|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#221
|
||||
|
||||
Czytam, myślę, zachwycam się i ... fajne to wszystko, i mądre to wszystko.....i ciekawe to wszystko i .....
|
#222
|
||||
|
||||
Bronczyk....jip....ogromnie się cieszę, mogąc Was gościć w nowym rozdaniu roku.
Tylko dobrych dni życzę |
#223
|
||||
|
||||
POZER
podniósł przyłbicę pokazując oblicze klauna zbroję ukuto na miarę charakter się nie dał TAPETA pustymi słowami można tapetować ściany nie poszerzą horyzontów TO NIE TRUDNE podaj nawet na milczącym talerzu okraś uśmiechem roztopionym temperaturą uczuć płonące spojrzenie na deser ugasimy toastem rosy spod powiek |
#224
|
||||
|
||||
Po prostu mądre..
|
#225
|
||||
|
||||
KAŁUŻA
podwórkowe zwierciadło próżności w betonowych ramach ludzkich dziupli salon piękności ptasich elegantek źródło depresji bezlistnej brzozy wstydzi się nagości i wieku zaglądam i ja nie znajduję swojego odbicia OPTYMIZMEM wyhaftuję drobnymi piegami radości siatkę przynętą zarzucę na smutki nie anektują terytorium wschodzącego uśmiechu TAKI ZAWÓD kiedy ranne otwierają nowy dzień pilotażu umęczonych dusz zamiast anioła pańskiego zagląda w oczy kolejnemu nieszczęśnikowi przypina skrzydła przed wszystkie nasze sprawdza umiejętność niepewnych lotów licencji pilotażu nie wydaje uczy poruszania się w tłumie NAJLEPIEJ WYPŁAKAĆ rozpacz porwała lawiną łez dla równowagi stała uczepiona ulicznego słupa pasaż dławił oddalające się kroki można wykręcać z niej deszcz żałobę trzeba wypłakać nie ma innej rady teraz założy maskę suchego dystansu i wróci do życia |
#226
|
||||
|
||||
Smutne, zbyt bardzo smutne, ale może i takie być powinny....
|
#227
|
||||
|
||||
Nuria - powtórzę za Jipem - smutne ale piękne.
"...żałobę trzeba wypłakać nie ma innej rady teraz założy maskę suchego dystansu i wróci do życia" znam to z autopsji, minęło już 4 lata, a jakby stało się wczoraj. - Cz |
#228
|
||||
|
||||
PRZYŚPIESZONYM TERMINEM
fakt że jest ogromnie szczęśliwa to dla niej objaw drobnego zaniku rozsądku nie chce marnować czasu dla kogoś kto może inaczej odbierać rześki poranek i pachnący jabłkami wieczór chce stworzyć błyskawicznie to co buduje się dekady od pachnącej szałwią skóry po umiejętność składania ofiary każdej godzinie bez warunków wstępnych zawiązujących życie w supeł wyrzeczeń boi się że czas ją dogoni i zawiąże końce na niespełnionym JESZCZE TYLKO… rozebrałam końcówki konarów z marzeń co komu po niechcianej przyjemności wyciągam gałęzie bezlistnym krzykiem niebo się nie otwarło DEGUSTATORKA czy przetrwa następny tydzień miesiąc rok przystaje odpoczywa liczy kroki z braku czasu fałszywego nie popełni smakuje każdą godzinę jak dojrzałe wino skrzące się głębią rubinu mijanie nie zatrzyma wskazówek ucinających głowy minutom |
#229
|
||||
|
||||
CZULE I OZDOBNIE
liczy na sen jak na nokaut mocnym trunkiem myśli przyklejają się brudną przeszłością zdusi rozczarowanie maluje obraz bezwarunkowym oddaniem inne słowa wplecie ozdobnie w czyn a wszystko zatopi w drugiej parze oczu jak listek w bursztynie trwaniem KONSENSUS ( z cyklu MIELIZNY) dobrowolne więzienie dotkliwsze od ciasnego kagańca rok izolacji z wieczorną ekstazą w tle nie syci światem wyciągana pieszczotą dłoń stawała się obca tęskniła za ławką na zakręcie parkowej alejki za gniazdem remizów wiszącym nad wodą ciężar rozstania rozłożyła na etapy sącząc informacje zapłaczą oboje z ulgą on bo znajdzie młodszą której pokaże kręte ścieżki ona bo nie rozsypie się przy nim zmielona czasem OT, SMUTNO każdy poranek rozlewa się plamą smutku można zmierzchać świtaniem Z ZIMOWĄ MAPĄ zapisuję pamięcią szczerbatą topografię chodników kiedy zdradliwie pobieli zachowam całość kośćca radością witającego kwitnienie przylaszczek |
#230
|
|||
|
|||
witam
pozdrawiam i podziwiam!
