|
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#61
|
||||
|
||||
Przede mną książka. Lecz już inna.
Wiersze, od których nie potrafię Oderwać się od dwóch lat prawie, Książka - rozpaczy mojej winna, Rozkoszy, smutku i zachwytu, Śmieję się nad nią, wzdycham, płaczę, Książka - nowina pełna mitów I starych słów, i nowych znaczeń, Tytuł (litery są czerwone) "Wybór poezji". Fotografia Autora w profil nam przedstaffia: Wysokoczoły i brodaty, Z opuszczonymi w dół oczyma, Książkę - czy rękę na niej - trzyma, Za nim, w wazonie, mgliste kwiaty, Czytam, po stokroć już czytane, Strofy liściami przeplatane. Migot poezji i gałązek Drżąc rozkołysał mą altanę, Czytałem je pod ławką w szkole. Czytałem w helenowskim parku Warkoczykowym pensjonarkom. I jej czytałem na przynętę, Lecz ich słuchała obojętnie. Czytałem w łóżku i przy stole, Gdzie każdy łyk rosołu złoty Popijam haustem złotej strofy, Nie mówiąc, nie słuchając rozmów... Czytam, miotany. Dłoń na czole, A druga na kamiennym stole Gra werblem niecierpliwym, to znów Grzebieniem palców po czuprynie Od czoła aż po kark przepłynie; To oczy w strofie, to na niebie, To nogi w węzeł, to pod siebie, To się przebiegnę po altanie I głośno powiem jakieś zdanie, To znów na ławce klęknę - z książki Ścierając błyskotliwe prążki, Czytam: "Poezja starych studni" -- -- Tak, to poezja: gdy głos dudni W chłodnym, spleśniałym mroku studni; I to poezja: martwy zegar -- -- Milczenie, śmierć, a czas ubiega, Strych, nieme skrzypce, już bez grajka -- -- I one martwe, jak ten zegar: Są, ale pieśń się nie rozlega. Rupiecie strychów - marność, marność, Znieruchomienie i umarłość... "Księga, gdzie niezapominajka Drżenie" znów martwość, zaprzestanie, Jak zegar, skrzypce: bezruch, trwanie. -- -- Dzieciństwo, pełne snów, oniemień... Znam to. Przychodzi chwila czasem, Gdy znużę się hałasem gwarów I nagle czuję, jak na ziemię Śmierć spada. Osłupiały, drzemię -- -- ..."Były dzieciństwu memu lasem Czarów... Zbierałem zardzewiałe Klucze" -- -- I znów rupiecie, graty, Jak zegar, skrzypce, księga, kwiaty I strych, i studnia - wszystko stare, Skazane śmierci na ofiarę; Tak od zarania do starości Trwa niszczycielskiej mocy pościg (I to poezja? Jak latarki Magicznej cuda na tapecie?), Wszystko jak ja: motyle, marki, Odjazdy w wszystkie świata częście, Sen niedorzeczny... sen jak szczęście... Jak on wie wszystko, ten czarodziej.... We Lwowie? Nie. To było w Łodzi. To było wszędzie i tak samo! Tak, to poezja, bo - to samo... Raptem z altany mnie wygoni. Idę jak ksiądz z modlitewnikiem, Modlę się szeptem o jabłoni, O srebrnych brzozach nad strumykiem, O deszczu sennej monotonii, O rozhukaniu dzwonów dzikiem - "gdy mi wspomnień dzwon dziś dzwoni, Stary żal moim jest dzwonnikiem". Modlę się w słodkich i gorących Ustach, gdy pachniał bez w ogrodzie - Ach, i to także było w Łodzi, Pod nocną burzą drzew szumiących! Od wolnych ptaków i od włóczęg Radosnej się mądrości uczę, Bez celu idę w świat, jak oni, Przyszłość wesołym witam krzykiem (I gdy mi wspomnień dzwon dziś dzwoni, Stary żal moim jest dzwonnikiem...) ... I tak w skrzydlaty prawie sposób, Na wierszach płynę przez letnisko... Wtem szepty słyszę innych głosów, Tak blisko! I taka jasna dal za rzeką, Taki na prawo bór ciemnieje, Na lewo tak się łąka śmieje Pod białozłotą słońca spieką, Taka tęsknota za daleką, Za zbłękitnioną, legendarną Miłośnie wznosi się pod gardło I przejmująco bzami dysze, W rytmy uwodzi i kołysze W takie tkliwości i bezkresy, Że, bazgrząc książki marginesy, W sąsiedztwie Staffa wierszyk piszę! Autor wyraża tam swój podziw Dla dnia letniego i przyrody, Oświadcza, że po polu chodzi, Ubóstwia łąki i ogrody. Prócz tego zaś - dla pewnej panny Odczuwa afekt nieustanny, A widząc nieba wspaniałości I kwiaty na rodzimej glebie, Jak afekt ten wyrazić - nie wie, Więc zapytuje w naiwności: "Jakże ci powiem o miłości, Jeżeli więcej kocham - ciebie!..." .. Kpisz sobie z niego, kpisz, poeto. Nieładnie, mistrzu. Spójrz: biedaczek Nieomal ze wzruszenia płacze. Nie wolno, mistrzu. Kładę veto. Nie umie tak jak ty, magiku Spod ciemnej