|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
||||
- Mój Boże. Chyba nikt nigdy nie zapłacze o mojego ojca? Dlaczego okazał się takim draniem? Tak było wspaniale, byliśmy wszyscy razem. Wydawało się, że kocha tylko nas, mamusię. A ten drań nas okradał – teraz ona była bliska łez.
- Przestańmy płakać – powiedziałam i otarłam dłońmi policzki. W holu słyszałam głosy Alana, Inusi i Roberta. Wbiegła Marysia i Antoś. - Babciu, dziadzio przyjechał! - Słyszę – odparłam. Wszedł Robert, spojrzał na mnie. Zobaczył, że płakałam. - Źle się czujesz, aniołku? – zapytał i kucnął przy moich nogach. Patrzył w moje oczy. Położyłam policzek na jego głowie i zamknęłam oczy. - Mamuńka, boli cię? – zapytał Alan. - Nic mnie nie boli – odparłam i wyprostowałam się. Robert wstał. Popatrzył, że Beatka siedzi przy mnie, zajął drugi fotel. - Co ci jest? – zapytała Inusia. - Nic – zbyłam ją. Robert nadal podejrzliwie na mnie spoglądał. - I co z tą twoja ciocią? – zapytałam. - Musi zrobić badania. Coś ma z wątrobą. Tak powiedział Alan – poinformował mnie Robert. - Tak mamuńka. Prawdopodobnie woreczek – odpowiedział mi syn. - Dobrze, że nie serce. |
|
||||
- Panowie, możecie nakrywać do obiadu? – zapraszała Laura. Młodzi ruszyli do jadalni. Beatka też wstała i weszła za nimi. Robert przesiadł się do mnie.
- O co płakałaś? – zapytał. Ruszyłam ramionami, że nie mam zamiaru mu mówić. Spojrzał na mamusię. Mamusia na mnie. - Belunia rozpłakała się, że Zbysiu nie dożył i nie widzi, jakiego ma ślicznego i mądrego syna – wyznała mamusia. Robert przytulił mnie. - Tak, cieszyłby się, na pewno. Alan jest wspaniałym młodzieńcem. Ja też jestem z niego dumny! – cieszył się Robert i chwalił Alana. - Córciu, co masz zamiar kupić za te pieniądze po rodzicach? – zapytała mamusia. Spojrzałam na nią zdziwiona. - Mamusiu, przepisałam wszystko na Marysię! – tłumaczyłam. - To nic nie zostawiłaś sobie? – zapytała zdziwiona. - Po co? Patryk dostanie ten dom. Alan kupił w Lionie, obok Kliniki. W Katowicach ma własne mieszkanie. Była mamusia, wie mamusia, jakie piękne! Nawet ulice na osiedlu mają nazwy kwiatów. - Co Alan zrobił z tym domem w Lionie? – zapytał Robert. - Jakieś małżeństwo z Polski na razie tam wynajmują dwa pokoje. Za to dbają o cały dom. Alan ma do nich zaufanie, bo polecił ich ten prawnik, co zajmuje się od lat Kliniką. Teraz jego syn to prowadzi, ojciec tylko pilnuje. |
|
||||
- Beluniu, co mówił brat tego bandziora? Byliście u nich.
