menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe > Kultura > Książka, literatura, poezja
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie.

Odpowiedz
Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
  #1  
Nieprzeczytane 19-09-2010, 20:45
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie Przyprószone Czasem


Przyprószone czasem jest moją kontynuacją wątku "Ocalmy od zapomnienia".
Chcę w nim nadal przybliżać zapominaną powoli twórczość artystów oraz odległą, zapomnianą przeszłość,
wydobywać z zakamarków naszej pamięci wspomnienia zdarzeń, które warto przekazać innym.

"Tyle dni minęło, tyle marzeń,
Tylu ludzi przeszło, tyle zdarzeń,
Tyle marzeń sennych się nie spełniło,
Tyle dobrych gwiazd ubyło"

nie pozwólmy by te "gwiazdy" ubywały z naszej pamięci.

Pozwolę sobie przenieść tu część moich postów z wątku "Ocalmy od zapomnienia" - bo każdy z nich wydobywa z przeszłości jakieś wartości dokumentalne.


Może to przeznaczenie



Z repertuaru Andrzeja Rosiewicza -


Pytasz mnie, co właściwie Cię tu trzyma
Mówisz mi, że nad Polską szare mgły
Pytasz mnie, czy rodzina, czy dziewczyna
I cóż ja, cóż ja odpowiem Ci

Może to ten szczególny kolor nieba
Może to tu przeżytych tyle lat
Może to ten pszeniczny zapach chleba
Może to pochylone strzechy chat

Może to przeznaczenie zapisane w gwiazdach
Może przed domem ten wiosenny zapach bzu
Może bociany, co wracają tu do gniazda
Coś, co każe im powracać tu

Mówisz mi, że inaczej żyją ludzie
Mówisz mi, że gdzieś ludzie żyją lżej
Mówisz mi, krótki sierpień, długi grudzień
Mówisz mi, długie noce, krótkie dni

Mówisz mi, słuchaj stary jedno życie
Mówisz mi, spakuj rzeczy, wyjedź stąd
Mówisz mi, wstań i spakuj się o świcie
Czy to warto, tak pod górę, tak pod prąd

Może to zapomniana dawno gdzieś muzyka
Może melodia, która w sercu cicho brzmi
Może mazurki, może walce Fryderyka
Może nadzieja doczekania lepszych dni

Może to zapomniana dawno gdzieś muzyka
Może melodia, która w sercu cicho brzmi
Może mazurki, może walce Fryderyka
Może nadzieja dla ojczyzny lepszych dni


http://www.youtube.com/watch?v=a5wKPasTJGg

Może+to+przeznaczenie+-+Andrzej+Rosiewicz++.wmv.mp3

Dla mnie jest to najpiękniejsza piosenka o Polsce, znam ją od lat i zawsze mnie wzrusza. / powstała w 1982r./ Polacy słuchali jej w kraju i na emigracji. Budziła tęsknotę, wywoływała łzy, pod jej wpływem wracali do Polski. W stanie wojennym dodawała otuchy.


''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
http://donkapi0335.blog.onet.pl/










W audycji Marii Szapołowskiej o pieśniach patriotycznych /w Święto Niepodległości Wojska Polskiego / - usłyszałam stare nagranie z 1930 r. - pieśni żołnierskiej ":My Pierwsza Brygada ", znalazłam je w internecie - posłuchajcie.

http://www.youtube.com/watch?v=aIsuJ3RvGDU

14 sierpnia 2007 r. Minister Obrony Narodowej uznał marsz "My Pierwsza Brygada" za oficjalną pieśń Wojska Polskiego.

My, Pierwsza Brygada była pieśnią I Brygady Legionów Polskich, dowodzonych przez Józefa Piłsudskiego,mam do niej wielki sentyment, bo mój ojciec służył w Legionach, a zaciągnął się do nich po ucieczce z domu w wieku 15 lat. Nie wiele wiem o tym okresie jego życia i nigdy się nie dowiem bo gdy miałam 4 lata tata został zastrzelony przez Niemców.

Słowa Pierwszej Brygady, do melodii Marsza Kieleckiego powstawały żywiołowo, układane na kwaterach i w okopach. Po 1925 r. zostało ustalone, że pierwsza podstawowa wersja tekstu powstała latem 1917 r. w pociągu wiozącym internowanych legionistów do Szczypiorna i w samym obozie. Ostatecznie, w końcu lat trzydziestych orzeczono, że autorem trzech pierwszych zwrotek jest literat, pułkownik Andrzej Hałaciński, a sześciu zwrotek - oficer legionów Tadeusz Biernacki.

Legiony to żołnierska nuta,
Legiony to ofiarny stos,
Legiony to żołnierska buta,
Legiony to straceńców los.

My, Pierwsza Brygada,
Strzelecka gromada,
Na stos rzuciliśmy swój życia los,
Na stos, na stos.

O ileż męk, ileż cierpienia,
O ileż krwi, wylanych łez.
Pomimo to - nie ma zwątpienia,
Dodawał sił - wędrówki kres.

My, Pierwsza Brygada...

Mówili żeśmy stumanieni,
Nie wierząc nam, że chcieć to móc.
Leliśmy krew osamotnieni,
A z nami był nasz drogi wódz!

My, Pierwsza Brygada...

Inaczej się dziś zapatrują
I trafić chcą do naszych dusz,
I mówią, że nas już szanują,
Lecz właśnie czas odwetu już!

My, Pierwsza Brygada...

Nie chcemy dziś od was uznania,
Ni waszych mów, ni waszych łez.
Skończyły się dni kołatania
Do waszych dusz, do waszych serc.

My, Pierwsza Brygada...

Dziś nadszedł czas pokwitowania
Za mękę serc i katusz dni.
Nie chciejcie więc politowania,
Zasadą jest: za krew chciej krwi.

My, Pierwsza Brygada...

Umieliśmy w ogień zapału
Młodzieńczych wiar rozniecić skry,
Nieść życie swe dla ideału
I swoją krew i marzeń sny.

My, Pierwsza Brygada...

Potrafim dziś dla potomności
Ostatki swych poświęcić dni,
Wśród fałszów siać siew szlachetności
Miazgą swych ciał, żarem swej krwi.

My, Pierwsza Brygada..


''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
http://donkapi0335.blog.onet.pl/













Zdjęcie z 1908r.- telefonistki z klubu Panien Telefonistek,
centrali telefonicznej w Warszawie przy ul. Zielnej..

/Mama mojego męża była jedną z tych telefonistek...na przełomie lat 20 i 30 pracowała w biurze numerów w Warszawie na ul. Zielnej/


Zofia Terne

Panna Marysia telefonistka

To nie piosnka, to tylko bajka mała,
Bajka w dziewięćset trzydziestym czwartym roku.
W telefonach, proszę państwa, pracowała
Panna Marysia telefonistka.

Jakże bardzo skromny zawód swój kochała,
Zwłaszcza gdy się zgłaszał pewien pan,
Którego zawsze już po głosie poznawała,
A którego imię brzmiało Jan.

Halo Jan, powtarzam słowo Jan-
J jak jedwab,
A jak anioł,
N jak najcudniejszy dzień.
Halo Jan, powtarzam słowo Jan-
J jak jutro,
A jak albo,
N - niedzielę wolną mam.

Aż raz Marysia poznała swoego Jana,
Zarumieniła się, a on wzruszony zbladł
I krzyknął: "Maryś", a ona rozkochana
Szepnęła:
J jak jasność,
A jak anioł,
N jak nasz jest świat.

I od tego dnia jak we śnie ciągle żywa
Miała chłopca, miała zawód ukochany
I ze wszystkich ludzi najszczęśliwsza była
Panna Marysia telefonistka.

Cały dzień radośnie w biurze pracowała
Roześmiana, choć roboty było moc,
Bo przy pracy bezustannie rozmyślała
Jaka cudna czeka ją przy Janku noc.

Halo noc, powtarzam słowo noc,
N jak niebo,
O jak ogień,
C jak ciebie tylko chcę.
Halo noc, powtarzam słowo noc,
N - najdroższy,
O - obejmij,
C jak całuj, kochaj mnie.

I tak przez całą noc, przez całą noc do rana
Patrzyła w oczy, w których cel widziała swój
I powtarzała cudne imię swego Jana,
Szeptała:
J - jedyny,
A - jedyny,
N - jedyny mój.

Aż raz odszedł Janek, bywa tak najczęściej,
A w centrali wprowadzono automaty
I zwolniono ją, i prysło nagle szczęście
Panny Marysi telefonistki.

