|
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#1
|
|||
|
|||
Przeprowadzka
Witam wszystkich,
chcialbym sie Was zapytac co myslicie o przeprowadzaniu sie po przejsciu na emeryture. Mam tu na mysli sprzedaz swojego obecnego mieszkania lub domu, i zakup nowego na przyklad w jakiejs miejscowosci uzdrowiskowej. Dziekuje z gory za wasze opinie, Pozdrawiam |
#2
|
||||
|
||||
Jeśli nic i nikt Cię nie trzyma w Twojej miejscowości, To nie widzę problemu.
|
#3
|
||||
|
||||
Ludowa mądrośc mówi-starych drzew się nie przesadza.Jeśli nie jesteś przywiązany do dotychczasowego miejsca pobytu-dlaczego nie? Sugerowałabym jednak spokojne rozważenie pomysłu.
|
#4
|
||||
|
||||
Cytat:
Jak widzę co roku,na wiosnę pojawiają się takie wątki Co myślę??-nic!! |
#5
|
||||
|
||||
[quote=arielgold]Witam wszystkich,
chcialbym sie Was zapytac co myslicie o przeprowadzaniu sie po przejsciu na emeryture. Mam tu na mysli sprzedaz swojego obecnego mieszkania lub domu, i zakup nowego na przyklad w jakiejs miejscowosci uzdrowiskowej. Myślę,że każdy sam musi zdecydować czy tak radykalna zmiana w życiu będzie mu odpowiadać/?/Czy nawiązujesz łatwo nowe znajomości, czy masz na tyle siły i energii,żeby sobie na na nowo zorganizować swoje życie./?/Też radziłabym bez emocji dobrze przemyśleć tak ważną decyzję! |
#6
|
||||
|
||||
[quote=Zytka 58]
Cytat:
|
#7
|
||||
|
||||
Ja nie podjęłabym decyzji o zmianie miejsca zamieszkania.Zbyt wiele wspomnień,przyjaciół .
|
#8
|
||||
|
||||
[quote=Zytka 58]
Cytat:
Bardzo dobrze napisalas. Odpowiem na podstawie wlasnego doswiadczenia. Przenosilam sie pare razy w zyciu i z reka na sercu powiem, ze nie wywarlo to na mnie wiekszego znaczenia. Pewnie, ze raczej latwo dostosowuje sie do sytuacji, otoczenia i reszty. Co nie wyklucza, ze nie lubie wracac do starych katow, co robie od czasu do czasu. Masz racje taka decyzje trzeba przemysle, za i przeciw, zwlaszcza jak sie jest na emeryturze.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron. Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi! |
#9
|
||||
|
||||
Wszystko zależy od tego, gdzie obecnie mieszkasz i jaki masz charakter. Jeśli mieszkasz w dużym mieście, to po kilku miesiącach euforii, kiedy obejdziesz już wszystkie okolice, w małej miejscowości zanudzisz sie na śmierć. Będziesz poza tym całkowicie obca wśród ludzi, którzy znają się jak przysłowiowe łyse konie. To duży stres.
Poza tym w małych miejscowościach trudno z komunikacją miejską. Wszędzie trzeba na piechotę, a tu latka będą lecieć. Więc co zyskujesz na takiej przeprowadzce? |
#10
|
||||
|
||||
Ja 2 lata temu przeprowadziłam się na wieś /obrzeże miasta/. Wokół domki, ogródki i łąka.
Wszędzie daleko. Bez samochodu nie można funkcjonować. Do sklepów, ludzi daleko. Do lekarzy daleko. Do tramwaju daleko. Czuję się odizolowana. Nie cierpię tego wiejskiego klimatu i pustek wokół. W tym roku przeprowadzam się z powrotem na moje stare, ale ładne osiedle. Zadbane, wokół parki i sklepy, biblioteka, usługi , lekarze. Do tramwaju, 5 minut. Jesteśmy coraz starsi i lepiej dla nas jeśli będziemy otoczeni niezbędnym dla nas zapleczem. Samochód nie zawsze jest dostępny. Osobiście radzę się zastanowić nad przeprowadzkami i to bardzo poważnie.
__________________
|
#11
|
||||
|
||||
Witam
Mieszkam w miescie wlasciwie mozna powiedziec,ze na przedmiesciu .Do tramwaju pietnascie minut(przed laty bylo osiem minut) do autobusu prawie tyle samo.Jeszcze kilka lat temu marzylam sobie,ze jak przejdziemy z mezem na emerytury to przeprowadzimy sie nad morze ,ktore uwielbiam. Dzisiaj jednak jestem juz innego zdania.Czlowiek coraz starszy i co? dzieci beda tak daleko dojezdzac jak zaniemoge? Tutaj wszyscy w kolo na miejscu.Dobrze ,ze za marzenia nie karaja Tak starych drzew nie tak latwo przesadzic a jak sie nie przyjma to szoda .POZDRAWIAM
__________________
Zosia |
#12
|
||||
|
||||
Tak, tak..Dziewczyny mają rację....uważam, ze do pewnego wieku mozemy podejmowac ryzyko przeprowadzki, mozliwości nawiązania nowych kontaktów,penetracji nowego terenu....ale teraz? jest to bardzo ryzykowne....nam trzeba stałych względnie emocji, dobrych znajomych,sprawdzonych pzryjaciół, znajomości terenu...wyzwania związane z nowym miejscem w wieku 50+ i dalej... uważam ..za wręcz niebezpieczne....
|
#13
|
||||
|
||||
211.gif"Nie da ci ojciec, nie da ci matka - co dać ci może własna sąsiadka..."
