menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe > Kultura > Książka, literatura, poezja
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie.

Odpowiedz
Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
  #21  
Nieprzeczytane 15-10-2010, 19:32
Vika Vika jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Polska
Posty: 6 254
Domyślnie

Witam serdecznie.
Także chętnie wracam i szukam w necie wspomnień o artystach z
tzw.okresu międzywojennego.
A teraz Donko, podałaś mi to pięknie "na tacy". Czytam z rozrzewnieniem i tak zastanawiam się,gdzie są teraz tacy aktorzy,
tacy patrioci. Jeszcze pozostały rodzynki; jak np. Jan Pietrzak,
Wiesław Michnikowski, Jan Kobuszewski,Janusz Gajos, Krzysztof Daukszewicz choć różnice w repertuarze znaczne ,można posłuchać , czasem zadumać,czasem pośmiać.

Dziękuję za tę ucztę duchową tutaj
i na Twoim blogu.
Pozdrawiam .
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec

http://www.okruszek.org.pl/
https://www.pajacyk.pl/
https://polskieserce.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #22  
Nieprzeczytane 16-10-2010, 00:26
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

En_vogue i Viko - bardzo mnie ucieszyły Wasze trochę jednak zbyt pochlebne słowa. Zawsze lubiłam twórców i artystów dwudziestolecia międzywojennego, polowałam na książki o tej tematyce...Teraz postanowiłam odkurzyć temat....choć nie da się zmieścić tak obszernego materiału w kilku postach i jeśli dopisze mi czas - zanosi się na dłuższe kontynuowanie wątku. Oby nie do znudzenia.

Viko - piszesz, że nie ma teraz takich artystów....trzeba wziąć pod uwagę, że po długiej niewoli Polska odzyskała niepodległość i tłumioną przez lata tożsamość narodową. Wolność wyzwoliła nasze narodowe zdolności i talenty...nastąpił "wysyp" pisarzy, poetów, artystów, aktorów, twórców, nawet naukowców.
Z tego okresu można wyliczać dziesiątki sławnych nazwisk, znanych nie tylko w Polsce.
Czy teraz mamy tej miary ludzi.... Nie wiem....na pewno znalazłoby się ich trochę wśród aktorów / Holoubek, Łomnicki, Zapasiewicz, Opaliński, Mikołajska, Pszoniak i masz rację - żyjący Gajos/ wśród uczonych, filozofów też. No i mamy poetów noblistów.... może nie jest tak źle.
W branży kabaretowej - liczyły się kiedyś : kabaret Stodoła, Bim -Bom, Piwnica pod Baranami, kabaret pod Egidą Jana Pietrzaka....ale nie było w nich takich osobowości, które przetrwałyby do następnych pokoleń....ale, ale - a Agnieszka Osiecka?

Pozdrawiam serdecznie.

Dziękuję za odwiedziny na blogach....

Zostawiam link z adresem bardzo starych przedwojennych piosenek.

http://www.lookatgame.com/index.php?key=Faliszewski
(Aby odsłuchać i obejrzeć, trzeba kliknąć w napis/tytuł/ na dole, pod obrazkiem.)


__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 16-10-2010 o 19:19.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #23  
Nieprzeczytane 01-12-2010, 00:21
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie


Po trochę przydługiej nieobecności z wielką przyjemnością znów tu wracam…. przeceniłam swoje możliwości czasowe i mimo najszczerszych chęci nie dałam rady prowadzić „Przyprószonego czasu’ i „Zakopanego” - jednocześnie.
Ale przyszła zima - Zakopane i Tatry śpią, mam więc nadzieję, że ten wątek ożyje.



W roku 1924 „Qui pro Quo” zostaje samo na placu boju, „Miraż” i „Sfinks” już nie istnieją, ”a Czarny Kot” staje się teatrem operetkowym. Gdy "Qui Pro Quo" osiąga szczyt popularności, powstaje konkurencyjny, pierwszy teatr rewiowy „Perskie Oko” później przemianowany na „Morskie Oko”.



Najlepsi artyści odchodzą do nowego teatru. Qui Pro Quo jest bliskie bankructwa. Ratunkiem, staje się zmiana charakteru teatrzyku - na literacki. Po tej metamorfozie, której inicjatorami byli Tuwim, Hemar i Jarosy kabaret nabiera nowego oddechu.
Nowe piosenki, czy monologi Hemara, skecze Tuwima, konferansjerka Jarosego, nazwiska Ordonki, Zimińskiej, Dymszy i Lopka stają się magnesem przyciągającym publiczność, oczekującą z niecierpliwością każdej nowej premiery.
Qui Pro Quo znów cieszy się największym powodzeniem w stolicy.
Mimo to w 1931r. najpopularniejszy kabaret warszawski w okresie międzywojennym zostaje zamknięty.
Po dwunastu latach istnienia, przy prawie stałych kompletach na widowni – zawalił się finansowo. Żądania płacowe artystów coraz bardziej wzrastały,aż podatki i gaże przerosły możliwości teatru.
Wraz z likwidacją "Qui Pro Quo" raz po raz powstają nowe teatrzyki, bardzo często nie dociągają nawet do końca sezonu. Głównie dały się wówczas poznać – „Morskie Oko” „Banda” i „Cyrulik Warszawski”.
Artyści przenosili się z teatru do teatru, wielu poświęciło się filmowi, wielu wyjechało z kraju.

Ostatnim kabaretem założonym przez Kazimierza Krukowskiego w 1939 r. był teatrzyk „Ali Baba”.
31 sierpnia 1939r. wystawił rewię polityczną „Pakty i fakty”. ", w której Ludwik Sempoliński wykonał znaną piosenkę „Ten wąsik,ach ten wąsik”/do słów Mariana Hemara ,do melodii „Titine” / Piosenka mogła tragicznie zaważyć na jego życiu. Wykorzystał tu bowiem podobieństwo zewnętrzne Chaplina i Hitlera.



Łachmany, a tyle gracji,
Melonik ten, laseczka ta
Bez niepotrzebnej prezentacji
Wiadomo zaraz: Tak, to ja.

Na twarzy uśmiech niby lampa,
Świecący poprzez świata mrok
I buty, zdarte buty trampa
I taki niepokaźny krok
I wąsik , luksus mój i szyk
Podkręcam go, a wszyscy w ryk

Ten wąsik, ach, ten wąsik
Ten wzrok, ten lok, ten pląsik,
I wdzięk, i lęk, i mina,
I śmiech – tak jest, to ja.
Ach panie, ach panowie
Tak trzeba, śmiech to zdrowie
Titina , ach Titina, to jedyna piosnka ma

Niestety konkurencja czuwa.
Ostatnio na mój skromny tron
Zazdrosny rywal się wysuwa
Kandydat nowy, groźny ON.
Milczenie me zastąpił wrzaskiem
Mój śmiech przemienić pragnie w strach,
Melonik mój mianował kaskiem,
Policja także za nim, ach...
Mój wąs, rekwizyt mój, mój trik
Wziął, wypiął go, a wszyscy w ryk

Ten wąsik, ach, ten wąsik
Ten wzrok, ten lok, ten dąsik,
I wdzięk, i lęk, i mina,
I śmiech – tak jest, to ja.
Ten krzyk nad ludu mrowie,
Że krew, że gniew to zdrowie
Titina, ach Titina, to smutna piosnka ma

Ten wąsik, ach, ten wąsik
Ten wzrok, ten tok, ten dąsik,
To jego czy Chaplina-
Kto więcej światu dał?
Świat z niego się panowie,
Dziś śmieje, śmiech to zdrowie,
Titina, ach ,Titina


Słówko o autorach.

Kabaret cierpiał na dotkliwy brak autorów. Aby uniknąć ich kaperowania płacono im za niepisanie dla konkurencji. Oprócz miesięcznej pensji / Słonimski dostawał np. 2000zł. /autorom przysługiwał stały procent od wpływów. Prasa krytykowała, że literaci chodzą z biedy do „Ziemiańskiej”, a autorzy kabaretowi jeżdżą w limuzynach.
Przez wiele lat głównymi dostarczycielami tekstów do repertuaru było pięciu autorów: Julian Tuwim, Antoni Słonimski, Marian Hemar, Tom Konrad i Andrzej Włast.


Julian Tuwim



Kabaret był życiową pasją Tuwima.
Ile utworów kabaretowych napisał, zaadoptował autor „Kwiatów Polskich”? Było ich setki, setki jeśli nie tysiące.
Nie chcąc przyznawać się do wypełniania całych programów swoją produkcją posługiwał się kilkunastoma pseudonimami – Doktor Pietraszek, Twardzioch, Brzost, Oldlen, Ślaz….itd. Jakoś nie wypadało, by poeta przyrównywany do najlepszych obniżał swój lot pisząc kawały i kuplety. Odżegnywał się w ten sposób od kabaretu, ale był naprawdę szczęśliwy, gdy przesiadując w swej dyrektorskiej loży w Qui Pro Quo czy Bandzie łowił uchem huraganowe brawa i wybuchy śmiechu gdy wykonywano jego utwory..

Jako autor tekstów piosenek był twórcą wielkich przebojów – "Bajki", "Miłość ci wszystko wybaczy", "Pokoik na Hożej", "Co nam zostało z tych lat".. Wielkimi szlagierami stawały się jego kuplety, skecze, monologi. Najwięcej monologów napisał dla swojego ulubionego aktora - Adolfa Dymszy.
Teksty Tuwima charakteryzowały się literackością przeplataną potocznym językiem. Najmocniejszą ich stroną była bez wątpienia dwuznaczność.
Przypomnę jedną z cieszących się wielkim powodzeniem piosenek Tuwima wykonywaną przez Zulę Pogorzelską:



Powiedział sam, że w ustach mam coś jak Marlena Dietrich.
Mógł nie powiedzieć, jak powiedział. No to znaczy, chciał.
Powiedział sam, że nie ma przy tym żadnych myśli chytrych.
Powiedział, że mnie raz już przez kolegę poznać chciał.
Powiedział mi, że….
Powiedział, że chce…
Powiedział, że mnie…
I poszedł !
Powiedział, że zna…
Powiedział, że wie…
Powiedział, że ma…
I poszedł !

