menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe > Generacja 50Plus > Społeczeństwo > Społeczeństwo - wątki archiwalne
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Społeczeństwo - wątki archiwalne Społeczeństwo - wątki archiwalne (ostatni post starszy niż 60 dni oraz poprzednie części aktualnie aktywnych wątków)

 
Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
  #241  
Nieprzeczytane 05-03-2010, 07:49
tar-ninka's Avatar
tar-ninka tar-ninka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Dec 2006
Miasto: małopolska
Posty: 26 714
Domyślnie

Stalin witam
Wstalam lewą noga /niedospana / weszłam na twoją łódż i ...przeszło mi
Fajnie cos wesolego na rozpoczecie dnia poczytać .
  #242  
Nieprzeczytane 05-03-2010, 13:29
aktre's Avatar
aktre aktre jest offline
Zagląda prawie codziennie
 
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 397
Domyślnie

Stalińciu mam niejakie wrażenie co tak to wyglądało.
http://www.youtube.com/watch?v=KOyM8MLsuho&NR=1
A zwrot przez sztag czy rufę to tak sobie myślę, że wam było wsio rawno.
Czekam na dalsze opowieści.
__________________

  #243  
Nieprzeczytane 05-03-2010, 13:34
Lila's Avatar
Lila Lila jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2007
Miasto: Polska
Posty: 57 010
Domyślnie

Lubię czytać Stalina, choć klnie jak szewc.
Noo, a właściwie ...ma prawo, poniekąd.
  #244  
Nieprzeczytane 05-03-2010, 13:36
Stalin's Avatar
Stalin Stalin jest offline
odszedł...
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Miasto: St. Vincent
Posty: 5 124
Domyślnie

Lila, musisz aluzje co do zawodu popełniać?/
__________________
  #245  
Nieprzeczytane 05-03-2010, 18:47
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

Cytat:
Napisał aktre
Stalińciu mam niejakie wrażenie co tak to wyglądało.
http://www.youtube.com/watch?v=KOyM8MLsuho&NR=1
A zwrot przez sztag czy rufę to tak sobie myślę, że wam było wsio rawno.
Czekam na dalsze opowieści.

Ah te kursy zeglarskie....nie sluchalo sie wykladow...skutek "wplaw" za okularami z Pewexu.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
  #246  
Nieprzeczytane 08-03-2010, 11:52
Stalin's Avatar
Stalin Stalin jest offline
odszedł...
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Miasto: St. Vincent
Posty: 5 124
Domyślnie Jam Twoim fatum a imię moje Żegluga Mazurska...

To był beton. Ale po kolei.
Nie chciało mi się więcej partycypować w pracach nad łódką, umówiliśmy się z Koniem już na Mazurach. Niestety wybrałem męczenie się z Koniem ale zdając sobie sprawę z fatum umówiłem się z moim kumplem Zdzichem, że będę dzwonił do jego domu jakby co. O komórkach to nikt wtedy jeszcze nie śnił nawet. Miejsce całej akcji jest tutaj:
http://www.gizycko.pl/GFX/Aktualnosc...20NIEGOCIN.jpg
Umówiliśmy się w Wilkasach, cokolwiek nostalgicznie bo dawno, dawno temu Stary mnie zabrał na obóz młodzieżowy do Bogaczewa i pływaliśmy sobie kajakiem do Wilkasów.
Zatem przybyłem, słońce świeciło, czwórka wiała, Kaczorek chodził przepięknie. Błękit jeziora, niebo, trochę chmurek, biały żagiel na wietrze, normalnie bajka. I tak sobie płyniemy, rzuciłem myśl, żeby może do Rydzewa bo tam koło przystani
był sklep Samopomocy Chłopskiej - znaczy klasyczny GS i pamiętałem, że ładną kolekcję alpag mieli. Jak byłem na obozie ze Starym to chodziliśmy na piechotę z Bogaczewa do Rydzewa po alpagi żeby kadry nie gorszyć konsumpcją. Znaczy chodziłem z młodzieżą, nie ze Starym, zakupiony towar spożywaliśmy w drodze powrotnej.

