|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#201
|
|||
|
|||
Warszawskie..
Biły dymy do nieba,a stukasy warczą,
O każdą pędż Warszawy dwaj wrogowie walczą. Najeżdżccy i obrońcy-najeżeni stalą, Każdą w mieście redutę,dom po domu palą. Trzeba zabić ,rozstrzelać-wymordować Polskę, Toteż tutaj stanęło krzyżactwo dziś wojskiem. Barbarzyńskie hordy żołnierzy Goethego, Nie miały z cywilizacją nigdy nic wspólnego. I nad Wisłą stanęli czerwonoarmiści, Ze Stalina pogardą-zmorą nienawiści. Zawarli nieformalny układ dwaj wrogowie, By postawić co polskie na obciętej głowie. Gdy Warszawa konała-milcząc dobijają, I po latach systemu w pokoju konają. Dzisiaj łuny,śmierć w koło,trupów leży mrowie, Nie stanęli do zgody walczący posłowie. Dowodzi jeden rozkaz- i myśl w głowie jedna, Nienawiść do Polski wyrokuje wredna. Elity wymordować-tu wrogowie zgodni! Nie cofnęli od wieków narodowej zbrodni. Nie był bratem Rosjanin,nie bywał i Niemiec, W pokoju i na wojnie-Polski sprzymierzeniec. Póki oba narody-to nasze sąsiady, Polak nosić broń winien-nie tylko w parady. Józef Bieniecki -W 1945 r.Stalin do generałów: "To nie Niemcy,ale Polska jest naszą największą zdobyczą wojenną" |
#202
|
|||
|
|||
Bociek
Na klekoty boćka wzięło,
Wielce pobudzony. Będzie bronił gniazda siłą, Piórem najeżony. To niegrzeczne dzieci z miasta, Drażnią się wciąż z ptakiem. Dwóch usiadło tuż pod gniazdem, W konarze okrakiem. Bociek ciągle pomoc woła, Spogląda dookoła. By do walki iść z ochotą, Oddał się klekotom. Chłopaczyska gniazdo kłują, Spiczastym patykiem. Gdy bez skutku, Przestraszają przerażliwym krzykiem. Bociek w końcu rozjuszony, Dzióbnął chłopca w szyję. Biedak bólem przerażony, Spadł na dół, z nim kije. Drugi zeszedł go ratować, Już więcej nie wejdą. Bojażliwie i z szacunkiem, Koło gniazda przejdą. Józef Bieniecki |
#203
|
|||
|
|||
Tatry - Samotna limba
Tatry-Samotna limba
Samotna limba zawsze w wiecznym trudzie, Całe swoje życie stąpała po grudzie, Gdy do początku pamięcią w dal śmiga, Każde wspomnienie przestrachem je wzdryga. Latem promieniem słońca wypalana, Zimą mrozami,wiatrami smagana. Wytrwała, harda kamiennym potokom, Śnieżnym lawinom stawała opoką. Twarda,uparta i zawsze samotna, Zdana na siebie,niezmiernie obrotna, I silna sobą,wiecznie hartowana, Zawsze zwycięska,nigdy nie przegrana. Dzisiaj targana wiatrami halnego, Stoi wciąż świecą,nie ma nic do niego, Troi się wyjąc,chce ją złamać wiecznie, Ona przekorna sprzeciwia się grzecznie. I póki zdrowia okazem się cieszy, Każda nawała żywiołu ją śmieszy, W chwilach spokoju stoi zadumana, Myślom pochmurnym w zadumie oddana. Dziś bije w górę ramieniem mocarnym, Wodzi oczami po niebie astralnym, Co będzie jutro?Osłabiona czasem, Będzie królować ponad górnym lasem? Czy będzie szeptać z siklawą,strumieniem? Czy na tym stoku zalegnie wspomnieniem? Czas leczy rany,czas je też zadaje, I póki żyje- nigdy nie poddaje, Tam gdzieś w dolinach zamieszkują ludzie, Jak ona twardzi stąpają po grudzie, Po chleb sięgają na górne granity, Życia żywiołem każdy dzionek kryty. Ciągle przez życie żywiołem smagani, Wciąż kroczą naprzód- nigdy nie poddani. Józef Bieniecki |
#204
|
||||
|
||||
Piękny wiersz o limbie zamieściłeś. To "drzewo poetów". Pisali o niej- Kazimierz Przerwa Tetmajer, Stanisław Wyrzykowski, Adam Asnyk. Okazuje się, że i Józef Bieniecki, nie znałam tego wiersza, dziękuję, pozwoliłam go sobie wciągnąć do górskiej poezji.
