|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
||||
Gienku, o mnie babcia zmarła w lutym a mamusia w grudniu.. jednego roku. Natomiast rodzice ojca odeszli w 3 dni...babcia zmarła w dzień pogrzebu dziadka...też mieli 8 dzieci, mój tato był najmłodszy, siostry były zamężne.. jeszcze brat jeden był kawalerem..ojca wychowały jego siostry...
O jejku, ale wspominania!? Trzymaj się... |
|
||||
Jak dziadek żył, powiedział mi,że bez Boga ani do proga. Życie pozagrobowe jest , jak zmarł dał mnie tylko znać, mimo Że spaliśmy w dwóch pokojach w cztery osoby . Tylko ja słyszałem jak by się szyby tłukły. Na drugi dzień dał znać mojej mamie tylko . Lampa się urwała i uderzyła na korytarzu. Mama wstała nic nie widziała, dali nam znać dziadek umiera.
Był taki kres że tutaj gdzie teraz mieszkam . Przychodził sąsiad, oczywiście dziadek już był . Miał prawie 82 lata . Zawsze ze mną się przemądrzał ,że życia pozagrobowego nie ma . Ja mu powiedziałem że jest , bo mi dziadek dał znać i uwierzyłem co dziadek powiedział. Zmarł ten sąsiad dziadek w Sylwestra , a syn miał iść na zabawę . On nie lubił synowej. Za parę dni po pogrzebie . Śpię , coś mnie budzi w nocy laską , i mówi tak Gynek to jest prowda . Ja to na drugi dzień powiedział jego synowi . Wiecie co się stało . Włosy mu stanęły na głowie, i osiwiał . Po dziś dzień jest siwy sąsiad . Dzisiaj pochował swojego brata miał 77 lat. Zmarł na zawał w Niemcach . Ciało sprowadzali do Polski. Dobrej soboty.
__________________
Eugeniusz. P.. Jak szybko mija czas.. Ostatnio edytowane przez gynek66 : 14-08-2022 o 09:46. |
|
||||
Dobry wieczór....
Lila swoim pytaniem o wspomnienia o matce wywołała dyskusję....dodam i ja swoje wspomnienia. Moja mama nie żyje od 28 lat...zmarła w wieku 64 lata na rzadki nowotwór - nowotwór ślinianek...nie było ratunku. Mieszkała oddzielnie, ale ostatnie tygodnie życia spędziła u mnie. Bardzo przeżyłam Jej śmierć i często ją wspominam...była cichą, skromną i pracowitą osobą. Miłego wieczoru...
__________________
|
|
||||
Starszy syn okazał się krwiożerczy, sprzedawał rzeczy z domu, kradł ojcu pieniądze. Lekceważył wszystko i wszystkich.
W kwietniu zaszłam w ciążę. Tatuś żałował, że mamusia nie doczekała i nie może przytulić naszego maleństwa. Z kolei Robert cieszył się, wiedziałam, dlaczego, bo ciąża pozwalała mu kochać się w pełni. W czerwcu przeżyłam następny dramat, ojciec zginął w wypadku drogowym. Byłam bardzo zła na ojca żonę, nawet palcem nie kiwnęła, żeby zająć się pogrzebem. Zabrała pieniądze z ubezpieczenia. Robert załatwił wszystko, bo ja byłam bezsilna, nawet nie mogłam płakać, tylko coś we mnie łkało. Nie wiedziałam do końca, co się stało, co się dzieje? Patrzyłam na trumnę jak wkładają obok trumny mamusi, wiedziałam, że tam leży mój tatuś, nie widziałam go po śmierci, Robert nie pozwolił otwierać trumny. Pamiętam ojca żywego. - Moje biedactwo, ty masz los – Robert tulił mnie w ramionach i jak mógł pocieszał. Po miesiącu dowiedziałam się, że synalek w nocy splądrował sklep z radiami, czego nie mógł zabrać to zniszczył. Do żywego był wstrząśnięty jak milicja zrobiła rewizję i zabrali skradzione rzeczy. Dostał tylko sześć lat! Pocieszyłam się tym wyrokiem. Od tej pory nie interesowałam się ich losem. W Nowy Rok, tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym dziewiątym urodziłam drugą córkę, Laurę. Teraz miałam pełne ręce roboty. Dwoje dzieci, dom i szkoła Roberta. Robiłam wszystko w domu i pomagałam mężowi w nauce. Cieszyłam się, bo dawał sobie wspaniale radę i mój trud nie szedł na