menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Ostatnie wpisy do bloga
29-02-2012

- Wracajmy, w obozie może biegać swobodnie. Dzieci go bardzo lubią i on je kocha! – powiedziałam i zawróciłam. Uszliśmy kilkanaście kroków, zobaczyłam jak Kazan postawił uszy, wiedziałam co to znaczy. Zaczęłam się rozglądać, Adam też.
- Kazan, do nogi! – powiedział rozkazująco. Usiadł przy jego nodze ale patrzył w stronę lasu. Zobaczyliśmy rowerzystę z plecakiem.
- Robert!! – krzyknęłam ucieszona na jego widok.
- Aga, witam, całuję najsłodsze łapki na świecie! – zawołał i zatrzymał się przy nas, zsiadł z roweru i uściskał mnie serdecznie.
- To jest Adam, to Robert – przedstawiłam sobie panów, uścisnęli sobie dłonie.
- Agunia, Alinka mnie oczekuje? – zapytał Robert.
- Oczywiście! Już wszystkich powiadomiła o twoim przyjeździe – pocieszyłam go. Spojrzałam na Adama, szedł obok nas i milczał.
- Jak wam leci, Aguniu? – znów zapytał Robert i starał się trzymać mnie za rękę.
- Fajnie było! Ale jutro wracam do domu – poinformowałam go. Kazan obwąchał Roberta dokładnie, doszedł do wniosku, że jest „swój" i biegał spokojnie.
- Kazan, szukaj Alinkę! – kucnęłam przy nim, patrzyłam w psie oczęta i tłumaczyłam, zamrugał oczami, zrobił minkę jakby się uśmiechnął, pomerdał ogonem, szczeknął, dał mi znak że zrozumiał, zakręcił „młynka" i pobiegł do obozu.
- Aguniu, to ten „ZNAJDA" ? Pisała Alinka, chwaliła go! Pisała, że nawet jakby miał na imię Znajda, też byłoby mu do twarzy – mówił i śmiał się jak zwykle.
- Mój Znajda okazał się wspaniałym psem, w dodatku ma wspaniałego pana! – chwaliłam moich podopiecznych, wyraźnie byłam z nich dumna. Adam wsunął palce w moją dłoń, uścisnęłam je i zatrzymałam w swojej dłoni. Zobaczyliśmy Alinkę i Kazana jak biegną w naszą stronę. Robert stanął, przezornie zdjął plecak z ramion, obejrzał się gdzie mógłby oprzeć rower. Adam spostrzegł o co mu chodzi, wziął go pod opiekę. Były to ostatnie sekundy, bo Alinka rzuciła się na szyję Roberta.
- Jak fajnie!!! – krzyczała i ściskała go za szyję. Złapał ją w pół i kilka razy obrócił się wokół siebie.
- Aga, zapoznałaś panów? – prawie krzyczała z radości.
- Oczywiście, już się znamy – szybko odpowiedział Adam. Alinka puściła Roberta i mogliśmy ruszyć do obozu. Adam prowadził rower, Robert dźwigał plecak, Alina trzymała go za rękę i bez przerwy o coś go pytała. Podeszłam do Adama i teraz ja wsunęłam dłoń w jego dłoń, spojrzał na mnie, uśmiechnął się delikatnie uścisnął ją i zatrzymał w swojej dłoni. Szliśmy spacerkiem za Aliną i Robertem. Nagle Alina przystanęła, patrzyła na nas jakoś podejrzanie. Zmieszałam się, myślałam, że będzie się śmiać ze mnie, że trzymam Adama za rękę?
- Aga, w październiku bierzemy ślub! Mamy nadzieję, że będziecie naszymi drużbami, to znaczy, ty druhną, a pan Adam drużbą? – mówiła to tak, jakby zapraszała nas na podwieczorek. Spojrzałam w oczy Adama, uśmiechał się szczęśliwy.
- Ja chętnie, Alinko – obiecałam szczerze.
- Ja też! – szybko przyrzekł Adam.
- Fajnie! To my pójdziemy wam za świadków do waszego ślubu – powiedziała Alinka tak, jakby Adam oświadczył się, został przyjęty, ustalony termin ślubu. Szybko wysunęłam rękę z dłoni Adama, poprawiłam włosy, spojrzałam na niego, zrobił smutną minę, czułam, że sprawiłam mu przykrość.
- Trzymam za słowo, pani Alinko! – powiedział Adam. Spojrzał na mnie i wyciągnął do mnie rękę, przybliżyłam się do niego, objął mnie ręką przez plecy, przytulił i delikatnie pocałował w policzek. Czułam jak płoną mi policzki, opuściłam głowę, ale stałam przy nim. Czułam się cudownie!
- Aguniu, masz coś przeciw temu, żeby byli świadkami na naszym ślubie? – zapytał Adam i przytulił mnie do swego boku. Spojrzałam w jego oczy, chwilę patrzyłam i cicho powiedziałam – Mogą być –

