałszywie pojęta troska o ich dobro, albo przyzwyczajenie do wygłaszania pewnych opinii w przekonaniu,że mama zawsze ma rację...znam troszkę tę sytuację z autopsji...Destiny, głowa do góry.Spróbuj kiedyś jasno i bez zbędnych emocji powiedzieć szanownej rodzicielce- mamo, ranisz mnie! To boli.To mi sprawia wielką przykrość. Czy ty mnie nie kochasz? Może poskutkuje...Ściskam Cię, kochana.Trzymaj się.

baburka
14-02-2007, 14:42
nie sadzę, żeby taką podłość mogła mi zrobić własna matka.

Miłość wiele rozgrzesza.:confused: ktoś tak wierzący jak Ona, nie może być aż tak zakłamany...?
Dar wiary nie przesądza o prawości charakteru. Naprawdę nie widziałaś wierzących obłudników?:mad:
Też jestem matką :)
Co z tego wynika?:rolleyes:

baburka
14-02-2007, 14:47
Mamusia buduje własne poczucie wartości kosztem dzieci, córki się do tego lepiej nadają. Można np. zabrać dziewczynce misia, a co najmniej pokazać, gdzie misiu znajdzie prawdziwy miodzio. Oczywiście odbywa się to społecznie uznanych i przyjętych formach.

destiny
14-02-2007, 14:53
A nie pomyślałaś,że wielu z nas nie ma już tego szczęścia posiadania matek i ojców.
Wow...po pierwsze - nikt z imienia (czyt. nicku) nie został wywołany do tablicy,
po drugie - to nie ma znaczenia, czy ktoś ma to szczęście posiadania aktualnie rodziców - w końcu kiedyś mieli :) i mieli jakieś relacje :złe lub dobre...i to jest istotne, czy chce nam przekazać jak to u nich wygladało...
Ja widzę u siebie jeden problem - powrót do domu rodzinnego.
Kiedy mieszkałam w Katowicach nasze relacje były troszkę inne. Czasem żałuję, że to zrobiłam. Ale nie chciałam zostawiać mamy samej na starość.
Byc może konflikt jest jeszcze jeden, natury duchowej...
W końcu dwie kobiety juz w bardzo dojrzałym wieku - trudno coś z tym zrobić...

destiny
14-02-2007, 15:13
Spróbuj kiedyś jasno i bez zbędnych emocji powiedzieć szanownej rodzicielce- mamo, ranisz mnie! To boli.To mi sprawia wielką przykrość. Czy ty mnie nie kochasz? Może poskutkuje...Ściskam Cię, kochana.Trzymaj się.
Pięknie to napisałaś.
Mowiłam już parokrotnie takie słowa, ale to jakby nie dociera...
W najlepszym przypadku robi się obrażona i mówi - że nie będzie się odzywać...bo ONA chce mojego dobra i w dobrej wierze działa...
Moja Mama to trudny charakter - z jednej strony jest bezgranicznie miłosierna, aż do przesady...z drugiej - to co robi , w jej przekonaniu to samo dobro !
Dziś otworzyła moją korespondencje...bo nie pisało , żeby NIE OTWIERAĆ. Fakt - druk był urzędowy, ale do mnie !
Robię wszystko, by nasze współistnienie było jak najmniej konfliktowe. Nie reaguję na pewne sprawy, choć mnie tez drażnią. Bo ile można wytykać ?
Już wolałabym, żeby NIC nie mówiła, bo w większości to tylko krytyka...

Nika
14-02-2007, 16:30
Droga Desti-jesli rozmawiałaś z nią i nie pomogło, to znaczy , że pod tym względem jest niereformowalna. Nie pozostaje Ci nic innego jak osłonić się tarczą milczenia na wszelkie złośliwości, tłumacząc sobie, iż jej dokuczliwe uwagi są wynikiem trudnego charakteru/ po prostu taka jest/ a nie braku miłości do Ciebie. Polecam Ci lekturę książki "Zatrzymaj się" Wojciecha Eichelbergera.Znajdziesz w niej kilka ciekawych refleksji na temat relacji międzyrodzinnych. jej autor to znany warszawski psycholog i psychoterapeuta.Pozdrawiam

Sanna
14-02-2007, 17:21
Moja mama była zawsze przykładem dla mnie była przyjaciółką mogłyśmy porozmawiać na wszystkie tematy.Była to nie znaczy że nie jest,ale po osiemdziesiątce bardzo się zmieniła .krytykuje prawie każdego nic nie jest dobrze zrobione ,ani zakupy ani przygotowane dla nich jedzenie a porozmawiać można tylko na temat chorób czy lekarzy inne tematy juz ją nie interesują.Przykro patrzeć jak zachowuje się wobec mego taty który próbuje jej nieba przychylić.W czerwcu 2006 obchodzili 60 lecie.może jednak po prostu niektórych zmienia starość .Zrobiła się bardzo złośliwa dla domowników,mieszka z moim bratem i jego rodziną i wszyscy są źli.Jestem tam często i wiem że to nieprawda.Kocham bardzo moich kochanych seniorów.

Basia.
14-02-2007, 17:55
Moja mama była zawsze przykładem dla mnie była przyjaciółką mogłyśmy porozmawiać na wszystkie tematy.Była to nie znaczy że nie jest,ale po osiemdziesiątce bardzo się zmieniła .krytykuje prawie każdego nic nie jest dobrze zrobione ,ani zakupy ani przygotowane dla nich jedzenie a porozmawiać można tylko na temat chorób czy lekarzy inne tematy juz ją nie interesują.Przykro patrzeć jak zachowuje się wobec mego taty który próbuje jej nieba przychylić.W czerwcu 2006 obchodzili 60 lecie.może jednak po prostu niektórych zmienia starość .Zrobiła się bardzo złośliwa dla domowników,mieszka z moim bratem i jego rodziną i wszyscy są źli.Jestem tam często i wiem że to nieprawda.Kocham bardzo moich kochanych seniorów.
Po osiemdziesiątce wszyscy się zmieniają i trudno się temu dziwić. Ludzie w tym wieku jeżeli nie mają demencji wiedzą, że w każdej chwili może ich spotkać smierć /wiem coś na ten temat, byłam operowana z powodu raka/. Nie jest to przyznacie sytuacja komfortowa i dlatego współczuję staruszkom i ich najbliższym. Niedawno zmarł 87-letni dziadek mojej synowej, umierał przytomnie i potwornie się bał umierania. Smutne to wszystko ale nieuniknione.

Lila
17-02-2007, 00:39
Moja Destiny.
Myślę,że mamy nie zmienisz w tym wcieleniu.I nie ma tu nic wiek do rzeczy.Moja osobista rodzicielka nie zmienia swojego charakteru odkąd pamiętam.A ma lat 90...
Zresztą po co ma zmieniać.Jej jest dobrze ....jakby co..

O demencji nie ma mowy! Pamięta wszystko,nie tylko sprawy z odległej przeszłości - jak zwykle starzy ludzie ,ale absolutnie wszystko.Słucha z upodobaniem audycji kościelnych,ze wskazaniem na jakieś radio jasnogórskie..

Trochę jej się czasy popieprzyły tylko...
Rodzina z jej strony słynęła z darowizn dawanych Kościołowi.Pewnie grzeszyli...oj grzeszyli ci moi przodkowie..
A może przyjemnie było posiadać ławeczkę kolatorską w kościółku,który się ufundowało...
No i nadzieja na odkupienie wieczne,jakby się zwiększała ..:)

Dobrodziejem był także mój dziadek,ofiarowując sporo ziemi niedaleko Kruszyny na cmentarz.Umarli są zadowoleni - poniekąd.Gorzej najbliższa rodzina,która cmentarz ma prawie obok domu.Nie doceniają dobrego serca dziadka,który był za życia wirachą ,ze skłonnościami do skoków w bok..

Ale jest w porządku...ofiarował...myślę,że jest w niebie i śpiewa razem z aniołami,unikając starannie spotkania z moją kochaną babcią.Dałaby mu ona wycisk,oj dała ..

A moja mamusia nie gorsza wcale.Ofiarowała pewnej kościelnej instytucji willę w dobrej dzielnicy,którą budowała razem z moim ojcem..

I co moi kochani ? Po co ma być miłą staruszką ? Wszak ma podziękowanie z samej Jasnej Góry..
Czy taka dobrodziejka nie ma automatem miejsca w niebiesiech ?
Dlatego ta pewność ,pozwala jej jeździć po mnie jak na burej suce.No,muszę być sprawiedliwa...Nie tylko po mnie...

Ale kocham ją,bo co mam zrobić ?
Jest taka krucha i stara,ale duch w niej taki silny.
Jeżeli wierzy,że Kościół nie przeżyłby bez jej daru,a ona ma już znajomości TAM....to Bóg z nią..

Pozdrawiam - Lila..

bogda
17-02-2007, 12:28
Witam moje miłe :)

Wydaje mi się, że to wszystko zależy od charakteru człowieka, a zatem każdy rodzic i każde dziecko ma inny chzrakter, a do tego jeszcze różnica pokoleniowa.

Dawniej ludzie uznawali inne wartości za najważniejsze, a przede wszystkim kontakt z kościołem (nie mylić z wiarą).
Ksiądz dla nich był autorytetem i wyrocznią, wiem to bo tak było z moją mamą, która już nie żyje.
My patrzymy na to już inaczej, a nasze dzieci jeszcze inaczej.
Moja mama była dobrą duszą dla wszystkich, oddała by drugiemu ostatni ciuch i kawa lek chleba, a często za to doznawała przykrości. Moja mama też ze swojej ręciny wysyłała
datki na kościół, otrzymywała za to jakieś podziękowania, życzenia na święta i to było dla niej dużą przyjemnością ( a mnie to wkurzało, ale nic to).
Natomiast relacje między nami były dobre, jedyne co mnie wkurzało to to, że zawsze trzymała stronę zięcia lub synowej,
i kurde nawet się przy niej nie mogłam porządnie pokłócić, bo wtedy to mój mąż miał rację, a ja byłam ta gorsza... hihihi

A teraz jej nie ma i mimo tych wad to mi jej brak :(

Pozdrawiam :)

Ala-ma-50
17-02-2007, 14:38
Z ust mi to wyjęłaś Bogusiu, każdy człowiek ma inny charakter,ale trzeba się jakoś uzupełniać, nie.. zwalczać i cieszyć się dniem dzisiejszym.
U mnie też, różnie z mamą bywało...kłóciłyśmy się i godziłyśmy...aż pewnego dnia mama dostała zawału....nie...nie, nie przeze mnie,ma chorobę wieńcową i nie bardzo lubi dietę ...i aktywny tryb życia (teraz już tak) i koniec ...końcem wylądowała na OIOM-ie
Gdy tak na nią patrzyłam..jak leżała pod tą plątaniną romaitych rurek i przewodów.....przeraziłam się...że mogło by jej już nie być i zrozumiałam,że to jedyna osoba,która mnie kocha bezwarunkowo, tylko dlatego, że jestem.
Teraz się już nie kłócimy.....no....może troszkę....naprawdę troszeczkę.
pozdrawiam

POLA
17-02-2007, 16:49
Przeczytałam wszystkie posty w tym wątku i cóż mogę do tego dodać?
Może to, że los obdarzył mnie wyjątkowym szczęściem, bo wyjątkową Mamą. Nigdy się z Nią nie kłóciłam, chociaż różniłyśmy się np. czy ten garnek ma być na tej czy innej półce. W sprawach zasadniczych nie było różnic, bo być ich nie mogło, bowiem przejęliśmy system wartości naszych Rodziców. Ona nigdy niczego nie narzucała, co najwyżej przedstawiała swój punkt widzenia z dodatkiem: „Zrobisz, jak zechcesz”. Tak było zawsze, od początku mojego zaistnienia na tym łez padole i tak trwało nieprzerwanie do końca. W taki sam sposób traktowała wszystkich: krewnych, znajomych bliższych i dalszych. Możecie sądzić, że coś w wizerunku mojej Mamy upiększam, że koloryzuję, nic podobnego. Cenili Ją absolutnie wszyscy, była „wyrocznią” w dość licznej rodzinie i gronie znajomych, wielokrotnie czekano na to, jakie stanowisko zabierze w określonej kwestii. W pracy bardzo ceniona, niezwykle lubiana przez moje koleżeństwo (zazdroszczono mi takiej Mamy), mądra życiową mądrością, troskliwa i czuła, ale bez zbędnego rozczulania, kochająca bez tzw. „małpiej miłości”. Zdumiewał mnie zawsze Jej obiektywizm w ocenie faktów, potrafiła oddzielić chłodny osąd od emocji, to niezwykły dar, nie każdy to przecież potrafi zwłaszcza wtedy, gdy dotyczy to najbliższych osób. Do końca żyła problemami innych, do końca przejmowała się losem kraju i bardzo się zmartwiła, kiedy usłyszała w wiadomościach (na dwa dni przed śmiercią), że Lepper przymierza się do premierostwa. W swoim długim życiu nie spotkałam takiej drugiej istoty jak moja Mama i choć fizycznie jest nieobecna od kilkunastu miesięcy, to jednak jest, gdzieś koło mnie, czuję Jej obecność.
Bywają takie mamy jak moja i wszystkim takich mam życzę.