marne. W tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym pierwszym Robert skończył Technikum. Z tej okazji przygotowałam przyjęcie, Robert zaprosił swoją rodzinę, bo ja nie miałam już nikogo, oprócz wspaniałych sąsiadów! Na przyjęciu mama męża oświadczyła nam, że musi przejść na rentę, mimo, że nie czuje się tak źle, ale tak orzekł lekarz. - Mamusiu, może ja pójdę do pracy? Będę robiła zakupy, wszystko w domu, przygotuję z grubsza obiad, mamusia tylko dopilnuje rano dzieci i dokończy obiad – prosiłam, że nie wiele obowiązków na nią spadnie. - Dobrze Isiu, dziewczynki już spore, spokojne, będę miała zajęcie – mówiła z zadowoleniem. Nawet pomyślałam, że nie będzie musiała gotować, a ja będę spokojna, że dzieci są z własną babcią. Moje szczęście nie trwało długo, wszystko robiłam źle, a sprzeciwić mi się nie było wolno, bo to „jego” mamusia. Nie mogłam nawet powiedzieć tego, bo nie pozwalał mi skończyć zdania. Wszystko musiało być tak, jak mamusia uważa za słuszne. Mimo wszystko harowałam, byle tylko zarobić, żeby było nam lżej finansowo. Zarabiałam więcej od męża, bo nie był ciekawy, co robię, więc nie przyznałam się, że pracuję fizycznie. W pracy nie powiedziałam, że mam maturę. Za to mąż objął stanowisko kierownika na oddziale pań! Chodził do pracy w krawacie, w białych koszulach. Jednym słowem, miałam eleganckiego męża. Szybko doszłam do wniosku, strasznego wniosku, muszę rozstać się z jego mamą, bo nasza miłość i małżeństwo jest zagrożone. Najgorsze było to, że kładła się u nas w nogach, mogła spać z Laurą lub Ingą, mogły dziewczynki spać obie, a mama sama, ale nie, uparcie noc w noc spała w naszym łóżku. Myślałam, że oszaleję! Jak tak można? Nie mogłam wyciągnąć nóg w nocy, bo gdzieś ją trącałam. Powiedziałam Robertowi, że załatwiłam żłobek, a mama może już odpocząć od dzieci, że wystarczająco nam pomogła. Bez oporu przeniosła się do siebie. |
|
|||
Melduje się wierna czytelniczka Niny,
a przy okazji - uczta wspomnieniowa Gienia i Izy. To co poruszył Gieniek jest warte dyskusji, najlepiej w jakiś ciemny, zimny i deszczowy wieczór, gdy wiatr wyje za oknem...duchy, to jest to co lubię. Kiedyś w nie wierzyłam. Pamiętam, gdy mieszkałam w Alejach, strzeliło mi do głowy - a musicie wiedzieć, że takie strzały to ja mam permanentnie... aż do dzisiaj- że w Zaduszki dam się zamknąć w kościele św. Zygmunta aby zobaczyć dusze. Mama mi mówiła, że dusze mamuś idą z worami łez swoich dzieci, więc byłam ciekawa. Nie miałam daleko jak na 6-letnie nogi, i usiadłam za konfesjonałem. Ostatni ludzie wyszli i przyszedł kościelny gasić świece. Robiło się coraz ciemniej , ja w euforii, że wreszcie zobaczę dusze, no i poruszyłam się. Ta cholerna ławka zaskrzypiała. No i - co ty robisz dziewczynko sama tak późno? Wziął mnie za rękę, zamknął kościół i przyprowadził do domu a tam horror. Zagony złożone z braci i ich kolegów penetrowały okolice, matka we łzach, po wyszłam po angielsku dość lekko ubrana...No cóż, cieszyli się, że żyję. A teściowa w łóżku? Litości, wolałabym wziąć do łóżka zaskrońca, choć moja była piękna i młoda. Przy okazji dam fotkę, może jutro cyknę z albumu. Piękna i młoda była zawsze, ja przy niej to stare, paskudne babsko, bo umarła mając lat 43. Rak szyjki macicy. Synuś jedynak dla niej był bogiem, mimo iż miała dwóch mężów, czego serdecznie zazdrościłam, bo mój dom był taki katolicko- tradycyjny. Wystarczy, czekam na ciąg dalszy książki. Coś wyczuwam, że zezwolenie na elegancję Roberta to był błąd Isi. Dobranoc. |
|
||||
Dzień dobry w niedzielny poranek...