29-02-2012

- Dziękuję – powiedział Adam.
- Wiecie co, wybrałabym się rano na grzyby – powiedziała Alina.
- Aguś, ty też byś poszła? – zapytał Adam.
- Adam, ja nie odróżniam muchomora od borowika! Grzyby znam tylko z nazwy – przyznałam się.
- To ja bym chodził obok ciebie, doradziłbym ci – przyrzekł.
- Zobaczę rano, czy zmobilizuję się do wstania – powiedziałam cicho.
- Ja cię obudzę – powiedziała Alina.
- Może mamusia poszłaby z nami? – myślałam głośno.
- Na pewno pójdzie – powiedziała Alina.
- Idę zaparzyć kawę – dodała i wyszła. Komendant też wstał, przeprosił i wyszedł. Marko ułożył się obok moich nóg i głośno chrapał.
- Aguś, myślałem o tobie przez trzy dni. Dużo rozmawiałem z mamusią, bo wiesz, ja z siostrą wychowywaliśmy się prawie sami. Ojca mało pamiętam, mama zmarła jak chodziłem do piątej klasy. Wychowywała nas ciocia, mamy siostra, ale pracowała i musieliśmy sobie sami radzić. Tyle tylko, że mieliśmy dom. Zaraz po studiach musiałem iść do pracy, nie mogłem pozwolić sobie nawet na kilka dni urlopu. Siostra wyszła za mąż, cieszę się, szwagier jest dobry i dobrze im się odwozi. Jak już wiesz, ja też dostałem mieszkanie. Nie takie ładne jak wasze, ale mam własny kąt. Myślałem o tym, czy mógłbym cię zapytać, może chciałabyś mnie lepiej poznać? Czy pozwolisz mi, żebym mógł cię odwiedzać jak wrócisz do domu? W ogóle, to bardzo bym pragnął, żebyś mnie lepiej poznała, chciałbym cię co dzień widzieć. Zawsze! – mówił zakłopotany i mieszał słowa, powtarzał się.
- Wiesz Aguś, planowaliśmy z mamusią na przyszłą niedzielę wycieczkę do Chorzowa, do ZOO? – mówił i patrzył w blat stołu i pocierał go dłonią.
- Fajnie Adasiu! Dawno nie byłam w ZOO – ucieszyłam się jego propozycją.
- Miała mamusia rację jak powiedziała, że jesteś bardzo dobrą dziewczyną – powiedział i uśmiechnął się do mnie. Opuściłam głowę i teraz ja gładziłam blat stołu. Położył rękę na mojej, odwróciłam rękę dłonią do góry i przeplotłam palce z jego palcami. Przykrył je dłonią i patrzył na mnie.
- Agusiu, byłbym szczęśliwy, jakbym mógł zaprzyjaźnić się z tobą – powiedział bardzo poważnie.
- Ja też – wyszeptałam i szybko wysunęłam rękę z jego dłoni. Wziął moją rękę i podniósł do ust.
- Jest kawa – powiedziała Alina i postawiła tacę na stole. Stały na niej trzy szklanki przykryte spodeczkami, trzy łyżeczki i spodek z kilkoma kostkami cukru.
- Dziękuję – powiedział Adam.
- Nie ma za co – powiedziała przeciągle Alinka i spoglądała na mnie.
- Co mi się tak przyglądasz? – zapytałam.
- Bo masz minę jakby pan Adam ci się oświadczył – powiedziała poważnie.
- Alu, chyba jutro wrócę do domu – powiedziałam bardzo poważnie.
- Zgłupiała, czy co? – zapytała i patrzyła na Adama.
- Co ją ugryzło? – zapytała Adama.
- Agunia, rozchmurz się – prosił Adam. Podstawił mi szklankę z kawą – Ile słodzisz? – zapytał. Pokazałam dwa palce i nadal milczałam. Wrzucił dwie kostki cukru, wzięłam łyżeczkę, zamieszałam, oblizałam ją i trzymałam przy ustach. Zamyśliłam się.
- Aga, co ci jest? – zapytała z troską w głosie Alinka.
- Co ma mi być – odpowiedziałam wyrwana z zamyślenia.
- Bo masz taką minę, że chce mi się płakać – oświadczyła bardzo poważnie.
- Przestań Alu. Nic mi nie jest – powiedziałam całkiem przytomna.
- Może moja obecność cię drażni? – zapytał smutno Adam.
- Teraz ty zaczynasz? – zapytałam i spojrzałam na niego.
- Pani Alina ma rację, masz smutną minkę – przyznał jej rację.
- Adasiu, myślałam nad twoimi słowami – powiedziałam.
- I co wymyśliłaś? – zapytał ciekawie.
- Że chcę tego samego co ty – przyznałam.
- O co tu chodzi? – zapytała ciekawie Ala.
- Zaproponowałem Agusi przyjaźń – powiedział Adam.
- Wspaniale!! Poznam pana z moim Robertem – powiedziała radośnie.
- Może jutro wpadnie – dodała.
- Skąd wiesz? – zapytałam.
- Dostałam list, pisał, że jak się wyrobi z czasem, to jutro wpadnie. Mam nadzieję, że zabierze go pan do domu? – zapytała Adama.
- Oczywiście, bardzo chętnie poznam tego pana – zgodził się w „ ciemno ".
- Nie jest taki przystojny jak pan, panie Adamie, ale też bardzo fajny! – chwaliła swojego wybranka.
- Dla mnie zabrakło kawy? – zapytała mama na wstępie. Usiadła obok Alinki.
- Zaraz pani przyniosę, przygotowałam, tylko zaleję wrzątkiem – powiedziała Ala i wyszła.
