|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
||||
- Jestem, moje kochanie. Nie odchodziłem od ciebie. Leż, nic się nie martw.
- Nie zostawiaj mnie – wyszeptałam cichutko. Szukałam ręką jego dłoni. Namacałam ją, gładziłam go po niej. Namacałam na palcu obrączkę. Co jest? - Robert, ty nadal masz obrączkę? – zapytałam. - Tak, kochanie, przecież wiesz, że nigdy jej nie zdjąłem. - Dlaczego ja nie pamiętam? - Teraz zapomniałaś, aniołku. Ale przypomnisz sobie. - Jurek pojechał do swojego dziecka, do żony? – zadawałam pytania i nie mogłam otworzyć oczu. - Leż kochanie, teraz nie myśl o Jurku. - Inusia, gdzie jest babcia? - Mamusiu, babcia jest z dziećmi w domu, jest z nimi Zbyszek, Filip i Beatka. - To dobrze. Inusiu, otwórz mi oczy – prosiłam. - Mamusiu, jeszcze nie teraz. Musisz odpocząć – tłumaczyła mi. - Córeńko, obiecałaś mi, że zaraz po badaniu zabierzesz mnie do domu, nie chcę tutaj być. |
|
||||
- Żabko, jak tylko, Inusia i Alan pozwolą mi, od razu cię zabiorę do domu! Przysięgam ci, nie zostawię cię tutaj – tłumaczył mi Robert.
- Zepsułam ci urodziny, córciu – powiedziałam przepraszająco. - Mamusiu, przestań. Co mi zepsułaś? Co może być ważniejszego od matki? - Mamuńka, chcesz się napić? – zapytał Alan i wsuwał mi do ust rurkę. Pociągnęłam łyk ciepłego płynu. - Dziękuję synu. Dzieci, śnił mi się Zbyszek i tatuś. Szli, ale nie chcieli mnie zabrać. Tak ich prosiłam, nic z tego. Odeszli. Muszę jechać na cmentarz i zawieźć kwiaty. - Tak! Wstawaj i ruszaj na cmentarz! To jest najważniejsze! – złościła się Inusia. - Robert, pojedziesz ze mną? - Oczywiście, kochanie – zapewnił mnie. |
|
||||
- Alan, zawołaj Laurę. Muszę ją poprosić, żeby umyła mi dłonie.
- Mamuńka, już dwa razy Laura myła ci ręce. - Ja tak lubię być czysta – tłumaczyłam. - Mamusiu, my wiemy! Ile razy zachodziła taka potrzeba, zawsze dbaliśmy, żebyś była czysta – tłumaczyła Inusia. - Pamiętam. Po operacji kilka razy na dobę mnie myłaś, a teraz miałam krew ze szczura na dłoniach. - Szczur już dawno pojechał, jest żywy – usłyszałam głos Beatki. Podniosłam powieki. Zobaczyłam blade światło. - Beatko, chodź córciu do mnie – prosiłam. Poczułam jej dłonie na swoich dłoniach. - Ciociu, czy mamusiu, nie wiem już jak mi wolno do ciebie mówić? Ten szczur odjechał! Tylko babcia zadzwoniła, zakazała Ludwikowi wpuszczać go do domu. |
|
||||
Hej...
Myślałam, że popracuję trochę w ogródku, ale straszny ziąb i mżawka i tylko 10 stopni ciepła... Upał źle, ale taka zimnica też nie najlepsza...człowiek się telepie z zimna, nieprzyzwyczajony do takiej temperatury. Zbyt duży skok w niedługim czasie... Kolejna porcja książki przeczytana... Ninko...miłego dnia... Gienku...nie przepracowuj się...dbaj o siebie....
__________________
|
|
||||
- Mogłaś mu dać klucze od waszego domu. To nic, tam jest ojciec Przemka, to go wpuści. Nie będzie siedział na mrozie.
- Przecież ma kochankę, ma z nią dziecko, to może wyjechać na stałą delegacje! - Ciekawa jestem gdzie mieszkają? - Po co ci mamusiu takie wiadomości? – zapytał mój mądry syn. - Zabierzcie mnie do domu. - Jeszcze z godzinkę, wytrzymaj. Tylko zejdzie kroplówka, zaraz cię zabierzemy – obiecywał Robert. |
|
||||
Siedziałam na ławce przy grobie Zbysia i patrzyłam na jego zdjęcie. Uśmiechał się do mnie jak zawsze.