Przy okazji może Cię zainteresuje -"Poetycki przewodnik po Tatrach" - http://www.tatry-w-poezji.xemantic.com/index.html Dodam jeśli można wiersz Adama Asnyka - Limba Wysoko na skały zrębie Limba iglastą koronę Nad ciemne zwiesiła głębie, Gdzie lecą wody spienione. Samotna rośnie na skale, Prawie ostatnia już z rodu... I nie dba, że wrzące fale Skałę podmyły u spodu. Z godności pełną żałobą Chyli się ponad urwisko I widzi w dole pod sobą Tłum świerków rosnących nisko. Te łatwo wschodzące karły, W ściśniętym krocząc szeregu, Z dawnych ją siedzib wyparły Do krain wiecznego śniegu. Niech spanoszeni przybysze Pełzają dalej na nowo! Ona się w chmurach kołysze Ma wolne niebo nad głową! Nigdy się do nich nie zniży, O życie walczyć nie będzie Wciąż tylko wznosi się wyżej Na skał spadziste krawędzie. Z pogardą patrzy u szczytu Na tryumf rzeszy poziomej... Woli samotnie z błękitu Upaść strzaskana przez gromy.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#205
|
|||
|
|||
Indyk i kogucik
Indyk i kogucik
Indyk ,kogutek,mikry liliputek, Codzienne toczą boje. Czyje podwórko-moje albo twoje. Indor mamuci,prawie mięsa góra, Miarowo sunie ,niby drogą fura. Kogut stroszy piórka, Zwinny jak wiewiórka. To w bok uskoczy lub w szybkim doskoku, Pióra tarmosi na indyczym boku. Siada na grzbiecie , dwoi się troi, Dziubie i do bólu koli. W czas odpoczynku, W różnej stoją stronie, Prawie nie jedzą, czają się w obronie, Pełno radości inne ptaki miały, Gdy się te tłukły,aż pióra leciały. Przez całe lato tak toczyli boje, Kogo podwórko-moje albo twoje. Zimową porą w końcu pogodzono, Gdy stół na święta suto zastawiono, Smaczną potrawę zrobiono z indyka, Nikt kogutkowi w podwórku nie fika, Po cóż więc było toczyć ciężkie boje, Czyje podwórko -moje albo twoje. Józef Bieniecki |
#206
|
|||
|
|||
Dzień oczyszczenia
Dzień oczyszczenia
Jestem i dzisiaj,ile bywam razy, Tak mi się serca zmieniają obrazy. Gdy raz kolejny widzę Przemienienie, Serca mojego głębokie wzruszenie. Łzami obmywam mego grzechu ścieki, Pragnę by z duszą nie weszły we wieki, Twojej Osobie czystość przyrodzona, W czyśccowych żródłach moja oczyszczona. Chętnie powracam,stoję przed Ołtarzem, Mały opłatek Boga jest obrazem, W szeptanej ciszy,w rzewnym rozmodleniu, Wszystko co za mną legło w zapomnieniu. I znów upadki,liczne grzechu stany, Znowu przepraszam,aby być kochany, Patrzę i widzę brud oczami duszy, Obraz przepastnych szatańskich katuszy. I serce płacze i sercem wyrzekam, Do stołu znowu ponownie uciekam. Jestem ogarkiem w gęstniejącym mroku, Jak zmienna woda w porwistym potoku, Więc pragnę, aby Łaska Twoja dała, Czystość tej wody-wszystkim smakowała. Józef Bieniecki |
#207
|
|||
|
|||
Tatry-Świt
Tatry-Świt
Noc już uciekła, zaległa w otmęta, Szczyty tatrzańskie promieniami pęta, Słonko zbudzone daleko na wschodzie, Kryte zmarzliną delikatnie bodzie. Podświetla z dołu,jak scenę w teatrze, A ja zdziwiony na to cudo patrzę. One na nieba czyste firmamenty, Wysyła ciemne wojenne okręty, Lub chmur bastiony ołowiane wiszą, W bezwietrzny ranek opleciony ciszą. I płyną, płyną w niezmierzone dale, Nie zagubione,nieprawdziwe wcale. Tumany mgiełek podniesione w górę, Okryło szczyty,chmura kryje chmurę, Lub w końcu sennie zalega w dolinach, Szarpana drganiem, liści na buczynach. Wreszcie ze świtu i ranek się robi, Słonko po wierchach tarczą swoją zdobi, Siodła,przełęcze,zdradliwe uskoki, Dopóki pełnią wzejdzie na obłoki. A w cieniu szczytów nie odnajdzie drogi, Na niebie stanie,pokonując progi. Tak piękne ranki nadziejami budzą, Smutki ,zwątpienia ranną rosą studzą, I pełnią ducha złączone z przyrodą, Choć niewiadome z przestrzeni swobodą. |
