menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe > Kultura > Książka, literatura, poezja
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie.

Odpowiedz
Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
  #41  
Nieprzeczytane 20-12-2010, 08:36
Jadzia P. Jadzia P. jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Polska
Posty: 12 324
Domyślnie

Doniu własnie odkryłam kolejny Twój wspaniały wątek
Czytam i czytam....bedę jego stałą czytelniczką....
Dziękuje
Odpowiedź z Cytowaniem
  #42  
Nieprzeczytane 20-12-2010, 10:37
Anielka's Avatar
Anielka Anielka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Dec 2006
Miasto: pomorskie
Posty: 11 336
Domyślnie

Doniu,czytam z wielką przyjemnoscią,dziękuje,pozdrawiam cieplutko.
__________________
1.-"Prawda jest taka, że ludzie dzielą się na przyzwoitych i kanalie, oba rodzaje człowieczeństwa są po obu stronach."
/maja59- senior/

Odpowiedź z Cytowaniem
  #43  
Nieprzeczytane 20-12-2010, 11:34
maluna's Avatar
maluna maluna jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wielkopolska
Posty: 30 856
Domyślnie

Donko...wspaniały ten wątek!
Czytam i czytam, już któryś raz i dochodzę do wniosku, że czytam zbyt pobieżnie
i zaczynam od nowa
Mam nadzieję, że po Świętach naczytam się do woli
__________________
Małgosia


http://www.klub.senior.pl/moje/maluna/blog/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #44  
Nieprzeczytane 27-12-2010, 01:30
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Kolejne modne miejsce, gdzie się bywało:



to kawiarnia"Adria" przy ulicy Moniuszki., w wybudowanym w 1931 r., kombinacie gastronomicznym z barem amerykańskim, restauracją i nocnym dancingiem.
Jego wnętrza były dziełem całej plejady znakomitych architektów, olśniewały nowoczesną i luksusową architekturą.

O stanowisko kierownika tego najwytworniejszego nocnego lokalu Warszawy dobijali się najwybitniejsi fachowcy - został nim właściciel lokalu rozrywkowego „Bagatela” we Lwowie.- Franciszek Moszkowicz, lwowianin z krwi i kości.

Otwarcie „Adrii” ze względu na niespotykany luksus - /wirujące , kryształowe żyrandole, kręcący się i unoszony w górę parkiet - na zdjęciu poniżej / stało się prawdziwą sensacją Warszawy.





Kierownik i współwłaściciel lokalu "Adria" - Franciszek Moszkowicz z szympansem. Na drugim planie widoczni uczestnicy balu.





Lokal słynął z najlepszych orkiestr, występów najatrakcyjniejszych artystek, tancerek,duetów tanecznych, śpiewaczek i zagranicznych muzyków.
Grywały tu i śpiewały najwybitniejsze gwiazdy przedwojennej polskiej estrady, kina, kabaretu, m.in. Jerzy Petersburski, Artur Gold, Hanka Ordonówna, Eugeniusz Bodo.

Świetna obsługa, najładniejsze fordanserki i fordanserzy, tzw. gigolo, a nad tym wszystkim o każdej porze dnia wszędzie obecny i zawsze uśmiechnięty, układny i grzeczny Franc Moszkowicz, osobiście witający się z każdym gościem - klientem, który sobą coś reprezentował – minister, generał, dyrektor banku, aktor, literat, czy nawet dziennikarz.

Do najbardziej barwnych bywalców Adrii należał generał Wieniawa-Długoszowski - adiutant marszałka Piłsudskiego. Był przyjacielem artystów, oryginałem kolekcjonującym anegdoty na swój temat.

Według jednej z anegdot po jednej suto zakrapianej nocy spędzonej w Adrii nad ranem położył się spać.
Zbudził go jednak zaraz telefon z rozkazem stawienia się przed marszałkiem Piłsudskim w Belwederze.

"Pewnie komendant już wie o moich igraszkach w Adrii „- pomyślał generał.

Stawił się na rozkaz w pięknie skrojonym, cywilnym garniturze.
- A cóż to za błazenada, że się stawiasz w cywilu, generale? - zapytał marszałek.

- A to dlatego, że cywil może dostać w mordę, żołnierz nigdy! - odpowiedział Wieniawa i tym rozbroił Piłsudskiego".


Moszkowicz nie znosił awanturników i hałaśliwych pijaków.

Kazimierz Krukowski wspomina, że kiedy pewnego wieczoru jeden z gości zaczął po pijanemu buszować po sali, Moszkowicz podszedł do niego zapraszając go na kieliszek koniaku – do swojego prywatnego mieszkania, mieszczącego się w tym samym gmachu co „Adria”, gdzie przyjmował tylko najwybitniejszych gości.

Zapraszając go do windy zatrzasnął drzwi, a pikolacy ściągali i wyciągali windę w górę i w dół przez całą noc, aż do wytrzeźwienia delikwenta.

Innym razem zupełnie zalany facet siedzący przy barze zachowywał się po chuligańsku, blokując cały bar.

Ponieważ żadne perswazje nie pomagały Moszkowicz uciekł się do następującego stosowanego już przed tym fortelu: kiedy zalany gość uniósł się na chwilę ze stołka barowego, aby koniecznie pocałować barmana – posmarował pluszowe siedzenie musztardą.
Po chwili Moszkowicz podchodził do wrzeszczącego i wiwatującego gościa i zatykając nos dyskretnie mu szeptał do ucha:

„Przepraszam, ale zdaje się, że się pan dziedzic sfajdał”, ten - skonfundowany sprawdzał ręką do tyłu i…..za chwilę bar był wolny.

Moszkowicz w czasie kryzysu ratował aktorów udzielając im pożyczek, lub fikcyjnie zatrudniając w Adrii.
Kiedy zmarł tuż przed wojną, okazało się, że przed śmiercią zniszczył cały plik nie zapłaconych rachunków, podpisanych przez wielu ministrów, generałów, literatów, aktorów i polecił obciążyć nimi swoje prywatne konto.


Jedną z pomniejszych kawiarni, cieszącą się powodzeniem wśród wytwornej arystokratycznej klienteli była -
Oaza przy ul. Wierzbowej.