To co miała wszystko w jeden dzień straciła,
W jednej chwili znikł radosny uśmiech z lic.
Odtąd nigdy, nigdy już nie powtórzyła
Ani "kocham", ani "miły", ani nic,
Ani Jan, powtarzam słowo Jan,
J jak jasność,
A jak anioł,
N jak nie chciał przy mnie być,
Ani noc, powtarzam słowo noc,
N jak nie ma,
O jak odszedł,
C jak ciężko samej być.

I tylko czasem przez telefon gdy rozmawia
Odżywa w sercu nagle wspomnień dawnych rój
I w myślach maj, cudowny, złoty maj się zjawia,
Powtarzam maj - jak miłość,
A jak ach,
J jak Jan...

http://www.youtube.com/watch?v=Rwot7ANoxmc


''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
http://donkapi0335.blog.onet.pl/








31 sierpnia przypada 30 rocznica powstania NSZZ „Solidarność” i podpisania Porozumień Sierpniowych – przypomnę ją „ Piosenką dla córki", którą zaśpiewał pierwszy raz Maciej Pietrzyk - Bard Solidarności, aktor, artysta malarz, poeta.
Tą premierę tak wspomina sam Maciej Pietrzyk:



„Piosenka urodziła się w czasie strajku w stoczni gdańskiej w sierpniu 1980 roku - opowiada Maciej Pietrzyk. - W przerwie obrad komitetu strajkowego wspólnie z kolegami z Teatru Wybrzeże mieliśmy dać koncert "ku pokrzepieniu". W czasie, gdy moi koledzy śpiewali wielkie teksty, np. Słowackiego, podeszła do mnie jakaś dziewczyna i podała mi kartkę z tekstem. "Pan musi to zaśpiewać" - powiedziała. Tłumaczyłem jej, że tego nie znam, ale była dość nieustępliwa i powtarzała, że muszę. Przykryłem więc głowę marynarką i siedząc pod popiersiem Lenina w kilkanaście minut skomponowałem melodię. Chwilę potem Maciej Prus trzymał przede mną kartkę ze słowami, a ja śpiewałem - między Prusem a Rusem. To rzeczywiście były wielkie słowa. Wajda wziął tę piosenkę do "Człowieka z żelaza". Nie komponowałem jej w poczuciu, że współtworzę coś wielkiego. Miałem mało czasu, pisałem muzykę pod wspaniałą presją, we wspaniałych dniach - wspomina.”

Dodam od siebie,że przez 25 lat autor pieśni był nieznany. Teraz wiadomo, że jest nim były dziennikarz Krzysztof Kasprzyk, który pomagał redagować biuletyn strajkowy i jak opowiada – poruszony tym co się działo w Gdańsku napisał tą piosenkę pod wpływem emocji i zaniósł do stoczni, a dziecko, dla którego pisał, to jego córka Klementyna.

Piosenka dla córki.

Nie mam teraz czasu dla Ciebie
nie widziała Cię długo matka
jeszcze trochę poczekaj dorośnij
opowiemy Ci o tych wypadkach

O tych dniach pełnych nadziei
pełnych rozmów i sporów gorących
o tych nocach kiepsko przespanych
naszych sercach mocno bijących

O tych ludziach którzy poczuli
że są wreszcie teraz u siebie
solidarnie walczą o dzisiaj
i o jutro także dla Ciebie

Więc się nie smuć i czekaj cierpliwie
aż powrócisz w nasze objęcia
w naszym domu który nie istniał
bo w nim brak było...
prawdziwego szczęścia.

Piosenka była nieoficjalnym hymnem powstającej Solidarności. Pietrzyk wykonał ją wbrew sprzeciwom
cenzury na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 1981r.
Publiczność płakała jej słuchając i bisowała na stojąco.



__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez mimoza : 02-10-2010 o 08:45.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #2  
Nieprzeczytane 19-09-2010, 21:21
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie




Dnia 1 września

Tradycyjna ballada okupacyjna

Posłuchajcie ludzie smutnej opowieści,
Co ja wam zaśpiewam, w głowie się nie mieści.

Co ja wam opowiem to jest smutne bardzo,
Niechaj wasze serca biedakiem nie wzgardzą.

Dnia pierwszego września roku pamiętnego,
Wróg napadł na Polskę z kraju sąsiedniego.

Najwięcej się uwziął na naszą Warszawę,
Warszawo kochana, tyś jest miasto krwawe.

Kiedyś byłaś piękna, bogata, wspaniała,
Teraz tylko kupa gruzów pozostała.

Domy popalone, szpitale zburzone,
Gdzie się mają podziać ludzie poranione.

Lecą bomby z nieba, brak jest ludziom chleba,
Nie tylko od bomby umrzeć będzie trzeba.

Gdy biedna Warszawa w gruzach pozostała,
To biedna Warszawa poddać się musiała.

I tak się broniła całe trzy tygodnie,
Jeszcze Pan Bóg pomści taką straszną zbrodnią.

„ Dnia pierwszego września „należy do najpopularniejszych piosenek z repertuaru grajków i śpiewaków, którzy produkowali się podczas okupacji na ulicach, podwórzach, w tramwajach i w pociągach. Śpiewano ją na melodię piosenki dziadowskiej z różnymi odmianami tekstu nieznanych autorów. Najwcześniejsza wersja piosenki powstała prawdopodobnie pod koniec 1939 roku. Podany wyżej tekst stanowi kompilacje zwrotek pochodzących z różnych wersji pieśni.

http://www.youtube.com/watch?v=KFxwSlZuDSo
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
http://donkapi0335.blog.onet.pl/







Ballada o Janku Wiśniewskim

Ballada mówi o młodym chłopcu zastrzelonym 17 grudnia 1970 roku.
Autor Krzysztof Dowgiałło - tym wierszem uczcił załogę Stoczni Gdyńskiej, która po zakończeniu dzień wcześniej strajku została ostrzelana rankiem w drodze do pracy. Janek Wiśniewski nie jest postacią historyczną, to tylko symboliczne imię nadane nieznanej wówczas ofierze, zastrzelonej w trakcie starć w rejonie stacji kolejki podmiejskiej Gdynia Stocznia. Ciało Janka Wiśniewskiego - naprawdę Zbigniewa Godlewskiego, elblążanina, który pracował w Gdyni przy przeładunku statków - zostało 17 grudnia 1970 przeniesione na czele pochodu ulicami Czechosłowacką, Marchlewskiego, Dworcową, 10 lutego i Świętojańską pod siedzibę Miejskiej Rady Narodowej przy ulicy Czołgistów (dzisiaj Piłsudskiego).



Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chylonii,
Dzisiaj milicja użyła broni,
Dzielnieśmy stali i celnie rzucali.
Janek Wiśniewski padł.

Na drzwiach ponieśli go Świętojańską,
naprzeciw glinom, naprzeciw tankom,
Chłopcy - stoczniowcy, pomścijcie druha!
Janek Wiśniewski padł.

Huczą petardy, ścielą się gazy,
na robotników sypią się razy,
Padają dzieci, starcy, kobiety.
Janek Wiśniewski padł.

Jeden zraniony, drugi zabity -
krwi się zachciało słupskim bandytom,
To Partia strzela do robotników.
Janek Wiśniewski padł.

Krwawy Kociołek to kat Trójmiasta,
przez niego giną dzieci, niewiasty,
Poczekaj, draniu, gdy cię dostaniem...
Janek Wiśniewski padł.

Stoczniowcy Gdyni! Stoczniowcy Gdańska!
Idźcie do domu - skończona walka.
Świat się dowiedział, nic nie powiedział.
Janek Wiśniewski padł.

Nie płaczcie, matki, to nie na darmo
nad Stocznią sztandar z czarną kokardą,
Za chleb i wolność i nową Polskę -
Janek Wiśniewski padł.

Krzysztof Dowgiałło.

Muzykę skomponował w roku 1980 Mieczysław Cholewa, muzyk-amator.

http://www.youtube.com/watch?v=lxpAvsY8Gos



__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
http://donkapi0335.blog.onet.pl/







Niezapomniane - stare, stale słuchane piosenki Andrzeja Własta.

