|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#401
|
||||
|
||||
ŁOWIENIE SPOJRZEŃ
Mojej Mamie wodzisz za mną spojrzeniem jesteś taka ciepła pachniesz bezpieczeństwem i strawą obrus jeży się obcą bielą dopóki nie schowam pod nim nóg paruje świąteczny rosół podzielimy się sprawiedliwie oczkami zatapiasz we mnie swoje a ja nie odrywam wzroku od twoich łagodnych dziś tylko na fotografii a jednak chciałabym przytulenia od tego są mamy BEZ IMIESŁOWÓW twoja chłodna dłoń się boi każdy opuszek dekalogiem lęku rozpisanym latami partytur podpartych ogniem sennych mar i metrykalnymi śladami ojców spokojem znaczę przyjazną ciszę odczytywaną zaszyfrowanym alfabetem teraz się nie bój damy radę pokonać upiora mam życzenie abyś uśmiechnął się do mnie wyłącznie do mnie w nagrodę opowiem szeptem o nadziejach ZAWIROWANIE na koniuszkach prawej wiruje przyszpilony motyl lewą kreśli jak cyrklem enklawę dla siebie nie zbliżaj się do granic grozi zatrzaśnięciem powiek na zawsze odrzuciła wabienie światem można się zakrztusić nie przekracza granic kolekcjonerów sztuczności i pomadek które służą spękanym wargom rozdającym całusy pochlebcom nie do ciebie wyciąga ręce baletnice modlą się stopami JAK SIĘ NIE KOCHA SMUTNO JEST najlepsze zmęczenie świata nie przyszło po lekturze kobiecej prasy działo się wybuchami na słońcu nocy nie myślałam o nazewnictwie miało trwać odbierać oddech rozsądek miało zapaść w pamięć karmiąc jutro powiesz że można się zmęczyć sznurując buty dorosłam pochłaniam życie dobieram się do jądra pogłaszcz to wzmaga apetyt ZESPÓŁ NIEDOKOŁYSANIA noce chłodne balustrady balkonów w perełkach rosy opieram wzrok o ciemną stronę miasta spadają gwiazdy marzę że pojawisz się w jasnej smudze i powiesz szukałem cię nie mam się do kogo przytulić wejdziemy w dom ciepłem ogarniając mrok tymczasem grzeje mnie polar i nadzieja TAM NIE OBOWIĄZUJĄ CZERWONE CIŻEMKI poprawiała biały kołnierzyk nad głową znak krzyża idź z Bogiem otwierało co dnia drzwi tylko idź brzmiało groteskowo jak iść kiedy się nie chodzi krok po kroku pokonywane schody i klasy uczyły nie wolno się zatrzymać nawet przed ostatnim Mamo jak zawsze poprawisz kołnierzyk i pewnie w ostatniej bramie powiesz chodź z Bogiem |
#402
|
||||
|
||||
Nurio dziękuję, za kolejne wzruszenia...