- Mamusiu, jutro wybieramy się na grzyby, czy skorzystasz z okazji? – zapytałam.
- Bardzo chętnie! To super gratka, nie często się zdarza – oświadczyła zachwycona.
- Możemy co niedzielę wyjeżdżać do lasu – powiedział Adam szczęśliwy.
- To bardzo miłe panie Adamie. Ale nie wypada nadużywać pana grzeczności – powiedziała mama bardzo ciepłym głosem.
- Ja też lubię las, bardzo lubię! – przyznał z zachwytem Adam.
- Jak będzie miał pan ochotę na las, a znajdzie się miejsce dla nas, chętnie skorzystamy – mama wprosiła się delikatnie.
- W przyszłą niedzielę w planie mamy ZOO – przypomniał mamie.
- Rzeczywiście! To nic, innym razem zaliczymy las – zgodziła się.
- Mamuś, ja chyba jutro wrócę do domu – powiedziałam smutno.
- Co się stało skarbie? Miałaś wrócić w przyszłą sobotę – zapytała mamusia zdziwiona i zaniepokojona.
- Mam trochę zaległej pracy, mogłabym to spokojnie wykończyć przez ten wolny tydzień, będę musiała robić to po godzinach – tłumaczyłam.
- Aguś, bardzo byłabyś zajęta przez ten tydzień? – zapytał ciekawie Adam.
- Tylko do obiadu, nie mam zamiaru pracować całymi dniami – zapewniłam.
- Pozwolisz, żebym po południu wpadał do was? – zapytał.
- Jak z Kazanem, to nawet co dzień! – powiedziałam zalotnie.
- Jak bez niego, to wstęp wzbroniony? – zapytał żartobliwie.
- Nie, dlaczego zaraz wzbroniony? Wiesz Adasiu jak bardzo go lubię – przyznałam się do uczucia jakim darzę psa.
- Wiesz Aguniu, Kazan kocha cię jak nikogo do tej pory! Ale jak pozna drogę do twojego domu, to będziemy mieli kłopot. To mądra bestyjka! Szybko zapamięta trasę do naszej pani – zapewnił mnie.
- To zawiążesz mu oczy – szybko doradziłam. Mama wybuchnęła śmiechem.
- Aguś, po pierwszych odwiedzinach będziesz go miała co dzień – zapewnił mnie Adam.
- Zrobisz jak będziesz sam uważał – zgodziłam się zażenowana.
- Jest kawa dla pani – powiedziała Alinka i postawiła przed mamusią szklankę przykrytą spodeczkiem.
- Dziękuję moje dziecko – powiedziała mamusia i uśmiechnęła się do Alinki.
- Proszę cukier – powiedział Adam, i podał spodek z kostkami cukru.
- O nie, kawę piję bez cukru! – oświadczyła i odsunęła spodek z cukrem tak, jakby miał sam wpaść jej do kawy.
- Jak jutro uda mi się nazbierać grzybów, to byłaby pani taka dobra i podałaby pani moim rodzicom? – zapytała Alinka.
- Dziecko drogie, osobiście zaniosę z gorącymi całusami od ciebie – oświadczyła uroczyście.
- Aga, nie szalej, jest tak fajnie, a ty chcesz wiać do domu – powiedziała Alinka z żalem w głosie.
- Tak mi pasuje, mam trochę roboty – usprawiedliwiałam się.
- Ty cholerna mrówko! Całe życie tylko praca! Kiedy znajdziesz trochę czasu dla siebie, całe życie będziesz tylko harować? – mówiła zdenerwowana.
- Alu, mówiłam ci, co mnie czeka po powrocie do pracy, sama twierdziłaś, że nie wyobrażasz sobie jak ja to rozwiąże. Muszę nad tym spokojnie posiedzieć – tłumaczyłam jej.
- Acha! To cię gryzie. Rozumiem, masz rację. Na to musisz mieć spokojnych kilka dni – powiedziała bardzo wyrozumiale.
- Co ty masz za kłopot, córeńko? – zapytała mamusia.
- Nic takiego, służbowe sprawy – uspokoiłam mamusię.
- A, to co innego – powiedziała wyrozumiale. Adam milczał, spoglądał na nas. Kazan wstał, przeciągnął się, otrzepał się i zaczął skomleć. Usiadł przy moich nogach i uparcie wpatrywał się w moje oczy. Wiedziałam o co mu chodzi, musi wyjść, potrzebne mu pilnie „krzaki". Wstałam, Adam też, Kazan zaczął taniec radości!
- Chodź – powiedziałam do niego, podskoczył radośnie i wybiegł na plac obozu, szybko biegł do bramy, minął samochód i stanął przy drzewku. Stałam w bramie i patrzyłam na pobliską wieś, na ścianę lasu, milczałam.
- O czym myślisz? – zapytał Adam i stanął przy mnie.
- Że tutaj jest ślicznie! – powiedziałam z zachwytem i wpatrywałam się w zieleń lasu.
- Zapraszam na spacer – powiedział i wyraźnie czekał czy ruszę się z miejsca.
- Chętnie! – powiedziałam i ruszyłam w stronę lasu. Kazan zobaczył, że idziemy, szybko podbiegł, obskoczył nas i pobiegł przed nami.
- Adasiu, zawołaj go, bo ja nie cierpię pasztetu – powiedziałam ze śmiechem. Gwizdnął przeciągle, Kazan wybiegł z lasu i stanął przed nami.
- Do nogi! – rozkazał Adam. Kilka minut szedł przy jego nodze, ale co chwilę spoglądał na niego, czy mu wreszcie pozwoli pobiegać? Adam udawał, że nie widzi jego spojrzeń.