Andrzej Włast - ( 1895 - 1942 lub 1943 ) – poeta polski pochodzenia żydowskiego, nazywał się Gustaw Baumritter - librecista i autor ponad 2000 piosenek pisanych do muzyki kompozytorów polskich i zagranicznych dla m.in.: Adama Astona, Eugeniusza Bodo, Hanki Ordonównej, Zuli Pogorzelskiej, Ludwika Sempolińskiego, Aleksandra Żabczyńskiego chóru Dana i Mieczysława Fogga.
Spod jego pióra wychodziły strofy, które przeważnie stawały się wielkimi przebojami. Należą do nich -„Całuję twoją dłoń, madame,” „Czy pani mieszka sama?”, „Już nigdy!”, „Ja nie mam co na siebie włożyć”, „Kochaj mnie, a będę twoją,” „Przytul, uściskaj, pocałuj”, „Jesienne róże”, „Ramona,” „Tango andrusowskie,” „Ta mała piła dziś,” itd..itd.
Także sławna „Rebeka”, którą przed wojną z powodzeniem śpiewała Dora Kalinówna, a po wojnie Ewa Demarczyk.
Był autorem większości tekstów dla warszawskich kabaretów i teatrzyków. Sam organizował jeden za drugim popularne teatry i teatrzyki rewiowe i kierował nimi, wystawiał coraz to nowe, zapożyczone z Paryża i Nowego Jorku programy, lansował gwiazdy i gwiazdeczki.
Walczył jako legionista 5 pułku piechoty I Brygady Legionów Polskich podczas I wojny światowej.
W czasie wojny znalazł się w getcie warszawskim.
Podobno pod koniec 1942 lub na początku 1943 przyjaciele próbowali go wyprowadzić za mury. Jednak już w bramie - na widok gestapowców Włast wpadł w panikę i rzucił się do ucieczki, podczas której został zastrzelony.



Rebeka




Ujrzałam cię po raz pierwszy w życiu
I serce me w ukryciu
Cicho szepnęło: to jest on!
I nie wiem dlaczego, wszak byłeś obcy,
Są w mieście inni chłopcy.
Ciebie pamiętam z tamtych stron.
Kupiłeś „Ergo” i w mym sklepiku,
Zawsze tak pełnym krzyku
Wszystko ucichło, nawet ja!
Mówiąc „adieu” ty się śmiałeś do mnie,
Ach jak mi żal ogromnie,
Że cię nie znałam tego dnia...

O mój wymarzony,
O mój wytęskniony,
Nie wiesz przecież o tym Ty,
Że w małym miasteczku za tobą ktoś
Wypłakał z oczu łzy...
Że jedna Rebeka
W zamyśleniu czeka
Aż przyjedziesz po nią sam,
I zabierzesz ją jako żonę swą,
Hen, do pałacu bram...
Ten gwałt, ten blask, ten cud,
Ja sobie wyobrażam, Boże Ty mój!
Na rynku cały tłum,
A na mnie błyszczy biały, weselny strój!...

O mój wymarzony,
O mój wytęskniony,
Czy ktoś kochał cię jak ja?
Lecz ja jestem biedna i to mój sen,
Co całe życie trwa...

Pamiętam dzień, było popołudnie,
Szłam umyć się pod studnię...
Tyś samochodem przybył wraz,
Przy Tobie siedziała ona,
Żona czy narzeczona,
Jakby przez mgłę widziałam was...
Coś zakręciło się w mojej głowie...
Mam takie słabe zdrowie...
W sercu ścisnęło coś na dnie
Padłam na bruk, tobie wprost pod nogi...
Cucąc mnie, pełen trwogi,
Co pani jest? spytałeś mnie...

O mój wymarzony,
O mój wytęskniony,
Nie wiesz przecież o tym Ty,
Że w małym miasteczku za tobą ktoś
Wypłakał z oczu łzy...
Że jedna Rebeka
W zamyśleniu czeka
Aż przyjedziesz po nią sam,
I zabierzesz ją, jako żonę swą,
Hen, do pałacu bram...
Ten gwałt, ten blask, ten cud,
Ja sobie wyobrażam, Boże Ty mój!
Na rynku cały tłum,
A na mnie błyszczy biały, weselny strój!...

O mój wymarzony,
O mój wytęskniony,
Czy ktoś kochał cię jak ja?
Lecz ja jestem biedna i to mój sen,
Co całe życie trwa..

http://www.youtube.com/watch?v=uU30W...eature=related /wyk. - Sława Przybylska /

http://www.youtube.com/watch?v=djn4iPIPuvA / wyk.- Ewa Demarczyk/
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
http://donkapi0335.blog.onet.pl/






Andrzej Włast

Muz. Jerzy Petersburski i Artur Gold

„Ja nie mam co na siebie włożyć”




Antolka ma szesnaście latek, ale robi damę,
Zamęcza co dzień mamę, że ma na sukni plamę.
Gdy raz na tańcujący wieczór miała iść Antolka,
To do kuzyna Bolka mówiła płacząc tak :

Ja nie mam co na siebie włożyć,
Choć mama mnie kokietką zwie.
No spróbuj tę szafę otworzyć.
To brudne, a tamto się rwie !

Ja nie mam co na siebie włożyć,
Popatrz, to po ciotce suknie dwie.
Ma Zosia przy pantoflach szpic –
Ja nie mam nic, ja nie mam nic !

Antolka ma dwadzieścia lat i męża bogatego,
Przy boku Stacha swego rozkosznie dni jej biegną.
Ma pełne szafy sukien, futer i koszulek nawał,
Lecz kiedy jest karnawał, na męża wpada zła :

Ja nie mam co na siebie włożyć,
To skandal, niesłychany krach.
No spróbuj mą szafę otworzyć,
Sto sukien, a każda jak łach !

Ja nie mam co na siebie włożyć
I wyglądam jak na wróble strach !
Kto winien, że wylewam łzy ?
Ach tylko Ty ! Ach tylko Ty !

Piosenkę w latach 30-ch śpiewała Zula Pogorzelska. Szukałam z nią nagrania - bezskutecznie.
W internecie znalazłam w lekko parodystycznym wykonaniu Jolanty Zykun, Jana Kociniaka,Lecha Ordona -

http://www.voila.pl/290/weot1/?1
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez mimoza : 16-10-2010 o 19:16.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #3  
Nieprzeczytane 19-09-2010, 22:58
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie




POGORZELSKA ZULA właściwie- Zofia, po mężu Runowiecka (1898-1936) -



- niezrównana interpretatorka tekstów Andrzeja Własta - córka lekarza z Eupatorii na Krymie, zrobiła furorę już w latach dwudziestych występując w warszawskich kabaretach.
Była pierwszoplanową gwiazdą rewii i kabaretów "Qui Pro Quo", "Perskie Oko" "Morskie Oko" i"Cyganeria”.

Znakomita piosenkarka, tancerka i aktorka, łączyła finezję, dowcip, sentyment z żywiołowym humorem i inteligencją artystyczną (Boy);

Początkowo śpiewała sopranem, a po operacji gardła głosem niskim, nieco schrypniętym, co wykorzystywała do stworzenia własnego stylu uwielbianego przez słuchaczy.

Śpiewała piosenki w duetach z Eugeniuszem Bodo czy Ludwikiem Sempolińskim, który nazywał ją żywiołowym talentem i wybitnym komikiem w spódnicy, słynnym z pięknych nóżek. Pisano, że miała najpiękniejsze nogi w Warszawie.



Stała się symbolem seksapilu, lansowała w swych skeczach i piosenkach model kobiety swobodnych obyczajów, wyzwolonej od konwenansów, śpiewając piosenki, które gorszyły konserwatywne środowiska, (Czy pani mieszka sama?, Ja się boję sama spać, Bo ja się boję utyć”);

W 1926 wprowadziła na polskie parkiety charlestona;

„Gina Lollobrigida ani się do niej nie umywała” - miał wzdychać jeszcze po wojnie Andrzej Pronaszko, scenograf, malarz.

Zula Pogorzelska była jedną z tych gwiazd, których ukazanie się na ekranie gwarantowało sukces komercyjny filmu. W latach 1930-1934 zagrała aż w dziewięciu filmach. Głównie komediach muzycznych.

Życie Zuli Pogorzelskiej, młodej, pięknej i uzdolnionej, musiało wydawać się spełnieniem marzeń. Ale w 1935, jej kariera dobiegła końca. Zachorowała poważnie na kręgosłup. Odeszła z filmu. Zaczęła się leczyć, ale jej stan był coraz gorszy. Zmarła w 1936 r. w wileńskim sanatorium dr. Rosego.

Jej najbardziej znane piosenki to wymienione już:

"Ja się boję sama spać"
"Czy pani mieszka sama"
"Bo ja się boje utyć"
"Ja nie mam co na siebie włożyć"
"Panna Mania gra na mandolinie"
"Mały gigolo"
"Ta mała piła dziś"
"Gdy zobaczysz ciotkę mą"
"Czego się pan pcha"
"Niech pan zatańczy ze mną"


" Bo ja się boję utyć ” /piosenka Zuli, ciesząca się w kabaretach ogromnym powodzeniem,
publiczność zmuszała ją do kilkakrotnego bisowania./

Przed laty tylko grube panie wielbił świat
Kobieta być powinna jak masarski skład
Bioder pełny kształt
Pod brodą kilka fałd
Leżała czytała i tyła wciąż na gwałt

Lecz skończył się czas tych kobiecych sjest
Dziś na niewiasty szczupłe tylko moda jest
Ja też zrobiłam ślub
Nie jem więcej zup
Małżeństwo i zupa - to grób!