Wybacz, że dopiero teraz..., ale smutkiem ogarnięta nie zaglądałam
tam gdzie powinnam zajrzeć. Widzę (przeczytałam) kolejną porcję cudowności. Niezwykle rzadko przychodzisz, trudno jest wpaść tutaj do Ciebie o właściwej porze. - Cz |
#403
|
||||
|
||||
ROZŚPIEWANE MIĘDZYNOCE
nie wystarczy wejść w ciężką suknię by zakochać się jak Anna trzeba jeszcze niebo rozkłaczyć słodką watą na cztery ręce melodią wyścielić noce smakujemy życie małymi kieliszkami skórką chleba podpisując obecność oskoma na miłość nie gaśnie ROZPALASZ I GASISZ kiedyś byłam najładniejsza kolorowa młodym pędem ważyłam uczucie dłonie opadały zmęczeniem twoje przeciwwagą stawały się ciężkie i celne przysposabiały szwów nie zdobiących jedwabiem szyba gasiła gorączkę ostrze wchłaniało indygo rozmalowując musztardowo zobacz jestem z wszystkich najsmutniejsza nasze drogi nie przecinają się moja jest równikiem wracam do punktu wyjścia jeszcze będę kolorowa kiedy zedrę kostium dramatycznego spektaklu -------------------------------------- fragm. „Zapomniałam” z rep. U. Sipińskiej autorstwa I. Korniszewskiej NIE KLĘKNĘ PROSZĄC O ŻYCIE przysiadam na spróchniałym pniu jesteśmy do siebie podobni grzejemy resztkami to co mieści dłoń zima zapali niebawem kryształowe żyrandole a ja czuję siłę uczę się poznawać świat szybciej nie pomogą czary i zaklęcia nawet na miotle nie ucieknę przed napisem – koniec słabości zamienię w moc odchodząc własnoręcznie zgaszę światło PRZYJEMNOŚĆ TWORZENIA z osób zapożyczonych szydełkuję rodzinną kamizelkę kwiaty to ciotki i siostry pajączki braćmi lub stryjami nad całością półsłupkami roztacza majordomat przyszywana babcia w kieszeniach drzemią chusteczkami nienarodzone dzieci których nie wypuszczam z rąk bo te ostatnie to radość i łzy Wszystkim moim Czytelnikom, życzę pięknych wakacji aby mieli co wspominać kiedy nadejdzie słota. |
#404
|
||||
|
||||
Cytat:
|
#405
|
||||
|
||||
Stanisławie, dziękuję za słowo u mnie i życzę wszystkiego dobrego
|
#406
|
||||
|
||||
Nurio kolejna porcja wierszy wzrusza.
Jesteś jak ten motyl, eteryczna daleka a jednocześnie bliska. Dziękuję za życzenia, Tobie też udanych wakacji życzę. - Cz |
#407
|
||||
|
||||
Niebo się skarży od rana
tonie w palce szarości, ponad górami firana mgieł melancholią się gości. Krople w zachwycie zielenią, tańczą leciutko na palcach bawią się liściem i giną jutro nie będzie już walca. W ciszę letniego ogrodu tęskna melodia się wkrada, W duecie z wiatrem ze wschodu deszcz swą baśń opowiada. Rąbka tajemnic w salonie uchyla zwiewna firanka, ona całuje me skronie ON cicho szepce -kochanka. |
#408
|
||||
|
||||
CWIETA, w tym wątku wklejam tylko moje wiersze i komentarze do nich...ale dziękuję za obecność
|
#409
|
||||
|
||||
NIE ZAUWAŻASZ PRZEMIJANIA
nie zestarzejemy się tak pięknie jak staruszkowie naprzeciw nikt nas nie nauczył zbierania naręczy kwiatów snucia słowem lekko jak pióropusze dmuchawca skryte nie ujrzy światła stałość przesiąka nudą cała w twoich dłoniach godzę się na takie niby nic może wystarcza że ja mówię a ty jesteś SZARE JAK SZEREGI laseczka wyznacza rytm ciągle w przód posiwiała srebro maluje twarz a historia swoją dźwiga na zgarbionych plecach pan zapali lampę i na baczność stanę plecak z krzyża zdejmę siadała pod soluxem ogrzewała ciało i wspomnienia bez obawy wrogiego munduru po drugiej stronie światła STEREO I W KOLORZE park zrzuca zrudziałą kapotę niebawem zamarznie w bezruchu zapala się ślad po wiewiórce nie nie ślad pozuje z orzeszkiem jak reklama markowej słodyczy migawka strzela karabinkiem zapisuje zbrązowiałe z drobinami zieleni utrwalić dźwięk szelestu liści zużytych karnetów lata zasypiać z nimi a na ekranie pod powieką wyświetlić żurawie zamykające tarczę lata |
