Ostatnie wpisy do bloga
21-03-2008
W 1948 roku w Szczecinie. Ciocia Oleńka i Mama /Barbara Baier / mieszkały w Szczecinie przy ulicy Łokietka. Ciocia pracowała w Dyrekcji PKP. Mama uczyła się w Liceum Szczerskiej. Atmosfera w nim była jak w przedwojennym gimnazjum . Trzeba było ,,dygać " przed dyrektorką i profesorami, nosić włosy splecione w warkocz z białą kokardą, a spódnicę mieć do połowy łydki. No i spódnica musiała być granatowa , a bluzka biała - nawet w dni powszednie . Przed dyrektorką wszyscy drżeli. Liceum u Szczerskiej to było coś. W każdym razie w tym czasie siostrom Baierównom nie było lekko .Pensyjka Cioci była nędzna. W około gruzy , zaopatrzenie słabe i drogo. A przecież obie były młode, ciekawe świata, rozrywki. Zaoszczędziły trochę grosza i wybrały się do kina ,,Pionier ".Było to pierwsze i jedyne działające w tym czasie kino w Szczecinie . Wracały pełne wrażeń. Po drodze minęła je Straż Pożarna jadąca na sygnale. Gdzieś się paliło. Doszły do swojego domu, a tam zgroza. Z okna ich mieszkania buchał dym, a po przystawionej do ściany drabinie schodził strażak trzymając w ręku coś czarnego. O rany ! jęknęła Ciocia Oleńka. Nasze mięso! Z tego całego podniecenia przed wyjściem do kina zapomniała o piekącym się w garnku mięsie. Ale się narobiło. Wstyd przed sąsiadami ! Garnek zniszczony ! Mięsa szkoda ! A do tego trzeba posprzątać i wymalować mieszkanie bo wszędzie było pełno sadzy. Oj ! nie udała im się ta wyprawa do kina. Nie udała !
Przepis : Pieczeń wieprzowa.
0 komentarzy
20-03-2008
Niedzielne popołudnie jesienią 1935 roku. Nowy Tomyśl - mieszkanie Dziadków Baierów . Dziadkowie – Florentyna i Mieczysław , goszczą przyjaciół Dziadka z Bractwa Kurkowego . Panowie przyszli z żonami. Babcia przygotowała coś do zjedzenia .Na stole pyszni się słynna w okolicy sałatka jarzynowa i domowe wędliny . Dziadek proponuje własnoręcznie zrobioną wiśniówkę. Męskie grono omawia ostatnie zawody strzeleckie , wybór Króla Kurkowego i planowany na następny rok Zjazd Zjednoczenia Bractw Kurkowych , który ma się odbyć w Gdyni . Panie są bardziej zainteresowane modnymi kreacjami. Wymieniają informacje gdzie , w którym sklepie w Poznaniu są najładniejsze stroje . U którego kuśnierza warto zamówić futro . Który szewc robi dobre buty na obstalunek . Dzieci : Aleksandra -Ola lat 11, Edmund- Edek lat 10 i Barbara - Bajunia lat 2 grzecznie bawią się w kuchni. Czas szybko mija przy pogawędkach. Wieczorem goście żegnają się i wychodzą. Pora zrobić pociechom kolację. Babcia idzie do kuchni. Po chwili słychać przeraźliwy krzyk. Rany Boskie -Mieciu !!! Dzieci są chore! Cała trójka siedzi na ziemi. Nie mogą wstać .Mają czerwone policzki i niewyraźnie mówią. Śmieją się tylko . Trzeba wezwać lekarza. Dziadek schyla się by przenieść dzieci na łóżko i parska śmiechem. To nic kochanie ! To nic Florciu ! To nic ! Oni upili się wiśniami z wiśniówki. A było tak:
Krótko przed przyjściem gości Dziadek zlał nalewkę wiśniową z baniaka do karafki. Owoce zostały w misce na stole . Zapomniał je zabrać. Nie pomyślał , że są w zasięgu dziecięcych rąk. Dzieci jak to dzieci - widząc owoce nie żałowały sobie. Nie wiadomo co na to powiedział lekarz którego jednak na wszelki wypadek Dziadkowie wezwali. Dał dzieciakom jakieś lekarstwo czy nie ? A drugiego dnia ! Nawet bury nie trzeba było robić . Odchorowali swoje łakomstwo straszliwie .
Przepis : Nalewka wiśniowa.
0 komentarzy
20-03-2008
Jesienią 1816 roku doktor Prosper Corvisart wybrał się z rodziną na wycieczkę. Kiedy w południe poczuli się głodni , postanowili zjeść obiad w przydrożnej oberży. Widząc zatrzymującą się na podjeździe kolaskę oberżysta stanął w drzwiach. Kłaniając się przepraszał gości. Czasy są ciężkie. Nie może wiele im zaofiarować. Ma tylko chleb i trochę sera. No i jest jeszcze jedna kaczka. Pan Prosper zaordynował :-snującą się smętnie po podwórku kaczkę-upiec. Do tego na przekąskę chleb i ser. Wkrótce ptak obracał się na rożnie, a zapach pieczystego unosił się w powietrzu. Na stole leżały chleb i ser. Pomiędzy nimi prężyła się dumnie zabrana przezornie z domu butelka przedniego wina. Błogie oczekiwanie na posiłek przerwało wejście trzech pruskich oficerów. Oberżysta zbladł kiedy żołnierze zażądali jedzenia. Wyjaśnił, że ostatnie co miał zamówili goście którzy siedzą przy stole. Spojrzał przy tym błagalnie na Pana Prospera. Doktor Corvisart nie miał wyjścia. Ukłonił się i oznajmił , że on nie ma nic przeciw temu aby to Panowie Oficerowie zjedli kaczkę. Nawet swoje wino im podarował. Z upływem lat opowieść nabierała rumieńców. Najpierw kaczka była oddawana pod presją użycia siły, a Pan Prosper bronił jej własną piersią. Potem ilość agresywnych żołnierzy wzrosła do pięciu, na rożnie zaś piekła się gęś. W końcu gęś zastąpił indyk, a żołnierzy było już dziesięciu. Doktor Prosper Corvisart bronił honoru Francji / i upieczonego ptaka / bardzo heroicznie. Żołnierze wobec nieugiętej postawy odstąpili od żądań. Wtedy dzielny paryżanin podarował im indyka z dobrej woli , argumentując że nawet wroga trzeba nakarmić. Na starość Doktora Corvisart odznaczono medalem za męstwo w obliczu wroga. . Od kiedy poznałam tę anegdotę wszelkie rodzinne opowieści obrastające z upływem czasu w ,,piórka " nazywam historyjkami z cyklu ,,Indyk Święte Przymierze ".
0 komentarzy
20-03-2008
Kucharz oprócz doskonałego smaku, zapachu, znajomości przepisów i zmysłu plastycznego –musi być do gotowania dobrze usposobiony.
Wojciech Wielądko
,,Kucharz doskonały „
1789 rok .
0 komentarzy