Przykro mi, ale kotka nie wezmę, bo bym Fredzia już do imentu zdołowała. A i tak mieliśmy tydzień samych stresów.O zepsutej siusialni Wam pisałam. Teraz natomiat dodam, że przestałam całkiem ufać młodym, zdolnym weterynarzom, wyposażonym w najnowocześniety sprzęt diadnostyczny. Po koszmarnej nocy przypomniałam sobie o istnieniu starszego weterynarza, którego pomoc była zawsze trafiona.Pojechaliśmy do niego. Od razu,po oględzinach, psa wycewnikował. Spłynęło około litra moczu wraz drobinami piasku. Do wieczora chodzimy z tym cewnikiem i zażywamy furasemid, by ruch na trasach przelotowych był jak największy.Udało się również odespać zarwane dwie noce.
apiege8.gif