|
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#961
|
||||
|
||||
Masz rację Alu! Co najmniej od 10 lat walczę z nadwagą i ciągle przegrywam. Powinnam się wypiąć i zaakceptować. Ale z drugiej strony jak ustrojstwo jest zaprojektowane na 50 kg, a ma do obsługi grubo więcej, to się zawiesza i fiksuje.
Lulka, pierwszy koktajl, który mi w miarę smakował, to ten z awokado i pietruszką. Zazdroszczę Ci, że Ty lubisz wszystkie. Zuluś! Mnie też rodzina rozplanowała wakacje. Od poniedziałku mamy się przeprowadzić na łono, bo wrocławianki się do nas wprowadzają. Potem mam się opiekować wnuczką, a w sierpniu Sylwestrem. Ale w międzyczasie planuję Toruń. Norka, czy Ty się nie rozmyśliłaś? |
#962
|
||||
|
||||
Ja całe życie muszę uważać a więc walczę. cały czas.
Teraz byłam na diecie ułożonej przez "osobistego" (domowego, żeby nie było ) dietetyka. Tak mi "rozpędził" metabolizm, że już normalnie w miarę jem i dalej chudnę. |
#963
|
||||
|
||||
Amiśka,a jak to sie rozpedza ten metabolizm?
|
#964
|
||||
|
||||
Ło matko! Ja też chcę tego rozpędu, bardzo chcę!!!
Ja sobie chałwę, a tu 2 kg na minus. Befsztyczek, 3 kg na minus. Pieczone udka, łał, tyko 1 kg do tyłu. Coś na tym świecie jest nie tak, to co się lubi, szkodzi i vice wersa. |
#965
|
||||
|
||||
Cytat:
Zara, zara Haniu! Aż tak dobrze to ni ma! Ale żeby to katorgi czy głodzenie się, to nie! No befsztyczek tak! Ale chałwa? Nie da rady! Zula pisknęłam tu coś kiedyś ale się nie spodobało, więc nie "ciągnęłam " tematu. |
#966
|
||||
|
||||
|
#967
|
||||
|
||||
Amisiu,no to piskaj,będziemy zainteresowane
|
#968
|
||||
|
||||
Żaba słyszała?
Ma pisnąć na temat metabolizmu i nie tylko. I to dużo ma pisnąć! Mnie to też interesuje. Bardzo! A teraz to ja fruuu! Barhaniu, ja też zaprojektowana na (góra!) 52-54 kg. Więc się załamałam, kiedy endokrynolog mi obwieścił, że z hormonem nie wygram, bo on sobie się uparł, zakodował, że jeśli mniej - to organizm, w którym on siedzi, padnie. I będzie mi robił wbrew, a nie wolno mi zejść poniżej 1200 kalorii. Nic - tylko się powiesić. |
#969
|
||||
|
||||
1200 kcal, to całkiem malutko. Gdyby się w tym utrzymywać!
Przy diecie weekendowej też nie odczuwa się głodu, tylko mi cholernie nie smakuje. Nieliczne mieszanki tylko przechodzą bezboleśnie przez gardło. Amiśka, zapodawaj proszę!!! |
#970
|
||||
|
||||
Zara, zara ino kawałek pracy załatwię i wracam do Was .
|
#971
|
||||
|
||||
Na chwilunię wpadłam, zaraz jadę w drugą stronę
Cytat:
Trzeba wszystko dograć z Lulką. Czy nocujemy tam? Chyba tak Najlepiej w tym samym hostelu. Lulka będzie wieczorem, wszystko obgadamy. Lecę... pa, do wieczorka! |
#972
|
||||
|
||||
Dobra! Piszę! Jak u mnie to było!