- Tak. Ma bardzo miłą żonę, dwoje dzieci, bliźniaki. Staś i Nela! Staś już zdążył założyć rodzinę, Nela pracuje we Włoszech. Pokazywali mi tylko ich zdjęcia. Oddał mi książkę, którą dostałam od mamusi na ósme urodziny z dedykacją. W Pustyni i w Puszczy. Dlatego dali takie imiona swoim bliźniakom. - Może utrzymuj z nimi kontakt, tak dobrze cię potraktował. Oddał ci wszystko, co zostało po twoich rodzicach. Trzeba mieć dobre serce, żeby tak postąpić – tłumaczyła mi mamusia. - Na pewno ma dobre serce, od początku był normalnym dzieckiem. Oni byli inni. Tamten rudy, wredny. Ten blondyn, niebieskie oczy, uśmiechnięty. Nawet potrafiłam z nim rozmawiać. Z Jackiem nie można było przebywać w jednym pokoju. To jest zbir! – opowiadałam mamusi. Robert słuchał, ale czułam, że myślami jest daleko! Popatrzyłam na niego. Spojrzał w moje oczy i przez moment zastanawiał się, czy o coś go pytałam? - O co chodzi? – zapytałam. - Zastanawiałem się, kotku, czy moglibyśmy dzisiaj rozpakować te kartony, co odzyskałaś po rodzicach? |
|
||||
- Robert, one są u ciebie! Dzisiaj nie ma czasu na to. Zjemy obiad, mamusia powinna trochę poleżeć. Potem zrobimy sobie mały „ubaw”! Jutro wieczorem. Mamusia pojedzie z dziećmi do Krakowa. To my możemy poświecić czas i przejrzeć, co tam jest – tłumaczyłam.
- Dobrze aniołku. Tak chcesz, to tak zrobimy. - Ja wolałabym dzisiaj zajrzeć do tej twojej cioci. - Po co? Zawieźliśmy ją do domu. Nic jej nie jest – zapewnił mnie. - Alan, pewny jesteś, że z tą panią jest wszystko dobrze? – zapytałam, bo akurat przechodził przez salon. - Mam nadzieję, że tak. Jak co, to możemy do niej podjechać? – zapytał i patrzył na Roberta. Spojrzałam na Roberta. Rober spojrzał na Alana i wstał. - To chodź, Alan, zajrzymy do niej – prosił Robert. - Zaraz, powiem Inusi, że jedziemy – oświadczył i zawrócił do jadalni. - Tato, boisz się o nią? – zapytała Inusia w drzwiach. - Mamusia się martwi! – uświadomił córkę. Inusia spojrzała na mnie i skrzywiła się. - Przecież nic jej nie jest! Mamusiu, czy ty nie możesz spokojnie posiedzieć? - Inusia, to jest chora kobieta. Do tego samotna – tłumaczyłam. - Ma sąsiadów? Ma! Jak co, to tato zostawił numer telefonu. Zadzwonią. - To sama jadę – powiedziałam stanowczo i wstałam. Robert stanął przy mnie gotowy do drogi. - Mamuńka, ja pojadę z ojcem – zapewnił mnie Alan. - Dobrze, synu. Będę spokojna o nią. Zapytajcie ją, czy ma, co do jedzenia? Może zaniosę jej obiad? – tłumaczyłam synowi. |
|
||||
Dobry wieczór...
I znowu miałam porcję lektury do poczytania...dzięki Ninko... Gienku...uważaj na siebie...systematycznie zażywaj leki, bo wysokie ciśnienie jest niebezpieczne....też mam z tym problemy. Szczepienie przeszłam bezboleśnie...nic mi się nie dzieje. Miłego wieczoru i spokojnej, przespanej nocki....
__________________
|
|
||||
- Co jeszcze? Z obiadkami będziesz latać? Ledwo sama żyjesz! Serce masz słabe, pracujesz, męczysz się nie wiadomo, po co? Jeszcze obca osoba będzie ci głowę zawracać – złościła się Inusia.