Podpłynęliśmy niedaleko przystani Żeglugi Mazurskiej, była luka przy brzegu więc się wpasowaliśmy, Koniu nie chciał sobie przesadnie nóg moczyć, zatem podciągnęliśmy się bliżej brzegu, 20 centymetrów za blisko. Koniu poszedł po zakupy, wrócił z towarem, to chyba Kordiał był, ponieważ właśnie podpływał statek Żeglugi Mazurskiej to stwierdziliśmy, że poczekamy aż odpłynie i dopiero wtedy pożeglujemy. Zatem otworzyliśmy zakup, że zacytuję słowa z Autobiografii
Perfectu: "alpagi łyk i dyskusje po świt"

Statek przypłynął, jak dobija do brzegu to robi fale jak tsunami, takie małe tsunami ale łódki idą do góry na tej fali a później fala szybko odpływa i łódki idą w dół. I tak było, poszliśmy w górę a później w dół. No i rozległo się chrupnięcie.
Normalnie to dwa miecze Kaczorka w takich sytuacjach wbijają się w piasek i jest spoko. Niestety, byliśmy o te 20 centymetrów za blisko brzegu, pod nami leżał sobie jakiś fragment betonu porzucony przez klasę robotniczą w trakcie budowy przystani. I jak chrupnęło to okazało się, że miecze oparły się o ten fragment betonu, beton wytrzymał, miecze tez ale nie wytrzymały wręgi, niestety. Wygięły się do środka, trzasnęło poszycie, woda z radosnym chlupotem wpływała do środka. popatrzyliśmy sobie z Koniem głęboko w oczy, łyknęliśmy alpagę, zapaliliśmy po papierosie i było jasne, ze sezon żeglarski, planowany na 10 dni skończył się po sześciu godzinach.

Poszliśmy szukać telefonu, Koniu dzwonił po transport, ja zadzwoniłem do Zdzicha i powiedziałem jego kobitce, ze nie mam łódki ale mam czas wolny i oczekuje propozycji. Po paru godzinach zadzwoniłem ponownie, w międzyczasie dzwonił Zdzich i miał dla mnie propozycję, żebym przyjechał do Giżycka. I wszystko zrobiło się jasne. Koniu uzgodnił szczegóły transportowe, ustaliliśmy, że nie ma sensu żebym został zatem pojechałem do Giżycka.


Znalazłem ich, Zdzichu pływał razem z Brunem i Osculatim. Osculati to fajny koleżka był, teraz jest szanowanym obywatelem, jego ksywka wzięła się stąd, że urodził się w 1956, jak raz w stosownym czasie po Festiwalu Światowym Młodzieży.
link tutaj:
http://searchworks.stanford.edu/view/7950346
Podobno rozrywkowo wtedy było i ksywka Osculati wzięła się stąd, że tatuś, kurdę, Nordyk, mamusia okazowa Aryjka, rasa biała, oczy niebieskie a Osculati oliwkowy, z kręconymi włosami, jak Puszkin albo co…
Teraz to wszystko naukowo daje się wyjaśnić, w kategoriach chromosomów, materiału rozrodczego i tak dalej, w sensie że gen numer h34 jest odpowiedzialny za ilość melatoniny, gen h58 za kręcone włosy. Ale w tamtych czasach ludzie inaczej na to mówili, i chodziły słuchy, że matka Osculatiego się zinternacjonalizowała, genetyka nie była tak rozwinięta jak dziś.

Jacht sie nazywalł „Delirium”, i był słynny ze względu na kolorystykę jak i załogę… Był malowany przez Bruna na kolor stalowoniebieski, obejrzał prognozę pogody, mówili że spoko bez opadów, pomalował w ciągu dnia no i w nocy deszcz popadał i porobił ślady na gładzi kadłuba i pokładu w postaci kółek Dlaczego dorośli ludzie wierzą w prognozę pogody to nie wiem do dzisiaj. Byliśmy doskonałą załogą, wstawaliśmy koło południa i szli na piwo.

