|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#41
|
||||
|
||||
Halina Poświatowska Nie ma pewności Nie ma pewności istnienie nie jest istnieniem śmierć? cykl biologiczny pewność? kłamiemy mówiąc, że mamy tę pewność my nie mamy pewności jakże inaczej moglibyśmy żyć codziennie budzić się o świcie całować podnosić wypadłe z gniazd pisklęta jeszcze nie upierzone patrzeć w słońce mrużyć oczy rozszczepiać światło białe na widmo słoneczne mówić o tęczy tęcza widzieć tęczę pisać wiersze o tęczy żyć mamy pewność czy nie mamy pewności? czym jest to co mamy o my mamy mamy mając maj majowy umajony mi querida caro mio darling lieblich mój wiedza o początku to twój uśmiech wiedza o końcu mała zmarszczka w kącie twoich ust oglądam twoje ręce moje ręce twoje ręce ręce sprawne jak tresowane psy wierne bezradne naprzeciw wiedzy która jest pewna która jest śmiercią
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ Ostatnio edytowane przez donka : 20-02-2011 o 00:47. |
#42
|
||||
|
||||
Aktorka Dorota Stalińska: - Jestem aktorką, ponieważ zawsze być nią chciałam. - Śpiewam piosenki, ponieważ zawsze śpiewać je chciałam. - Walczę uparcie z wszystkimi problemami, ponieważ nie chcę ich mieć i nigdy mieć nie chciałam. - Wychowuję sama swojego syna, ponieważ bez względu na wszystko bardzo go mieć chciałam. - A zatem uznawana jestem za osobę silną, bardzo silną. - I bardzo dobrze! We wstępie do jednego ze swoich poetyckich tomików napisała: - "Nigdy nie pokazywałam swoich łez. Całe życie płynęły cicho i w ukryciu. Całe życie... całe życie... całe życie szukałam tej "obiecanej", gorącej, prawdziwej i głębokiej miłości. Jedynym - jak na razie - owocem moich poszukiwań są te oto wiersze" Wybrałam jej trzy wiersze, które ....może warto przeczytać, choć gusta to rzecz względna /"De gustibus non disputandum est"./ Czekanie W tej ciszy b e z g r a n i c z n e j leżę wsłuchana w windy skrzyp. I liczę – ile pięter pokonał właśnie z dołu dźwig. Trzasnęły drzwi na piętrze! Zamieram cała – raz, dwa… trzy… To pewnie sąsiad lub sąsiadka. A ja myślałam… że to ty! Na pewno Codziennie wkładasz najpiękniejszą twarz, godziny trwoniąc swe przed lustrem. Codziennie ścinasz najpiękniejszy kwiat, na stole stawiasz uroczyście. Codziennie czekasz wierząc, że to dziś, że dzisiaj, dzisiaj już na pewno! On przyjdzie...i doceni trud, nim twarz odpadnie, a kwiaty zwiędną. Credo Moje credo to bezmiłość beztęsknota, bezczekanie. Moje credo to niewiara, niepewność, niezaufanie. Moje credo to chwila, jedna chwila nie więcej. Moje credo to walka, walka o życie codzienne. Moje credo – niestety- z twoim nie idzie w parze. Moje credo – to prawda, twoje – pozbawione jest marzeń. Moje credo mimo wszystko to uśmiech i wieczna pogoda. Twoje credo to tylko, to tylko, to tylko… w y g o d a.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#43
|
||||
|
||||
Michał Anioł Adam Mickiewicz Broń mnie przed sobą samym... Broń mnie przed sobą samym - maszże dosć potęgi; Są chwile, w których na wskroś widzę Twoje księgi, Jak słońce mgłę przeziera, która ludziom złota, Brylantowa zdaje się, a słońcu - ciemnota. Człowiek większy nad słońce wie, że ta powłoka Złota, ciemna jest tylko tworem jego oka. Oko w oko utapiam w Tobie me źrenice, Chwytam Ciebie rękami za obie prawice I krzyczę na głos cały: wydaj tajemnicę! Dowiedź, żeś jest mocniejszy, lub wyznaj, że tyle Tylko, ile ja, możesz w mądrości i w sile. Nie znasz początku Twego; a czyż ludzkie plemię Wie, od jakiego czasu upadło na ziemię? Bawisz się tylko ciągle, badając sam siebie; Cóż robi rodzaj ludzki? - w swych dziejach się grzebie. Twoja mądrość samego siebie nie dociecze. A czyliż samo siebie zna plemię człowiecze? Jeden masz nieśmiertelność; my czy jej nie mamy? I znasz siebie, i nie znasz; my czy siebie znamy? Końca Twojego nie znasz; my kiedyż się skończym? Dzielisz się, łączysz; i my dzielim się i łączym. Tyś różny; i my zawsze myślą rozróżnieni. Tyś jeden; i my zawsze sercem połączeni. Tyś potężny w niebiosach; my tam gwiazdy śledzim. Wielkiś w morzach; my po nich jeździm, głąb ich zwiedzim. O Ty, co świecąc nie znasz wschodu i zachodu, Powiedz, czym się Ty różnisz od ludzkiego rodu! Toczysz walkę z szatanem w niebie i na ziemi; My walczym w sobie, w świecie z chęciami własnemi. Ty sam na siebie wdziałes raz postać człowieka, Powiedz, czyś wziął na chwilę, czyś ją miał od wieka? [1833 - 1836?]