Sanna
17-02-2007, 19:02
Moje miłe mamy są różne ale to nasze mamy i zawsze są najlepsze a doceniamy to często dopiero kiedy ich zabraknie.Kochajmy nasze mamy !!!!:)

Nika
17-02-2007, 19:10
Często zastanawiam się jaką ja jestem mamą i rozmawiam z sobą na ten temat.Czy aby na pewno dostatecznie daję dzieciom do zrozumienia, że je kocham? Czy potrafię zaakceptować prawo do ich indywidualizmu?Pytań tyle ile sytuacji życiowych.Co one tak naprawdę myślą o mnie, moich przyzwyczajeniach, gustach,sukcesach i porażkach...czy Wy też macie czasem takie dylematy?

Ala-ma-50
17-02-2007, 20:11
Kochana Niko!
Dylematy?...toż z nich składa sie życie ...zawsze były są i będą.. napewno nie jesteś przypadkiem odosobnionym,każdy z nas zawsze ma tyle pytań ile (jak słusznie zauważyłaś)sytuacji życiowych.
A dzieci? no cóż...napewno wiedzą ,że je kochasz...każda mama okazuje swą miłość...niekoniecznie słowami ...może to być drobny gest...ciepła herbata lub ulubione ciasto...uwierz mi na słowo...one to wiedzą.
Pozdrawiam

baburka
17-02-2007, 22:42
Bardzo długo dręczyłam się, czy mój stosunek do dzieci jest właściwy. To mi się wydawało, że zbyt im pobłażam, to że za wiele wymagam, także pod względem rozwoju emocjonalnego. Nareszcie moje dzieci dorosły i moje problemy związane z matkowaniem wygasły, bo teraz dzieciska traktuję zwyczajnie, jak wszystkich innych ludzi. Każde z nich jest inne, ale cieszę się, bo są uczciwymi, dobrymi ludźmi. Czasem zadaję sobie pytanie, co ja takiego zrobiłam, że zasłużyłam na tak kochające dzieci. Nachodzi mnie niekiedy myśl, że moja gromadka składa się z lepszych dzieci dla swojej matki niż ona dla swoich dzieci. Mam w życiu sporo szczęścia.:)

IPF
22-02-2007, 12:41
...jedyne co Ci powiem to "WYPROWADZKA". Tylko to Cię może uratować. Moja mama wtrącała się to wszystkiego pomimo iż mieszkałyśmy tylko w jednym mieście. Teraz to mamy ponad 100km i też musiałam kilka razy rozłączać rozmowe, lub po prostu nieodbierać. Wychowuję ja po trochu dając do zrozumienia że mam swoje życie i ma to uszanować. Nic mnie nie obchodziły żadne uwagi, milczałam a potem zrywałam kontakt by niesądziła że ujdzie jej to płazem. Poziwm Ci że wszystko pomogło. Minęły 3 lata od tego eksperymentu. Możemy spokojnie rozmawiać przez telefon. Córki mi nie rozpieszcza. Mam święty spokój. Polecam to do przemyślenia- naprawdę ciasne ale własne. A jak zobaczy, tak jak w moim wypadku, że dajesz sobie doskonale rade, to i zmieni podejście do Ciebie. Rodzina to teraz mąż i dziecko. Babcie to dodatek. pozdrawiam

Lila
22-02-2007, 16:31
Podpisuję się pod słowem...WYPROWADZKA...

Moją córkę,kochaną nad życie ,wyprowadziłam ja,kupując jej mieszkanie w Krakowie.To ponad 100 km.A zrobiłam to pomna przysłowia iż niedaleko pada jabłko od jabłoni.
A jabłoń,czyli moja mamusia ,żyje w zdrowiu,mając 90 lat.I dała mi popalić nieźle,jak mieszkałyśmy pod jednym dachem..

A Destiny zrobiła odwrotnie - wprowadziła się !!
To teraz musi zakładać wątki o braku akceptacji.Chciała dobrze - nie wyszło.Ja swego czasu też chciałam dobrze ...i klops..

Ale co będzie,jak teraz też nie wyjdzie ???

Pozdrawiam - Lila

Nika
22-02-2007, 17:45
A ja jako młoda panna marzyłam o posiadaniu dużego domu z ogrodem, a w nim wielopokoleniowa rodzina-dziadkowie,rodzice,dzieci,jakaś przytulona bezdomna ciocia i dużo zwierząt...jak to ongiś w dworkach szlacheckich bywało. Wydawało mi się to fantastyczne. Teraz oczywiście wiem,że mogłoby to być życiem na wulkanie, ale jako znana Wam miłośniczka rodu Whiteoaków takie miałam marzonko...:confused:

destiny
23-02-2007, 01:05
Dziewczyny, jeszcze się tu dobrze nie zaaklimatyzowałam, po tylu latach :P
I miało być tak sielsko i anielsko :)
A Wy mi takie rady...:(
Mam pół domu w bliźniaku, troszkę ogródka, w którym nie umiem nic robić, bo nie odróżniam chwastu od roślinki :(
Dom jest na mojej głowie..a ogródek należy do Mamy:)
Zimą nie ma pracy w ogródku, więc Mama rozwiązuje krzyżówki.
Położenie domu jest dobre, blisko centrum miasta.
Doceniam ten spokój i ciszę...Wszak mieszkałam tyle lat w Katowicach.
Kocham Mamę i pewnie Ona mnie też. Tylko trudno czasami żyć obok siebie. Nie jest złym człowiekiem. Powiem nawet, że zbyt miłosierna... Dziś mnie pogłaskała po głowie...dziwne, bo Ona nie umie okazywać uczuć.
Rozmarzyłam się troszkę...
Dobranoc:)

bogda
23-02-2007, 20:19
Desti ..... tylko nie wyprowadzka !!!

Gdzie Ci będzie "gorzej".... no i nam byłoby smutno :(
Wszystko się jakoś ułoży... pozdrawiam :)

destiny
27-02-2007, 22:21
Musze Wam powiedzieć !
Dziś moja Mama wprawiła mnie w osłupienie.
Przeglądała jak zwykle szmatławe tygodniki w poszukiwaniu krzyżówek i w pewnym momencie zobaczyła zdjęcie Tomasza Stockingera, osobę znaną jej z "Klanu".
Pan Tomasz jest ur. w 1955 roku, więc było-niebyło młodzieniec jesio do mnie:) a moja Mamoośka na to, że myślała, że on starszy. Porównała go do mnie i... tak mi się cieplutko zrobiło.
Może nie jest tak źle ? Stać ją czasami powiedzieć coś miłego, choć to wszystko tak zawoalowane !

Lila
27-02-2007, 22:57
Ja już nie mam takich wymagań,co do swojej Mamuśki.Dzisiaj rozmawiałam z nią przez telefon.Głos miała taki słaby,że spanikowałam i zawiadomiłam brata - lekarza.
90 - lat.Bardzo to dużo dla człowieka.A u mojej Mamy duch zawsze był silniejszy niż ciało.A jeżeli i duch słabnie ? Ale może to chwilowe ?

..........Lila....:)

qrystyna216
27-02-2007, 23:13
Ja rowniez juz nie mam takich wymagan co do mojej Mamuski, ale potrafi jeszcze mnie zdenerwowac. Wczoraj mnie zdenerwowala a dzisiaj przeprosila za to mego meza i moja corke a nie mnie.
I co ja mam z tym zrobic, przeciez nie obraze sie na nia za to.

Nika
27-02-2007, 23:26
Dopóki jesteśmy mali, mama -jakakolwiek by nie była-jest dla nas najważniejszą osobą.Dorastamy,zauważamy jej wady, ale wciąż kochamy,bo mama..aż nagle przychodzi dzień,że dociera do nas prawda o jej uczuciach i stosunku do nas...cierpimy,wybaczamy,bo to mama.... z upływem czasu buntujemy się,gdy rani nas i rani..i kochamy..ale pytamy,czy ona..

Nika
27-02-2007, 23:32
:mad: moja matka powiedziała wiele lat temu, szczerze az do bólu,ze nie kocha mnie, bo czekała na synka Waldemara -koszmarny wpływ lektury o ordynaciw W.M. i biednej Stefci-a będąc w ciązy z owym maluchem,poroniła...a potem szybko zaszła w ciążę i urodziła kawał zdrowej dziewuchy,czyli mnie...katasrofa!!Znielubiła owo dziecię na starcie.To byłam ja... niestety.Nie widziałam kobiety ,która mnie urodziła 10 lat...mieszka blisko...

destiny
27-02-2007, 23:44
:mad: moja matka powiedziała wiele lat temu, szczerze az do bólu,ze nie kocha mnie, bo czekała na synka Waldemara .............Znielubiła owo dziecię na starcie.To byłam ja... niestety.Nie widziałam kobiety ,która mnie urodziła 10 lat...mieszka blisko...

Sorry. nika...ale to jest dramat ! okropny dramat !
Widzę, że istnieją poważniejsze sprawy w relacjach Matka-Córka.

Kiedyś napisze coś o mojej teściowej, ś.p. już...
...to tez dziwna osobowość.

Jak człowiek może być aż tak skomplikowany psychicznie ?
Pozdrawiam :)

bogda
28-02-2007, 18:28
Nika.... to jest bardzo smutne :(
Njagorsze to to,że jest to ktoś, kto powinien dawać miłość i to bezinteresownie. Ale psychika ludzka jest bardzo skomplikowana, jednak to przecież nie była Twoja wina... przecież Ty byłaś najcudowniejszą nagrodą.... może ona to kiedyś zrozumie.