gwiazdy, strof budować, Młody jest, trzeba mu darować, Kocha się, zmartwień ma bez liku... Niech sobie będą "szczęścia włości", Przepuść mu także "śnię jak w niebie", Jeszcze nie umie dobrnąć prościej Do tego swego "... o miłości, Jeżeli więcej kocham - ciebie!..." ... Chłopcze! przepraszam najgoręcej, Doprawdy, już nie będę więcej... Błogosławiącą rękę kłoni Kpiarz stary nad tym biednym smykiem I - gdy mi wspomnień dzwon dziś dzwoni, Stary żal moim jest dzwonkiem. IV Spłakany, lekki i pokorny, Zamykam książkę i odchodzę. Wracam do willi. A po drodze Był sad. BYŁ SAD. Zauważ plagiat, Dwusłowy wprawdzie, lecz bezsporny, Lecz jakaż poetycka magia Ten fakt wczaruje w nowe formy, Oryginalne, własne? Rad bym, Ale nie będę usiłował Dwu słów ubierać w nowe słowa. Piszę: "był sad", bo właśnie sad był: Mizerny, rzadki i zwarzony, Z ubogim sadownikiem-Żydem, Co klepał w nim nie tylko bidę, Lecz i obuwie rozłażone Letników. Gdy owoce nie szły, Podciągał budżet przez podeszwy I jako tako w ciągu lata Łatami nędzę swoją łatał. Zgarbiony, z głową pochyloną, Pod gruszą wapnem pobieloną, Na niskim stołku, przed stolikiem, W brudnej koszuli, zarośnięty, Obdarty, siedzi nad trzewikiem Między kolana zaciśniętym, Młotkiem zelówkę przybijając, Drewienka szpilek w ustach mając. Umorusani, zasmarkani, W czapkach i brudnych tałesikach, Łażą synkowie sadownika, Zbierają z trawy udeptanej Twarde jak kamień, cierpkie gruszki, Że na myśl samą biorą dreszcze; Dziewczynka zaś, niemowlę jeszcze, Z trudem czołgając się po ziemi, Chce rączynami ruchliwymi Złapać tekturkę po pudełku Od gilz - i ująć jej nie może, Więc coś gaworzy i gaworzy... Skrzywione rozkraczyła nóżki I widać wszystko. A na płocie Czerwone wietrzą się poduszki, Płowiejąc z wolna na spiekocie, Gdy sadownica, znów brzuchata, Wyżółkła, gniewna, w barwnych szmatach, Do żelaznego wgląda garnka, Parującego na trójnogu, Jak razem Pitia i Cyganka, Kradnąca tajemnice bogom. Mijam sad, to śmietnisko ludzkie, I dalej idę, chmurny młodzik, Dumając o fabrycznej Łodzi, O rozpalonej nędzy łódzkiej. Muskając dłonią falę pszenną. Szumiącą sennie piosnkę wiejską, Skąd chabry śmieją się niebiesko, Idę przez Wschodnią, przez Kamienną, Północną, Średnią, Nowomiejską... Tragarze, zgięci najokropniej, Apoplektycznie purpurowi, Dźwigają, tępi i surowi, Garby skrzyń ciężkich. Gdy przystaną, Odsapną, wesprą się pod ścianą, Z twarzy ich trądem żrących kropli Pot na pierś spływa rozchełstaną... I ja, zziajany, w strugach potu, Dnia 10 grudnia rano, W Brazylii, w dusznym piekle roku Tysiąc dziewięćset czterdziestego, Uginam się pod kamieniami Przerażonego serca swego, Gdy w Londyn, tonny nad tonnami, Kiedy to piszę, biją bomby i syren jerychońskie trąby O pomstę nieba groźnie wyją - I wszystkie pękające bomby W maleńką Ircię moją biją, Co teraz ścieżką inowłodzką Idzie śród zboża i rwie chabry... Biegam zdyszany po Otwocku, Szukam krzyczącej Matki mojej, Żeby ją, biedną, uspokoić, Że Ira żyje, zrywa chabry -- -- I wtem, pod bomb stalową młocką Wali się Dorset-House w Londynie, Jęczą syreny łódzkich fabryk, Że moja Ircia, Ircia ginie! O, jak zawodzą! o, jak wyją! O, jaki żar od rana w Rio! I jaki zaduch w czarnym tłoku Dnia 15 lipca, roku Tysiąc dziewięćset dwunastego, Gdy kurzem sypnie bies płomienny W gardziele Wschodniej i Kamiennej! Bałuckie limfatyczne dzieci Z wyostrzonymi twarzyczkami (Jakbyś z bibułki sinoszarej Wyciął ich rysy nożyczkami), Upiorki znad cuchnącej Łódki, Z zapadłą piersią, starym wzrokiem, Siadają w kucki nad rynsztokiem, Puszczają papierowe łódki Na ścieki, tęczujące tłusto Mętami farbek z apretury - I płyną w ślad nędzarskich jachtów Marzenia, a za nimi - szczury. Wiatr zawiał. A z szumnego wiewu Napływa śpiew rozkołysany Szaleńca: J'ai heurté savez-vous? D'incroyables Florides? -- --Pijany Rozbujał statek oceany Śród tłoku cudów, barw zalewu, Tańcząc na pieśni fal - i nagle: "Jeżeli jakiej wody pragnę Tam w Europie, to kałuży. Gdzie dziecko schyla się nad bagnem I puszcza o zmrokowej chwili Statki wątlejsze od motyli"... Ale wjechała na podwórze Kloaczna beczka z pompą