menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe > Finanse > Zarządzanie finansami
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Odpowiedz
Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
  #21  
Nieprzeczytane 10-10-2009, 19:59
Arti's Avatar
Arti Arti jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Radom
Posty: 22 485
Domyślnie

Konris jestem pod wrażeniem i podziwiam no no.
Dzięki za cenne informacje i podzielenie się wiedzą.
Przetarłeś szlak w dżungli...spróbuję nim podążyć.

Powodzenia szczerze życzę w osiągnięciu celu.
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #22  
Nieprzeczytane 10-10-2009, 20:20
konris konris jest offline
Czasem zajrzy
 
Zarejestrowany: Jun 2009
Posty: 189
Domyślnie

Dzięki za dobre słowo. Szkoda, że mieszkasz zbyt daleko na kontakt osobisty, bo wtedy mógłbym więcej doradzić bądź odradzić,a także może i czegoś nauczyć się od Ciebie.

Załączam jeszcze pewne opowiadanie, które miało wpływ na moje podążenie w określonym kierunku i związane z tym przychody (sorry za literówki):


SKRZYPCE

Wydarzylo sie to przed wielu laty na aukcji po zmarlym przemyslowcu. Gdy aukcja juz dobiegala konca, zmeczony urzednik aukcyjny siegnał po ostatni obiekt. Byly to stare, odrapane i bezbarwne skrzypce, które wzniósł wysoko ponad głowe pytajac cynicznie :
- Ile za to dostane, da ktos 100$?.., 75.., 50.., 25... No.. Co powiecie o pieciu? a moze dolara?

Glosny smiech zgromadzonych odbijal sie echem od pustych scian sali. W tym momencie dalo sie slyszec czyjs slaby glos w tlumie:
- Przepraszam, czy moge zabrac wam troche czasu?
Stary, pochylony wiekiem, mezczyzna przepychal sie przez tlum. Wszedl na podium wyciagajac reke po skrzypce a potem stal odwrócony tylem do zebranych brzdakajac i naciagajac struny. Nastepnie odwrócil sie powoli w kierunku sali, unoszac reke w prosbie o cisze. Umiescil skrzypce drzaca reka pod podbródkiem i zaczal grac. Cudowne, czyste tony wypelnily sale, starzec zagral niebiansko piekna i smutna serenade.

Sala zamarla, wszyscy stali jak zahipnotyzowani. Na koniec uklonil sie gleboko, odlozyl skrzypce kierujac sie do wyjscia. Podczas gdy zebrani wiwatowali jak opetani,prowadzacy aukcje smiał sie i unoszac znów skrzypce wysoko, zapytal;
- Ile dostane za ten nadzwyczajny instrument? Tysiac od pana w wysokim kapeluszu, dwa tysiace od blekitnej damy, trzy tysiace od pana w czapce z daszkiem, czy slysze dobrze,.. cztery tysiace, nie piec tysiecy od mezczyzny w wysokim kapeluszu, piec tysiecy po raz pierwszy, piec po raz drugi, piec po raz trzeci! BUM!!! Pragne pogratulowac zakupu tak mistrzowskiego wytworu ludzkich rak za jedyne pięć tysiecy dolarów!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #23  
Nieprzeczytane 10-10-2009, 21:43
Arti's Avatar
Arti Arti jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Radom
Posty: 22 485
Domyślnie

Cytat:
Dzięki za dobre słowo. Szkoda, że mieszkasz zbyt daleko na kontakt osobisty, bo wtedy mógłbym więcej doradzić bądź odradzić,a także może i czegoś nauczyć się od Ciebie.

Dzięki za chęć doradzenia a z tym, że mógłbyś się czegoś nauczyć ode mnie hmm
choć wszystko jest możliwe słyszałam

opowiadanie Skrzypce taaa zamyśliłam się chwilę....
Podoba mi się.
Pozwolisz, że sobie go wezmę
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #24  
Nieprzeczytane 10-10-2009, 21:50
konris konris jest offline
Czasem zajrzy
 
Zarejestrowany: Jun 2009
Posty: 189
Domyślnie

Proszę bardzo. Cieszę się, że i Tobie się spodobało.

A nawet dodam jeszcze jedno opowiadanko:


Kiedyś, do mieszkającego na odludziu mistrza walki wręcz, przybył młody chłopiec z prośbą, by przyjąć go na ucznia. Mistrz popatrzył na niego w milczeniu, po czym zapytał, dlaczego chce się uczyć sztuki walki. Chłopczyk odrzekł, że chciałby się zemścić na tych, którzy go pobili. Mistrz spojrzał na niego w skupieniu, a potem powiedział, by zgłosił się za rok. Na pytanie, czemu aż za rok, mistrz nie odpowiedział.