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#44
|
||||
|
||||
Yves Thos Jeremi Przybora /Z repertuaru Kabaretu Starszych Panów/ PODŁA Podła! Na pasku kłamstw mnie wiodła By nagle zepchnąć w otchłań, w bezsenną noc bez dna. Zgubna! Niewierna choć nieślubna, Fałszywa, samolubna, podstępna, pusta,, zła ! Żeby tak jeszcze móc na jej ślad natrafić Żeby tak jeszcze móc spotkać ją i stłuc! Słodka! Rozumna , śliczna , wiotka Kwiatuszek mój , stokrotka Niepowtarzalna ma! Cudna! Ponętna , choć nietrudna , Namiętna i nienudna, jak hazardowa gra Śliczna! Wiosenna, fertyczna Płomienna, dynamiczna Jak elektryczna skra! Gdyby los chciał mi dać Jeszcze raz tę szansę Móc w ramiona ją brać Tulić, mieć i łkać. Wredna! Trucizna, żmija jedna Ach, podniósłbym cię ze dna Roślinko biedna ma! http://www.youtube.com/watch?v=T5NK_aH9ECc
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#45
|
||||
|
||||
Kornel Filipowicz – 77 letni, nieżyjący od 21 lat polski powieściopisarz, poeta, autor 37 książek, prawie nieznany szerokiemu gronu czytelników, bardziej kojarzy się jako towarzysz życia Wisławy Szymborskiej. Zyskał sobie opinię człowieka wyjątkowo prawego i szlachetnego. Jeden z jego znanych wierszy: Kornel Filipowicz Świętość Nie można być świętym W całości od stóp do głów Od rana do wieczora Codziennie co godzina co chwila To nie miałoby sensu Byłoby śmieszne Nie mówiąc już o tym Że w dzisiejszych czasach Nieosiągalne ale W mroku pogrążonemu Zaszczutemu zajętemu sprawami Mojego żołądka i skóry Moich rąk i nóg Jeśli czasem Raz na tydzień Raz na rok Choć na chwilę Przestanę myśleć tylko o sobie I poczuję że jestem komuś potrzebny Że stać mnie na to Aby w czyjejś obronie Być odważnym i bezinteresownym To jakby odblask światła Którego źródło jest mi nie znane I niewidoczne To jakby iskra albo promień Który nagle przebił ciemność Dotknął jakiegoś miejsca we mnie I sprawił że zaświeciło i całego mnie na chwilę rozjasniło Szkoda tylko Że to tak krótko trwało Że tak szybko zgasło. Od 1969 roku do śmierci był związany z Wisławą (nie łączył ich jednak nigdy związek małżeński ani wspólne mieszkanie). Po jego śmierci Szymborska napisała m.in. znany nam wszystkim wiersz, szczególnie przeze mnie lubiany - "Kot w pustym mieszkaniu," którego nigdy nie czyta na wieczorach..... Jego związek z Wisławą Szymborską trwał ponad 20 lat. Mizia - autentyczna kotka Kornela Filipowicza. Umrzeć - tego nie robi się kotu. Bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu. Wdrapywać się na ściany. Ocierać między meblami. Nic niby tu nie zmienione, a jednak pozamieniane. Niby nie przesunięte, a jednak porozsuwane. I wieczorami lampa już nie świeci. Słychać kroki na schodach, ale to nie te. Ręka, co kładzie rybę na talerzyk, także nie ta, co kładła. Coś się tu nie zaczyna w swojej zwykłej porze. Coś się tu nie odbywa jak powinno. Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma. Do wszystkich szaf sie zajrzało. Przez półki przebiegło. Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło. Nawet złamało zakaz i rozrzuciło papiery. Co więcej jest do zrobienia. Spać i czekać. Niech no on tylko wróci, niech no sie pokaże. Już on się dowie, że tak z kotem nie można. Będzie się szło w jego stronę jakby się wcale nie chciało, pomalutku, na bardzo obrażonych łapach. I żadnych skoków pisków na początek.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#46
|
||||
|
||||
Wisława Szymborska Ella w niebie Modliła się do Boga, modliła gorąco, żeby z niej zrobił białą szczęśliwą dziewczynę. A jeśli już za późno na takie przemiany, to chociaż, Panie Boże, spójrz ile ja ważę i odejmij mi z tego przynajmniej połowę. Ale łaskawy Bóg powiedział Nie. Położył tylko rękę na jej sercu, zajrzał do gardła, pogłaskał po głowie. A kiedy będzie już po wszystkim - dodał - sprawisz mi radość przybywając do mnie, pociecho moja czarna, rozśpiewana kłodo.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#47
|
||||
|
||||