ssącą; Półkolem stają więc przy dziurze, Wpatrzeni w gęstą ciecz chlupiącą, Gdy wtem, przez obszarpaną zgraję Dzieci z sąsiedztwa otoczony, Zjawia się skoczek upragniony, Niedościgniony wzór artysty; Zdejmuje palto i zostaje W trykocie, brudnym, bo cielistym, Z pstrymi skrawkami szczęścia na nim, Rozkłada płowy swój dywanik Wyjmuje z worka trzy butelki I - patrz! w powietrzu pisze niemi Nieustający bieg ósemki. Dzieci są w niebie. A na ziemi -- -- Na ziemi, gdy tak w polu stoję (A dawno stoję, osłupiały), Kłosy się wiatrem rozechwiały, A z nimi - proste myśli moje: Że też tym ludziom braknie chleba! Że też się im tak męczyć trzeba! Ze szczodrych, tłustych, urodzajnych, Ze złotych, srebrnych, takich cudnych, I z blasku błękitnego nieba Życie odrzuca tym nędzarzom Żebraczy kęs czarnego chleba, Zaduch bałuckich "stancji" brudnych, Wszy, co po bladych dzieciach łażą, Samą brzydotę i ohydę Z kloaką i szczurami złemi!... Tak sobie myśląc, dalej idę Po niepojętej, pięknej ziemi, Rozważający boże dzieło Cudowne, nędzne i złowieszcze... Dwadzieścia osiem lat minęło, Wciąż idę - i wciąż nie wiem jeszcze. Staję, "gościńców król, włóczęga", Przed chłopską chatą. Dach jej stromy, Spadzista strzecha ziemi sięga Zwichrzoną brodą burej słomy. Mech, szary liszaj spopielony, W szczeliny powtykany, sterczy Jak siwe kłaki starczej piersi Dziadygi, co na progu sieni Siadł w gaciach, ćmiąc machorkę czarną... Przedpotopowe w sieni żarno, Prosiak pomyje z garnka siorba, W izbie na stole jedna miska Z jałową paćką dla sześciorga, Baba wnukowi w główce iska, Dzieci i kury na podłodze, Dym, zaduch, kwaśny chleb razowy, Gliniasty jak podłoga w izbie... Wypijam mleko i wychodzę Od dobrej pani Michałowej, I dalej idę - a po drodze Coraz gwałtowniej, coraz gęściej Wyrywam z ziemi garście zboża, Szarpię i depcę ziemskie - szczęście? Nieszczęście? Radość? Klęskę? - nie wiem! Bunt, rozpacz, pasja, w piersi pożar, Pędzę jak pocisk gnany gniewem! Sad - łódzkie dzieci - chłopska nędza - A ziemia żyzna szczodra tłusta, A słońce czystym złotem chlusta! Tak! pocisk, którym bunt popędza! Uderzyć! rozbić! Zmiażdżę! zburzę! Zbuduję nowy! Pomszczę nędzę! Wyrwę zło! zetrę Ojciec w biurze Pisze i pisze w głównej księdze Już nie jednego - wszystkich banków, Fortuny panów fabrykantów, Zadowolonych posiadaczy Pałaców, karet i brylantów. "Ojcze!" - w dalekie krzyczę pole - "Widzisz tę butlę na twym stole? Chwyć ją! Syn każe! Podnieś! Przechyl! Zalej majątki ich rozdęte! Czerwonym chluśnij atramentem W tę główną księgę, gdzie przeklęte Wpisujesz zbrodnie ich i grzechy!" ... Nad kolosalną mordą miasta, Bruzdami ulic pooraną, Z zapiekłą rewolucji raną, Mordą o mętnych podwórz wzroku, W którym gniew czasem błyskiem stali Lub łuną ognia się zapali, Ustach gotowych do krwotoku, O zębach czarnych kół zębatych, Mordą oknami dziur dziobatą. W wypiekach fabryk, wągrach tłoku, Zżartą kwasami chemikalii, Drgającą w epilepsji wrzecion, Gdy pasów, nici, kół zamiecią Maszyna trzaskająca chlasta, Nad kolosalną mordą miasta, Którą niedawno pręgą przeciął Kałmuk z kolczykiem, ciąwszy szablą - - Pychą kominów w chmury wrasta Stumilionowa Wieża Scheibler. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . W okrągłych la dwadzieścia potem, Już nie "włóczęga, król gościńców", Lecz ważniak z własnym samochodem, Wpadłem tam: wspomnieć lata młode, Odwiedzić leśnych pobratymców, Podumać nad kamiennym stołem, Jak nad młodości świeżym grobem, Pożegnać starą wieś nad rzeką, Powitać życie wolne, nowe - I napić się zimnego mleka U dobrej pani Michałowej... Już jej nie było. Była inna. I inny dziad w zapadłej chacie Te same zgrzebne nosił gacie, Machorkę ćmiąc. Na starczej piersi Kępami siwe włosie sterczy, Jak mchu zeschłego liszaj szary W zapchanych szparach chaty starej, Co brodą strzechy sięga ziemi... Przedpotopowe żarno w sieni, Prosiak pomyj z garnka siorba, Babka wnukowi w główce iska, W izbie na stole jedna miska Z jałową paćką dla... ośmiorga. Dzieci z kurami na podłodze, Dym, zaduch, kwaśny chleb razowy.. Wypijam mleko i wychodzę Od spadkobierców Michałowej...