Bo ja się boję utyć i tu i tam
Bo ja się boję utyć co mam to mam
Lecz więcej ani rusz nie mogę ważyć już
O nie, o nie. Ja utyć boję się!

Opowiem wam dzień pani co o linię dba
Więc na początek gorzka woda i suchary dwa
Potem masaż ud, prysznic niby lód
Partia football'a i dwu godzinny chód

Na obiad gorzka kawa i cytryny trzy
Potem na parkiet i tańczyć po świt
Ja też ćmię papierosów sto
I tańczę i tańczę ho ho!

Bo ja się boje utyć i tu i tam
Bo ja się boje utyć co mam to mam
Lecz więcej ani rusz nie mogę ważyć już
O nie, o nie Ja utyć boję się!

Mój chłopak mówi mi, że tuszę mam w sam raz
Nie tyle dusza co i tusza łączy nas
Ja mu nie skąpie ust on ma do pieszczot gust
Więc łapie centymetr i mi wymierza biust!

Lecz gdy tylko niżej zejdzie
Ja w myślach cała drżę
I szepczę mu do ucha
'ululaj swoją małą do snu"

Bo ja się boje utyć i tu i tam
Bo ja się boje utyć co mam to mam
Lecz więcej ani rusz nie mogę ważyć już
O nie, o nie. Ja utyć boje się!

http://www.youtube.com/watch?v=w3dbqtMhh7s




__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez mimoza : 16-10-2010 o 19:19.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #4  
Nieprzeczytane 20-09-2010, 10:48
Malwina's Avatar
Malwina Malwina jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Sztumu
Posty: 17 230
Domyślnie

Aldona przypomnij piosenkę tango E.Bodo "życie (czy miłość?)trzeba rwac jak świeze wiśnie"cos takiego było.....
Odpowiedź z Cytowaniem
  #5  
Nieprzeczytane 21-09-2010, 19:28
rossa's Avatar
rossa rossa jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2009
Miasto: miasto w wielkopolsce
Posty: 574
Domyślnie

Cytat:
Napisał Malwina
Aldona przypomnij piosenkę tango E.Bodo "życie (czy miłość?)trzeba rwac jak świeze wiśnie"cos takiego było.....
Malwino,jako że Aldonka milczy do tej pory ja przypomnę tę piękną piosenkę o szczęściu w wykonaniu T. Faliszewskiego:
http://www.youtube.com/watch?v=PtikbdkFCMk,
a to, jeśli pozwolisz nowsze wykonanie:
http://www.youtube.com/watch?v=mM65f_wWeWs
__________________
Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości
Odpowiedź z Cytowaniem
  #6  
Nieprzeczytane 21-09-2010, 19:46
Malwina's Avatar
Malwina Malwina jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Sztumu
Posty: 17 230
Domyślnie

Rosco Aldonka obiecała mi póxniej telefonizcnie..ale dzieki, ze wkleiłaś..bardzo mnie wzrusza ta piosenka...oba wykonania bardzo dobre..dzieki
Odpowiedź z Cytowaniem
  #7  
Nieprzeczytane 21-09-2010, 23:17
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Cytat:
Napisał rossa
Malwino,jako że Aldonka milczy do tej pory ja przypomnę tę piękną piosenkę o szczęściu w wykonaniu T. Faliszewskiego:
http://www.youtube.com/watch?v=PtikbdkFCMk,
a to, jeśli pozwolisz nowsze wykonanie:
http://www.youtube.com/watch?v=mM65f_wWeWs

Dziękuję Rosso, że mnie wyręczyłaś....nie mam przecież monopolu na posty w tym wątku i cieszy mnie Twój udział w nim. Tego drugiego wykonania nie znałam - bardzo ładne, bardziej współczesne. Planuję oczywiście kontynuację wątku, nawet zaopatrzyłam się w książki o kabaretach dwudziestolecia międzywojennego, ale w najbliższym czasie będę bardzo zajęta w realu i chyba mi się to nie uda.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #8  
Nieprzeczytane 21-09-2010, 23:50
Jadzia P. Jadzia P. jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Polska
Posty: 12 324
Domyślnie

Doniu założyłaś kolejny piękny wątek..
Dzięki ...
Odpowiedź z Cytowaniem
  #9  
Nieprzeczytane 01-10-2010, 18:53
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

O wczesnych początkach Polskiego Kabaretu,
jego twórcach i głośnych postaciach.




Niektórzy mówią, że kabaret jest „późnym wnukiem kultury karnawałowej”. Jego zadaniem było i jest, bawić widza. Kabaret pokazuje rzeczywistość w lustrzanym odbiciu, na opak, ale wszystko dokonuje się oczywiście przez śmiech, pokazuje nam, że czasem powinniśmy i potrafimy śmiać się z tego, co nie wydaje się śmieszne w tym z samych siebie..

Kabaret literacki powstawał u schyłku w. XIX w środowisku paryskiej bohemy i szybko zaczął rozpowszechniać się po całej Europie.
Polska scena kabaretowa powstała jeszcze przed I wojną światową. Pierwszym kabaretem w Polsce był założony w Krakowie w 1905 roku -
„Zielony Balonik”



/Henryk Szczygliński, Zielony Balonik, plakat, 1906./

Kiedy w Królestwie Polskim trwała rewolucja 1905 roku, krakowska cyganeria bawiła się w „Cukierni Lwowskiej” należącej do Jana Michalika. Hasło stworzenia „kabaretu artystów” rzucił Jan August Kisielewski znany już dramaturg krakowski, świeżo przybyły z Paryża. Kiedy około ósmej rano, radzący całą noc nad tą doniosłą sprawą wyszli na Rynek, spotkali chłopca niosącego pęk dziecinnych, zielonych baloników i już mieli nazwę.
Mówiono, że Zielony Balonik jest pierwszym zbiorowym wybuchem śmiechu, jaki od czasu rozbiorów rozległ się w Polsce. Zielony Balonik nie był jednak kabaretem w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Był to raczej klub artystów, w którym w spontaniczny sposób – przy sporej ilości alkoholu – rodziły się żarty, karykatury, parodie. Programu nie powtarzano nigdy – każdy wieczór stanowił premierę, publiczność była doborowa. Malarze i ich przyjaciele. Profesorowie Uniwersytetu i Akademii Sztuk Pięknych. Aktorzy. Dziennikarze. Hrabiowie. Panie z towarzystwa. Krakowska elita. Sala mieściła nieco ponad sto osób, więc część widzów musiała stać w bramie.

Jan August Kisielewski, człowiek teatru, światowiec, znawca Paryża, bywalec kabaretu Chat Noir, we fraku, cylindrze i białych kamaszach pełnił rolę konferansjera.



Portret Jana Augusta Kisielewskiego autorstwa Stanisława Wyspiańskiego.


Alkohol bardzo ocieplał atmosferę, i tak gorącą z powodu ścisku i podniecenia. Kabaret kojarzył się krakowskiej publiczności z tajemniczą, pociągającą rozwiązłością. Do cukierni nie można było się dostać bez specjalnego zaproszenia, ozdobionego przez któregoś z malarzy karykaturzystów.



Karol Frycz Zaproszenie "Zielonego Balonika" z karykaturą Heleny Sulimy, 1907.

