|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#41
|
||||
|
||||
Betrutko
Ja też jestem 80+++ i bardzo się cieszę, że jesteś z nami. Jak masz jakieś problemy z Seniorkiem to pytaj, a ja jeśli tylko potrafię chętnie pomogę.
__________________
Pozdrawiam Bogdan |
#42
|
||||
|
||||
refleksje
Moi Kochani!
Witam Was serdecznie w ten późnolutowy niedzielny poranek. Umyśliłam sobie cóś, z czym chciałabym się z Wami podzielić. Bardzo się cieszę że mnie czytacie i wspieracie, ale stwierdziłam również że ta pisanina sprawia niesamowitą frajdę i ratuje mnie od chandry (dzisiaj nazwalibyśmy to depresją), która łapie mnie często, zwłaszcza podczas krótkich i bezsłonecznych dni zimowych. Dlatego będę pisać chociażby dla własnej satysfakcji nadal, nawet jeżeli by nikt tego nie czytał (to nie jest groźba tylko stwierdzenie Sama jednak się przekonałam, że te moje mini nowelki są trochę przydługie jak na post, więc od tej pory będę zamieszczać je w komentarzach (później może na blogu, jak się naumię) i tam też serdecznie Was zapraszam, a tutaj będę tylko anonsować ukazywanie się kolejnych odcinków, no i prowadzić z Wami "krótkie Polaków rozmowy". Już wkrótce następny odcinek zatytułowany "Lokalka"! W związku z odcinkiem "Nasza szkoła", który obecnie redaguję przypomniało mi się parę określeń oraz dawno już nie używanych "utensyliów" szkolnych. Może ktoś z Was pomoże mi je opisać? Piórnik,(tu kłania się Plastusiowy pamiętnik, ulubiona książka mojego dzieciństwa) stalówka, rączka, kałamarz, bibuła itp, itd. A 'radyrka", szarwary, meszty! Ktoś może wie co to było? Coby tu jeszcze, Aha może po angielsku o pogodzie? A więc pada sobie śnieżek pada sobie równo i przykrywa białą pierzynką chaty, drzewa ploty. Jeszcze jest biały i czysty ale wygląda na to że wnet zamieni się obrzydliwe błocko i odkryje (niestety) sterty brudów i śmieci. Zanim się znów zazieleni i ukwieci na co czekam z utęsknieniem i nadzieją. No to aby do wiosny, moi Kochani!! |
#43
|
|||
|
|||
[quote=betruta], Piórnik,(tu kłania się Plastusiowy pamiętnik, ulubiona książka mojego dzieciństwa) stalówka, rączka, kałamarz, bibuła itp, itd.
A 'radyrka", szarwary, meszty! Ktoś może wie co to było? Ja wiem ! Zgłaszam sie do odpowiedzi. Piórnik - ył drewniany, z przesuwanym wieczkiem, do przechowywania ołowków, kredek, gumki itp drobiazgów;- stalówka - obsadzana w rączce lub inaczej obsadce, zanurzona w atramencie służyła do pisania; - kałamarz - szklany pojemniczek z atramentem, najpierw każdy nosił swój z domu, potem był taki wpuszczany w otwór w blacie ławki szkolnej ; - bibuła - wielkości kartki od zeszytu, miękka, odciskała nadmiar atramentu, żeby nie było kleksów;- -szarawary - spodenki gimnastyczne; - meszty - czyli tenisówki, obuwie sportowe na zajęcia wf i nie tylko. W pierwszej klasie pisaliśmy ołówkami. Jesli ktos sie starał, ładnie pisał, nauczycielka pozwalała pisać atramentem, czyli juz mozna było używać kałamarza, obsadki i stalówki. To było wyróżnienie ! Czasami kałamarzami, jeszcze noszonymi do domu dzieci obrzucały sie w czasie bójki po szkole, ale rzadko, bo ubranie wtedy nadawało sie tylko do wyrzucenia. Niestety, nic nie wiem na temat "radyrki". |
#44
|
||||
|
||||
Witam.
Radyrki to gumki Serdecznie pozdrawiam. |
#45
|
||||
|
||||
radyrka
Witam Weroniczko!