Po roku chłopiec znowu przyszedł i ponowił swoją prośbę. Mistrz jednak i tym razem nie zgodził się wziąć go na ucznia, kiedy chłopiec - zapytany, dlaczego chce się uczyć walczyć - znowu szczerze odrzekł, iż chce się zemścić na tych, którzy go pobili. Po raz drugi usłyszał też, by - jeśli zechce - zgłosił się za rok. Na pytanie, dlaczego znowu ma czekać aż rok, usłyszał od mistrza:
- Żebyś pomyślał...

Kiedy po upływie kolejnego roku chłopiec trzeci raz usłyszał znane pytanie o powody, dla których chciałby poznać tajniki sztuk walki, przygotował inną odpowiedź z nadzieją, iż tym razem zadowoli mistrza:
- Bo chciałbym być w tym tak dobry jak ty, mistrzu...

Mistrz zadumał się przez chwilę. Chłopiec w najwyższym napięciu czekał na decyzję mistrza, lękając się znanej już odpowiedzi. Tym razem jednak mistrz powiedział mu, iż jeśli rzeczywiście tego bardzo pragnie, to niech przez pól roku jeszcze rzecz przemyśli i upewni się w swym postanowieniu.

Zawiedziony chłopiec znowu odszedł, zastanawiając się, czy warto tu jeszcze przychodzić. Po sześciu miesiącach jednak przybył. Mistrz po raz kolejny zadał mu znane pytanie, na co młodzieniec odparł zdecydowanie:
- Chcę pokonać samego siebie.

Nauczony doświadczeniem spodziewał się kolejnego odroczenia, lecz nieoczekiwanie usłyszał:
- Zostań.

Bardzo się ucieszył, lecz wkrótce radość znikła, bo mistrz zamiast go uczyć, trenował sam lub z innymi uczniami, zaś jemu nie pozwalał na kontaktowanie się z kimkolwiek, za to nakazał wykonywanie różnych prac domowych. Przyjął to bez sprzeciwu, bo - nie mając pieniędzy - uznał, iż w ten sposób musi odpracować okres nauki i pobytu w domu mistrza.

Po upływie kilku tygodni nieśmiało spytał mistrza, kiedy on też będzie mógł trenować. Jednak zamiast odpowiedzi na pytanie usłyszał polecenie wykonywania dodatkowych, cięższych obowiązków. Ponadto od tej chwili mistrz zaczął mu wypominać różne ważne i błahe zaniedbania czy niedokładności. Chłopiec przejął się tym i odtąd starał się wywiązywać ze wszystkiego z jak największą starannością.

Upłynęło trochę czasu, mistrz stał się jakby mniej szorstki i chłopiec znowu odważył się spytać o termin rozpoczęcia nauki. Odpowiedzią mistrza był nieoczekiwany, choć lekki cios w twarz. Od tego momentu mistrz, gdziekolwiek widział chłopca, zadawał mu dokuczliwe razy.

Młodzian myślał, iż jest to wciąż kara za jakieś nieznane mu uchybienia w pracy, lecz wnet okazało się, że dostawał lanie także wtedy, gdy ze wszystkich swoich obowiązków wywiązywał się wzorowo. Uznał więc, że mistrz ma jakieś swoje humory i paskudny charakter, a na nim to odreagowuje. Szybko jednak przekonał się, że to przypuszczenie też nie jest prawdziwe, bo mistrz nie szczędził mu razów także wtedy, gdy go chwalił i gdy był w znakomitym humorze.

Zdezorientowany chłopiec zaczął podejrzewać mistrza o jakieś zaburzenia na umyśle i za wszelką cenę starał się ograniczać swe codzienne kontakty z nauczycielem. Wstawał wcześniej od niego, unikał wspólnych posiłków, szedł spać, gdy mistrz już spał. Niewiele to jednak pomogło, bo mistrz z coraz większą przemyślnością zaskakiwał go podczas snu, samotnych posiłków, a szczególnie wtedy, kiedy chłopcu wydawało się, iż mistrz go nie zaskoczy. Tak wiec, mimo ogromnej przezorności, asekuracji, a nawet przebiegłości - nie umiał uniknąć bolesnych razów. I coraz częściej rozmyślał o odejściu od mistrza. Uznał to jednak za ostateczność.

Z czasem chłopiec stał się tak czujny i przebiegły, że coraz częściej udawało mu się uniknąć zaskakujących ataków. Zwłaszcza że zauważył, iż mistrz coraz częściej rezygnuje z tych nagłych napaści na niego. Poza tym doszedł do tego, iż - nieustannie analizując zachowanie mistrza - nie tylko już umiał unikać ciosów, ale i coraz skuteczniej bronić się przed nimi. Było to zresztą konieczne, bo ciosy mistrza stawały się coraz bardziej bolesne i bezwzględne.