Jeśli gość nie wykazywał zachwytu w trakcie kabaretowego spotkania - nie zapraszano go już więcej. Wskutek tych zabiegów bywalcy Zielonego Balonika stanowili elitarną, niewielką, zamkniętą grupę o nie zmieniającym się składzie. Co było tematem żartów? Każde głupstwo, które pojawiło się w polu widzenia. Arystokratyczny snobizm. Mieszczańska kołtuneria. Bogoojczyźniana tromtadracja.Nietolerancja. Pruderia. Kabotynizm. Dewocja. Dwulicowość. Zielony Balonik stronił od satyry politycznej. Mimo ataków krytyki na łamach prasy (oskarżany o pięknoduchostwo, nihilizm moralny, deprawację młodzieży, unikanie konfrontacji z zaborcą w repertuarze, obojętność wobec rewolucji 1905 roku, która wybuchła w roku powstania kabaretu i której w programach w ogóle nie zauważono/ popularność Zielonego Balonika była ogromna.
Ta swobodna, beztroska zabawa "sobie a muzom" była przejawem wielkiej wewnętrznej wolności. Pozwalała uczestnikom oddychać swobodnie wbrew niewoli i wbrew beznadziei. Wśród autorów tekstów „Zielonego Balonika” były takie osobowości jak Leon Schiller, Juliusz Osterwa, Adolf Nowaczyński czy Tadeusz Boy-Żeleński, który stał się duszą Balonika. To właśnie w Krakowie, od „Zielonego Balonika” i satyrycznych tekstów, zaczęła się literacka kariera Boya - teksty z kabaretu złożyły się na zbiór - „Słówka” Boya. Można dziś je czytać jak zabawne, zwietrzałe wierszyki dotyczące spraw, które nic już nikogo nie obchodzą. Ale można w nich także znaleźć pełen pasji, zawsze aktualny sprzeciw wobec masek, w jakie niezależnie od epoki ubierają się fałsz i obłuda. Ten szlachcic z urodzenia, lekarz z wykształcenia, najbardziej cenił sobie literaturę i towarzystwo artystów. Artystek również.



Zaproszenie na występ "Zielonego Balonika" rys. Tadeusz Boy-Żeleński.

Wiersz inauguracyjny Tadeusza Żeleńskiego
na otwarcie piątego sezonu "Zielonego Balonika"


Już się piąta zima znaczy,
Jak w tych starych murów cieniu
Walczym, z odwagą rozpaczy,
Przeciw mózgów rozmiękczeniu...

Walczym mężnie, lecz bez wiary,
Przeciw tej krakowskiej hydrze,
Patrząc, rychłoli ofiary
I z naszego grona wydrze.

Przeżyliśmy tu, w tej sali,
Pięć lat naszych młodych rojeń;
Tutaj życieśmy czerpali
Z tak zwanej czary upojeń.

Weszliśmy w te ciche bramy
W naszych lat młodzieńczych wiośnie,
Niewinni jak dziecię Mamy,
Gdy pierś jej tuli radośnie.

Weszliśmy pełni zapału,
Że zmienimy świata kolej,
Że stworzymy, choć pomału,
Polskę, co ma we łbie olej...

Nie broniąc się przed męczeństwem,
Nieśliśmy siły najlepsze;
W pogoni za człowieczeństwem
Bywaliśmy jako wieprze...

By zdobyć pogląd niezłomny
Na cnotę i na występek,
W grzechów kałuży ogromnej
Nurzaliśmy się po pępek.

Dzisiaj, gdy pierwsza siwizna
Bieli naszą skroń znużoną,
Patrzymy, zali Ojczyzna
Przyjęła ofiarę oną?...

Czy który z nas, choć w mogile (łezka),
Tej pociechy kiedy zazna,
By nas naród wspomniał mile,
Niby król swojego błazna?...

Lecz dalej! Co bądź nas spotka,
Co bądź przypadnie nam w zysku:
Czy trudów nagroda słodka,
Czy tylko sińce na pysku.

Czyli pierzchną mroków cienie,
Czy się los zawistny uprze,
By następne pokolenie
Było w Polsce jeszcze głupsze.

Czyli czeka nas podzięka,
Czy też obrzucą nas błotem,
Niech płynie nowa piosenka,
Niech się pluska w winie złotem.

Niechaj śwista, niechaj warczy
Niby bąk podcięty batem:
Zanim przyjdzie uwiąd starczy,
Jeszcze się pobawmy światem!

A kiedyś przyszłość odpowi,
Gdy nowych dni wejdą brzaski,
Kto lepiej służył krajowi:
Luto-czy też Siero-sławski!*

*Stanisław Sierosławski – konferansjer Zielonego Balonika po odejściu Kisielewskiego.

Zielony Balonik istniał z przerwami do roku 1912.




Ostatnio edytowane przez donka : 01-10-2010 o 20:34.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #10  
Nieprzeczytane 01-10-2010, 21:22
Malwina's Avatar
Malwina Malwina jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Sztumu
Posty: 17 230
Domyślnie

świetny język, cięty, inteligentny....no Boy wiadomo...kogo by mozna dzis przyrównac do niego?....no nikogo.....
Odpowiedź z Cytowaniem
  #11  
Nieprzeczytane 03-10-2010, 22:06
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

31 grudnia 1908 roku a więc jeszcze przed odzyskaniem niepodległości powstał pierwszy kabaret literacki
w Warszawie o nazwie „ Momus”. /Momos - bóg żartów w mitologiach greckiej i rzymskiej /
Do „ Momusa” przychodziła publiczność spragniona godziwej rozrywki w atmosferze kulturalnej i artystycznej zabawy. Mimo iż spektakle rozpoczynały się o północy, co noc gromadziły się komplety widzów. Publiczność, która uwielbiała metafory oraz aluzje, pękała ze śmiechu.
Kabaret „ Momus” kierowany był przez Arnolda Szyfmana

/Z. Czermański/

i skupiał wokół siebie najwybitniejszych przedstawicieli małych form.
Teksty dla „Momusa” pisali Tadeusz Boy-Żeleński, Włodzimierz Perzyński, Jan Lemański i Konrad Tom.
Teksty te nie reprezentowały jednak wysokiego poziomu....pisane były pod zamówienie publiczności:

Zaprosił na kolację gość
Uroczą Michalinkę,
Bo nie mógł się napatrzeć dość
Na jej uroczą minkę.

Ze złością rzekła Miła: „Nie!
pan mnie masz za kokotę,
Ja w życiu nic nie cenię tak (...)
Ach tak, jak moją cnotę!”

Gdzie na nic wulkan wrzących czuć,
Tam puszczaj w ruch gotówkę,
Więc rzekł jej: „Fochy głupie rzuć,
Ja dam ci stufrankówkę!” (...)

Nazajutrz do Zmigrydra mknie
Z samego zaraz ranka,
Zakupi mnóstwo – to się wie,
Wysoki jest kurs franka.

Lecz ach, tu Miłą trafił szlag,
Iluzja prysła złota,
Bo stufrankówka była tak (...)
Prawdziwa... jak jej cnota!...

/autor - Konrad Tom /



Zapanowała ogólnopolska moda na kabarety, odczuwano wielką potrzebę tego typu rozrywek. Nie było prawie miasteczka w Galicji, gdzie by garstka młodszej inteligencji nie próbowała stworzyć „kabaretu”.
Boy-Żeleński wyraził swój stosunek do tego zjawiska w satyrycznej piosence pt
.
Tryumfy polskiego kabaretu:

Opiewa dziś rytmicznie
Kabaret w Jaśle,
Że sznycle u poborców
Nie są na maśle;

Kabaret w Sędziszowie
Z estrady ci opowie,
Co z młodszym sędzią czyni
Pani radczyni.

Z nędzy, bezrobocia, z poszukiwania zarobków powstawały coraz to nowe teatrzyki, najczęściej na gruzach poprzednich.
Każdy dzień dostarczał tematów, a kabaret aktualnego do nich komentarza.

Choć dziś doprawdy czasy są ponure
Za dziesięć latek trudniej będzie żyć
Wtedy doprawdy ceny skoczą w górę
I spekulacji cię osnuje nić
Za pięćset marek chleba kupisz ćwiartkę
Za tysiąc – masła albo masła łut
Za pięć tysięcy będzie pieprz na kartkę
Za pół miliona jeden lewy but


Gdy Polska odzyskiwała niepodległość w latach 1918 – 1919 istniały już następne kabarety jak „Sfinks”, „Żywa Mucha” „Miraż”,"Picador;" czy „Czarny Kot”.



Finansowali je przemysłowcy, ale i np. wzbogacony szewc, a nawet król kasiarzy legendarny „Szpicbródka”. Kabaret tych czasów żywił się polityką, i parodiowaniem dotychczasowych, uciekających okupantów. Ówczesne teksty przypominały larwy, z których miały wyfrunąć już niedługo kolorowe motyle:

Zanim się wojenny skończy kram,
Stał szwabski cham
U naszych bram,

Francji ta piękniejsza część
Groźną wyciągnęła pięść

I ja także poszłam w krwawy bój,
Na walki znój, w pocisków rój…..

Repertuar obejmował też oczywiście sferę obyczajową – wzloty i upadki pań z półświatka, utrzymanek jednodniowych milionerów, geszefciarzy, i hochsztaplerów. Teksty bywały frywolne, bo takich oczekiwali widzowie.



W wytwornym dużym magazynie
Jest śliczna sklepowa jak cud
Lecz łatwo spostrzeżesz w jej minie,
Jak bardzo ją męczy ten trud.