#410
|
||||
|
||||
Nurio przychodzisz znienacka, cichutko stąpasz
nie sposób zauważyć od razu - czas między, jest tak odległy. Cieszę się, że zajrzałam robiąc moderatorski rekonesans po wątkach. Tym samym mogłam znowu przeżyć chwilę zadumy i radości widząc, iż jesteś nadal wśród nas. Dziękuję... - Cz |
#411
|
||||
|
||||
Nurio
|
#412
|
||||
|
||||
JUż się poprawię
Tak mi się trochę życie poplątało...ale już jestem. Pozdrawiam moich czytelników |
#413
|
||||
|
||||
KIEDY WRACASZ ZBITYM PSEM
nic ani rumieńca czy spoconych z wrażenia rąk nic stałeś podobny solnemu gigantowi nie zawisłam ozdobą u ramion wiedziałeś gdzie stoją kapcie których nie zdeptałam gniewem wprowadzasz inną strategię dotykając ustami dłoni pogadamy na mole najlepsze kulki na mnie słowo poddałam się i idę ponad ziemią przytulam i wycieram łzy NIE JESTEM NIĄ nie jestem kaśką kariatydą to miniony przymus chwili trwanie w kolekcji słabowitej myszy spłaszczało wszystko łącznie z perspektywami nie bądź małym durniem któremu siądę na ramieniu ot tak jakby mnie wiatr przywiał bądź silny w siłę którą ja udaję i partneruj w rodzeniu słowa ono też potrzebuje rodziców wypieszczenia w kołysce ramion gdzie dojrzewają te codzienne uwodź mnie zabiegaj o spotkanie wystając na deszczu i nie będziesz śmieszny pod oknem CZEKANIE...CZEKANIE...DOCZEKANIE oczywiście odróżniam dni tygodnia sobota niedziela i znów tydzień jest krótszy w kłębku to moja tajemnica nie zdradzam nikomu zapomniałam wszystkie powszednie życie toczy się porankami zmierzchami bez nazywania wypełniam je sobą wymiarem ciągle strzelającej migawki powstaje dokument bez ciebie ubywa mnie co dnia nie mów że jestem niezmienna niezmiennie to czekam gubiąc dni i cierpliwość KŁOPOT poleciała łącznie z zakrętem sześćdziesiąt parę stopni życia dzieciństwo miłość załamania pogody stany poza granicą ostrzegawczych niebo ścielące się błękitem jego oczu porcelanowa figurynka nie komandos do zadań specjalnych żyję nie umarłam trudno przepraszam niewygodnie trzymać stopy nad ziemią POWROTY Z DALEKA I WIDOK Z BLISKA autobus kołysał jak korab równowaga to zdolność nabyta w morzu potrzeb rozłożonych równomiernie buchalterią księgowego między winien ma niewiele tobołek historii i kieszenie falujące marzeniami w progu dowie się ile warte to co za nim wytrzepie podszewkę przed ostatecznym zejściem z pokładu |
#414
|
||||
|
||||
WYBÓR OSTATECZNY
zadręczałaś starą motykę tyranizując siebie i ogród trud znikał w baldachimach ekspansywnego zielska malwy przy oknach zasłaniały przegraną na wzór kwiatów wykwitały sińce zakrywane rękawami swetrów pończoch nie zawsze od pary uparcie zamykałaś oczy by nie widzieć niechcianych listów z diagnozą byłaś farciarą żyłaś jak chciałaś szczęśliwa do końca PIĄTA PORA ROKU była zachwycona anioł spadł u jej stóp zbyt wielkie buty dowodem przyciągania ziemskiego zachłanni urodą przemijaniem widokami na jutro samotnością i