Nadszedł w końcu dzień, kiedy - zaatakowany - nie tylko skutecznie odpierał ataki nauczyciela, ale sam też kilkakrotnie przejmował inicjatywę w walce. Z czasem stał się dla mistrza partnerem i już nie ustępował mu ani w atakach, ani w obronie.

Nieoczekiwanie mistrz zaprzestał swych napaści na chłopca, co jeszcze bardziej wzmogło czujność młodzieńca. Mistrz bowiem teraz traktował go jak powietrze. Młodzieniec przeczuwał jakiś podstęp i maksymalnie wzmógł swą czujność. A najbardziej irytował go pogodny uśmiech mistrza, kiedy na niego patrzył.

Nic jednak nie nastąpiło. Któregoś dnia, milczący zwykle mistrz, przy wspólnym posiłku powiedział do chłopca z twarzą nie zdradzającą jakichkolwiek uczuć:
- Możesz dziś stąd odejść, bo jeśli tego nie zrobisz, jutro stoczymy ostatnią walkę, którą tylko jeden z nas przeżyje.

Powiedziawszy to, mistrz oddalił się w nieznanym kierunku. Chłopca zaskoczyła nie tylko treść wypowiedzi mistrza, ale przede wszystkim to, że mistrz zapowiedział swą groźbę tak, jakby chwalił piękną pogodę... W pierwszej chwili z tego powodu sens groźby nie dotarł do chłopca. Potem chciał pobiec za mistrzem, by spytać go o powód takiej decyzji, ale mistrza już nie było.

Długo zastanawiał się, jaka podjąć decyzję. Czuł, że mistrz wcale nie chce go zabić, ale też, że nie chce, by unikał walki. Wiedział doskonale i to, że mistrz dotrzymywał słowa i ich pojedynek będzie trwał tak długo, aż naprawdę jeden z nich zginie.

Chłopiec nie widział w tym wszystkim sensu. Nie wiedział, co zdecydować. Prawda, że mistrz go nie rozpieszczał, ale też nigdy nie czuł wobec siebie jego niechęci czy nieżyczliwości, nawet gdy mistrz sprawiał mu tęgie lanie. Były także chwile, gdy czuł się jak jego syn, mimo że mistrz bardzo powściągliwie okazywał mu jakiekolwiek uczucia sympatii. Nigdy więc nie myślał o mistrzu jak o wrogu, do tego wrogu śmiertelnym.

Cała noc minęła chłopcu na rozmyślaniach i nastał ranek. Nawet gdyby teraz chciał odejść, było już na to za późno. O świcie bowiem, używając najbardziej obelżywych słów, mistrz sprowokował go do walki. Młodzieniec wciąż jednak nie chciał walczyć i cały czas intensywnie myślał nad jakimś pokojowym rozwiązaniem wciąż niezrozumiałej dla niego sytuacji. Niechęć do walki nie wynikała ze strachu przed mistrzem, ale dlatego że wciąż nie widział sensu tej walki. Nic mu jednak nie przychodziło do głowy...

Bezwzględność mistrza, z jaką został zaatakowany, zmuszała go do maksymalnej koncentracji. Wiedział, że musi walczyć o życie i o honor deptany obelżywymi słowami. Zdesperowany i doprowadzony do skrajnej pasji - zdecydował w końcu, że choć mistrzowi wiele zawdzięcza, będzie go musiał pokonać. Zmobilizował się jeszcze bardziej, doprowadzając do tego, że przewrócił mistrza na ziemię, wytrącił mu broń i zamierzył się do zadania swemu nauczycielowi ostatniego, śmiertelnego ciosu...

W tym momencie doznał nieoczekiwanego olśnienia i zrozumiał sens tej walki. Jego dłoń jednak już pędziła w kierunku serca mistrza, by pozbawić go życia. W ostatnim momencie zatrzymał ostrze swej broni przy ciele mistrza...

- Pokonałeś siebie... - powiedział mistrz najspokojniej, jak gdyby nic nie zaszło.






