PDA

View Full Version : Co trzeci 50 - latek choć raz zdradził żonę - komentarze


Scarlett
25-09-2011, 11:35
Komentarz do artykułu: Co trzeci 50 - latek choć raz zdradził żonę (http://www.zwiazki.senior.pl/92,0,Co-trzeci-50-8211-latek-choc-raz-zdradzil-zone,5594.html)
--------------------
No, czy ja coś skłamałam?
Faktycznie, niech będzie jeden konkretny wątek,
bo się rozdrobniłam.
"Nigdy nie mów nigdy",
a ja Czasami jestem jak rak. Niby się cofam, a idę do przodu. Po prostu nie lubię tłumu, który jest przede mną. Gdy wchodzę w taki tłum, to on mnie popycha tam, gdzie nie chcę iść. Dlatego jestem jak rak. Patrzę do przodu, by wiedzieć jakie ludzie wyczyniają głupoty, ale idę wstecz nauczona już, że tych błędów nie należy powtarzać. (Kathia Brandt)

Scarlett
25-09-2011, 12:15
Prawdziwe historie:

Mam na imię ELiza od 31 stycznia 2010 świat mi się zawalił nie mogłam jeść i spać nerwy, stress i szok.Miłość mojego życia znalazła sobie na portalu gadu - gadu kobietę z którą się spotyka.Stracił dla niej głowe.mąż ma 57 lat jest przystojny .Najgorsze jest to że to chyba coś poważnego, zaniedbuje wnuka ,stracił kontakt z rodziną??Mieszkamy razem jeszcze tak naprawde niewiem co robić?Trudno jest podjąć decyzję bardzo męża kocham .Widzę że za bardzo nie zależy mu na mnie.Czy ja mam po tylu latach się pozbierać i zaczynać od nowa ??Straciłam energie do życia.Wiem napewno że to zdrada nie mogę uwierzyć że zaczęło się nam układać :praca dom ,działka rekreacyjna ,wnuczek.,a tu masz odbija dziadkowi ,czyżby się znudził ,jestem atrakcyjną babcią nic mi nie brakuje....

alli
25-09-2011, 15:58
Prawdziwe historie:

odbija dziadkowi ,czyżby się znudził ,jestem atrakcyjną babcią nic mi nie brakuje.... Uważam że dokładnie tak, znudziło im się i nie ma tu nic do rzeczy nasz wygląd.

Scarlett
25-09-2011, 16:12
Niech ten wątek będzie pewnym oczyszczeniem.
Dziś przeczytałam list do męża, napisany przez ankinom.

Ten ostatni kryzys bardziej mnie zmusił do przemyśleń, może dlatego, że po każdym innym po kilku dniach zostawialiśmy nie wyjaśnione kwestie „własnemu biegowi”, a tym razem podło za dużo raniących słów, prawdziwych, co nie zmienia, że bolały jak cholera. Właśnie te „słowa” sprawiły, że zaczęłam szukać odpowiedzi na pytanie DLACZEGO? JAK TO SIĘ STAŁO? JAK MOGLIŚMY DO TEGO DOPUŚCIĆ? sad I tak dzień po dniu szukałam odpowiedzi, sięgnęłam do wspólnych naszych chwil, do początku znajomości, później małżeństwa. I znalazłam odpowiedź: MIĘDZY NAMI NIGDY NIE BYŁO MIŁOŚCI! tylko coś na kształt zauroczenie, które jak wiadomo ulatuje jak mydlana bańka, jak tylko spotka się oko w oko z prawdziwym życiem, jego radościami ale i problemami, których nie wiem dlaczego zawsze jest więcej niż tych przyjemnych chwil ….no cóż życie… sad

Scarlett
28-09-2011, 01:05
Witam. Mam teraz chwilę tylko dla siebie, więc w końcu przełamałam się i piszę.
Sytuacja pewnie typowa, ale dla mnie ciężka. 38 lat, 15 lat po ślubie, jedna ukochana córka. No i On. Powinnam napisać mąż, bo takie są fakty, ale jakoś nie przechodzi mi to już przez usta.
M. zawsze był człowiekiem chłodnym, powoli się do tego przyzwyczajałam. Myślałam o rodzinie, córce, o tym, że inni też mają podobnie, albo gorzej. Sama, świadomie pozbawiałam się prawa do szczęścia. Przez te wszystkie lata tkwiłam u boku człowieka niezdolnego do okazywania uczuć, wydawało mi się, że jesteśmy nie najgorszym małżeństwem. Do czasu. Niedawno usłyszałam od M. że od początku małżeństwa podejrzewa mnie o notoryczne zdrady, i on mi je "wybaczy" jeśli tylko się do nich przyznam.
Poczułam się jak walnięta obuchem w głowę - runął cały mój (niezbyt szczęśliwy, ale jednak) świat. Bo prawda jest zgoła inna - przez 15 lat byłam wierna jak przysłowiowy pies. Ponieważ zachowanie męża ciągle się pogarszało w końcu stwierdziłam, że jest na tyle "nienormalne" iż poszłam po radę do psychiatry. Diagnoza - zespół urojeniowy. M. pomimo zapewnień nie podejmuje leczenia, wcześniej udawał, że te leki bierze. Odkąd przyłapałam go na gorącym uczynku - otwarcie powiedział, że nie chce się leczyć, bo uważa, że jest absolutnie zdrowy. Kiedy zapytałam go, jak w takim razie uzasadni swoje zachowanie: schowanie moich i córki paszportów, monitoring na mojej komórce, nieustanne wydzwanianie i pytanie gdzie i z kim jestem, pytania "czy to na pewno jest moje dziecko" - stwierdził., ze to było "chwilowe załamanie" i teraz już jest OK.
Przez jakiś czas jeszcze walczyłam, ale w końcu zapytałam samą siebie: kto tu jest najważniejszy?I nie mam wątpliwości: moja córka i ja. Postanowiłam się rozstać, pomimo iż okoliczności nie są sprzyjające. Razem mieszkamy i prowadzimy rodzinny biznes.
Nie wiem, co będzie dalej. Zastanawiam się, co by było, gdybym nie była tak silna psychicznie? Pewnie dla "świętego spokoju" kontynuowałabym tą farsę.
Przede mną wiele trudnych decyzji. Rozwód czy na razie separacja? Co z mieszkaniem?
Ale i tak najbardziej boli to, że straciłam tyle lat. Mogłam w t

tomeh
20-10-2011, 20:29
Życie jest takie że nie może opierać się na jednej tej drugiej osobie aby czasami nie tracić sensu życia.

Ja bardzo kocham pewną kobietę ale ona nie jest ze mną szczęśliwa, bym nigdy jej nie zdradził i nawet wolę aby znalazła szczęście jeśli się da w ramionach innego by była szczęśliwa bo to jest najważniejsze i coraz bardziej sobie zdaje z tego sprawę