Pozdrawiam :)

baburka
28-02-2007, 21:27
Njagorsze to to,że jest to ktoś, kto powinien dawać miłość i to bezinteresownie.
Najbardziej nienawidziłam, gdy przyczajona mama dybała z charakterystycznym uśmieszkiem, aż sobie nabiję solidnego guza na drodze zgodnej z własnym wyborem. Na ogół długo nie musiala czekać, a wtedy przychodziła dlań słodka chwila zemsty/satysfakcji wyrażona słowami: A nie mówiłam???
Wiele lat później zrozumialam, że mama tak z miłości. ;)

iwo1111
01-03-2007, 10:54
:confused: Droga Niko, aż trudno mi uwierzyć w to co piszesz na temat Swojej mamy. Wiele rzeczy przez ponad pół wieku słyszałam...... ale żeby coś takiego swemu dziecku......Bardzo Ci współczuję tego, co musiałaś przeżywać. Teraz to już pewnie mniej boli, jak ma się swoją rodzinę.
Moja mama też nie była ideałem, zwłaszcza w stosunku do mnie, bo uczucia przelała na młodszą siostrę. Jednak nie posunęła się nigdy do tego, aby stwierdzić, że mnie nie kocha.
Teraz, kiedy potrzebuje pomocy, to nie siostra, ale ja muszę się nią zajmować. Pozdrawiam :)

destiny
04-03-2007, 22:13
Qrka...znowu zrobiła mi przykrość. Czy robi to nieświadomie, czy z premedytacją :confused:
Wybywam w gości, oczywiście staram sie jak najlepiej wyglądać. Zakładam nowe ciuszki.Bystre oko mojej mamy wodzi za mną. Cisza, prawie do końca, tzn. do mojego wyjścia. I...tu komentarz: - ale nieładnie się ubrałaś ! Nie odpowiadam.
Po chwili dodaje - ta spódnica jest taka brzydka !!!
Wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu...cały wieczór myślałam o tym co powiedziała...:mad:

qrystyna216
04-03-2007, 22:18
Destiny, faktycznie mozna sie zalamac, i nie wiem co ci poradzic. Ani brzydko odpowiedziec - bo nie wypada, ani sie obrazic- bo jaki to ma sens.

ammi1952
05-03-2007, 00:22
a gdybyś tak spytała w co masz się jej zdaniem ubrać ,a może ona chciała z Tobą jechać?? Pozdrawiam

destiny
05-03-2007, 16:27
a gdybyś tak spytała w co masz się jej zdaniem ubrać ,a może ona chciała z Tobą jechać?? Pozdrawiam
Szczerze ?... to nie widzę sensu pytania w co mam się ubrać ?...
Moja Mama widziałaby mnie w ubraniach "nobliwej babuni", ale to nie mój styl. I choć mam swoje lata, to nie mam zamiaru postarzać się jeszcze bardziej !
Bardzo chciałam ,żeby jechała z nami, ale jest okropnie uparta.
Mogliśmy jechać rano i nie musiałabym robić obiadu, ale - NIE !
Bo ONA jest tam niepotrzebna ...Jest jakaś ostatnio ...nie do życia !
Nie mam już siły. Staram się żyć...jakby obok. Jestem grzeczna i nie prowokuje. Ciężko się tak żyje, ale co mam zrobić ?

Basia.
10-03-2007, 22:11
Destiny, musisz sie uodpornić na takie komentarze i robić swoje. Ja się tego nauczyłam i opinie innych dla mnie nie istnieją, to nie jest łatwe ale możliwe. Na dzień dzisiejszy w sprawach ubioru i nie tylko jestem dla siebie jedynym autorytetem.

destiny
29-03-2007, 22:01
Kochani, ten wątek dedykuję relacjom między matką a córką.
Wczoraj spotkało mnie coś okropnego i chcę sie podzielić ku przestrodze osobom, ktore nie zdają sobie sprawy jak postepują i jak można tak nie liczyć się z uczuciami bliskich :mad:
Dzień wcześniej nic nie wskazywało, że moja Mama gdziekolwiek sie wybiera.
Jeszcze śpiąc słyszałam nad ranem telefon. Sądziłam, że to pomyłka.
Kiedy wstałam Mamy już nie było. Mąż mówi - pewnie poszła do kościoła...odczekałam ze 2 godzinki i nic...dalej jej nie ma.
Jest już koło południa..zaczynam się niepokoic na dobre.
Uruchamiam telefony...dzwonię do bratowej...Słyszę - nie ma jej, była wczoraj, dziś miała zostać w domu u siebie.
Dzwonię do drugiego brata...spory kawałek drogi ode mnie.
Znowu nic - nie ma !
Teraz już i ten brat zaczyna sie niepokoić....
Chodzę nerwowa, nie umiem nic robić...
Po godzinie 13-tej dzwonię powtórnie do bratowej.
Telefon odbiera ............moja Mama ! UFF !!!
Ludzie Kochani, za jednym razem doświadczyłam ulgi i przyznam się, że nie chceilibyście usłyszeć słów, ktore wtedy wypowiedziałam z nerw :mad:
Czy tak trudno napisać na kartce parę słów, gdzie sie wybiera ? (szczególnie, że nie miała w planie takiego wyjazdu)
No i ..bratowa. Czy nie było jej obowiązkiem zadzwonić do mnie i przekazać, że Mama jest u niej (skoro wiedziała, że byłam zaniepokojona).
Czy można tak postępować ?
Jest tyle niebezpieczeństw czyhających na każdym kroku, szczególnie dla ludzi starszych, a ONI sami postępują tak nieroztropnie, lekceważąc wszelkie reguły i zasady współzycia w rodzinie i społeczeństwie...
Sami należymy już do seniorów...ale czesto mamy pod opieką "seniorów starszych"...
Dobrze, że sprawa miała szczęśliwe zakończenie, ale przecież nie zawsze tak musi być...:mad:
Bąźmy przezorni i ostrożni !!!
Szanujmy się :)

Basia.
30-03-2007, 15:25
Destiny, masz Mamę bardzo "samorządną i niezależną", ona poprostu nie chce być traktowana jak dziecko albo staruszka. Rozumiem Twoje zdenerwowanie, bratowa powinna Ciebie zawiadomić o przyjściu Mamy. Rozumiem też Mamę, spróbujcie uzgodnić między sobą że wychodząc z domu powiadamiacie pozostałych domowników "gdzie was niesie" i niech to obowiązuje wszystkich /brrrrrr, ja tego bardzo nie lubię/.

bogda
30-03-2007, 18:52
Masz rację Basiu, taka zasada powinna obowiązywać w każdej rodzinie, bo tylko się człowiek niepotrzebnie denerwuje.
A co do mamy Desti ... to myślę że jej mama mogła się o coś obrazić i postanowiła... ja im pokażę... moja mama też parę razy zrobiła mi taki numer, ale jak ja jej zrobiłam to samo... to zmieniła poglądy....

Lila
02-04-2007, 22:57
:D

Ano,można się śmiać,jak wiadomo,że wszystko dobrze z Mamą naszej Desti..

Ale co się dziwić ? Może Mamusia ma właśnie okres buntu ? Jak i my wszystkie ,w różnych okresach życia.A przeciw komu ma się buntować? Nikogo niet..Ale jest córka,której zależy..
Założę się iż Mamusia,przekonawszy się jak bała się o nią jej następczyni tronu,zaraz poczuła się lepiej..;)

bogda
03-04-2007, 15:25
Gorzej jak jej się to spodoba i znowu jej taki numer wykręci, albo jeszcze gorszy... :)

destiny
09-04-2007, 17:00
Masz rację Basiu, taka zasada powinna obowiązywać w każdej rodzinie, bo tylko się człowiek niepotrzebnie denerwuje.
A co do mamy Desti ... to myślę że jej mama mogła się o coś obrazić i postanowiła... ja im pokażę... moja mama też parę razy zrobiła mi taki numer, ale jak ja jej zrobiłam to samo... to zmieniła poglądy....

Bogda, w tym dniu nie było mowy o jakimkolwiek obrażaniu. Po prostu człowiek (czyt. Mama) nie myśli, że ktoś może się martwić :mad:
Jedna koleżanka z tego Forum powiedziała mi na priv, że mój związek z Mamą jest toksyczny, może ma troszkę racji, ale ja nie umiem się z tego związku wyzwolić...(próbuję)
Jeszcze jedna osoba zasugerowała mi, że jestem osobą w ciągłej depresji i tak naprawdę to miała racje...
Tylko, że na tą depresję to pracowałam całymi latami...i nie mogę zwalić tego tylko na konto moich stosunków z Mamą.
Jestem osobą nadwrażliwą...ale też bardzo ambitną, co często nie pomagało mi normalnie funkcjonować w przeszłości.
Spalałam się psychicznie - teraz to wiem , ale nie da sie już tego cofnąć...
722 Mamo

destiny
26-05-2007, 13:58
To taki troszkę osobisty watek, więc pozwolę sobie tutaj
złożyć życzenia mojej Mamie:)

W Dniu Twojego święta Chcę Ci życzyć
Przede wszystkim Zdrowia, Szczerego
Uśmiechu na Twej Kochanej Buzi...
Nawet wtedy gdy spotka Cię smutek,
Bo pamiętaj Mamo, że po każdej burzy
nowy dzień nadchodzi a wraz z nim...
Słońce na Nowo wschodzi...
Życzę Ci w sercu Dumy z tego
jakim jesteś człowiekiem Mamo...
Ja jestem z Ciebie bardzo dumna...
Byś nigdy nie dopuściła do Siebie
Myśli, że żyć nie warto...
Spójrz na Nas, Swoje dzieci...
Które Cię Kochają i Potrzebują...
Życzę Ci Mamo spełnienia marzeń
Ale nie tych mówionych głośno...
Tylko tych które masz w Sercu ...
Dla Siebie...
Kocham Cię Mamo :)))

Jeśli czasem coś było nie tak między nami, to proszę...
2489

Pani Slowikowa
26-05-2007, 15:14
Desti piekne zyczenia!! Ciesz sie Twoja mama i pozdrow ja ode mnie:)
Moja mama juz w grobie od poltora roku ..Ja daleko od niej o tysiace kilometrow przez dziesiatki lat:confused:
Roznie miedzy nami bylo ale byla milosc ..wielka milosc ktora reperowala wszystko..

A tak poza tematem czy wiesz ze dzieki Tobie odnalazlam stara przyjaciolke mojej mamy ktore jeszcze zyje?

Lila
26-05-2007, 16:12
..aż ,mnie serce zakłuło,jak to przeczytałam.Wiele bym dała,abym mogła się pod nimi podpisać...

Nic to.To tylko takie westchnienie.Za to ja ,jako matka otrzymam pewnie podobne życzenia.I to za 2 godziny,bo właśnie wyjechała z Krakowa i jedzie do mnie ta ,która nadaje mojemu życiu sens i i przekonanie że jestem niezastąpiona...Moja córka...

Pani Slowikowa
26-05-2007, 16:16
Jestem pewna ze zaslugujesz sobie nawet na wiecej, duzo wiecej .. Jestes wspaniala mama:)
Dla Ciebie piosenka
i jej slowa
http://www.youtube.com/watch?v=w5uzdwlvWJk&mode=related&search=

Lila
26-05-2007, 16:36
..moje miłe..2494

destiny
26-05-2007, 17:56
Desti ...
A tak poza tematem czy wiesz ze dzieki Tobie odnalazlam stara przyjaciolke mojej mamy ktore jeszcze zyje?

Dziękuję Pani Słowikowa :)
Różnie jest między nami...ale Kocham Ją.
Zaciekawiłaś mnie tym znalezieniem przyjaciółki Twojej mamy ?
Mogłabyś coś więcej napisać na priv, jeśli to jest takie osobiste ?
Pozdrawiam cieplutko :)

malgos651
26-05-2007, 18:23
mam kochana mame bardzo mi pomaga poniewaz pracuje w nocnych godzinach dla zainteresowanych ogolnopolsko i rozno krajowy bazar w tuszynie gorzej z tata nerwus i nerwus

destiny
26-05-2007, 18:33
Mój Tata...też był nerwusem jakich mało...ciężkie życie bywało z Nim czasem.
Niestety, nie mam już Ojca :(
Strasznie mnie kochał, gdyż byłam jedyną córką...buntowałam się będąc małą dziewczynka i podlotkiem przeciwko tej jego nadopiekuńczości.
Dziś, kiedy Go nie ma już inaczej na to patrzę:)

Gabi K.
26-05-2007, 18:39
http://img520.imageshack.us/img520/1401/1181tx0.jpg (http://imageshack.us)
Żyły sobie kiedyś matka z córką. Obie cierpiały na somnabulizm i chodziły często we śnie. Pewnej nocy, gdy świat spowity był milczeniem i mrokiem, spotkały się w transie na pobliskiej łące.
-Nareszcie cię dorwałam- odezwała się z furią matka- ty mój wrogu. To ty zniszczyłaś moją urodę i młodość i na gruzach mego życia zbudowałaś swoją wielkość. Najchętniej bym cię zamordowała!
-Wstrętna samolubna starucho-odpowiedziała w tym samym tonie jej córka. Ciągle stoisz mi na przeszkodzie, nie potrafię się wyrwać z twoich szponów. Chciałabyś , aby moje życie było tylko echem twojego.Och, obyś w końcu padła trupem!