Tę "baśń dydaktyczną" (wymyśloną na podstawie zasłyszanej kiedyś w radiu audycji poświęconej kulturze Dalekiego Wschodu) zwykle opowiadałem pierwszoklasistom w gimnazjum, gdy mieli pierwszą lekcję ze mną.
I to wystarczało, by być potem rozumianym przez nich i przez ich rodziców...
Odpowiedź z Cytowaniem
  #25  
Nieprzeczytane 10-10-2009, 23:20
Arti's Avatar
Arti Arti jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Radom
Posty: 22 485
Domyślnie

Cytat:
Tę "baśń dydaktyczną" (wymyśloną na podstawie zasłyszanej kiedyś w radiu audycji poświęconej kulturze Dalekiego Wschodu)

Konris dzięki ..jak jeszcze masz coś to ja chętnie poczytam..lubię takie teksty.
albo wiesz co? załóż wątek o...

pozdrawiam i dobranoc
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #26  
Nieprzeczytane 11-10-2009, 07:55
konris konris jest offline
Czasem zajrzy
 
Zarejestrowany: Jun 2009
Posty: 189
Domyślnie

Dziękuję za okazaną sympatię. Ten wątek faktycznie założyłem z myślą o finansach, a nie moich ulubionych opowiadaniach, ale dla sprawienia Ci przyjemności dodam jeszcze jedną opowieść, która łączy się także z finansami:



Pewnego dnia, pewien profesor został poproszony, by przeprowadzić kurs na temat skutecznego planowania czasu. Stojąc przed słuchaczami, profesor popatrzył powoli na każdego z osobna, a następnie powiedział:
- Przeprowadzimy doświadczenie.
Spod biurka, które go oddzielało od słuchaczy, profesor wyjął wielki dzban (może być duży słój), który postawił delikatnie przed sobą. Następnie wyjął kilkanaście kamieni wielkości piłki tenisowej i delikatnie włożył je kolejno do dzbana. Gdy dzban był wypełniony po brzegi i niemożliwym było dorzucenie jeszcze jednego kamienia, podniósł wzrok na swoich studentowi zapytał ich: - Czy dzban jest pełen?
Wszyscy odpowiedzieli:
- Tak.
Profesor poczekał kilka sekund i spytał ponownie:
- Na pewno?.
Następnie pochylił się znowu i wyjął spod biurka naczynie wypełnione grubym(to ważne!) żwirem (powinien być suchy!). Delikatnie wysypał żwir na kamienie po czym potrząsnął lekko dzbanem, aż żwir zajął miejsce między kamieniami od krawędzi aż do dna dzbana. Potem znów podniósł wzrok na audytorium i zapytał:
- Czy dzban jest pełen?
Tym razem świetni studenci zaczęli rozumieć. Jeden z nich odpowiedział:
- Prawdopodobnie nie.
- Słusznie... - odpowiedział profesor.
Pochylił się jeszcze raz i wyjął spod biurka naczynie z bardzo drobnym piaskiem (może być podobny substytut). Z wielkim skupieniem wsypał piasek do dzbana, bacząc by piasek zajął wolną przestrzeń między kamieniami i żwirem. Gdy zakończył te czynność, jeszcze raz zapytał:
- Czy dzban jest pełen?
Tym razem, nauczeni doświadczeniem, słuchacze niepewnie odpowiadali:
- Chyba jeszcze nie...
Zastanawiali się przy tym, co jeszcze profesor może dosypać.
- Racja - odpowiedział profesor.
Tym razem profesor sięgnął po butelkę wody i wypełnił nią dzban aż po brzegi, odczekując aż wsiąknie całkowicie. Potem podniósł wzrok i spytał:
- Jaką prawdę pokazuje to doświadczenie?.
Jeden z uczniów odpowiedział:
- To pokazuje, że nawet, jeśli nasz kalendarz jest całkiem zapełniony, jeśli naprawdę chcemy, możemy dorzucić więcej spotkań, więcej rzeczy do zrobienia.
- Owszem, ale nie to jest tu najważniejsze... Wielka prawda, którą przedstawia to doświadczenie, jest następująca: jeśli nie włożymy kamieni, jako pierwszych do dzbana, później nie będzie to możliwe.

Zapanowało głębokie milczenie, a słuchacze uświadomili sobie oczywistość tego stwierdzenia. Profesor pytał jednak dalej:
- Co stanowi kamienie w waszym życiu? Wasze zdrowie? Wasza rodzina? Przyjaciele? Zrealizowanie marzeń? Robienie tego, co jest waszą pasja? Uczyć się? Odpoczywać? Albo jeszcze coś innego?...

Na chwilę przerwał ten potok pytań i pozwolił na ich przemyślenie. W końcu rzekł:
- Należy zapamiętać, że najważniejsze jest włożyć swoje KAMIENIE jako pierwsze do życia, w przeciwnym wypadku ryzykujemy przegrać lub zmarnować własne życie, jeśli damy pierwszeństwo drobiazgom (żwir, piasek), wypełnimy życie drobiazgami i nie będziemy mieć wystarczająco dużo cennego czasu, by poświęcić go na ważne elementy życia. Zatem nie zapomnijcie zadać sobie pytania o to, co stanowi kamienie w waszym życiu. Włóżcie je jak najwcześniej do waszego dzbana życia...

