|
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#81
|
||||
|
||||
Dla Destiny
|
#82
|
||||
|
||||
Desti... wszystko w naszy m życiu jest pożyczone i oddane. Nie wiem czy ktoś z Was oglądał sztukę "Drewniany talerz" ...Była tam rodzina trzypokoleniowa, babcia, rodzice i wnuczka. Babcia albo dziadek..tego dokładnie nie pamiętam.. dostawała jedzenie na drewnianym talerzu, żeby go nie potrzaskała, kiedy babcia umarła i rodzice chcieli wszystko po niej wyrzucić, wnuczka złapała za talerz i powiedziała, że musi go schować bo póżniej przyda się dla jej rodziców....sztuka była smutna, ale bardzo realistyczna...
|
#83
|
||||
|
||||
W sztuce był dziadek, grał go Kazimierz Opaliński. Było nas w domu troje, moja Mama nie żyje od 14 lat, ojciec od 26. Ojciec zostawił Matkę po 25 latach małżeństwa /wymienił ją sobie na młodszy egzemplarz/, po jego odejściu każde z nas wyfruwało z rodzinnego gniazda najszybciej jak mogło. Ja jako najmłodsza miałam najgorzej, wyfrunęłam kilka lat później z racji wieku, opisywałam w innym wątku jakie były konsekwencje tego "wyfrunięcia". Nigdy nie miałam moralnego oparcia ze strony mojej Mamy /ojciec się od nas całkowicie odsunął, nie wiem gdzie jest pochowany i nie interesuje mnie to/, czułam się kulą u jej nogi. Mam syna i on wie, że ma i będzie miał zawsze we mnie oparcie. Nie będę kręciła, kiedy umarła moja Mama było mi bardziej przykro kiedy dowiedziałam się o śmierci swojego znajomego /zmarł w tym samym czasie/.
|
#84
|
||||
|
||||
Bogusiu pamiętam ten spektakl,tylko małe sprostowanie.
To był dziadek,którego grał Kazimierz Opaliński. Było to bardzo wstrząsające widowisko.Mam to w pamięci do dziś mimo że było grane w1967roku. |
#85
|
||||
|
||||
Takie trudne tematy poruszacie. Może mnie się też to uda. Ojca nie znałam - odszedl, kiedy Mama była jeszcze w ciąży. Miała do mnie pretensje, że nie jestem chłopcem (bo wtedy by wrócił - tak sądzila naiwnie). Nie układało nam się zupełnie i zawsze mówiła, że wszystko co złe jest przeze mnie. Ale...po 10 latach od Jej śmierci brak mi jej ogromnie. Już się nic nie zmieni! Tylko coraz lepiej ją rozumiem i żal mi jej. Nie wiem czy ma to z miłością coś wspólnego?
__________________
|
#86
|
||||
|
||||
Bardzo kocham moją Mamę, choć przecież nie było nam w życiu idealnie. Wiem,że i ona mnie kochała. Wiem, czułam, widziałam, ale jak w życiu, miałysmy odmienne zdania, czasem jedna druga skrzywdziła. Dziewczyny, wybaczacie mężom, kochankom, przyjaciołom, a matce nie? Roztkliwiacie się nad psem, czy kotem, a człowiek, ten najbliższy i to w takim pięknym dniu jest tak żle osądzany?
Zawsze jak mam powiedzieć coś niesprawiedliwego, czy złego, to pytam siebie - a ja? Czy ja sobie zasłużyłam na złą opinię w oczach moich dzieci? Przecież też nie byłam ideałem. Nie zawsze tylko tuliłam. Miałam dobre i złe dni. Własny ból i rozpacz im niedostepną. Byłam smutna, zła i zamknieta na własnym cierpieniu. Czy to znaczy że ich nie kochałam? Kochałam ich ponad życie, tak samo kochała mnie moja Mama. Nie może być wszystko idealnie. Jeśli ktoś twierdzi, że jest czy było samo dobro i piękno, to albo kłamie, albo stracił pamięć. Wszystkim Matką, Mamom, Mamusiom dedykuję tą stronkę. http://www.serenity.pl/ekartki/dlamamy/dlamamy.html
__________________
"Miłość nie jest słaba. Miłość nie jest ślepa". -Phil Bosmans |
#87
|
||||
|
||||
Mojej Mamie ta stronka bardzo by się podobała
__________________
|
#88
|
||||
|
||||
To stronka która ja dostałam. Chętnie przekazałabym mojej Mamie, niestety, Ona już najbardziej rozumie tylko mnie. Powraca do lat dziecinnych. Okrutne i bardzo trudne.
__________________
"Miłość nie jest słaba. Miłość nie jest ślepa". -Phil Bosmans |
#89
|
||||
|
||||
Ewuniu - cieszę się, że wsród nas znalazłas miejsce na to wyznanie...
|
#90
|
||||
|
||||
Napisała Sunshine:Chciałam coś od siebie dodać o tym jak różne są oblicza miłości,która bywa bardzo czasem skomplikowana,i trzeba dużo dobrej woli,i chęci by zrozumieć siebie nawzajem i kochać się mimo wszystko.