W tym momencie zapiał kur i obie kobiety przebudziły się.

-To ty, moje serce?zapytała z niezwykłą łagodnością matka .
-Tak, to ja , kochana mamo- odpowiedziała szeptem córka.

Basiu, dedykuję Tobie i mamie tę przypowieść, postarajcie się popłynąć w tej samej rzece, bo przecież od co najmniej 50 lat , otrzymałyście te same wiosła.

Pani Slowikowa
26-05-2007, 18:44
Desti :) To nie jest zaden sekret:) Po prostu jak zobaczylam Twoje zdjecie to mi ja przypomnialas bo jestes do niej podobna jak byla mloda.. Omal co nie pomyslalam ze moze jestes jej corka Jola ale nie..
Moja mama juz na lozu smierci bardzo chciala sie z z nia skontaktowac i dowiedziec sie czy jeszcze zyje ale ja bedac w Polsce nie moglam sie dodzwonic na numer ktory znalam... W koncu znalazlam ja przez jej syna ktory mieszka w Californi.. Niestety ona juz nie jest w pelni swoich zmyslow i ciezko sie jest z nia porozumiec przez telefon.. Taka szkoda!!:confused:
Moja przyszywana ciocia Hala... Moze gdzies jest jej zdjecie ??
One bardzo sie kochaly z moja mama...razem studiowaly i walczyly w czasie IIWS.

Honorka1949
26-05-2007, 18:59
Nie mam juz Mamy.Nie zyje od 7 lat.Bardzo mi jej brakuje.Nasze relacje zawsze byly wspaniale.Byla nie tylko moja Matka ale przyjaciola i powiernica.Moglam zawsze na nia liczyc.W trudnych chwilach mojego zycia/ choroba, rozwod /bardzo mi pomagala i wspierala.NNiegdy nie uslyszalam slowa krytyki.Mimo, ze byla katoliczka akceptowala moj slub cywilny z drugim mezem .Boze, tak chcialabym sie do niej przytulic....Dzisiaj dlugo siedzialam przy jej grobie.....

Gabi K.
26-05-2007, 19:02
Pomyślałam sobie w tej chwili, po przeczytaniu wszystkich postów o Waszych mamach, że wszystko, co złe, niedobre, krzywdzące Was, córki, to wynika z bezradności matczynej. Wybaczcie im.W ciszy i spokoju przypomnijcie sobie, co sprawiało Wam prawdziwą radość w dzieciństwie,jakie Wasze marzenia spełniały wtedy mamy, jakie emocje dostarczałyście im jako nastolatki. Rozpoznajcie wszystko. od czego mocniej biło serce córki. Zastanówcie się,jak mogłybyście przywrócić do swojego życia tamte wspomnienia.
Destine- porozmawiaj z mamą o tym co czujesz, włącz ją troszkę w swoje dorosłe życie, podziel się z nią swoimi odczuciami, lękami, podziel się z nią swoim smutkiem.Mama, będąc świadkiem Twojego smutku, może zrozumie, że krzywdzi swoje dziecko.

Wilhelmina
26-05-2007, 19:13
„Mama”

Mama to radość
Piękna jak wiosna…
Lubię gdy mama jest radosna.

Mama to uśmiech
Najlepsza pociecha
Lubię gdy mama się uśmiecha

Mama to szczęście
Co w mym domu bywa
Lubię gdy mama jest szczęśliwa

Mama to miłość
Którą od dziecka mamy
Kocham to wielkie serce mamy.

wiersz znaleziony w internecie

jolita
26-05-2007, 19:14
Jestem z moją Mamusią już (a przecież dopiero!!!) od sześciu lat...Na początku to było trudne, żeby nie wspomnieć i nie wypomnieć...Ona tylko czasem powie, że nie liczyła, że tak zaopiekuję się nią, a ja nie potrafię, albo nie chcę Jej powiedzieć, że mam żal, że nie nauczyła mnię kochać...

Wilhelmina
26-05-2007, 19:21
Dziwniepiszesz Jolu. Od pierwszego momentu bycia w klubiku, jestem przekonana, że bardzo kochasz swoją Mamę.

jolita
26-05-2007, 19:27
Staram się i traktuję to jako swój obowiązek. Długo zastanawiałam się czy ujawnić swoje uczucia....

Z tego powodu nigdy nie czytałam i nie czytam tego wątku

bogda
26-05-2007, 19:46
Moja mama też już nie żyje od 10 lat, mimo że jestem w tym wieku nieraz mi jej bardzo brakuje. Relację między nami były dobre, w ogóle była wspaniałym człowiekiem, ale nieraz też dochodziło do spięć, buntu w czasie dorastania. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że coś jest dla mojego dobra, odbierałam to inaczej, w ogóle byłam krótko trzymana, niektóre rówieśnice miały większy luz. Póżniej zrozumiałam, że to było z troski i miłości.
Miałam też koleżankę, którą jej mama traktowała jak zło konieczne, co było tego9 przyczyną dokładnie nie wiem, ale wiem że ona była najgorzej traktowana z licznego rodzeństwa, była takim jakby "podrzutkiem", wszystko co zrobiła było żle.
Jednak w czasie kiedy jej mama potrzebowała opieki, tylko ta koleżąnka się nią zajmowała, opiekowała, pomagała, reszta rodzeństwa "nie miała" warunków ani czasu, mimo że niektórzy prosperowali lepiej niż ona. Cały czas w sercu miała do matki żal, ale również serce nie pozwalało jej się od niej odwrócić. Tak to jest, życie układa nam czasem dziwny scenariusz.

Gabi K.
26-05-2007, 20:07
http://img148.imageshack.us/img148/4306/1080oy7.jpg (http://imageshack.us)
Jolu,żeby wszystko było w miarę , potrzebna jest symetria. Dajesz i dostajesz. Nie z łaski. To Ci się należy. Bo jesteś wartościowym człowiekiem, tak samo jak inni, również wtedy, gdy wydaje Ci się,że nie potrafisz okazywać swoich uczuć.Jedni łamią nogi, innym wysiada serce, a Ty nie jesteś wylewna w okazywaniu uczuć, czujesz się jak uczuciowy zakalec.Może w dzieciństwie byłaś skrzywdzoną dziewczynką i przetrwała ona w Tobie aż do teraz.Jest wiele teorii jak zaopiekować się dzieckiem w sobie.Jedną z technik jest list do rodzica w imieniu swojego wewnętrznego dziecka- co mi zrobiłaś, co wtedy czułam,co z tego wynikło dla mojego dalszego życia, czego oczekuję od Ciebie teraz. Z mojego doświadczenia wiem, że pisanie takich listów jest bardzo pomocne dla wyzwolenia sie od bólu,ale przekazywanie tego listu adresatowi nie ma sensu. Może nie być on w stanie zrozumieć, co zrobił i co się stało wiele lat temu.Inna technika polega na uświadomieniu sobie, co zrobili nam w dzieciństwie rodzice, ale tylko po to, aby im wybaczyć i w ten sposób uwolnić się od brzmienia przeszłości.Jeśli mimo to, tego nie potrafi, to i tak uświadomi sobie, co nam jako dziecku, bolesnego się przydarzyło.Przyjdzie refleksja, pomoże Ci nawiązać uczuciowy kontakt z sobą.Esencję tej techniki
są tzw. a f i r m a c j e
1.Witaj na świecie, cieszę się, że się urodziłaś
2.Kocham cię taką jaką jesteś
3.Cokolwiek by się działo, nie opuszczę cię
4.Akceptuję twoje potrzeby
5.Przeznaczę dla ciebie tyle czasu, ile potrzebujesz
6.Jakże się cieszę, że jesteś dziewczynką
7.Nigdy na świecie nie było drugiego kogoś takiego jak ty
8.Bóg uśmiechnął się, gdy się urodziłaś
Możesz nagrać te afirmacje na taśmę i puszczać sobie w trudnych momentach.
Czasami jest tak, że złymi rodzicami są ci, którzy nie potrafią zatroszczyć się o siebie samych.
Tylko ludzie szczęśliwi mogą być dobrymi rodzicami, tak twierdzi twórca tej metody-John Bradshaw
Może stąd tyle zawiedzionych dorosłych dzieci, że ich rodzice , sami nie byli kochani przez swoich, bo też ich czas dzieciństwa i dojrzewania przypadł na trudny okres wojny.
Jolu- jesteś samą miłością. Czytałam większość twoich postów, a jestem w tym temacie zawodowcem, uwierz mi na słowo( może być na to pisane)

jolita
26-05-2007, 20:33
Gabi dziękuję, że poświęciłaś tyle czasu i słów mojemu problemowi, ale naprawdę nie chcę już nigdy a napewno teraz poruszać tego tematu. Do wypowiedzi sprowokował mnię tylko fakt, że pojawiający się wśród nieprzeczytanych wątek ma przeważnie zawsze tą samą Autorkę i n a p r a w d ę nie czytając postów chciałam pocieszyć Autorkę, że nie ona jedna ma z matczyną miłością problemy.
Kiedyś jedna z podwładnych mi pracowic zauważyła, że nigdy nie słyszała wcześniej słowa "przepraszam", a ja go dość często używam...Właśnie czasami brak tego słowa... jakkolwiek doświadczyłam, że nie każdy go odbiera zgodnie z intencją.

Karol X
26-05-2007, 20:42
Wszystkim matkom - najukochanszym,kochanym,mniej kochanym i tym trudnym do zaakceptowania,przesylam najserdeczniejsze zyczenia.
To dzieki WAM istniejemy.
Mamo - gdzies w sercu gleboko czuje bol....
Stracilem Ciebie matko....

http://www.youtube.com/watch?v=-vnhTPllrJ4

malgos651
26-05-2007, 21:21
mam kochana mame bardzo mi pomaga poniewaz pracuje w nocnych godzinach dla zainteresowanych ogolnopolsko i rozno krajowy bazar w tuszynie gorzej z tata nerwus i nerwus
to nie tak to nie nadopiekunczosc moge to bardziej powiedziec o mamie tata poprostu jest snobem

emka46
26-05-2007, 21:56
Jolu,dobrze Cię rozumiem.Mam tak dobrze wpojone poczucie obowiązku,że można je pomylić z innym uczuciem./dla postronnych/.

emka46
26-05-2007, 22:01
Jakoś nie mam przekonania do tych technik.

Anielka
26-05-2007, 22:08
Ja to sobie tak myślę,że naszym kochanym Mamusiom,nie brakuje miłości,tzn.One nas kochają,ale nie zostały nauczone okazywania uczuć.Jeszcze do niedawna nie usłyszałam od mojej Mamusi,że mnie kocha i od Babci śp.też nie,ale powoli uczy sie tego,przytula mnie przy każdym powitaniu,mowi o uczuciach.Może zbyt póżno,ale lepiej póżno niż wcale.Mam nadzieję,że wszystkie to kiedyś usłyszycie i doświadczycie.Z całego serca Wam tego życzę.:)

jolita
26-05-2007, 22:22
Anielko - te gesty już sa, ale ja - z natury prawdomówna - nie potrafię ich przyjąć...