Nazywa się, powiedział,
Tak jakoś na… ski
Jakoś Pściński, Kolasiński
Jakoś tak powiedział mi.
Powiedział mi że…
Powiedział, że chce..
Powiedział, że mnie…
I poszedł !

Po pierwsze sam przystąpił do mnie przecież w Wilanowie.
Mógł nie przystąpić jakby nie chciał. Znaczy chyba chciał?...
Powiedział, że nie będzie mówił o tym co mi powie.
Powiedział to, że coś ważnego mi powiedzieć chciał.
Powiedział mi że….
Powiedział, że chce
Powiedział, że mnie…
I poszedł !

Gdzie mieszka nie powiedział,
Powiedział, że chce,
Żebym przyszła w poniedziałek.
Tylko nie powiedział gdzie!
Powiedział mi że….
Powiedział, że chce…
Powiedział, że mnie….
I poszedł !

Powiedział sam, że całkiem pewnie się ożeni ze mną.
Mógł nie powiedzieć, jak powiedział. No to znaczy chciał.
A potem takie rzeczy robił, jak się stało ciemno,
Że jakby nie chciał się ożenić, no to skąd by smiał?...
Powiedział mi że…
Powiedział, że chce…
Powiedział, że mnie…
I poszedł !
Powiedział, że zna…
Powiedział, że wie…
Powiedział, że ma…
I poszedł !

Dzwoniłam pod ten numer,
Co mi podał sam,
201 trzy ósemki:
„Czy pan Pściński mieszka tam?”
Ktoś spytał się:” Kto?”
Ktoś spytał się „ Gdzie?”
Powiedział, że nie
I poszedł !







__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 01-12-2010 o 16:52.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #24  
Nieprzeczytane 02-12-2010, 00:43
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Jedną z postaci, która w dziejach polskiego kabaretu literackiego stanowi prawdziwą epokę, jest Marian Hemar.



Marian Hemar był z urodzenia lwowiakiem, z pochodzenia Żydem, a z wyboru Polakiem. (Był kuzynem Stanisława Lema - jego matka i ojciec Lema byli rodzeństwem)

U schyłku życia pisał o sobie:

...niezależnie od tego
Z jakiego jestem miasta,
Ja w ogóle nie jestem
Polakiem od króla Piasta

Z krwi lechickiej, z przypadku
I z metrykalnych przyczyn,
Moja ambicja, że jestem
Polakiem ochotniczym (...)
Mógłbym być w Izraelu
Satyrycznym gwiazdorem -
W tym sęk, że bym nie mógł, bo jestem
Polakiem amatorem,

Z miłości od pierwszego
Wejrzenia, a nie z przymusu,
Tym bardziej muszę strzec mego
Amatorskiego statusu.

Urzeczenie polskością - trwa u niego przez całe życie - w wieku dojrzałym zmienił nawet religię, żeby podkreślić, jak bardzo czuje się Polakiem.
Polska i Lwów - to były dwie miłości Hemara. Gorące umiłowanie rodzinnego kraju i rodzinnego miasta nie opuściło go nigdy, trwało w nim aż do śmierci.

W swym rodzinnym mieście Lwowie od młodości związany był z kabaretem. Porzucił dla pracy literackiej i teatralnej studia medyczne.
W 1925r. otrzymał od dyrekcji "Qui pro Quo" propozycję podjęcia stałej współpracy, opuścił Lwów i zamieszkał w Warszawie, gdzie poznał Marię Modzelewską, gwiazdę stołecznych scen. Szybko stała się jego muzą, wielką miłością, w końcu żoną.



Dla niej napisał słynne piosenki: Pensylwania i Wspomnij mnie. To ona w pierwszej pełnometrażowej animacji Walta Disneya Królewna Śnieżka śpiewała partie głównej bohaterki w tłumaczeniu męża. Oboje byli jednak zbyt wybujałymi osobowościami, by jedno mogło ulec drugiemu, co rodziło konflikty. Ich burzliwe rozstanie w 1939 r. przytłumiła wkrótce zawierucha wojenna.

Razem z Julianem Tuwimem był kierownikiem literackim "Qui pro Quo"do czasu jego upadku w 1931r.

Współpracował z powstającymi licznie w latach trzydziestych kabaretami - "Banda", "Cyganeria Warszawska" "Wielka Rewia" "Cyrulik Warszawski."
Marian Hemar był człowiekiem wielu talentów. Pisał piosenki, wiersze, skecze, sztuki teatralne, komponował. Znał biegle kilka języków, w tym trzy starożytne. Miał niezwykły dar hipnotyzowania widzów.

Jego dorobek literacki jest ogromny: ponad 3000 niezwykle popularnych piosenek, do których sam komponował muzykę, setki wierszy, kilkanaście sztuk i słuchowisk radiowych. Był mistrzem tzw. szlagfortów, tj. refrenowych zwrotów zapadających w pamięć, jak np.: „Czy pani Marta jest grzechu warta”, „Chciałabym i boję się” „Nikt, tylko ty”, "Wspomnij mnie”, „Nie będziesz ty to będzie inna”, „Czy ty wiesz moja mała”. Często pisał pod pseudonimem „Harrymana.”



Teksty pióra Hemara - wykonywane przez: Hankę Ordonównę, Zofię Terné, Marię Modzelewską, Mirę Zimińską, Zulę Pogorzelską, Lenę Żelichowską, Kazimierza Krukowskiego, Ludwika Sempolińskiego, Konrada Toma, Andrzeja Boguckiego, Adama Astona, Mieczysława Fogga, Fryderyka Járosy’ego - stawały się przebojami dzień po premierze.

Hemar był tytanem pracy, żył teatrem - pisał, komponował, reżyserował, ustawiał aktorom głos, muzykom objaśniał akompaniament. Całym sobą był zaangażowany w przygotowywane spektakle. Był człowiekiem o ogromnej wiedzy i kulturze muzycznej.
We wrześniu 1939 uciekł z Warszawy w przeczuciu tragicznego niebezpieczeństwa. Za piosenkę "Ach, ten wąsik!" poszukiwało autora gestapo, i w Warszawie i we Lwowie. Szanse przeżycia wojny w kraju miał Hemar niewielkie. Udało mu się jednak uniknąć holocaustu. Przez Rumunię, Turcję i Palestynę dotarł w 1942 r. do Londynu, gdzie mieszkał aż do śmierci w 1972 roku.
Będąc na emigracji, bardzo tęsknił za Polską i za Lwowem. Napisał wiele sentymentalnych wierszy, poświęconych Warszawie.



Piękne były warszawskie panie!
Jakie stroje, jakie malowanie,
Jak umiały się w swych sukniach nosić -
Wzrokiem wzbraniać a ustami prosić -
Och, zalotne, aksamitne, świetne,
w Europejskiej, w Adrii, Cafe-Clubie -
Nogi miały jak łodygi kwietne -
Zatańcz, wypij, pocałuj - ach, lubię! -
Ach, pończoszki z pajęczyny tkane,
Na świat sławne warszawskie pantofle - (...)
"Maj się dziwi - urody twej szkoda!
I po twarzy ciepłym złotem głaska.
Ach, nie żałuj mnie , maju - to moda!
To jest nasza, dumna moda warszawska!

W Londynie poznał Annę Caroll Eric - zwaną Kają. Piękną Amerykankę duńskiego pochodzenia, tancerkę i śpiewaczkę rewii na Broadwayu. Jej postać z pochodnią w ręku otwierała dawne czołówki filmów wytwórni Columbia Pictures. Przez ćwierć wieku, aż do śmierci Hemara, była dla niego wspaniałą żoną.

Bolał nad tym, że jego Polska, która doznała tak wielu krzywd od niemieckiego okupanta, jest zniewolona, przez komunistyczny totalitaryzm. Nie mógł wybaczyć Tuwimowi powrotu do Polski z emigracji. Pisał o nim bardzo nieprzychylnie w wielu wierszach, ale wszystkie nieżyczliwe słowa odwołał pod koniec życia.
Podkreślał mocno: "Moja gorąca miłość nie może się pogodzić z inną Polską, tylko najlepszą, najszlachetniejszą, najuczciwszą w świecie. (...) Uczyli mnie tej miłości Słowacki, Żeromski i Piłsudski".

Zmarł w wieku 71 lat w miasteczku Dorking pod Londynem.

Nie udało mu się urzeczywistnić tego marzenia:

Ach, jak to się stało?
Z wszystkich tęsknot do świata, do złota
Do tryumfów, i wieńców na głowie,
Pozostała ta jedna tęsknota,
Aby kiedyś umierać we Lwowie.
Pozostała tęsknota jedyna,
Wszystkie inne tęsknoty zagłusza:
Gdy ostatnia wybije godzina,
By z lwowskiego wybiła ratusza."







__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #25  
Nieprzeczytane 02-12-2010, 08:07
Nika's Avatar
Nika Nika jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jan 2007
Miasto: Małopolska,Kraków
Posty: 36 760
Domyślnie

Doniu miła!Gratuluję pomysłu na nowy ,ciekawy watek.Czytam go z zainteresowaniem,choć nie mam nic do dodania.Pozdrawiam Cię serdecznie.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #26  
Nieprzeczytane 02-12-2010, 20:26
Vika Vika jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Polska
Posty: 6 254
Domyślnie

Wspomnę o kimś,kogo często serdecznie wspominam i oglądam jeśli nadarzy się okazja;
Jedyny Adolf, którego wszyscy lubią!
A mowa oczywiście o niezapomnianym Adolfie Dymszy vel Dodku. Zaprzyjaźniony z Redakcją JM pan Edward, emeryt z Bydgoszczy, gdy przeczytał poniższe anegdoty z życia tego niezapomnianego aktora westchnął tylko: "Dziś już nie ma takich artystów..."