Amor i Psyche - Canova Ewa Lipska Wolny przekład z Szekspira W oczy mi patrzysz wciąż tak samo jak w tysiąc pierwszym roku rano kiedy w szeroką moją suknię twoje wplątało się kolano. Miłość przez wieki się nie zmienia. Kamień jak był tak jest z kamienia. Rzeka jak była tak jest rzeczna. I wieczna miłość jest odwieczna. I myślisz o mnie wciąż tak samo jak myślał książę z którym nieraz huśtałam zwinnie się na drzewach nadworną będąc jego damą. Miłość przez wieki się nie zmienia. Czas na mym życiu zdarł kopyta. Jak mnie żegnałeś tak mnie żegnasz. Jak mnie witałeś tak mnie witasz. Z przekory czasu znów jesteśmy. Jego wskazówek podopieczni. Tik tak. Współcześni. Średnio-wieczni. Tik tak. Weseli. Smutni. Sprzeczni. Tik tak. Powoli światła gasną. Tik tak. W miłości wiecznej zasnął książę współczesny. Przeszły. I współcześnie przeszły. Jakby nic odchodzi chyłkiem. W noc wyrusza. Jak gdyby w ręku trzymał jeszcze Swą rolę godną Poloniusza.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#48
|
||||
|
||||
W Polsce do tragicznych kart historii sięga się głównie z okazji rocznic…..ten smutny, wstrząsający wiersz Anny Kamieńskiej umieszczam tu bez okazji. Zygmunt Menkes - Ojciec i syn "Stół Mordechaja Gebirtiga" Od rana padał smutek. Jakbym już zrozumiała wreszcie, Że ci, co umarli, umarli naprawdę. Wtedy w drzwiach stanął, wysoki głos, fujarki... Poznałam po wielkich uszach, Po oczach wilgotnych i wesołych ustach. Tak wyglądają biblijni aniołowie Przebrani za biednych, przedwojennych stolarzy, O których powiada Izajasz: Będzie wam pieśń jako noc święta i wesele serdeczne. Który idzie z piszczałką Który idzie z piszczałką Pani się smuci – powiedział Mardechaj Gebirtig – a przecież świat jest Boży... Ja pani zrobię taki kredens, Co w nim zawsze będzie pełno rodzynek. Po co? Ja pani zrobię krzesło, Że usiedzi na nim największy niepokój, Ale najlepiej, to ja zrobię stół, Taki stół, co sam pisze wiersze, A jak zechce - może zaśpiewa. Miałem dom, ciepłą przestrzeń, Trochę dobytku, jak u biednych ludzi. Mocno, jak korzeniami drzewa, Wrosłem w tę ukochaną biedę. I zaraz pełno się zrobiło w domu Mardechaja Gebirtiga I jego wiórów jak kędziory wnuka, Zaśpiewało drewnem prosto z lasu. Oj, dlaczego wszędzie za nim biegną dzieci? Był tu stolarz Gebirtig. Jeszcze na podwórzu stoi śpiew. Ja zaśpiewam po żydowsku, Może sosna polska wytłumaczy. Już rok: wojny, nieszczęść, udręki... Jak przeżyć? Jak przetrzymać? Modlitwa nie dociera do namiotu Boga, Niebo zamknięte jak serce świata. Pani się modli, ja nauczę się modlić za umarłych Panie Boże nasz, bądź pochwalony Za światło drogich oczu, Zawsze wiekuiste. Za jabłko okrągłe, Za deszcz na szybie. Za jedzenie, za wino i chleb. Za wesołość przy stole. Za powagę dziecka, Za ciepło ciała. Za pracę i za zmęczenie. Za szybki sen. Bądź pochwalony, Za ziemię do chodzenia. Czy są jeszcze na świecie wiosny? Czy pola są obsiane? Czy cały świat jest jednym wielkim Gettem, otoczonym murami? Ja zaśpiewam radość, wiarę i rozpacz i To, czego z żywych nikt nie powie. Pani wie, ja też myślałem, że umarłem. Strach, czy to już? Skrzypnięcie drzwi. Głodna mysz, trwoga, To oni. Ciało zamiera. Na dworze szeleści papierami wiatr. Pora pożegnać się bez słów. Pani płacze, taka łza daremna. Niech to będzie na moją Szifrełe. Pani siądzie nad stołem, popłacze, Ja myślałem, jak drogie są łzy dla tych, co nieopłakani. Nad moim łóżkiem na ścianie, moja córka Szifrełe Z samego dna nocy patrzy na mnie, szepce: Tatełe, wiem jak ci ciężko, To już nie potrwa długo, Przyjdę do ciebie, Tate. Córeczko, pochowana w zbiorowym milczeniu, Tak mi długo do ciebie. Tyle już lat wracam do twojej ostatniej minuty, Aby ci ująć lęku. Bardziej się boję, ze nie bałaś się wcale, Że wierzyłaś do końca ojcu. Pamiętaj, ja wrócę, zabiorę cię, uniosę... I przez łoskot wszystkich przerażeń Wyciągałaś do mnie małe rączki. Pewnie tobie jest bliżej do Ojca, Bo ty lepiej umiesz milczeć, córeczko. Może pani wie, gdzie odchodzą domy, Gdzie odchodzą ich dusze? Kto mi da wór zapomnienia na głowę, Kto mi da źródło łez? Ludzie, niech będzie wesoło, rozchmurzcie się, ludzie. Więcej miłości i wiary, więcej nadziei. Zło się obmyje, nieszczęście się spierze. Tylko to piętno Kaina czerwone, Abla krew serdeczna, To się nie zmywa! Ludzie, niech