Przyjacielskim gestem dłoni stary profesor pozdrowił audytorium i z ciepłym uśmiechem powoli opuścił salę...
Odpowiedź z Cytowaniem
  #27  
Nieprzeczytane 11-10-2009, 11:15
waclaw46 waclaw46 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Dec 2008
Miasto: Kraków
Posty: 17 615
Domyślnie

Konrisie a co sądzisz o inwestycji w obligacje emitowane przez NBP
Odpowiedź z Cytowaniem
  #28  
Nieprzeczytane 11-10-2009, 11:32
Lila's Avatar
Lila Lila jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2007
Miasto: Polska
Posty: 57 010
Domyślnie

A w nieruchomości?
I co z Funduszami Inwestycyjnymi?
Odpowiedź z Cytowaniem
  #29  
Nieprzeczytane 11-10-2009, 12:11
konris konris jest offline
Czasem zajrzy
 
Zarejestrowany: Jun 2009
Posty: 189
Domyślnie

Co do obligacji - wolę być aktywnym inwestorem, co oznacza, że wybieram wyższy poziom ryzyka i aktywny udział na rynku finansowym. Dla mnie obligacje nie są atrakcyjne w porównaniu akcjami. Dla mnie to raczej forma lokaty niwelującej w małym stopniu wzrosty inflacyjne. Zwróćcie uwagę na fakt, iż akcje spółek giełdowych rzadko lub wcale są upowszechniane w reklamach, zaś obligacje o wiele częściej. Dlaczego? Samo to pytanie zawiera odpowiedź o mniejszej atrakcyjności, choć niby większej pewności zysku. Podkreślmy to jednak - skromnego. Obligacje są bowiem tak konstruowane, by przede wszystkim były atrakcyjne dla tego, kto je emituje i chce w ten sposób pozyskać kapitał, a nie odwrotnie. Maja swój sens w wielkich ilościach i na długie lata w relacjach między państwami czy dużymi korporacjami finansowymi. W każdym razie ja nie znajduję dla siebie dostatecznie dużo powodów, by w nie wejść. I nie ukrywam, że chyba mało o nich wiem. Dla mnie jednak liczy się płynność i możliwość aktywności intelektualnej (czyli wybór kiedy co kupić i kiedy sprzedać). Chętnie jednak poznam opinie kogoś, kto inwestuje w obligacje i przedstawi rzecz na swym konkretnym przykładzie.

Co do funduszy inwestycyjnych - ostatni rok sam najlepiej mówi za siebie. W tych funduszach zawsze, jak w kasynie kasyno, zarabiają fundusze. Inwestorzy są tu z definicji biernymi dawcami kapitału, choć mają oczywiście możliwości kupowania, sprzedawania czy zmiany typu jednostek uczestnictwa. Plus jednak teraz taki, że - patrząc długofalowo - jednostki uczestnictwa są bardzo tanie. Ja jednak po to stałem się giełdowym i finansowym samoukiem, b nie płacić innym za to,o czym mogę decydować sam bez płacenia prowizji od zysków i od strat.

Wreszcie nieruchomości... Tu też mam ambiwalentne uczucia: z jednej strony to coś konkretnego, ale z drugiej strony zniechęca mnie biurokracja i zmienność cen. poza tym ja wolę mieć gotówkę w garści lub coś, co szybko mogę zamienić na gotówkę. A ziemia czy inna nieruchomość nie jest czymś, co mogę sprzedać od ręki i to jest powód, dla którego w nieruchomości nie wchodzę.

Dla mnie nieruchomość ma sens, jeśli wiem, że w określonym czasie, za satysfakcjonującą mnie cenę mogę sprzedać od ręki komuś konkretnemu.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #30  
Nieprzeczytane 11-10-2009, 12:34
Kazimierz's Avatar
Kazimierz Kazimierz jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Dec 2007
Miasto: Gdańsk,pomorskie
Posty: 3 007
Domyślnie

U siebie to ja nawet BELKI nie widze, co insza u innych. U nich to ja nawet najmniejsza widze.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #31  
Nieprzeczytane 11-10-2009, 12:40
Lila's Avatar
Lila Lila jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2007
Miasto: Polska
Posty: 57 010
Domyślnie

Cytat:
Dla mnie nieruchomość ma sens, jeśli wiem, że w określonym czasie, za satysfakcjonującą mnie cenę mogę sprzedać od ręki komuś konkretnemu.

