12-04-2012
czyli moje pieskie przyjaźnie.
Ostatnio jestem bardziej zajęta niż zwykle i niż bym chwilami pragnęła, brakuje mi czasu, by zajrzeć na forum, ale nie mogłam sobie odmówić przyjemności zostawienia maleńkiego śladu obecności, gdy spojrzałam na fotografię mojej schroniskowej kumpelki Uszatki z wczorajszego spaceru.
Niezwłocznie odszukałam encyklopedyczną definicję kaca, ona jednak mało zajmująca. Dużo ciekawsze są internetowe pomysły na walkę z kacem. Niestety, nikt jeszcze nie zredagował ani formuły psiego kaca, ani tym bardziej nie rozpropagował psiej walki z kacem.
Dlatego podpieram się urywkiem ludzkiej metody
"Kolejny dzień upłynie ci w wolniejszym tempie, będziesz się też musiał wsłuchiwać w głos własnego ciała. Wczoraj ono zrobiło to, czego chciałeś, teraz nadszedł czas, aby traktować je delikatnie i robić o co prosi. Nie wykonuj żadnych forsownych zajęć. Zatrułeś swój organizm, dlatego daj mu czas na odzyskanie pełnej sprawności.
Napij się wody po przebudzeniu. W ten sposób nawodnisz organizm. Lepiej powoli ją sączyć, zamiast wypić jednym haustem..."
09-03-2012
Impossibilium nulla obligatio
Gdy w sytuacji wydawałoby się nieskomplikowanej dosięga mnie - jednostkę - obojętność, gdy w dodatku przypomina ona pancerną szybę, z bezsilności odwracam się, odchodzę.
Tym razem wypadałoby odwrócić się plecami do mojego miasta. Małego, bezdusznego grodu, z ciekawą niegdyś historią.
W małych miastach wszystko w takich razach staje się nieduże. Problemy także. Podobne wielkością do niedźwiedziego ogona, są niewidzialne a przez to niewidoczne dla innych, ba, są także niesłyszalne, bo kto usłyszy pisk myszy, gdy wokół lwy władzy ryczą?
A tak, w małych miasteczkach są i lwy. Stołecznym wprawdzie nie dorównują, ale ich ryk, stosownie do klasy grodu, jest i tak aż nadto słyszalny.
Ułomnością miasteczek jest i to, że także i lwy serca miewają lilipucie, w każdym razie nie większe od ziarnka grochu, na którym spała noc jedną zaledwie Andersenowa księżniczka. Groch był twardy, posiniaczył ciało prawdziwej księżniczki. Serca lwów też są twarde i też zostawiają ślady. Niekiedy nieodwracalne.
Jednak groch, gdy mu stworzyć odpowiednie warunki, zmięknie, wypuści delikatny kiełek, wyrośnie na reagujący na bodźce subtelny organizm.
Jakie hołdy należałoby złożyć lwom, jakich należałoby użyć argumentów, by ich serca zmiękły, zrozumiały, dostrzegły, że ich bracia mniejsi – psy bezdomne, czekają nie tylko na ochłap oferowany z ustawowego obowiązku? Bo nawet nie z litości niestety.
Świat wokół w zawrotnym tempie zmierza dokądś.
Kto zdoła zauważyć za szpalerem krat i prętów konające z bezruchu zwierzęta? Kto usłyszy ich bezsilny skowyt?
Czy w ogóle jest to możliwe, skoro żal rodzi się w odosobnieniu?
Układ krążenia
Żadne z nas nie pamięta
kiedy świat się zaczął
ani ów wsparty na lasce biblii
ani ten z wizją lotu na Marsa
jesteśmy piękni i odporni
gdy w czasie między udarem
a spuchniętymi terminami
zapuszczamy korzenie
na poręczach niedzieli
wietrzy się święty spokój
od progu śmieją się dzieci
sygnał karetki pogotowia
przypomina o deserze
Przed zaśnięciem
z odległości paru słów
gramy o kromkę nieba
05-03-2012
"...lepiej nawet nic nie pisać, niż mnożyć strony dzieł, ulegając zamroczeniu."
