|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#81
|
||||
|
||||
Również dziękuję za piękne strofy.
Siedzę i podczytuję. |
#82
|
||||
|
||||
Tak, jak malował pan Chagall - Wojciech Młynarski Tych miasteczek nie ma już, Okrył niepamięci kurz Te uliczki, lisie czapy, kupców rój, Płotek z kozą żywicielką, Krawca Szmula z brodą wielką, Co jak nikt umiał szyć ślubny strój... A zakochane oczy lśnią, Otula się liliową mgłą Zapomniany świat i płynie, płynie w dal... Z kogucim i baranim łbem Na białej chmurze ginie hen, Tak, jak malował pan Chagall... Już zmierzony ślubny strój, Chudy krawcze, atłas krój I odmierzaj łokciem śnieżnobiały tiul! Gdy wypieścisz ślubną suknię, W mig o srebro srebro stuknie, A ty żyć będziesz- ech, jak ten król! A zakochane oczy lśnią, Otula się liliową mgłą Zapomniany świat i płynie, płynie w dal... Z kogucim i baranim łbem Na białej chmurze ginie hen, Tak, jak malował pan Chagall... Tych miasteczek nie ma, nie, Ale, krawcze, oczy twe Miał kolega, gdy pociągu zabrzmiał gwizd... Pozostały na peronie Nasze zaciśnięte dłonie I ten szept: bywaj zdrów... napisz list... A zapłakane oczy lśnią, Otula się marcową mgłą Smutny pociąg i odpływa w dal, hen w dal, O ciepłym, dobrym domu sen W tunelu czarnym ginie hen, Nie tak malował pan Chagall... Łzy obeschły dawno już, Ale niepamięci kurz Warto, żeby jakiś wiatr nareszcie zwiał! Warto pięścią w stół uderzyć, Czarną prawdę tak odmierzyć Jak ten Szmul, gdy na frak miarę brał! A potem niechaj skrzypki tną I zakochane oczy lśnią, I cymbałów dźwięk niech płynie, płynie w dal! Z tułaczem krawcem za pan brat Niech zawiruje w tańcu świat, Tak jak malował pan Chagall... Dziadzio - Maria Pawlikowska Jasnorzewska Dziadzio siedział w pracowni przed sztalugą, palił cygaro,brał pędzel do ust, namyślał się długo, strząsał jedwabny popiół w popielniczkę starą. Rozrabiał na palecie soki fijołkowe, deszczówkę pomieszaną z zielenią wiosenną i mleko migdałowe z sjenną. Ślad ołówka wycierał kawałkami chleba, a po kobalt przez okno sięgał aż do nieba. Malował rozrzewnieniem i słońcem siwki, grzywki, kopytka tańczące i lśniące, oczy pełniejsze ognia od oczu Hiszpanek i zady roztęczone jak bańki mydlane, jak grupy grzybków barwne miasteczka i chaty, i łąki , i dziedziców jak sumy wąsatych. A za fotelem dziadzi kiwając się stał mądry Żydek Immerglück albo Himmelblau, inni czyhali we drzwiach, a inni w ogrodzie, aż słodko śpiący skończy swój sen o pogodzie. |
#83
|
||||
|
||||
Piękne jest ta poezja tutaj zamieszczana, a czsem taka wzruszająca....dziękuję Doniu Bianko
|
#84
|
||||
|
||||
Poczytam Ci Babciu
Zosia Samosia - Julian Tuwim Jest taka Zosia, Nazwano ją Zosia-Samosia, Bo wszystko "Sama! Sama! Sama!" Ważna mi dama! Wszystko sama lepiej wie, wszystko sama robić chce, Dla niej szkoła, książka, mama nic nie znaczą - wszystko sama! Zjadła wszystkie rozumy, Więc co jej po rozumie? Uczyć się nie chce - bo po co, Gdy sama wszystko umie? A jak zapytać Zosi: - Ile jest dwa i dwa? - Osiem! - A kto był Kopernik? - Król! - A co nam Śląsk daje? - Sól! - A gdzie leży Kraków? - Nad Wartą! - A uczyć się warto? - Nie warto! Bo ja sama wszystko wiem i śniadanie