#208
|
|||
|
|||
Tatry -Tatrzańskie marzenia
Tatry -Tatrzańskie marzenia
Po wielkich górach snuł marzeniem, Każdy tu pobyt był wspomnieniem, Cząstkę wciąż ważną jedną w życiu, Myśląc swe łezki ronił w skryciu. I myślą krążył dolinami, W swej wyobrażni gór szczytami, Spadał,gdzie człowiek iść nie może, Przy nim wstawały, gasły zorze. Piął się po stromych krzesanicach, Siadał na szczycie ,gdzie Łomnica, Widoki pisał w serca strony, Z myślą ,że przyjdzie czas stracony, Który z upływem latek wschodzi, I we starości butach brodzi. Tymczasem chadzał w mroczne knieje, Gdzie za widoka ,dzień nie dnieje, Zasępion siadał na wykrotach, Noce zaś spędzał w cichych grotach, Przed ciekawskimi chował wzrokiem, Zaś swe rozmowy wiódł z potokiem, Wielką symfonią były drzewa, I z potokami w chórze śpiewał. Rozmiłowany do przyrody, W pieśniach ujmował jej urody. Gdzieś tam w dolinie w rozrzewnieniu, Siadał w samotni na kamieniu, Wodził po szczytach swoim wzrokiem, Marzył by stać się choć obłokiem. I tak czas spędzał zadumany, Wiecznie w tych górach zakochany. Józef Bieniecki |
#209
|
||||
|
||||
Józefie zajrzyj na województwo małopolskie...od trzech lat przepięknie jest prowadzony przez Donkę wątek "Zakopane i Tatry".....poczytaj , zakochasz się w nim....tam jest wszystko wiedza,zdjęcia, refleksje, rozmowy....nie powołuj następnego dotyczącego tego samego.....
|
#210
|
||||
|
||||
Cytat:
|
#211
|
||||
|
||||
Bozę ja też tak śmieciłam na początku zanim mnie nie wyprostowały Dziewczyny....
|
#212
|
||||
|
||||
Malwinko!
Józef zaczynał już wiele wątków, za każdym razem nowy
razem z nowym wierszem Kiedyś poradziłam mu, żeby wybrał jeden i tam dopisywał następne wiersze, ale chyba zapomniał... |
#213
|
||||
|
||||
Cytat:
Malunko, a może by utworzyć mu wątek - np. "Józefowa poezja" i zebrać je razem...ale to mogłaby zrobić tylko moderator. Szkoda by jego wiersze były takie rozproszone. W jednym wątku byłyby chętniej czytane.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#214
|
||||
|
||||
Doniu Józef ma swój wątek
Zobacz do jego profilu tam tez Mimoza i Maluna radziły mu co ma robić. http://www.klub.senior.pl/ksiazka-li...ge11-7063.html |
#215
|
|||
|
|||
Łysa Góra-Łętownia
Łysa Góra-Łętownia
U stóp góry ,potok sznurem, Srebnousty ją opasa. Mocarz łąki,pas zieleni, Dzieli ją od głębi lasa. Szemrze wodą po kamieniach, Każde słowo srebrem pieści. Woda wzmaga do strumienia, W czasie deszczu -wiele mieści. Jodły piękne i wysmukłe,, Stoją wspólnie ze smrekami. Halnym zewem poruszone, Rozszumiane przyśpiewkami. Tam pod wierchem dom leśnika, Pobielane świecą ściany. Gdy w słonecznych ślni promykach, Jakby śniegiem pobielany. Bieży miedza kartofliskiem, Dzieląc ją z pastewną łąką. Wiosną ,latem porastają, Tęcze kwiatów,wraz z koronką. Krowa rykiem pragnie wody, Ciocia się po domu krząta. Z skrajem lasu i na łące, Śmiejąc się, dzieciarnia pląta. Życie płynie tu beztrosko, Chociaż tylko to pozory. Aby ziemię o chleb prosić , Trzeba pracy i pokory. Józef Bieniecki |
#216
|
|||
|
|||