Dymsza znalazł się pewnego razu, jeszcze przed II wojną światową, w towarzystwie "wysoko urodzonych" panów, którzy prowadzili rozmowę na temat swojego pochodzenia.
- Mój ród wywodzi się z książąt z XII wieku - powiedział pierwszy.
- Mój praszczur był adiutantem króla Łokietka i ukrywał się z nim w Ojcowie - powiedział drugi.
- To wszystko jeszcze nic! - powiada na to Dymsza. - Ja do dziś płacę odsetki od pożyczki, którą zaciągnął mój praprapradziad, gdy z trzema królami wybrał się do Betlejem...

http://www.joemonster.org/art/2461/J...wszyscy_lubia_
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec

http://www.okruszek.org.pl/
https://www.pajacyk.pl/
https://polskieserce.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #27  
Nieprzeczytane 02-12-2010, 21:26
Jadzia_G's Avatar
Jadzia_G Jadzia_G jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jan 2009
Miasto: Sosnowiec
Posty: 14 579
Domyślnie

Donka- wspaniały wątek z przyjemnością go czytam i słucham piosenek.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #28  
Nieprzeczytane 03-12-2010, 17:35
Vika Vika jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Polska
Posty: 6 254
Domyślnie




Konstanty Ildefons Gałczyński

Teatrzyk Zielona Gęś

ma zaszczyt przedstawić
polski dramat polityczno-eschatologiczny

"Naród i ustrój"

Występują:
Naród
Ustrój
Gżegźółka


Naród:
Ustroju, gdzie jesteś?

Ustrój:


Naród:
(glośniej) Ustroju, gdzie jesteś!?

Ustrój:


Naród:
(fortissimo) Ustroju, gdzie jesteś?!!!

Ustrój:


Naród:
Ustrój nie odpowiada narodowi!


Gżegźółka:
(przerażony do ostateczności spuszcza kurtynę)

Konstanty Ildefons Gałczyński
1946
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec

http://www.okruszek.org.pl/
https://www.pajacyk.pl/
https://polskieserce.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #29  
Nieprzeczytane 03-12-2010, 17:48
Vika Vika jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Polska
Posty: 6 254
Domyślnie

Jeszcze przeuroczy Dodek-Adolf Dymsza



w filmie Skarb;

http://wn.com/Adolf_Dymsza
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec

http://www.okruszek.org.pl/
https://www.pajacyk.pl/
https://polskieserce.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #30  
Nieprzeczytane 05-12-2010, 00:38
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Viko - dzięki.
Liczę na dalsze wspieranie wątku.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #31  
Nieprzeczytane 05-12-2010, 01:07
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Teksty Hemara wykonywane przez śmietankę międzywojenną piosenki polskiej – z miejsca stawały się największymi, ówczesnymi szlagierami, którymi wytwórnie fonograficzne zapełniały salony płytowe.




Jednym z takich przebojów była piosenka„ Taka mala”,/ do tekstu Hemara: „Zdemaskowanie piosenki”,/ śpiewana przez Mirę Zimińską i ciesząca się niesłabnącym z upływem czasu powodzeniem.



„Je me sens dans tes bras si petite,
Si petite aupres de toi”
Czy pan widzi tę drżącą kobitę?
Jej bezbronność, co w tych słowach łka?
Całe serce masz przed sobą odkryte,
Wszystek lęk w sercu jej ścichł…
„Je me sens dans tes bras si petite:
Jestem mala w ramionach twych”.

Użera się z kuchnią, na schodach od rana
Słychać jej wrzask –
Potem się wymalowała jak ściana
I drzwiami trzask –
Do „Ipsu”, do Lidki i Ziutki na plotki,
I ciacha żrą.
Zatańcz z nią w Adrii – jej uśmiech tak słodki –
Wargi jej drżą:

Jakaś jestem w twych ramionach taka mala….
Mógłbyś wziąć mnie na ręce i nieść…
Tak jestem zmęcona, nieśmiala,
Tylko pieść mnie i pieść mnie i pieść…
Nie ściskala….mężusia patrzala…
Pan jest mocny…za mocny…a ja?
W twych ramionach czuję się taka mala…
Se petite aupres de toi….

Gdy widzi, że Lidka ma nowe źrebaki,
Zalewa ją krew –
Przy brydżu szachruje, na wprost daje znaki,
Żeby wyjść w trefl!
Mężowi wymyśla: psiakrew, do cholery!!!!
Futro mi kup!
O piątej przychodzi do twej garsoniery
I łka u twych stóp –

Jakaś jestem przy tobie taka mala…
Taka mala…to jej trik. To jej lep.
Proszę pana, niech się pan nie rozpala:
Niech pan weźmie coś ciężkiego i w łeb!
Ona duża proszę pana, ona krowa.
Czy pan słyszy co w głosie mym łka?
Jeśli panu się jakaś mala podoba…
Taka mala….proszę pana – to może ja?


http://www.youtube.com/watch?v=FD0KLQ5DjPA

Przypomnę jeszcze jeden bardzo popularny, kabaretowy szlagier Hemara z okresu międzywojennego - „Mały Gigolo”.
Swoje powodzenie zawdzięczał nie tylko autorowi, ale również wykonawczyni wielkiej gwieździe rewii i kabaretu - Zuli Pogorzelskiej...



Nie umie mówić nic o literaturze,
W teatrze nie był przez cały, boży rok
I tylko oczy ma zmęczone i duże,
I robi z wdziękiem każdy duży krok.
Dyskretny maitre go skierował do stolika
I piękna dama zaszczyca tańcem go.
Gra czułe tango muzyka,
Więc tańczy gigolo

Refren:
Mały gigolo, śliczny gigolo
Tańczy co noc na dancingu.
Mały gigolo, śliczny gigolo
Biedny, wiotki paź w smokingu.
Milczy całą noc, tańczy całą noc,
Więcej przecież nic nie umie.
Taki los, taki mus, gdy się skończy rzewny blues,
On kłania się i znika w tłumie.

Niech pan uważa, niech pan mnie nie przyciska,
Niech pan uważa, tu wszyscy widzą nas,
A pan mi w oczy zagląda nazbyt z bliska
I pan uśmiechnął się już drugi raz!
Przepraszam panią to ta melodia rzewna –
Przepraszam panią, mnie rozmarzyło to,
Że tańczy pani – królewna
I ja mały gigolo

Refren:
Mały gigolo, śliczny gigolo itd…

Siedziałem dziś z fordanserką tam przy barze
I pani przyszła, zabiło serce mi.
Przestanę mówić, gdy pani mi zakaże,
Przestanę mówić, gdy pani zmarszczy brwi.
Przez jedwab czuję jak bije twe serduszko.
Niech pan uważa, niech pan spamięta to,
Co panu powiem na uszko:
Ja kocham cię gigolo.

Refren:
Mały gigolo, śliczny gigolo itd….





__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 06-12-2010 o 23:27.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #32  
Nieprzeczytane 05-12-2010, 01:56
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Znany polski poeta, felietonista, dramatopisarz, satyryk, Antoni Słonimski wpisywał się również w poczet „kabareciarzy” dwudziestolecia międzywojennego.



Antoni Słonimski pochodził z żydowskiej, inteligenckiej rodziny – Słonimskich. Z wykształcenia artysta malarz, po warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych. Podczas wojny - na emigracji, początkowo w Paryżu, a po kapitulacji Francji — w Londynie. 1951r. wraca do kraju i wznawia działalność poetycką i publicystyczną.. O człowieku, który znał osobiście Prusa i ratował Adama Michnika przed śmiercią głodową i cywilną, przed zemstą i szykanami PRL, mówiło się jako o wielkim autorytecie moralnym i literackim,chodzącej legendzie trwania na posterunku inteligencji warszawskiej.
Umiera tragicznie, w wypadku samochodowym w 1976r. w Warszawie.
Duży fiat wyjechał z bocznej drogi i uderzył w malucha w którym znajdował się poeta...żył jeszcze kilka godzin. Osiemdziesięcioletnie serce odmówiło współpracy z lekarzami.
Sam Słonimski w słynnym "Exegi monumentum" napisze wzruszająco i - jak się miało okazać - proroczo...

Zostanie po mnie para butów,
Które wykonał mistrz nie lada,
Niejaki Codner Coombs and Dobbie,
Dwadzieścia jeden Jermyn Street,
I długo jeszcze mój zegarek
Wydzwaniać będzie swe tik-tak,
Bo trwalszy jest szwajcarski werk
Niż mego serca wątły wrak,
Dogasający już ogarek.



W 1918r. Słonimski zainaugurował, wraz z Lechoniem i Tuwimem, działalność kabaretu literackiego "Pod Picadorem". Artyści - zgodnie z programem "wyjścia poezji na ulicę" - czytali w kawiarni swoje wiersze, których za opłatą mógł posłuchać każdy zainteresowany. Picadorczycy stworzyli grupę poetycką Skamander, o czym pisałam już w tym wątku, w poście nr 13… Poeci byli popularnymi postaciami przedwojennej Warszawy.




Od 1920 regularnie współpracował z kabaretami. Tworzył teksty kabaretowe dla teatrów Czarny Kot , Qui pro quo, Stańczyk , Perskie Oko , Banda , Cyrulik Warszawski , Ali Baba. Nie były to teksty poetyckie, tyko pisane prozą, tak jakby nie chciał kalać swojej poezji kabaretem.
Obracał się w kołach literackich i politycznych, prowadził życie kawiarniane, "przyjmował" przy stolikach m.in. w "Małej Ziemiańskiej".
Ten "potężny brzydal", wedle określenia Ireny Krzywickiej, "miał niesłychane powodzenie u kobiet i niejedną warszawską mężatkę, dam z "towarzystwa" nie wyłączając, sprowadził z drogi mieszczańskiej cnoty na rozkoszne manowce.”

Swoje utwory kabaretowe – skecze i monologi, pisane głównie prozą podpisywał pseudonimem „Onże Pro-rok”.