__________________
Christophe Jean de V. __VILLA_GARDEN__ __ SZKOŁA ŻYCIA __ ------ po prostu ----- Dom i Gospodarstwo Zdrowia Publicznego Bolero M. Ravel kto podróżuje dwa razy żyje __________________ |
#62
|
||||
|
||||
I grób ma z kwiatów, co ją wieńczą.
V
Kurz - konie - powóz - i z powozu Wysiada Mgła - Ułuda - Pozór - Bzem wieje - srebrnym bzem z tumanu Mglistego snu. "Dzień dobry panu". VI Zabawa dzisiaj w Inowłodziu... Weź duży szklany słój pamięci I nasyp chciwych wpatrzeń swoich W żywy za szybą sen dziecięcy, Gdy przed Matiatki sklepem stoisz (Obok Batystów, na Andrzeja, Tam gdzie przecina ją Aleja): Gdzie kordelasy, strzelby, flasze, Jelenie rogi, patronasze I głowa dzika, która kłami Ściska kopertę z celofanu... W niej - tysiąc Sjamów, Ong, Tasmanij, Boliwij, Sumatr i Sudanów. Zamyśl się sypką mieszaniną Marzeń o markach i wyprawach Myśliwskich - pstrych jak dźwięki imion Owych Gwatemali i Nikaragw. Wrzuć ją do słoja. Potem dodaj Zmrużonych spojrzeń przez krysztalik Żyrandolowy, gdzie się pali Bengalska i spektralna woda. Ściągnij oczyma blask z motyli I z "beija-florów" tej Brazylii (Tak zwą kolibry: "całuj-kwiatki", Bo dziobkiem włażą między płatki). Wstrząśnij - i napuść w szkło pamięci Iluminację Barwistanu, Gdy dzień przymierza swego święcił Z władcą Vangoghii i Cézannu. Przysup to szeptem ust subiekta (Ach, gdybyś wiedział, jak on szeptał!), Co jest w klientce zakochany, Gdy jej zachwala kreton tani Na wyprzedaży wielokwietnych Resztek, prześwietnych i tandetnych: Ceny zniżone, głos ściszony W temperaturze podwyższonej; Płyną metrami odwijane Kwieciste łaszki nieprzebranie I płyną nieprzerwane, miłe szepty kwieciste i zawiłe. Wrzuć i to niebo nad Czorsztynem Po burzy apokaliptycznej (Burzy, co miała dwie przyczyny: Bożą i moją: narodziny Zdrady i rany, i zawycia); I wywróć Słownik Stujęzyczny Imperatrycy Katarzyny (Płonne marzenie mego życia! Zeszedłbym po tę księgę w Hades! I nie zastąpił mi jej nigdy Adelungowy "Mithridates"). Wpuść też tęczowy wspomnień balet O widmach kwiatów zza witraży I z najfantastyczniejszych palet Wygnioty z tubek i rozmazy, Przemieszaj wszystko kilka razy I w słońcu postaw słój pamięci, I patrz przez brylantową pryzmę - - Jeśli chcesz ujrzeć pstrokaciznę Nowych w bukiecie naszym gości W całej ich przekolorowości. Patrz - właśnie na promieniach słońca Wjeżdża, confetti barw sypiąca W centrum bukietu, banda piana "Lwich pyszczków". Przyjrzyj się tym pyszczkom. Rozdziawiły się wszystkie i piszczą Rozgardiaszem weneckiej zabawy W lesie Gdzie skaczące letniaczki się mizdrzą, Gdzie się Sypią pstre confettiowe kurzawy Galopada mieszczańska śród sosen, Miotająca farbiarskim bigosem Strojów, W bachanalii się wije i niesie W znoju Pod dyndaniem lampionów po lesie - - Lampionów, festonów, kretonów, pomponów, Krawatów rozwianych, kolorowych balonów, W girlandowym unosi się roju. Już z lwich pyszczków - lwie pyski w orkiestrze: To puzony mosiężne dmą w przestrzeń, Wydymają balony, syfony, Mnożą pstre kotyliony w miliony! Dmą - i z trąb wyfruwają tancerze (Z trąb, co lśnią jak kuchenne moździerze): Płuc wydechem ich trębacz wyrzuca, Potem wdechem znów wchłania ich w płuca, Więc latają jak ptaki na wichrze Straszne pyszczki letników, wciąż dziksze... ... Już z lwich pyszczków - sto pysków (parzystych Twarzy), W wirującym kolisku mętnieją Pary Ze studentów, dentystek i apte- karzy, Z pań rozgrzanych, podlotków i komi- niarzy" Kołujący się zrobił karuzel Szary. Ja - wódkę za wódkę w bufecie... Oczami po sali drewnianej - I serce mi wali. Pijany. (Czy pamiętasz?) orkiestra powoli opada przycicha powiada, że zaraz (Czy pamiętasz ja z tobą...?) już znalazł wzrok twoje oczy, już idę - po drodze zamroczy - już zaraz za chwilę... (Czy pamiętasz jak z tobą tańczyłem?...) pochodzę na palcach i zaraz nad głową grzmotnęło do walca i porywam - na życie i śmierć - do tańca Grande Valce Brillante Czy pamiętasz, jak z tobą tańczyłem walca, Panno, madonno, legendo tych lat? Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca, Świat, co w ramiona mi wpadł? Wylękniony bluźnierca, Dotulałem do serca W utajeniu kwitnące, te dwie, Unoszone gorąco, Unisono dyszące, Jak ty cała w domysłach i mgle... I tych dwoje nad dwiema, Co też są, lecz ich nie ma, Bo rzęsami zakryte i w dół, Jakby tam właśnie były, I błękitem pieściły, Jedno tę, drugie tę, pół na pół. (Rośnie grom i strun, i trąb, Rośnie krąg i zachwyt rąk, Coraz więcej kibici Chciwe ramię ochwyci, Świętokradczo napełza Drżąca ręka na pąk drżący, Huczą słońca grzmiących trąb, Kołujący rośnie krąg, Pędzi zawrót kolisty Po elipsie falistej, Jednomętnym rozpływem wiruje jak bąk.) (. . . . . . . . . . . . . . . . . . .) Gdy przez sufit przetaczam - Nosem gwiazdy zahaczam, Gdy po ziemi młynkuję, To udaję siłacza. Wątłe mięśnie naprężam, Pierś cherlawą wytężam, Będziesz miała atletę I huzara za męża. (Wniebowziętym bełkotem O zabawie coś plotę, Będziesz miała za męża Skończonego idiotę, Słuchasz, chłodna i obca, Cudo-chłopca, co hopsa, Żebyś miała za męża Wytwornego światowca.) A tu noga ugrzęzła, Drzazga w dziurze uwięzła, Bo ma dziurę w podszwie Twój pretendent na męża. Ale szarpnę się, wyrwę - I już wolny, odeszło, I walcuję, szurając Odwiniętą podeszwą. Z jakąś gracją diabelską, Czardaszowo-węgierską, Czarcie zataczam kręgi Tą przeklętą podeszwą, Trzęsę tyłkiem łatanym I na pysku mam łatę, Sześć kopiejek w kieszeni I nic więcej poza tem. Palce lewej mej dłoni, Dziarsko w bok odrzuconej, Między palce twe wchodzą I znajdją pierścionek, Zaciskają się kleszcze -- Choć krzyknęłaś, to jeszcze! Niech cię boli, ty podłą, To kółeczko złowieszcze. Ja ci inny dam pierścień: Ja ci moim nieszczęściem Śliczną szyjkę owinę Jeszcze przed tym zamęściam, Mściwą pętlę zacisnę Tę łąbędzią, tę wonną, Będziesz tańczyć na stryczku, Wiarołomna madonno. Krąży koło podrożne i podnosi się, zwęża, Po wariacku wywija twój pretendent na męża, A w to koło się wtańcza fabrykańcza szarańcza, Pan właściciel, posiadacz, kareciarz, brylanciarz! Jak z piekielnej czeluści wyskakują ci tłuści, Odbijają cię, kradną, ci złodzieje, oszuści, W pulcnne łapska cię chwycą - żywo , w supeł, pętlico! I ty w węzeł, berlińska tajemnicza ulico! Sercem teraz (zmiłuj się, zmiłuj), Echem teraz (miłuj mnie, miłuj), Zlituj się, daruj, pożałuj, Weź w ciemny las i zacałuj, Szeptem teraz, cichą namową, Szeptem tajnym, żalem-żałobą, Płynną melodią - zwolnioną - W las cię wytańczam, madonno... Tajnym szeptem żałobą Czy pamiętasz, jak z tobą W ciemny las mego życia wkroczyłem - Czy pamiętasz, jak z tobą tańczyłem walca - Moja najbliższa - i najdalsza - i najdalsza - Tańczyłąś z obcym - z twoiim mężem... Z twoim mężem... z tamtym chłopcem I powolutku w ten las na palcach walca... - I jak za nimi, sunąc wężem, Ruchami sprężeń i rozprężeń, Syczący, wieczny, niewidzialny, Wśliznął się w leśne uroczyska, Pijaną pianę tocząc z pyska On - nienawistnik, Gad Fatalny. VII A tam już rojno. Gości tyle Wtargnęło rozigraną zgrają. Że już i pszczoły zaglądają, Że przysiadają już otyle, Aby pożywić się na nowym Nieznanym klombie ogrodowym. Jak wypalane