|
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#61
|
||||
|
||||
Dłuuugo wytrzymałaś w takim związku. Ja tylko 5 lat, ale odeszłam w porę dla dobra córki i swego.
__________________
Pozdrawiam qrystyna 216 |
#62
|
||||
|
||||
Ważne,że w końcu zdobyłyście się na odwagę...
|
#63
|
||||
|
||||
Spóżniłam się 10 lat. W sądzie mi powiedzieli, że robi to większość kobiet - "dla dobra dzieci". Wychowywałam się bez ojca i ważne dla mnie było, aby moje dzieci miały pełną rodzinę. Mój małżonek wiedział, że zniosę wszystko dla dzieci.
Wykorzystywał mnie coraz bardziej, ale przeliczył się... Pomogła mi książka amerykańskiej autorki, której nazwiska nie mogę sobie przypomnieć - "Kobiety, które kochają za bardzo i ciągle myślą, że on się zmieni"... Dzisiaj mam jakąś wewnętrzną moc, poczucie, że poradzę sobie z każdym problemem, który mnie spotka. A toksycznych mężczyzn wyczuwam na kilometr. "Co cię nie zabije, to cię wzmocni"
__________________
"Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi." -Forrest Gump |
#64
|
||||
|
||||
Cytat:
|
#65
|
||||
|
||||
Dziękuję Ci Basiu za tę różę. Nie potrafię jeszcze wklejać obrazków. Nie będę się rozpisywać - z osobami po podobnych przejściach rozumiemy się bez słów, prawda?
Ale dopiszę jeszcze opowieść o mojej zemście, myślę, że warto. Otóż, mój małżonek, już po rozwodzie, ogłosił, że "to tylko papierek", on mnie kocha i nigdy nie opuści. Mamy przecież ślub kościelny i on jest ważny. Mieszkaliśmy we wspólnym mieszkaniu i urządzał mi piekło. "I po co ci to było?" - wyśmiewała mnie bratowa. Któregoś dnia dowiaduję się, że ma kobietę. I rzeczywiście, wkrótce się do niej wyprowadził. Wtedy umieściłam w gazecie o zasięgu ogólnopolskim ogłoszenie, a że liczyłam każdy grosz (płaciło się za każde słowo) więc było krótkie: Szczęśliwie rozwiedziona, lat 43, tel......( domowy!) bo jeszcze nie miałam komórki. No i rozdzwoniły się telefony, najpierw krajowe, potem zagraniczne. Było tego 150, może 200. Nie, nie ukrywałam się, wprost przeciwnie - chciałam, żeby on się o tym dowiedział. Zaczęłam się umawiać na spotkania - raz ich miałam 4 w jednym dniu. Jak było ciepło to nakładałam czerwoną sukienkę z krótkim rękawem, jeśli chłodniej, to czerwoną garsonkę z białą bluzką, rozciętą w dekolcie i zawiązywaną pod szyją, na tzw. "lejce". Byłam wtedy na "bezrobociu". - "Pani taka elegancka, to pewnie do pracy? Jakie to szczęście w dzisiejszych czasach mieć pracę!" - podziwiali mnie sąsiedzi. Moja "praca" polegała głównie na zbieraniu gratulacji za ten anons. Poznałam wielu ciekawych ludzi, ale nic z tego nie wynikło. Jedno spotkanie było wyjątkowe. Bardzo elokwentny pan, już na wstępie powiedział mi, że pracował i podał nazwę gdzie (a to była moja jednostka nadrzędna!), że swego czasu bardzo się interesował moim oddziałem, gdzie był poważny konflikt, tzw. "polityczny" i chodziło o znalezienie materiałów i "haków" na niektóre osoby, min. na księgową, czyli na mnie. Tak mnie to rozbawiło, że ledwie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Rozwiązały mi się te ''lejce" , ale tego nie zauważyłam i facet zaglądał mi w dekolt, póżniej mi to mówił przez telefon. Wpadłam mu "w oko", prosił o następne spotkania. Pozostawiłam go w nieświadomości, nie przyznałam się, że byłam po drugiej stronie barykady, że z tej pracy wtedy "wyleciałam", a on awansował i dzięki temu miał dobrą emeryturę. Pamiętajcie dziewczyny - na toksyczne związki dobra jest czerwona sukienka!