będzie wesoło, rozchmurzcie się, ludzie. Ludzie, niech będzie wesoło, rozchmurzcie się, ludzie. Gdy wymazane jest wszystko, Wtedy dopiero domy zmiecione, Cmentarze rozdrapane, Imiona wdeptane w ziemię. Gdy żadne tchnienie, żaden wiatr Nie zapamiętał języka i głosu, Gdy chmura nie przypomni, Ani pieśń wzgórza leżącego krzyżem. Gdy w Bogu nawet trudno poznać Boga I prorok Eliasz nie czeka w gęstwinie, by zgubionego chłopca prowadzić do domu. Gdy nie ma nic, nawet napisu, Choć tyle tu pokoleń szło do ziemi, Że mogłoby przemówić ich językiem źródło. Gdy umilkł tamten płacz i lament, Co zdało się, że będzie trwać do końca świata. A tuła się między gwiazdami, A śliwki toczą się po zboczu. A stęka Jabłoń, a przestrzeń ponad Wisłą pęka. A jak Pani wstanie od tego stołu, Ja odejdę i pomyśli Pani, że mnie nie ma, Że nigdy tu nie było stolarza Gebirtiga. Nigdy tu jego pieśni... Krakowie, bądź mi pozdrowiony. Przed domem czeka zaprzężony wóz. Jak psa mnie gnają stąd. Może ostatni raz cię widzę, Miejsce tak bliskie i znajome. Na grobie matki wypłakałem serce, Ostatnią łzą zwilżyłem kamień ojca. Święta ta ziemia, w której śpią ojciec i matka, Święta ta ziemia, święte dnie i noce. Święte jej cisze, w które idą pokolenia. Gebirtig szedł pierwszy w tłumie, Otworzył usta do śpiewu, Nienawiść zwinięta w kulę Ugrzęzła w gardle pieśni. Gore, bracia, gore, Płonie nasze miasteczko. Złe wichry niosą ogień, Wszystko rwie się i wali. Gore, bracia, wokoło, A wy stoicie spokojnie, A wy patrzycie, jak gore. Gore nasze miasteczko. Gore, bracia, gore. Ratunek w naszych rękach, Jeśli wam drogie ono, Chwyćcie narzędzia, Gaście, gaście pożar, Gaście pożar krwią własną. Piszę nocą do świtu, nad ranem Ciemność kładzie mi łapę na stole, Krew ze mnie uszła. Mój pusty dom cały skrzypi I pełny jest nie wiem czego, Co wchodzi na nasze miejsce. W taką noc, jak dzisiaj, Umarli przychodzą we śnie. Niosą żywym kubek ochłody. Kto położy czułe dłonie błogosławieństw Na kamieniu, którego nie ma?
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#49
|
||||
|
||||
Agnieszka Osiecka i Andrzej Waligórski - o tym samym tylko trochę inaczej. Chagall - Mariage Agnieszka Osiecka Ławeczka Spacerek, rowerek, wycieczka, a jak wycieczka, to rzeczka, nad rzeczką malinki, no a po nich landrynki, pocałunki, pocałuneczki, takie małe, jak to z wycieczki. I same zdrobnienia i wyrzutów sumienia ani za grosz. Przewlekłe śniadanko, śniadanie i malutkie kochanie, kochania calutki kosz... A potem tanie prezenty i uśmiech czyjś uśmiechnięty a na deser - Boże święty czułych szeptów deszcz. Kalendarzyk i morska świnka oraz pluszowy jeż lalka i wrak konika mogą patrzeć też. To życie, życieńko, a jak życie to cieniutko, to cienko. I smutku kołderka, pod kołderką - chanderka milczenie, milczonko takie małe, jak to z żonką. I same grzeczności, ostateczki miłości niby w półśnie. Niesmaczne śniadanko śniadanie i uprzejme rozstanie i puste posłanie psie. Andrzej Waligórski Granice przywiązania Ach, jacy są piękni i młodzi Parka prześlicznych bobasków Ach, nic ich, nic nie obchodzi Gdy bawią się razem w piasku. A czas tak przyjemnie mija, A zegar godziny bije "A cija łopatka to, cija? A cije wiaderko to, cije?" Ach, świat do nich cały należy Ach, ptaki im grają preludia A w gronie innej młodzieży Skończyli właśnie studia. A czas tak przyjemnie mija, A zegar godziny bije "A cija to nózia, cija? A cije to uszko, cije?" Ach, oto już są na posadach Ach, mają już, mają pieniążki Otacza ich dzieci gromada Strojnych w majteczki i wstążki A czas tak przyjemnie mija, A zegar godziny bije "A cija to fajka, cija? A cije to kapcie, cije?" Ach, oto już są staruszkami Ach, mają kubraczki z włóczki Ach, lubią ze swymi dziadkami Pobawić się czasem wnuczki. A czas tak przyjemnie mija, A zegar godziny bije "A cija łysina to, cija? A cije to zmarszczki, cije?" Ach, oto pomarli już biedni, Choć żyli przykładnie jak trzeba. I zaraz na cmentarz sąsiedni Ich dano i poszli do nieba. Tam skandal się zrobił dopiero, Bo gdy się spotkali hen, w górze On jęknął: "To znów ty, cholero?" A ona: "Znów ty, stary szczurze?"