__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #33  
Nieprzeczytane 06-12-2010, 10:10
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie


Tom Konrad



Właściwie: Konrad Runowiecki. Absolwent Szkoły Handlowej Zgromadzenia Kupców w Warszawie.
Jako autor tekstów debiutował jeszcze przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości, m.in. w kabarecie "Momus".
Po 1918 r. współpracował z większością polskich kabaretów dwudziestolecia. Przez pewien czas związany był też z teatrem "Qui Pro Quo". W 1939r znalazł się we Lwowie. Jako aktor, reżyser i autor zespołu artystycznego Armii Polskiej w ZSRR gen. Andersa wyrusza z armią na Bliski Wschód. Zdemobilizowany we Włoszech, wyjeżdża w 1947 do USA i na stałe osiada w Los Angeles. Zm. W 1957r. w Hollywood.
Jego żoną była Zula Pogorzelska.

Dał się poznać jako aktor, konferansjer rewiowy i reżyser. Przede wszystkim jednak zasłynął jako oryginalny i czujący scenę – kabaretopisarz, autor wielkiego przeboju piosenkarskiego – Madame Loulou, szmoncesowych skeczy i monologów.

Kabaretowa twórczość Toma przetarła szlak następcom.


Madame Loulou



Muzyka: H. Waldau
słowa: Konrad Tom

Tak ludzie mówią, że to pusta lalka,
La belle Madame Loulou z Alei Róż,
Zapewne - tak, to nie westalka,
Tancerką jest, to jasne już.
O pięknym grzechu cichą baśń szeleści
Jedwabna suknia z niezliczonych fałd
I ma przedziwny czar niewieści
Jej drobnej rączki, nóżki kształt.
Dyskretna woń "Coeur de Jeannette"
Dyskretnych pieszczot przedsmak śle,
Dlatego właśnie tę kobietę -
Świat niedyskretny sądzi źle...

Madame Loulou ma szyk dessous,
Piękne brylanty i stroje,
Żyje bez burz w Alei Róż
Sama lub, czasem, we dwoje...
Główka bez trosk, serce jak wosk
I buziak anielsko słodki,

Madame Loulou, przysięgnę tu,
Jest tylko ofiarą plotki...
Lecz tajemnicą jest poliszynela,
Że piękna Loulou ma przyjaciół trzech,
Bo jakże żyć bez przyjaciela,
A mieć ich trzech to też nie grzech;
Pan baron w niej się kocha idealnie,
Przysyła róże "Marèchal de France",
W południe zwykle zwiedza jej sypialnię
I patrzy na nią per destance...
Pan konsul darzy ją liliami,
Jak długi rok stricte five o'clock;
Przy kawce u niej siedzą sami,
Lecz zwykle tak o jeden krok...

Madame Loulou tak dla tych dwu
W różne przebiera się stroje,
Le cher baron zwykł widzieć ją
Spowitą w szlafroczka zwoje...
Consul a dit: "Après midi
Lubię cię w robe z aksamitu".

Madame Loulou, tam jak i tu,
Da dowód serca i sprytu...
Artystą znanym jest przyjaciel trzeci,
Wytworny, piękny niby młody bóg.
Talentem swym zachwyty wkoło nieci
I sprawa w sercach pań puk, puk, puk...
Ten nigdy kwiatów Loulou nie przysyła,
I kiedy chce, przychodzi do niej sam...
Z nim Loulou jest potrójnie miła
I zapominam co to kłam...

Gdy do zatrzasku klucz swój wwierca,
Tam do jej drzwi, w Alei Róż,
Loulou już czeka, z biciem serca,
I usta swe rozchyla już...
Madame Loulou nie mówi mu
Nic o konsulu, baronie...
Cisza jest w krąg, on przy niej kląkł,
I serce przy sercu płonie...
Znikł wszelki ślad zbytecznych szat
I poszły w kąt konwenanse...
Madame Loulou jest sobą tu -
Honni soit qui mal y pense!


http://www.youtube.com/watch?v=YOuCXNkwrQA

Skecz "Sęk" jego autorstwa jest do tej pory najpopularniejszym polskim szmoncesem, publiczność go uwielbiała. Do dziś rozśmiesza ludzi, nie tylko starszych ale i tych, którzy nie mieli szansy słyszeć mowy przedwojennych Żydów, którzy nie mieli szansy poznać kabaretów przedwojennych.
Został przypomniany po wojnie przez aktorów kabaretu Dudek - Edwarda Dziewońskiego i Wiesława Michnikowskiego. Bohaterami są Goldberg i Rapaport- dwaj kupcy, rozmawiający przez telefon w sprawie interesu:

„- Halo? Poproszy panią zamniejscowy, Lubartów 33....
Czy co? Nie pytam czy czy…Trzy wzięte liczebniczo...
Taa, mój numer 333... Już jest połączenie? Dziękuje ślicznie...
halo? Halo? HALO???
- Haloo....
- Kuba?
- Kto mówi?
- Ale czy Kuba?
- Ale KTO mówi?
- Jeżeli nie Kuba, moje nazwisko pana nic nie powie... Kuba?
- Jaki Kuba?
- Goldberg...
- A jeżeli Kuba to kto mówi?
- Rappaport!
- BINIEK???
- TAK!!
- Tu Kuba...
- Goldberg ?
- Tak.
- Co jest?
- Jest interes do zrobienia...
- Interes? Ile można stracić?
- Co się mnie pytasz ile można stracić! Się mnie natychmiast zapytujesz ile można zarobić!
- Ile się zarobi, to się zarobi. Ja się pytam: ile trzeba mieć żeby ryzykować w razie że się straci.
- Niewiele... dwa, trzy tysiące masz?
- Mam mieć. Co jest?"


itd.itd….dalszy ciąg wszyscy znamy.








__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 07-12-2010 o 00:04.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #34  
Nieprzeczytane 06-12-2010, 23:57
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Następnym ,wpisującym się w ten mały poczet autorów kabaretowych jest -
Jerzy Jurandot



Poeta, satyryk, dramaturg właściwie nazywał się - Jerzy Glejgewicht.

Studiował na Uniwersytecie Warszawskim matematykę i chemię.

Jako literat zadebiutował w 1929 roku, a w latach trzydziestych zyskał popularność pisząc teksty piosenek oraz skecze i monologi: liryczne i satyryczne dla kabaretów i teatrzyków literackich takich jak Cyrulik warszawski, Morskie Oko, Banda, Qui Pro Quo i innych.
Tuż przed wojną znalazł się w ścisłej czołówce tekściarzy kabaretowych.
W czasie wojny przebywał w Warszawie. Drukował wtedy poezje w konspiracyjnych oficynach prasowych. Podczas okupacji hitlerowskiej wraz z żoną – Stefanią Grodzieńską – znalazł się w getcie warszawskim. Był tam kierownikiem literackim teatru rewiowego „Femina”.
W 1942 r. udało mu się uciec z getta; do 1944 r. ukrywał się w majątku Mory pod Warszawą
Jego piosenki śpiewali m.in.: Jadwiga Andrzejewska, Chór Dana, Tadeusz Faliszewski, Stefcia Górska, Tola Mankiewiczówna, Tadeusz Olsza, Ludwik Sempoliński, Zofia Terné, Aleksander Żabczyński, Mieczysław Fogg.

W 1945 roku założył w Łodzi teatr Syrena, którego był kierownikiem jeszcze po przeniesieniu placówki do Warszawy.

Jego piosenki, napisane w okresie międzywojennym, odznaczały się wysokimi walorami literackimi, wdziękiem i lekkością. Przetrwały do naszych czasów, nadal znane i popularne. Przypomnę choćby tych kilka tytułów: „Ada, to nie wypada! „ „ Bajadera” „Cała przyjemność po mojej stronie” „Ja nie mam co na siebie włożyć” „Nie kochać w taką noc, to grzech”.. „Nikt mnie nie rozumie, tak jak ty” „Ty jesteś inna” „Przy kominku”.


Przy kominku /muz. Artur Gold /



Spośród starych płyt gramofonowych
jedną najpiękniejszą znam,
czasem, kiedy wieczór jest zimowy,
tę niemodną płytę sobie gram.

Zdaje mi się wtedy, że wróciłaś
i wróciła młodość moja znów,
snuje się za nami słowo "miłość",
najpiękniejsze spośród wszystkich słów.

Przy kominku mrok zapadł szary jak mgła,
"Przy kominku..." piosenkę starą ktoś gra.
Powracają wspomnienia z dawnych dni,
gdy po raz pierwszy "kocham cię" mówiłaś mi.

Patrzę na pożółkłe fotografie
i uśmiecham się śród łez.
Dziś już wytłumaczyć nie potrafię,
czemu mi tak bez ciebie jest.

Stara płyta kręci się i szumi,
jest pęknięta tak jak serce me,
serce, co zapomnieć cię nie umie
i za daleka pożegnanie śle...

Przy kominku mrok zapadł szary jak mgła,
"Przy kominku..." piosenkę starą ktoś gra.
Powracają wspomnienia z dawnych dni,
gdy po raz pierwszy "kocham cię" mówiłaś mi.


http://www.youtube.com/watch?v=IRUX9Q8o1mc


Stefania Grodzieńska żona Jerzego Jurandota
swojego przyszłego męża poznała w kabarecie.
W swojej autobiograficznej książce opowiada jak doszło do małżeństwa z Jurandotem:

„To było tak. Wpada jedna z naszych koleżanek - oczywiście, jak wszyscy dawno już nieżyjąca - Ina Jabłonowska. Wpada do mnie i mówi:

- Widziałaś? Siedział koło mnie taki młody człowiek.

- Widziałam. Przecież na odległość ręki siedział.

- No to ja ci powiem kto to jest. Tylko usiądź.

To usiadłam.

- No kto?

- Jerzy Jurandot.

- No to fajnie.

- Ale teraz ci coś powiem. Siedzisz? Siedzisz. Wiesz co on mi powiedział?

Muszę tu zaznaczyć, bo to ważne: występowałyśmy wtedy cztery - trzy wysokie blondynki i jeden czarny kurdupel - to ja, oczywiście.