sama zjem, I samochód sama zrobię I z wszystkim poradzę sobie! Kto by się tam uczył, pytał, Dowiadywał się i czytał, Kto by sobie głowę łamał, Kiedy mogę sama, sama! - Toś ty taka mądra dama? A kto głupi jest! - Ja sama! Sowa - Jan Brzechwa Na południe od Rogowa Mieszka w leśnej dziupli sowa, Która całą noc, do rana, Tkwi nad książką, zaczytana. Nie podoba się to sroce: "Pani czyta całe noce, Zamiast się pokrzepić drzemką, Pani czyta wciąż po ciemku. Czyta się, gdy światło świeci, To zły przykład jest dla dzieci!" Ale sowa, mądry ptak, Odpowiada na to tak: "U-hu, u-hu, u-hu, Nie brzęcz mi przy uchu, Jestem sowa płowa, Sowa mądra głowa, Badam dzieje pól i łąk, Jeszcze mam czterdzieści ksiąg". Dzięcioł, znany weterynarz, Rzekł: "Ty sobie źle poczynasz, To niezdrowo, daję słowo, To niezdrowo, moja sowo, Dawno przecież zapadł zmrok, Strasznie sobie psujesz wzrok, Jak oślepniesz - będzie bieda, Nikt ci nowych oczu nie da, Nie pomoże i poradnia, Czytać chcesz, to czytaj za dnia!" Ale sowa, mądry ptak, Odpowiada na to tak: "U-hu, u-hu, u-hu, Zmiataj, łapiduchu, Jestem sowa płowa, Sowa mądra głowa, Trudno, niech się ściemnia w krąg, Jeszcze mam czterdzieści ksiąg". Na południe od Rogowa Mieszka w leśnej dziupli sowa. Wzrok straciła całkowicie, Zmarnowała sobie życie; Kiedy sroka leci w pole, Pyta: "Czy to ty, dzięciole?" Kiedy dzięcioł mknie wysoko, Woła: "Dokąd lecisz, sroko?" Przeczytała ksiąg czterdzieści, Dowiedziała się z ich treści, Że kto czyta, gdy jest mrok, Może łatwo stracić wzrok. |
#85
|
||||
|
||||
Dziekuje za poezje
[quote=donka35]Poczytam Ci Babciu
Donka, dziekuje za poezje dla dzieci J.Tuwima. Od dawna szukalam wiersza o "Zosi Samosi" . Dziekuje, pisz dalej. Poezja jest potrzebna do przezycia.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron. Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi! |
#86
|
||||
|
||||
Pierwszy raz jestem na tym wątku-znakomity.Wzruszające strofy,piekne obrazy.Gratuluję.Będę teraz częściej tu zaglądać,gdyż odpowiada mi atmosfera tego zakątka.Serdecznie pozdrawiam wszystkich i życzę miłego dnia.
|
#87
|
||||
|
||||
Co to jest miłość - Jonasz Kofta
Co to jest miłość Nie wiem Ale to miłe Że chcę go mieć Dla siebie Na nie wiem Ile Gdzie mieszka miłość Nie wiem Może w uśmiechu Czasem ją słychać W śpiewie A czasem W echu Co to jest miłość Powiedz Albo nic nie mów Ja chcę cię mieć Przy sobie I nie wiem Czemu Halina Poświatowska **** niewyczerpane są kopalnie metafor na urągowisko otwartą głębią straszą mrok a ja chcę życia- płasko a ja chcę życia- nisko ja nie chcę w głąb ja nie chcę wszerz ani wzdłuż chcę żeby się owinęło o występ muru konsystencją dzikiego wina chcę żeby czepiało się okien drzwi - żeby zapachem biegło poprzez Dom żeby dookoła z ziemią krążyło z moim sercem co wewnątrz tkwi ja chcę być zmokłą trawą w twoich ustach w twoich dłoniach chcę być tylko zmokłą trawą do utraty tchu chcę być bardzo głupią trawą u twych nóg przydrożnie róść |
#88
|
||||
|
||||
[quote=donka35]Co to jest miłość - Jonasz Kofta
Donka, masz niesamowite zbiory pieknych wierszy. Dziekuje. Naprawde sa piekne. Doskonale pytanie, tak ciagle aktualne: Co to jest milosc?