śmiercią snuli opowieść bez słów nie akceptowali jesieni po niej trzeba wystygać WYGNANA chcę mieć maleńki raj chucham na szybę okrężnymi ruchami zamalowuję twarz ulicy zamiast firanki mam aureolę wszystkich świętych oczy nacieszę tęczą cudu zabrakło SPOPIELONO NIEWINNOŚĆ nawet kołyski nie skrojono na wymiar ściany obijane przekleństwami nie wygłuszały płaczu matki ani krzyku białej karty ciebie zapisywałeś w pamięci słowo ucieczka przed nim przed kolanami przykutymi nierozumianą modlitwą aby nakreślić swoje jutro podróże bliskie zderzakom pociągów w makowe pola gdzie niebo bratało się z piekłem kilkuletnim wyłączeniem z tygla blizny rozrosłe węzłami przedramion najbardziej cierpią ciszą ciężko zawisłą na relacjach wytyczonych codziennością rodzina wtopiona w akceptację chwil między Bóg się rodzi a któryś za nas cierpiał rany OTWIERANIE PRZYMARZNIĘTEGO jeszcze nie teraz nie odwracaj głowy drzewa są nagie mgła lekko spowija wstyd zanim minie trzydzieści oddechów przyjdzie czas ubierania przebiśniegów bielą krokusów fioletami drzewa na wybiegach znów zachwycą wiotkością przyniosę grudkę ziemi prosto z kretowiska byś poczuła za drzwiami zimy rodzi się nowe |
#415
|
||||
|
||||
|
#416
|
||||
|
||||
Twoje wiersze chciałabym mieć w jednym tomiku leżące przy łóżku na wyciągnięcie chwili.....masz niesamowite metafory,krzyczące porównania,rozbrajająco proste w swej trudności...tego się nie nabywa , to się ma w darze od poczęcia.....i nie dziękuj, to ja mam za co a Ty pisz.....
|
#417
|
||||
|
||||
Miło mi bardzo...imienniczko |
#418
|
||||
|
||||
Cytat:
No z tym tomikiem to będzie problem, bo nie wydam go własnym sumptem / byłaby to megalomania/...Chyba, że mnie ktoś "odkryje " i wyda. Na tę chwilę, moje wiersze są w kilku Zeszytach Literackich wydawanych przez Stow. Twórców Kultury w Lesznie, w licznych antologiach i wydawnictwach pokonkursowych. Jeślibyś Malwino miała ochotę na jakąś antologię to napisz do mnie na adres : manda50@o2.pl Wyślę w prezencie |
#419
|
||||
|
||||
JEDNOKIERUNKOWA
zbliżała twarz do śladów po nim teraz jakiś tam bez znaczenia byleby przed i po mogła nazwać mężczyzną przed kiedy jeszcze była trzeźwa po gdy klocki z trudem dopasowywały życie toczyło się dalej do szkła zaglądały białe stwory których nie sposób wybrać palcem wskazującym równię ryzyka nie dopatrzyła się w znaku stop. ŚWIĄTYNIA POGODY DUCHA trzymajmy się za ręce dłoń w dłoni to fajna sprawa nie mamy nic do stracenia bo nic nie mamy kochasz więc nie zasklepisz mnie jak bursztyn muchę boisz się martwych rzeczy i patowych sytuacji obiecujmy sobie dostosować kroki rozkołysaniem którym łatwiej pokonamy trudy wskrzeszając zmęczony uśmiech na murze przy wejściu w nasze gniazdo odciśniemy dłonie dzieciom na pamiątkę MAŁE UCIECZKI Z ZIMNEGO DOMU wyjałowione próżnia doskonała ty jak wodorost zdany na łaskę fal ona zimna niczym pierś macochy przy wrogim obrusie pora niedzielnego obiadu ociepla przeciwległe krzesła na długość parowania rosołu wzrok osiąga połowę dystansu słowo smacznego ukrywa się pod źle złożoną serwetką twoje oczy tańczą szelmowską wesołością tylko odbiciem w moich potrzebujesz rozmawiać czasem zasypiać przy mnie JASNO_WIDZENIE proszę o jajko dajesz skorpiona pragnę chleba dostaję kamień dałeś powietrze które płuca rozrywa pustką jak długo można wtapiać