/ ze świetną kuchnią, znakomitą orkiestrą, tancerkami i śpiewaczkami./

Właściciel miał trochę inny system pozbywania się pijanych gości. Z uśmiechem na twarzy, z serwetką w ręku szeptał w ucho delikwentowi krótką litanijkę, przy której nawet Antek z Powiśla zbladłby i zaniemówił.
Skutkowało zawsze.
Bardzo dyskretnie gość przy pomocy szatniarza znajdował się na ulicy…..metoda nie była stosowana wobec gości zamawiających np. francuskiego szampana za 120 zł. lub całą jego skrzynkę

Jednym ze stałych bywalców Oazy był Marian Hemar, który pisał o tym w wierszu:

Żywot człowieka wytwornego w Polsce

Wstaję wcześnie. Zegarek wycykał dwunastą.
Przez jedwabne rolety brzęczy z cicha miasto….
A już lokaj przynosi na tacy śniadanie,
Bladozłoty ananas moczony w szampanie….

….Masaż, czasem kąpiel, koszula jedwabna,
Garnitur co dzień inny; ten zwyczaj mam od dawna.
Szofer czeka przed domem. Jadę do fryzjera,
potem na Starym Mieście randka u Fukiera..

W poniedziałki Malicka, we wtorki Kamińska,
We środy Modzelewska, we czwartki Zimińska,
Co piątki Pogorzelska, w soboty Ordonówna,
W niedzielę jak się zdarzy – Halama, lub Szmolcówna.

Potem obiad, wyłącznie w ekskluzywnym klubie.
Nie jadam w restauracjach, gawiedzi nie lubię.
Po obiedzie do bridge’a siadamy najczęściej
Rezultaty są małe, tysiąc złotych mniej więcej.

Wieczorem – cóż? Opera do pierwszego kontraktu.
Co będzie w trzecim akcie wiem z pierwszego aktu.
Dramat także mnie nudzi, bo teatr się przeżył.
Trudno żądać ode mnie, bym na serio wierzył
W śmierć aktorki na scenie i obliczał, ile
Razy po prostu byłem nekrofilem.

Nocne życie zaczynam we fraku lub smokingu
Po spożyciu kolacji w „Oazie”, na dancingu.
Chodzę tam już z nawyku, choć dla moich potrzeb
Wina winny być starsze, fordanserki młodsze.
Do domu wracam rano i zażywam aspirynę.
Zasypiam i nazajutrz de capo al. fine.



Z kolei Kawiarnia Narcyz na ul. Żurawiej znana była z tego, że po godzinie czwartej w nocy można było spotkać w niej bossów podziemnego świata Warszawy.
Tam urzędował słynny Fredzio Klapsztos, szef „dintojry” / w żargonie złodziejskim - sąd złodziejski / Ferował wyroki wykonywane po cichu i natychmiast.
Gdy ojcu uwielbianego przez publiczność „Lopka” ukradziono cenny zegarek – Fredzio swojemu ulubieńcowi dopomógł w jego odzyskaniu.


Szkoda byłoby pominąć i nie opowiedzieć o niezmiernie ciekawej postaci – prawie że stałym bywalcu „Małej Ziemiańskiej" Franciszku Fiszerze..... może w następnym poście.



__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #45  
Nieprzeczytane 28-12-2010, 03:16
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie




Franciszek Fiszer

znany powszechnie jako Franc Fiszer – (1860-1937) był jedną z legend dwudziestolecia międzywojennego - filozof, erudyta i oryginał, autor tysięcy anegdot, sam nie napisał żadnej książki, za to o nim powstało ich już kilka.

Barwna i znana postać życia towarzyskiego stolicy w środowiskach kabaretu oraz kawiarnianych kręgach artystyczno-literackich.

Był potomkiem jednego z bohaterów polskiego powstania; właścicielem niewielkiego majątku ziemskiego pod Warszawą,
-„ale wieś nudziła go, rozległa wiedza, a także umiłowanie literatury i sztuki nieodparcie przyciągały go do Warszawy, gdzie dołączył się do grupy młodych, utalentowanych pisarzy i poetów”- pisał Rubinstein.

Był zaprzyjaźniony z większością znanych poetów, artystów i polityków.
Tadeusz Boy-Żeleński scharakteryzował go kiedyś jako osobliwe "dzieło sztuki", które sam skomponował ze swojej osoby.
Wśród najbliższych przyjaciół Fiszera byli - Bolesław Leśmian , Stefan Żeromski, Władysław Reymont, Skamandryci: Antoni Słonimski i Julian Tuwim, Jan Lechoń, , Artur Rubinstein oraz Antoni Lange.
Bywalec najbardziej znanych ówczesnych warszawskich kawiarni, restauracji i kabaretów.

W połowie lat dwudziestych codziennie wpadał do Małej Ziemiańskiej, gdzie bywali oprócz Skamandrytów, Jarosław Iwaszkiewicz, Kazimierz Wierzyński, pojawiał się Tadeusz Boy-Żeleński i młody Witold Gombrowicz.
Bywał też Karol Szymanowski, Jaracz, Junosza-Stępowski, Osterwa, no i Wieniawa.

Prawie do śmierci był najpopularniejszym gościem większości warszawskich kawiarni.

Majątek odziedziczony po rodzicach w krótkim czasie przepił i przejadł. Niewiele zmieniło to w jego stylu życia, gdyż i tak od dawna mieszkał w warszawskich restauracjach i kawiarniach. Restauratorzy chętnie go gościli, ponieważ był chodzącą reklamą ich lokali.
Utrzymywał się z hojności polskiej cyganerii, swym ogromnym apetytem doprowadzając co biedniejszych literatów do ruiny.

Podczas tych sponsorowanych biesiad raczył zebrane towarzystwo swoimi przemyśleniami filozoficznymi, zależnymi od jakości i wystawności posiłku. Znany był ze swoich egzystencjalnych monologów i anegdot.

Fiszer był mistrzem w kpinach, a skala jego humoru sięgała od rzeczy najbłahszych do szczytów zawikłanych dociekań.
Każde spotkanie czy rozmowa z Fiszerem stawały się przygodą, wycieczką w nieznane. Nikt nie potrafiłby powiedzieć, jaką pointą, jakim kawałem zakończy on swoje wywody.

Tym się też niewątpliwie tłumaczy, że trzy pokolenia artystów i poetów szukały jego towarzystwa, znajdując w obcowaniu z nim odświeżającą, ożywczą i pobudzającą atmosferę.