Aż razu pewnego on do sklepu wpadł
I traf go tam zawiódł, czy los,
Bo spostrzegł ją nagle, przebiegając skład
Gdzie damskiej konfekcji był stos.

Więc najpierw szły bluzy i roby,
A później z koronek dessous
I nagle spod tej garderoby,
Paquena model – Lulu.

Kupując jedwabną chusteczkę,
Wnet powziął szaloną myśl tą –
Napisał naprędce karteczkę,
Że czeka u siebie dziś ją

Kiedy godziny tej nadszedł już czas.
A ona opóźniała się,
Te słowa powiedział do siebie raz wraz:
Nie przyjdzie niestety już nie!

Wtem szelest, szły bluzy i roby,
A później z koronek dessous,
I zjawił się z tej garderoby
Paquena model – Lulu.

W zacisznym pokoju róż tyle,
Jest urok, w nim przedziwny czar,
Rozkosznie przechodzą im chwile,
Namiętny ogarnia ich żar.

W kielichach szampana złoto perli się,
Nieziemski ogarnia ich szał,
Czas mijał jak w bajce, lub czarownym śnie,
On tuląc ją w ramionach drżał.

I najpierw szły bluzy i roby
A później z koronek dessous,
Aż nagle spod tej garderoby
Zjawiła się Lulu.



Nie rezygnowano też z coraz bardziej skąpo przyodzianych girlasek i ich żenujących popisów, widzowie domagali się nagości, więc dostarczano im tę nagość. I to w takim wydaniu, że nawet Boy Żeleński, jak wiemy lider swobód obyczajowych – czuł się w obowiązku protestować przeciwko inwazji pup i biustów kotłujących się po scenie.




Ale też wtedy wypromowane zostały nowe, wielkie postaci polskiego życia kulturalnego m.in – Pola Negri, Julian Tuwim, Hanka Ordonówna, Ludwik Sempoliński, Eugeniusz Bodo, Jan Brzechwa, czy Andrzej Włast.




__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 04-10-2010 o 08:23.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #12  
Nieprzeczytane 08-10-2010, 23:49
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

„Momus” zapoczątkował dynastię panujących nam miłościwie do dziś – lepszych, gorszych a także i znakomitych kabaretów.

Arnold Szyfman którego pociągnęła reżyserska kariera teatralna przekazał berło niepodzielnie władającego Momusem - spadkobiercom, o których wspomniałam w poprzednim poście.
Byli to „Miraż”, „Sfinks”, „Czarny Kot” i najdłużej królujący na scenie przedwojennej „Qui Pro Quo.”


W „Mirażu” stawiali swe pierwsze kroki autorzy tekstów : Julian Tuwim, Jan Brzechwa, Andrzej Włast.

Wśród wykonawców, wielką popularnością cieszył się Konrad Tom , co tydzień śpiewający nowe szlagiery.
Publiczność szczególnie upodobała sobie piosenkę o "Joannie d’Arc ", której był autorem. Żądała by śpiewał ją na każdym spektaklu.




W Nancy we Francji zdobił park
Kamienny pomnik Joanny d’Arc,
Tej najdzielniejszej z Francji cór,
Dziewiczej cnoty wzór toujours.

Tamtejszy blacharz kosztem swem
Zrobił jej pancerz oraz hełm.
I jak przystało majtki blaszane,
Z tyłu i z przodu zalutowane.

Córeczkę piękną blacharz miał,
Że w cnocie ją zachować chciał,
Zamykał nocą ją na klucz,
A we dnie jej nie spuszczał z ócz.

Raz mer na kostiumowy bal
Sam ich zaprosił en carnival.
Córeczka mówi – Tato to zaszczyt,
Zrób dwa kostiumy tak jak się patrzy.

Że blacharz musiał coś tam kuć,
Rzekł: - Pójdziesz sama, a wcześnie wróć
Lecz, że przezorny był papa,
By nie zdarzyło się faux-pas

Na cokół się pomnika wspiął,
Z Joanny d’Arc jej zbroję zdjął
Założył córce ja i od nowa
Blaszane majtki jej zalutował.

Bal w całej pełni, szum i gwar,
Orkiestra, szampan, a wśród par
Córeczka w loży sam na sam
Z amantem, który en passant

Gdzie wzrok nie sięga, sięgać chce…
A ona myśli, „Jak mu rzec,
Noszę niestety majtki blaszane
Z przodu i z tyłu zalutowane”.

Minęła noc i świt już wstał,
Córka nie wraca, blacharz w cwał
Biegnie na bal i z drżeniem warg
Pyta czy jest Joanna d’Arc.

Kelner wzruszony widząc łzy
Rzekł – Jest w loży tej, tam vis-a-vis
Właśnie przed chwilą ten jej blondynek,
Wziął nie wiem po co klucz od sardynek!


Oklaskiwano znaną nam piosenkę Juliana Tuwima „Bajki”



Pomnę dzieciństwa sny niewysłowione,
Baśń lat minionych staje jak żywa,
Bajki czarowne, bajki cudowne
Opowiadała mi niania siwa:

O złotym smoku, śpiącej królewnie,
O tym jak walczył rycerzy huf.
A gdy kończyła, płakałem rzewnie,
Prosząc: Nianiusiu, ach dalej mów!

Mów dalej, o nianiu, mów jeszcze,
Aż usnę i dalej śnić będę;
Niech we śnie spokojnym wypieszczę
Złocistą, tajemną legendę!

Złóż z czarów wzorzystą mozaikę,
Niech przyjdą rycerze tu do mnie!
Mów dalej czarowną swą bajkę!
Ja bajki tak lubię ogromnie,

Ja bajki tak lubię ogromnie!
Dziś czar dzieciństwa jeno wspominam,
I często, kiedy siedzę samotnie,
Marzeń przędziwo znów snuć zaczynam,

Czar, który minął tak niepowrotnie.
Znów przeszłość całą mam przed oczyma,
I kiedy cisza nastanie w krąg,
Po Andersena sięgam lub Grimma

I dawne bajki czerpię dziś z ksiąg
I czytam, aż sen oczy zmruży
I przymknę zmęczone powieki.
Zaznaję cudownej podróży,

W krąg mglisty, bezbrzeżnie daleki...
Znużony do snu chylę głowę,
Upaja mnie oszołomienie...
W samotne wieczory zimowe

Ja bajki tak lubię ogromnie...
A czasem smętne moje dumanie
Przerywa nagle cudna dziewczyna.
Usta mi daje na przywitanie,

A potem czule szeptać zaczyna:
Że nie opuści mnie nigdy w życiu,
W szczęścia godzinie, ni w doli złej,
Że kocha mocno, tęskni w ukryciu,

A ja cichutko tak nucę jej:
Mów dalej, mów dalej, dziewczyno,
Że wiecznie mnie będziesz kochała,
Że chwile miłosne nie miną,

Żeś moja na zawsze i cała,
Że miłość twa tak jest bezmierną,
Że będziesz tęskniła wciąż do mnie...
Mów dalej, że będziesz mi wierną:
Ja bajki tak lubię ogromnie!...

http://www.youtube.com/watch?v=LnPDsUxLubU



W początkach listopada 1918r. w pierwszym dniu istnienia odrodzonej, niepodległej Polski w nowym, premierowym programie kabaretu „Miraż” śpiewano wraz z publicznością finałową piosenkę:

Wiwat wolność
Wiwat, wolne narody świata!
Wiwat, Francji, Anglii lud!
Wiwat Polska, co cztery lata
Przez ruiny szła i głód.
Wiwat Foch i Wilson!
Lloyd George! Clemenceau!..
Wiwat, wszyscy, co ramie w ramię
Zwyciężyli zło!.


__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #13  
Nieprzeczytane 09-10-2010, 00:10
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie


Polacy zachłysnęli się wolnością. Kawiarnie stały się miejscem spotkań rozdyskutowanej, młodej inteligencji .

W głośnej kawiarni „Picador”



,
na Nowym Świecie 57



/ dzisiaj tam mieści się sklep z futrami. /
czytali swoją poezję i felietony początkujący literaci.



W Picadorze wykuwała się awangarda artystyczna polskiej niepodległości.

Trzej poeci tej grupy:
Julian Tuwim:



Jan Lechoń:



i Antoni Słonimski znani później jako ugrupowanie „Skamander” swoim dowcipem, ostrymi, satyrycznymi, często absurdalnymi tekstami i szopkami politycznymi wywoływali salwy śmiechu przyciągając jak magnes do Picadora warszawską publiczność.



Tekst Lechonia– wygłaszany w szopce przez kukłę Askenazy.

ASKENAZY

Książe Józef Poniatowski
Dobrze Niemców kropił,
Tylko na nieszczęście,
Że nam się utopił.