Wydaje mi się że zawieranie nowych znajomości w "późnym wieku" jest trudne zwłaszcza podpartych życzliwością i w razie potrzeby - pomocą. Nie wizytuję się z moimi sąsiadkami ale wiem że mogę na nie liczyć. |
#14
|
||||
|
||||
Ten temat jest mi bardzo bliski, bo po namowach męża, przeprowadziliśmy się, 5lat temu,
z Poznańskiego bloku, gdzie wszędzie było blisko, na obrzeża małego miasta, do własnego domu. Cóż mogę powiedzieć, wbrew wszelkim przewidywaniom, jestem zadowolona. Fakt, że wszędzie jest daleko, ale dzisiaj prawie każdy ma samochód, więc ja też. Znowu nauczyłam się jeździć i jestem niewzależna od komunikacji. W mojej miejscowości działa oddział UTW, więc zawarłam fajne znajomości, a wieczorami mam Was na forum. Plusy to też, spokój, wspaniałe warunki latem, zieleń, kwiaty, pies, który biega sobie na dworze. Dzieci dojeżdżają często, bo nie mają daleko i takie odwiedziny stały się atrakcją dla obu stron. Poza tym rano budzi mnie śpiew ptaków, a nie huk pojazdów i trzaskanie drzwiami. Sąsiadów mamy też sympatyczniejszych niż w bloku. |
#15
|
|||
|
|||
Maluno, masz rację, taka przeprowadzka to nic strasznego. Jeżeli jest się mobilnym, w miarę sprawnym, to tak jak TY można poszukać nowych znajomych /np. UTW/, sąsiadów. A walory typu spokój, cisza, własny dom są nie do przecenienia.
|
#16
|
||||
|
||||
Oprócz spokoju oczywiście są też inne atuty,
duże pokoje, miejsce na wszystko, garaż, ogródek, ale...? Jest też pytanie, jak sobie poradzić kiedy np. człowiek zostanie sam w dużym domu? Taki dom trudniej utrzymać niz mieszkanie w bloku, więc należy naprawdę dobrze rozważyć wszystkie za i przeciw... |
#17
|
||||
|
||||
Witam, macie kochani rację, jak się ma 20+ to wszystko wygląda inaczej, lżej. W pewnym wieku np. 60+ to jest już problem, bo potrzebny i lekarz i zakupy zrobić, itp., a wszędzie daleko. Nie bez znaczenia jest też miejsce w jakim się zamieszka, bo jeżeli na przedmieściu z dogodnym dojazdem, to pół biedy. Są plusy i minusy. To prawda, więc trzeba dogłębnie przemyśleć swoje decyzje. Czy warto?
|
#18
|
||||
|
||||
Podzielam Twój pomysł...ale jak juz to do cipłego miejsca...może Hiszpania???Włochy???
Cytat:
|
#19
|
|||
|
|||
Byc moze paradoksalnie (choc to pozory) zgadzam sie i z astra i z malunia.
Zaznaczam ze jestem raczej wyjatkowo przenosna (bo pracowalam a takze mieszkalam w ponad 50 krajach na 4 kontynentach), ale po przejsciu na emeryture, a wiec po prostu starzejac sie, zaczelam coraz wieksza wage przykladac do zaplecza: kulturalnego, towarzyskiego (z reguly nudze sie na dluzsza mete w towarzystwie monokulturowym, jednojezykowym: wspaniale czulam sie np. mieszkajac na poludniu Hiszpanii, gdzie zycie towarzyskie jest kuturowo i jezykowo urozmaicone i gdzie kazdego dnia mozna w sposob naturalny poslugiwac sie trzema-czterema jezykami, starajac sie utrzymywac jak najdluzej sprawnosc i elastycznosc mozgu...ale to nie jest kryterium dla wiekszosci ludzi spedzajacych cale zycie w jednej kulturze, jednym jezyku, ba, jednym miejscu), jak i zaplecza wszelkich uslug od domowych (sprzatanie, pranie, naprawy) do medycznych. Jednak cenie rozniez bardzo nature, wiec planujac obecnie przyjazd do Polski - w ramach emerytalnych przeprowadzek - mysle o osiedleniu sie pod miastem ale z dobra komunikacja publiczna, nie dalej niz pol godziny dojazdu do centrum duzego miasta. Miejscowosci uzdrowiskowe maja to do siebie, ze wymieraja na jakies pol roku, bedac przez pozostale pol roku przetloczone turystami, wiec akurat tego typu miejscowosci raczej bym nie polecala. A juz zwlaszcza nie polecalabym pochopnego kupowania nieruchomosci, zwlaszcza w niesprawdzonej okolicy. |
#20
|
|||
|
|||
Ja mam jeszcze jedną uwagę. Otóż najczęściej przeprowadzamy się do starych domków, ale próbujemy (i słusznie) żyć w nich jak najbardziej wygodnie. Wstawiamy wiec nowe okna, czasem nakładamy jakiś siding, żeby było ładniej...Tymczasem w starych domkach siedzi cichy wróg... A czasem nawet więcej niż jeden. To pleśnie i grzyby. Kiedy dokonamy tych wszystkich poprawek, okazuje się, że zapomnieliśmy o... wentylacji. Tak się załatwiła moja koleżanka. Domek jest przecudny, klimatyczny, ogród marzenie...Tylko w środku wilgoć, pleśń i obrzydliwy zapach stęchlizny. W sumie dzięki mnie uratowała ten dom...Przeczytałam gdzieś w necie o niemieckim systemie wentylacyjnym inventer, który nie wymaga wyburzania całego domu. Podpowiedziałam Ewie i już go ma. Ale przez moment była załamana, bo mieszkanie wystawione na sprzedaż, a w wymarzonym domku nie dało się żyć...
|