Kamil Pawlicki
Wybaczcie trochę prywaty, ale moja znajoma sinolożka pisze tekst o buddyzmie, i w pewnym fragmencie zestawia go z chrześcijaństwem. Ma jednak wątpliwości i pyta mnie, czy to, co pisze o chrześcijaństwie, ma sens. Może moglibyście zerknąć na poniższy fragment?
"Teraz przyjrzyjmy się różnicom i podobieństwom we wschodnim i zachodnim myśleniu o śmierci. Czy naprawdę koncepcja ludzi wschodu jest tak inna od naszej? Jeśli obejrzymy je z bliska, okaże się, że tak naprawdę więcej je łączy niż dzieli, a największą różnicą jest postrzeganie czasu. Czas na zachodzie płynie linearnie. Rodzimy się, przeżywamy swoje życie, a następnie umieramy. Co jest później? W kulturze judeochrześcijańskiej możliwości są dwie: wieczne zbawienie lub wieczne potępienie. Co jednak, jeśli ten proces powtórzyłby się jeszcze raz? I kolejny, aż do momentu, gdy będziemy gotowi. Wtedy znajdujemy się już w kołowrocie samsary.
„Wieczny odpoczynek”, o którym mówią z ambony katoliccy księża przypomina przecież w pewien sposób buddyjską nirwanę. Dusza po osiągnięciu stanu zbawienia Czyż nie jest to stanem podobnym do buddyjskiego roztopienia w pustce? I odpoczynkiem – nie cierpimy już przecież, narażeni na wszystkie nieszczęścia, choroby i starość, z którymi zmagaliśmy się jako istoty cielesne. Nie tkwimy w czyśćcu, niczym dusza wędrująca w bardo śmierci, oczekując na kolejną szansę, by zbliżyć się do Boga. Oto stan ostatecznej harmonii. Jak zauważa Carl Gustav Jung w komentarzu do Tybetańskiej Księgi Umarłych – celem procesu, który śmierć rozpoczyna, jest przywrócenie duszy boskości utraconej podczas narodzin.
Podstawowe różnice pomiędzy chrześcijaństwem i buddyzmem jest to brak osobowego boga oraz brak stałego „ja”. „Rewolucyjność doświadczenia Buddy polegała właśnie na tym, że dał sobie spokój z bogiem – mówi Marta. – Ta myśl jest mi bliska.
Jakie to ma znaczenie, czy bóg jest czy go nie ma, skoro i tak cierpię? Cierpienie nie uszlachetnia. Czasem może pozbawiać godności. W takiej sytuacji kwestia istnienia boga nie jest ważna.
Przekonanie o istnieniu istoty wyższej może, ale nie musi nieść pocieszenie i wsparcie. W moim przypadku to nie działało”. Jednak brak instytucji, która odciąża wiernego z niektórych obowiązków jest zdaniem Marty wyzwaniem – człowiek od początku do końca bierze odpowiedzialność za siebie".
Wątpliwości mojej koleżanki dotyczą zwłaszcza tego środkowego akapitu. I pyta mnie:
1. Jaki jest (w chrześcijaństwie) status duszy po śmierci, czy zachowuje indywidualność? Zdaje mi się, że tak, prawda?
2. Czy można w ogóle porównywać stany nirwany i zbawienia?
Intuicyjnie powiedziałbym, że oba te stany są stanami wiecznej szczęśliwości i braku cierpienia (choć w buddyzmie chyba bardziej podkreśla się to wyzwolenie od cierpienia), ale w chrześcijaństwie dusza pozostaje osobnym bytem, a w buddyzmie zlewa się ze światem.
3. Czy Bóg chrześcijański jest odrębną istotą, czy energią, która przenika wszystko (jak w chińskim rozumieniu dao), więc czy po śmierci w rozumieniu chrześcijańskim można mówić o zespoleniu się z Bogiem?
Wydaje mi się, że Bóg chrześcijański jest raczej odrębną istotą niż (jakąś panteistyczną) energią, a o "zespoleniu z Bogiem" można mówić tylko w pewnym sensie: bycia blisko niego, czerpania radości ze śpiewania mu pieśni itp. Ale raczej nie w sensie stawania się z nim jednym bytem.
Zastanów się ,co o tym sądzisz?
|