- Dziecko, to jest chory człowiek. Czy to obcy, czy nie, ale potrzebuje pomocy! Też jesteś lekarzem! Miejże trochę serca. - Mam! Mam bardzo duże serce. Oddałam je chorym. Oddaję każdą chwilę chorym. Ta pani akurat nie jest aż taka chora, żebyś do niej biegła. Posiedź spokojnie. Odpocznij – złościła się na mnie. - Beluniu, Inusia ma rację, dziecko. Gonisz do ludzi z pomocą. O sobie nie pamiętasz. Każdemu dogadzasz – tłumaczyła mi mamusia. Zobaczyłam, że Alan i Robert już wyszli. Usiadłam i zastanawiałam się nad słowami Inusi. - Babciu, możemy puścić sobie muzykę? – zapytała Marysia. - Oczywiście! Sama chętnie z wami potańczę – wpraszałam się na ich bal. - Nie będziemy tańczyć. Antoś przyniósł nowe kasety. Tylko posłuchamy. - Dobrze – zgodziłam się. Zobaczyłam, że mamusia wstała i szła do swojego pokoju. Wstałam i szłam za nią. Myślałam, że Inusia jej pomoże? Wyprzedziłam mamusię o krok i otworzyłam drzwi. - Chce mamusia poleżeć? – zapytałam. Jeszcze nie zdążyła mi odpowiedzieć, weszła Inusia. |
|
||||
- Obraziłaś się mamusiu? – zapytała. Czułam, że zrozumiała swoje słowa, że nie tak się odpowiada matce! Nie tak mówią lekarze o chorych. To jest zawód, że w każdej chwili trzeba być gotowym biec na pomoc.
- Nie. Powiedziałaś, co czułaś. Ja inaczej odbieram drugiego człowieka. W tym względzie różnimy się, skarbie – odpowiedziałam i pomagałam mamusi położyć się. Inusia podeszła, założyła babci nogi na wersalkę, okryła je kocem. Podłożyła babci poduszkę pod głowę. Usiadłam w fotelu, byłam gotowa na pogaduszki z mamusią. - Inusiu, jak będzie obiad gotowy, to nas poprosisz – zmieniłam temat. - Dobrze – odparła i wyszła. - Córciu, czy na pewno dobrze robisz, że wszystko oddajesz dzieciom? Wiem, dziecko, że masz dobre serduszko, ale pomyśl o sobie – radziła mi mamusia. - Mamuś, mamusi nic nie zabraknie! Choćbym miała całymi dniami i nocami pracować, to zawsze mamusia będzie miała wszystko – zapewniłam ją. - Beluniu, ja jestem zabezpieczona, mamy własne konto. Wiem, że tam do tej pory jest samych odsetek bardzo dużo. Żan mi mówił, że z odsetek możemy obie spokojnie żyć. Dlatego zapisał na nas obie. Biedny czuł, że ty wszystko rozdasz dzieciom. - Mamuś, nic nie rozdałam, mam połowę Kliniki! Z tego możemy spokojnie żyć. Alan z części swojej kupił tam dom. Tylko trochę je naruszył. Mam wszystkie wydruki. My niewiele bierzemy z konta. Mamusia wie, że ja dobrze zarabiam. Na nas dwie? Mamuś, wystarczy w zupełności – zapewniłam ją. - Tak mi dobrze przy tobie, córeńko. Nie wiem, co stałoby się ze mną, jakby życie ułożyło się inaczej? Jakbym została sama? – mówiła i drżała jej broda. Usłyszałam pukanie paznokciami w drzwi. |
|
||||
- Wejdź, synu – zawołałam. Weszli obaj. Robert uśmiechnął się do nas.
- I co? – zapytałam i patrzyłam na nich. - Bobrze! Zrobiliśmy jej zakupy. Ugotuje sobie kawałeczek kurczaka. - Robert, może jutro zawieziesz jej obiad? – dałam propozycję. - Dobrze, aniołku! Jak będziesz przez to spokojna, to zawiozę – obiecał. Alan usiadł przy babci, patrzył na nią i uśmiechał się do niej. - Tak mi dobrze, wnusiu, że was mam – wyznała Alanowi. - Babciu, nam też dobrze, że mamy ciebie, mamuńkę – zapewnił ją. Robert uśmiechał się i oparł się o regał z książkami. - Alan, posiedź z babcią. Ja chciałam przejść się po ogrodzie. Może posiedzę na tarasie? Ten baldachim osłania od słońca. Fotele są miękkie, można w nich posiedzieć – powiedziałam, bo żal mi było Roberta, że „wisi” przy meblach. Nie ma drugiego fotela. Ten jest za mały, żeby siedziały dwie osoby. - Może ja też mogłabym z wami pospacerować? – zapytała mamusia i usiadła. Alan pomógł jej wstać. Poprawiła włosy. - Odpocznę po obiedzie! – obiecała i była gotowa do wyjścia. |
|
||||
- Belunia i dzieci mówiły, że w tym dużym domu jest wszystko automatycznie otwierane i zamykane. Jak myślisz, Robercie, czy Beluni nic się złego nie stanie jak zbraknie światła? – zapytała Roberta i patrzyła, jak Alan kucnął i zakłada jej buty. Robert był już przy drzwiach, zatrzymał się.