w aksamicie Serduszka w barwach pawiookie, Bratki, z ciem nocnych konwertyci, Kucnęły pęczkiem pod róż bokiem: Gdy się im przyjrzysz, zauważysz Upiorkowaty wyraz twarzy, Usłyszysz kazirodcze szepty, Jak bratek uwiódł kwietną siostrę... Już i mieczyki sterzą ostre I są strzeliste jak afekty... Już pachnie groszek najwonniejszy, Matki mej kwiat najulubieńszy, I inne godne podziwienia, Ale nie znane mi z imienia Dzwoneczki, uszka, mordki, pyszczki, Miseczki, czarki i kieliszki, A wszystko wita się, całuje, Pozdrawia, gwarzy i plotkuje, Zazdrośnie naładniejsze łypie, Błyszczy, ygoce, oczka sypie, Podzwania, mruga, zerka, wzdycha, Na pierwsze miejsce się wypycha, Trąca się, gada, opowiada Okropne rzeczy o sąsiadach, Po nogach depce się, uwija, Przewagi cudzych barw wypija, Woń własną wzmaga, inne tłumi, Podkeśla wyższość swą w tym tłumie - "Vanity Fair" lub imieniny Prowincjonalnej starościny! Mistrz mruczy, chrząka, zrzędzi, warczy, Uśmiechem karci dobrodusznym Niesfornych kwiatów zgieł jarmarczny, Rozkazom jego nieposłuszny, Tutaj da klapsa, tu znów ręką Zgęszczenia barw rozluźnia miękko, Kłąb dymu kwiatom puści w oczy, Gdy się zanadto bractwo tłoczy - nic nie pomaga. Jak dzieciarnia, Gdy rozkrzyczaną mitygujesz, Na złość zaczyana głośniej, gwarniej I jeszcze język pokazuje, Tak się kwiecista pepiniera Rozzuchwaliła na wesoło... Mistrz surowieje, marszczy czoło I rozbiegane myąli zbiera. Pociągnął cuga. POstanowił: Swobody ujmie bukietowi Więc by go stłumić, ściszyć, przycmić (ym podpowiada: "umistycznić", Ale to byłąby przesada), Ogrodnik mu obłoczność nada: Otuli bukiet senną chmurką, Która nazywa się "przybiórką" Ona najliczniej i najprościej Poskromi owe jaskrawości. Jest to koronka, jest obsłona, Mgiełka przez sito przepusczona, Perlisty dymek nikłych kwiecin, Rośnie, tiulowe oczka sieci Gazowy welon, szron roślinny Drobniutka manna z kwiatów innych, Maczek konwalii bardzo m,łodej, Kaszka z kropeczek srebrnej wody, Fantanny wonnej rozpylenie, Semn przyprószony jasnym cieniem, Kurzem świetlistym... prochem czasu... Bukiet się mglistą złudą zasnuł... Szepcząc ucicha... milknie... zasnął. Zmierzch na ogrodzie - i mgłą siwa Nisko po łąkach się rozpływa, I siwa nad bukietem głowa Chyli się... twarz śród kwiatów chowa I już zostaje w nim straceńczo: I grób ma z kwiatów, co ją wieńczą.
__________________
Christophe Jean de V. __VILLA_GARDEN__ __ SZKOŁA ŻYCIA __ ------ po prostu ----- Dom i Gospodarstwo Zdrowia Publicznego Bolero M. Ravel kto podróżuje dwa razy żyje __________________ |
#63
|
||||
|
||||
Wocjan
Co Pana naszło po co to wszystko Sypania popiołu na co dzień mamy dosyć a szczególnie po 10 kwietnia! Wojna skończyła się 9 maja 1945 roku w naszym kraju żyje zaledwie 25 % ludzi pamiętających ten czas . Obecne pokolenie żyje innym życiem nie można zmuszać do opłakiwania cały czas tych czasów A ze był Pan kolegą prof Religi i tylu znakomitych lekarzy w Polsce to Pana sprawa Cześc!! |
#64
|
||||
|
||||
Cytat:
|
#65
|
||||
|
||||
Cytat:
Wocjanie nie dajmy się zwariować może jednak chwila wyciszenia i oddania się refleksji. Dobre i dla ciała i dla ducha tak powiedziałby mój lekarz rodzinny a ja mówię tobie. Posłuchaj więc. http://www.youtube.com/watch?v=WhO6O...eature=related
__________________
Nie rezygnuj nigdy z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie. |
#66
|
||||
|
||||
|
#67
|
||||
|
||||
Cytat:
i tu http://www.wocjan.net/memorial Dlatego proponuję zostawić te wpisy bez komentarza. |
#68
|
||||
|
||||
oni chyba czytali ŚWIR albo FIŚ w skrócie - ?