„Był jedną z najbarwniejszych postaci, jakie spotkałem"- - pisał Artur Rubinstein.
"Wysoki, bardzo otyły, szpakowaty blondyn, którego szlachetna broda i wąsy upodabniały do szlachcica z obrazu Velazqueza miał małe błyszczące złośliwością oczka, mocny, prosty nos i duże uszy. Kiedy go poznałem, był już po pięćdziesiątce, ale mnie wydał się człowiekiem bez wieku:, o dowcipie i inteligencji Woltera, deklamatorski, głośno grzmiący głos Fiszera nieodmiennie górował nad wszystkimi: przegadać nie potrafił go nikt!"-,

"Fiszer był niebywale rozrzutny" - twierdził Rubinstein.
"Młodych przyjaciół podejmował kawiorem i szampanem, zapraszał ich na kolacje do najdroższych lokali, rozdawał pieniądze każdemu, kto go o to poprosił.

Do grupy dopuszczono jednego jedynego outsidera - nieśmiałego urzędnika bankowego, kawalera w średnim wieku, namiętnego miłośnika poezji. Raz, późnym wieczorem, Fiszer spytał go:
-"Nie ma pan przypadkiem u siebie w mieszkaniu jakiejś sofy, na której mógłbym się przespać? Zostałem bez grosza, a pora jest już zbyt późna, żeby wracać na wieś".-
"Ależ oczywiście, będzie pan bardzo mile widziany"-
odpowiedział.

Od tego czasu Fiszer u niego zamieszkał. Musiał sprzedać cały majątek, aby móc pospłacać długi, i teraz był szczęśliwy, że wreszcie uwolnił się od 'brudnej mamony'”
Pan domu dumny był z tego, że mógł go gościć, a wszyscy, którzy się z Francem stykali, wspierali go - zaopatrywali w gotówkę, podejmowali jadłem i napitkiem.

Był dozgonnym przyjacielem Bolesława Leśmiana.
Ogromny Fiszer z długą, czarną brodą



i niepozornej postury poeta tworzyli razem pobudzający do wesołości niezwykły tandem.

-"Zajechała pusta dorożka, z której wysiadł Leśmian" – to według relacji Jana Brzechwy także koncept Fiszera.

Do jego częstych dyskusji z Leśmianem w Ziemiańskiej włączał się nawet Władysław Reymont, który kawiarniami ponoć gardził, uznając je za -"wolne trybuny wszelkiego cywilizowanego analfabetyzmu".-
Po jednej z takich dysput Fiszer wyraził się o autorze "Chłopów", że w kwestii metafizyki to z niego... prawdziwy Boryna.

Fiszer namiętnie lubił dyskutować, obojętne na jaki temat; używał przy tym niezwykłych argumentów. Słynna była na przykład jego dysputa o Prouście z Wieniawą, który dowodził, że modny ów autor francuski to geniusz, subtelny artysta, mistrz "boskich detali".

Franc natomiast dowodził, że był to tępy matoł, grafoman i w ogóle kretyn. Entuzjasta Prousta pieniąc się cytował fragmenty, sypał coraz to nowymi argumentami, przytaczał recenzje najznakomitszych krytyków etc.

Wreszcie znudzony przedłużającą się w nieskończoność dyskusją Fiszer najspokojniej oświadczył:
- Widzisz, kochany, ja mam tę przewagę nad tobą, że ty czytałeś Prousta, a ja nie.-

Nie mniej charakterystyczny był spór akademicki o istnienie Boga osobowego.
Kiedy uzbrojony w doświadczenie i świetny w dialektyce przeciwnik nie dawał się przekonać, Fiszer po dwudziestominutowej dyskusji oświadcza, że za chwilę da argument miażdżący i najbardziej przekonywający, argument nie do odparcia, że Bóg osobowy nie istnieje.

Kiedy wszyscy zamarli z ciekawości, zagrzmiał swym basem:
- No więc daję wam na to słowo honoru!-

Niebezpieczne były również próby przekonania Fiszera, że się na czymś nie zna.
Kiedyś podczas kolacji posadzono go obok słynnego profesora-ichtiologa (Fiszer nie lubił naukowców).
Profesor po parokrotnych próbach nawiązania rozmowy, wyczuwając, że jest ignorowany, usiłuje pognębić Franca zapytaniem:
- Założę się, że mistrz nie wie, do jakiej rodziny ryb należą śledzie (właśnie jedzono śledzie.)



- Owszem - odpowiada Fiszer z sarkazmem - wiem doskonale: śledzie należą do rodziny zakąsek.-

Kiedy Wacław Grubiński rozwijał przed Fiszerem paradoks w stylu epoki, że forma jest wszystkim, a treść niczym, Franc nie wytrzymał.
"Doskonale! Wobec tego na twoim nagrobku wyryjemy: -"Tutaj leży forma zupełnie pozbawiona treści."-

Na przedstawieniu Wesela w Teatrze Narodowym w jednym z pierwszych rzędów siedzi znany bywalec kawiarniany pan Fiszer i tubalnym głosem opowiada swej towarzyszce najnowsze kawały.
- Niech pan nareszcie przestanie gadać! - woła ze zniecierpliwieniem ktoś z tyłu.
- Nie słychać ani słowa!-
- Inteligentny człowiek
- odpowiada spokojnie pan Fiszer - powinien znać całe Wesele na pamięć! -...

Zapytany przez pewną damę, co sądzi o sztuce, której premiera właśnie się odbyła, stwierdził:
-"Bzdura i koszmar - autor kretyn i grafoman..-."

I rozpoznając w damie żonę autora, skłonił się dwornie, dodając:
- "Łaskawa pani, gdybyśmy teraz byli sami we dwoje w lesie, udusiłbym panią i nie byłoby gafy."-




Kazio Junosza-Stępowski, który asystował przy pertraktacjach i później zniknięciu Franca Fiszera z dziewczyną z ulicy, pytał go później:
- "Jak ty możesz obcować z takimi dziewczynami. Co ty im mówisz?-"
"Jak to, co
- huknął Franc.
- To, co się zawsze mówi. Moja królowo, mój aniele, kocham cię nad życie."-


Fiszer i Lechoń, wyszedłszy późną godziną wieczorną z "Ziemiańskiej", skierowali swe kroki w stronę placu Wareckiego, zwanego ówcześnie placem Napoleona.

Przeszedłszy przez jezdnię ulicy Świętokrzyskiej dostrzegli stojący z prawej strony placu obity blachą pisuar.
W przykładnej zgodzie pośpieszyli ku niemu.