29-02-2012

- Dobrze, tylko Agata za „kimś" tęskni – powiedziała ze śmiechem.
- Alu, Ty nie wiesz co mówisz – powiedziałam zawstydzona.
- Wybacz Aga, ale powiedziałam prawdę – śmiała się.
- Jesteś półgłupek – szepnęłam jej do ucha.
- A ty obrażalska – powiedziała głośno.
- No, koniec sprzeczki. Zabierzcie torbę z samochodu, przywiozłam wam coś dobrego! – powiedziała mama. Adam wziął torbę i poszliśmy do świetlicy. Postawił na stole, odsunął zasuwak, wyjął spore dwa pakunki.
- Co to? – zapytałam.
- Przygotowaliśmy z panem Adamem poczęstunek – oświadczyła mama. Odwinęła jeden, okazało się, że zjemy dobre ciasto! W drugim był spory pasztet.
- Starczy dla całego obozu – powiedziała Alina.
- Może nie dla całego, ale część na pewno posmakuje – uśmiechnęła się mama.
- Idę zaprosić komendanta – powiedziała Alina i wyszła.
- Mamusiu, jak chciało ci się tutaj jechać? – zapytałam z troską w głosie i od razu pomyślałam o spaniu.
- Będzie ci niewygodnie spać – dodałam.
- Dlaczego? Nie czuję się jeszcze taka stara. Mogę jedną noc przespać w namiocie! – pocieszyła mnie.
- Mamusiu, nie miałam na myśli twojego wieku, ale wiem, że lubisz spać wygodnie – powiedziałam zmieszana.
- Wiem Agusiu, wiem, ale chciałam cię odwiedzić – powiedziała pojednawczo.
- Mogłabyś spróbować? – zapytała i odkroiła plaster pasztetu. Odgryzłam kawałeczek.
- Pyszny!! – pochwaliłam. Odłamałam kawałek i podałam psu. Adam wziął moją rękę i też odgryzł kawałek.
- Rzeczywiście, udał się! – powiedział jak wytrawny znawca.
Mama uśmiechnęła się do niego. Wszedł komendant i Alinka.
- Dajcie trochę – prosiła Alina, bo zauważyła, że oboje z Adamem ruszamy buziami.
Mama odkroiła dwa kawałki, jeden wzięła Alina, drugi komendant.
- Fajny! – pochwalili oboje z pełnymi ustami.
- Z czego to? – zapytała Alina.
- Z zająca – powiedziała mama. Stanęło mi w gardle, myślałam, że się udławię. Adam spostrzegł, chwycił mnie za ramiona, „potrzepał mną".
- Przeszło – szepnęłam.
Zobaczyłam, że jeszcze kawałek mam w palcach, wsadziłam go Adamowi do ust.
- Wspaniały!! – powiedział i w najlepsze zjadł.
Wyszłam przed świetlicę, oparłam się plecami o słupek. Adam stanął przy mnie.
- Co miałem z nim zrobić? Zawiozłem mamusi. Mama postanowiła od razu, że zrobi z niego pasztet. Dokupiliśmy wieprzowiny, kawałek boczku, wątróbki, jajek i nawet wyszedł dobry! – tłumaczył mi.
- Przestań!! Nie wezmę w życiu do ust żadnego pasztetu – postanowiłam.
- Zraziło cię, bo widziałaś tego zająca. Inaczej jadłabyś i chwaliła – „oświecił " mnie.
- Może. Ale widziałam tego nieboszczyka i starczy mi do końca życia – oświadczyłam stanowczo.
- Chodź Aguś, zjesz kawałek ciasta – poprosił Adam.
- Też pomagałeś piec? – zapytałam ironicznie.
- Zająca i mięso sam zmieliłem w maszynce, a przy pieczeniu ciasta pomagałem troszeczkę – przyznał się.
Spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać. Wyobraziłam sobie, że jest w naszej kuchni, w fartuszku i uciera żółtka z cukrem.
- Co cię tak rozbawiło? – zapytał zdziwiony.
- Nic, nic – powiedziałam i weszłam do świetlicy.
Mama pokroiła ciasto, usiadłam, wzięłam kawałek, rozłamałam na pół, jedną dałam psu, drugą wsadziłam do ust. Adam spojrzał na mnie zawiedziony. Domyśliłam się, że miał nadzieję, że jemu dam. Sięgnęłam po drugi kawałek i podałam mu. Podziękował mi z uśmiechem. Odkroiłam kilka kawałków, odłożyłam na papier, resztę zawinęłam i wyszłam. Weszłam do kuchni, Mariolka, Ula, Dorota i Iza już „urzędowały" .
- Dziewczynki podzielcie to ciasto i poczęstujcie chociaż małe dzieciaki – poprosiłam.
Ula odwinęła i od razu zaczęła kroić. Dzieliła na małe porcje, Mariolka układała na tace.
- Dziękujemy druhno – powiedziała Ula.
- Na zdrowie – odpowiedziałam i wróciłam do świetlicy.
- Agusiu, poczęstowałaś dzieci? – zapytała mama.
- Zostawiłam w kuchni, dziewczynki same podzielą i poczęstują maluchów – oświadczyłam.
- Mamo, ten pasztet też można dać do kuchni. Przygotują z niego kanapki – zaproponowałam.
- Może ja bym im pomogła? – zapytała i patrzyła na komendanta.
- Jak pani sobie życzy, to proszę – zgodził się.
Wstała, odkroiła kawałek, resztę zawinęła i wyszła.
- Aga, mama będzie spała z tobą? – zapytała Alinka.
- Oczywiście! – zapewniłam ją.
- Nie sądzisz, że będzie spała na piętrowym łóżku?
- A mnie pan przyjmie na noc? – zapytał Adam komendanta.
- Wiadomo! Gdzie miałby pan spać? – zapewnił go.