Anielka
26-05-2007, 22:25
Jolitko,poniekąd Cię rozumiem,ale zrób to,bo będzie Ci "potem"jeszcze gorzej.Wiem,ze potrafisz i w głębi serca bardzo chcesz.Pozdrawiam Ciebie baaaaaardzo serdecznie.

destiny
26-05-2007, 22:46
Przełamałam pewne swoje opory decydując się na otwarcie tego wątku.
Nie było moim zamiarem wysłuchiwać jaka to ja jestem cacy a Mama be...
To są bardzo trudne i złożone relacje.
Niewiele osób decyduje się na ujawnianie swoich uczuć.
Myślę, że Matkę mamy tylko jedną...należy jej się milość, szacunek i oddanie.
Jeśli coś nie współgra, to należy próbować to zmienić...
Na wątku piszecie dobrowolnie...należy szanować wszelkie wypowiedzi.
Czasem jest to wielki wysiłek dla kogoś, kto ma swe uczucia głęboko gdzieś schowane, a mimo to decyduje się je ujawnić.
Wiem, że takich osób jest sporo.
I mam nadzieje, że nasze Matki kochają nas, tylko nie umieją tego okazać...
Nam, córkom też jest trudno...

destiny
26-05-2007, 23:15
Mam w pobliżu mojego domu starszą sąsiadkę.
Dzieci dobrze sytuowane, mieszkają w pobliżu, a nawet obok...
I co ?
Smutno mi i żal mi serce ściska...jak widzę, że Kobieta nie ma miejsca u swoich dzieci.
Tam jest niepotrzebna, bo przeszkadza...
Często zagląda do mojego domu....
Czeka końca swego żywota...
Dziś przyszła też, zapytałam czy coś jadła ?
Było już po 17-tej...
Odgrzałam jej talerz zupy, podałam pieczywo...
Smutne to, naprawdę smutne przy takim dniu jak dzisiaj (szczególnie).

Gabi K.
26-05-2007, 23:21
http://img525.imageshack.us/img525/1384/bramaah6.gif (http://imageshack.us)
OTWIERASZ BRAMĘ Basiu,to dobrze

bogda
26-05-2007, 23:23
Desti... wszystko w naszy m życiu jest pożyczone i oddane. Nie wiem czy ktoś z Was oglądał sztukę "Drewniany talerz" ...Była tam rodzina trzypokoleniowa, babcia, rodzice i wnuczka. Babcia albo dziadek..tego dokładnie nie pamiętam.. dostawała jedzenie na drewnianym talerzu, żeby go nie potrzaskała, kiedy babcia umarła i rodzice chcieli wszystko po niej wyrzucić, wnuczka złapała za talerz i powiedziała, że musi go schować bo póżniej przyda się dla jej rodziców....sztuka była smutna, ale bardzo realistyczna...

Basia.
26-05-2007, 23:40
W sztuce był dziadek, grał go Kazimierz Opaliński. Było nas w domu troje, moja Mama nie żyje od 14 lat, ojciec od 26. Ojciec zostawił Matkę po 25 latach małżeństwa /wymienił ją sobie na młodszy egzemplarz/, po jego odejściu każde z nas wyfruwało z rodzinnego gniazda najszybciej jak mogło. Ja jako najmłodsza miałam najgorzej, wyfrunęłam kilka lat później z racji wieku, opisywałam w innym wątku jakie były konsekwencje tego "wyfrunięcia". Nigdy nie miałam moralnego oparcia ze strony mojej Mamy /ojciec się od nas całkowicie odsunął, nie wiem gdzie jest pochowany i nie interesuje mnie to/, czułam się kulą u jej nogi. Mam syna i on wie, że ma i będzie miał zawsze we mnie oparcie. Nie będę kręciła, kiedy umarła moja Mama było mi bardziej przykro kiedy dowiedziałam się o śmierci swojego znajomego /zmarł w tym samym czasie/.

akusia
26-05-2007, 23:57
Bogusiu pamiętam ten spektakl,tylko małe sprostowanie.
To był dziadek,którego grał Kazimierz Opaliński.
Było to bardzo wstrząsające widowisko.Mam to w pamięci do dziś mimo że było grane w1967roku.

an_inna
27-05-2007, 00:35
Takie trudne tematy poruszacie. Może mnie się też to uda. 2509 Ojca nie znałam - odszedl, kiedy Mama była jeszcze w ciąży. Miała do mnie pretensje, że nie jestem chłopcem (bo wtedy by wrócił - tak sądzila naiwnie). Nie układało nam się zupełnie i zawsze mówiła, że wszystko co złe jest przeze mnie. Ale...po 10 latach od Jej śmierci brak mi jej ogromnie. Już się nic nie zmieni! Tylko coraz lepiej ją rozumiem i żal mi jej. Nie wiem czy ma to z miłością coś wspólnego?

Wilhelmina
27-05-2007, 00:41
Bardzo kocham moją Mamę, choć przecież nie było nam w życiu idealnie. Wiem,że i ona mnie kochała. Wiem, czułam, widziałam, ale jak w życiu, miałysmy odmienne zdania, czasem jedna druga skrzywdziła. Dziewczyny, wybaczacie mężom, kochankom, przyjaciołom, a matce nie? Roztkliwiacie się nad psem, czy kotem, a człowiek, ten najbliższy i to w takim pięknym dniu jest tak żle osądzany?
Zawsze jak mam powiedzieć coś niesprawiedliwego, czy złego, to pytam siebie - a ja? Czy ja sobie zasłużyłam na złą opinię w oczach moich dzieci? Przecież też nie byłam ideałem. Nie zawsze tylko tuliłam. Miałam dobre i złe dni. Własny ból i rozpacz im niedostepną. Byłam smutna, zła i zamknieta na własnym cierpieniu. Czy to znaczy że ich nie kochałam? Kochałam ich ponad życie, tak samo kochała mnie moja Mama. Nie może być wszystko idealnie. Jeśli ktoś twierdzi, że jest czy było samo dobro i piękno, to albo kłamie, albo stracił pamięć.
Wszystkim Matką, Mamom, Mamusiom dedykuję tą stronkę.
http://www.serenity.pl/ekartki/dlamamy/dlamamy.html

an_inna
27-05-2007, 00:44
Mojej Mamie ta stronka bardzo by się podobała :)

Wilhelmina
27-05-2007, 00:52
To stronka która ja dostałam. Chętnie przekazałabym mojej Mamie, niestety, Ona już najbardziej rozumie tylko mnie. Powraca do lat dziecinnych. Okrutne i bardzo trudne.

jolita
27-05-2007, 11:40
Ewuniu - cieszę się, że wsród nas znalazłas miejsce na to wyznanie...

Basia.
27-05-2007, 12:00
Napisała Sunshine:Chciałam coś od siebie dodać o tym jak różne są oblicza miłości,która bywa bardzo czasem skomplikowana,i trzeba dużo dobrej woli,i chęci by zrozumieć siebie nawzajem i kochać się mimo wszystko.
Gorąco, Wszystkich którzy jednak to przeczytają ,pozdrawiam.

Masz rację, ja jednak mam zbyt dużą skazę "na psychice" i wolę nie pamiętać o przeszłości.

ZoSka
27-05-2007, 13:46
Przeczytałam cały wątek. Mojej mamy już nie ma, a wczorajszy Dzień Matki nastroił mnie refleksyjnie. W niedzielę przed lub po tym święcie spotykaliśmy się wszyscy u matki. I teraz została pustka.
Też miałam nie najlepsze stosunki z matką. Myślę, że wiele osób je ma, chociaż nie chce o tym mówić.
Tu, w tym wątku, zostało już bardzo wiele powiedziane, ale chciałabym dodać, powołując się na książkę "Patrząc i słuchając -zapiski psychologa"- autor Bogusław Borys, która to pozwoliła mi zrozumieć problem. Z rozdziału pt." Wieczni dłużnicy" ("dozgonny dług" wobec swoich rodziców) - ..." Może być wiele powodów, które w następstwie prowadzą do bardzo skomplikowanych sytuacji na lini rodzic-dziecko, czy dziecko-rodzic. Najczęściej pierwotne żródło tej plątaniny tkwi po stronie rodzica. Dziecko, które urodziło się w niewłaściwym momencie życia rodziców, bywa "winne" komplikacjom życiowym, które w efekcie tego narodzenia się pojawiły."...
..."Równie istotnym źródłem "winy" może być nieakceptowana płeć dziecka, nie ten partner czy partnerka, z ktorą dziecko się poczęło i parę innych, podobnych powodów. Wszystkie one - oczywiście poza sferą racjonalną- powodują "oskarżenie" dziecka i w efekcie prowadzą do pogmatwania relacji z nim. W takich sytuacjach, dziecko już na starcie swojej drogi życiowej staje się "dłużnikiem" sfrustrowanych rodziców."...
...Taki "winowajca" mimo woli ma niejednokrotnie niejasne poczucie, że z jakiegoś powodu jest mniej kochany, czy też mniej akceptowany przez swoich rodzicieli. Stara sie więc być lepszym w tym co robi. Robić więcej i szybciej. Wyprzedzać oczekiwania swoich rodziców. Wszystko po to, by wreszcie go dostrzegli i pokochali tak, jak tego oczekuje. Najczęściej te wszystkie wysiłki spełzają na niczym. Pozostaje uczucie zawodu i bliżej nieokreślonej winy. Wszystko to prowadzi do zaburzonych relacji między dziećmi, a rodzicami. Mogłoby się wydawać, że nawet jeżeli w jakiejś rodzinie pojawił się taki nie bardzo zrozumiały problem, to z biegiem lat rozwiąże się on sam. Tymczasem tak nie jest. Problem raczej narasta i komplikuje się. Ujawnia się zwłaszcza wtedy, gdy schorowani i wymagający opieki starsi rodzice zaczynają się czuć "skazani" na opiekę tych, którzy całe życie mieli do nich jakieś pretensje."...
Nie jestem pewna, czy wolno mi aż tyle cytować, więc dodam od siebie, że "przerabiałam" go na sobie. Jest bolesny, ale należy wybaczyć rodzicom, bo są nieświadomi zadawania ran i nie obciążać siebie winą. Brakuje ich, gdy odejdą.

Gabi K.
27-05-2007, 14:03
http://img523.imageshack.us/img523/2804/li347ciezdrzewtd6.gif (http://imageshack.us)
i zostaną po nich buty i telefon głuchy...

jolita
27-05-2007, 15:42
Na antrakt....
http://www.superlaugh.net/1/mommaonmymind.htm?cardid=1753&date=2007-03-09_16-36-14


http://www.superlaugh.net/1/mothersdaybaby.htm?cardid=1739&date=2007-03-09_17-49-35

akusia
27-05-2007, 16:35
Jolitko wysłuchałam przepiękne....dzięki.

Pani Slowikowa
27-05-2007, 16:40
A moja mama nie tylko mnie nauczyla "kochac" ale i moje dzieci i bratanice..i moze dzieki niej i moje wnuczki tez beda kochaly..

Basia.
27-05-2007, 18:41
A moja mama nie tylko mnie nauczyla "kochac" ale i moje dzieci i bratanice..i moze dzieki niej i moje wnuczki tez beda kochaly..
Z całą pewnością będą kochały, nie może być inaczej. Mnie nie nauczono kochać, do wszystkiego "doszłam sama" myślę że w sposób nie zadowolający moich najbliższych i ubolewam nad tym że inaczej nie potrafię. Niedawno powiedziałam swojemu synowi, że w moim życiu był jest i będzie najważniejszy a to że nie potrafię okazywać swoich uczuc nie świadczy o ich braku.

an_inna
27-05-2007, 21:08
........ Jest bolesny, ale należy wybaczyć rodzicom, bo są nieświadomi zadawania ran i nie obciążać siebie winą. Brakuje ich, gdy odejdą. Dziękuję Zosiu

emka46
27-05-2007, 22:19
Mnie nie nauczono kochać, do wszystkiego "doszłam sama" myślę że w sposób nie zadowolający moich najbliższych i ubolewam nad tym że inaczej nie potrafię. Niedawno powiedziałam swojemu synowi, że w moim życiu był jest i będzie najważniejszy a to że nie potrafię okazywać swoich uczuc nie świadczy o ich braku.
Basiu,mnie też nie nauczono kochać.I bardzo mi to przeszkadza w życiu.

Honorka1949
27-05-2007, 22:47
Mi zawsze zakreci sie lezka w oku jak slysze piosenke Krajewskiego.. Ty mi pokazalas moja pierwsza gwiazde..... oraz Wiolety Wilas m a m o .....