- Nie! Tam jest też automatyczny przełącznik na akumulator. Z chwilą, jakby zabrakło światła, włącza się agregat! – zapewnił mamusię Robert. Alan popatrzył na niego. - Mówicie o tym domu mamuńki? – zapytał Alan i spojrzał na Roberta. Mamusia już doszła do drzwi. Robert je otworzył, Alan jeszcze zdążył złożyć przykrycie, położył go na wersalce. - Alan, w każdej chwili możesz obejrzeć dom mamusi! – zapewnił go Robert i powędrowaliśmy do ogrodu. Podeszła Beatka i podała mamusi sweter. Robert sięgnął do wieszaka i zdjął kamizelkę dla mnie. Okrył mi ramiona. |
|
||||
Pomacałam dłonią obok siebie, Roberta nie było. Pewnie jest późno, dlatego wstał? Obiecałam mamusi, że zaraz z rana wrócę do domu, a w najlepsze się wyleguję. To nic, są dzieci w domu to dadzą sobie radę. Jutro niedziela, urodziny Roberta, dwudziesty drugi listopad. We wtorek, dwudziesty czwarty, urodziny Alana. Wczoraj wszyscy się zjechali. Beatka urodziła Bożenkę tydzień temu. Bogu dzięki, wszystko poszło dobrze! Obie są zdrowe, jesteśmy szczęśliwi. Nawet Jurek był w szpitalu, widział małą, widział się z Beatką. Wręczył jej kwiaty. Biedactwo, od razu mnie je dała. Jurek dziękował mi za opiekę nad córką. Jak mogłoby być inaczej? Beatka uważa mnie za matkę. Dzisiaj nie będą u nas. Chyba, że Alan z Przemkiem jakoś mogliby je podwieźć? Karmi piersią, dobrze się czuje. Zobaczę jak zajadę do domu.
- Aniołku – usłyszałam głos męża. Otworzyłam oczy. Stał i uśmiechał się do mnie. Obdarzyłam go też uśmiechem. - Zjesz śniadanko? – zapytał i trzymał w dłoniach tacę. Widziałam tylko jak nad nią wystawała piękna róża. Znów się do niego uśmiechnęłam w podzięce. |
|
||||
- Robert, ja wstanę. Nie będę się rozpieszczać! – powiedziałam.
- Nie kochanie, leż. Zjesz w łóżku – prosił. Postawił tacę na wysuwanym blacie przy łóżku. Zobaczyłam naleśniki, kakao, jakieś owoce. Bitą śmietanę i truskawki. - Skąd wziąłeś w listopadzie truskawki? – zapytałam, zamiast się ucieszyć. - Aniołku, jak się chce, to się wszystko kupi! – zapewnił mnie. - Dziękuję – odparłam przepraszająco. - Dla mojej żony, nawet gwiazdki z nieba zdobędę, żeby tylko była szczęśliwa! - Zjesz ze mną? – zapytałam i usiadłam. - Oczywiście, mój aniołku – wziął nóż i widelec, zaczął kroić naleśnika, nałożył na ten kawałeczek bitej śmietany i kawałeczek truskawki. Podał mi do ust. Tylko wzięłam do buzi, pocałował mnie w usta. Jadłam i śmiałam się z niego serdecznie. Mało jadł, za to był umazany śmietaną i truskawkami. - Robert, dlaczego płakałeś w Leśniowie na naszym ślubie? – zapytałam. Pojechaliśmy wszyscy drugiego, bo czwartego października wypadła pierwsza niedziela. Byli rodzice Przemka, Zbysia i Filipa. Był Ludwik z rodziną. Beatka też była, bo dobrze się czuła. Tylko Robert nie mógł załatwić w jednym domu dla wszystkich pokoi ale byliśmy blisko i całą sobotę i niedzielę byliśmy razem. Przemka rodzice i Beatka byli w innym budynku, Ludwik z Ewą w innym, ale blisko nas. |
|
||||
- Wiesz, miałem wrażenie, że Matka Boża się do mnie uśmiecha! Widziałaś jak pięknie wygląda w tej koronie.