- Wiesz skarbie, dzisiaj są twoje imieniny, wprawdzie i Patryka, ale chciałam być dzisiaj u ciebie. U Patryka byłam w niedziele. Była Inusia ze Zbysiem i Marysią i wyprawili obu imieniny razem! Zbyszek się zgodził, bo za jednym zamachem byliśmy wszyscy. Mnie teraz będzie gorzej jeździć do Krakowa. W zeszłym tygodniu, w piątek, byłam u mamusi na grobie, były mamusi imieniny. Była Msza, byłam też tutaj, lubię tutaj przychodzić. Dzisiaj jest wtorek, zaraz muszę jechać do szpitala, mam do wieczora dyżur. Jak w lutym byłam w szpitalu, to byłeś u mnie z tatusiem, dlaczego nie chciałeś mnie zabrać? Czy ja jestem tutaj komuś potrzebna? Żyję chyba tylko dla mamusi? Wiesz, że Jurek już mieszka u kochanki? Jeździł do niej bardzo często. Delegacja była aż do Gliwic. Ty miałeś kolegę z niego, ja najpierw przyjaciela, potem męża, teraz chyba wroga? Za dwa tygodnie rozprawa w Sądzie. Bardzo się boję, skarbie. Filip, Przemek i Beatka obiecują mi, że nie popuszczą mu. Chyba mnie nie okłamują? Zbysiu, muszę już iść. Zajrzę jeszcze na chwilę do rodziców i do tatusia. Trzymaj się kochanie. Już nie długo będziemy razem! Pogładziłam dłonią jego zdjęcie i poszłam do rodziców. |
|
||||
- Pani doktor, czeka pani mąż – zapowiedziała Ania wizytę. Ciekawe, który?
- Pacjentów już nie ma? – zapytałam. - Nie, już wszystkie karty spisałam. - To poproś – zgodziłam się, obojętne, na którego? Wszedł Jurek. Przez chwilę patrzył na mnie. Zmizerniał! Jest blady. Oj, skarbie, chyba nie jest ci tak lekko, jak było ci u mnie? Mimo wszystko, obdarzyłam go uśmiechem. - Siadaj – zapraszałam. Przysunął sobie krzesło, usiadł. - Nawet się nie przywitasz? – zapytałam z uśmiechem. Wstał, podałam mu rękę. Pochylił się i ucałował ją. Spojrzał w moje oczy. Myślał pewnie, że pozwolę się pocałować? O nie! - Witaj moje kochanie – powiedział drżącym głosem. - Napijesz się kawy? – zapytałam i wysunęłam dłoń z jego dłoni. - Jak tylko pozwolisz? Bardzo chętnie! - Aniu, poczęstuj pana kawą – prosiłam. Siedział i patrzył na mnie. - Jak ci się wiedzie z żoną i dzieckiem? – zapytałam. Nie miałam pojęcia, o czym mogłabym z nim rozmawiać? Ania postawiła filiżankę z kawą. - Bardzo za tobą tęsknię – powiedział cicho. Patrzyłam na niego i brakowało mi słów, żeby mu cokolwiek odpowiedzieć. |
|
||||
- Jureczku, daleka jestem od tego, by wdzierać się w twoje tajemnice. Ani przed naszym małżeństwie nie byłeś szczery ze mną, tym bardziej teraz nie spodziewam się szczerości. Okazałeś się bezdusznym, bezlitosnym i bezwstydnym mężem. Mam tylko nadzieję, że w Sądzie nie okażesz się też draniem?
- Tak bardzo cię kocham, że tylko o tobie śnię, mój brylancie. Wolę umrzeć, niż żyć bez ciebie! – wyznał. Znów patrzyłam na niego zdziwiona. To nie ten wesołek, co dawniej. - Czy ja nie umiałam dać ci dosyć miłości? Miałam wrażenie, że nic poza tobą się nie liczy. Tylko ty, dzieci i mamusia. Ja naprawdę żyłam tylko dla was. Dlaczego mnie oszukałeś? Chyba byliśmy szczęśliwi? Ja myślałam, że bardzo. Przecież mogłeś mi powiedzieć wszystko, ja nie miałam przed tobą tajemnic. Wszystko o mnie wiedziałeś. Dlaczego to zepsułeś? |
|
||||
- Przestań kochanie! Ja wiem, że poniosę za to karę. Zrobiłem najgorszą rzecz, najdroższej osobie pod słońcem! Wiesz Beluniu, że byłaś i jesteś moim największym skarbem! Nigdy, nikogo tak nie kochałem jak ciebie. Teraz straciłem wszystko.