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron. Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi! |
#89
|
||||
|
||||
Siergiej Jesienin
* * * Ukochana, siądź koło mnie, Popatrzymy sobie w oczy. Twój cichy wzrok mi przypomni, Jak się zmysłów zamieć toczy. Całe to złoto jesieni, Te jasne pasma na skroniach Wszystko przyszło jak zbawienie Niespokojnego nicponia. Porzuciłem kraj swój dawno, Gdzie kwitnący gąszcz i łąka, Aby z miejską gorzką sławą Całkiem w życiu się zabłąkać. Aby serce coraz słabiej Pamiętało ogród lata, Kiedy przy muzyce żabiej Poetą rosłem dla świata. I tam teraz taka jesień... Klon pod oknem, lipa smętna Gałęzie daleko wzniesie, Szuka tych, których pamięta. Dawno nie ma ich wśród żywych. A tam, gdzie spoczęły kości, Miesiąc znaczy w krzyżach krzywych, Że i my przyjdziemy w gości, Że i nas po latach trwogi U tych krzewów przyjdą składać. Wszystkie falujące drogi Na żywych zlewają radość. Droga moja, siądź koło mnie, Popatrzymy sobie w oczy. Twój cichy wzrok mi przypomni, Jak się zmysłów zamieć toczy. * * * * Babie lato wolno płynie przez jesienny park. Z dala ktoś na mandolinie kołysankę gra. Chodźmy, miły, pod nasz stary dąb, Jakże kocham ciepło twoich rąk, Pomyśl, ile to już lat idziemy przez ten świat. Spostrzegłam dzisiaj pierwszy siwy włos na twojej skroni l widzisz, miły , przed wzruszeniem trudno się obronić. Mam przecież w oczach dzień, gdy pierwszy raz ujrzałam ciebie. Pamiętam każde słowo, każdy uśmiech twój. Czas nie ostudzi ludzkich serc, gdy mocna miłość płonie. Całuję pierwszy siwy włos, co zalśnił na twej skroni. Tak piękną mamy jesień, miły , cichą i pogodną. Spójrz, jak babiego lata płynie srebrna nić. Jak obłoki dwa łabędzie przecinają staw. Człowiek zawsze wracać będzie do lirycznych spraw. Chodźmy, już się kryje słońca blask, W domu dzieci oczekują nas. Pomyśl, ile to już lat idziemy przez ten świat. Spostrzegłam dzisiaj ... http://www.voila.pl/265/etb9u/?1 |
#90
|
||||
|
||||
69 lat temu
1 września - 69 rocznica wybuchu II wojny światowej. Wojny, która doprowadziła do ogromnych zniszczeń w kilku kontynentach świata oraz do śmierci kilkadziesięciu milionów ludzi. Zniszczeniu uległy całe kraje i wielkie miasta. Setki tysięcy ludzi musiło opuścić swoje Ojczyzny i swoje rodzinne strony - by nigdy do nich nie powrócić. Ich los podzielił jeden z najwybitniejszych polskich satyryków i twórców kabaretowych, wielki patriota polski - Marian Hemar.