__________________
"Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi." -Forrest Gump |
#66
|
|||
|
|||
Cytat:
Jak udało Ci się wyzwolić z takiego związku. Tkwię w tym pięć lat, mamy 3-letnią córkę a syn pojawi się w listopadzie. Czuję, że robię krzywdę swoim dzieciom pozostając w tym związku ale nie widzę innej drogi. Boję się zostać sama z dwójką dzieci. Kilka razy próbowała odejść gdy nie było jeszcze za późno ale wciąż wracałam. |
#67
|
|||
|
|||
Sylwia nie rozumiem motywu pt "boje się zostać sama z 2-ką dzieci" ja byłam sama z dwójka dzieci przez lata i jakoś wszyscy żyjemy.Nie mówię ,ze było łatwo,cena była nawet powiedziałabym wygórowana ale suma summarum udało się .Zresztą rozstanie teraz, nie oznacza ,ze będziesz sama całe życie.Czy uważasz ,że twoje "banie się " jest warte skopanego życia twojego i dzieci???? Oczywiście kluczem do wszystkiego są pieniądze -czyli praca -nie wiem jak wygląda Twoja sytuacja pod tym względem .Ale jeśli pracujesz -nie zostawiaj pracy ,jeśli masz bliskie i oddane osoby wokół siebie zwróć sie o pomoc przy opiece nad dziećmi ,jeśli cię stać skorzystaj z opiekunki -one nie wszystkie są degeneratkami zagrażającymi dzieciom -może babcia zastępcza jeśli prawdziwe babcie nie są skłonne pomóc ci w "zwiększonym wymiarze godzin" ...są różne rozwiązania.Oczywiście to wszystko nie jest proste-ale spisz sobie za i przeciw i zastanów sie czy cena jaka zapłacisz ty i dzieci jest wyższa niż zysk -
__________________
Bo jesli kochac to nie indywidualnie |
#68
|
||||
|
||||
Do Sylwii.
Jak się wyzwolić z toksycznego związku?
Podjąć decyzję o rozwodzie (o rozstaniu). Nie bój się tego, jesteś młoda i życie przed Tobą. Na Twoim miejscu zaczęłabym od alimentów na dziecko (dzieci) i dla siebie (jeśli nie pracujesz). Pieniądze, jak pisała Małgorzata50, i wsparcie otoczenia są ważne. Ułatwiają przejście przez te "przejścia", ale ja to zrobiłam będąc na "bezrobotnym" i też miało to swoje dobre strony. Życzę Ci mądrości i odwagi. Nie jest łatwo, ale warto. Nie znam kobiet, które żałowałyby rozwodu. Jedynie żałują, że zrobiły to zbyt póżno.
__________________
"Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi." -Forrest Gump |
#69
|
||||
|
||||
Do Sylwii - przykre, ale powyższe wypowiedzi są prawdziwe.
A jak mnie się udało? Wiesz, jak w tym powiedzeniu o pijakach " trzeba sięgnąć dna, aby się odbić". Nie wierz, gdy ktoś Ci mówi, że to jest łatwe. Nikomu nie przychodzi łatwo wyzbyć się marzeń, domu, nadzieji. Z perspektywy lat, problemy maleją. Dawniej bolesne, dziś wydają się takie...zwykłe. Ale za każdą decyzją, stoi żywy człowiek. Każdy inny. Pamiętam, że było trudno. Pamiętam wszystko.Nie jest to jednak miejsce, na snucie takich wspomnień. Na pewno jedno jest pewne - warto odzyskać siebie i spokojny, choć biedniejszy dom dla dzieci. I jeszcze...nie należy przestać wierzyć, że i do Ciebie przecież uśmiechnie się los.