DOKUMENT ARCHIWALNY
DO ADMINISTRACJI SENIOR.PL Szanowni Państwo, LIST z prośbą otwarty - witam i pozdrawiam bardzo serdecznie. uprzejmie proszę w imieniu Uzytkownikow Forum o back up kasowanych wpisów. Zgodnie z ustawą - prosimy o podanie danych adresowych i KRS firmy. Gratulacje - serwis jest wyśmienitą bazą i dociera do szerokiego kręgu osób, w kraju i zagranicą, dla którego bezpłatne udostępnienie rzetelnej informacji jest skuteczną pomocą w sprawach życia i zdrowia. Z tego powodu pełnię obecnie honorowo funkcję moderatora medycznego senior.pl dziękuję z góry w imieniu Użytkowników za zrozumienie życzliwość. Z poważaniem dr. n. med. __________________ Krzysztof Jan Wocjan. Kwiaty Polskie Polskaa oczyma Polonii ps. Historię życia Archimedesa przyrównuje się często do procesu podbijania Starożytnej Grecji przez Cesarstwo rzymskie. Rzymianie swą okupacją spowodowali stagnację w rozwoju tak bogatej kultury, nauki i filozofii hellenistycznej, ale jednocześnie zachowali ogromny szacunek dla greckich osiągnięć, z których niejednokrotnie czerpali. Symbolem tego faktu jest właśnie śmierć Archimedesa – zabitego przez rzymskiego legionistę w chwili roztrząsania jakiegoś problemu matematycznego, a następnie z honorami pochowanego przez rzymskiego wodza. Zanim odcięto mu głowę miał powiedzieć "noli turbare circulos meos", co znaczy "nie zamazuj moich kół".
__________________
Christophe Jean de V. __VILLA_GARDEN__ __ SZKOŁA ŻYCIA __ ------ po prostu ----- Dom i Gospodarstwo Zdrowia Publicznego Bolero M. Ravel kto podróżuje dwa razy żyje __________________ Ostatnio edytowane przez xys : 09-11-2010 o 11:12. |
#69
|
||||
|
||||
No własnie lepiej widzicie co jest grane
Mówię o Alsko, Marbelli i wpuszczacie nas nie potrzebną dyskusję tak nie postępuje sie ze starymi przyjacielami Wocjan daj sobie spoko na takie plewy nas nie nabierzesz! A Jip ma racje kopiować masz opracowane do perfekcji! Zegnam Emeryt Górnik no niestety nie dr. nauk> |
#70
|
||||
|
||||
chciałam powiedzieć, że pewnie wielu seniorów ma tytuły naukowe... ale to by jakoś głupio wyglądało
mgr toy |
#71
|
||||
|
||||
quote=toy]facet pisze po polsku...a ja nic nie rozumiem
jasiek...obowiązkowo muszę tu podać zawód i tytuł????[/quote] Niektore "facetki" ('rodzaj zenski specjalnie) tez pisza pierdulki i jakos je tolerujemy. Osobiscie nie wchodze na wieloe wypowiedzi bo poprostu robi mi sie niedobrze jak je czytam. Watek mial byc kwiaty polskie widziane przez polskiego emigranta. Krzysztof-Wocjan zmienil sens watku - co jest prawda ale nic nikogo z Was nie uprawnia abyscie podwazali to co pisze o sobie; zastanowiliscie sie, ze moze ma taka potrzebe?????? i to mu pomaga. jak kogos to drazni - rada - NIE CZYTAJCIE - a nie wysylajcie odnosnikow do pewnego rodzaju schorzen. Toc jest podstawowy brak elegancji u niektorych, ktorych dobrze znamy z wielu kontrowersyjnych wypowiedzi. Kwiaty - pewnie bedzie w koncu o tych kwiatach....ale starajcie sie byc TOLERANCYJNI. Do Jasinka: jezeli chodzi o wzmianbke o AUSCHWITZ I TWOJA WYPOWIEDZ, obawiam sie, ze nie zastanowiles sie co piszesz mily "slazaku". Narod nie powinien o tym zapomniec i g....... mnie obchodzi, ze 25 procent obecnej popularnosci polskiej o tym pamieta. Oznacza to, ze zle wychowalismy nasze dzieci. Uznalam to jako obraze dla ludzi ktorzy tam stracili zycie lub przezyli. Jezeli Admin uzna, ze wypowiedz nie na temat .....wolna droga, ale nalezaloby sie nzastanowic nad wieloma sprawami. Jedno wiem, zeWocjan nikogo nie obrazil, nie uzywa wulgarnych slow, typu k...... i innhe, ktore sa wielkokrotnie mile widziane u niektorych. Zycze powodzenia ..... i troche tolerancji dla innych uczestnikow.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron. Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi! |
#72
|
|||
|
|||
Dobrze napisałaś Marabello, bo nikt nie wczytał się dokładnie, co Krzysztof chciał nam przekazać. Ma problemy z pisaniem po polsku, ale między wierszami można było przeczytać, że nasze forum jest dla niego lekarstwem. Chciał w jednym poście przekazać zbyt dużo i powstał chaos, ale nikogo to nie upoważnia, aby człowieka dyskredytować. Wyrozumiałości to ja nie zauważyłam, a tylko atak połączony z brakiem zrozumienia dla człowieka, który chce się z nami podzielić i życiorysem i swoją wiedzą - To tyle.