[...] Opasły i brzuchaty Fiszer, liczący sobie wtedy lat siedemdziesiąt z okładem, ciężko co chwila wzdychał.
Westchnienia te nasunęły widocznie Lechoniowi jakieś skojarzenia, bo raptem odezwał się z przymilnym uśmiechem:

- Tryperek, panie Franciszku, prawda?! –
Na takie dictum Fiszer parsknął homeryckim śmiechem aż echem poniosło po placu Napoleona i tubalnym głosem zawołał:
- Pochlebca! -


Fiszer przez całe życie zajmował się filozofią, i metafizyką co bardzo mu odpowiadało, gdyż filozofowanie nie wymaga wstawania od stołu, czy też z łóżka.
Ale ma tą wadę, iż kiepsko się na niej zarabia, zwłaszcza gdy nie wydaje się żadnych książek.

Niestety filozofia i metafizyka okazała się zajęciem o tyleż nie męczącym, co niewdzięcznym.

Przed Wielkanocą 1937 roku przez jakiś czas głodował. Podczas świąt najadł się więc na zapas. W stanie udaru i częściowego paraliżu dostał się do szpitala. Kiedy odzyskał przytomność, zawołał do lekarza: "Kelner! Pół czarnej, ale zaraz!".

Humor go nie opuszczał do ostatnich dni. Na pytanie o wiek, odpowiedział, że skończył dwadzieścia osiem lat, choć nie dodał, kiedy to de facto było.

Franciszek Fiszer zmarł 9 kwietnia 1937 roku w Warszawie, recytując "Albatrosa" Baudelaire'a. Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym w kwaterze dowborczyków, w grobie rodzinnym Kurcyuszów, z którymi był spokrewniony. Na kamiennej płycie pod nazwiskiem zmarłego jako określenie jego zawodu, albo i powołania, wyryto: myśliciel.




(Fiszer był prawdopodobnie inspiracją dla stworzonej przez Brzechwę postaci pana Kleksa.)


Postać Franciszka Fiszera kończy pierwszą część Początków Polskiego Kabaretu w Dwudziestoleciu Międzywojennym.


Opracowanie drugiej części "Artyści Kabaretu" uzależnione będzie od moich możliwości czasowych i zainteresowania tematem Użytkowników Forum.


__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 29-12-2010 o 13:53.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #46  
Nieprzeczytane 31-12-2010, 18:27
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Wszystkim Miłym Czytelnikom wątku - Jadzi /Jp50/, Jadwidze G., Vice, Malunie, Anielce , Gostbikerowi, en_vogue, Nice, Malwince oraz wielu tu niewymienionym składam Najlepsze Życzenia Noworoczne wraz z podziękowaniem za wsparcie jakim były dla mnie Wasze odwiedziny.

__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #47  
Nieprzeczytane 04-01-2011, 14:15
Malwina's Avatar
Malwina Malwina jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Sztumu
Posty: 17 230
Domyślnie

No , Aldonko pora otworzyć drugą część dotyczącą już określonych znanych artystów kabaretowych....
ze wspomnień mamy mam sentyment do Ordonówny(mam obraz namalowany przez moją mamę ..wizję malowaną na bazie ksiażki "Tułącze dzieci")do Bodo, Zuli Pogorzelskiej...natomiast pamiętam za mojego żywota Sempolińskiego(moja siostra zdawała tez do szkoły teatralnej w Krakowie i miała przyjemnośc w komisji miec Sempolińskiego), Krukowskiego...Rudzkiego(on skolei był w komisji w Warszawie , kiedy ja zdawałam do PWST).....opowiedz nam więcej o nich i innych, wspomnij piosenki, dobre teksty..moze ploteczki też upikantnią(dziwolog utworzyłąm ..hihi)
Odpowiedź z Cytowaniem
  #48  
Nieprzeczytane 04-01-2011, 14:35
maluna's Avatar
maluna maluna jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wielkopolska
Posty: 30 856
Domyślnie

Bardzo dziękuję za życzenia i czekam na ciąg dalszy tego ciekawego wątku.
Zawsze z przyjemnością czytam i oglądam Twoje wszystkie wątki, Donko
__________________
Małgosia


http://www.klub.senior.pl/moje/maluna/blog/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #49  
Nieprzeczytane 04-01-2011, 17:50
gostbiker's Avatar
gostbiker gostbiker jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2010
Miasto: Dolny Śląsk
Posty: 1 202
Domyślnie Dziękuję za życzenia

i życzę Autorce wątku zdrowia i szczęścia w 2011 roku, a sobie i również Autorce życzę, aby ten ciekawy i wspaniale redagowany wątek był nadal kontynuowany. Czytam go od deski do deski
Odpowiedź z Cytowaniem
  #50  
Nieprzeczytane 05-01-2011, 11:42
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Malunko, Gostbikerze... dzięki za miłe słowa, postaram się jak mi czas pozwoli kontynuować wątek.....nie ukrywam, że mam do niego szczególny sentyment.

Malwinko Tobie powinnam pogrozić palcem, bo wiesz dobrze o mojej kabaretowej słabości i te "pogłaski" są wprawdzie z dobrego serca, ale po znajomości i z przyjaźni. Co mam zrobić wybaczam Ci i też dziękuję, szczególnie za informację o namalowanym przez Twoją Mamę obrazie "Tułacze dzieci" / ciekawe, że tak szybko uruchomiła Ci się o tym pamięć - hi hi hi...ale jestem złośliwa./.Mam nadzieję, że w odpowiednim czasie tzn w wątku o Ordonównej pokażesz nam go.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #51  
Nieprzeczytane 05-01-2011, 12:34
Vika Vika jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Polska
Posty: 6 254
Domyślnie

Witam serdecznie w Nowym Roku!
Czy będzie dla nas lepszy, być może nie,
ale powiadają;"w kupie siła",
więc razem jakoś przetrwamy trudny czas.

Na początek wspomnienie o pełnej radości życia i znanej nam z filmów;

ĆWIKLIŃSKA Mieczysława

(Mieczysława Trapszo), ur. 1879 lub 1880 w Lublinie, zm. 1972 w Warszawie, aktorka. Ostatnia z teatralnego rodu Trapszów, występowała na scenie od 1900 (WTR), a na ekranie od 1933. Studiowała wokalistykę w Paryżu (1911-14) pod kierunkiem Jana Reszke i w 1921-22 śpiewała w warsz. operetce. Po powrocie do teatru tworzyła postacie komiczne, nawet karykaturalne. Krytycy zwracali jednak uwagę, że siłą ożywiającą ten talent jest humor artystki, "jest jakaś dziwna pogoda, od której promienieją wszystkie jej kreacje" (SBT t. 2 s. 141-146). W filmie również była charakterystyczną aktorką komediową, grając przede wszystkim matrony ze środowiska arystokratycznego i mieszczańskiego. Przed II WŚ. wystąpiła w prawie czterdziestu obrazach, nie wahając się, jak pisze Małgorzata Hendrykowska, przed przyjęciem najbardziej epizodycznych ról, trwających zaledwie kilka minut na ekranie, np. krak. mieszczki w kostiumowym "Panu Twardowskim" (1936) Henryka ®Szaro. W 1958-72 kreowała na scenie (także w USA i Kanadzie) wielokrotnie (ok. 1500 razy) Babkę, po raz pierwszy w wieku 79 lat, w "Drzewa umierają stojac" Alejandro Casony ("wielka rola w małej sztuce"), bijąc rekordy frekwencji na tej samej inscenizacji. Wg Edwarda Csato, Ć. nawet grając postacie negatywne, nie umiała nie zdobyć dla nich przynajmniej cienia sympatii widzów.