__________________
"Miłość nie jest słaba. Miłość nie jest ślepa". -Phil Bosmans |
#70
|
|||
|
|||
Dziękuję za te wypowiedzi. Są dla mnie bardzo cenne. Mam nadzieję, że jeszcze coś się zmieni w moim życiu. Na lepsze. Strach przed decyzją o odejściu mnie paraliżuje, bo wiem, że będę zdana tylko na siebie. Poza tym mam ogromne poczucie winy, że dopuściłam do takiego stanu rzeczy. Najbliższe otoczenie wciąż mi o tym przypomina. Sama wychowywałam się bez ojca i to oczywiste, że nie chciałabym takiej przyszłości dla moich dzieci. Obecny partner straszy mnie też wizją odebrania dzieci w przypadku mojej decyzji o odejściu. Zresztą podjął już w tym kierunku pewne kroki. Jest masa wątków związanych z tą sytuacją. Jak o tym piszę , to sama nie mogę uwierzyć, że dot. właśnie mnie.
|
#71
|
||||
|
||||
Do Sylwii
Sylwio, piszesz że masz ogromne poczcie winy za stan swego małżeństwa !!!! Piszesz dalej z nadzieją, że może coś się zmieni na lepsze w Twoim małżeństwie, mimo iż przeczytałaś tyle dobrych rad od kobiet, które przeżyły kawał twardego życia . I tu leży pies pogrzebany, jesteś zarażona syndromem "OFIARY" W toksycznych związkach występuję przemoc: fizyczna, psychiczna lub obie jednocześnie, w którym jedno z małżonków jest ofiarą drugie zaś katem. Kat to nic innego jak człowiek i niskiej samoocenie, zatem musi się dowartościować koszem ofiary. Ofiara zaś przejmuje na siebie winę za wszystko, co złe w związku ! Stan taki trwa z tendencją pogłębiania się tej patologii, w myśl im dalej tym gorzej. Najgorsze jest to, że dzieci wychowane w takim związku cierpią na zaburzenia emocjonalne,następnie wyrastają na skrzywionych charakteropatów, nie mają dobrych wzorców w nawiązywaniu właściwych relacji międzyludzkich. Powielą wzorce domu rodzinnego!. Sylwio, należy sobie uświadomić, że to nie Ty jestem temu winna...!!! Odcięcie cumy i wypłynięcie na szerokie wody jako samotna matka przeraża Ciebie i jestem w stanie Ciebie zrozumieć, ale mając na względzie dobro dzieci, a potem swoje rozwód niejednokrotnie jest złem koniecznym. Nie lękaj się, nie wciągaj się jak ślimak do muszelki, szukaj rady u psychologa z poradni rodzinnej. Najlepiej jak byście udali się tam oboje. Znając życie "kat " tam nie pójdzie, a zatem musisz wyruszyć tam sama. Psycholog pomoże uświadomić Ci stan w jakim się znajdujesz i poradzi, co możesz dla siebie i dzieci zrobić, pomoże działać metodycznie i z rozwagą.Jeżeli wystąpiłaś z tym tematem na forum to już jest dobry znak,wiesz, że nie jest dobrze, nie wstydzisz się o tym mówić, może dlatego, że mówisz anonimowo jak my wszyscy w necie.
Na koniec chcę Ci powiedzieć : gdy człowiek znajdzie się w warunkach ekstremalnych potrafi z siebie wykrzesać max. siły. Z pewnością poradzisz sobie ze swoimi lękami jeżeli trzeba będzie. Pozdrawiam serdecznie i życzę odwagi , Zofia |
#72
|
||||
|
||||
Do Sylwii
Sylwio, podpisuję sie pod postem Karo1949. Dla dzieci życie w takiej toksycznej rodzinie jest bardzo złe. Pomyśl o sobie i dzieciach, życzę powodzenia.
