Wyświetl Pojedyńczy Post
  #2617  
Nieprzeczytane 13-10-2012, 21:16
bronczyk's Avatar
bronczyk bronczyk jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Aug 2008
Posty: 10 970
Domyślnie

Ewo masz cudnego grzybowego psa. Cha_ga zwierzątka nasze ukochane sprytem nas chyba przewyższają. Tzn. mnie z pewnością.
Tak mnie wkurzył ten ton osoby duchownej, że nawet nie napisałam wam jak się cieszę z waszej obecności. Naszeczka mamusią nie bywa, prędzej sympatia do kotów, które z korzyścią dla psów przebywają w domu. Można się poganiać, kąski dobre skraść itp. Zdanie Innej przytoczę w całości.
O tym jak to się pies pomyli w ocenie opiekunów to chyba książkę napiszę. Przystań sobie dobrą znalazłam. Jeść dają, ciepłe łóżka mają, a i balkon jak gorąco. Do tego malutka koleżanka i miniaturowy kotek, więc sobie pomyślałam, że błogie lenistwo z pełnym brzuszkiem na wieczność mnie czeka. Starsi państwo - powinno ich strzykać, rwać, kłuć w środku w związku z tym żadnej chęci do ruchliwego trybu życia. A my raźnym krokiem z samego rana opuszczamy przytulny dom i latawice jakieś udajemy. Mała zachwycona robi kilometry za patykiem, a i ja z tej złości na brak ciepłego podłoża pod stópkami zabieram jej zabawki i chowam w krzakach. Bez piłeczek, patyczków pewnie szybciej wrócimy. Do pysznego sera białego mi tęskno, który dostajemy po dawce ruchu. Taaa.. tylko Naszeczka wszystkie zabaweczki odnajduje. Coś sobie jeszcze na tych spacerach opiekunowie gadali. Wiecie tak szeptu, szeptu, ale ja słuch mam dobry. O nowym psie mówili. Już im pokazałam jak nowi mnie wkurzają. Jestem złośliwa. Nie pozwalam im na nic. Rodzinne psy, które nas odwiedzają już wiedzą, że należy siedzieć najlepiej bez ruchu. Niby młode są, ale ja sprytniejsza i zębami kłapnę. Staram się nie uszkodzić, ale minę mam przy tym zabijaki wielkiego. To się nauczyły, że grzeczność jest obowiązkiem gościa. Raz zrobiłam wyjątek i jednego przygarniętego jak ja ( w genach ta rodzina ma te przygarnięcia czy co?) otoczyłam opieką. Teraz go krótko trzymam, na dystans. Już stracił status poszukującego domu.
Nie wytrzymali, tak im te sieroty w sercu siedziały, że kota bezdomniaczka do nas przyprowadzili. Już się rozgościł, zaakceptował miejsce i zostanie. Wiem, wiem był bity, głodował na ulicy i mógł umrzeć, ale nie rozumiem czemu jedni biedaki mogą pokochać, a inni nie. I czy ja muszę się dzielić swoimi ludźmi z każdym. Przecież nie mam pewności czy to koniec tych przygarnięć.
__________________
http://www.klub.senior.pl/moje/bronczyk/blog/
Juniorek- zapiski collie.
Odpowiedź z Cytowaniem