- Przecież masz kobietę, dziecko. Od zawsze do nich jeździłeś. To mnie zdradzałeś z nią, czyli była ważniejsza dla ciebie niż ja? - Nigdy! Tylko ty byłaś najważniejsza, tylko ty jesteś moim życiem. W urodziny Inusi Beatka wyrzuciła mnie z domu. Nie miałem się gdzie podziać. Ty kochanie w ciężkim stanie w szpitalu. Inusia, Alan i reszta lekarzy latali przy tobie, bo umierałaś. Ja szalałem z rozpaczy, że to moja wina. Mamusia zakazała Ludwikowi, żeby mnie nie wpuszczać do domu. Byłem w szpitalu, chciałem się dowiedzieć o ciebie. Alan był bardzo zły na mnie. Inusia nie chciała ze mną rozmawiać. Robert trzymał głowę w dłoniach i płakał. Myślałem, że on mi coś powie o tobie, nic z tego, dostałem pięścią w twarz, aż zalałem się krwią. |
|
||||
- Jezu! Nic o tym nie wiedziałam. Nie widuję się z nim. Dzieci też mi nie powiedziały. Od tamtej pory tylko raz go widziałam u Laury.
- Bo nie widziały, widziała tylko Beatka. Tyle, co podjechała do szpitala jak to się stało. Zamiast mi pomóc, to jeszcze mnie wyzwała! Na szczęście jakiś mądry lekarz przechodził, zapytałem o ciebie, powiedziałem, że jesteś moją żoną. Ale jak powiedział mi, że stan jest bardzo ciężki, myślałem, że tam umrę. Wiem, Beluniu, że to moja wina! Wiem kochanie, zapłacę za to. Zostałem sam! - Jak to? Przecież Beatka mówiła, że gdzieś jesteś, chyba tam, u siebie, czy u niej? Byliśmy wszyscy ósmego marca u Beatki na imieninach. Było święto kobiet. Myślałam, że do własnej córki na imieniny zajrzysz, ty wolałeś kochankę. |
|
||||
- Kochanie, ja byłem wtedy ostatni raz. Ona ma dziecko, ale to nie jest moje dziecko. Właśnie skończyłem badania genetyczne. Ona mnie oszukała. Potem mnie szantażowała. Nie mogłem żyć bez ciebie, dlatego postanowiłem zrobić to badanie i raz na zawsze zamknąć ten rozdział. Rozstałem się z nią i ty też się rozstałaś ze mną. Ja u niej nie spałem. Byłem tylko kilkanaście minut, żeby jej pokazać wyniki badań. Załatwiałem z tym badaniem w Sądzie a spałem u kolegi. Do Beatki nie mogłem wejść na imieniny, bo nie życzyli sobie tego. Tamto możesz sprawdzić!
|
|
||||
Dzień dobry w słoneczne popołudnie
U mnie dzisiaj cały dzień słoneczny i ciepły, więc jak poszłam rano na działkę na trochę, tak wróciłam po 15:00. Na śniadanie tylko kanapkę z twarogiem zjadłam i być może dlatego rozbolała mi się w końcu głowa, albo za dużo malin i jeżyn zjadłam. Kupiłam po drodze herbatników, zrobiłam kawę i jest mi coraz lepiej... Przyniosłam do domu cukinie, rosną jak szalone, a gdy był upał to nie rosły. Muszę robić w słoiki, bo zamrażarkę mam zawaloną plonami tegorocznymi, a to tylko dwie szuflady. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i miłego wieczoru życzę |
|
||||
- W życiu! Nigdy nie poniżyłabym się do tego stopnia. Czyżbyś mnie nie znał? Jak spojrzałabym w lustro? Nigdy! Jureczku, tak jak ja ciebie kochałam, to chyba nikogo nie kochałam? Nawet żal mi było, że po śmierci nie będziesz przy mnie leżał. Teraz chce mi się z tego śmiać. Boże, może i tam zdradzałbyś mnie?
- Beatka mi powiedziała, że nigdy nie pozwoli mi tam leżeć, gdzie spoczywa jej mama. - To straszne! Przecież okazało się, że masz tylko ją jedną? Że tamto jest nie twoje i nie będzie musiało się tobą zajmować. Żal mi ciebie, Jureczku. - Do tego, nie pozwala mi widywać Antosia. - Co się narobiło? Przez zdradę, przez dziewczynę straciłeś córkę i wnuczka? Ja się nie liczę, dam sobie radę, wytrzymam ten ból po tobie. Ale powiedz mi Jureczku, czy ta dziewczyna była tego warta? Czy nie lepiej było chodzić do „panienek”? |
|
||||
- Beluniu, to było wieki temu. To była rozwódka, sama prosiła się o to. Wiesia już była chora. Nie latałem nigdy za babami. Ona też nie była dziewczyną. Była w moim wieku, z trojką dzieci. Potem okazało się, że każde ma z innym facetem.