Lwowianin z urodzenia, kochał Lwów i tęsknił do niego przez całe swoje emigracyjne życie. Nigdy nie mógł pogodzić się z faktem, że jego Polska, która doznała tak wielu krzywd od niemieckiego okupanta, znów jest zniewolona, tym razem przez komunistyczny totalitaryzm. Podkreślał mocno: "Moja gorąca miłość nie może się pogodzić z inną Polską, tylko najlepszą,najszlachetniejszą, najuczciwszą w świecie. (...) Uczyli mnie tej miłości Słowacki, Żeromski i Piłsudski". Nie doczekawszy wolnej Polski, zmarł 11 lutego 1972 r. w miasteczku Dorking pod Londynem, gdzie został też pochowany. Marian Hemar cierpiał nad losem Ojczyzny pod butem okupanta i zanosił żarliwe modły do Boga o jej uwolnienie z rąk szatańskich oprawców. W sierpniu 1941 r., powstał w Aleksandrii jego słynny wiersz zatytułowany "Modlitwa". Nie sprowadzaj nas cudem na Ojczyzny łono, Ni przyjaźnią angielską, ni łaską anielską. Jeśli chcesz nam przywrócić ziemię rodzicielską, Nie wracaj darowanej. Przywróć zasłużoną. Nasza to wielka wina, żeśmy z Twoich cudów Nic się nie nauczyli. Na łaski bezbrzeżne Liczyliśmy, tak pewni, jakby nam należne, Aby nas wyręczały z Jej należnych trudów. Za bardzośmy Ojczyznę kochali świętami. Za bardzośmy wierzyli, że zawsze nad Wisłą Cud będzie czekał na nas i gromy wytrysną Z niebieskiej maginockiej linii ponad nami I co dzień szliśmy w pobok Niej - tak jak przechodzień Mija drzewo, a Boga w drzewie nie pamięta. A Ojczyzna codziennie przecież była święta, A Ona właśnie była tym cudem na co dzień. Spraw, by wstała o własny wielki trud oparta, Biała z naszego żaru, z naszej krwi czerwona, By drogo kosztowała, drogo zapłacona, Żebyśmy już wiedzieli, jak wiele jest warta. By już na zawsze była w każdej naszej trosce I już w każdej czułości, w lęku i rozpaczy, By wnuk, zrodzon w wolności, wiedział, co to znaczy Być wolnym, być u siebie - Być Polakiem w Polsce. Z miłości do Lwowa, już na emigracji powstał wiersz: Ziemia Lwowska W październiku dostałem krótki list od Koła Lwowian, zapraszający mnie, bym w dzień rocznicy Listopadowej, przyszedł do jakiejś tam sali Jakiegoś londyńskiego gmachu czy kościoła - Podali dzień, godzinę i adres ulicy - I żebym im przeczytał parę moich wierszy. Oczywiście, zgodziłem się. Nie po raz pierwszy Czytam wiersze na takich obchodach tutejszych. Ponad Lwów, nie ma dla mnie tematów ważniejszych I droższych mi słuchaczów nie znam, niż lwowianie, Na podwójnie bolesne skazani wygnanie, Bo nawet w kraju, w Polsce, uchodźcy - wygnani Ze Lwowa. Cóż dopiero tu, w W. Brytanii. Dzień był bardzo angielski. Mglisty i niechętny Obcokrajowcom, zwłaszcza mówiącym do rymu. Patrzał na mnie spode łba. Drobny deszcz natrętny Na szybach i na szkiełkach okularów potniał, Nawet papier z wierszami w kieszeni zwilgotniał. Gdym przyszedł tam, już tłumem siedzieli na sali, Której mgła pomieszana z pajęczyną dymu, Dawała jakieś dziwne, rozchwiane wymiary. W tysiąc twarzy wzniesionych ku górze, słuchali - Na estradzie stał człowiek zmęczony i stary I przemawiał - zarazem z lwowska i z patosem - O