No widzisz? Świetnie, możesz siadać, zapiszę Ci w dzienniczku piątkę. Chociaż w Naszej szkole powiedzielibyśmy jedynkę bo w spadku po CK Austrii taka była klasyfikacja, tzn 1 była najlepsza! Określenie radyrka = gumka, również po CK. Od niemieckiego radieren, ausradieren = wymazać Pozdrawiam ciepło! |
#46
|
||||
|
||||
Cytat:
Mało kto dzisiaj zna to okreslenie! Od niemieckiego radieren=wymazać Pozdrawiam |
#47
|
||||
|
||||
Przyznam się Betrutko,
że poszukałam u wujka w Googlach. Chyba możesz przyznać mi jedynkę za pomysłowość. |
#48
|
|||
|
|||
Cytat:
Witam Betruto ! Moze opowiesz, albo opowiemy o obowiązujących w naszych czasach strojach szkolnych ? Pozdrawiam ! |
#49
|
||||
|
||||
Cytat:
Miałam (mądrego)nauczyciela który zwykł był mówić 'Nieważne że się ściąga, ważne ze się wie skąd ściagnąć'! Swieta prowda, ni?) |
#50
|
||||
|
||||
mundurki
Cytat:
A wiesz że już miałam to w planie? Świetnie, będzie mi bardzo miło jak mnie wyręczysz! |
#51
|
||||
|
||||
Cytat:
Serdecznie dziękuję |
#52
|
|||
|
|||
Cytat:
O nie, to za duża odpowiedzialnośc ! Nowy temat musi zacząć gospodyni wątku. Poza tym (chyba Cię tym nie urażę ?) Twoje opisy będa wcześniejsze czasowo, no chyba, że nie bedziemy trzymac sie chronologii, ale czy wtedy młodszym sie nie pomiesza ? |
#53
|
||||
|
||||
To może ja zacznę .
Szkolne stroje były dla nas zmorą. Kolor granatowy po maturze znikał w czeluściach szafy z życzeniem "nigdy więcej. Po paru latach wracał jako elegancki i szykowny. Czy jest ładniejszy zestaw jak granatowa spódniczka i stylowy czerwony lub malinowy żakiet? Odwrotnośc też pięknie się prezentuje, a do tego biała bluzka lub biała w granatowe lub czerwone grochy. Rozmarzyłam się . Wrócę więc do tak zwanego mundurka. Od święta granatowa spódniczka o minimalnej długości do pół kolan, wąska, plisowana lub z kontrafałdą z tyłu, żadnych rozcieńć. Do tego biała bluzka z marynarskim kołnierzem i krawatem, kołnierz oczywiście granatowy z błyszczącej podszewki i naszywany trzema rzędami białego kordonku. Rękawy bluzki długie lub 3/4 z mankietami identycznymi jak kołnierz. Na co dzień fartuszek z granatowej, czarnej lub ekstrawaganckiej ciemnoniebieskiej podszewki z marynarskim kołnierzem tak jak w stroju galowym. W lecie białe lub granatowe kolanówki lub skarpetki, w zimie pończochy w kolorze brązowym. Nie należało nosić nylonów, grono pedagogiczne patrzyło na takie nogi z dezaprobatą. Obowiązkowa tarcza na stałe przyszyta do rękawa fartuszka czy galowej bluzki, a także do rękawa płaszcza albo kurtki. Na głowie beret często szyty jednakowo dla wszystkich uczennic u zaprzyjaźnionego krawca. W moim liceum obowiazywały również belki pokazujące do której klasy się uczęszcza. Jedyne noszone z wyższością były ostatnie cztery. Buty na tak zwanym szkolnym obcasie w ciemnych kolorach. Chłopcy w granatowych garniturach, krawatach i stonowanych koszulach, na głowach czapki granatowe z lakierowanym daszkiem. Dyrekcja bardzo surowo przestrzegała zalecanego stroju i za odstępstwa było się odsyłanym do domu w celu zmiany ubioru na właściwy. Po latach uważam, że było to bardzo mądre, wszyscy wygladali jednakowo co całkowicie tuszowało różne warunki materialne rodziny, nikt nie czuł się gorszym z powodu braku markowych dżinsów czy innych fatałaszków. Nie wolno było mieć farbowanych włosów, makijażu, lakieru na paznokciach ani biżuterii. Jedyne tolerowane były dyskretne kolczyki w uszach. Pomysleć, że mimo takich "drakońskich" obostrzeń dziewczyny wyglądały świeżo i zupełnie jak nastolatki. Taki sam strój obowiazywał na szkolnych zabawach i studniówkach, pierwszy bal w balowych sukniach to był bal maturalny i wolno go było zorganizować w restauracji. PS Celowo nie napisałam jakich lat dotyczy moje wspomnienie. Mam zdjęcie maturalne klasy mojej Mamy wykonane w 1939 roku i Jej klasa była tak samo ubrana jak moja, jedyna różnica, to że nie była to klasa koedukacyjna. Ostatnio edytowane przez maja59 : 24-02-2013 o 22:58. Powód: dodane PS |