- Wiesz co on mi powiedział? - zapytała Ina. - Z tą czarną to ja się ożenię.

Co na to mogła odpowiedzieć taka gówniara, przepraszam, taka smarkula, jak ja wtedy...

Oczywiście powiedziałam:

- Co on sobie wyobraża? Kretyn!

Ale byłam zaczepiona...

Ja się tak troszkę nasuwałam, bo byłam ciekawa, co będzie dalej, co on powie. Szykowałam sobie odpowiedź: "bardzo miło pan żartuje", coś takiego sobie kombinowałam. Ale on wcale nie dawał mi sposobności. Mówił "dzień dobry", tak jak wszystkim. I przetrzymał mnie straaasznie długo.
Po paru tygodniach pękłam, bo już mnie to zdenerwowało. Więc przy pierwszej okazji podeszłam do niego za kulisami i powiedziałam:

- Bardzo pana przepraszam, chciałabym, żeby pan mi dał odpowiedź na jedno pytanie.

- A proszę bardzo - z jego uśmiechu widziałam, że jest z kim rozmawiać.

- Czy to prawda, że się pan chce ze mną ożenić?

- Wie pani... To jest taki ważny krok w życiu. Musiałbym się jeszcze zastanowić, ale nie wykluczam. Nie wykluczam.

I tak zawarliśmy znajomość. Niedługo potem zamieszkaliśmy razem i mieszkaliśmy 42 lata, do jego śmierci.”







__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #35  
Nieprzeczytane 07-12-2010, 02:29
gostbiker's Avatar
gostbiker gostbiker jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2010
Miasto: Dolny Śląsk
Posty: 1 202
Domyślnie Wspaniały wątek

i wspaniale prowadzony. Zauważyłem go dopiero teraz i przeczytałem od początku do końca .....choć to już 2:30. Pozdrawiam autorkę wątku.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #36  
Nieprzeczytane 08-12-2010, 11:07
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie



Gostbiker - dzięki za miłe słowa.




Andrzej Włast



najbardziej liczący się na giełdach utworów kabaretowych i najpopularniejszy tekściarz w dwudziestoleciu międzywojennym.
I chyba najpłodniejszy.
Pisałam o nim w poście Nr2 tego wątku
http://www.klub.senior.pl/ksiazka-li...asem-7847.html

Przypomnę tylko, że był autorem ponad 2000 tekstów piosenek, wykonywanych między innymi przez takie gwiazdy jak Eugeniusz Bodo, Chór Dana, Mieczysław Fogg, Hanna Ordonówna czy Ludwik Sempoliński.
Miał niesłychaną łatwość pisania, z czym szła w parze operatywność finansowa.
Choć w ocenie krytyki jego słowotwórstwo uchodziło za synonim szmiry, produkował przebój za przebojem/ ciekawostka – Włast był inicjatorem konkursu na zastąpienie słowa szlagier – zwycięzcą zostało słowo przebój./

….jego piosenki mają tą cenną właściwość, że można je śpiewać na wspak i w ogóle we wszystkich kierunkach – szczęścia zdrój, marzeń rój, pieśni żar, pieszczot czar….” – pisał Boy.
A jednak śpiewano je zarówno w luksusowych lokalach, jak w przedmiejskich mordowniach.

Marian Hemar wspominał: „Przed wojną w Warszawie było tak, że Tuwim i ja pisywaliśmy podobno najlepsze piosenki. Ale szlagiery, które prosto ze sceny szły na ulice Warszawy, Łodzi, Radomia, które ryczały radiowe i gramofonowe głośniki – te umiał pisać tylko Andrzej Włast”.

Kult Własta wziął się z potrzeby zapełnienia pustki, jaka istniała pomiędzy kulturą inteligencką, a resztą społeczeństwa. Dostarczał swymi produkcjami rozrywki tym, dla których niedostępny był świat wartościowej książki, teatru, sali koncertowej.
Jego piosenki przetrwały do naszych czasów, śpiewane są przez następne pokolenia wykonawców / Marta Mirska, Sława Przybylska, Irena Santor, Bogdan Łazuka, Jerzy Połomski, Piotr Fronczewski/ wracają też do nich całkiem młodzi piosenkarze.

Te najbardziej znane to:



„Spotkamy się na nowym świecie”,” Czy pani mieszka sama?”, „Już nigdy!”, „Ja nie mam co na siebie włożyć”,
„Kochaj mnie, a będę twoją”, „Przytul, uściskaj, pocałuj”, „Jesienne róże”, „Cała przyjemność po mojej stronie’”, „ Ja się boję sama spać” ,” Już nigdy”, „Tango Milonga”, „Gdy w ogrodzie botanicznym”, Jesienne róże”, ”Andrusowskie tango ” itd. itd


Nie same kicze wychodziły spod jego pióra, przykładem może być np. piosenka „Francois” / śpiewana przez Irenę Santor./



François

W starych nutach babuni
walc przechował się ten,
pomnę wieczorek u niej,
widzę go jak przez sen.
Grajek przy fortepianie,
goście snują się w krąg,
w białych bufach, tiurniurach są panie,
w klapach panów chryzantem tkwi pąk.

Dawnych wspomnień czar,
wdzięk stylowych par,
muślin sukien jak mgła
i najnowszy ten walc, "François".
Gdyby jeszcze raz
wrócił piękny czas,
gdyby zbudził serca złych ludzi czar
możnego walca "François".

Uśmiech starych portretów,
dzwięk przebrzmiałych już nut,
serca pełne sekretów,
smutek rozstań i złud
w zapomnianej piosence
w jedną splotły się myśl.
i wracają marzenia dziewczęce,
to, co wczoraj minęło, jest dziś.

Dawnych wspomnień czar,
wdzięk stylowych par,
muślin sukien jak mgła
i najnowszy ten walc, "François".
Gdyby jeszcze raz
wrócił piękny czas,
gdyby zbudził serca złych ludzi czar
możnego walca "François".



Przykład kiczu to „Ostatnie tango”, który mimo, że nas dzisiaj śmieszy, nie jest pozbawiony swoistego uroku.



W Paryżu raz podróżnik z Paragwaju
Gdzieś w kabarecie ujrzał dziewczę cud,
Co czarujące tango swego kraju
Tańczyła lekko, gnąc się w tył i w przód.
Jak senna mara z nieziemskiego raju
Drży jej sylwetka na czerwonym tle,
Kiedy prężyła w tańcu biodra swe,
Rzekł: "Dziewczę, ja kocham cię"...

Pod modrym niebem Argentyny,
Gdzie zmysły poją cud dziewczyny,
Rozkoszy składa się daniny,
Śniąc tanga boski czar.
Gdzie krew w twych żyłach burzy słońce,
Gdzie noce parne i gorące,
Tam dźwięki wabią cię kuszące
I tanga, tanga czar...

I odtąd jego stała się kochanką,
Do ust rozkoszy niosła wonną kruż,
Lecz bezlitosną była dlań tyranką,
Gdy się skończyło złoto jego już.
Choć błagał: "Zostań, droga ma bogdanko,
I w noce szczęścia myślą sięgnij wstecz"
Odrzekła: "Pieniądze najważniejsza rzecz,
Beze mnie żywot wlecz, idź precz!

Idź precz pod niebo Argentyny,
Gdzie zmysły poją cud dziewczyny,
Rozkoszy złożyć idź daniny,
Śniąc tanga boski czar.
Gdy znajdziesz w cudnej tej krainie
Bez złota szczęście przy dziewczynie,
Zapomnisz mnie, twój żal przeminie,
Spowity w tanga czar!"

Hen na Montmartre wiodła swoje życie
Gdy znowu on zawitał w zmierzchu czas:
"Najdroższa zatańcz" szepcze doń w zachwycie
"Swe boskie tango choć ostatni raz"...
"Ach, spójrz, wzrok jego lśni niesamowicie"
Ostrzega zcicha przyjaciółka ją.
Napróżno... już jej stopy w tańcu mkną,
On zaś piosenkę nuci swą:

Pod modrym niebem Argentyny,
Gdy zemsty wybiją godziny,
Najkrwawsze składa się daniny,
Za grzechy płaci się...
Drżyj! Oto zaciskam me dłonie
Dokoła szyi twej, co płonie...
Tańcz, tańcz... zanim cię śmierć pochłonie
Ostatnie tango swe!"



__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 08-12-2010 o 12:11.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #37  
Nieprzeczytane 14-12-2010, 01:01
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

W czasach „przedbalonikowych” i „przedmomusowych”, czyli zanim zaczęły powstawać pierwsze zalążki kabaretów piosenka w dzisiejszym tego słowa znaczeniu właściwie nie istniała.
Na estradach i prywatnych występach /”żurfiksach”/ śpiewano pieśni Stanisława Moniuszki, Nowowiejskiego, Karłowicza, Nosakowskiego. Pieśni te komponowano do słów – M. Konopnickiej, A. Asnyka, K. Przerwy Tetmajera i wielu innych ówczesnych poetów.
Wraz z powstaniem kabaretów i teatrzyków literackich powstaje piosenka, w układzie, który przetrwał do dziś. Przestaje być śpiewanym wierszem, przybiera nową formę, składającą się z dwóch członów: zwrotki i refrenu.
Piosenki kabaretowe, nazajutrz po premierze pojawiają się w witrynach wydawnictw muzycznych, w nagraniach płytowych.



Nowe przeboje śpiewane są w restauracjach, kawiarniach i na dancingach. Cała Warszawa je śpiewa dzień w dzień. Powtarzane są przez zespoły grajków ulicznych i podwórkowych.

Lekka piosenka stała się najpopularniejszą formą wypowiadania się zarówno autorów jak i wykonawców.


Równie lubianym przez publiczność gatunkiem literackim kabaretu był „szmonces”, czyli skecz o specyficznym rodzaju humoru. Pokazywał on stereotyp Żyda, najczęściej kupca żydowskiego używającego niepoprawnego języka, przekręcającego wyrazy, wplatającego słowa zaczerpnięte z jidysz, mówiącego z fatalnym akcentem.
Samo słowo „szmonces” pochodzi z jidysz i oznacza „kawał, dowcip żydowski, żartobliwą, satyryczną piosenkę o tematyce żydowskiej."