historii obrony Lwowa. Sala czasem Odpowiadała gęstych oklasków hałasem, Jak gdyby echem dawnych salw i kanonady, Kiedy słowa znajome padały z estrady, Zniekształcone akustyki głuchym pogłosem: Poczta główna - Gmach Sejmu - Łyczaków - Kleparów Politechnika - Gródek i Rogatka Stryjska - Jakby się rozstąpiła fałdami kotary Ta mgiełka i ta plucha i ta noc brytyjska I dziwem teatralnych konwencji i czarów Znów się toczyła wielka lwowska bitwa z Losem. Wtedy Lwów ją wygrywał. Dzisiaj jest przegrany I został niedobitkiem rocznicowej daty Zakreślonej w umarłych dawno kalendarzach. Tłum starych ludzi zaległ cztery gołe ściany Tej przykościelnej hali. Po wzniesionych twarzach Wzrokiem wzruszonym wodzę - poznaję je - patrzę - Widywałem je kiedyś - przed iloma laty? - Na Rynku - i w ogrodach miejskich - i w Teatrze! To moje rówieśnice! Moi rówieśnicy Z przechadzek i z kawiarni, ze szkoły, z ulicy, Z Wałów Hetmańskich, z Corsa, z uniwersytetu. Co im powiem? I po co zaprosili mnie tu? Co ja im mówić mogę, o czym oni sami Nie wiedzą już, takimi samymi słowami? "A teraz pan" - powiedział mi ktoś z komitetu. Zacząłem czytać z kartki rzewny wiersz o Lwowie, Jeden z dziesiątków takich wierszy. I w połowie Wiedziałem, że dziś na nic, że wiersz ich nie chwyci, Że się pomiędzy nami słowa rwą jak nici, Zamiast nam serca wiązać. Może ten dzień zimny Winien temu... w tej sali zbyt mało intymnej... W której wiersz choć najlepszy brzmiałby niestosownie? Może to ja po prostu zawiodłem widownię? Nim skończyłem, wiedziałem, że dziś ich nie przejmę I nie wzruszę. Niestety zbity z pantałyku, Uprzejmie dziękowałem za brawa uprzejme, Którymi mnie żegnali raczej zawiedzeni. Pośród papierów, z którymi kończyłem czytanie, Miałem w ręku kopertę z grubego plastyku - Wydobyłem ją, razem w wierszami, z kieszeni. Przy niej kartka papieru przypięta na szpilkę. Podniosłem ją do góry - "Panowie i Panie" – Powiedziałem - "Przepraszam was jeszcze na chwilkę. Te kopertę z plastyku, z tą kartka papieru, Przed tygodniem dostałem w paczce, z Manchesteru, Przeczytam wam tę kartkę, jak jest napisana: "Szanowny panie Hemar! Przesyłam dla Pana Te kopertę, w imieniu siostry mojej, Mieci, Z Wrocławia. W tej kopercie jest ziemia z cmentarza Orląt na Łyczakowie, z mogił Lwowskich Dzieci. Ona ją miała z sobą w Rosji. Z Kazachstanu Przywiozła ją nietkniętą. A teraz ja panu Przysyłam - niech pan robi z nią co pan uważa. Nie podaje nazwiska jej, mojego też nie, Bo nigdy nie wiadomo, całkiem niezależnie Mogłoby się to wydać i niech Pan Bóg broni. Pozostaje z szacunkiem, Lwowianin…. Antoni" . Przeczytałem te kartkę - spojrzałem po sali, A wtem widzę, że wszyscy naraz - w krzesłach - wstali Wstali - i milczą - wstali - i patrzą - i stoją Przed tą garsteczką ziemi. Przed tą ziemią swoją. Przed odrobiną żwirku - i piasku - i krzemu - Co przyszła ku lwowskiemu narodowi swemu. Zszedłem ze stopni - ale - ledwiem widział stopnie - Bo mi szkła okularów mgłą zaszły okropnie. |
#91
|
||||
|
||||
Tekst o Marianie Hemarze miałam zamieścić 31 sierpnia.