Za oknem pochmurnie i wilgotno, ale ciepło - już jest 22 stopnie...nie pada...jest ładny dzień. Lilu...toś miała przygodę i napędziłaś rodzinie strachu...dziecko potrafi... Ninko..."Robert i Izabela" stoi na półce z piękną dedykacją...z przyjemnością czytam jednak powtórnie. Zosiu... Gienku.... Pozdrawiam....Miłego świętowania.....
__________________
|
|
||||
Witam Rodzinkę
Możemy dyskutować,różne tematy. To co napisałem , chyba prawdą jest . Przecież nie zmyślałem. Trzeba zawsze w coś wierzyć.
Pochmurno mamy dzisiaj , z lekkimi opadami deszczu. Chłodniej jest i ponuro.Powietrze wilgotne. Od bratanka co mnie jego zona odwiedza , jej teściowa zaprosiła ich na kawę. Pytała mnie się czy ja tez dostałem zaproszenie na kawę. ja mówię, gdzie tam. Wiesz ona patrzy na mnie zboku . Tylko ją pytają tą Dominikę czy mnie odwiedza . Powiedziała ,że czasami tak . Nawet i zakupy my robili razem. Nawet brat sprawdzał , dwa razy zastał Dominikę . Co za nachalną mam rodzinkę . Jak by nie LILIA , sprawa mogłaby się potoczyć po ich stronie. Nie spodziewałem się to po bracie i jego żony. A teraz wychodzą dokładne jaja, i prawdziwe. Nawet , już nie jadę do nich . Choć by mnie zaprosili. Zerwałem z nimi rozmowy . Nie wiem czego brat,i jego żona oczekują ode mnie . Chyba tego przepisu. Nie dostaną ,za mojego życia.. Nawet na ich córkę nie zapiszę, bo wulgarna jest , pyskata. Jest jeszcze panienką . Jej szwagierka ma dwoje dzieci Dominika , co przyjeżdża do mnie. Jest spokojna wyrozumiałą kobietą . Pomaga mi we wszystkim . Ją lubię i poważam. Pozdrawiam dobrej niedzieli.
__________________
Eugeniusz. P.. Jak szybko mija czas.. |
|
||||
Zjadłam rosołek, drugie - potem -.
Ze wspomnień - podczas wojny byłam u babci, mieszkali blisko Majdanka. Tam na niedzielę przyjeżdżali z Lublina rodzeństwo ojca z dzieciakami... pewnie to była wiosna, bo były zielone jabłka, zwane " guguły "...nie wolno nam było tego jeść. Zakaz, a kuzynka, ojca bratanica, nie pamiętam, czy była w moim wieku, czy starsza... w każdym razie pojadła sobie tych spadów, ptem " podobno " piła wodę wprost ze studni i stało się, zaczęła wymiotować... coś się działo złego, pognali furmanką do Lublina, do Szpitala... zmarła...Jej mama bardzo płakała! To była moja chrzestna...było mi jej żal, była fajną ciocią, zawsze coś przywoziła na wieś...a dziecku wiele nie trzeba. W każdym razie widziała swoją córkę w domu...przysięgała " nie mnie " dorosłym, że to Ona była, była smutna i coś dźwigała! Ciocia od Niej się dowiedziała, że to są łzy matki! Podobno ciocia od tej pory nie płakała...odeszła nie tak dawno, była staruszką! To tyle, zaraz szukam powieści... |
|
||||
Zrywałam się o czwartej rano, przygotowywałam obiad, w między czasie robiłam śniadanie, budziłam dzieci, ubierałam je, znosiłam z trzeciego piętra, a przed samym wyjściem pocałunkami budziłam męża do pracy. Z pracy do żłobka po dzieci, po drodze zakupy i biegi do domu. Kończyłam obiad. Co dzień Robert zastawał nakryty stół i szczęśliwą żonę. W zimę nad moimi dziećmi ulitowała się sąsiadka, oświadczyła mi, że chętnie zaopiekuje się dziewczynkami, gdy będę w pracy. Mojej radości nie było końca. Cieszyłam się, że moje maleństwa nie muszą zrywać się o świcie, że mogą pospać. Wracałam z pracy, w piecu było napalone, obiad prawie gotowy, dziewczynki szczęśliwe, że mają babcie i dziadziusia! Chciałam im płacić, obrazili się, musiałam ich serdecznie przeprosić. Wybaczyli mi i opiekowali się dziećmi i domem.