Najważniejsze, rano, do pół godziny po przebudzeniu 300g białka, to podstawa tego "rozpędzenia" przemiany materii( organizm się musi naharować przy trawieniu białka). Dla mnie to 2 opakowania twarogu( wiadomo, nie tego bardzo tłustego ale ja też nie przesadzałam z 0% tłuszczu). Albo jajka albo...no same wiecie, co to białko. Pięć posiłków, to wiecie. Warzywa tak, owoce nie (dużo i łatwo przyswajalny cukier). Ja w pierwszej fazie (bo uroczystość rodzinna i nowa kiecka ciut ciasnawa) odrzuciłam wszystkie węglowodany a nie powinno się, bo z węglowodanów energia. Węglowodany z roślin strączkowych(fasola, groch)tak,pieczywo itp nie, ziemniaki nie, ryż nie. Szczegółowa rozpiska jakie produkty spadła mi z lodówki, wieczorem wróci ta moja "wiedza", to jak ktoś chce, to napiszę jeszcze. Bo ja ze względu na skłonność do pękających naczyniek , nie wszystkie warzywa powinnam, na przykład brokuły nie. Woda , wiadomo, ja gazowaną zawsze, bo lubię. Słodycze wiadomo. A teraz jak od strony praktycznej ja sobie radziłam. Ponieważ mało czasu, to na obiad mrożone mieszanki warzywne (Hortex, egzotyczna, bo bez ziemniaków, na małej ilości oliwy). Albo jakieś mięso, kalafior (wiadomo, bez bułeczków tartych i masełków) udawał ziemniaki, tak sobie wyobrażałam. No i w ten deseń. Kolacja ok 19, 1-2 jogurty Activia. Głód! No na początku tak, ale udowodniono, że uczucie nawet najsilniejszego głodu trwa ok. 10 min., potem przechodzi. Poza tym na początku trzeba to "polubić', po paru dniach mija. Gdyby jeszcze ruchu trochę, to ho, ho. Ja z pewnych względów, nie mogłam go mieć za wiele ale i tak fajnie poszło. Teraz ostrożnie ale jednak troszeczkę sobie pozwalałam i ... żeby nie zapeszyć! Czyli chyba nic nowego ale zbilansowana , zdrowa dieta, 2 miesiące i 5 kg, i teraz w normie ale pewne nawyki muszą pozostać. Jeżeli bułka lub chleb to tylko rano, jeżeli odrobina słodyczy, to odrobina, owoce też rozsądnie. Mnie to "dało radę"ale wiadomo, że każdy inaczej. Ostatnio edytowane przez amiii : 28-06-2012 o 13:10. |
#973
|
||||
|
||||
I dodam! To nie moje , tylko mądrzejszych ode mnie "prawdy". Liczenie kalorii, to trochę jak liczenie aniołów , niby wszyscy wiedzą że są a nikt ich nie...
Już raczej indeks glikemiczny ale tu znów, jeżeli coś tam z tłuszczem, to indeks glikemiczny już nie ma nic do rzeczy i tak dalej. |
#974
|
||||
|
||||
Cytat:
To znaczy o tym, że to, co najbardziej lubię - chleb i kartofle - won, to i owszem. Ale reszta była restrykcyjna z podaniem wagi produktu. Jednak cały rok trzymałam się ich diety (też na lodówce) bez rezultatu. Nic. Nul. Naumiałam się jeść mięcho tylko z jarzynami. Te 5 posiłków dziennie mnie wykańczało, mnie się najlepiej je 3, góra 4. Ale mówi się trudno. Białko rano mi się podoba i że za wodę po łapach nie dostałaś. Przecie ta bez gazu jest błeeeeee. Cytat:
Aha! Dopisuję, bo ja chcę jeszcze. Niech się Domowa Wiedza poświęci dla bliźnich. |
#975
|
||||
|
||||
Alu nie ma sprawy!