#54
|
|||
|
|||
Cytat:
Betruto ! Ciekawie napisała już na ten temat Koala, ale postanowiłam sie przyłączyć, bo mam wrażenie, że moje wspomnienia to jednak albo troche inny czas, albo inny region. Galowy strój to naturalnie granatowa spódniczka i biała bluzka. Na codzień : fartuch z rękawami, zapinany, z białym kołnierzykiem, tarcza szkolna przyszyta na stałe. Za noszenie jej np . na agrafce groziła kara. Taka sama tarcza na płaszczu. Zadnej bizuterii . Oczywiście fartuch uszyty był ze zwykłej błyszczącej podszewki czarnej lub granatowej ( żaden inny materiał nie był dostepny). Spod mankietu fartucha nie mogł być widoczny nawet zegarek ! Kto dał sie przyłapać - oddawał zegarek do depozytu, otrzymywał go wraz ze świadectwem szkolnym po zakończeniu roku. Podobnie nic nie mogło wyglądać spod kołnierzyka fartucha. Kołnierzyk musiał być codziennie świeży, co dyrektorka sprawdzała osobiście. Buty - tylko na zupełnie płaskim obcasie; powszechnie nosiło sie zwykłe trzewiki sznurowane. Zimą można było nosić tzw. kapce ( kto wie jak one wyglądały?) . Pończochy tylko bawełniane w prążki, w starszych klasach dozwolone były tzw. fildekosy, tez bawełniane, ale gładkie. Fryzury - najlepiej widziane były warkocze, a krótkie włosy - gładkie, bron Boze jakieś loczki czy modne wówczas "simonki" - (te były dozwolone dopiero w IV klasie). Na moje nieszczęście mam kręcone z natury włosy, nosiłam krótkie, pani Dyrektorka co jakis czas o tym zapominała, zarzucała mi posiadanie tzw. trwałej ondulacji i kilka razy zdarzyło się, że wsadziła mi głowę pod kran, dla sprawdzenia. Ktos mógłby pomysleć, że to była jakaś klasztorna szkoła, prowadzona przez zakonnice. Otóż nie, to było normalna, państwowa szkoła, z bardzo dobrą kadrą nauczycielską ( dwie spośród profesorek były absolwentkami Sorbony). Tylko szanowna dyrekcja była, jak to teraz widzę , mocno zdziwaczała. Mam zdjęcie mojej klasy, z ostatniego roku. Wszystkie wyglądamy na nim jak biedne sieroty. Kilka lat temu moja szkoła obchodziła 75-lecie istnienia. Ilez to zdjęcie wywołało wspomnień, smiechu i komentarzy ! Szkoła była żeńska. Raz lub dwa razy w karnawale przychodziło zbiorowe zaproszenie na zabawę taneczną - od dyrekcji szkoły męskiej. Ale to już może opisze innym razem, jesli ten wpis spotka sie z jakims zainteresowaniem. Pozdrawiam ! |
#55
|
||||
|
||||
Witam betruto Ciebie i twoich gości.
Założyłaś interesujący wątek. Ja co prawda jestem powojenna, ale rodzeństwo i kuzynostwo to przedwojenni Wołyniacy. Pamiętam, jak po wojnie co rusz to jakiś krewny się odnajdywał i wtedy do do nocy siedzieli i wspominali, a przy tym śpiewali. Pamiętam jak stryj śpiewał - Zarzucę płaszcz, gitarę wezmę w ręce.... Śpiewał także ,,Czerwony pas'' Ja byłam zbyt mała, żeby się zainteresować tymi wspominkami. Jednak coś nie coś w zakamarkach myślowych mi pozostało. Betruto życzę pomyślności na wątku, będę śledzić, a może i coś czasami skrobnę |
#56
|
||||
|
||||
Sic!
Sic! jak zwykł potwierdzać swoje wypowiedzi nasz nieoceniony Imć Pan Zagłoba!