W zeszłym roku, w maju, Robert oświadczył, że zapisał nas na wczasy, byłam zachwycona. - Jesteś kochany, wspaniały – chwaliłam go szczerze i ściskałam z zachwytu. - Żabciu, jeszcze nie mieliśmy prawdziwego urlopu – powiedział - Masz rację mężu, każdy urlop przeznaczaliśmy na malowanie i upiększanie naszego mieszkanka – przyznałam mu rację. Objęłam go za szyję i przytuliłam się do niego. - Musisz kupić dla siebie trochę rzeczy. Od dawna kupujesz tylko mnie i dzieciom. Żabciu, teraz jest inna moda, kobiety farbują włosy, malują się i ładnie się ubierają, a ty moje kociątko chodzisz w tych rzeczach, które zabrałaś z domu – mówił i tulił mnie w ramionach. Miał rację, dbałam tylko o nich, byłam szczęśliwa, bo oni wyglądali ślicznie. Mnie sprawiało przyjemność ubieranie się w rzeczy, które kupiła mi mamusia. Byłam zawsze czysto ubrana. - To jedź sam, albo zabierz Ingę, ja z Laurą zostanę w domu. Też odpoczniemy – powiedziałam cicho. Zrobiło mi się przykro, że tak zaniedbałam się, że jego znajomi będą na wczasach i zobaczą taką staromodną żonę pana kierownika. - O nie! Mam śliczną, kochaną żonę, a mam jechać z córką? Nie, nie, jeszcze raz nie! Jedziemy wszyscy. Muszę cię mieć zawsze obok siebie. Nie mam zamiaru rezygnować z twojego ciałka. Wyobrażasz sobie moje noce bez ciebie? Bo ja nie. Nie, Żabciu, na takie coś nie zgadzam się – powiedział stanowczo. - Robeczku, jesteś kochany, najdroższy, najśliczniejszy – szepnęłam do jego ucha, bo już byłam w jego ramionach cała. Po kilkunastu minutach mogliśmy nawiązać rozmowę. - Robert, gdzie pojedziemy? – zapytałam. - Nad morze! – powiedział zadowolony. - Fajnie, byłam kilka razy z rodzicami, może pokażę dzieciom miejsca gdzie byłam z ich babcią i dziadkiem? - Ja pojadę pierwszy raz i to z wami! Cieszę się Żabciu, że spędzimy razem taki wspaniały urlop i ty oderwiesz się od kuchni – mówił i ubierał się. Nałożyłam podomkę i szybko nakryłam do stołu. Robert poszedł do sąsiadów po dziewczynki. Dopiero przy obiedzie powiedział im nowinę o wczasach. Bez przerwy zadawały pytania, jakie jest morze, jaka jest plaża? Kilka dni opowiadałam im tylko o morzu. W czerwcu zrobiłam zakupy, było mi ciężko, bo zawsze robiła to moja mamusia, to ona najlepiej wiedziała, co mi jest potrzebne, w czym jest mi ładnie, co mi pasuje, a tym razem musiałam sama decydować. Kupowałam kilka razy jakieś bluzki, spódniczki, ale teraz musiały to być poważniejsze zakupy. Kupiłam ładną sukienkę, buty, kostium kąpielowy, trochę drobiazgów dla siebie i sporo dla moich dziewczynek i męża. - Isiu, musisz coś zrobić z włosami, podcinasz je i ściągasz gumką, trwałej nie da się zrobić, są za długie – mówił i delikatnie zdjął gumkę z moich włosów, palcami rozsypał je na moje plecy i ramiona. – Są śliczne, ale nie torturuj ich gumką – mówił i gładził je dłońmi. – Cała jesteś śliczna, Żabciu – oświadczył. Patrzyłam w jego twarz, w jego kochane oczy, czułam się najszczęśliwszą na świecie. - Robert, bardzo cię kocham – wyszeptałam i objęłam go za szyję. Czułam drżenie w całym sercu i brzuchu. - Moje najsłodsze kochanie – szepnął i mocno mnie przytulił. |
|
|||
Piękna miłość, Ninko.