|
#231
|
||||
|
||||
TWARZE DO WYNAJĘCIA
żyje z nieustającym rachunkiem sumienia siebie wini za kałuże na chodniku upadek znajomego który potknął się o życie komuś drugiemu dobiegło kiedy ją spotkasz z kolejną maską szczęścia uściśnij dłoń powiedz że się cieszysz widząc ją nawet ze smutnym uśmiechem UŚMIECHEM NA SZARFIE spójrz na wszystko lekko uśmiechniętym okiem zaklej opuchnięte myśli łzy nie muszą przeorywać twarzy złóż z nich paciorki dziesiątek które rozmodlone ulecą oparem ulgi gotowa będziesz szybciej przesuwać koraliki w oczekiwaniu na przeprawę może wówczas on zdobędzie się na uśmiech bez pożegnania BILLEM GATESEM NIE ZOSTANIESZ klasa średnia milionerów kredytowych ciągnie za sobą treny długów topionych w kałużach dobrych i złotych które ulicami zostaną w przyszłości wymarzony słonecznik za oknem nieczułym semaforem nie znajduje czasu na usługę cienia za kilkadziesiąt lat odpoczną w hamaku między jabłoniami bez kredytu i uczucia które zgubiło się gdzieś między dzielnicą willową a city obcemu mężczyźnie jakoś nie wypada poprawiać krawata przed wyjściem ZMYJ DESZCZEM ( z cyklu MIELIZNY) popłynęły łzy nie opuchnie twarz pod zimnym biczem maleje ryzyko zdemaskowania zaraz wyszczerzy zęby nie ugryzie choć mogłaby kanibalistycznie wyszarpać tętnicę błyśnie uśmiechem podniesiesz jak dobrą monetę pomilczy głos zdradziłby krwiożercze zamiary jak określić to poetycko umarły słone nadzieje łzy spłynęły rynsztokiem zasilając mauzoleum nikomu niepotrzebnych uczuć |
#232
|
||||
|
||||
Z NOTATNIKA SŁUŻB OCZYSZCZANIA
w y k r z y k n i k i e m przez całą stronę kropka kleks w kolorze /wybór nieograniczony/ wybrała karmazyn zgodnie z wolą odstąpiono od reanimacji pozorów plamę zutylizowano sproszkowanymi łzami normalizacja życia nastąpiła niezwłocznie MÓJ TATULO ZIMĄ NIE NOSIŁ RĘKAWICZEK świat widziany z perspektywy jego kolan zamaszyście odmierzających rytm moich kroków miał się jak jeden do czterech arteria ojcowskiej lewej dłoni kontrolowała równomierność naszego przemieszczania się w czasie i w przestrzeni latarni gazowych grających w berka z gwiazdami odbitymi w lustrach chodnikowych kwadratów windą do nieba bliżej gwiazd o trzy może cztery piętra powietrzne poduszki pod stopami rytm serca i rytm już tylko jego kroków echem ulicy odbijany z tarasu ramion zza widnokręgu kołnierza kurtki puszczam oko do pyzatego księżyca zarost drapie słodko mokre gwiazdki śniegu sklejają oczy ulegam magii zaczarowanego spaceru wśród blasków i mroków księżycowo-gwiezdnych miraży zabrakło dorożki PALĄCY CHŁÓD ( z cyklu MIELIZNY) na tle musztardowego podkładu ślady sińców układały się tatuażem makaron zapiekamy wyłącznie z serem gouda pękały nitki misternej koronki podbarwiając amarantem koszula miała być czysto błękitna opuchnięte wargi karykaturalnie zmieniały twarz podeszła do okna nie oparła czoła o zimną szybę TAK NIEWIELE POTRZEBA przychylne słowo i słonia uskrzydli wzlatując nitkami wersów zyska wagę piórkową |
#233
|
||||
|
||||
|
#234
|
||||
|
||||
Ave
Nuria - jak w tytule
__________________
|
#235
|
||||
|
||||
Mimozo...Stalinie...bardzo Wam dziękuję, że chcecie mnie czytać. Nie umiem tu wstawiać, żadnych kwiatków i innych obrazków, ale możecie mi wierzyć, że zawsze wzrusza mnie ślad pozostawiony przez czytelnika. Dziękuję
|
#236
|
||||
|
||||
…I PRZESTANIESZ ZNACZYĆ CISZĘ
każdą szczelinę wypełniał chłód rozpychając boleśnie zamarzaniem uczuć jeszcze chwila a rozsadzi skutecznie znieczulone komórki podobno śmierć przez wychłodzenie nie boli moje dłonie maleńkie źródła ognia okryją płaszczem z ciepłym wzorem później włożę ręce w kieszenie i odejdę ROZDAJ pustką pęcznieją dni bez serdecznego gestu podziel się rozkwitniesz NIECH SPADA ISKRAMI RADOŚCI spadający młot poniesie wibracją wściekłość ciosu zatrzyma spokój i uśmiech możesz sprawić twórcze wykuwanie …ZABRAŁ WIARĘ ( z cyklu MIELIZNY) za zamkniętymi drzwiami ust pęka emocjami niebo szparą sączy niechęć rozdziela splątane stułą ręce wspólnie mogą jedynie wysłuchać sentencji zdjęcie ślubne poci się łzawo cudu nie będzie człowiek nie uwierzył |
#237
|
||||
|
||||
Witaj!