- Nawet wiem, że dałeś sporą sumę Zakonnikom! - Tak kochanie. Zamówiłem Mszę za twoje zdrowie na dwa lata. Na razie! Będziemy tam często jeździć. Zobaczysz aniołku, jak tam można się modlić, z jakim lekkim sercem z kościoła się wychodzi. - Ja też spokojnie mogłam się wyspowiadać, porozmawiałam z Ojcem. - Kochanie, przecież wszyscy byli u spowiedzi i wszyscy przystąpili do komunii. Dlatego rozpłakałem się, bo o to zawsze się modliłem. Z całego serca pragnąłem tam klęczeć obok ciebie i razem przyjąć Pana Jezusa do serca. - Wiesz, mamusia też miała łzy w oczach. Alan obok mamusi klęczał i mówił, że babcia pociągała nosem. Powiedział mi, że babcia pragnie, żeby dożyła i widziała tam Alana jak bierze ślub. |
|
||||
- Przecież Alan ma jakąś dziewczynę! Dlaczego jej nigdy nie zaprosi do domu?
- Nic nie mówi, ja nie pytam. To jego życie, jego sprawa. Będzie chciał, to mi ją przedstawi. Nie, to nie muszę jej znać. Tylko mnie się wydaje, że on się wstydzi ją przywieźć? - Wiesz aniołku, mnie się wydaje, że on jest z tą Klaudią. Dlatego się wstydzi. Ona go po prostu omotała! Dowiedziała się wtedy, że Alan ma forsę, Klinikę, dom za granicą. Pewnie jej na tym zależy. - Nawet mnie nie strasz. Co to moje dziecko musiałoby przeżywać? Nie daj Boże – mówiłam i byłam bliska łez. - Wszystko można jeszcze odkręcić. Jak mi pozwolisz, to szybko się dowiem o co tam chodzi? – zapewniał mnie. - W pierwszej kolejności odebrałabym mu wszystko, zostałby z gołą pensją! Ciekawe, czy wtedy pchałaby się do niego? |
|
||||
Jutro ide oddać krew i mocz , bo mam skierowanie. Trza zrobić wyniki raz do roku. A 29 września ide do lekarki na skierowanie na zabiegi moje . Ona decyduje i pisze, najprzód przebada. Też mi się należy raz do roku. W ośrodku u nas , blisko mam tylko 300 metrówCały dzień wysokie ciśnienie mam . Na noc biore tabletkę , bo mam przepisaną przez lekarza. Nawet kropli kawy nie skosztowałem.
Dobrej nocy.
__________________
Eugeniusz. P.. Jak szybko mija czas.. |
|
|||
Hejka.Witam, dawno mnie tu nie było.Czy tęskniliście za mną?
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Różności | felicyta | Różności - wątki archiwalne | 29 | 28-08-2010 14:03 |
skoro można pisać tu różności | ymca | Różności - wątki archiwalne | 27 | 21-02-2008 20:46 |
"MISZ MASZ" czyli różności w różnościach | jolita | Różności - wątki archiwalne | 162 | 31-10-2007 20:36 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|