kolana w monolog z martwym krzyżem przyginającym ku ziemi mam krzyczeć że wczoraj przeżyłam bez bólu a dziś zdarłam powieki przejrzałam niech się stanie według słowa Twego* nie tamuję niech płynie -------------------- * ew. wg św. Łukasza ROZEJM muszę być twarda jak para znoszonych butów przywdziałam zbroję czy w pozycji na baczność mam tylko przepraszać i kruszeć jak zając oczekujący na łaskawe odpuszczenie kiedyś zmienisz się w rycerza sztandary z pola bitwy zawiesimy makatką na ścianach odsączymy słowa od werbli nie będziemy ryć gruntu bitwami chyba że w poszukiwaniu trufli |
#420
|
||||
|
||||
WSZYSTKO ZAPISZE NATURA
zapałką z grzbietu jeża rozniecam jesień barwy miedzi i ochry zaplątuje klucz ptactwa nie widzę miny pajączka na wrześniowym latawcu dymią kartofliska gasną piegi i skwarna plaża odwiedzana przez miłość nieznaną zostaje zabawa wiatru na rozpłakanej szybie napiszę że czekam na ciebie jak zawsze lato DZIECKO CIENIA tyczka z włosami na zapałkę blade oczy rozmyte barwą deszczu bez uczuć bo jak wyrazić co obce rodzaj małolaty której się nie zauważa a jeśli to nie zapamięta rozmowy z rówieśnikami słyszała nie otwierała ust świat stawał się ciasny to tylko ja samotne dziecko które męczy myśl jak kciukiem wydusić z siebie życie PÓKI JESTEŚ na rozpostarte ramiona skapuje ciepło dni błękitno-złote odbijają się iskrami samochodowe szyby cięte wzorem błyskawic palą twarze a skierczące piegi wysiały uśmiech wgryź się w oczy i zostań przytulam cię lato OCZY W KTÓRYCH CIEMNOŚĆ Światło prawdy spada na nas z bezlitosną szczerością, w świetle prawdy nam diabelsko nie do twarzy - Virginia Woolf zdaje sobie sprawę z rozsypania skleja kawałki na trzęsących nogach towarzyszy bólowi od stóp po cebulki włosów wcześniej do zatkania igły odpływała i wracała aż zawirowało śmiercią zapisuje myśli kolorami które w niej najchętniej na czerwono alarm żółto już jest od rozdartej wątroby dojrzewa nadzieja że wyjdzie na ludzi nie może już patrzeć raczą słowami pustymi bez miejsca ŁZY BEZ HIPOKRYZJI w drzewach pełnych dostojeństwa można się rozkochać bardziej niż w człowieku nie zdradzą kiedy idziesz ze sznurem ostatniego spotkania otulą ukołyszą lepsze to od czerni i dwóch metrów pod zamiast łzy upada spłakany deszczem liść Z JESIENNYCH LISTÓW DO CIEBIE nie wiem czy mówiłam że nie widzę rozzłoconej jesieni mam okna na zachodnią stronę słońce nie próbuje nawet żurawiem smętek drepcze za mną dzień rozświetla chwila zimno mi przynieś płomień w oczach odżyję żaluzje odgrodziły plusk znów wieczór jest środkiem lata ulubiona tarta śmiejemy się kiedy sos spływa po brodzie smakujesz usta żaden kąsek ciebie nie zastąpi drobne kosteczki przechowasz relikwią do wiosny po zimie znów przeszkodzimy mrówkom zawilce i stokrotki podniosą długie szyjki po nocnych wtopieniach w rosy i w nas |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
moje hobby | mumia60 | Hobby, pasje | 73 | 28-06-2023 11:33 |
moje przemyslenia ...... | arszenik | Miłość, przyjaźń, związki, samotność | 49 | 28-04-2018 11:52 |
Moje pps-y | krise1 | Hobby, pasje | 501 | 11-05-2009 08:47 |
moje domowe zoo | danuta | Wszystkie zwierzęta duże i małe | 504 | 14-08-2007 22:29 |
Moje miasto | krise1 | Różności - wątki archiwalne | 112 | 07-05-2007 20:08 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|