To świeża wiedza, jeszcze nie zleżała! Te warzywa, których unikać, bo źle na tę naszą "żylastą urodę" wpływają, to wieczorem. E tam, miodku łyżeczka chyba obleci. A ten czwarty czy piąty posiłek, to może być jogurt czy małe co nieco, żeby za długich przerw nie było. |
#976
|
||||
|
||||
To teraz moje mądrosci będą, obserwacje i przemyślenia co do sposobów żywienia, bo wieczorkiem mam małe wychodne
Wszystko mi się z Amii zgadza, za wyjątkiem mięsa, bo nie używam jak wiecie, ale to moje widzimisię. Byłam już na diecie Kwaśniewskiego, tej tłustej, pół roku. Musiałam się całkowicie przestawić; kopy jaj i śmietany oraz masła, salcesonów, ale won chlebki, wszelkie mączne, prawie zero owoców i cukru, warzywa ograniczone. Tu wszystko polegało na proporcjach 3:1:0,5 (tłuszcz:białko:węglowodany) i tego trzeba się było trzymać. Chudło się pięknie, aż trudno uwierzyć, ciągle syta, bez wysiłku pomimo zjadania ogromnych ilości tłuszczu, ale węglowodanów bardzo mało. Wyrzekłam się chleba, ziemniaków i cukru. Wytrzymałam pół roku i zgubiła mnie moja miłość do pieczonych domowych ciast i potraw mącznych. Definitywnie wystraszyła mnie okulistka, która zagroziła rakiem piersi przy zjadaniu takich ilości tłuszczu (ponoć dowiedzione badaniami). Nie wiem, rzuciłam te dietę i efekt jo-jo murowany nastapił Potem próbowałam diety wysokobiałkowej Dukana. Obczytałam się z rodziną i zaczęliśmy kupować i zjadać ogromne ilości białka wg zaleceń. Rzuciłam szybko, bo moja przemiana materii nie wytrzymała, pomimo picia dużej ilości wody Teraz wypracowałam swoją metodę żywienia na podstawie różnych informacji ze świata oraz książek dr Bardadyna. Informacje światowe i wzrost, moim zdaniem, świadomości spowodował rzucenie mięsa i zwrócenie się bardziej w stronę warzyw. Ta dieta opiera się głównie na zwiększeniu spalania, a nie na głodzeniu, ponieważ mój metabolizm szwankuje od dawna i złe nawyki żywieniowe przez lata jeszcze to pogłębiły. I tu jestem zgodna z Amiśką, troszkę może inaczej jem, ale zasady podobne. Amii, interesują mnie bardzo te informacje naczyńkowe, jakie warzywa i kiedy, a które nie. Moja metoda ostatnio , oprócz zalecanych koktajli i obroku polega na całkowitym zastąpieniu pieczywa (np. na kolację) sałatkami różnego typu na bazie mixu sałat z różnymi warzywami surowymi, tuńczykiem lub łososiem oraz dobrą oliwą. I to skutkuje, powoli, ale stale. To info dla Hani- dzisiaj znowu kilogram mniej! A wodę piję od dawna niegazowaną, bo się przyzwyczaiłam, ostatnio zieloną herbatę też, nie słodzę kawy i herbaty od lat. Nie katuję się, broń Boże, np. wczoraj przy meczu pożarłam świadomie cztery pyszne czekoladki, ale wszystko pod kontrolą Przepraszam, trochę przydługo się zrobiło |
#977
|
||||
|
||||
Jeszcze do Alki - jak tarczyca nawala to nic nie zrobisz, mam to na przykładzie ślubnego,
ona i tak będzie Ci dyktować warunki. |
#978
|
||||
|
||||
No nie! Mięsożerna jestem, ale 30dkg na śniadanie białka za Chiny nie zdzierżę. Toż to kostka twarogu i jeszcze 10 dkg mięska.