To nie żadna wielka sztuka,
Gdy się ma przeszkody,
Powiedzieć aforyzm,
I skoczyć do wody

Gdyby nie aforyzm,
Co mu przyniósł sławę
Pewno by po śmierci
Nie jechał na Wawel

Cała Polska żałowała
Rycerza bez skazy.
Umarł Poniatowski,
Wiwat Askenazy!

Mnie na Wawel nie powiozą,
Śród kadzideł wonnych,
Mówiąc: „Tu nie miejsce
Dla starozakonnych


__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #14  
Nieprzeczytane 09-10-2010, 00:19
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Młodym literatom dopisywała fantazja, cennik dla gości odwiedzających kawiarnię Pod Picadorem przewidywał oprócz opłacenia biletu wstępu – opłatę za dedykację, za podanie ręki i za bruderszaft.


W programach brali też udział ze znanych nam osób m..in. – Jarosław Iwaszkiewicz, Kazimierz Wierzyński i Witkacy.


Witkacy wygłaszał co wieczór płomienne przemówienia na cześć kołtuństwa reprezentowanego przez wyimaginowanego mecenasa Kuśmidrowicza.





Leon Kruczkowski tak pisał o „Picadorczykach” w wierszu:
„O kawiarni Pod Picadorem wspomnienie”

Fragment:

……„Pod Picadorem” wieczory żarliwe
Podsłuchiwałem przez lustrzaną szybę –

Światła na szybach płonęły: kuliste, mroźne róże….
(byłem w śmiesznym, zbyt długim szynelu – w mundurze).

Znałem już dawniej sekret słów, słodycz wierszy –
(W domu, w Krakowie został: Tuwima tom pierwszy…)

Smutku pięciu marek – o, smutku tego wieczora:
Jak żeście byli okrutni – wyniośli….”poeci Picadora” !

Światła na szybach płonęły: jakby zaklęte w pożar
Wracałem…. Nocą….spóźniony do mokotowskich koszar……

Pikador działał zaledwie kilka miesięcy. Skamandryci przenieśli się do innych lokali, ale legenda pierwszej kawiarni literackiej w wolnej Polsce przetrwała niemal do dziś.




__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #15  
Nieprzeczytane 11-10-2010, 12:00
Malwina's Avatar
Malwina Malwina jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Sztumu
Posty: 17 230
Domyślnie

No , ja osobiście przeczytałam jednym tchem Aldona, bo potrafiłam się znalesć w ówczesnych klimatach...zresztą brakuje mi na dziś ludzi z temeperamentem iście artrystycznym a przy tym inteligentnym(!!!)o co coraz trudniej, tekstów krótkich, wartkich a dowcipnych..no i miejsc gdzie moznaby siaść przy kawie, herbacie, winie, papierosie....cos napisać, posłuchać, spotkać Drugiego, podyskutowac, mozę się coś"urodzi" ....dziś miejsca kulturalne są ich przeciwieństwem a ludzie tworzący kulturę zawężeni do rozśmieszywaczy.....publicznosć mało wymaga, ale to jeszcze inna sprawa...
Odpowiedź z Cytowaniem
  #16  
Nieprzeczytane 15-10-2010, 13:08
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Skok na wyższe poziomy nastąpił szybko. W 1919 r. w Warszawie przy ul. Senatorskiej wystartował teatrzyk „Qui Pro Quo”.




Jego założycielem i kierownikiem artystycznym był kompozytor, dziennikarz Jerzy Boczkowski, debiutujący już w kilku dotychczas istniejących kabaretach. Twórca wielu piosenek kabaretowych – m.in.” Żegnaj, Ninon” .




Odchodzę już! Daj dłoń na pożegnanie!
Nie żałuj słodkich, niepowrotnych dni!
Niech ci się dziś już, nim świt srebrny wstanie,
Kochanek nowy, nowe szczęście śni!
Rozłąki padło bezlitosne słowo
I zrozumiałaś, że już muszę iść...
Na nowe szczęście, na niedolę nową,
Jak przeznaczenia wichrem gnany liść! Ach.

Żegnaj, Ninon! czas smutek zgoni,
Otrzyj oczęta, zamglone łzą!
Jeszcze raz usta, raz uścisk dłoni!
Żegnaj, Ninon! Żegnaj, Ninon.

I znowu jedna doczytana karta:
Z goryczą książka ma wypada z rąk!
Wyznajmy szczerze, gra nie była warta,
By chwile złudy w fałszów stroić krąg!
Choć serca sprzęgła cudnych tęsknot siła!
Przeminął wkrótce upojenia czar,
Jam wierzyć przestał, tyś mi nie wierzyła,
Kłamały usta, kłamał pieszczot żar. Ach!

Żegnaj, Ninon! i t. d.


Przez dwanaście lat ten teatrzyk- kabaret był głównym ośrodkiem rozrywki w Warszawie, bez którego stolica, chyba nie mogłaby się obejść. Julian Tuwim od początku istnienia teatrzyku, aż do ostatniego programu był głównym dostarczycielem tekstów, choć dla kabaretu pisali także Andrzej Włast i Konrad Tom, Kazimierz Wierzyński, Antoni Słonimski i wielu innych, dziś już zapomnianych….




W 1924 roku dołączył do nich, reżyser i konferansjer - Fryderyk Jarossy, a w roku 1926 Marian Hemar- autor piosenek, wierszy scenicznych i monologów - Tuwima przyjaciel (10 lat później zerwał z Tuwimem przyjaźń, kiedy ten zdecydował się wrócić do komunistycznej Polski).







__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #17  
Nieprzeczytane 15-10-2010, 13:32
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Jerzy Boczkowski szukając po całej Polsce, nie tylko w Warszawie młodych, zdolnych artystów często branych prosto ze szkół artystycznych i stawiających pierwsze kroki na scenie zgromadził w swoim teatrzyku grono wspaniałych artystów, stanowiących w przyszłości śmietankę artystyczną warszawskich kabaretów. Byli między nimi Zula Pogorzelska, Hanka Ordonówna, Mira Zimińska, Adolf Dymsza, Kazimierz Krukowski, Mieczysław Fogg, Tadeusz Olsza.







Publiczność warszawska wierna swoim ulubieńcom z „Qui Pro Quo”, tłumnie zbierała się w teatrze, dopingowała brawami, komplementami, a także kwiatami, zarówno aktorów jak i autorów .




Swoje powodzenie kabaret w dużej mierze zawdzięczał późniejszemu dyrektorowi, reżyserowi i konferansjerowi - Fryderykowi Jaross’emu, zwanemu Fryderykiem Wielkim.

Warto się przy tej postaci chwilę zatrzymać.



(W opinii Stefci Górskiej „najbardziej fascynujące były w jego twarzy
ogromne, czarne oczy”)



"Węgier z pochodzenia, Polak z przekonania, stał się własnością Warszawy i polskiego Londynu. Zostawił po sobie najlepsze wspomnienia jako artysta, dyrektor, przyjaciel, człowiek” - ( Kazimierz Krukowski)


Urodził się w 1890 roku w Grazu w Austrii, zmarł w 1960 we Włoszech.

Sam Jarossy tak o sobie opowiadał
„Pochodzę z południowych Węgier, ze Slawonji, z tego kawałka ziemi, na którym kiedyś stała prawdopodobnie wieża Babel, gdyż panowało tam nieporównane pomieszanie języków. Mówiło się po węgiersku, po niemiecku, po słowacku, po czesku, po kroacku, po serbsku, po turecku i po cygańsku. Pamiętam, że kiedy w dzieciństwie używałem mowy węgierskiej, krzyczano: "Ty przeklęty Madziarze!" --- gdy odezwałem się po niemiecku, ryczeli ludzie: "A ty szwabie zatracony!" --- kiedy bełkotałem po serbsku, rozlegał się krzyk: "Milczeć, Serbus!" --- a gdy próbowałem wysłowić się po francusku (w domu mówiliśmy tym językiem), nienawiść narodowa zmieniała się w klasową i wtedy wymyślano mi od arystokratów.”

Przyjechał do Polski na gościnne występy z kabaretem rosyjskich emigrantów „Niebieski Ptak” , zakochał się w młodziutkiej tancereczce, którą była Hania Ordonówna i po prostu pozostał.