Mój czas "przyspiesza"...byłam pewna, że to dzisiaj.Przed chwilą spojrzałam do kalendarza .... Trudno - nie będę go przecież usuwała. Przepraszam. |
#92
|
||||
|
||||
Wzruszający i proroczy wiersz Władysława Broniewskiego
Słońce września Wrócę do Polski, i znów będą wrześnie, będą spadały z drzew grusze i śliwy, w niebo popatrzę i będzie boleśnie: pod słońcem września nie będę szczęśliwy. To słońce stało ponad horyzontem, błogosławiące wrogim samolotom, to słońce biło nas żelaznym frontem, dział hukiem, czołgów złowrogim łoskotem. A czołgi w bagnach wyschniętych nie grzęzły, szły armie, szybsze niźli polski piechur, bomby waliły w kolejowe węzły, płonęły miasta, rzucane w pośpiechu, szli Niemcy... Któż to niegdyś wstrzymał słońce? Czemu nie zgasło nad warszawską bitwą? Ono świeciło - okrutne, palące - w oczy żołnierza, który trwał i wytrwał. Słońce wspaniałe!... Słońce nad Warszawą, nad Westerplatte, nad Helem, nad Kutnem, wschodzące krwawo, zachodzące krwawo, nie nasycone widokiem okrutnym! I już go odtąd nie ujrzę inaczej niż w krwi oparach, brzemienne przekleństwem, w dymach ze stosu męstwa i rozpaczy, rozpaczą krwawe i promienne męstwem. O słońce! Słońce Września! Miną lata, zdeptany będzie przez Prawo łeb węża, może we wrogu odnajdziemy brata, może sercami będziemy zwyciężać, może tak będzie... Ale słońce Września, dni naszej chwały i krwi, i cierpienia, przeklęte będzie w legendach i pieśniach, aż nowe wzrosną po nas pokolenia. W szkole wolności - Wojciech Młynarski Ta myśl pod czaszką taka żmudna, Tak przyczepiła się i boli: Czemu ta wolność taka trudna, Tyle trudniejsza od niewoli? I jak tę wolność przetłumaczyć Na dni, co plotą się spokojnie, Skoro nie umie nikt wybaczyć, Skoro nie umie nikt zapomnieć...? W szkole wolności tyle wolnych klas, Nieużywana brama się telepie, Lecz w żadnej klasie ciągle nie ma, nie ma nas- -My nie musimy! My JUŻ wiemy lepiej! Jakąż wolnością nam zakwita Nasz wolny wreszcie dzień powszedni? Wolnością pięknych, trudnych pytań, Czy też wolnością głupstw i bredni? Wolnością, co szacunek budzi, Czy też wolnością świństw i kantów? Wolnością pięknych, mądrych ludzi, Czy niedouków, dyletantów? W szkole wolności tyle wolnych klas I bezrobotny belfer biedę klepie, Lecz w żadnej klasie ciągle nie ma, nie ma nas- -My nie musimy! My JUŻ wiemy lepiej! I myśl powraca taka żmudna, Taka natrętna, aż się dziwię: Czemu ta wolność taka trudna, Jeśli traktować ją uczciwie? Bo dawno już się, mamo moja, Tak śmiesznie nie składały gwiazdy: Dano nam wolność- piękny pojazd, Nikt nie chce robić prawa jazdy... Mógłbym pieśń dalej ciągnąć, ale cóż, Tutaj mój wywód skończyć się postaram: W szkole wolności dawno jest po dzwonku już, Trzy czwarte Polski- chyba na wagarach... Trzy czwarte Polski- raczej na wagarach! |
#93
|
||||
|
||||
Mój poranny post z wierszami rozpłynął się gdzieś w przestrzeni wirtualnej. Administrator zawiadamia o trudnościach natury technicznej w Klubie Seniora, może jutro będzie lepiej.