29-02-2012

- Czternastego, w sobotę musimy wracać – zaznaczyłam.
- Fajnie! To w niedzielę będę mógł cię odwiedzić? – zapytał z iskierką radości w głosie.
- Jeszcze dużo czasu, porozmawiamy jak przyjedziesz w sobotę – powiedziałam spokojnie.
- To do soboty – oświadczył i pocałował mnie w rękę.
- Szczęśliwej podróży – szepnęłam.
- Dziękuję – powiedział i wsiadł do samochodu, wycofał samochód, manewrował. Stałam i uspakajałam psa, nie wiedział co ma robić. Adam pomachał mi ręką, pomachałam też.
- Chodź piesku, jeszcze pośpimy – powiedziałam i ruszyłam do namiotu. Kazan stał i patrzył za samochodem.
- Chodź do namiotu, pan za trzy dni znów nas odwiedzi – kucnęłam przy nim i tłumaczyłam, miał bardzo smutną mordkę, łzy w oczach. Objęłam go za szyję i wtuliłam w niego twarz.
- Wiesz co, pobiegamy trochę – zaproponowałam mu. Wstałam i zaczęłam biec w stronę lasu. Kazan wyprzedził mnie i pobiegł. Dobiegłam do lasu i stanęłam, nie, nie, do lasu nie wejdę z nim, bo mogą być ludzie, przecież teraz jest pora grzybobrania, może kogo ugryźć.
- Marko!! Wracamy – wołałam za nim. Wrócił, ale w pysku trzymał zająca. Podbiegł do mnie i położył go przy moich nogach.
- Weź to!! – wrzeszczałam przeraźliwie. Siadł przy mnie i patrzył zdziwiony, przechylał głowę, mrugał, a mnie aż trzęsło ze strachu i obrzydzenia. Usłyszałam warkot samochodu, pies skoczył do niego z radością, ja rozpłakałam się w głos.
- Aguś, na Boga! Co się stało, czemu płaczesz? – Adam podbiegł do mnie, złapał mnie w ramiona. Nie mogłam wymówić ani słowa, pokazałam palcem na zająca leżącego obok moich nóg. Adam bez słowa złapał go za tylne skoki i szybko wrzucił do bagażnika.
- Nie mów nikomu, Aguniu, ja nie wiem czy teraz można polować, ale jak już się zło stało, to trudno – tłumaczył mi i trzymał mnie w ramionach.
- Dlaczego wróciłeś? – wykrztusiłam.
- Zobaczyłem jak biegniecie do lasu, obawiałem się, że może ci się co stać – stał przy mnie i tłumaczył mi.
- Dobrze że jesteś! Co ja bym z tym trupem zrobiła? – powiedziałam i znów mnie otrzepało z obrzydzenia.
- Już dobrze, Aguś, uspokój się – prosił i gładził mnie po rękach.
- Robił wrażenie niewiniątka, a okazał się mordercą – powiedziałam smutno i spojrzałam w szczęśliwe oczy „kochanego" pieska. Adam jeszcze raz się pożegnał i odjechał. Wracaliśmy do obozu i całą drogę go beształam. Szedł smutny, czuł, że źle zrobił, ale odwrotu nie było.