Basia.
27-05-2007, 23:02
Mnie to też przeszkadza w życiu, jestem osobą bardzo wrażliwą ale nie znoszę tego okazywać. Bardzo rzadko płaczę, a jeżeli to robię to w ukryciu. Pamiętam jak zrobiło mi się bardzo przykro i dziwnie kiedy mój syn na widok płaczącej ciotki /mojej siostry/ powiedział: "co ciocia robi niech się ciocia uspokoi, moja mama nigdy nie płacze". Wśród znajomych mam opinię osoby bardzo twardej i zimnej.

emka46
27-05-2007, 23:17
Wśród znajomych mam opinię osoby bardzo twardej i zimnej.
A ja osoby obojętnej,nie przejmującej się niczym głęboko.Chociaż z drugiej strony razi mnie nazbyt wylewne/wg mnie/ okazywanie emocji,a to też pewnie jakieś skrzywienie z dzieciństwa.:mad:

Wilhelmina
27-05-2007, 23:36
Jeszcze raz postanowiłam zabrać głos w tej dyskusji, bo ja znowu czegoś nie rozumię.
Parę osób napisało w tym wątku, że noszą w sobie żal, bo to matka nie nauczyła ich kochać. I coś mi się tu nie zgadza. Jako dziecko miałam w kamienicy koleżankę z którą zresztą niezbyt lubiłyśmy się. Jej matka była pijaczką. Okropną kobietą. Wiecznie zataczającą się, niekomunikatywną. W domu była bieda straszna. Byłam tam tylko raz. Bałam się tego domu. To dorośli mówili o małej Teresce, że jest dla matki bożym darem. Chodziła , szukała jej, przyprowadzała do domu. Myła. Płakała. Karmiła. Pluła i drapała, gdy któreś z dzieci żle mówiło o jej matce. Dom zburzono, ludzie rozeszli się. Minęły lata. Spotkałam Tereskę.Obie byłyśmy wtedy dorosłymi kobietami. Jej matka już nie żyła.Zapytałam ją jak mogła znależć w sobie tyle siły, aby to znosić, aby się nie wstydzić, nie buntować.Zapytała - o czym ty mówisz? Przecież to była moja matka. Jak można nie kochać matki? Była wszystkim co miałam.Nigdy mi nie powiedziała, że mnie kocha, prędzej przeklęła, gdy ją z melin wyciagałam, ale nie to było ważne, ważne było że to ja ją kochałam. Tereska wbrew dzieciństwu nie zeszła na psy. Pracowała jako dziecięcy psycholog w bardzo powszechnej instytucji.
Jak pokazują w telewizji programy z domów dziecka, gdzie dzieci odebrane rodzicom , tęsknią za nimi, chorują z rozpaczy za tymi właściwie wyrzutkami, jak mówią o tej miłości do matki, widzę Tereskę.
Zastanawiam się, że może niesłusznie, my dzieci, wszystkim obarczamy rodziców. Tak jest łatwiej. Może to jednak jest sprawa indywidualna i niezależna od wychowania. Ktoś ma w sobie ogrom miłości, pokłady altruizmu, porcje dobroci i wyrozumiałości, a inny tego nie ma. Poprostu błąd Najwyższego. Kalectwo. Tymbardziej, że same cierpiąc z powodu braku miłości, a przynajmniej braku jej okazywania, nadal nie umieją okazać uczuć swoim dzieciom.

an_inna
27-05-2007, 23:52
Jeszcze raz postanowiłam zabrać głos w tej dyskusji, bo ja znowu czegoś nie rozumię.
Parę osób napisało w tym wątku, że noszą w sobie żal, bo to matka nie nauczyła ich kochać. I coś mi się tu nie zgadza. .... Widzisz Ula to się bardzo wcześnie kształtuje, jak dziecko jest bardzo małe, a nawet czasem zanim sie urodzi... Najpierw matka kocha dziecko (nawet pijaczka!), a potem dziecko już to umie. Zobacz dzieci w domach dziecka, które zostały bardzo wcześnie porzucone, przed 3 rokiem życia. To najbardziej bolesny przykład. A swoją drogą trudno mówić o winie! Przecież tej matce co nie nauczyła też czegoś w życiu zabrakło i nie podjęła świadomie takiej decyzji, że nie będzie kochać swojego dziecka. Trudne to bardzo! I bolesne!
A jak jesteśmy już dorośli i wiemy, że czegoś nam brakuje to pewnie coś z tym robimy, tak jak umiemy?

Basia.
28-05-2007, 00:29
Urszulko jesteśmy różni, ja nie mam żalu do swoich rodziców, poprostu przyjęłam do wiadomości fakt, że jestem dla nich kulą u nogi i tyle. Ojciec odszedł od nas jak miałam 12 lat i nie utrzymywał z nami kontaktu, założył nową rodzinę miał następną córkę, na mnie nie płacił alimentów. Nie znam swojej przyrodniej siostry /jest starsza od mojego syna o 4 lata/ i nie mam najmniejszej ochoty jej poznać. Nie wiem gdzie jest pochowany mój ojciec i nie interesuje mnie to. Kiedy zachorowała moja matka opiekowałam się nią wspólnie z siostrą, ale tak jak pisałam w poprzednich postach nie była dla mnie bliską osobą. Nic na to nie poradzę, że nie jestem taka jak Twoja koleżanka Tereska, ja gdybym była na jej miejscu nie wybaczyłabym matce. Nikt z nas nie prosi się na ten świat. Postanowiłam być inną matką dla swojego dziecka i chyba mi się to udało.

Lila
28-05-2007, 01:00
Czytam moje miłe co piszecie..
Ot,ludzkie losy.Ile nas jest,tyle różnych doświadczeń..

Bardzo przejęła mnie opowieść Wilhelminy o Teresce.I przypomniała mi się książka chyba Jana Brzozy ,czytana przeze mnie w dzieciństwie często,a teraz jakoś zapomniana.
Tytuł - ''DZIECI ''.Czas przed II wojną.Miejsce -Lwów i używając współczesnego terminu,slumsy.Stare podwórka,sutereny i miasto ,obojętne na los dzieci,często bezdomnych.
I może ktoś pamięta małego Jurka,jak usypiał w ciemnej suterenie,ukołysany straszliwymi przekleństwami matki,jednocześnie okrywany przez nią troskliwie, połataną kołdrą.Głodował,włóczył się samopas,ale miał dom.A kiedy umarła matka - poszedł na ulicę .Gdy przykryty dla ciepła gazetami-usypiał w rozwalającej się szopie,tęsknił za nią niemiłosiernie.I jej obraz zabrał ze sobą,kiedy musiał odejść z tego świata.

Więc matka.Zawsze jedyna na świecie.Jakże często nie taka jakbyśmy chciały,ale innej nam nie dano.Szkoda,wielka szkoda,że tak się rozmijamy.Ale nam los dał szansę naprawić to w relacjach z naszymi córkami.
Boże,jaka ja jestem ciekawa jaki będzie epilog .Czy moja córka będzie mnie kochać ,jak sama zostanie matką ? Teraz jesteśmy ze sobą bardzo blisko,choć w różnych miastach..
Ale co dalej ??
Same znaki zapytania ....

Wilhelmina
28-05-2007, 01:13
Widzisz, Basiu, ja nie zaprzeczam prawu bycia innym.Jestesmy różne. Wszystkie.Jeśli nawet są jakieś wspólne cechy które nas łączą, to wiecej jest takich które nas różnią. I to jest prawidłowe. Dziwny jest ten świat, a byłby jeszcze dziwniejszy, gdyby np.wszyscy byli tylko żli, albo wszyscy lubili tylko matematykę. Chodzi mi o coś innego. Potwierdzasz, że matka nie była Ci bliska, nie dawała i nie nauczyła miłości, no to niby skad sie wzięło w Tobie tyle miłości, jeśli musi nauczyć jej matka. Kochasz syna, partnera, ludzi, zwierzęta. Nauczyłaś się kochać sama? Z książek? Z filmów? A jeśli tak, to czemu nie nauczyłaś się kochać matki?
Wiem, nie chciałaś. Ale dlaczego nie chciałaś? Coś Ci musiała zrobić. Coś więcej niż chłód który okazywała, bo jak sama piszesz, Ty też nie jesteś wylewna, a przecież Twoi bliscy wiedzą że ich kochasz. Pisząc "kalectwo" miałam na myśli właśnie to, że są ludzie ktorzy nie umieją okazać uczuć, są i tacy, którzy tych uczuć wogóle nie mają. Zastanawiam się , czy napewno jest to wina rodzicow. Ktoś, gdzieś tam, pisał o Kocie, krakowskim słynnym mordercy. Rozbierali jego, jego rodziców, otoczenie na czynniki pierwsze. To byli zwykli ludzie. Bardzo kochali syna. Żył w dobrych warunkach, nie brakowało mu niczego. To w nim był jakiś błąd. Miłość nie mogła tego zmienić. Gdzieś czytałam, że matka nigdy się go nie wyrzekła. Cierpiała do końca.

ZoSka
28-05-2007, 06:21
Nie tylko brak miłości okalecza człowieka; jej nadmiar, tzn. "małpia miłość" jest szkodliwa. Liczy się mądra miłość, znalezienie "złotego środka". A Stwórca wykreował nas jako istoty niedoskonałe...


Wybaczajmy rodzicom, może nasze dzieci też nam wybaczą.

Lila
28-05-2007, 09:37
Ja pisałam o Karolu Kocie,Wilhelminko...
I nic nie wiedziałam o tym ,że matka nigdy się go nie wyrzekła.Zaiste wielka to musiała być miłość,bo na liście kolejkowej jego kandydatów do zabicia,była ponoć jego rodzona siostra..
Więc miłość wybaczyła? A może matka rozumiała to,czego nie mogli zrozumieć wszyscy ...że jej dziecko było chore,nieuleczalnie chore i to spowodowało,że jego mózg w ten a nie inny sposób pokierował czynami ?
No tak,ale co mają powiedzieć matki jego ofiar ? Mój Boże..

an_inna
28-05-2007, 10:05
Przytaczacie takie wstrząsające przykłady! Pamiętam sprawę Kota. Tak, to był prawdopodobnie przypadek patologiczny. A jego matka była kochającą matką, a taka nigdy się nie wyrzeknie własnego dziecka!
Ale czy nie znacie przykładów odwrotnych - czasem matki nie kochają swoich dzieci. Patologia? Bardzo możliwe, ale ich dzieci mają później ten problem z miłością.
Część postów w tym wątku dotyczy umiejętności okazywania uczuć. Taki niedostatek nie musi się wiązać z brakiem jej przeżywania. Można kochać, a nie umieć tego pokazać.

czort
03-06-2007, 12:01
Tak mi się jakoś widzi, że powinienem zabrać głos w dyskusji, bo przecież też mam rodzinę. Widzę na tej stronie ciężkie oło
wiane chmury naszych zawiedzionych uczuć. Przeproszę na wstępie za nieco wymądrzający się sposób wypowiedzi, ale mam
na celu rozładowanie powstałych napięć. Otóż oprę się o znaną
powszechnie teorię Froida. Iż zachowania ludzkie mają podte
kst seksualny. Brzmi to bardzo obcesowo. Im jestem starszy
tym bardziej jestem po stronie Frojda. Choć mi się to też

kiedyś nie podobało. Konflikt matki z córką. Dojrzała kobieta nie przestaje być kobietą. Widzi w córce konkurentkę, ma tego
świadomość większą lub mniejszą. Córka kocha matka, ale w jej świadomości matka nie funkcjonuje jako pełno prawna i peł
nosprawna kobieta. Te atrybuty należą się jej. Matkę zamknęła by najchętniej w złotej klatce nie odmawiając jej niczego po za kobiecością. Te same relacje istnieją między ojcem a synem. Syn kocha ojca, ale w jego świadomości ojciec już nie
powinien funkcjonować seksualnie itd . I co jest zdumiewające
. My wszyscy to wiemy, ale w odniesieniu do nas samych tego
nie respektujemy. Uczucia rodzicielskie ! To instynkt i atawizm
I bardzo dobrze ,że tak jest. Ale miejmy tego świadomość, że
dzieci nasze nie są naszą prywatna własnością. Uczucie rzecz
wspaniała ale rozsądne uczucie ! To rodzice mają obowiązek
stopniowo wypuszczać swoje pociechy na otwarte wody, a nie
zniewalać ich .
Ale raz weselsza dykteryjka ! Z opowieści rzekomo autentycz
nej opowiedzianej przez zakonnika z Kalwarii Zebrzydowskiej.
Pewien młody człowiek przyszedł do spowiedzi. I po wyznaniu
szeregu grzechów, zaciął się. W końcu pyta spowiednika. Czy
to grzech, czy nie grzech. Mieszka w domu matki żony i jak
zawsze w takim wypadku nie układa się zięciowi z teściową.
Wszystko jest krytykowane, wszystko jest źle ! Razu jednego
córka a żona wyjechała służbowo na kilka dni. W domu pozosta
ła teściowa i zięć. Teściowa jeszcze szykowna nie nazbyt sta
ra wdowa objawiała zięciowi nie dwuznaczną ofertę. Nie wiele
zastanawiający się wyposzczony zięć ofertę przyjął. Istotny je
st finał sprawy. O tego czasu było w rodzinie ślicznie, pięknie
i fajnie. Krótko mówiąc teściowa Anioł. No i czy ktoś na
na tym
stracił i czy to jest grzech ? To tyle na dziś . Pozdrowienia !
Czort !