Ale język szmoncesu miał podtekst filozoficzny i często krył w sobie prawdziwą mądrość.
Przeciwnicy szmoncesu zarzucali jego autorom antysemityzm, wyśmiewanie się z Żydów….
To nie była prawda – klasyczny szmonces Tuwima, czy Hemara, którzy przecież mieli korzenie żydowskie - to nie wyśmiewanie się z „Żydków”, czyli tzw, „żydłaczenie”, lecz satyra na snobujący się odłam ówczesnego społeczeństwa żydowskiego z jego śmiesznostkami i specyficzną filozofią.
Z tych szmoncesów śmiali się serdecznie wszyscy bez wyjątku, bez względu na przynależność społeczną i rasową.

Szmoncesem może być monolog, dialog a także piosenka.
Pierwowzorem ulubionego przez publiczność , jeszcze prymitywnego szmoncesu, nie tak finezyjnego jak w późniejszych latach stały się piosenki i monologi telefoniczne „Pikusia” /Józefa Ursteina/ najbardziej popularnego w pierwszych latach istnienia teatrzyku QuiProQuo - piosenkarza, ulubieńca płci pięknej.
Średniego wzrostu, okrąglutki, łysy jak kolano starał się być najlepiej ubranym mężczyzną Warszawy, wiecznie zakochany, opowiadał z wielkim wdziękiem o swoich zdobyczach donżuana.



Mimo, pięknego głosu publiczność zmuszała go do prześmiesznych recytacji i piosenek….
Jego popisowymi numerami były odgrywane na scenie telefony Pikusia do narzeczonej - Mici Titipulki i piosenka Andrzeja Własta „Uś, wiosna ta”, która co wieczór miała swoją premierę, aktualizowaną zwrotkami bogatymi w szczegóły mijającego dnia.

"Uś, wiosna ta"

Znów powraca mój humorek
I Pikusia śmieszny gest.
Czuję wiosny już fetorek
Uj, on taki słodki jest!
Chociaż Wiśle jeszcze stoi
Ja już temperament mam!
Aż się roi od dziewoi,
Na ulicach tu i tam!
Uś, wiosna ta!

Ja ją wyczuwam z ciuciem.
Chodzę sobie w słonku lilipuciem.
Ono mnie napawa z dziwnym chuciem
I do fajnej flory, i do pań!
Uś, wiosna ta!
Wygibowuje głowę,
Wiatry kończą się północnikowe,
Wchodzę rozmazony w mą alkowę
I sam nie wiem, skąd wypuszczam rym!

Napełniają się Łazienki,
Gdzie ułany nasze są.
Już chadzają tam panienki
Tak chce modny dziś bon ton.
Już niejeden ułan taki
Mocno ściska pipci dłoń
Potem idą trochę w krzaki
Gdzie ją klepie, jak swój koń.

* * * *

Mówią, że w Paryżu moda
Dała paniom nouveaute
Mają być zakryte przody
Ale tyły decolte
Jam dziś widział pannę Lolcię
Co wyciętą była tak
Że siedziała na dekolcie...
Mało mnie nie trafił szlag!


Pikuś posługiwał się językiem zasymilowanego w pierwszym pokoleniu Żyda, co było źródłem potężnego komizmu słownego. Polszczyzna z elementami jidysz, hebrajskiego, a nawet niemieckiego i rosyjskiego, odmieniana w zaskakujący, acz niepozbawiony logiki sposób, wywoływała salwy śmiechu.

Telefon Pikusia do Mici Titipulki

„--- Miciunia, to ty? --- Chciałem ci coś komicznego powiedzieć. Posłuchajno faktu!

Ty wiesz, że ciocia Dorcia jest bardzo dobra kubita.
To jak przychodziły do niej dzieci sąsiadki, ona zawsze im dawała cukierki.
Ale raz ona im nic nie dała, to one za to zrobiły jej na złość pode drzwiami.
Co? Tak! --- To ciotka poszła do adwokata. Co się pytasz? Co adwokat powiedział? ---
"Niech się pani nie degenerwuje: jak te smarkule zrobią to jeszcze raz, to ja to wezmę w swoje ręce i my tę sprawę napewno wygramy!"

Wogóle, z dziećmi jest zawsze kłopot! Jak wyrosną, to też: masz syna, to idzie do wojska, masz córkę, to wojsko do niej przychodzi!... No, nie?...

Dlatego ciotka Gutka całkiem chciała się tego zrzec. Ona poszła do doktora i pyta się: "Panie konsyljarz, co trzeba robić, żeby nie mieć dzieci?" --- To co on powiedział? --- "Nic nie robić!"

Uj, kto tam znowu jęczy, kto? --- Lopek? A co mu jest? Uj, pies go ugryzł? Gdzie on go ugryzł? Aha, szkoda, bo jakby gdzieindziej, to możnaby krew wyssać!

Ale ten wasz Lopek to też ananas! Jak ja raz tam byłem, to on powiedział do cioci: "Ciocia jest głupia!" To ona krzyknęła: "Co? Tak się mówi do cioci? Ty smarkaczu! Przeproś zaraz, powiedz, że tego żałujesz!" No, to on zapłakał i powiedział: "Ja bardzo żałuję!" --- "Czego żałujesz?" --- "Ja bardzo żałuję, że ciocia jest głupia!"

Teraz to wszyscy krzyczą: "Ratujcie dzieci!", ale nic nie robią. O, naprzykład te dobroczynne damy to po całych dniach wylegają się na plaży! To przecie dzieciom szkodzi! W jaki sposób szkodzi? Ona nie wie, ona nie wie!
Przecie jak one leżą na słońcu, to się mleko przypala!
I wogóle muszę ci powiedzieć, że ta plaża to jest prawdziwy instytut wód niemoralnych!

Co? Ty także chcesz tam chodzić? Chcesz się uczyć pływać? Nowa nowość! Co ty mówisz? Widziałaś jakąś wiedenkę, co była sześć godzin na wodzie?
Ty mi tem wcale nie zaimpotentujesz! Ja widziałem berlinkę, co była sześć miesięcy na wodzie! --- Gdzie? Na Wiśle!...

O co się pytasz? --- A, czy widziałem fotografję cioci Andzi? --- Tak, widziałem! Ale to musi być momentalne zdymnięcie! Co? No tak, bo tam ciotka ma zamknięte usta!

A wczoraj pokazuje mi swoją fotografję Leoś i pyta się: "No? czy ja jestem trafiony?" --- "Uj, to ty jesteś trafiony! Żeby cię tak szlag trafił, jak ty tu jesteś trafiony!"

Ale, ale, coście dziś mieli na obiad? Pipki i rybki? Zazdraszczam ci! Ja dziś bardzo marnie jadłem!
Wchodzę do restauracyi, pytam się: "Kelner, czy jest co do zjeścia?" To on mi podaje cielęcy ozór! Ja się strasznie zdegenerowałem. --- "Co to za śmiałość? Pan mi dajesz to, co zwierzę miało w pysku?" --- To wiesz, co on powiedział? --- Jak pan nie chce jeść tego, co zwierzę miało w pisku, to ja panu dam jajka, co wychodzą z drugiej strony!
No, ale co było robić? A la gewer comme a la gewer: to musiałem zjeść ozór z jajami!










__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 15-12-2010 o 00:00.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #38  
Nieprzeczytane 15-12-2010, 01:45
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie





Wszyscy kochali i uwielbiali Pikusia Ursteina,.. Publiczność oszalała na jego punkcie.. Niestety u szczytu swojej popularności w 1926r. umarł na zawał serca między jednym spektaklem a drugim.


Kabaretowi autorzy stworzyli mowę szmoncesu z z elementów autentycznych i fantazji, podobnie jak Wiech spreparował słownictwo Pana Piecyka.
Czytając je możemy zrekonstruować obyczaje, mentalność, przesądy, namiętności, aspiracje warstw średnich.
Komornik, weksle do protestu, pożyczki, patriarchalny model rodziny, wszystko to było odzwierciedleniem codzienności życia społeczności tamtych czasów.

Prymitywny szmonces Pikusia z początków kabaretu dwudziestolecia międzywojennego powoli ulegał przeobrażeniu.
Z pod pióra Tuwima, Hemara, Słonimskiego czy Jurandota wychodzą dowcipne skecze - szmoncesy, o znacznie wyższych i ambitniejszych wartościach literackich. A po Pikusiu objawił się publiczności nowy faworyt: Lopek - Kazimierz Krukowski.

Szmonces nie zniknął bezpowrotnie razem z plejadą przedwojennych teatrzyków – po długotrwałej pauzie działający w latach sześćdziesiątych kabaret Dudek włączył do programu klasyczny smonczesowy skecz – „Sęk”.
W interpretacji Michnikowskiego i Dziewońskiego stał się trwałą pozycją w dorobku tego kabaretu. Do tej pory powtarzany jest w innych obsadach. Młodzi widzowie dostrzegają w nim elementy absurdu i mrożkowskiej groteski.

Szmonces autorstwa Julian Tuwima - Noc poślubna




Osoby: Mąż i Żona


(Mąż i Żona. Skromna, ale odświętnie sprzątnięta sypialnia w małym mieszkaniu drobnomieszczańskim.
Przez chwilę pusta, potem wchodzi Żona w welonie, białej sukni, za nią zawstydzony Mąż).



I oto nasze gniazdko, drogi Izaaku. Daj Boże, żebyśmy byli w nim szczęśliwi.

Dlaczego nie? Daj Boże. (siada w kapeluszu przy stole, patrzy nieruchomo w jeden punkt)

Co coś taki jesteś smutny, Izaaku?

Smutny? Nie. Dlaczego smutny? Trochę zmęczony, trochę piłem.

Ale ty nie będziesz pić, prawda, Izaaku? No, obiecaj żonce?