Jadłam obiad i patrzyłam jak Kazan „tańczył" ze swoją miską, wylizał ją dokładnie, co chwilę spoglądał na mnie.
- Co, mało ci? – zapytałam.
- Chodź obżartuchu, dostaniesz repetę – wstałam, wzięłam jego miskę i poszłam do kuchni.
- Jeszcze chce? – zapytała harcerka. Pokiwałam głową, że tak, nałożyła do miski klusków, polała gulaszem. Podeszłam do namiotu i postawiłam miskę na trawie, od razu zabrał się za jedzonko.
- Agata, dzisiaj przyjeżdża Adam? – zapytała Alinka i usiadła przy mnie na trawie.
- Podobno – powiedziałam.
- Prosił mnie o twój adres, podałam mu. Chyba się nie pogniewasz? – powiedziała to w formie informacji.
- Ty paplo!! Po co? – powiedziałam zaskoczona.
- Aga, nic się nie stało, i tak się dowie jak cię odwiezie – tłumaczyła mi.
- Po co mówiłaś wcześniej? – powiedziałam już lekko zdenerwowana.
- Daj spokój, Agata, o byle co ci chodzi – oświadczyła obrażona.
- Alina, jak dowiem się, że był u mojej mamy, to nie wiem co ci zrobię – mówiłam już bardzo groźnie.
- Aga, taki elegancki, kulturalny pan. Chyba może złożyć wizytę twojej mamie? – tłumaczyła przepraszająco.
- Oczywiście że może. Tylko ja wolałabym go sama przedstawić mamusi – powiedziałam bardzo poważnie.
- To dżentelmen w każdym calu i na pewno potrafi się sam przedstawić. Może w ogóle nie pojedzie do twojej mamy. Może tylko tak pytał o twój adres z ciekawości – paplała bez sensu. Wstałam, zabrałam miskę psa i swoją menażkę, ruszyłam nad rzeczkę, kucnęłam i szorowałam je jakby z tydzień nie były myte. Marko stał obok mnie i pił wodę.
- Agata, obraziłaś się? – usłyszałam głos Alinki za plecami.
- Skądże, jak mogłabym się na ciebie gniewać? – powiedziałam z nutą wyrozumiałości dla jej gadulstwa.
- Wiesz, zaczęłam już żałować, że dałam mu ten adres – powiedziała przepraszająco.
- Dobrze zrobiłaś Alu, może znajdzie chwilę czasu i rzeczywiście wpadnie do mojej mamy. Przynajmniej dowiem się co u niej, jak się czuje – oświadczyłam łagodnie.
- Jesteś kochana, Aguś! – wyznała Alina. Stanęłam przy niej.
- Alinko, przykrzy mi się bez mamy – szepnęłam.
- Agata, Ty jesteś jak dziecko! Ani rusz bez maminej kiecki – powiedziała z radosnym uśmiechem.
- Daj spokój Alu, sama wiesz, że mam tylko mamę – żaliłam się.
- Wiem, ale teraz masz jeszcze Adama, psa, jakiegoś wujka, chyba to brat twojego taty – powiedziała.
- Alinko, przestań się wygłupiać – prosiłam.
- Chodź Aga, zdrzemniemy się, bo dzisiaj będzie ognisko. Znów się przeciągnie do późna – powiedziała i ruszyła do obozu.
Położyłyśmy się w moim namiocie, Alina ułożyła się obok mnie.
- Wiesz Aga, fajnie by było, jakbyś chodziła z Adamem! Ty z nim, ja z Robertem – mówiła rozmarzona.
- Nie wiadomo, czy chciałby mnie – powiedziałam niepewnie.
- Zgłupiałaś! – krzyknęła i usiadła. Mówiła podniecona z błyszczącymi „oczętami".
- Patrzył w ciebie jak w obrazek! Na pewno mu się podobasz! Gdzie znajdzie drugą taką dziewczynę? On się zna na babach!! Zauważyłam, że na tobie od razu się poznał. Dobrze wie, że jesteś wspaniałą dziewczyną! Jesteś bardzo ładna! Grzeczna! Daj spokój Aga. Jestem pewna, że dzisiaj będzie jechał tutaj z radością – pocieszała mnie.
- Chyba do swojego psa – powiedziałam uszczypliwie.
- Możesz myśleć że do psa, a ja wiem, że do ciebie – oświadczyła urażona.
- Alinko, miałaś spać, to śpij – przykryłam głowę kocem. Pies ułożył się w nogach.

Usiadłyśmy obie, jak dwa posągi. Spojrzałam Ali w oczy. Otarła dłońmi twarz tak, jakby chciała zrzucić z niej resztki snu.
- Aga! Adam przyjechał! – powiedziała. Ja też słyszałam samochód, ale to co wyprawiał Marko, przechodziło granice dobrego wychowania. Skakał, szczekał, szalał w namiocie.
Otworzyłam, wypadł z niego i z głośnym ujadaniem pognał do bramy. Alina wygramoliła się też. Ja zostałam w środku.
- Agata! Mama też przyjechała! – krzyknęła. Teraz jednym skokiem byłam przed namiotem. Zerwałam się, szybko przebiegłam plac obozu, od razu wpadłam w otwarte ramiona mamy.
- Mamusiu! Że też ci się chciało jechać? – szczebiotałam szczęśliwa i wycałowałam ją z całego serca.
- Pan Adam zaproponował mi wycieczkę. Skorzystałam i jestem.
- Aguś, ze mną się nie przywitasz? – zapytał. Podałam mu rękę.
- Dziękuję – szepnęłam.
- Cieszę się, że mogłem ci sprawić radość – powiedział cicho.
- Dobrą mieliście podróż? – zapytałam.
- Tak, i nawet nam szybko zleciała! – oświadczyła mama.
- Dzień dobry pani – podeszła przywitać się Alinka.
- Dzień dobry Alinko! – mama ucałowała ją serdecznie.
- Jak wam leci? – zapytała.