- Matko kochana! I ty, taki mądry, kochany, wlazłeś jej do łóżka? Nie wierzę Jureczku! Chyba cię zaćmiło na umyśle? Jak mogłeś pozwolić, żeby rozporek tobą rządził? - Beluniu, kochanie moje, zabij mnie, ja nie chcę żyć bez ciebie! - Nigdy ciebie nie skrzywdzę, za bardzo cię kochałam – wyznałam. - Nie mam nikogo na świecie. Nawet w pracy dzieci rozmawiają ze mną tylko służbowo! |
|
||||
- Żal mi cię Jureczku, ale ja nie przemogę tego. Nie potrafię wymazać z pamięci tej myśli, że spałeś ze mną i równocześnie z nią! Jak mogłeś zapewniać mnie o swojej miłości, a kochać się z inną? Teraz muszę jechać do Beatki, bo dałam słowo Antosiowi, że zabiorę go do Patryka. Patryk ma dzisiaj imieniny. Wprawdzie byliśmy wszyscy w niedzielę, ale oni tak lubią dostawać prezenty i obiecałam, że też wpadnę. Antoś prosił, żebym go zabrała – mówiłam i wstałam.
- Beluniu, brylancie mój, nie zostawiaj mnie – błagał. Odepchnęłam go tak okrutnie, aż upadł na leżankę. Szybko złapałam torbę i wyszłam. |
|
||||
Wsiadłam do samochodu, ale dłonie tak mi drżały, że obawiam się, czy cało dojadę do dzieci. Zamknęłam samochód i szłam na nogach. Wiem, bardzo się zmęczę. To marzec, raz ciepło, to za chwilę wieje chłodem. Ja z tym jednym płucem nie nadążam oddychać. Do tego, boli mnie cała ręka, ramię, bark.
- Pani doktor! – usłyszałam głos Ani. Zatrzymałam się. - Dlaczego pani zostawiła samochód? - Zobacz! – powiedziałam i pokazałam jej drżące dłonie. - Ja od zawsze podziwiałam panią. Może nawet w skrytości, gdzieś poza świadomością, zazdrościłam pani życia, dzieci, rodziny. Ale teraz, za żadne skarby świata nie zamieniłabym się z panią – mówiła i powoli szłyśmy. - Aniu, zazdrość, to największa głupota. Miłość, dzieci, rodzina, to jest ważne. Mieć przyjaciół, na których się nigdy nie zawiedziesz. Pamiętasz Aniu, ile razy pomogliście mi przetrwać? Wy jesteście moimi przyjaciółmi! Wiesz jak bardzo was kocham. - My też, pani doktor! Też nie raz pani ratowała mojego syna w chorobie. Mamusię. Mnie, Piotra. Tego się nie zapomina. |
|
||||
- Aniu, czy Piotr jest w domu?
- Nie wiem, zaraz zobaczymy – tym samym zapraszała mnie do domu. - Dzień dobry, pani doktor! – witała mnie mamusia Ani. - Mamusiu, nie było Piotra? – zapytała Ania. - Był, Aniu. Poszedł do sklepu. Jakoś dzisiaj jestem słabowita. - Coś ci dolega? – zapytała Ania. - Nie. To reumatyzm, dziecko kochane. Mam jeszcze leki od pani doktor, pomagają mi. Biorę je, lepiej się czuję. Tylko Piotruś chciał sam iść po zakupy. - To znaczy, że zaraz wróci! – oświadczyła Ania. Odwiesiła mój płaszcz. - Aniu, ja muszę być u Beatki, mam Antosia zabrać do Patryka – jeszcze nie skończyłam mówić, wszedł Piotr. Chwilę patrzył na mnie zdziwiony, co ja tutaj robię? - Przepraszam Piotrusiu. Musiałam zostawić samochód na parkingu. - Aniu, zrób pani doktor herbaty. Proszę dać mi klucze od samochodu – prosił i wyciągnął rękę. Wyjęłam je z torebki i bez słowa mu podałam. Nawet się nie rozebrał, od razu wyszedł. |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Różności | felicyta | Różności - wątki archiwalne | 29 | 28-08-2010 14:03 |
skoro można pisać tu różności | ymca | Różności - wątki archiwalne | 27 | 21-02-2008 20:46 |
"MISZ MASZ" czyli różności w różnościach | jolita | Różności - wątki archiwalne | 162 | 31-10-2007 20:36 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|