Na dzisiejszym psioczłeczym spacerze, goniąc za słońcem, zapuściliśmy się w stronę podwiaduktowego graffiti. I pomyślałam, że zamiast strzępić język, przywołam Czesława Miłosza i spacerową fotografię.
04-03-2012
Mam swoich ulubionych aktorów, których udział w spektaklu teatralnym daje pewność dobrze spożytkowanego czasu, ba, daje gwarancję zysku, zysku w aspekcie niewymiernym oczywista. Dla nich bez mrugnięcia okiem wydam 55 - 65zł za bilet, dojadę …dziesiąt kilometrów, mimo że jazdy samochodem po zmroku nie znoszę.
Takim aktorem jest Bronisław Wrocławski z łódzkiego "Jaracza".
Dzisiejszy spektakl "Przypadek Iwana Iljicza" wg noweli Lwa Tołstoja, mimo że skończył się parę minut po 20., wciąż we mnie tkwi, uwiera jak tytułowego bohatera śmierć, której nie oczekiwał.
Choroba, cierpienie, wreszcie odejście bliskiej osoby może wywołać w nas nieprzewidziane reakcje, u tego, którego dotyka, także.
Tołstoj opisał pustkę, jaka tworzy się wokół umierającego w sile wieku człowieka – sędziego, męża, ojca, przyszłego teścia. W tej właśnie kolejności.
Wrocławski z minuty na minutę, opowiadając rozsypujące się w gruzy życie, budował tę próżnię. Czwórka towarzyszących mu aktorów stanowiła jedynie dopełnienie, ważne dla sztuki, to prawda, lecz tylko dopełnienie w chwili, gdy śmierć wychodzi na spotkanie życiu.
W połowie spektaklu zaczęłam się obawiać, czy psychicznie jestem w stanie unieść tak przejmujący obraz.
Jak przyjąć pod swój dach tnące niczym skalpel słowa o marności egzystencji, przemijaniu, samotności?
Bronisław Wrocławski, mój ulubiony aktor, zszedł ze sceny, ale ja wciąż jestem tam, na widowni...
Jacek Malczewski Thanatos, 1898-99
Kiedyś odejdziesz
przez te nowe drzwi najpierw
zejdziesz po schodach ostrożnie
(zawsze były zbyt strome)
ciepłą wciąż dłonią dotkniesz klamki
może szarpniesz z rozmachem
wtedy zmarszczy się chodnik
jakby próbował zatrzymać cię
po naszej stronie
Uwikłany w pomruki domu
po dawnemu na progu przysiądziesz
spoglądając na furtkę i róże
Gdy szafą zaskrzypię żałośnie
machniesz ręką w przelocie
taki gest...
Ale już światło będzie się sączyć
niecierpliwie i zbyt jaskrawo
jak na dzień powszedni
więc wejdziesz w tę smugę
bez wahania bo lubiłeś słońce
02-03-2012
Szaro dziś, nawet kropli słońca nie zesłały nieba. By sobie krzywą samopoczucia podnieść, wybrałam się za miasto w swoje ulubione miejsca, dla naocznego sprawdzenia poziomu dolnośląskiego uwiośnienia.
I udało się.
Widziałam krążącego nad polem bociana. Tak było. Na zwiady przyleciał pewnie, ale po nim zaraz wór bociani się rozwiąże.
Mam ostatnio marny aparat, fotografem nie jestem, w dodatku nie lubię czytać instrukcji, więc na zdjęciu dojrzałam całkiem interesujące gałęzie, zachmurzone do cna niebo i jeszcze jakiś drobiazg, kreseczkę niedużą. Do kompletu zabrakło boćka. Drobiazg po powiększeniu rozmazał się okrutnie i tylko ja wiem, że to mój klekotnik.
Na pocieszenie czekały na mnie łabędzie i w locie, i stadami żerujące na polach. Zeszłoroczne niemowlęta łabędzie wciąż trzymają się rodziców i wprawdzie już nie są brzydkimi kaczątkami, ale i bieli rodziców jeszcze nie osiągnęły.
Dzikie wino już gotowe wypuścić pierwsze listki, sroki nosza w dziobach długaśne patyczki. Wiosna