29-02-2012

- Wybacz mi, ale nie mogę – prosiłam i trzymałam się za brzuch. Moc dzieci skakało i śmiali się. Adam popatrzył na swoje buty, ubranie, dłońmi otarł włosy, znów popatrzył na nas i zaczął się śmiać.
- Adam, idź do komendanta, może da ci coś suchego – powiedziałam ze śmiechem.
- Dobrze Aguś, idę. Niech go diabli! – powiedział ze śmiechem i poszedł. Dzieciaki pobiegli do obozu. Zostałam sama, usiadłam na trawie i teraz mogłam się uspokoić. Po kilkunastu minutach wrócił ubrany w dres komendanta.
- Mimo wszystko, wspaniale się bawiłem – zapewnił mnie.
- Ja też, jak nigdy! – przyznałam.
- Aguś, o której jest pobudka? – zapytał i usiadł obok mnie.
- O siódmej. Musisz sam czuwać. Ile jechałeś tutaj? – zapytałam.
- Do godziny, nie mogłem trafić. Teraz pojadę krócej – zapewnił mnie.
- Jak wyjedziesz przed szóstą, to spokojnie zdążysz do pracy – zapewniłam go.
- Oczywiście. Żeby mi tylko wyschło ubranie – powiedział z obawą w głosie.
- Wyschnie, przecież jest ciepło. A gdzie Kazan? – zapytałam i zaczęłam się rozglądać, nie zwróciłam uwagi, że go nie ma.
- Pilnuje naszego namiotu – pokazał palcem Adam.
- Zawołaj go, na pewno mu przykro – prosiłam błagalnie.
- Aguś, on się przy tobie rozzuchwalił – oświadczył stanowczo.
- Może, ale jak zrobili noc świętojańską i wszyscy wszystkich smarowali pastą, to Marko nie pozwolił mnie wysmarować. Jego wysmarowali na zielono, biedaka. Jak rano zobaczyłam, że Marko zzieleniał przez noc, w pierwszej chwili byłam przerażona, ale jak zobaczyłam, że wszystkie dzieciaki, druhny, Alina, nawet komendant wysmarowani pastą do zębów tylko ja jedna w całym obozie uniknęłam tego „zabiegu" śmiałam się do łez. Musiałam psa myć w rzece, ale i tak cieszył się. Woda w rzece była jak tęcza, bo wszyscy musieli się myć, w dodatku, bardzo dokładnie – opowiadałam.
- Jakim cudem dał się wysmarować? – zapytał zdziwiony.
- Opowiadali, że go głaskali a przy okazji wysmarowali go pastą miętową – mówiłam, widziałam, że Adam już myśli o czymś innym. Miałam rację, bo zapytał.
- Aguś, daj mi twój adres, mógłbym zajrzeć do twojej mamusi, może jej co przekazać – zapytał.
- Nie, dziękuję. Już zostało kilka dni do końca mojego urlopu. Nie, nie trzeba. Nie fatyguj się – szybko odparłam.
- Nie chcesz ze mną utrzymywać znajomości? – zapytał smutno.
- Obiecałeś, że zawieziesz mnie do domu – przypomniałam mu. Patrzył na mnie smutno.
- Zobaczysz gdzie mieszkam. Nie chcę żebyś odwiedzał moją mamę, bo może przestraszyć się, że coś mi się stało – tłumaczyłam.
- Jak chcesz – zgodził się.
- Chodźmy na kolację – powiedziałam i wstałam. Tylko podeszliśmy do ogniska zaczęła się wrzawa.
- Pan młody musi wziąć na ręce pannę młodą, i dziesięć razy obiec ognisko – krzyczały dzieciaki. Adam wziął mnie na ręce i biegał dookoła, a harcerze liczyli, doliczyli do dziesięciu, a Adam zrobił jeszcze jedną rundę honorową! W duchu podziwiałam jego krzepę, nawet nie dostał zadyszki.
Zaraz po kolacji nakarmiłam psa, pożegnałam towarzystwo i wlazłam do namiotu. Kazan był w rozterce.
- Co piesku, chcesz do pana, to idź – powiedziałam i otworzyłam namiot. Wyszedł, ledwo się położyłam usłyszałam skomlenie, wyjrzałam, psisko kręciło się niespokojnie.
- Co ci jest piesku? – zapytałam i głaskałam go po głowie. Ucieszył się i pobiegł. Zobaczyłam, że już gaszą ognisko, rozchodzą się do namiotów. Znów ułożyłam się do spania.
Obudziłam się jak poczułam, że ktoś rusza się obok mnie.
- Adam, co tutaj robisz? – zapytałam zdziwiona i zaskoczona.
- Przecież ten potwór nie dał mi spać, ściągał ze mnie koc, szarpał mnie, to on mnie tutaj przyciągnął. Ułożyłem się cichutko żeby cię nie zbudzić – zapewniał mnie.
- To teraz idź się szybko ubrać, bo nie zdążysz do pracy – popędzałam go.
- Już Aguś, już mnie nie ma. Przepraszam za tego łobuziaka – mówił i wygramolił się z namiotu. Poszedł, Marko też. Siedziałam i „dochodziłam" do rzeczywistości. Włożyłam dres i wyszłam przed namiot, nie było ich, po chwili zobaczyłam, że wychodzą z namiotu komendanta, Adam był w swoim ubraniu. Kazan mnie zobaczył, szybko podbiegł, Adam szedł powoli, podszedł, podałam mu rękę na pożegnanie, wziął ją w swoje dłonie.
- Do soboty, Aguniu – powiedział grzecznie.
- Szerokiej drogi – odparłam.
- Odprowadzisz mnie do samochodu? – zapytał. Ruszyłam w stronę samochodu, Adam szedł obok i w milczeniu kopał butem kamyki. Otworzył drzwi samochodu, stanął i patrzył na mnie.
- O co chodzi? – zapytałam.
- Cieszę się, że cię poznałem – oświadczył bardzo poważnie.
- Ja też – powiedziałam zmieszana, bo uparcie wpatrywał się w moją twarz. Czułam jak mi policzki płoną. Kucnęłam i zaczęłam głaskać psa.
- Może coś potrzebujesz, mógłbym ci w sobotę przywieść – zaproponował.
- Nic mi nie potrzeba – powiedziałam i stanęłam przed nim, pies spoglądał zawiedziony, że przestałam go głaskać.
- Dzisiaj jest środa, czwarty, przyjadę w sobotę, siódmego, mogę wrócić w niedzielę wieczorem. Czternastego też wypada sobota, to przyjadę po ciebie. Czy taki plan ci odpowiada? – zapytał.