Tatry-Patrząc w niebo
Tatry-Patrząc w niebo
Z wierchów spływa w doliny, Na wzór morskiej fali, Pomieszają ze wszystkim, Przepadając w dali. Oto jeżdziec na koniu, Rydwanu dobiega, W krótkiej walce zwycięża, Obezwładnia zbiega. Gdy leżałem na hali, I w niebo spoglądał, Hufce śnieżnych Aniołów, W pogoni oglądał. Słychać nieba chóry, W śpiewnej trawie kłosów. Pieśnie płyną ku górze, W różnej barwie głosów. W innym czasie po niebie, Owieczki zbyrkają. Kiedy giną w przestworzach, Bekiem ogłaszają. W innej stronie skał zwały, Jak lodowe góry, Śnieżnym szczytom podobne, Odpływają w chmury. Mógłbym ciągle tak patrzeć, Gdyż za każdym razem, Stwórca nowe maluje, Już innym obrazem. Józef Bieniecki |
#217
|
|||
|
|||
Tatry-Kamienna odchłań
Tatry-Kamienna odchłań
Krzesanice do dołu granitem spadają, Okolone spasztami jak studnie bezdenne, Skalne w niebo fontanny zamarłe tryskają, Rumowiskiem kamienia w kopułach brzemienne. U podnóży skupione w niekończącej ciszy, Z świstu w skowyt przechodzi w łagodnej przełęczy, Jak szemranie potoka słychać w skalnej niszy, Piszczałkami organów zaś u wierchu dżwięczy. Z płaśni skalnej kozica między ziemią niebem, Potrącone kamienie posypała żlebem, Płyną srebrnym potokiem,kamień bije ,dudni, By się w wieki pogrzebać w przepadzistej studni. Kryte mrokiem podnóże oświetlone górą, Raz wiszą kamieniem,innym razem chmurą, By w czeluści przepastnej dać obraz prawdziwy, W wilgoć otulone w samotności ckliwym. Szczyty w chmury wtopione, mgłą spowite dołem, Porzucone gdzieś w próżni suną w dal z mozołem. Zaś chwila w tej otchłani,ciszy zawieszona, Bije kamiennym sercem,przez wszystkich zdradzona. Józef Bieniecki |
#218
|
|||
|
|||
Tatry-Halny wiatr
Tatry-Halny wiatr
Po górach hula halna wichura, Kłania się drzewom,z wysiłku dżwięczy. Jęczy. Tam rozbrykane tysiące koni, Wpada na chmury i chmury goni, Przędzę chmur rzuca,nie zna litości. Złości. Zaś na Kasprowym posypie śniegiem, Tak od niechcenia pędząca biegiem, Śwista wśród wierchów swym świstem suchym. Głuchym. Na wyżnich halach kładzie pokosy, Trawy pokładzie jak ciężkie kłosy, Trawy potulne zrównują z ziemią. Drzemią. Z warkoczy kosmyk mgiełek wyrwany, Toczy po ziemi mgielne dywany, By wóz bojowy rozbić o skały. Cały. Potok kamieni grzmi skalnym stokiem, Spadając w przepaść ciemnym obłokiem, Legnie lawiną w przepastnej studni. Dudni. Zalegnie w skałach,biegiem zmęczony, I cisza płynie w przeróżne strony, Wieczorem cichym wietrzykiem muśnie. Uśnie. Józef Bieniecki |
#219
|
|||
|
|||
Wyprzedaż Państwa
Wyprzedaż Państwa
Głupiec zarżnie złote kury, Które złote jaja znoszą. Pustogłowych jęczą chóry, O pożyczkę wrogów proszą. Ci tubylczy okupanci, Bronią jawnie stanowiska. Szuje,zdrajcy i dewianci, Gonią" bydło "-na pastwiska. Zbiór przepisów broni władzy, I utrwala przywileje. Właściciele-głodni ,nadzy, Zagłosują za złodziejem. Wydojone z nas bogactwo, Powywożą jak z kolonii, By tubylcze tu prostactwo, Nie miało się za co bronić. Z ręki jedzą konfidentów, I głosują na nich zgodnie. Krąg czerwonych konfidentów, Żyje nad stan i wygodnie. Składki, zbiórki i daniny, Ich nieróbstwo pozatyka. Nie ponoszą żadnej winy, Winy rzucą w przeciwnika. Józef Bieniecki |
#220
|
|||
|
|||
Mam prośbę, aby każdy tytuł wiersza
nie był osobnym wątkiem, bo nikt Cię tu nie znajdzie. Niechaj to będzie jedność pod konkretnym tytułem |