bogda
03-06-2007, 12:11
Czorcie ...to jest obrzydliwe.... zięć z teściową??? nie, do mnie to w ogóle nie przemawia. Nie wiem czy to jest grzech, ale na pewno jakieś zboczenie... Mnie moja mama nie traktowała jak rywalkę i wice wersa. I tak jest z moją córką, nie jestem o nią zazdrosna ani ona o mnie, każdy ma swoje życie, wiadomo jest przecież że dzieci chowa się dla ludzi nie dla siebie, dorastają i fruuu z gniazda, co nie oznacza zerwania kontaktów czy zaprzestania kochania. Moja córka np. bardzo się cieszy kiedy ubieram się fajnie, wyglądam dobrze i nie noszę na czole wypisanego wieku, oczywiście nie zachowuję się jak "dzidzia piernik" ale staram się zawsze mieć wspólny język i relacje z młodymi. Tak jest w domu i tak samo w pracy.... Pozdrawiam :)

czort
03-06-2007, 13:25
Droga Bogdo ! Nie traktuj tego co napisałem nazbyt serio ! Cho
dzi o rozładowanie napięć i trochę humoru ! A o teorię Froida po
traciłem bo wynika to z umieszczonych uprzednio postów. Tak to
jest. Z teoria się zgadzamy, ale nie odnośnie spraw dotyczących
nas. W większości wypadków zachowujemy właściwy stosunek
etyczno moralny, ale te dramaty to z czegoś wynikają !
Rozchmurz swe marsowe oblicze i uśmiechnij się ! Czort !

bogda
03-06-2007, 20:12
Drogi Czorcie... nie traktuję Twoich postów nazbyt serio, trochę już poznałam Twój sposób wypowiedzi, ale zadałeś pytanie..więc odpowiedziałam co na ten temat myślę, ale fakt faktem że takie przypadki się zdarzają, co nie umniejsza to mojego wstrętu do takich sytuacji. Acha.. i wcale się nie zachmurzłam, ja tutaj uśmiecham się cały czas, nieraz aż do łez...:)

destiny
26-05-2008, 22:27
i wszystkim Matkom na świecie :)

Za to, Mamo, że noc w noc czujnie strzeżesz
kolorowych i spokojnych mych snów;
za to, Mamo, że Ci zawsze mogę wierzyć,
ze rozumiesz mnie nawet bez słów;
cóż Ci dzisiaj mogę za to dać, najdroższa Mamo?
Po jednym kwiatku za noc każdą nieprzespaną,
po jednym kwiatku za każde zmartwienie,
po jednym za płynące z Twych rąk ukojenie.
Za każdą Twoją zmarszczkę - jeden kwiat.
i jeden - za każdy siwy włos.
Pod nogi trzeba by Ci rzucić cały świat
- wszystkie kwiaty w ogromny stos.
Musi być jakieś wyjście...
I jest! Oczywiście!
Najlepsze będą bzu wonne kiście!
Bukiet z kwiatów miliona Ci wręczę
- majowego pachnącego bzu naręcze.

http://www.wanat-paintings.pl/upload/634697629.jpg

I jedna z najpiękniejszych piosenek w wykonaniu Violetty Villas - Jedno słowo Matka

http://pl.youtube.com/watch?v=AReQdt0dieI

bogda
26-05-2008, 22:30
Destii...jak pięknie to ujęłaś :)
Przy tej piosence coś mnie ściska w gardle.....

zosia446
26-05-2008, 22:34
Najpiekniesze dni matki byly wtedy,gdy bylam i matka i corka.

chickita
26-05-2008, 22:41
Mamo, nie musisz sie silic na grzecznośc ,co Cie zdrowie kosztuje. Nie musisz mnie akceptowac. Na te cała akceptacje straciłam za dużo własnego zycia i tak nic to nie dało. Mówiąc szczerze, juz mi sie nie chce, nie mam sił. Mimo wszystko składam Ci życzenia i realnie i wirtualnie ale bez zaangażowania psychicznego bo mi się wszystko wypaliło. Co z tym zrobisz to juz Twoja sprawa. Żyj długo i szczęśliwie za co mam to Ci dziekuję a reszte pamiętam bo zapomniec nie potrafię.

martunia
26-05-2008, 22:45
Smutno się zrobiło.
Real jest niestety bezwzględny!!!!!!!!!!

chickita
26-05-2008, 22:48
Smutno się zrobiło.
Real jest niestety bezwzględny!!!!!!!!!!
Samo życie Martunia. Nikt nie mówił, że piknie bedzie.

martunia
26-05-2008, 22:49
Fakt,takich deklaracji nie słyszałam.

chickita
26-05-2008, 22:52
Fakt,takich deklaracji nie słyszałam.
W związku z tym, nie ma tez na kogo z pyskiem wyskoczyc ani tez skarg pisac. Trzeba jak dziedek na odchodne powiedział "...z żywymi naprzód iśc po życie sięgac nowe".

martunia
26-05-2008, 22:54
Tak to bierz!!!!!!!
Dziadek mądrym był facetem.

destiny
26-05-2008, 22:55
nie jesteś odosobniona. Takich osób jest więcej.
Czasami tylko trudno się otworzyć :mad:
Jednemu ulgę przyniesie, a drugi będzie cierpiał w samotności.
Bez względu na wszystko pamiętaj, że Matka jest tylko jedna.

chickita
26-05-2008, 22:58
nie jesteś odosobniona. Takich osób jest więcej.
Czasami tylko trudno się otworzyć :mad:
Jednemu ulgę przyniesie, a drugi będzie cierpiał w samotności.
Bez względu na wszystko pamiętaj, że Matka jest tylko jedna.
Na wybór tez wpływu nie miałam. Jak inni. Zyc z tym trzeba. DO PRZODU i bez ogladania sie za siebie.

destiny
26-05-2010, 10:06
...choć to już tyle lat minęło.

Może bardziej poznałyśmy się, swoje wnętrza...

Dzisiaj przy święcie wszystkich Matek chce złożyć Ci życzenia:
W dniu Twojego święta, Ukochana Mamo,
Życzę Ci z całego serca zdrowia,
szczęścia i pomyślności.
Niech los, co ma najlepszego,
ściele Ci pod nogi.
I niech Cię otacza radość,
a omija smutek.
Tego wszystkiego życzy Ci córka,
która Cię bardzo kocha.

http://s7.rimg.info/f5bebdfa746b4608ecebf521231039c4.gif (http://smajliki.ru/smilie-635043879.html)

Dziękuję, że jesteś :)

babciela
26-05-2010, 10:44
Basiu, przeczytałam wątek, i usmialam się. Basiu, nie ma w Twoim domu żadnego trojkąta. mama Cię akceptuje- jak najbardziej,a ze jest starsza od Ciebie to ma i wiecej tych blaszek miazdzycowych. To Ty ja zaakceptuj taką , jaka jest- bo Ona już się nie zmieni-ona Ci nie dokucza, Ona w przedziwny sposob ujawnia swoj podziw dla Ciebie. Nie ma Ojca , to calą uwagę skierowala na Twojego małżonka, ale nie uwagę seksualna, tylko opiekunczą.A ze będzie"trochu" upierdl... , to też tak ma byc( to już wiek). Moja sp. Mama też miała swietne relacje z zieciami, ja też mam, ale nie wynika to z tego, ze bardziej kochamzieciów , tylko w stosunku do córek mogę sobie na więcej- no- powiedzmy złosliwosci pozwolic- natomiast ziec jest to osoba spoza bliskiej rodziny- wszedł jak gdyby w moje zycie - za sprawa córki. I tutaj musze zachowac daleko idacą ostroznosc i tolerancje, bo małzenstwo jest sprawą tak misterna i dosyc krucha, że nie moge urazac mezczyzny- on musi byc silny, za moja sprawa , za sprawą swoich rodziców- bo ma pod opieka moją corkę i moje najukochansze wnuczki.I musi zdac z tego egzamin na piatke z plusem.Takie jest moje zdanie. Kochaj mame, taka jaka jest- bo Ona tez Cię kocha, tylko okazuje to w szczgólny sposób.

ansty
27-05-2010, 12:19
DESTI - to nieprawda, że matka jest tylko jedna!!!! Nie ta matka która urodzi, ale ta, która wychowa!!! Wychowa jak własne, kocha i hołubi, traktuje lepiej niż swoje własne w trosce o to, by ktoś nie zarzucił niczego złego /ludzie są różni/-a taka rodzina z dzieckiem adoptowanym jest - wierz mi pod ciągłą obserwacją!!!
Lata minęły, uczynni ludzie dziecku powiedzieli o adopcji,co przeżył on tylko może wiedzieć. Kiedy miał się już żenić poprosił - mamo powiedz mi prawdę!!!! I powiedziałam - cóż mogłam zrobić innego? Powiedziałam, że to nie ciocia, tylko twoja mama. /moja rodzona siostra/.I co się stało? Odwróciła się ode mnie nie tylko siostra, ale i matka, a najgorsze że ON jest teraz do mnie ZUPEŁNIE obojętny - mieszka w pobliżu, nie odezwie się, nie zadzwoni, nie złoży życzeń-ani mnie ani bratu i siostrze /moim rodzonym dzieciom/. Bardzo to przykre, z tego powodu /tak przypuszczam/ i spotęgowania stresu dopadł mnie zawał serca w wieku 48 lat - który szczęśliwie przeżyłam, ale mojego męża trochę później, którego nie przeżył!!! Trauma ogromna!!! Z matką nie mam wspólnego języka, choć byłam jej bardzo kiedyś potrzebna jak była w kryzysie - teraz gdy ma się dobrze i umarł mój mąż już mnie nie potrzebuje.Długo płakałam,bałam się drugiego zawału-dopiero mój syn rodzony powiedział: Mamo oni nie są warci twoich łez -tyle lat z ciebie korzystali, teraz okazało się jakimi są ludźmi. Stosuję się do jego rad i mam nadzieję że kiedyś gdzieś będą zmierzone i zważone moje i ich przewinienia.
Przepraszam za wylewność, ale "nie zdzierżyłam" po czytaniu Waszych postów.Pozdrawiam szczęśliwe matki i szczęśliwe córki!!!!

destiny
27-05-2010, 12:48
Aniu, życie pisze różne scenariusze. Ten Twój jest szczególny.
Rozumiem Cię doskonale...
Prawdą jest, że matka jest zawsze jedna, ale prawdą też jest, że nie ta która urodzi, ale ta, która wychowa.
Przytulam Cię mocno, bo wiem, że jesteś dobrą Matką :)

ansty
27-05-2010, 15:10
Kiedyś już powiedziałam jednej z naszych forumowiczek, że gdybym napisała na podstawie mojego życia książkę, miałabym chyba wielu czytelników i kupę forsy!!! Czasem żal mi samej siebie / sic/ ale serce krwawi!!!

babciela
27-05-2010, 22:10
Trzymaj się Aniu- przeżylas bardzo wiele złego=ale i do Ciebie usmiechnie się jeszcze los- wierz w to prosze.