Gorąco, Wszystkich którzy jednak to przeczytają ,pozdrawiam. Masz rację, ja jednak mam zbyt dużą skazę "na psychice" i wolę nie pamiętać o przeszłości. |
#91
|
||||
|
||||
Przeczytałam cały wątek. Mojej mamy już nie ma, a wczorajszy Dzień Matki nastroił mnie refleksyjnie. W niedzielę przed lub po tym święcie spotykaliśmy się wszyscy u matki. I teraz została pustka.
Też miałam nie najlepsze stosunki z matką. Myślę, że wiele osób je ma, chociaż nie chce o tym mówić. Tu, w tym wątku, zostało już bardzo wiele powiedziane, ale chciałabym dodać, powołując się na książkę "Patrząc i słuchając -zapiski psychologa"- autor Bogusław Borys, która to pozwoliła mi zrozumieć problem. Z rozdziału pt." Wieczni dłużnicy" ("dozgonny dług" wobec swoich rodziców) - ..." Może być wiele powodów, które w następstwie prowadzą do bardzo skomplikowanych sytuacji na lini rodzic-dziecko, czy dziecko-rodzic. Najczęściej pierwotne żródło tej plątaniny tkwi po stronie rodzica. Dziecko, które urodziło się w niewłaściwym momencie życia rodziców, bywa "winne" komplikacjom życiowym, które w efekcie tego narodzenia się pojawiły."... ..."Równie istotnym źródłem "winy" może być nieakceptowana płeć dziecka, nie ten partner czy partnerka, z ktorą dziecko się poczęło i parę innych, podobnych powodów. Wszystkie one - oczywiście poza sferą racjonalną- powodują "oskarżenie" dziecka i w efekcie prowadzą do pogmatwania relacji z nim. W takich sytuacjach, dziecko już na starcie swojej drogi życiowej staje się "dłużnikiem" sfrustrowanych rodziców."... ...Taki "winowajca" mimo woli ma niejednokrotnie niejasne poczucie, że z jakiegoś powodu jest mniej kochany, czy też mniej akceptowany przez swoich rodzicieli. Stara sie więc być lepszym w tym co robi. Robić więcej i szybciej. Wyprzedzać oczekiwania swoich rodziców. Wszystko po to, by wreszcie go dostrzegli i pokochali tak, jak tego oczekuje. Najczęściej te wszystkie wysiłki spełzają na niczym. Pozostaje uczucie zawodu i bliżej nieokreślonej winy. Wszystko to prowadzi do zaburzonych relacji między dziećmi, a rodzicami. Mogłoby się wydawać, że nawet jeżeli w jakiejś rodzinie pojawił się taki nie bardzo zrozumiały problem, to z biegiem lat rozwiąże się on sam. Tymczasem tak nie jest. Problem raczej narasta i komplikuje się. Ujawnia się zwłaszcza wtedy, gdy schorowani i wymagający opieki starsi rodzice zaczynają się czuć "skazani" na opiekę tych, którzy całe życie mieli do nich jakieś pretensje."... Nie jestem pewna, czy wolno mi aż tyle cytować, więc dodam od siebie, że "przerabiałam" go na sobie. Jest bolesny, ale należy wybaczyć rodzicom, bo są nieświadomi zadawania ran i nie obciążać siebie winą. Brakuje ich, gdy odejdą.
__________________
"Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi." -Forrest Gump |
#92
|
||||
|
||||
Śpieszmy się kochać....
|
#93
|
||||
|
||||
Na antrakt....
http://www.superlaugh.net/1/mommaonm...03-09_16-36-14 http://www.superlaugh.net/1/mothersd...03-09_17-49-35 |
#94
|
||||
|
||||
Jolitko wysłuchałam przepiękne....dzięki.
|
#95
|
|||
|
|||
moja mama
A moja mama nie tylko mnie nauczyla "kochac" ale i moje dzieci i bratanice..i moze dzieki niej i moje wnuczki tez beda kochaly..
|
#96
|
||||
|
||||
Cytat:
|
#97
|
||||
|
||||
Cytat:
__________________
|
#98
|
||||
|
||||
Cytat:
__________________
|
#99
|
||||
|
||||
o matce
Mi zawsze zakreci sie lezka w oku jak slysze piosenke Krajewskiego.. Ty mi pokazalas moja pierwsza gwiazde..... oraz Wiolety Wilas m a m o .....
|
#100
|
||||
|
||||
Do Emki
Mnie to też przeszkadza w życiu, jestem osobą bardzo wrażliwą ale nie znoszę tego okazywać. Bardzo rzadko płaczę, a jeżeli to robię to w ukryciu. Pamiętam jak zrobiło mi się bardzo przykro i dziwnie kiedy mój syn na widok płaczącej ciotki /mojej siostry/ powiedział: "co ciocia robi niech się ciocia uspokoi, moja mama nigdy nie płacze". Wśród znajomych mam opinię osoby bardzo twardej i zimnej.
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Prosze o informacje na temat.... | barbara.s | eSenior | 6 | 14-05-2011 18:26 |
pomozcie znalezc,prosze | elusia | Różności - wątki archiwalne | 9 | 16-07-2007 22:04 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|