Mogę nie pić. Dlaczego nie? Proszę cię

I tak będziemy siedzieć?

Można siedzieć, można pochodzić. Wszystko jedno.

Oczutki moje. Nosek kochany. Kochasz swoją Dorcię?

(uśmiecha się zawstydzony) Co za pytanie. Naturalnie. Dlaczego nie?

Wiesz co? Ja tak myślę, że my sobie urządzimy piękne życie. Wiadomo ci wszak, iż na inteligencji mnie nie zbywa, więc ja chciałam i ciebie wciągnąć w wyższe zainteresowania.

Dlaczego nie? Jak będę miał czas... Jutro nie mogę. Muszę skończyć frak dla Szmulsona... tu z przeciwka, spodnie prasować..

Miły dzieciaku. Lubię cię za tę prostotę... Pocałuj swoją panią.

Mocniej. Jeszcze mocniej. I już odchodzisz?

Ja nie odchodzę. Ja tu mieszkam.

Ale przytul. To przecież nasza noc poślubna. Gody.

(chce wstać) Sodowa, czy zwyczajna?

Nie. Nie wody. Gody weselne, mówię.

A u Szpilcwajga to muszę być o ósmej rano mierzyć...

Niedobryś Izaaku. Mógłbyś wszak o tym dziś nie myśleć.

Dlaczego nie? To o czym ja mam myśleć? Krawiec jestem, to mój fach, a Szpilcwajg klient.

Wiesz, czytałam ongiś pewne dzieło "Miłość w naturze". Tam właśnie opowiedziano jaka to potęga. Opowiedziano i o zbliżeniu ciał... o misterium powiedziano.

Czy ja mogę się zbliżyć do misterium? Ja muszę szyć, żeby żyć. To jak twój tatunio ma dać dwa tysiące złotych, to będę mógł kupić parę sztuk towaru i spłacić Cukiersteina dług. Co ja więcej wiem? .

Nie wiesz, co kochać znaczy?

Dlaczego, nie wiem? Wiem. Ja bardzo lubię kochać.

No to chodź. Chodź. Weź mnie wszak raz w swoje ramiona.

I to jeszcze tatunio powiedział, że da mieszkanie na Solnej to pracownię można większą zrobić. To wziąłbym dwa czeladniki... dlaczego nie? Zaraz obstalunki więcej, i wszystko.

Przestań, Izaaku. Tutaj mnie kochaj, tutaj w naszym gniazdku. Ty tatuniowi nie wierz. Ty nie znasz tatunia. Żadnego mieszkania na Solnej nie będzie. Chodź, pocałuj mnie w usta, jedyny.

Nie może być, żeby nie było na Solnej. Tatunio obiecał. A jak ja oddawałem swoją krawiecką pracownię na naszą sypialnię, to ja w kuchni muszę szyć. To ja nie mogę.

Pocałuj wszakże. Ale nie... czekaj Izaaku. Ja muszę ci coś wyznać... Ja jestem zbytnio uczciwa, ażebym nie wyznała tobie... Mężusiu słuchaj...

Gdzie ja się w kuchni podzieję? Dlaczego? Jak się już zakochałem w panienkę, co ma 41 lat, to dlaczego ja mam w kuchni?

Izaaku, nie rań moje serce z tą chronologią. Ja ci coś chcę wszak oświadczyć - ja byłam niegdyś uwiedzioną... ale to było wbrew, nawet w obie brwi mojej woli... to był brutalny gwałt, Izaaku. Lecz ty mi wybaczysz wszak.

Dlaczego nie? Wybaczyć mogę, ale to nie jest przyjemne. Dorcia, kto to był?

Nie wiem, .Izaaku. Tatunio go szuka. Trzech już ma. Wybacz.

Ich to tatunio szuka. A jak mnie miał dać pięćset złotych zaliczki, to mnie oszukał. No, ale przecież te dwa tysiące złotych to da: Obiecał. To kupię parę sztuk towaru i Cukiersteina spłacę...

Nie martw się, nie trap, mój jedyny ty. Zaczniemy nowe piękne życie... Czy lubisz dzieci, Izaaku?

Dlaczego nie? Bez dzieci smutno. Dzieci się śmieją, to jest wesoło.

Więc posłuchaj żoneczki, kochanie. Dzieci przyjadą. Teraz, kiedy już mamy gniazdko, będziemy z dziećmi razem... Napiszę...

Które dzieci, Dorciu?

Wybaczyłeś mi już przecież, że nie jestem wszak panienka. Wypij kielich goryczy do dna u cioci są moje dzieci, trzy dziewczynki, Izaaku, i chłopczyk jeden.

Dlaczego nie? Niech przyjadą. Ale to nie jest dobrze. To jest nawet bardzo niedobrze. Tutaj będą te dzieci? A kto ich da jeść?

Jeżeli na nas dwojga starczy, Izaaku, to i dla sześciorga się znajdzie kąsek...

Może się znajdzie, może nie. Skąd ja wiem? Ale to bardzo nieprzyjemne, że ja w kuchni, a cztery dzieci przyjdą.



Jak ja już się zakochałem w panienkę, co ma 41 lat, to jeszcze na jej cudze dzieci harować? Ale: trudno, Dorcia. Co robić?

A teraz wszystko twoje. Całuj, pieść. Weź mnie, Izaaku.

Dlaczego nie? Mogę wziąć. Jak tatunio da te dwa tysiące i zapłacę Cukiersteina, i towar kupię, to będzie lżej. Dzieci też coś potrzebują. A kiedy tatunio da, Dorcia?

Nie mów o tym - ja jestem cała twoja ja tak płonę - a ty o jakichś pieniądzach. Ty w ogóle przestań o tym myśleć. Ty nie znasz tatunia. Obiecał, ale nie da. Nie licz na to, Izaaku. Noc jest nasza. Chodź.

(osłupiały po pauzie) Nie da? Dlaczego nie da? Zakochałem się w panienkę 41 lat... i na Solnej nie będzie mieszkania... i ja muszę w kuchni... i cztery dzieci przyjadą... i jeszcze dwa tysiące tyż nie da? I nie zapłacę Cukiersteina? I towaru nie kupię? To co ja mam robić, Dorcia? (płacze)

Tutaj masz iść, Izaaku... całować... tulić, objąć... zaczniemy nowe, piękne życie... Pójdź.

(zdejmuje smoking, pólkoszulek, zostaje w kapeluszu, rozbiera się w dalszym ciągu i mówi przez łzy) Dlaczego nie? Już idę. Tylko pamiętaj obudź mnie przed siódmą... muszę spodnie z przeciwka wyprasować i o ósmej być u Szpilcwajga..
.




Julian Tuwim jak wiemy pochodzenia żydowskiego był trochę wykpiwany przez swojego "etatowego " przeciwnika, kolegę po piórze A. Nowaczyńskiego, który nie przepuszczał żadnej okazji by dopiec Tuwimowi.

Na jednej z uroczystości na cześć Tuwima Nowaczyński wzniósł toast:

" - Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez "Pana Tadeusza", nie ma "Pana Tadeusza bez Jankiela. Niech żyje Tuwim!"

Tuwim niewiele się namyślając "podziękował" również toastem: -

"Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez "Pana Tadeusza", nie ma "Pana Tadeusza" bez Jankiela, nie ma Jankiela bez cymbałów. Niech żyje Nowaczyński...."















__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #39  
Nieprzeczytane 19-12-2010, 01:49
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie



Kto chodził do kabaretu? Zaczynając od szczytu piramidy społecznej – gośćmi kabaretów byli ministrowie, posłowie, pułkownicy, najbliżsi ludzie Piłsudskiego, później Mościckiego i Rydza….Piłsudski kabaretów nie wizytował, zdarzało się jednak, że zapraszał do Belwederu zespół QuiProQuo.
Po jednym z takich występów komik Gierasiński urażony nikłością reakcji, wykrzykiwał z furią: - Piłsudski! Ważna mi szyszka! Darmo im grać

Ale skoro Dziadek interesował się kabaretem – należało tam bywać! Kabaret nobilitował.

Drugą w skali ważności grupą stałych klientów teatrzyków byli przedstawiciele wielkiej burżuazji. Z racji swej zasobności zasługiwali na życzliwe zainteresowanie. Snobizm tej warstwy przynosił profity – niejeden program doszedł do skutku, dzięki ich finansowej pomocy.

Obok burżuazji – nieliczną, lecz wpływową kategorię bywalców kabaretowych stanowili ziemianie, wśród których nie brakowało arystokratów, ich obecność w różnych skeczach i piosenkach podnosiła rangę scenek. Arystokrata choćby jego herb był świeżo malowany budził dreszczyk podniecenia i sensacji. Wyśmiewano w skeczach i piosenkach salonową ogładę i dobre maniery baronów i hrabiów, ale ten śmiech pokrywał zazdrość….żeby tak być zaproszonym do księżnej, zagrać w brydża z hrabią…
Bez hrabiego na widowni i hrabiego tematu do żartów na scenie kabaret straciłby jeden ze swoich atutów.

Najliczniejszą jednak grupą widzów była inteligencja. Losy kabaretów pozostawały w ścisłej zależności z jej losami. Gdy przestawali przychodzić adwokaci, lekarze, dentyści, inżynierowie, urzędnicy ministerialni – nie było dla kogo grać. Dlatego załamania uposażeń, bezrobocie pociągały za sobą upadek teatrzyków.

Prawdziwym bohaterem inteligenckiego kabaretu był drobnomieszczanin….poprzez jego świadomość przedstawiano aktualne wydarzenia, a nie było ani jednego ważnego zdarzenia w świecie, albo plotki w Polsce, które by nie znalazło odbicia na małej scenie. Kreowany na scenie drobnomieszczański światek powtarzał w zminiaturyzowanej skali świat osób z widowni, wraz z bliską im tematyką.
Gdy w Europie i Polsce mówiło się bardzo glośno o abdykacji króla Edwarda VIII - jak na zamówienie Jurandot sięgnął do pałacu królewskiego w Londynie opiewając głośny romans króla Edwarda z panią Simpson.