Jednakże w takim na przykład okresie 5-letnim, nie ma opcji straty.
Co innego kryzys typu argentyńskiego. Ale wtedy tracisz wszystko. Tak myślę.
Pozdrawiam cieplutko.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #32  
Nieprzeczytane 11-10-2009, 12:54
konris konris jest offline
Czasem zajrzy
 
Zarejestrowany: Jun 2009
Posty: 189
Domyślnie

Masz rację. Dodam tylko, że dla mnie kategoria straty obejmuje niemożliwość zamiany nieruchomości na gotówkę w terminie przeze mnie (lub, co gorsza, przez los) wybranym.

Odwzajemniam pozdrowienia i życzę miłej niedzieli


Tu jeszcze jest ciekawa analiza porównawcza:

http://biznes.onet.pl/rachunek-karta...,analizy-detal

Ostatnio edytowane przez konris : 11-10-2009 o 22:23.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #33  
Nieprzeczytane 11-10-2009, 21:32
konris konris jest offline
Czasem zajrzy
 
Zarejestrowany: Jun 2009
Posty: 189
Domyślnie

Tu wklejam pewien artykuł będący rozszerzeniem moich wcześniejszych postów.
Sądzę, że wart jest przeczytania i przemyślenia:




Trwa dość ożywiona debata czy spowolnienie gospodarcze w Polsce oraz światowy kryzys wkrótce dobiegną końca, czy też czeka nas jeszcze co najmniej jedna nieprzyjemna fala uderzeniowa. Na pewno gospodarce światowej wciąż daleko jest do normy i nawet jeśli przyjmiemy bardzo optymistyczny wariant ze stosunkowo szybkim wygrzebaniem się z kłopotów, należy uznać, że przez co najmniej kilka miesięcy będzie rosło bezrobocie, a co za tym idzie trudno liczyć na podwyżki wynagrodzeń, ponieważ pracodawcy dobrze znają sytuację na rynku pracy i o ile nie jesteśmy prawdziwymi specjalistami nie muszą zabiegać o nasze względy poprawą warunków płacowych.

Widzimy to zjawisko także w oficjalnych danych statystycznych. Wynagrodzenia tracą dynamikę i nie tylko są niższe w skali miesiąc do miesiąca, ale także realnie spadają rok do roku. Niektórzy oburzą się, że średnia 3268,69 zł brutto za sierpień 2009 jest zawyżona, inni (najczęściej mieszkańcy dużych miast) powiedzą, że to dość skromna kwota. Jednak przyjmując inflację za ostatni rok w wysokości 3,7% (jest ona wyższa w przypadku biedniejszej części społeczeństwa, która wydaje więcej ze swojego budżetu na podstawowe potrzeby) widzimy, że generalnie w portfelach zostaje nam zwyczajnie mniej pieniędzy.

Dołóżmy do tego wspomniane widmo zagrożenia bezrobociem i już wiadomo, że szczególnie teraz należy dokładnie przyjrzeć się swoim finansom osobistym. Nie chodzi wcale o jakieś wyrafinowane strategie inwestycyjne i poszukiwanie doskonałego systemu czy zyskownych akcji na giełdzie, lecz o dość podstawowe uporządkowanie budżetu domowego.

A teraz pomyślmy chwilę nad taką kwestią: ile czasu jesteś w stanie przeżyć po zwolnieniu z etatu? Co dziwne, wielu ludzi nigdy nad tym się nie zastanawia i żyje od katastrofy do katastrofy, wspomagając się drogim kredytem. Tak, banki uwielbiają takich klientów, ale tego typu styl życia przypomina błądzenie nad przepaścią. Jeden mały błąd i spadasz w dół.

W czasach dobrej koniunktury beztroska uchodziła płazem, ponieważ stale istniał spory popyt na chętnych do pracy, między innymi związany z inwestycjami zagranicznymi. Teraz jakoś ich wyraźnie zaczyna brakować. Poza tym przez kilka lat zawsze można było pojechać do pracy za granicą – najpopularniejszy kierunek to Wyspy Brytyjskie. Obecnie zrobiło się trudno nawet dla tubylców, a irlandzki cud powoli zamienia się w koszmar.

W najgorszym położeniu są rodziny z jedną osobą pracującą, czy też osoby samotne. Wszyscy, którzy są w takiej sytuacji muszą się zastanowić co zrobią jeśli stracą źródło dochodu? Tradycyjnie w wielu książkach motywacyjnych możemy znaleźć rady w rodzaju: nie siedź z założonymi rękami, otwórz biznes itd. Tylko jest tu mały problem, kto w tych biznesach będzie pracował? Nie wszyscy zostaną przedsiębiorcami, a poza tym nie muszą mieć do tego ani talentu, ani chęci.