Pani minister tańczy-Reformy pani minister
http://www.youtube.com/watch?v=6i76Z...eature=related
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec

http://www.okruszek.org.pl/
https://www.pajacyk.pl/
https://polskieserce.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #52  
Nieprzeczytane 04-02-2011, 23:51
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

ARTYŚCI KABARETU DWUDZIESTOLECIA MIĘDZYWOJENNEGO.

W świecie kabaretu okresu dwudziestolecia od samych jego początków przewinęły się tabuny artystów, wcale nie związanych z jednym, jedynym kabaretem. W tym światku panowało ogromne ożywienie - bankructwa, przekształcanie się starych teatrzyków i powstawanie nowych o innych nazwach i adresach, zatrzęsienie premier..….
Mimo to artyści odchodząc, czy przychodząc pozostawali nadal w kręgu tych samych dyrektorów, i autorów tekstów.

W „Małym QuiProQuo” które powstalo w 1937r. śpiewano:

W samym kabarecie choć czas pędzi szybko,
Wciąż te same twarze, żadnego narybku.
Kręć się, kręć Warszawko w naszym„Qui Pro Quo”
Wreszcie jest narybek, nowe twarze: kto?
Dymsza, Olsza ,Zimińska ,Tuwim, Majde, Bogucki, może Tom.
Pic i granda, ultramaryna, stare ściany nowy dom.


Z różnych pamiętnikarskich wspominków pisanych po latach przez mistrzów kabaretu wynikałoby, że artyści opływali w dostatki, stanowili jedną rodzinę wolną od zgryzot i trosk. Były to tylko pozory, rozreklamowany blichtr powodzenia i zamożności.


W zachowanych zbiorach Muzeum Teatralnego do dziś leży podanie jednego z najpopularniejszych piosenkarzy kabaretowych Mariana Rentgena z 12 września 1935r. –

„ Jako magister farmacji z praktyką, ośmielam się zwrócić do ministerstwa Opieki Społecznej z uprzejma prośbą o łaskawe udzielenie mi odpowiedniej posady….”


Rentgen liczył sobie wtedy tylko, albo aż 47 lat..

Można też odnaleźć pozowane, reklamowe zdjęcia artystów nawet tych o znanych nazwiskach z pieniężnym uśmiechem, jak kartka z ceną.
Reklamowano głównie firmy z luksusowymi towarami, a reklamy miały oprócz zachęty do kupna stwarzać przeświadczenie, że szczęście może się uśmiechnąć do każdego, każdy może zrobić karierę, skoro stała się ona udziałem takich ulubieńców publiczności, jakim byli np. pokazywani poniżej Kazimierz Krukowski, Fryderyk Jarosy,Adolf Dymsza, czy Zula Pogorzelska.
















Artyści dorabiali występami w kinach przed seansem, statystowali w filmach ,uczestniczyli w pokazach mody.
Z najniższego personelu - girlsy, tancerki były gotowe na wszystko, znosiły bez szemrania upokorzenia, obniżanie stawek, wypłaty co drugi, trzeci dzień… bo kabaret był dla nich szansą,…. znaleźć pracę było bardzo trudno. Trzymały się jej pazurami z nadzieją, że zostaną zauważone przez tych wielkich i wpływowych, wyjdą z anonimowości, niedostatku i biedy. I faktycznie wśród ludzi zdolnych, młodych, dynamicznych i pracowitych po czasie rodziły się indywidualności.

Wśród licznej rzeszy artystów kabaretowych wybili się : Hanka Ordonówna, Zula Pogorzelska, Mira Zimińska, Zofia Terne, Stefania Górska, Tola Minkiewiczówna, Loda Halama, Ludwik Sempoliński, Adolf Dymsza, Leopold Krukowski, Konrad Tom, Tadeusz Olsza, Aleksander Żabczyński..

Stanowili oni arystokrację teatrzyków. Znali swą wartość. Wiedzieli, że ich nazwiska są magnesem przyciągającym publiczność. Kult gwiazd promieniował nie tylko na widownię, ale na całą Warszawę i kraj.



__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #53  
Nieprzeczytane 05-02-2011, 08:43
Malwina's Avatar
Malwina Malwina jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Sztumu
Posty: 17 230
Domyślnie

Uderzył mnie udział znanych twarzy w tamtych latach w reklamach..hihi...jakies to dla mnie dziwne..mimo,z ę bardzo dzisiejsze....
Odpowiedź z Cytowaniem
  #54  
Nieprzeczytane 05-02-2011, 08:58
Jadzia P. Jadzia P. jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Polska
Posty: 12 324
Domyślnie

Przeczytałam ostatnio biografię Edith Piaf, która również żyła i śpiewała w opisywanym przez Ciebie, Doniu okresie...
Pomimo sławy i "bogactwa" jakie osiągnęła , jej życie było bardzo smutne...
Odpowiedź z Cytowaniem
  #55  
Nieprzeczytane 05-02-2011, 20:23
Vika Vika jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Polska
Posty: 6 254
Domyślnie

Cytat:
Napisał jp50
Przeczytałam ostatnio biografię Edith Piaf, która również żyła i śpiewała w opisywanym przez Ciebie, Doniu okresie...
Pomimo sławy i "bogactwa" jakie osiągnęła , jej życie było bardzo smutne...
Jak w tytule arii;"Wielka sława to żart"...................