Pięć posiłków - zgoda, raczej się trzymam, chyba że wybędę z domu i drugie śniadanie przepada. Bez chleba ciężko, ale kupuję sobie Vasę -ligt 7 zbóż, kromka 20kcal. Warzywa lubię, ale w mojej książce z dietą Bardadyna nie ma, to jem poza "weekendami". Activię też lubię i mogę. Ze słodyczy na razie tylko gorzka czekolada, 1, 2 kostki. Bez kartoflów mogę się obyć, chyba, że bardzo zachce mi się ze zsiadłym mlekiem. Ale owoce odrzucić, to już tragedia. Może zimą będzie łatwiej. Pomieszam sobie te dwie diety i zobaczę co z tego wyniknie. Dawaj Ami jeszcze szczegóły, to sobie będę urozmaicać. |
#979
|
||||
|
||||
Cytat:
Nie próbowałam, ale widziałam (i słyszałam), co się porobiło jednej znajomej i jednemu małżowi innej znajomej. Boję się jej, a i 2 lekarzy mi powiedziało, że należało udusić pewnego endokrynologa, który mi nie włączył leków na niedoczynność pozabiegową, bo leczył papierek (norma w tych badaniach ma ogromne "widły", a ja reaguję na maluśkie wahnięcia), a nie mnie. A teraz ze względu na mój pesel mam o Dukanie zapomnieć. No to zapomniałam. Tak naprawdę o wszystkich dietach powoli zapominam, poza odstawieniem sosów, niełączeniem mięsa z węglowodanami i ŻP Tłustości nigdy nie lubiłam. Ale Amiśka cóś gadała o oparciu się na indeksie glikemicznym. Może, może.. |
#980
|
||||
|
||||
Jeśli o dietach, to tyż wtrącę trzy grosze.
Kilka lat temu, kiedy rzucałam palenie, przytyłam w ciągu dwóch tygodni 8 kg! Koniecznie chciałam coś z tym zrobić. Moja bratowa poleciła mi dietę South Beach, którą stosuje cały czas z powodzeniem. Przysłała mi książkę opasłą na ten temat, z przepisami kulinarnymi i różnymi mundrościami. Katowałam się tą dietą przez równe, najbardziej restrykcyjne dwa tygodnie. Bez chleba, ziemniaków, ryżu, owoców, kawy... Schudłam 1 (słownie: jeden kilogram) Nie wytrzymałam dłużej z głodu, kiedy poczułam zapach chleba. Odrobiłam w ciągu kilku dni ten kilogram z duuużą nawiązką Widocznie wtedy mój mózg nie rzucał palenia, bo ciągle domagał się czegoś w zamian. Teraz jest inaczej, teraz w ciągu pierwszego tygodnia rzucania przytyłam dwa kg, a w następnym je zrzuciłam. Wagę trzymam constans (odchylania deko w jedną - deko w drugą) Nie stosuję żadnej diety. Jem wszystko, ale często i małe porcyjki. Organizm jest mądry. Kiedy stosujesz dietę - on se myśli: Aha! Wymyśliła sobie dietę! Będzie się głodzić! To ja muszę zgromadzić zapasy! I gromadzi! Bo przewiduje, że czegoś będzie za mało. I pasie sobie te komórki tuczne, jako magazyny na czarną godzinę... A my się dziwimy, że nie jemy... a sadełko się zawiązuje. Kobitki! Jeść trzeba wszystko! Tylko mało, zawsze trochę nie dojeść, niż najeść się do syta. I często! (Powiedziałam, co wiedziałam, uciekam, ale na swoje uspr. dopowiem, że mam przez prawie całe życie 50 kg) |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Osobowy wkufionych połajbowych cz. 78 | Alsko | Humor, zabawa - wątki archiwalne | 19146 | 12-06-2012 13:21 |
Osobowy wkufionych połajbowych...cz. 56 | tar-ninka | Humor, zabawa - wątki archiwalne | 515 | 13-01-2010 08:46 |
. . . Osobowy wkufionych połajbowych . . .cz.55 . . . | tar-ninka | Humor, zabawa - wątki archiwalne | 521 | 03-01-2010 08:31 |
... Osobowy wkufionych połajbowych . . . cz. 54 . . . | tar-ninka | Humor, zabawa - wątki archiwalne | 516 | 23-12-2009 20:21 |
. . . Osobowy wkufionych połajbowych . . . cz .52 | tar-ninka | Humor, zabawa - wątki archiwalne | 531 | 30-11-2009 08:56 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|