Nie ma rady, trzeba przyjrzeć się dokładniej swoim finansom osobistym i zacząć od choćby najbardziej podstawowej analizy wydatków i przychodów, na której podstawie ocenimy czy co miesiąc generujemy jakieś nadwyżki, czy też musimy finansować się z zewnątrz, na przykład drogim kredytem. Szczególnie obecnie ten ostatni jest drogi – banki potrafią wycisnąć z klientów naprawdę wiele. Proszę zawsze pytać o RRSO (rzeczywista roczna stopa oprocentowania). Czasem usłyszymy dość szokujące odpowiedzi.

Idealnym rozwiązaniem na czas kłopotów jest utworzenie tak zwanego funduszu awaryjnego, z którego korzystamy wyłącznie w podbramkowych sytuacjach jak wspomniana wcześniej utrata pracy, nagła choroba czy zdarzenie losowe typu awaria samochodu. Standardowo zakłada się, ze taki fundusz powinien stanowić równowartość co najmniej trzymiesięcznych wydatków, ale stosując pewien margines powinniśmy stale go powiększać dorzucając regularnie nawet niewielkie sumy. Istotne jest, aby środki były płynne (idealne wydaje się konto oszczędnościowe) i ważna jest samodyscyplina, aby nie wydawać pieniędzy na bieżące potrzeby, bo tych nigdy nie brakuje.

A co ma zrobić osoba zadłużona? Podobnie i w tym przypadku warto posiadać w zanadrzu pewną sumę, ale przede wszystkim trzeba zmobilizować się do spłaty długów, bo po utracie pracy pętla zaciśnie się jeszcze mocniej.

Zanim przejdziemy do analizy inwestycji w akcje, surowce czy instrumenty pochodne, zacznijmy od przeglądu własnego bilansu. Odsuńmy się od przepaści choćby na kilka kroków.

Ostatnio edytowane przez konris : 11-10-2009 o 22:24.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #34  
Nieprzeczytane 12-10-2009, 18:32
konris konris jest offline
Czasem zajrzy
 
Zarejestrowany: Jun 2009
Posty: 189
Domyślnie

Polecam uwadze jeszcze jeden artykuł (to w kontekście pytania wacława o obligacje NBP, ale nie tylko):

http://www.notowany.pl/artykul/9827/...ksi-inwestorzy


Spośród cytowanych poglądów - mnie najbliższe są stanowiska przedstawione przez W. Buffeta oraz J. Rogersa.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #35  
Nieprzeczytane 17-10-2009, 10:55
konris konris jest offline
Czasem zajrzy
 
Zarejestrowany: Jun 2009
Posty: 189
Domyślnie

Artfilka, polecam Twej uwadze także ten artykulik:

http://www.bankier.pl/wiadomosc/Pien...i-2033358.html
Odpowiedź z Cytowaniem
  #36  
Nieprzeczytane 18-10-2009, 12:06
konris konris jest offline
Czasem zajrzy
 
Zarejestrowany: Jun 2009
Posty: 189
Domyślnie

Krótki akapit o obligacjach:


Istnieje pewien mit, że obligacje to "pewna inwestycja" na jakiej nie można stracić, co nie jest do końca prawdą, gdyż emitent obligacji może tak samo zbankrutować jak emitent akcji (o czym wie niejeden posiadacz bezwartościowych już obligacji przedwojennych) a ponadto ceny obligacji wahają się tak jak ceny akcji (i na tym też można stracić). Nie wnikając w te wszystkie niuanse wystarczy jak będziemy pamiętać, że obligacje to papiery wartościowe, które pożycza inwestorowi dana instytucja lub nawet rząd danego państwa wraz z deklaracją o odkupieniu od niego z czasem tych obligacji w odpowiednim terminie (tzw. termin wykupu). Dodatkowo inwestor zarabia na oprocentowaniu tych obligacji, które jest najczęściej niskie (porównywalne do oprocentowania lokat bankowych).


więcej:

http://gospodarka.gazeta.pl/Gielda/1...C hinach.html
Odpowiedź z Cytowaniem
  #37  
Nieprzeczytane 19-10-2009, 08:49
Mavronka Freydis's Avatar
Mavronka Freydis Mavronka Freydis jest offline
Użytownik moderowany
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Miasto: Haifa(חֵיפָה)
Posty: 807
Domyślnie

Cytat:
Napisał konris
Banki znalazły sposób na uniknięcie podatku Belki. Bazuje on na znanym także z formularza PIT mechanizmie, że należne kwoty zaokrągla się w górę lub w dół. Jeśli więc należne właścicielowi lokaty odsetki są mniejsze niż 2,5 zł, to podatek liczony jest od 2 zł i wówczas jest on mniejszy niż 50 gr. Dzięki temu fiskus nie może pobrać podatku...

