Kościół zapłaci milion złotych za zbrodnie swojego pracownika
Artur Nowakwspółautor książki „Żeby nie było zgorszenia”
Trudno się z nim nie zgodzić, zważywszy że Watykan w osobach Jana Pawła II i Stanisława Dziwisza przez lata udzielał wsparcia Marcialowi Macielowi Degollado, jednej z najbardziej demonicznych twarzy Kościoła ostatniego pięćdziesięciolecia, stojącemu na czele prawdziwego przedsiębiorstwa przemocy seksualnej, dzięki czemu wykorzystał dziesiątki dzieci. Gdy w roku 2003 prywatny sekretarz Marciala Maciela sam informuje Watykan o zbrodniczych poczynaniach swojego szefa i osobiście przekazuje dowody Janowi Pawłowi II i Stanisławowi Dziwiszowi, ci nie reagują. Tymczasem Dziwisz o zbrodniach Degollado wiedział co najmniej od 1997 roku, gdy na papieskie biurko trafił list od siedmiu księży, byłych ofiar biskupa.
Zamknięte oczy papieża
Głową tej zgniłej ryby, jaką okazuje się Kościół katolicki, jest papież. Niestety, ojcowie święci tej instytucji musieli najwyraźniej walczyć z innymi grzechami naszego świata, jak edukacja seksualna, antykoncepcja czy komunizm, więc na walkę z rozbestwieniem własnych funkcjonariuszy nie starczyło już im czasu. Pozostało zatem przymykanie oczu na wykorzystywanie seksualne, jak to przez długi czas robił Jan Paweł II i jego najbliżsi współpracownicy, Angelo Sodano i Stanisław Dziwisz, albo pobłażanie sprawcom, do czego miał skłonność Benedykt XVI. Jak pisze Frédéric Martel, autor głośnej
Sodomy, o naszym Wielkim Polaku: „Był to papież otoczony intrygantami, szumowinami, w większości nieujawnionymi gejami, publicznie często homofobami, nie mówiąc o tych, którzy chronili pedofilów”. Wśród tych osób główną rolę odgrywał kardynał Stanisław Dziwisz, który osobiście znał się z największymi przestępcami seksualnymi w nowożytnej historii Kościoła, a prawdopodobnie także ich chronił, zważywszy że wiele osób, z którymi rozmawiał Martel, twierdzi, że powinien siedzieć w więzieniu za współudział.
czytaj także