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#50
|
||||
|
||||
Fot. Krystyna Łyczywek, Zuzanna i starcy. Muzeum w Dreźnie, 1967 Leszek Długosz Starzeć się... (Studium z natury) Umrzeć? – Każdemu wszak przygoda ta pisana Lecz starzeć się, ach starzeć się... panowie panie – To jeszcze inna jest "ballada" Starzeć się – To nawet nie ten w lustrze Dialog cichy: nie niemożliwe wiec naprawdę więc mnie też dotyczy? Nie scenka kiedyś w szybie na ulicy – Ów siwy? (Skądże tak zgorzkniały Czemuż tak surowy?) Młodzieńcze nie tak dawny, spójrz – Cieniom gdzieś dalekim Rękę swą podaje – Młodzieńcze nie tak dawny Rozpoznajesz? Starzeć się – niezbicie wiedzieć: tak Przyjdą sceny okrutniejsze I obrachunki bardziej gorzkie Samemu przyjdzie na głos wypowiedzieć : "Nie ja. Nie dla mnie. Już nie dzisiaj..." I tyle jeszcze skreślać Skreślać z listy Wbrew sercu dumie pysze własnej Wbrew niespokojnym jeszcze zmysłom Starzeć się, cóż starzeć się... – Więc zdradę odkryć dookoła? I zanim świat umieści W tym groteskowo ironicznym (jak!) teatrze (Jedyna to oferta sceny, gdzie by nas jeszcze Widzieć raczył) Samemu wcześniej zdążyć Zejść w kulisy Umrzeć – ileż potrzeba wprawy Zasługi choćby marnej? – Więc rozpatrywać banał niechybnej tej Oczywistości Lecz – starzeć się? Ach starzeć się, panowie panie O kto by przeczuł, odgadł wcześniej Ów s c e n a r i u s z Powolne to – z dnia na dzień doskonalenie Rozpadu Rezygnacji Zniechęcenia Bezradnej w końcu zgody: t r u d n o (T r u d n o, b o j a k i n a c z e j ?) Starzeć się? – Głuchota telefonów – W wieczornym kręgu lampy Scena coraz to powszedniejsza – Wśród cieni przywołanych szepty Ta sama aria pośród fotografii : "Pamiętasz? – Więc pamiętasz? Ja pragnę wciąż tak samo..." – W opustoszałym chłodnym łóżku – Kamfory, waleriany zapach Bezsenność do świtania Poduszki kłębek umęczony I przy policzku czuły – Wciąż jeszcze pamiętany Dłoni tamtej dotyk... Starzeć się?.. Co rano abdykować I z oswojoną melancholią Oddawać po kolei – miejsca władzę Splendor urodę siłę i skuteczność (O jakież jeszcze by rejestry) Stopień po stopniu – po bułki czy po mleko Do sklepiku ledwie schodzić A przecież wiedzieć Widzieć to pod powiekami: tak, Nie na dół, w gruncie rzeczy – Do dołu w gruncie rzeczy (trzymając się poręczy) T a k s i ę s c h o d z i – No sorry życie, wybacz To było by mniej więcej tyle? Powiedzmy – komplet wrażeń? Nic do naprawy Nic do odwołania – Starzeć się ? Więc niemal z zawstydzeniem pod mur się cofać W cień umykać Na widok kłusu b a r b a r z y ń s t w a Młodości rozpędzonej pośród "N a s z y c h u p r a w" Bez ceremonii bez żenady roztrącającej "P i ę k n e n a s z e z b i o r y" Starzeć się... Pospiesznie myśl zataić: "Ach jeszcze być kochanym?..." – Zużycie nie zawstydza... wiedzieć Lecz wiedzieć – m e c z – Jaki tu jeszcze do zagrania: (W końcu, na końcu) To choćby, o jeszcze tylko – b y ć c h o ć w y s ł u c h a n y m ?... O ten przywilej (na końcu, w końcu) – O ten przywilej tu zabiegać?.. Umrzeć – Każdemu wszak pisana ta przygoda Powiedzie się bez zasług Bez wprawy to się uda Lecz starzeć się, ach starzeć się panowie panie... O kto by przeczuł? Odgadł wcześniej ów s c e n a r i u s z ... (Prawdziwy wątek tej "b a l l a d y") A wiedząc... kto by się odważył?