Zamiast katowac Seniorow przydlugim tekstem wystarczylo podac link do oryginalnej strony z kad zaczerpnales te informacje.
W podnieceniu kalkulowania przyszlych zyskow nie zwrociles uwagi, ze strona ma zastrzezenie praw autorskich. Wedlug zapisu, zabrania sie pod grozba kary rozpowszechniania nawet malej czesci artykulu bez pozwolenia Infor Biznes Sp. http://serwisy.forsal.pl/artykuly/31...tek_belki.html

Nie pisze tego zeby Ci dokuczyc czy zdewaluowac podane informacje. Wszystko sie zgadza oprocz tego, ze jest to finansowa gra spekulacyjna oparta na "pomylce" ustawodawcy. Pisze w cudzyslowiu dlatego, ze lobby bankowe moglo takie przeoczenie pana Belki zainicjowac w celu zdobycia klientow. Politycy czesto przychylaja sie do prosb lobbystow. Niestety zanim nasi Seniorzy zbiora odpowiednia kwote zeby zaczac sie bawic w finansistow moze nadejsc poprawka do ustawy, ktora uszczelni ta dziure podatkowa. Panstwo nie lubi dzielic sie zyskami z obywatelem. Jesli to robi to ma w tym ukryty cel i jest to dzialanie czasowe.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #38  
Nieprzeczytane 19-10-2009, 09:33
Mavronka Freydis's Avatar
Mavronka Freydis Mavronka Freydis jest offline
Użytownik moderowany
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Miasto: Haifa(חֵיפָה)
Posty: 807
Domyślnie

Cytat:
Napisał konris
Istnieje pewien mit, że obligacje to "pewna inwestycja" na jakiej nie można stracić, co nie jest do końca prawdą, gdyż emitent obligacji może tak samo zbankrutować jak emitent akcji (o czym wie niejeden posiadacz bezwartościowych już obligacji przedwojennych)...

Panstwo polskie wykupilo znaczna czesc obligacji od obcokrajowcow, oraz obywateli polskich zamieszkalych za granica. Posiadacze obligacji mieszkajacy w Polsce zostali potraktowani jak spekulanci, ktorzy dybia na spoleczny majatek. Czesc oszukanych zaskarzylo skarb panstwa do sadu i wygralo sprawe w pierwszej instancji.
Dzisiaj Ministerstwo Finansow reklamuje panstwowe obligacje jako bezpieczne zrodlo inwestycji. Nie wiem czy jest to zlosliwa kpina czy reklama majaca trafic wylacznie do chorych z zespolem Downa. http://www.dailymotion.pl/video/x5as...opoly-2008_fun
Odpowiedź z Cytowaniem
  #39  
Nieprzeczytane 19-10-2009, 09:41
Lila's Avatar
Lila Lila jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2007
Miasto: Polska
Posty: 57 010
Domyślnie

Mavronka, robisz dobrą robotę , w dodatku bezinteresownie.
Jestem pod wrażeniem i......podziwiam. Za wiedzę.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #40  
Nieprzeczytane 19-10-2009, 13:28
Pani Slowikowa Pani Slowikowa jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2007
Posty: 7 080
Domyślnie

Cytat:
Napisał Mavronka Freydis
Nie wiem czy jest to zlosliwa kpina czy reklama majaca trafic wylacznie do chorych z zespolem Downa. http://www.dailymotion.pl/video/x5as...opoly-2008_fun


Tylko co ma z tym wspolnego zespol Downa???
__________________
"Dobry malarz musi namalować dwie rzeczy: człowieka oraz istotę jego duszy."
Leonardo DaVinci
Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

 



Podobne wątki
Wątek Autor wątku Senior Cafe Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Komu przekazujecie 1% podatku ? z centrum Zarządzanie finansami 69 23-03-2016 09:56
1% podatku - gdzie przekazać? fionna Społeczeństwo - wątki archiwalne 10 04-04-2009 21:58
Odpisy od podatku Henio Zarządzanie finansami 16 10-11-2008 11:26
Emeryci i renciści nie będą musieli płacić abonamentu RTV? - komentarze Ekspedytka Ogólny 3 15-06-2008 19:04
Nie chcemy płacić za leczenie - komentarze weronika1 Ogólny 17 12-04-2008 01:13

Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
Przeszukaj ten wątek:

Zaawansowane wyszukiwanie

Zasady pisania postów
Nie Możesz: tworzenie nowych wątków
Nie Możesz: odpowiadanie na posty
Nie Możesz: wysłanie załączników
Nie Możesz: edytowanie swoich postów

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:19.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.