Psycholog
Awatar użytkownika barteczekbarteczek
O mnie
Imię
Nina
Urodziny
20 Wrzesień
Płeć
Kobieta
Stan cywilny
Wolny(a)
Miejsce
Olkusz, CO
Moje zainteresowania
malowanie igłą i nitką, poezja, literatura.
Album
Zdjęcie Szczegóły
Rozmiar: 79.52 KB
Data: 29-05-2012
Odsłon: 1712
Komentarze: 3
Rozmiar: 136.96 KB
Data: 29-05-2012
Odsłon: 1560
Komentarze: 0
Rozmiar: 163.58 KB
Data: 29-05-2012
Odsłon: 1638
Komentarze: 0
Rozmiar: 163.39 KB
Data: 29-05-2012
Odsłon: 2347
Komentarze: 0
Rozmiar: 133.00 KB
Data: 29-05-2012
Odsłon: 1571
Komentarze: 0
Rozmiar: 132.14 KB
Data: 29-05-2012
Odsłon: 1697
Komentarze: 0
Rozmiar: 112.44 KB
Data: 29-05-2012
Odsłon: 1484
Komentarze: 0
Informacje kontaktowe
Brak informacji kontaktowych.
Zdjęcie
Zdjęcie użytkownika barteczek /></div><div align= 
Forum
Data dołączenia: 26-07-2010
Wszystkich postów: 55,570 (11.15 postów na dzień)
Liczba postów usuniętych przez moderatora/administrację: 8
Szybkie komentarze
04-01-2024 18:42
Awatar użytkownika barteczek

BASIU, W NOWYM ROKU ŻYCZĘ CI DUŻO ZDROWIA, SERDUSZA NADAL WIELKIEGO DLA NAS! DZIĘKUJĘ ZA PAMIĘĆ, ZA OBECNOŚĆ W MOIM ŻYCIU.
25-12-2023 02:13
Awatar użytkownika basia2002

W noc Wigilijną Bożego Narodzenia.
Życzę Wesołego świętowania, miłego spędzenia świąt
- Bożego Narodzenia w gronie rodzinnym i swoich bliskich.
Dużo zdrowia życzę . Z miłymi pozdrowieniami dla Ciebie .


20-09-2023 17:06
Awatar użytkownika barteczek

Dziękuję Basiu! Jesteś zawsze - na właściwym miejscu -
Dziękuję słowami i sercem!
20-09-2023 02:18
Awatar użytkownika basia2002



Droga Ninko. W Dniu Twoich Urodzin
życzę Ci , sukcesów w życiu, szczęścia,
pomyślności, nieustającej weny twórczej,
długich lat życia w dobrym zdrowiu.
Spełnienia najskrytszych marzeń.
Tylko samych miłych zdarzeń.
To są ode mnie dla Ciebie skromne życzenia.
Życzę Ci ich spełnienia.
Serdeczne uściski dla Ciebie.


03-01-2023 18:36
Awatar użytkownika basia2002

Szczęśliwego Nowego Roku 2023.
Niech ten Nowy Rok przyniesie, radość, zdrowie,
pomyślności i spełnia wszystkie marzenia.

24-12-2022 01:14
Awatar użytkownika basia2002

Zdrowych , spokojnych , wesołych świat Bożego Narodzenia.
Dla całej Twojej rodziny.

20-09-2022 13:16
Awatar użytkownika barteczek

Basiu droga, dziękuję za pamięć, za serduszko Twoje... pozdrawiam całym sercem!
20-09-2022 12:15
Awatar użytkownika basia2002

Droga Nino, Kochana Jubilatko .
Z najlepszymi życzeniami. -




Droga Nino. Z okazji Twoich Urodzin życzę Ci ,
długich lat życia w dobrym zdrowiu, szczęściu,
sukcesów w życiu i samych pomyślności.
Nieustającej weny twórczej.
Spełnienia najskrytszych marzeń.
Tylko samych miłych zdarzeń.
To są ode mnie skromne życzenia.
Życzę Ci ich spełnienia.
Serdeczne uściski dla Ciebie Droga Jubilatko.
Akcja
Akcje dostępne są po zalogowaniu.
Oceń
Oceny dostępne są po zalogowaniu.
netoperek Sąsiadujące profile nika79


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:28.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.