|
#94
|
||||
|
||||
Cóż - Ernest Bryll
Cóż, mężczyzna nie płacze. Tego się uczyłem Od samego dzieciństwa. Coraz bardziej sucho Miałem pod powiekami. I wzrok był ostrzejszy I oddech spokojniejszy i świat jakby mniejszy I mój głos w świecie nie brzęczał tak krucho Cóż, mężczyzna nie płacze - bo zna swą bezsiłę Uczy się milknąć i w ciemność odchodzić Przyjaciół nie mieć, z wrogami się godzić I tęsknić za łzą jedną co by z bożą łaską Popłynęła mu z oczu zamiast ziaren piasku. Drugi oddech - Andrzej Waligórski Co to tak tętni, co to tak dzwoni, Co tak rozrabia z wdziękiem i swadą? Czy to do szarży poszli dragoni, Czy może cyklon albo tornado? Coś tam gdzieś hukło, coś gdzieś się stłukło, Wzrok pięknych kobiet lśni aprobatą, Bo środkiem drogi, z piersią wypukłą Kroczy wspaniale nasz drogi tato! Kto go zaczepi - dostanie w mordę, Więc wszystko wokół blade i drżące, Bo tato złapał swój drugi oddech! (często tak bywa po pięćdziesiątce) Wypił dwa piwka tuż po fajrancie, Zakąsił wonnym, szwajcarskim serem, Uszczypnął w tyłek niejaką Mańcię I zaraz poczuł się szwoleżerem! Idzie zadziorny jak wszyscy diabli, Lekko, buńczucznie jak młoda lama, Dajcie mu konia, dajcie mu szabli, To on wykończy nawet Saddama! Serce w nim wielkie, choć oddech krótki, Lecz co tam oddech, ważniejsze serce! Grzecznie wysiusiał się koło budki Składając przy tym ukłon fryzjerce, I znowu idzie hardo, szeroko, Sam zachwycony sobą niezmiernie, Kapelusz spuścił na jedno oko, Tak jak to widział w pewnym westernie, Wzrok przenikliwy, ręce na biodrach, Pewnie za chwilę colt błyśnie w dłoni... Spokojnie szumią Nysa i Odra, Bo w razie czego - tatko obroni! Sama w nim siła, uroda sama, Jakby z granitu został wyryty! - Wtem z domu wyszła powoli mama I rzekła cicho: - Niusiek, ty spity! ... tu się zrobiło całkiem nieklawo, Orzeł się zmienił nagle w śmierdziela, Spojrzał panicznie w lewo i w prawo I głupio bąknął: - Ta co ty, Hela? Już w bramę wchodzą, nikną, maleją, A patrząc na to, tak myślę sobie Że kury - orłów nie rozumieją! ... o, właśnie orzeł dostał po dziobie... |
#95
|
||||
|
||||
MY Z DRUGIEJ POŁOWY XX WIEKU
My z drugiej połowy XX wieku rozbijający atomy zdobywcy księżyca wstydzimy się miękkich gestów czułych spojrzeń ciepłych uśmiechów Kiedy cierpimy wykrzywiamy lekceważąco wargi Kiedy przychodzi miłość wzruszamy pogardliwie ramionami Silni cyniczni z ironicznie zmrużonymi oczami Dopiero późną nocą przy szczelnie zasłoniętych oknach gryziemy z bólu ręce umieramy z miłości Małgorzata Hillar Doniu, jeżeli tym wierszem zburzylam jakiś Twój plan - przepraszam To są słowa bardzo bliskie naszej generacji .