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ Ostatnio edytowane przez donka : 02-03-2011 o 00:04. |
#51
|
||||
|
||||
Edwin Landseer Jeszcze raz Leszek Długosz w wierszu: ŚPIESZMY SIĘ / napisał go zainspirowany utworem Jana Twardowskiego ”Śpieszmy się kochać ludzi” - jest on jakby kontynuacją poprzedniego - „ Starzeć się”/ Śpieszmy się śpieszmy kochać ludzi Jak poucza nas poeta ksiądz Twardowski Jan Oni naprawdę tak umieją odejść nagle Tak nie wrócić zawieruszyć się na amen Zatrzeć ślad Jeszcze się ręce wyciągają jeszcze witać Mocno jeszcze objąć chcą A tu już puste miejsca po nich Fotografie telefony głucho milczą Dzień i noc Śpieszmy się śpieszmy bo przemija młodość prędko Ileż prędzej niż w to sama wierzyć chce I mija gdzieś ta łatwość serca, z którą kiedyś Tak w nieznane lekko tak umiało biec Zagarnie nas wezbrany nurt Pochyli nas powaga dat I w wirze tylu tylu spraw To porzucimy zapomnimy To co naprawdę ważne było w nas Śpieszmy, śpieszmy się Bo krucha jest materia naszych dni Bo śnią się szare coraz bardziej puste sny Bo zasypiają serca w nas Nie zbudzą się któregoś dnia... Śpieszmy się śpieszmy żeby zdążyć, żeby rozdać Ten majątek serca z tylu tylu lat Po co nam dźwigać taki ciężar Aż na tamtą stronę świata Po co nam to wszystko z sobą po co brać ? O niech to lepiej tu zostanie Nasze myśli radość oczu czułość rąk Bo jeśli z nas ma coś ocaleć to niech innych Pamięć o nas niech nam będzie tak jak schron Śpieszmy się śpieszmy kochać ludzi Tych realnych niezmyślonych Ale takich jacy wokół, jacy są Umiejmy sobie to wybaczyć, że nie lepszych Nie piękniejszych dał nam tu nawzajem los Serdecznym ciepłem się podzielmy obdarzmy światłem Co w nas może jeszcze drga? Bo gdy gęstnieje mrok pod wieczór ono niech To światło niech wspomaga nas prowadzi nas... Śpieszmy śpieszmy się , Bo nieustannie wieje ten - wiadomy wiatr Bo nawet to skąd wiedzieć Skąd by wiedzieć nam - która z miłości naszych Właśnie... Może jest już tą ostatnią? Śpieszmy się śpieszmy kochać ludzi Jak poucza nas poeta ksiądz Twardowski Jan Oni naprawdę tak umieją odejść nagle Tak nie wrócić zawieruszyć się na amen Zatrzeć ślad Wystarczy wiatru nagły poryw jedno słowo Nieostrożny czasem gest Zostają głuche telefony Krzesła stoły Lampy Okna Za oknami pochylone cienie drzew...
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#52
|
||||
|
||||
Medytacyjna liryka Emily Dickinson została doceniona dopiero po jej śmierci /zm.w 1886 /, a autorkę uznano za najwybitniejszą i najbardziej oryginalną poetkę amerykańską. Wychowywana w surowej, protestanckiej rodzinie do końca życia pozostała niezamężna. Żyła w samotności - odizolowana od świata, zajmując się rodzicami, domem i ogrodem. Z biegiem czasu poetka przestała opuszczać nawet swój pokój, prawie w ogóle unikając kontaktów z ludźmi. Emily Dickinson Nigdy nie czułam się jak w Domu... Nigdy nie czułam się jak w Domu Tu w Dole - i podobnie Obco mi będzie wśród Ogromu Nieb - nie przemawia do mnie Raj - bo Niedziela tam - niezmiennie - Bez przerwy Święto nudne - Samotnie będzie mi w Edenie W Środowe Popołudnie - Gdybyż Bóg mógł gdzieś pójść z wizytą Lub zapaść w drzemkę lekką I przymknąć na nas Oko - ale On sam jest - tą Lunetą Śledzącą nas Odwiecznie - ja zaś Wymknęłabym się spod pieczy Pana Świętego Ducha - Wszystkich - Gdyby nie "Sąd Ostateczny" To czegośmy się bali przyszło Picasso. To, czegośmy się bali, przyszło, Lecz mniej przerażające - Lęk trwał tak długo, że się zdało Niemal logicznym końcem - Przed każdą Grozą - jest Prób seria - Przed Rozpaczą - Przymiarka - Ciężej jest wiedzieć, że coś Czeka Nas - niż że nami Targa - A Przymierzanie Najgorszego - Rankiem- gdy nas oniemi - Straszniejsze - niż gdy jest nam Strojem Do końca dni na Ziemi. Nadzieja Elżbieta Mozyro "Nadzieja" jest tym upierzonym Stworzeniem na gałązce Duszy - co śpiewa melodie Bez słów i nie milknące - W świście Wichru - brzmi uszom najsłodziej - I srogich by trzeba Nawałnic - Aby spłoszyć maleńkiego ptaka, Co tak wielu zdołał ogrzać i nakarmić - Śpiewał mi już na Morzach Obcości - W Krainach Chłodu - Nie żądając w zamian Okruszka – Choć konał z Głodu.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#53
|
||||
|
||||
Ponure, przygnębiające wiersze Emily Dickinson współgrały z moim marcowym nastrojem. Podświadomie identyfikowałam się z jej poezją……teraz wiem, że powinnam omijać ją z daleka. Wiersz "To czegośmy się bali przyszło" ( "To, czegośmy się bali, przyszło, Lecz mniej przerażające - Lęk trwał tak długo, że się zdało Niemal logicznym końcem –„) oddawał to co akurat przeżywałam oraz czułam w związku z gwałtownym, nagle postępującym nawrotem choroby nowotworowej męża i był tym ostatnim bodźcem do zawieszenia, lub nawet pożegnania mojego ulubionego wątku. Z poezją jednak nie sposób się rozstać, jest mi potrzebna jak powietrze. Dzielenie się jej pięknem pozwala mi łapać trochę dobrych, kojących chwil, zapominać o tym co dzisiaj. Zapytałam więc siebie – na co czekam ??? Mój mąż żyje i muszę wierzyć, że będzie żył. Wracam tu z wiarą, że wątek będzie trwał..... może nie tylko dla mnie.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ Ostatnio edytowane przez donka : 16-04-2011 o 23:52. |
#54
|
||||
|
||||
Jeden z moich ulubionych poetów Roman Brandstaetter - znakomity polski pisarz, poeta, dramaturg i tłumacz pochodzenia żydowskiego. Wybitny znawca Pisma Świętego - ceniony w świecie, lecz stale za mało znany i uznawany w Polsce. Jego dzieła przenika głęboka mądrość.