Pięknie piszesz Nurio...rzadko się ujawniam, ale czytam, czytam...
|
#238
|
||||
|
||||
To troche parodia ale nie do końca...
każdą szczelinę wypełniał chłód Bo lodówka starą była rozpychając boleśnie zamarzaniem uczuć Że nie wspomnę o piwie jeszcze chwila a rozsadzi skutecznie znieczulone komórki Komórki się rozsadzić nie dały Bo miały od cholery gorzały podobno śmierć przez wychłodzenie nie boli Tego nie wiem, tylko raz umierałem Nawet nie z miłości, znaczy serce nie dorosło Do wzniosłości moje dłonie maleńkie źródła ognia okryją płaszczem z ciepłym wzorem [i]Tak, to prawda, czasem transcendencja Z dłoni spływa I wtedy na czubku głowy Warkocz pulsujący, który Myśli spełnia[i] później włożę ręce w kieszenie i odejdę Wiem, zostawiając za sobą Ślad energii
__________________
|
#239
|
||||
|
||||
BOSA
za pierwszego kochanka uśmiechnęła się do przestrzeni nad za pierwszego człowieka w kosmosie mrugnęła cwaniacko do blaszki na niebie zjednoczone szumy grały ta sama pieśń bose stopy znaczyły ślady po lewej bardziej wyraźne jakby cały ciężar lat i przygnębienia wbijał się w stronę serca za ostatniego mężczyznę i za ostatnią pijaną życiem kobietę ….NIE NAUCZĄ SIĘ STĄPAĆ PO ZIEMI zamykam dłonie z motylem niespełnionym spłoszonym skrzydłem proszę o spokój snu mijaniem ulicznych gonitw ginie kolor i chęć wzlotu pyłkiem barwię nadzieję oderwania się od BYŁ SOBIE RAZ pani dotyka boleśnie wzrokiem serce bije opętańczym rytmem jakby chciało się zabić proszę nie chować bazyliszka przy pani spojrzeniu jego jest zalotne nie krzyczy się słowami które słychać wyszeptane nie krzywdzi spojrzeniem które możne pieścić pani da bazyliszka on pójdzie ze mną będę od teraz spoglądała zielenią z żółtą plamką słońca a pani niech spuści pokornie powieki nie godzi się zabijać wzrokiem chodź zielony pobarwimy świat |
#240
|
||||
|
||||
W SZEREGU DO GORSZEGO BOGA
larwa pomyślała spojrzenia obdarzą nadmiarem współczucia lub obojętności świat nie zajaśnieje pod skośnym wzrokiem rodzicielka zamiast ucieczki pod twoją obronę uciekła w urojone choroby żeby tylko nie patrzeć w mongołowate oczy miałeś być a najlepiej o tobie nie mówić ZAKLINANIE abrakadabra im mówisz dłużej nie czarujesz formułka nuży JESZCZE NIE PODANO requiem dla ciebie wzleci w szarą chmurę trwa koncert pod batutą dyrygenta któremu już nie wierzysz nuty niosą żalem zebranym w litanię rozmodloną resztą partytury po sanctus już nie ma nadziei communio dopełni się odgłosem spadającego skrzydła specyficzny plakat poda datę PIANISSIMO POSSIBLE dałam się dobrowolnie zaszyć pod skórą lewej pachy blisko centrum dowodzenia z nadzieją niwelowania bólu przezwyciężę rozszalałą ciszę i zamieranie rozdygotanego uczucia nie krzycz słowami które niesie szept tętnem śpiewamy w jednym duecie niesłyszalni NA ZAPAS egzotyką ciebie karmię zmysły kiedyś staniesz się codziennym obiektem mało tropikalnych uczuć splatanie magicznej sieci budzonych tobą poranków czerwieni zachodów jest pożywką na potem gdy spowszedniejesz |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
moje hobby | mumia60 | Hobby, pasje | 73 | 28-06-2023 11:33 |
moje przemyslenia ...... | arszenik | Miłość, przyjaźń, związki, samotność | 49 | 28-04-2018 11:52 |
Moje pps-y | krise1 | Hobby, pasje | 501 | 11-05-2009 08:47 |
moje domowe zoo | danuta | Wszystkie zwierzęta duże i małe | 504 | 14-08-2007 22:29 |
Moje miasto | krise1 | Różności - wątki archiwalne | 112 | 07-05-2007 20:08 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|