Balladę o „Królu Edwardzie i pani Simpson” śpiewał Kazimierz Krukowski - Lopek

Nad wielkim morzem stal Edward Ósmy,
Listki z akacji obrywał.
„Kocha nie kocha listki padały,
I swoją Simpson przyzywał:
,
- O moja Simpson , kwiecie anielski,
Przybądź, ach przybądź w zachwycie
Jestem Król Edward Ósmy angielski
I kocham ciebie nad życie!

Przybyła Simpson w złotej karocy,
Na piersi Edwarda upadła,
I tak leżała przez siedem nocy
Jak ta lelija pobladła.

A on jej tylko całował ręce
I łza stanęła mu w oku.
A działo się to w tysiąc dziewięćset
Trzydziesty i szósty roku.

Ale złe ludzie podpatrywali,
Co tak mieszkali w bliskości.
Przed starą matką ich obszczekali
Pod względem wolnej miłości.

Więc matka biada i naród biada,
A jeden Baldwin najgorzej:
- Królu – powiada – świństwo – powiada!
Tak być – powiada – nie może!

Więc wyjechała Simpson jedyna
Do Cannes, gdzie morskie fale,
A Edward został jak ta olszyna,
Z liściem zielonem i z żalem.



Siedzi król Edward, siedzi i płacze
Nad zlotem tronem w koronie:
- Kiedyż, ach kiedyż Simpson zobaczę,
Kiedy się z Simpson ożenię?

No to ten Baldwin, z temi innemi,
Publicznem rugnął go słowem:
- My cię – powiada – zredukujemy,
Odczep się od Simpsonowej.

A król podrapał się po koronie
I łzy krugom mu się lały:
- Wolę – powiada – wolę przy żonie,
Jak na tem tronie niedbałym.

Zabrał metrykę, trochę koryta
Poszedł gdzie Simpson jedyna,
Serce nie sługa, serce nie pyta,
Serce ach nie zapomina….



__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 19-12-2010 o 10:12.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #40  
Nieprzeczytane 20-12-2010, 02:17
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Zanim przejdę do II części „Wspomnień o początkach polskiego kabaretu”– czyli do sławnych, znanych i nieznanych artystów kabaretowych zatrzymam się chwilę przy Życiu towarzyskim Stolicy lat trzydziestych XXw.

Warszawa tuż przed wybuchem II Wojny Światowej była miastem tętniącym życiem. W stolicy działało około 70 kin i 20 teatrów oraz niezliczona liczba kawiarni i restauracji między innymi: „Ziemiańska”, „Adria”, ”Oaza” „SiM”, „Kresy,” w których skupiało się życie towarzyskie i umysłowe warszawiaków
Do kawiarni uczęszczał cały świat artystyczny stolicy. Były one miejscem spotkań grup literackich i artystycznych i tam też formowały się nowe prądy literackie i plastyczne. W kawiarniach miewali swoje stoliki Tuwim, Iwaszkiewicz, Wierzyński Lechoń, Hemar, Gronowski, Sempoliński oraz inni znani i sławni przedstawiciele świata kultury i nauki.

Nigdy wcześniej i nigdy później w historii polskiej literatury nie zdarzył się okres tak bujnego rozkwitu życia literackiego, jak w dwudziestoleciu międzywojennym.

Gdzie się bywało?

Życie towarzyskie to była przede wszystkim kawiarnia. I tu od razu ważna rzecz.
W kawiarniach bywała i to można z całą pewnością powiedzieć, tylko inteligencja. Nie było wtedy tego co dziś czyli mieszaniny barów piwnych z elegancką kawiarnią. Piwo miało swoje miejsca, a do kawiarni chodziło się na kawę.

Modne kawiarnie.



Powinno się zacząć od kawiarni przy ul. Mazowieckiej czyli słynnej "Małej Ziemiańskiej".
Przydomek „Mała” służył do odróżnienia jej od dużej filii mieszczącej się na rogu ulic Kredytowej i Jasnej (którą po kilku latach zamknięto – nie zdobyła popularności, choć odbywały się tam głośne ¬happeningi „Picadora”.)


Założona w 1918r.. stanowiła jedno z najważniejszych miejsc spotkań inteligencji warszawskiej tamtego okresu: poetów, literatów, artystów malarzy, a także profesorów nieopodal leżącego Uniwersytetu Warszawskiego.
Osobne miejsce w lokalu tak zwaną „górkę” – czyli półpięterko zaanektowali poeci. Było to pięterko Skamandrytów - marzenie wszystkich snobów. Każdy chciałby kiedyś tam się znaleźć. Tylko, że to było nie możliwe, bo to był ich i tylko ich stolik. Być zaproszonym było wyróżnieniem, pominiętym – wstydem i upokorzeniem.

Siadywali tam Tuwim, Leśmian, Lechoń, Słonimski. Kazimierz Wierzyński, Franciszek Fiszer, legendarna postać, o której opowiem – w następnych odcinkach wątku.

To właśnie tam powstawały nowe skecze do teatrzyków takich jak Qui Pro Quo, czy późniejsza Banda.
Środowiska literatów mieszały się z politykami, wojskowymi czy niebieskimi ptakami. Wszyscy plotkowali, odczytywali swoje nowe utwory i traktowali kawiarnię niczym biuro – dyżury obowiązkowe!
Można tam było spotkać się z przyjaciółmi, w tym z innymi literatami, podyskutować, - porozmawiać, pożartować, wymienić anegdoty – niejednokrotnie taka opowiastka stawała się później opowiadaniem, sztuką albo zwrotką wiersza.
Można też było napić się kawy lub lemoniady (często jednej na dwóch czy nawet trzech spragnionych -artystów), skosztować ciasta, zanotować jakiś pomysł na serwetce.

Ale nie tylko o sztuce i literaturze mówiło się w „Małej Ziemiańskiej”. To właśnie w tej - kawiarni, w niedzielny, majowy poranek 1929 roku Konstanty Ildefons Gałczyński po raz pierwszy zobaczył piękną, ciemnooką Natalię Awałow



i natychmiast wciągnął ją w rozmowę. Od tego dnia byli prawie nierozłączni.
Natalia do końca życia pozostała partnerką i muzą jednego z najwybitniejszych polskich poetów.
Znani z wiersza Zielony Konstanty i

Srebrna Natalia

O, zielony Konstanty, o, srebrna Natalio!
Cała wasza wieczerza dzbanuszek z konwalią;
Wokół dzbanuszka skrzacik chodzi z halabardą,
Broda siwa, lecz dobrze splamiona musztardą,
Widać podjadł, a wyście przejedli i fanty -
o, Natalio zielona, o, srebrny Konstanty!"

zaczęli swoją wspólną podróż właśnie w „Małej Ziemiańskiej”.


Właściciele kawiarni, znali swój fach – „Ziemiańska” słynęła ze wspaniałych wypieków. Szczególnie popularne były faworki. Zajadano się nimi podczas karnawału, a Jerzy Zaruba, rysownik i karykaturzysta, właśnie „Ziemiańską” wybrał na faworkowo-pączkowe przyjęcie dla przyjaciół.
Podawano też wyśmienite torty w dziesięciu odmianach, pieczone również na zamówienie i dostarczane do domu na platerowanych półmiskach.

W dorobku „Ziemiańskiej” znajduje się na przykład torcik o średnicy metra, upieczony dla aktora i reżysera Ludwika Solskiego, którego misterna dekoracja przedstawiała okrągły kształt greckiego amfiteatru.

„Ziemiańska” piekła również... śledzia. Było to olbrzymie ciasto biszkoptowe w kształcie śledzia, zdobione kremem i marcepanem, o oczach i skrzelach z karmelu. Podawano je na przyjęciach z okazji półpościa, organizowanych głównie przez Towarzystwo Wioślarskie. „Ziemiańska” przygotowywała biszkoptowe śledzie nawet ¬dwumetrowej długości.

Popularna „Ziemiańska” w okresie międzywojennym miała kilka filii w Warszawie, ale żadna z nich nie cieszyła się tak dużą popularnością jak „Mała Ziemiańska” na -Mazowieckiej.


Nie ma już „Małej Ziemiańskiej” – tętniącej życiem, rozgadanej, pachnącej kawą, niewielkiej enklawy artystycznego życia, która w czasach międzywojennych urosła do rangi środowiska naturalnego literatów.





Znaną i modną była też kawiarnia w hotelu Europejskim. Taka weranda przyklejona do hotelu. Tam swój stolik miał Ludwik Sempoliński.



Mistrz większości współczesnych aktorskich gwiazd średniego pokolenia. Siadywał w kawiarni przy swoim stoliku i jak ktoś chciał z panem Luniem pogadać to czyhał.
Koło godz. 14 kończyła się próba w teatrze i Ludwik Sempoliński pojawiał się w kawiarni. To siedzenie traktował jak pracę na etacie.


Bywało się również w Adrii - cdn.w następnym poście.


__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 20-12-2010 o 09:22.
Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

 



Podobne wątki
Wątek Autor wątku Senior Cafe Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Czy myślicie czasem? baburka Miłość, przyjaźń, związki, samotność 425 28-04-2018 14:08
SENIOR PRASĘ CZYTUJE - CZASEM CHĘTNIE KOMENTUJE. cz.XV jolita Polityka - wątki archiwalne 508 11-11-2009 16:01
WIEśCI Z DRZEWA WIADOMOśCI DOBREGO i czasem złego Małgosia B. Humor, zabawa - wątki archiwalne 285 30-06-2009 15:15
Senior prasę czytuje - czasem chętnie komentuje. cz.XI jolita Polityka - wątki archiwalne 509 03-02-2009 16:58

Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
Przeszukaj ten wątek:

Zaawansowane wyszukiwanie

Zasady pisania postów
Nie Możesz: tworzenie nowych wątków
Nie Możesz: odpowiadanie na posty
Nie Możesz: wysłanie załączników
Nie Możesz: edytowanie swoich postów

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:01.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.