|
#73
|
||||
|
||||
ludzie...napisałam tylko, ze nie łapię celu tytułu naukowego
oki...już się wynoszę
__________________
|
#74
|
||||
|
||||
NIE !!! nie wynoś się - dopiero po moim trupie
BRAMA TWARDOWSKIEGO - CYROGRAF DIABELSKI SZCZĘŚCIA
BRAMA DO JURY KRAKOWSKO CZĘSTOCHOWSKIEJ JESIENIĄ
__________________
Christophe Jean de V. __VILLA_GARDEN__ __ SZKOŁA ŻYCIA __ ------ po prostu ----- Dom i Gospodarstwo Zdrowia Publicznego Bolero M. Ravel kto podróżuje dwa razy żyje __________________ Ostatnio edytowane przez xys : 09-11-2010 o 14:53. |
#75
|
||||
|
||||
Nidgy nie wiemy do czego Człowiekowi przyda sie drugi Człowiek...Los stawia na naszej drodze róznych i nie robi tego przypadkowo......niech to działa w obie strony, bo wszystko ma swój sens, tylko nie wszyscy go zobaczą.....mozę enigm atyczne..,ale jednak proste....
|
#76
|
||||
|
||||
Cytat:
Do głowy mi nie przyszło, że podany link może być odczytany jako aluzja. Fakt, moja wina, że mi nie przyszło to do głowy. Powinnam się także spodziewać, że zgodnie ze swoją manierą nazwiesz mnie "niektóra" i pouczysz elegancko i z klasą. |
#77
|
||||
|
||||
BRAMA DO SZCZĘŚCIA JEST OTWARTA NAWET ZIMĄ ... dla otwartych serc i głów szczególnie zapasem na Mikołaja Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok ...
__________________
Christophe Jean de V. __VILLA_GARDEN__ __ SZKOŁA ŻYCIA __ ------ po prostu ----- Dom i Gospodarstwo Zdrowia Publicznego Bolero M. Ravel kto podróżuje dwa razy żyje __________________ Ostatnio edytowane przez xys : 09-11-2010 o 19:26. |
#78
|
|||
|
|||
Tu się nie liczy drugi człowiek i co ma to powiedzenia
tylko, że ten drugi człowiek wkleił za duży obrazek i zaraz mu się zwraca uwagę. |
#79
|
||||
|
||||
Wocjanie jeżeli potrzeba tobie dyskusji z drugim człowiekiem i sprawia, że czujesz się lepiej psychicznie i fizycznie to pisz do nas w formie postów w obranym tobie temacie, który umieściłeś w tytule wątku. Rozmowa o kwiatach także może być przyjemnością. Faktem jest, że poniosła ciebie fantazja i nominowałeś kilka pań na stanowiska bez ich wiedzy jest nietaktem. "Nie rób drugiemu co jemu nie miłe".
Życzę tobie abyś tu na wątku czerpał dobrą energię dla siebie. Pozdrawiam. Słuchając muzyki także można podładować swoje akumulatorki. http://www.youtube.com/watch?v=klm-WAJmHHQ
__________________
Nie rezygnuj nigdy z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie. |
#80
|
||||
|
||||
Myslalam, ze nareszcie bedzie o kwiatach polskich, cudownych konwaliach o delikatnym zapachu, czerwonych makach - pamietacie piosenke "Czerwone maki pod MonteCasiino" ????
A tu klops......zale, pretensje, aluzja z powodu zle odczytanego i nie zrozumianego postu. Hejki, obrazony majestacie......wyraznie bylo napisanie w liczbie mnogiej "NIEKTORYCH" i akurat nic nie" mialo wspolnego z podanym linkiem....przeciwnie!!!!!! Okularki,okularki - moga byc w ramce z konwalijek.....mysle, ze bedzie do twarzy. Wocjanie, prosze zacznij pisac o kwiatach - naturalnie Twego dziecinstwa. Konwalie sa bardzo popularne we Francji na 1-go Maja, czerwone maki - zdjecia pokazalam na lakach Istanu (watek o Andaluzji). Jednym slowem przypominaja Polske i nasze czezwone maki.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron. Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi! |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Stare niezapomniane bajki naszego dzieciństwa | Małgosia B. | Książka, literatura, poezja | 108 | 21-11-2021 16:21 |
Kwiaty w naszych domach | Marylka | Dom, wnętrza, ogród | 578 | 30-11-2017 11:44 |
Pracownicy 50+ w oczach firm: doświadczeni i samodzielni, ale chorują - komentarze | krystynka | Ogólny | 0 | 01-03-2010 15:47 |
Informacja Dla Polonii | eres9596 | Kupię, sprzedam, zamienię | 0 | 01-01-2010 20:52 |
ciekawe kwiaty... | Kazimierz | Dom, wnętrza, ogród | 89 | 21-10-2009 19:03 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|