Madero, Koalo dokładnie tak! Dodam jeszcze że u Nas również nie było szkół koedukacyjnych, ale było kilka szkół dla dziewcząt i każda miała przypisany dla siebie kolor beretu. Koalu piszesz tu o bardzo ważnym aspekcie jakim był jednolity strój co w dużym stopniu łagodziło różnice statusu zamożności w zasadzie bardzo drażliwe a czasami wręcz bolesne dla Tych "mniej". To od razu nasunęło mi refleksje o innym bardzo ważnym dniu w życiu dorastającego człowieka. Komunia Święta! Każdy z Nas wie jak w większości wypadków odbywa się to dzisiaj. Nie będę tego tutaj krytykować, bo nie czuję się do tego powołana. Powiem jak to odbywało się u Nas! Dziewczynki obowiązkowo oczywiście "w białym" i z "żywymi" mirtowymi wiankami we włosach oraz pierwszym modlitewnikiem i białą lilijką w ręku spotykały się (bez asysty rodziców i tłumu krewnych) wpierw w szkole, gdzie czekał już Ksiądz Katecheta. Dopiero stamtąd, dobrane parami prowadził je do kościoła. Po wysłuchaniu Mszy i przyjęciu Pierwszej Komunii ksiądz proboszcz zapraszał wszystkie dzieci (ale tylko dzieci)do pięknie nakrytego stołu na dziedzińcu kościoła gdzie usługujący nam klerycy czekali już ze dzbankami parującego, słodkiego kakao i paterami z pajdami świeżego ciasta drożdżowego, upieczonego przez księżą gospodynię! Mniam, jak to smakowało i jak było wesoło w gronie rówieśników No i już! Nie było targowiska próżności. licytacji prezentów, ogromnych zjazdów rodzinnych itp, itd. No a potem rodzice odbierali swoje córunie i każdy już starał się uczcić ten dzień po swojemu w gronie najbliższej rodziny. Nie jest moją intencją stwierdzać autorytatywnie czy moralizować "za moich czasów".Po prostu opowiadam jak było. A może ktoś opowie więcej o szarawarach, lekcjach gimnastyki, śpiewu czy robót ręcznych, lub innych takich? Kochani, "pokazywali" w TV że wiosna idzie. Cieszę się Może będzie jeszcze jedna zaliczona wiosna? Oj, "wesołe jest życie staruszka". Powiecie pesymistycznie? nie wręcz przeciwnie! PS. Oj zapomniałam Wam zaanonsować że już jest!! Jest na moim portalu w komentarzach!! Jedyny i niepowtarzalny w swoim rodzaju odcinek zatytułowany "Lokalka" Zapraszam serdecznie do obejrzenia i przeczytania Wszystkich co to mają czas i ochotę Ostatnio edytowane przez betruta : 25-02-2013 o 12:04. |
#57
|
||||
|
||||
Na mojej komunii było dużo gości, a to dlatego, że była okazja, spotkać się z krewnymi rozproszonymi po wojnie. Mama oczywiście przygotowała się na przyjęcie. Przy tej okazji wspomniano komunię siostry i brata, jak po powrocie z kościoła musieli się przebrać i iść krowy paść.
Mam takie zdjęcie, zrobione krótko po zasiedleniu mnie jeszcze nie było na świecie. |
#58
|
||||
|
||||
Ja jeszcze wracam do pytania o kapce. Miałam takie w wieku przedszkolnym. Były to niby kozaczki uszyte z grubego filcu, na podeszwie chyba z jakiejś gumy albo jeszcze twardszego filcu. Były bardzo ciepłe pod warunkiem, że nie było roztopów, nasiąkały paskudnie wodą i cała ich przydatnośc jako ocieplacza na nogi znikała. Kapce były sznurowane, lub wsuwane o różnej wyskości, ja miałam prawie do kolan, a moja Mama ponad kostkę. Podejrzewam, że kapce miały jakichś wspólnych przodków z ruskimi walonkami ale to tylko moje podejrzenie .
|
#59
|
|||
|
|||
Cytat:
Opisałaś kapce bardzo dokładnie, takie właśnie były, niestety, nadawały sie faktycznie tylko na suchą mroźną pogodę. Ale za moich czasów takie właśnie bywały zimy ! Od zorientowanych słyszałam, że walonki są robione z jednego kawałka filcu i na mokry czas nosi sie do nich kalosze. A kto dziś pamięta kalosze ? Chociaż kto wie, przecież Agnieszka Osiecka pisała w piosence: "kupiłam ci kalosze, kapelusz i bambosze". Ale naplotłam ! Pozdrawiam ! |
#60
|
||||
|
||||
Z dzieciństwa pamiętam śniegowce. To były kalosze właśnie do nakładania na inne buty. Można było iść do teatru czy kawiarni, a na wizytowe pantofle czy półbuty zakładało się zapinane z przodu na guziczki śniegowce, śniegowce zostawały w szatni, a człowiek szedł w suchych butach na przedstawienie lub kawę z wielka kremówką. O kawiarniach też pewnie będzie, ja przypomnę nieistniejąca już w Krakowie Esplanadę, drewnianą z ogródkiem na Plantach gdzie w niedzielne przed południe rodzicom towarzyszyły dzieci.
|