__________________
Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie stracić.... |
#96
|
||||
|
||||
ach..recytowałam go kiedyś...ale Gratko to nie tylko naszej generaccji, dzis tez młodzi maja z tym problem..
|
#97
|
||||
|
||||
Gratko - nie zamieszczam tutaj wierszy zgodnie z jakimś wcześniej ułożonym planem, często decyduję się coś wkleić w
ostatniej chwili /chyba,że akurat wypadają jakieś rocznice...moje pokolenie jeszcze przywiązuje do nich wagę, ale po nauczce jaka mnie spotkała powinnam unikać "rocznicowej' poezji/. Cieszę się,z zamieszczanych przez innych wierszy bo świadczy to o tym,że wątek żyje. Wiersz Małgorzaty Hillar, znany mi... chyba jednak bardziej odnosi się do generacji XXI w. Sądzę po swoich wnuczkach i nie tylko.My byłyśmy bardziej miękkie i otwarte.Ale... my to pokolenie wojenne, a Wy Gratko i Malwinko późniejsze więc pewnie inne. |
#98
|
||||
|
||||
Gratko - ten wiersz poniżej jest trochę kontynuacją zamieszczonego przez Ciebie -
"MY Z DRUGIEJ POŁOWY XX WIEKU". A ja pytam Jeśli kochać jest niemodnie. A sobą być niewygodnie. Jeśli wierzyć w coś to głupie. A bez celu żyć Jest cool! i super To ja pytam dokąd jedzie ten pociąg ? Jaki ma koniec ta smutna opowieść? Jeśli dzieckiem być nie wypada. A być starym to przesada. Jeśli nie czuć nic jest dobrze, bo zdrowo. Bez sumienia żyć znaczy żyć kolorowo. To ja pytam dokąd jedzie ten pociąg ? Jaki ma koniec ta smutna opowieść? Jeśli młodość można kupić u chirurga. A słońce w specjalnych żarówkach. Jeśli siła dziś to pieniądz. A moc oznacza przemoc. To ja pytam dokąd jedzie ten pociąg ? Jaki ma koniec ta smutna opowieść ? Ja nie chcę pływać w morzu nieczułości. Nie chcę uprawiać wirtualnej miłości. Nie będę nosić sukienek z plastiku. Nie kupię sobie ziemi na Księżycu. To ja pytam dokąd jedzie ten pociąg ? Jaki ma koniec ta smutna opowieść O co chodzi tu ? O co chodzi tu ? Anita Lipnicka Śmieszne - Anna Kamieńska Jak to jest być człowiekiem? spytał ptak. Sama nie wiem: Być więźniem swojej skóry a sięgać nieskończoności. być jeńcem drobiny czasu a dotykać wieczności. być beznadziejnie niepewnym i szaleńcem nadziei. być igłą szronu i garścią upału. wdychać powietrze dusić się bez słowa. płonąć i gniazdo mieć z popiołu. jeść chleb lecz głodem się nasycać. umierać bez miłości a kochać przez śmierć. To śmieszne odrzekł ptak ……..wzlatując w przestrzeń lekko. |
#100
|
||||
|
||||
Cytat:
Gratko, sliczny wiersz i na czasie dla wszystkich generacji, tej odchodzacej i tej, ktora ja zastapi. Malo znam wieszy Malgorzaty Hillar, ale ten jest bardzo pouczajacy. Dziekuje. Donka, Tobie tez dziekuje za wiersze - poezja jest bardzo wazna w zyciu, zwlaszcza dla ludzi wrazliwych.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron. Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi! |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Kącik poezji własnej i nie tylko... | Stach Głąbiński | Książka, literatura, poezja | 534 | 25-02-2009 20:21 |
Kącik poezji własnej i nie tylko część 2 | Ewita | Książka, literatura, poezja | 521 | 25-01-2009 14:44 |
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE ....i płacze też.A co !! | Lila | Społeczeństwo - wątki archiwalne | 306 | 30-04-2008 16:25 |
Świat się starzeje - komentarze | Ala-ma-50 | Ogólny | 6 | 26-08-2007 20:20 |
Seniorzy z Ameryki zwiedzają świat - komentarze | araukaria | Ogólny | 1 | 06-07-2007 03:33 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|