Naprawdę nazywała się Maria Anna Cecelia Sofia Maria Kalogeropoulos. Cały świat jednak znał tę największą divę operową XX wieku pod nazwiskiem Maria Callas. Piękna i utalentowana Greczynka urodziła się w Nowym Jorku 2 grudnia 1923 roku. Była córką małżeństwa greckich emigrantów Evangeliny Dimitriadis i George'a Kalogeropoulosa, którzy przybyli do Ameryki w sierpniu 1923 roku. Ojciec, aptekarz, po paru latach ciężkiej pracy zakłada w 1929 greckiej części Manhattanu aptekę. W tym samym czasie zmienia nazwisko rodzinne na łatwiejsze do wymówienia - Callas.
Zarówno jej kariera jak i życie osobiste było bardzo burzliwe i dramatyczne. Szczególnie niekorzystnie na zdrowiu tej wspaniałej śpiewaczki odbił się romans z Arystotelesem Onassisem.
Depresja, postępująca choroba gardła stwarzały coraz więcej problemów..
11 listopada 1974 daje swój ostatni publiczny koncert w Sapporo, w Japonii. Po występach rozstaje się definitywnie z Giuseppe de Stefano. Chora na depresję i uzależniona od środków nasennych zmarła w Paryżu 16 września 1977 roku z powodu problemów z sercem. Pogrzeb miał miejsce 19 września a ciało zgodnie z wolą śpiewaczki zostało skremowane.
Casta Diva -- Maria Callas (Best)


http://www.youtube.com/watch?v=MBW5a77wINQ
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec

http://www.okruszek.org.pl/
https://www.pajacyk.pl/
https://polskieserce.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #56  
Nieprzeczytane 06-02-2011, 19:04
Pamira's Avatar
Pamira Pamira jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: wielkopolska
Posty: 20 012
Domyślnie

Donko alem się naczytałam, to prawdziwa uczta intelektualna.
Wspaniały wątek. Interesujący. Będę tu powracać.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #57  
Nieprzeczytane 07-02-2011, 22:15
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Cytat:
Napisał donka


ARTYŚCI KABARETU DWUDZIESTOLECIA

MIĘDZYWOJENNEGO.




Wśród licznej rzeszy artystów kabaretowych wybili się Hanka Ordonówna, Zula Pogorzelska, Mira Zimińska, Zofia Terne, Stefania Górska, Tola Minkiewiczówna, Loda Halama, Ludwik Sempoliński, Adolf Dymsza, Leopold Krukowski, Konrad Tom, Tadeusz Olsza, Aleksander Żabczyński..

Stanowili oni arystokrację teatrzyków. Znali swą wartość.
Wiedzieli, że ich nazwiska są magnesem przyciągającym publiczność. Kult gwiazd promieniował nie tylko na widownię, ale na całą Warszawę i kraj.


Wspomnienie o wielkiej Ordonce.



Hanka Ordonówna

faktycznie nazywała się Maria Pietruszyńska, urodziła się w 1902 roku w Warszawie, była jedyną córką warszawskiego kolejarza Władysława i Heleny z Bieńkowskich Pietruszyńskich.
Matka oddała ją jako sześcioletnie dziecko do szkoły baletowej przy Teatrze Wielkim.
Prawdopodobnie nie myślała o jej karierze, raczej o tym, że tam dziecko dostanie jeść za darmo... W szkole dziewczynka nie wyróżniała się niczym specjalnym. Drobna, szczupła, raczej nieładna podzieliłaby los wielu nikomu nie znanych gwiazdeczek przymierających głodem, byle tylko kupić sobie parę pończoch, gdyby nie wypatrzyła jej poetka, autorka tekstów piosenek Zofia Bajkowska.
Ona zajęła się młodziutką kandydatką na aktorkę i w 1918 r. 16-letniej Marii Pietruszyńskiej udało się zadebiutować w teatrzyku „Sfinks”.

Uzyskana świeżo niepodległość państwa zaowocowała wówczas, jak już pisałam mnogością przeróżnych teatrzyków i kabaretów i jednym z nich był właśnie„Sfinks”
Występ nie zakończył się sukcesem. Jeden z recenzentów napisał złośliwie, że „kotów i dzieci na scenie pokazywać nie należy”

Po nieudanym debiucie wyjechała do Lublina. Występowała tam w „Wesołym Ulu” gdzie nabrała wiary w siebie i w swoje możliwości.




Kształtowanie się talentu szło stopniowo.. Najpierw jako tancerka, po tym piosenkarka. Uczy się u doświadczonych aktorów, wcielając się coraz lepiej w role aktorskie. Dużo pracuje, czyta i ćwiczy. Zapisuje się do szkoły wieczorowej. Porywa publiczność piosenkami, które do dziś ujmują za serce: „O mój rozmarynie”, „Rozkwitały pęki białych róż”, czy „Ułani, ułani”.

Teatr ów po kilku programach przestaje istnieć. Zrozpaczona Hanka Ordonówna wraca do stolicy, gdzie rozpoczyna pracę w kabarecie” Miraż,” a później udaje się jej zatrudnić w kabarecie „Qui Pro Quo”..



/ W tańcu egzotycznym w teatrze Qui Pro Quo /


I w tym momencie skończyła się jej zła passa .Prowincjonalna amatorka, z programu na program staje się kimś. Zmienia też za namową Hanusza imię i nazwisko – z Marii Pietruszyńskiej na Hankę Ordonówną. Aktor świeżo usłyszaną recytowaną przez kogoś Mickiewiczowską „Redutę Ordona” w jednej chwili żartobliwie przekształcił z Pietruszyńskiej w Ordonówną, dodając Hankę, jako że imię Maria wydawało mu się zbyt powszechne.
W ten sposób się pojawiła replika nazwiska bohatera 1831 roku.

Ale wykreowanie prawdziwej gwiazdy – Hanki Ordonówny – Warszawa zawdzięcza opisywanemu we wcześniejszych postach - legendarnemu Węgrowi, reżyserowi w kabarecie QuiProQuo - Fryderykowi Jarosy'emu.

Poznali się, kiedy on przyjechał w 1924r. do Warszawy z kabaretem rosyjskich emigrantów „Niebieski Ptak”.



/ Aktorka i piosenkarka Hanka Ordonówna, konferansjer Fryderyk Jarossy i przemysłowiec Słucki./

__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 08-02-2011 o 01:38.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #58  
Nieprzeczytane 07-02-2011, 22:29
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie


/ Hanka Ordonówna w towarzystwie artysty Fryderyka Jarossy’ego./



Pod jego opieką uczyła się dykcji i aktorstwa. To on decydował o jej strojach, zachowaniu, kazał śpiewać przede wszystkim nastrojowe, sentymentalne ballady, reżyserował na scenie każdy jej gest, każde spojrzenie.
Wywiózł Ordonkę na studia do Paryża, gdzie pobierała lekcje u najsłynniejszej w owych czasach artystki francuskiej Cecile Sorel.
Talent jej zaczął się rozwijać i rozkwitać w zaskakującym tempie. I z pełnego wdzięku i uroku, lecz nieporadnego i nieopierzonego pisklęcia wyrasta wspaniały rajski ptak polskiego kabaretu.




