menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Żyć z alkoholizmem
02-17-2008 02:45 AM

W dzisiejszym świecie, używki są rzeczą naturalną. Łatwość dostępu, dosłownie do wszystkiego, potrafi wciągnąć człowieka w matnię, z której jest naprawdę trudno się wydostać, ale niektórym, niestety, nawet to nie jest pisane. Ci kończą dwa metry pod ziemią. Papierosy, alkohol, narkotyki. Wybór jest niby bardzo prosty. Zdrowie lub choroba. Życie lub śmierć. Tylko czy aby napewno tak jest? Czy napewno ten wybór jest tak prosty, jak mogłoby się wydawać??
"Mam na imię Grzegorz. Jestem alkoholikiem." Te dwa krótkie zdania przedstawiają wszsytko. Tak właśnie przedstawiam się ludziom, kiedy uczestniczę w grupie terapeutycznej w otwartym ośrodku uzależnień w swoim mieście. Dzisiaj mam 30 lat, a od roku uczęszczam na terapię i od roku nie piję. To, ze trafiłem na "odwyk", było moją najlepszą decyzją od wielu lat, a może i w całym swoim życiu. Wszystko się od tego czasu zmieniło. Urodziłem się na nowo. Jestem zupełnie innym człowiekiem. Lepszym. Tylko to słowo: "alkoholik". Znaczenie tego słowa jest powszechnie znane, bo oznacza osobe uzależnioną, ale samo słowo jest odrzucające. Kiedyś, przed "odwykiem", alkoholik kojarzył mi się ze zwykłym degeneratem, "typem spod ciemnej gwiazdy", szukającym po śmietnikach, leżącym gdzieś w krzakach w umorusanych, obsikanych i obsranych spodniach. Dzisiaj wiem, że to nie prawda. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, w jak wielkim byłem błędzie. Dzisiaj, kiedy idę ulicą i spoglądam na ludzi, mam świadomość tego, że widząc nawet piękną i zadbaną kobietę, ona też może być uzależniona. Też może być alkoholiczką. Bo alkoholik nie oznacza kogoś z popuchniętą twarzą, czerwonym nosem i podkrążonymi oczami z przepicia. Oznacza po prostu uzależnienie, z którym trudno jest sobie samemu poradzić. Nie mam czerwonego nosa, popuchniętej gęby i podkrążonych oczu. Jestem podobno w miarę przystojnym i normalnym facetem. Ale jestem alkoholikiem. Jestem uzależniony od alkoholu tak samo jak dziesiątki tysięcy innych ludzi. Lekarze, pielęgniarki, aktorzy, politycy, prawnicy. Wielu z nich też jest alkoholikami, a jeszcze większa część, nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Bo uzależnienie siedzi w psychice i świadomości, a nie w samych poczynaniach. Można całe życie chlać, a nie zdawać sobie sprawy z tego, że jest się uzależnionym. Uzależnienie to podstępna choroba, z której nie można się wyleczyć. Jedynie można ją zahamować. Jest jak rak, na którego nie ma lekarstwa.
Nawet nie wiem, kiedy się uzależniłem. I nigdy wiedział nie będę. Mogę tylko policzyć to sobie w przybliżeniu. Chyba z jakieś 6 lat temu. Wtedy to zacząłem tak naprawdę pić. A właściwie chlać, bo trzeba nazwać to po imieniu. Ale z alkoholem mam do czynienia od 15 lat. Kawał czasu. Połowa mojego życia. Bo właśnie każdy człowiek może się uzależnić od momentu pierwszego swojego wypicia w życiu. Wtedy to właśnie zaczyna się "igranie z ogniem". Nie oznacza to oczywiście, że każdy musi się uzależnić. Nie. Oznacza to tylko, że występuje duże prawdopodobieństwo uzależnienia. Zależy to od podatności organizmu i przyswajaniu alkoholu. A tego, czy jesteśmy podatni na uzależnienia czy nie, nigdy się nie dowiemy. Żadna nauka tego nie określi. Więc tak na dobrą sprawę, sięgając po pierwszy kieliszek wódki, po pierwsze piwo (tak, piwo, bo też uzależnia; ja się uzależniłem od piwa), po pierwsze wino, możemy nieświadomie podpisac na siebie "dożywotni wyrok" walki ze swoją słabością, jaką jest chęć wypicia. A będąc już uzależnionym, trudno jest przestać pić. To może dziwnie brzmi, ale tak jest. Wielu ludzi zadawało mi pytanie, jak to możliwe, że nie można przestać pić, chociaż już nie chciałem? Nie mogli tego zrozumieć. Ale to prawda. Nie chciałem już więcej pić, ale organizm domagał się tego. To jest niewiarygodne, jak ogromna jest potrzeba picia. Chociaż już nie chcemy, pijemy dalej. Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień, życie przestaje mieć jakikolwiek sens. Odrzucamy wszystko na bok, bo idziemy pić. Dom, rodzina, dzieci, praca. To wszystko jest nie ważne. Ważne jest to, że musimy dalej pić. Przestajemy na dzień lub dwa, żeby nabrać sił, i znowu pijemy. Po jakimś czasie znajdujemy się w takim zamkniętym kręgu, z którego nie ma ucieczki. Jest tylko "dno", którego zaczynamy dotykać. Kiedy już tego dna dotkniemy, są tylko dwie możliwości. Pierwsza, to ocknąć się z tego pieprzonego pijackiego snu, w jakim się znaleźliśmy, zacisnąć zęby i wziąść się w garść, chociaż trzeźwienie będzie bolało, nie tyle fizycznie, co psychicznie, bo psychika odgrywa tutaj największą rolę. A wtedy jest szansa, że będziemy mogli chodzić z podniesioną głową i już nikt nas nie nazwie pijakiem. Druga możliwość jest ostateczna. Gryziemy piach, bo w pewnym momencie nie wytrzyma nam serce i wątroba od picia. A wtedy, gdzieś tam w zaświatach, możemy sobie chlać do woli. Mnie się udało ocknąć z tego snu i dzięki terapii odwykowej chodzę dzisiaj trzeźwy. Ale to nie sama terapia to uczyniła. Sam tego dokonałem. Zmieniłem nastawienie do samego siebie, pojąłem czym jest alkoholizm, a dzięki terapii zrozumiałem, jak mam postępować z uzależnieniem i jakich wskazówek mam się trzymać. Nie istnieją cudowne lekarstwa na uzależnienia. Lekarstwo tkwi w naszej głowie i w umyśle. W naszej psychice. Psychika jest właśnie tym motorem napędowym ku lepszemu życiu. Już bez alkoholu. Ale to, czy pozostanę trzeźwym, zależy tylko ode mnie.



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:47.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.