Nie mogę się doczekać by zobaczyć, jak to się dalej potoczyło. Gieniu, nie przeceniaj mnie. Ja Ci tylko otworzyłam oczy, bo z daleka lepiej widać. Natomiast nie pisz testamentu bez nas. Masz duuuużo czasu. W Krakowie na tym przejechał się znany radca prawny ( rok 2000), sprawę rozwiązało Archiwum X całkiem niedawno, Testament też kusi. Nieszczęsny prawnik miał córkę i po śmierci żony, młodą przyjaciółkę. Zamordowały go obie. Jedna siedziała mu na poduszce na twarzy, druga na nogach by się nie szarpał. Jak w seraju u padyszacha. Później poćwiartowały biedaka, wrzuciły do Wisły a córka zgłosiła zaginięcie tatusia. Wymyśliły sobie sposób by przejąć majątek dość znaczny, tylko nie znały się na prawie. Od chwili zaginięcia, musi minąć 10 lat, aby zaginiony został uznany za zmarłego. I siurpryza. Brzmi jak horror, ale to znana sprawa w środowisku, skończona bodajże dożywociem. Taka córka to wyjątek, niemniej nie biorąc pod uwagę spraw ostatecznych, należy być ostrożnym także w przypadku testamentu. W miarę upływu lat, dochodzę do wniosku, że najlepiej nie mieć NIC. Wtedy można zobaczyć prawdziwe uczucia. PS. Też znam przypadek śmierci po zjedzeniu ''guguł'' i popicia wodą ze studni. Pozdrawiam, wejdę poczytać powieść późnym wieczorem. |
|
||||
LILIA. Na drugi rok byda pisał testament, to ciebie lilia jeszcze spytam dokładnie. lub mi napiszesz w liście. Bo nie wiem jak zaczynać. Muszę na brudno spisać , to co mam spisać.I co potem mówić.
Pozdrawiam. Bratowa jedną synową zaprosiła na kawę , ta co do mnie całe czasy jeździ. I pyta się tak: Wujek a, ciebie zaprosiła ,ja jej odpisał że nie . Nawet ne dzwoni, ani brat. Jutro do mnie przyjedzie na kawę , to gadamy powiedziała Dominika a dziećmi i mężem.Przywiezie ciasto mówiła. Ja na to no dodrze, też ciasteczka.
__________________
Eugeniusz. P.. Jak szybko mija czas.. |
|
||||
Isiu, teraz dzwoniłam do Drukarni... nawet na 50 mnie nie stać a co dopiero 100...Bardzo mi miło że czytasz jeszcze raz... moja znajoma " Miłość Basi " czytała trzy razy! Przyznała się, że nie była w stanie zapamiętać imiona... a tam jest omalże moje życie...niestety, dwa tomy po 420 stron... samo życie! Dodrukowałam i te 5 zamówione zeszły, reszta leży... nie było spotkań przez pandemie..na szczęście już dawno spłaciłam Drukarnie.
Gienku, masz rację, Lila Ci powie co i jak pisać ale - po jaką cholerę teraz masz to robić? Jesteś jeszcze młodym facetem... Ja jestem zagrożona bo nie szczepiona... nie przejmuję się... dzieci szczepiły się a ciągle chorują...najbardziej moje emerytki.. Do potem... Lila, upominaj się jak przeczytasz... |
|
||||
Dobry wieczór.
Naświętowałam się do woli...jeszcze jutro święto i trochę luzu. Po południu przeszła u mnie burza z wyładowaniami i zdrowo popadało...teraz jest pochmurno i mgliście, ale wiadomo...wieczór. Co do spotkania z duchami to nie miałam przyjemności... w moim domu rodzinnym nie rozprawiało się na ten temat. Nie mogę więc zabrać głosu w dyskusji. Ninko...Lilu....Gienku.... Miłego wieczoru....
__________________
|
|
||||
Izunia, nie pamiętam w domu o takiej rozmowie, a ja w swoim życiu doznałam kilka takich realnych doznań... nie jestem przesądna, wzięłam to za przepowiednie i sprawdziło się!
Jak czytacie powieść, to proszę napisać, chętnie wkleję. W tym momencie to Lila i Izunia czytają - miło mi to słyszeć... Jeszcze wkleję dzisiaj...zmachana jestem, bawiłam się misiem z sunią... ma maleństwo werwy! |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Różności | felicyta | Różności - wątki archiwalne | 29 | 28-08-2010 14:03 |
skoro można pisać tu różności | ymca | Różności - wątki archiwalne | 27 | 21-02-2008 20:46 |
"MISZ MASZ" czyli różności w różnościach | jolita | Różności - wątki archiwalne | 162 | 31-10-2007 20:36 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|