W końcowym efekcie jej każdy występ jest ogromnie oklaskiwany, recenzenci nie szczędzą pochwał, a piosenki wykonywane przez Hankę Ordonównę stają się przebojami. Występy za granicą i role filmowe również przyczyniają się do jej rozgłosu i sławy, a występuje wówczas już w Paryżu, Berlinie i w Wiedniu. Można powiedzieć, że podziwia ją ówczesny wielki świat.

O Ordonce pisali:

Kazimierz Krukowski: "Nieprawdopodobna intuicja artystyczna, wielka muzykalność, niecodzienne wyczucie gestu i plastyki. świetna tancerka".

Mira Zimińska: "Potrafiła zmieniać się jak kameleon...to była naprawdę pyszna babka. No i odważna. Ryzykowała i wygrywała".

Jerzy Jurandot: "Do dziś widzę jej białe, wąskie, utanecznione ręce, które żyły samoistnym życiem. Zjawiska równej miary co Ordonka - nie było na scenie polskiego kabaretu nigdy przedtem, ani potem".

Wielcy, ówcześni poeci i satyrycy, tacy jak Tuwim ,Lechoń, Hemar, Tadeusz Wittlin, Konstanty Ildefons Gałczyński i wielu innych. z ogromną satysfakcją piszą dla niej teksty.


Wydawało się, że tak będzie już zawsze. Hanka nie wyobrażała sobie życia bez Fryderyka, nie istniała bez niego. To on przecież nauczył ją wszystkiego, to on zawiózł ją do Paryża, by mogła udoskonalić swój styl. Ale Fryderyk był wiecznym Pigmalionem. Bardziej interesowało go tworzenie niż posiadanie ideału. Kiedy uznał, że zrobił z Hanki wielką gwiazdę po prostu odszedł z jej życia. Dla niej była to największa życiowa klęska.


Otoczona rojem wielbicieli, bawiła się, kokietowała i jedno po drugim łamała męskie serca, zapewniając, że śmiech jest lekarstwem na wszystko.
Lansowała na scenie wzorzec kobiety tajemniczej – wampa - zimnego, grającego na uczuciach mężczyzn, bawiącego się mężczyznami i traktującego ich jako obiekty przelotnego zainteresowania.
Podtrzymywaniu tej konstrukcji służyły jej toalety, ekstrawagancje i dawkowane umiejętnie szczegóły z jej życia osobistego.







__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/

Ostatnio edytowane przez donka : 08-02-2011 o 19:12.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #59  
Nieprzeczytane 07-02-2011, 22:49
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie


Tłumy mężczyzn nie uleczą jednak zranionego serca. Kiedy więc zakochał się w niej hrabia Michał Tyszkiewicz, polski dyplomata dla którego zaśpiewała ułożoną przez niego piosenkę „Uliczka w Barcelonie” Hanka postanowiła go poślubić.

Uliczkę znam w Barcelonie
Pachnącą kwiatem jabłoni
Bardzo lubię chodzić po niej
Gdy już mnie znuży śródmieścia gwar

Tam kroki własne me słyszę
I wiatr, jak liśćmi kołysze
Zresztą nic nie mąci ciszy
Uliczki mojej, w tem tkwi jej czar

Boże, jakie dawne to czasy
Kiedym tu codziennie przychodziła
By się spotkać w tajemnicy
Gdzieś za rogiem tej ulicy
Z pierwszym panem moim snów
Tylko jabłoń to widziała
Ilem się nacałowała
Nie żałując czułych słów

Bo kochałam jak już nigdy potem
Z całej duszy i całą serca mocą
Radością wiosny i młodych lat polotem
Lecz niestety wszystko ma kres

Dziś przychodzę po wspomnienia dawne
Pod tę jabłoń, co szumem swym mówi
Że przeżyłam w jej cieniu
Chwil wiele tak pięknych
Że teraz nie szkoda łez

Już dziś ta myśl mnie nie smuci
Że mnie mój miły porzucił
Lecz ciągle marzę, że wróci
Odwiedzić kiedyś ten cichy kąt
Bo dziś we wczoraj się zmienia
Gdy tylko go opromienia
Chwila słodkiego marzenia
I tyle wspomnień zabranych stąd

…by się spotkać w tajemnicy
gdzieś za rogiem tej ulicy
z pierwszym panem moich snów
tylko jabłoń to widziała
ilem się nacałowała
nie żałując czułych słów

http://www.youtube.com/watch?v=KlkuBw1RJH0

Nie przypuszczała wtedy zapewne, że spotkała swoją drugą prawdziwą miłość.


Jak wynika z dokumentów archiwalnych, Michał hr.Tyszkiewicz był w międzywojniu właścicielem Ornian wraz z przyległymi folwarkami, które jeszcze w roku 1940 zajmowały powierzchnię prawie 861 ha oraz kilku dworów i dóbr ziemskich w powiecie wileńskim i święciańskim.
Jako najmłodszy, był rozpieszczany i faworyzowany przez rodzinę. Z wykształcenia prawnik..ale pociągała go scena, piosenka i poezja. Wiersze i teksty do piosenek pisał do końca swego życia. Wiele hitów śpiewanych przez pieśniarkę Warszawy - Hankę Ordonównę wyszły spod pióra Tyszkiewicza i zostały podyktowane sercem właściciela Ornian, który praktykę prawnika zamienił z czasem na rolę menadżera swojej żony.

Ślub ich, odbył się w kościele Świętego Krzyża w Warszawie w 1931 roku.




Hanka Ordonówna jest więc teraz hrabiną i aktorką. Zaraz po ślubie przyjeżdżają państwo młodzi do nieodległych od Wilna Ornian, majętności męża.
Mąż stara się stworzyć atmosferę jak najprzychylniejszą. Pałac udekorowany, chleb i sól, witająca ich zgromadzona służba…
Najbliższa rodzina jest jednak nieobecna, honory domu czyni niejako kuzyn Michała - Stefan Tyszkiewicz, świadek na ślubie, ale na powitaniu młodej pary na progu orniańskiego domu faktycznie się skończyło.