Urodził się 3 stycznia 1906 r. w Tarnowie w rodzinie żydowskiej, w której wielką czcią darzono Stary Testament. Hieronim Bosch - Wóz z sianem Roman Brandstaetter Litania do świętego Antoniego Świat jest wozem z sianem, Jak na tryptyku Hieronima Boscha, Święty Antoni. Zgubiliśmy sens życia, Wiarę, Nadzieję, Miarę wszelkich wartości I samych siebie. Jak mamy siebie odnaleźć Święty Antoni? Jak? Gdzie? Szukamy się w złocie, W brylantach, W książeczkach oszczędnościowych, Na giełdach przypominających domy obłąkanych, W sejfach bankowych, W zagraconych szufladach, W pelnych spiżarniach, W ciemnych piwnicach naszych pożądań, W narkotykach, W wódce, W porywaniu ludzi, W mordowaniu ludzi, W biurokracji, W przybijaniu bezwartościowych pieczątek, W upajaniu się władzą. Jedzie wóz z sianem. Jedzie... Każdy chce z niego uszczknąć Źdźbło słomy. Największe źdźbło..... Lub choćby najmniejsze... Święty Antoni, Święty znalazco igły w stogu siana, Naucz nas odnaleźć sumienie nasze, Które zgubiliśmy, Nic nawet o tym nie wiedząc. Jedzie wóz z sianem, Jedzie, Jak na tryptyku Hieronima Boscha... Roman Brandstaetter Panie, dlaczego kocham zmierzch... Panie, Dlaczego kocham zmierzch, Jesień I przeszłość? Dlaczego kocham wszystko, co zmierzcha. I wszystko, co dobiega kresu. I wszystko, co przemija? Daj mi, Panie, Wieczność o smaku zmierzchu, Jesieni I odchodzącej przeszłości. (Z tomu „Księga modlitw dawnych i nowych”)
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#55
|
||||
|
||||
Zofia Szydzik Słodka chwila Trzymałam ją kiedyś w dłoniach... Słodką, miłości pełną... Była maleńka - jak kropelka dżdżu. Pachniała delikatnie... Jak w pełni rozkwitnięta kiść bzu. Uchyliłam dłonie... Uleciała wraz z zapachem, Lekko - jak promyk słońca przed zmrokiem . Wciąż stoję w tym samym miejscu, Zaczarowana jej urokiem... Cudownie jest łapać małe chwile, Lecz trwają krótko, jak życie motyli. Szydzik Zofia * * * * * przypadek czy plan nakreślony z góry wyzwania losu progi do przekroczenia – mimo obaw bariery do pokonania – mimo lęków góry do zdobycia – mimo zwątpienia upadki z których dźwigamy się – mimo słabości napotkane pustynie - bezużyteczne przestrzenie obwiniające siebie za stracony czas lecz i tu – w mozole – mimo braku wiary można odkryć źródło życie to podróż w samotności najeżona przeszkodami trzeba ją kontynuować – mimo woli nie gasząc w sobie światła danego nam na początku drogi – mimo wszystko to nasze powołanie
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#56
|
||||
|
||||
19 kwietnia minęła 68 rocznica powstania w getcie warszawskim..... przyćmiły ją w tym roku kłótnie o prawo do żałoby po ofiarach katastrofy smoleńskiej.
Halina Birenbaum żydowska poetka ocalona z holocaustu wspomina: Alte Zachen nadjechało nowe niebieskie auto przez głośnik wołanie: „Alte zachen!” Alte Zachen!” obcy akcent żydowskich słów inny towar... byłam małą dziewczynką gdy lubiłam przypatrywać się takim handlarzom przez okno naszego mieszkania w Warszawie - chodzili po podwórkach biedni pochyleni – gruby wór na plecach śpiewali, błagali: „Alte zachen! Alte szyjech!” „Alte brojt! Alte chale!” „Stare rzeczy kupuję! Stare buty stary chleb! starą chałkę!” chodzili z domu do domu, z podwórka na podwórko – dawali grosze dostawali grosze zimą latem – dźwigali swe wory swą biedę, mozolny trud i śpiewali soczystym żydowskim językiem „Alte zachen” kupuję „alte szyjech, alte brojt!”... również w getcie ale tam daremnie nastawiali czapki wyciągali ręce wyczekiwali może coś zrzuci ktoś z okien wszystkich zgładzono – ich wołanie jednak unosi się dalej w martwym języku żydowskim (nie przez znawcę jidisz) sprawne auto z głośnikiem przejeżdża ulicą i wołanie: „kupuję starzyznę – alte zachen, alte zachen”... dziwne nowoczesnym sposobem a jednak podobne do handlarza z workiem którego widziałam przez okno domu w dzieciństwie w Warszawie biednych Żydów tak daleko – tak dawno... Halina Birenbaum Mam podobne wspomnienia jak Halina Birenbaum, też w Warszawie tylko w innym domu, na innej ulicy.....pamiętam siebie, tą małą dziewczynkę przypatrująca się przez okno śpiewakom, muzykantom, handlarzom żydowskim na podwórku, i babcię oddającą im do ostrzenia noże.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#57
|
||||
|
||||
Aldona. patrz..ja też pamietam..pewnie to już bardziej "wspólczesny" widok(późne lata pięcdziesiate, wczesne sześcdziesiąte w Radomiu), ale te noże, szmaty....pamiętam, te ich dziwne wehikuły...nawoływania...te dawne podwórka w których dziś w dużych miastach potworzone są puby, galerie....