|
#73
|
|||
|
|||
Oczywiscie przede wszystkim dzieci,ale pomysl tez o sobie .Musisz sobie zdac sprawe ze tkwiac w takim zwiazku/alkohol.przemoc/sama stajesz sie uzalezniona,nie fizycznie ale psychcznie.I nie zrywajac z tym wszystkim bedziesz sama wymagala pomocy psychologa lub psychiatry.Przejdziesz pieklo rozwodzac sie ,ale zobaczysz jak w raju jest fajnie.Zrob to,tylko badz konsekwentna nie daj sie zlamac.Dasz sobie rade.gdyz dzieci sa tak silna motywacja do osiagniecia wszystkiego albo prawie wszystkiego.ze nawet sobie nie jestes w stanie tego wyobrazic.babciela
|
#74
|
||||
|
||||
Sylwio zrób to co radzą wszyscy.Dasz rade , a za jkaiś czas obejrzysz sie za siebie i nie uwierzysz,że tak długo moglaś zyć w tak toksycznym związku.Nie uwierzysz ,ze sobie poradziłaś,że dookoła jest tylu zyczliwych,którzy pomogą,tylko trzeba umieć poprosic,tak zwyczajnie po ludzku poprosić.Zyczę wszystkiego dobrego.Powodzenia i serdecznie pozdrawiam/tez sobie poradzilam i jestem dumna,ze to zrobiłam/
|
#75
|
|||
|
|||
i jeszcze jedno Ty nie tkwisz w toksycznym zwiazku ale w patologicznym-to jest roznica.pa.pa
|
#76
|
||||
|
||||
Dla Sylwii.
__________________
"Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi." -Forrest Gump |
#77
|
||||
|
||||
Bardzo dobry artykuł.Dużo kobiet ,po przeczytaniu,na pewno zastanowi się nad swoim związkiem.
__________________
|
#78
|
|||
|
|||
"Najgorsze jest to, że dzieci wychowane w takim związku cierpią na zaburzenia emocjonalne,następnie wyrastają na skrzywionych charakteropatów, nie mają dobrych wzorców w nawiązywaniu właściwych relacji międzyludzkich. Powielą wzorce domu rodzinnego!" To jest święta prawda i głównie dlatego należy coś z tym małżeństwem zrobić. Mam identyczne doświadczenia i nic nie zrobiłam
|
#79
|
||||
|
||||
Żadna matka nie jest winna krzywdzie jaka wyrządziła dziecku, jeśli nawet nie potrafiła obronić przed ojcem despotą.
Dziecku można dać emocjonalnie tylko tyle ile dostało się od swoich rodziców lub w nadmiarze dać to czego się nie dostało. Nadmiar jest tak samo szkodliwy dla dziecka jak brak. Alice Miller pisze, że dziecko maltretowane w dzieciństwie, które nie miało możliwości dorosnąć, przez całe życie próbuje widzieć tylko ,, dobre strony'' swoich prześladowców rodziców i wiązać z nimi swoje dziecięce oczekiwania.
__________________
Hanka |
#80
|
|||
|
|||
Cholernie ciężki wątek...
Jak tu radzić,aby było dobrze.. Z tym powielaniem losów,czysta prawda.Ja byłam rozpieszczoną córeczką tatusia,której wolno było wszystko,w odróżnieniu od moich starszych braci. Byłam silna i pewna siebie całe życie.Bracia mieli charaktery ,jak scyzoryki.Łatwo było zgiąć. Moja córka,też córeczka i królewna mojego starszego pana..Silna,jeszcze silniejsza niż ja .Natomiast syn,choć moje ukochanie w dzieciństwie,słaby i wrażliwy.Na dodatek podatny na wpływy zewnętrzne. Może silna kobieta ,jest w stanie wyhodować wyłącznie słabego mężczyznę ? Tylko kto tego uczy w szkołach ? A może to geny,zwyczajnie ? |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Wolne związki | inka-ni | Miłość, przyjaźń, związki, samotność | 255 | 24-04-2008 14:25 |
Burzliwe związki szkodzą zdrowiu - komentarze | barabara | Ogólny | 18 | 26-02-2008 23:36 |
Seniorzy a związki – tu wciąż jest problem? - komentarze | destiny | Ogólny | 64 | 21-05-2007 18:43 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|