Nie wiadomo, czy Hanka wyczuwa, o co chodzi. A chodzi jednak o mezalians pana Michała.

Czas i lata niczego nie zmieniły.
W oczach rodziny i środowiska arystokratyczno-ziemiańskiego popełnił niewybaczalny krok biorąc w kwietniu 1931 roku w Warszawie ślub z córką kolejarza bez herbowego nazwiska - Anną Marią Pietruszyńską, do tego artystką kabaretową, znaną pod pseudonimami Hanka Ordonówna, Ordonka, Ordon.

Hrabia Michał bezskutecznie próbował wprowadzić małżonkę zarówno w kręgi arystokratyczne, jak i rodzinne.

Bratanek hrabiego Michała, opowiadał, że temat jego „ulubionej ciotki Ordon” był zawsze w rodzinie tematem tabu, że rodzice zamykali usta na samo wspomnienie o tej „zbrukanej kobiecie” i że właśnie dlatego była dla nich „ciotką interesującą i najukochańszą”.



Tym bardziej, że pozwalała nieletnim Tyszkiewiczankom przymierzać swoje liczne stroje sceniczne, korzystać z podróżnej walizeczki z kosmetykami i imponującej kolekcji perfum. Jaka dobrze urodzona dama pozwoliłaby grzebać się w swoim buduarze?


Hanka Ordonówna jak większość gwiazd przedwojennego kina miała burzliwe życie uczuciowe, a hrabia Michał Tyszkiewicz wybaczał aktorce kolejne zauroczenia i zdrady. Nie miała jednak szczęścia do odpowiednich kandydatów na kochanków. Porzucona przez aktora Janusza Sarneckiego próbowała popełnić samobójstwo, strzelając sobie w skroń pistoletem. Zamach na własne życie na szczęście aktorce się nie udał, a Ordonka od tej pory zakrywała bliznę kapeluszami, tworząc przy okazji nową modę noszenia nakryć głowy.
Natomiast romans z Juliuszem Osterwą zakończył się załamaniem nerwowym kochanka.

Jednym z najbardziej „niebezpiecznych” kochanków Ordonki był filmowy Amant Igo Sym, który okazał się szpiegiem faszystowskiego wywiadu.



/ Igo Sum i Hanka Ordonówna we wspólnym przedstawieniu w teatrze „Wielka Rewia” w Warszawie. /




/ Na łódzkiej ulicy - Igo Sym z prawej….Hanka Ordonówna w środku./

__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #60  
Nieprzeczytane 07-02-2011, 23:08
donka's Avatar
donka donka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Nov 2007
Miasto: Zakopane
Posty: 2 737
Domyślnie

Orniany cichy i odległy zakątek na Wileńszczyźnie były dla Ordonki przystanią gdzie się chroniła przed nieprzychylnością rodziny męża, tam się najlepiej czuła i wypoczywała od sceny i wojaży.



/ Roześmiana Ordonka na spacerze z psami w 1932r /

W Ornianach regenerowała swoje siły ratując się od zżerającej ją gruźlicy, na którą z biedy zachorowała jeszcze jako mała dziewczynka.
Odwiedzali ich tam przyjaźni im ludzie.
Pani Tyszkiewiczowa, miała dobry kontakt ze służbą i miejscowymi mieszkańcami, a nawet tańczyła dla nich i śpiewała.
W Wilnie miała też przyjaciółkę z nizin, Weronikę Żarnowską, (skromną sprzedawczynię papierosów w kiosku) którą dożywiała, ubierała i zabierała na artystyczne spotkania towarzyskie.

W 1935 roku, przyjmowała w Ornianach małżeństwo Gałczyńskich.
Córka Gałczyńskich wspomina:

.(…) niezwykłe, pamiętne wakacje. Przemili gospodarze: Ona - fascynująca, zagadkowa, piękna, utkana z marzeń. On - potomek hrabiowskiego rodu, szarmancki, zakochany bez granic w swej sławnej żonie.
W gronie gości - Tadeusz Szeligowski, Roman Padlewski, ksiądz Śledziewski, Natalia i Konstanty Ildefons Gałczyńscy.

Pobyt poety zaowocował tu licznymi tekstami lirycznymi. Niestety, dziedzictwo poety uległo losowi wojennemu domu Gałczyńskich w Warszawie. Toteż znane są zaledwie trzy teksty piosenek napisane przez Gałczyńskiego, a wykonywane przez Ordonkę.

Są to „Buty szewca Szymona”, „Gałązka wiśni” i „Szafirowa romanza”.

... Jeśli kiedyś będziesz w wielkiej biedzie,
zagubiony w plątaninie lat,
do altany dawnej cię powiedzie,
zaprowadzi szafirowy ślad -
szafirowe ptaki
z szafirowych gniazd
szafirowe szlaki
szafirowych gwiazd.



Po jakimś czasie wraca do Warszawy, tam spełniała się jako aktorka najbardziej.


Daje też bardzo liczne koncerty gościnne w wielu miastach Polski.



/ Władysław Kiepura (młodszy brat Jana), Igo Sym i Hanka Ordonówna podczas pobytu w Krynicy
siedzą przy stoliku przed hotelem Patria../




Ordonka uwielbiała podróżować. Z każdej niemal wyprawy wysyłała do znajomych i przyjaciół pocztówki z serdecznymi pozdrowieniami.


/ Na zdjęciach artystka w czasie rejsu legendarnym transatlantykiem MS Batory.1939r./







__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał."
http://donkaja0335.blog.onet.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

 



Podobne wątki
Wątek Autor wątku Senior Cafe Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Czy myślicie czasem? baburka Miłość, przyjaźń, związki, samotność 425 28-04-2018 14:08
SENIOR PRASĘ CZYTUJE - CZASEM CHĘTNIE KOMENTUJE. cz.XV jolita Polityka - wątki archiwalne 508 11-11-2009 16:01
WIEśCI Z DRZEWA WIADOMOśCI DOBREGO i czasem złego Małgosia B. Humor, zabawa - wątki archiwalne 285 30-06-2009 15:15
Senior prasę czytuje - czasem chętnie komentuje. cz.XI jolita Polityka - wątki archiwalne 509 03-02-2009 16:58

Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
Przeszukaj ten wątek:

Zaawansowane wyszukiwanie

Zasady pisania postów
Nie Możesz: tworzenie nowych wątków
Nie Możesz: odpowiadanie na posty
Nie Możesz: wysłanie załączników
Nie Możesz: edytowanie swoich postów

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:12.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.