Ostatnio edytowane przez mimoza : 20-04-2011 o 12:54. |
#58
|
||||
|
||||
Bardzo często poezja odświeża nam przeżycia z odległych lat.
Jest jeszcze jeden wiersz, o podobnej jak powyższa tematyce, który zawsze budzi we mnie pewne smutne wspomnienie z czasów okupacji niemieckiej i istniejącego już wtedy getta. To wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego - Dziecko żydowskie "Widziałem taki balkon, w kwietniu, w słońcu, w takim słońcu, że aż się oczy mrużą; gdy wiatry z pól zbyt pełne woni są; gdy ptaków i kwiatów jest tak dużo. Na tym balkonie, kiedy nań blask naszedł i wszystkie wonie jak miotłą przepłoszył, jeden posępny cień został jednakże i miał zielone oczy. Była to dziewuszka, której dzieje opisać można by w niejednym tomie. Jej teraz dobrze jest. Lecz jeszcze się nie śmieje. I często krzyczy nocą od złych wspomnień. Żydowskie dziecko. Kwiat, co rósł w sekrecie. Świerszczyk ukryty w szparze. A rodzice i stara babka, wszystko padło w getcie, oświetlone ogniem i księżycem. Dzisiaj jest dobrze, prawda, moje dziecko? Kwiaty znów pachną. Gwiazdy znów migocą. Ale ja także znam kolczasty drut i noc niemiecką i czasem też krzyczę nocą." Dziewczynka o której pisze Ildefons Gałczyński przypomina mi ośmio, może dziewięcioletnią żydóweczkę Lodzię, pukającą cicho do drzwi mieszkańców naszego domu z nadzieją, że zostanie nakarmiona, a może przyjęta na stałe. Pamiętam ją jak dzisiaj, siedzącą przy stole nad talerzem zupy i dodatkowo wynoszącą przygotowaną przez babcię paczkę z jedzeniem. Nie było chyba mieszkania, zamkniętego przed nią przez domowników. Nawet od policjanta mieszkającego na parterze wychodziła z zapasem żywności dla rodziny,a może rodzeństwa w getcie. Niestety nie wiem jakie były dalsze losy Lodzi. Po jakimś czasie przestała nas odwiedzać. Czy przeżyła? Mam nadzieję, że tak, że znalazła stałe miejsce, gdzie ją przechowano, że słowa z wiersza poety - -"Dzisiaj jest dobrze, prawda, moje dziecko? Kwiaty znów pachną. Gwiazdy znów migocą."- były aktualne również i dla niej.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ Ostatnio edytowane przez donka : 22-04-2011 o 09:37. |
#59
|
||||
|
||||
Rogier van der Weyden, Chrystus, Maryja i Św. Jan (ok. 1460) Roman Brandstaetter Stabat Mater O Matko Boga, o Matko stojąca Może w tym miejscu, gdzie ja teraz stoję, Wpatrzona w żółte ciało swego Syna, W owoc żywota i świętą gromnicę Na krzyż przybitą. Z wolna wosk topnieje I coraz mniejszy staje się płomyczek, Pełga jak motyl i złożywszy skrzydła Jak do modlitwy gaśnie wśród ciemności, Które Bóg dobył jak szpadę z jaszczura Z samego środka słonecznego dnia. O, zakryj oczy i nie patrz na dramat, Kowalu siedmiu mieczów, które Matka W sercu poczuła, gdy Jej Syn, zdążając Jak błyskawica po piorunochronie Krzyża, wstąpił w sad oliwny Raju i wszystkim ludziom udowodnił, Że Bóg potrafi jak człowiek umierać.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ Ostatnio edytowane przez donka : 23-04-2011 o 07:22. |
#60
|
||||
|
||||
Jak zwykle uderzyłaś mocno!!
Tak..ja tez lubię bardzo Branstetera..kiedyś brałam udział w jakiejś jego dwuosobowej sztuce..nie pamiętam tytułu..byłam wtedy jeszcze taka niedojrzała, niedouczona głupia dwudziestka...nie bardzo czułam co klepałam... A ten wiersz Gałczyńskiego bardzo piękny...myślę jak piękny w powiązaniu z Twoim wspomnieniem... Ostatnio edytowane przez Malwina : 23-04-2011 o 10:35. |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Muzyka poważna cz IV | nutaDo | Muzyka | 902 | 21-11-2023 18:13 |
WOJEWÓDZTWO KUJAWSKO-POMORSKIE; powitanie i " lista obecności" - ciąg dalszy. | Krycha. | kujawsko-pomorskie | 21326 | 18-11-2018 15:42 |
Poezja refleksyjna,nie zawsze poważna | donka | Książka, literatura, poezja | 415 | 29-01-2011 11:03 |
Muzyka poważna cz III | nutaDo | Muzyka - wątki archiwalne | 503 | 31-05-2010 17:16 |
Muzyka poważna | irex | Muzyka - wątki archiwalne | 589 | 22-09-2008 19:23 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|