Od razu zaangażowany został jako reżyser przez Jerzego Boczkowskiego do teatru Qui Pro Quo. Gdyby nie ten zdawałoby się prywatny incydent zapewne nie mielibyśmy Hanki Ordonówny i znakomitych teatrzyków literackich.
To on stworzył Pogorzelską, Stefcię Górską, Terne, Dymszę, Krukowskiego i wielu innych.
Posiadał ogromną umiejętność wydobywania z aktora jego osobowości, nieprzeczuwanych wcześniej możliwości. Przykładem jest tu Zofia Terne, ( mierząca według złośliwych kolegów około metra), którą pozbawił 10-centymetrowych obcasów, krynolin, wysokich kapeluszy – ubrawszy ją w skromniutką spódniczkę z bluzką i pantofle na płaskich obcasach postawił na scenie - odtąd uroczą piosenkarkę – Zofię Terne z miejsca „kupioną” przez widownię Qui Pro Quo.







__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 15-10-2010 o 15:35.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #18  
Nieprzeczytane 15-10-2010, 13:59
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie



Z bohaterskiego tenora Kazimiera Krukowskiego popisującego się repertuarem Kiepury zrobił Lopka.




W wieku 35 lat, bez znajomości języka polskiego stał się najbardziej znanym konferansjerem kabaretowym w całej przedwojennej Warszawie. Jego talent do języków sprawił, że przyswoił „polski” zadziwiająco szybko i posługiwał się nim w sposób wykwintny i z klasą. Miał ciepły głos z wdzięcznym „wschodnim" akcentem. Uczynił z niego część swojej osobowości estradowej.
Do legendy przeszło jego powiedzenie "Prouszi państwa" wygłaszane przed kurtyną, gdy zapowiadał kolejny występ.




Przytoczę tu piosenkę napisaną dla niego przez Jurandota w trzydziestych latach, którą Fryderyk szalenie lubił i często powtarzał na prośbę publiczności:

Piosenka wytworna

Kiedy cudzoziemiec pozostaje w obcej ziemi
i do języka chce się wziąć,
Dwóch go rzeczy uczą zwykle przed innymi
Mówić „kocham” i dobrze kląć.
Mnie starczyła jedna doba,
Żebym umiał kląć choroba,
Wtrącać psiakrew i cholera tu i tam.
A ponieważ mnie w tych słowach
Powitała polska mowa,
Dotąd dla nich sentymencik mam.

Ta „cholera” to, choroba miłe słowo,
A „choroba” ma cholera, jakiś wdzięk.
Zwłaszcza jeśli człowiek klnie już nałogowo,
Taki kwiatek ma soczystość, jędrność, dźwięk!
Jest, co komu się podoba,
Tak że tylko brać, wybierać,
Powiedzonka jak ta lala, wprost ef-ef
Dla spokojnych jest „choroba”,
Dla nerwowych jest „cholera”,
A dla chorych na żołądek jest „psiakrew’.

A każde ,z słów ma do tego cechy własne,
Swą barwę, ciężar, nerwowy szok:
„Choroby” są przeważnie ciężkie, albo jasne,
„Cholera” trafia przeważnie w bok.
Lista słówek psich jest znana:
Jest „psianoga”, jest „pies pana”,
„Psia mamusia”, i „psiakrew” i „psia kość”.
Przy „chorobie” i „cholerze” chyba każdy cos wybierze,
Jest dla wszystkich wybrednisiów dość.

Bo „cholera” to „choroba „ miłe słowo,
A „choroba” ma „ cholera” jakiś wdzięk!
Lecz gdy „cholera” działa sama (i to zdrowo) –
Przy „chorobie” dobrze dodać „żebyś pękł”.
Gdy w człowieku wściekłość wzbiera,
Gdy go dręczy coś cholera,
Gdy go, psiakrew coś, choroba, wprawia w gniew,
Nic tak życia nie umili,
Jak rąbnięcie w takiej chwili:
A choroba! A cholera! A psiakrew!


Elegancki birbant, skłonny do gier karcianych , wyścigów samochodowych i konnych - był ulubieńcem świata artystycznego, a w szczególności pań…..

„Kobieta jest jak kołnierzyk. Bo dopiero, gdy ma się ją na szyi, widzi się jaki to numer” – mawiał.





Łamał serca bez wysiłku, nieco zapominając o pozostawionej w Rosji rodzinie: był mężem Natalii von Wrotnowski, tamtejszej arystokratki i ojcem ich dwojga dzieci: Mariny i Andrieja.

Błyszczał jako konferansjer, jego zapowiedzi skrzyły się humorem. Zaśpiewał w warszawskich kabaretach ponad sto piosenek.
Był wielką sceniczną osobowością i bożyszczem przedwojennej Warszawy, a przy tym wszystkim szalenie miłą osobą, lubianą w środowisku poetów, aktorów, kompozytorów i krytyków.

„Od pierwszej chwili pokochano go. Miał wdzięk, miał i tę nieokreśloną zdolność nawiązania kontaktu z publicznością.” (Tadeusz Boy-Żeleński).




__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 15-10-2010 o 15:37.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #19  
Nieprzeczytane 15-10-2010, 14:11
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

II wojna światowa odmieniła całkowicie jego losy, stracił wszystko co zbudował.
Nie wyrzekł się Narodu Polskiego do ostatnich chwil swojego życia. Dzielenie trudów wojennych wspólnie z Polakami stało się jego świadomym wyborem.



Jarossy kwestuje w 1939r. na Polski Czerwony Krzyż.


Z austriackim paszportem mógł wyjechać i żyć spokojnie po za piekłem wojny. Pozostał, a to przyniosło mu aresztowanie przez Gestapo, tułaczkę, ukrywanie, obóz w Buchenwaldzie.

Po wojnie znalazł się w Londynie, schorowany i wyczerpany przeżyciami wojennymi, cierpiący niedostatek.
Próby stworzenia w Londynie polskiego kabaretu zakończyły się fiaskiem. Nie chciano go też zatrudnić w Sekcji Polskiej Radia Wolna Europa.

Śmierć zastała go we Włoszech, do których udał się na początku sierpnia 1960 roku, by spotkać się z żoną i dziećmi.

Jego córka Marina, po latach opowiadała o ojcu:
„Papa - ewangelik - modlił się po niemiecku, myślał po angielsku, kochał po rosyjsku, a tęsknił... chyba po polsku”.

- W audycji zarejestrowanej w 1960 roku, lecz niewyemitowanej przez RWE. Mówił:

– „Jeżeli piszą, że zawojowałem serca milionów Polaków, i jeżeli tak było istotnie, to dlatego, że kochanym warszawiakom wciąż dźwięczy jeszcze w uszach mój ton Polaka „humoris causa”
– mając na myśli dowcip wyłowiony niby z niezrozumienia polskich powiedzonek, a naprawdę z bogactwa języka Antka znad Wisły, z sentymentu, jaki kryje się w melodii szorstkiego języka warszawskiego, komizmu gwary z Bielan.

Stefania Górska w swojej książce o Jaross’ym „Urodził go Niebieski Ptak” pisze o nim jako o Fryderyku człowieku, Fryderyku reżyserze, niepowtarzalnym konferansjerze, Fryderyku wychowawcy, opiekunie zespołu, Fryderyku odważnym konspiratorze podczas wojny, który tak pisał z Londynu w 1956 roku:



„Pozdrówcie ode mnie tę ziemię, która mi przez 20 lat dała tyle radości życia, tyle uniesień i polotów i w której nie będąc Polakiem tak wrosłem, że ani kląć, ani kochać już nie potrafię inaczej, niż po polsku”.


__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 15-10-2010 o 15:38.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #20  
Nieprzeczytane 15-10-2010, 16:42
en_vogue's Avatar
en_vogue en_vogue jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2007
Miasto: Gdynia
Posty: 5 670
Domyślnie

Donko jestem zachwycona Twym wątkiem,przypomina artystów i twórców niebywale zdolnych,utalentowanych,którzy pozostawili po sobie tak wiele.
Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

 



Podobne wątki
Wątek Autor wątku Senior Cafe Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Czy myślicie czasem? baburka Miłość, przyjaźń, związki, samotność 425 28-04-2018 14:08
SENIOR PRASĘ CZYTUJE - CZASEM CHĘTNIE KOMENTUJE. cz.XV jolita Polityka - wątki archiwalne 508 11-11-2009 16:01
WIEśCI Z DRZEWA WIADOMOśCI DOBREGO i czasem złego Małgosia B. Humor, zabawa - wątki archiwalne 285 30-06-2009 15:15
Senior prasę czytuje - czasem chętnie komentuje. cz.XI jolita Polityka - wątki archiwalne 509 03-02-2009 16:58

Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
Przeszukaj ten wątek:

Zaawansowane wyszukiwanie

Zasady pisania postów
Nie Możesz: tworzenie nowych wątków
Nie Możesz: odpowiadanie na posty
Nie Możesz: wysłanie załączników
Nie Możesz: edytowanie swoich postów

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:16.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.