Malwina
27-05-2010, 22:28
Aniu..tak mi smutno się zrobiło...ale ja od początku mimo Twojego optymizmu, madrości życiowej czułam , zę coś w Tobie płacze....

Uka
27-05-2010, 22:51
Aniu kochana,jesteś wspaniałą,dobrą kobietą.Dobrze o tym wiesz i mam nadzieję,że nigdy w to nie zwątpisz !
A Ci którzy tego nie dostrzegli przekonają się jeszcze,jak bardzo Cię skrzywdzili i będą błagać o wybaczenie.

sarunia
28-05-2010, 08:39
Ansty, pozdrawiam cieplutko i życzę Ci spokoju.

Miłego dnia dla wszystkich

ansty
28-05-2010, 09:40
Miłe kobietki!!! Dziękuję Wam bardzo za ciepłe słowa - miło wiedzieć, że ktoś - nawet nieznajomy - rozumie Ciebie, twoje odczucia i darzy sympatią. Faktycznie - przeżyłam mnóstwo przykrych rzeczy, ale w młodości jakoś to po mnie spływało- dopiero teraz, gdy nagromadziło się tego mnóstwo, staje się bardzo wrażliwa i bardzo boleśnie odczuwam kolejne ciosy.Po odzyskaniu przytomności po zawale serca lekarz prowadzący pyta się: niech mi pani powie coś o sobie, bo wyniki badań nie wskazują na to, żeby w tym wieku przejść tak groźny zawał.Waga prawidłowa/65kg/,poziom cholesterolu w normie, ciśnienie niskie młody wiek- co się stało? Powiedziałam mu tylko:nie brakowało mi w życiu STRESÓW!!! No to sprawę tłumaczy-na to lekarz.Stąd wiem, że stres to Twój WRÓG!!!! Chciałabym choć te starsze lata przeżyć w spokoju, lecz musiałabym mieć tyle siły w sobie, żeby nie wracać myślami do przeszłości.Pozdrawiam Was!!!http://www.iv.pl/images/34611637189909653706.gif (http://www.iv.pl/)

Zdzisia
28-05-2010, 10:38
Aniu! Myślę,że przyjdzie taki dzień,że ON- Twój adoptowany syn się opamięta,zrozumie wszystko i będzie Cię kochał tak jak dawniej.On na pewno i teraz Cię kocha,ale nie potrafi się znależć się w tej sytuacji.Najbliższa rodzina też mu nie pomaga ( np.babcia).Nie rozumiem dlaczego Twoja mama i siostra nie potrafiły stanąć na wysokości zadania.
Zapłaciłaś wiele za swe dobre serce i uczynki.Bądż dobrej myśli.Myślę,że wszystko się w końcu uładzi i wrócą dobre rodzinne uczucia. Życzę Ci tego z całego serca!:)

destiny
28-05-2010, 10:44
Parę lat temu, gdy otwierałam ten wątek sprawa akceptacji była dla mnie bardzo istotna.
Ciągle jesteśmy razem, każdego dnia życie toczy się swoim biegiem.
I jest jak tytuł bollywoodzkiego filmu, czasem słońce, czasem deszcz...
Stres czasem bywa budujacy, byle nie trwał za długo.
I żeby tak nauczyć kochać się...siebie ? Byłoby nam lżej na świecie :)
Za parę dni, w czerwcu będę obchodzić okrągłą rocznicę ślubu. I co ?
Zamiast się cieszyć, mnie dopadają czarne myśli...o starości.
http://s10.rimg.info/6c95cb390a9b60f5689cf3ebda68c4b0.gif (http://smajliki.ru/smilie-781619847.html)

destiny
28-05-2010, 10:51
Dla Ciebie ...nasze serca :)
http://s2.rimg.info/ad1934aa1f304698c8c25492ff7cb50a.gif (http://smajliki.ru/smilie-256410855.html)

ansty
28-05-2010, 13:37
Bardzo, bardzo dziękuję!!!!

sarna54
28-05-2010, 13:43
madra z ciebie kobieta,zgadzam sie z kazdym slowem,pozdrawiam,

krystynas53
28-05-2010, 19:06
Aniu, życie zweryfikuje postawę Twojej rodziny.
Jesteś mądrą i dobrą Matką, ale życie i zdrowie jest strasznie cenne-trzeba je szanować. Uważaj na siebie.

Jadzia P.
29-05-2010, 08:49
Przeczytałam cały ten smutny wątek ...i...
Relacje między mną i moją mamą też bywały różne....kiedy byłam dzieckiem , zawsze wydawało mi się, że mama kocha mnie mniej...zawsze to mój młodszy brat był u niej na kolanach, a ja musiałam żebrać o przytulenie...
Pózniej pojawił się kolejny ( drugi ) brat i ja musiałam tylko pomagać....
Kiedy rodzice wybudowali duży dom...od razu było powiedziane, że góra jest dla brata, choć on jeszcze był kawalerem, a ja już założyłam rodzine....
Owszem...pomogli mi rodzice....ale to ja musiałam brac potężne kredyty i bardzo długo je spłacać....natomiast obaj bracia dostali wszystko bez kiwnięcia palcem...
wiem, ze nie tak powinien wyglądać sprawiedliwy podział.....ale trudno...taką decyzje podjęli rodzice...
Mieszkałam blisko, ale oddzielnie i moja mama z wiekiem coraz bardziej przekonywała się, ze zrobiła błąd....
Zrozumiała, że bracia są nauczeni ( niestety przez nią,) tylko brać ....natomiast kiedy była chora lub potrzebowała nawet tylko porozmawić, wówczas zwracała się do mnie....
Teraz , kiedy mama nie żyje...nie zauważyłam na grobie w dniu święta matki lampki od jej ukochanego syna...
Ja mam syna i córke i choć bym nie wiem co zrobiła....z córką jest mi " pod górke"....różnica charakterów....cały czas mam przed oczami moją młodość i nie chciałabym popełnić takich błędów jakie kiedys popełniła ( nieświadomie ) moja mama.... chciałabym abyśmy były " przyjaciółkami "....ale do " tanga potrzeba dwojga" i szkoda, że często to tylko ja chcę....:mad: :mad:

destiny
30-05-2010, 12:04
Jadziu, też mam 2 młodszych braci.Stosunkowo wcześnie wybyłam z domu. Też (kiedyś) jakieś tam dostałam wsparcie.
Ale nie dostałam najważniejszego - miłości. I nie nauczono mnie tego w dzieciństwie...
Na dzień dzisiejszy moja mama pomaga finansowo i nie tylko finansowo tylko jednemu bratu, najmłodszemu. Płaci im za mieszkanie jakieś 30 lat...a nie są to małe koszty, bo sięgają obecnie prawie 600 zł. Tak sobie w głowie zakodowała, że to jej obowiązek, bo zginą z głodu, bo wyrzucą ich na bruk...bo są dzieci.
Jestem zła, ale nie na tą pomoc finansową, bo na to nie mam wpływu i jestem niezależna finansowo, ale na jej postawę.
Również na akceptację sytuacji /brat od dłuższego czasu bezrobotny/, zła na to, że często bywa chora kiedy wraca od brata,
zła na to, że nie potrafi powiedzieć "nie".

cha_ga
30-05-2010, 16:12
Często sie słyszy "synek mamusi", "córeczka tatusia" i cos w tym jest. Ja miałam to szczęście mieć wspaniałych , kochajacych rodziców. Moja mama była czułą, troskiliwą wręcz nadopiekuńcza matką. Ale... była tez bardzo wobec nas wymagajaca , zawsze wiedziałam,ze jestem na kazdym kroku obserwowana i oceniana, do tego stopnia,ze dopiero po jej śmierci zdałam sobie sprawę jak bardzo mnie ograniczała/byłam osoba niebywale niesmiałą/ , bardzo ja kochałam, ale przy ojcu nigdy nie byłam tak skrepowana. Jej akceptacja była dla mnie niesłychanie wazna, do dziś czasem mi się sni ,ze jest ze mnie niezadowolona.I to nie jest miłe.

Scarlett
04-02-2012, 11:31
Czy mama z Sosnowca nie zaakceptowała swoje pół rocznej córeczki?
Oto jest pytanie!!!!

Jadzia_G
04-02-2012, 12:13
Czy mama z Sosnowca nie zaakceptowała swoje pół rocznej córeczki?
Oto jest pytanie!!!!
Podejrzewam że tak.....bo wcześniej już zostawiła ją
na 2 tygodnie i gdzieś zniknęła.
Mam nadzieje że spotka ją za ten okrutny czyn - zasłużona kara.:mad:

Ninka50
04-02-2012, 18:34
A mnie wychowywali rodzice mojej mamy (bo tak będzie lepiej)tylko dla kogo?Dziadkowie zmarli kiedy byłam już mężatką a z mamą do Jej śmierci jakoś nie miałam po drodze.Czułam się zawsze inna ale po swojemu zawsze Ją kochałam.

aka210
05-02-2012, 20:23
Ja tez z moja mamą jak zyla nigdy sie nie zgadzalam, bo byla apodyktyczna. Ale dzis widze, ze pokolenie naszych rodzicow a my juz powojenni, styl zycia i wszystko inne na to wplynęlo. My juz szlismy za nowym, a nasi rodzice jeszcze tkwili w starym.
Nasze obecnie dzieci tez nas uwazaja za staroswieckich. Wiekszosc z nas nie nadaza za nowym. Mnie ziec nie lubi, bo zamiast gotowac mu rosól to ja siedze w internecie. Kto to widział ??????

katarzynah123
16-02-2012, 19:01
dobrze jest mieszkać blisko rodziców bo można sobie pomagać ale mieszkanie na jednej kuchni, łazience i wspólnym pokoju dziennym (nawet jak sypialnie są oddzielne) to nie jest dobry pomysł.

polwieczna
24-02-2012, 21:48
Tez nie mialam i nie mam, najlepszych relacji z matka, troche tlumacze to tym ze byla bardzo mloda jak mnie urodzila? Ale przeciez w koncu sie postarzala i tez sie nic nie zmienilo...za to mialam dwie wspaniale babcie, kochane i kochajace...Przyznam szczerze ze boje sie jej niedolestwa..( poki co jest sprawna i niezle sie trzyma.) Opiekowanie sie nia, w ogole kontakt z nia bylby dla mnie droga przez mękę...

ansty
03-03-2012, 16:51
Dużo by pisać, a to takie trudne! Uważam, ze nie wszystkie kobiety zdają egzamin życiowy z macierzyństwa.... Ma rację p.Maria Czubaszek - lepiej dzieci nie mieć, niż ich nie kochać!!!!

actyvny
06-03-2012, 15:15
Dokładnie Ansty! Tyle młodych kobiet traktuje rodzenie dzieci jako hobby, przypadek, ot stało sie. A to przecież obowiązki i miłość!!! Na całe życie...

rebelio
16-03-2012, 22:37
Dokładnie Ansty! Tyle młodych kobiet traktuje rodzenie dzieci jako hobby, przypadek, ot stało sie. A to przecież obowiązki i miłość!!! Na całe życie...Mała dygresja - jakby to był dla mnie obowiązek nigdy nie byłabym w stanie kochać. Co ma wspólnego miłość z obowiązkiem? Czy do uczucia można zmusić kogokolwiek w imię czegokolwiek? Albo siebie? Toż to czysta przemoc, uczuć nie można wyzwolić na siłę. Albo są albo nie, a nawet powiem więcej - bywa, że jednego dnia jest ich więcej a drugiego jakby mniej.

Dla mnie macierzyństwo była przede wszystkim potrzebą, no i wielką radością, (rozczarowaniem, złością albo niechęcią też czasami). Ale silna potrzeba stała ponad wszystko.


"Obowiązek" - to słowo budzi we mnie lekko koszarowe skojarzenia, a jak się ożeni koszary z miłością to wiemy co wychodzi.