Tak w ogóle to pływaliśmy raczej rzadko, oddając się innym przyjemnościom, związanym z żeglarstwem.
I tu fajny numer był, bo Osculati miał temperament i jak raz on pojechał na łódkę a jego kobitka, Luśka, do Paryża na wycieczkę. Osculati któregoś dnia nachlał się trochę bardziej niz zwykle i poszedł w miasto. Daleko nie zaszedł, panienki w parku jakieś były, oczywiście płatne jak najbardziej, dla żeglarzy rabaty były, no i stało się, w sensie faktu. Po paru dniach stało się jasne również w sensie konsekwencji. Zatem sezon żeglugowy należało zakończyć.

Mniej więcej w tym samym czasie Luśka wróciła z Paryża. Niestety, polska szkoła romantyczna nie znalazła dla siebie ujścia, spotkali się nie na lotnisku tylko jak raz u tego samego wenerologa. On co prawda im tłumaczył, że deski, kible, higiena, i że złapać można różne rzeczy ale tam u nich długo ciche dni były, znaczy lekarz kiepski był, i daru przekonywania nie miał, no…

Swoją drogą jakie to dobre czasy były, po paru zastrzykach człowiek wracał do głównego nurtu, a teraz - lepiej nie mówić, znaczy można mówić ale zdecydowanie nie można robić...
__________________
  #247  
Nieprzeczytane 14-03-2010, 15:59
Stalin's Avatar
Stalin Stalin jest offline
odszedł...
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Miasto: St. Vincent
Posty: 5 124
Domyślnie Transformacja i grymasy

W ogóle to na wtorek jestem umówiony z jedna Panią Redaktor wydawnictwa, po znajomości rzuci okiem na moje teksty i się zobaczy... Z czasów przed-transformacyjnych to mi jeszcze podróże zagraniczne zostały, mówię o tych ciekawszych ale to poprzypominać sobie muszę, bo się trochę śmiesznych rzeczy działo.

A transformacyjnie było tak, że między innymi rzemiosło zostało dotknięte transformacją - kuśnierze, szewcy, złotnicy.
Nagle na rynku pojawiła się cała masa towarów i ludzie przestali kupować tak dużo futer i złota. Mój kumpel Zdzich miał sobie pracownię złotniczą ale nagle przestało dobrze się sprzedawać srebro a później złoto - w złocie wykończyła nas włoska konkurencja - można było zamówić u nich dowolne wyroby z powierzonego złota a oni zadowalali się tylko odpadami produkcyjnymi - znaczy to było chyba na poziomie 5 czy 7% a może mniej, nie pamiętam, w każdym razie pracowali za odpady. Zatem warsztat się zamknął i został tylko sklep a w sklepie położniczki. One nie miały takiej specjalizacji medycznej sensu stricto tylko tak wyglądały, ze człowiek chętnie by się z nimi położył. Ale sklep też robił bokami, w każdym razie Zdzichu zbankrutował był i postanowił na nowo odnaleźć się w biznesie.

Wygrał jakiś tam przetarg na letnią dzierżawę gruntu w Krynicy Morskiej nad zalewem - dobry punkt, koło portu i miał prawo do ustawienia budy z żarciem i piwem ( po załatwieniu koncesji oczywiście). Zatem spakował on Poloneza z przyczepą marki Niewiadów i ruszył. Dla mnie było to o tyle kłopotliwe, ze zażądał zwrotu lodówki którą mi kiedyś w ramach likwidacji sklepu ofiarował. Co prawda to od zawsze na działce są dwie lodówki - jedna normalna a druga stoi na tarasie i obsługuje dostawy piwa w dni imprezowe - dramatu nie było, ale to mimo wszystko niewygoda jest.

Zatem założyłem hak do samochodu, wypożyczyłem przyczepę towarową i ruszyłem z lodówką i resztą sprzętu. To było około 20 czerwca, pogoda straszna, bardzo silny wiatr czołowy, jechałem jak zwykle, znaczy szybko, tylko że przyczepa duża była i zużycie paliwa znacznie przekroczyło 15 litrów na setkę. Jak przyjechałem to jeszcze nic nie było gotowe, spaliśmy w samochodach, daje się wytrzymać tylko na pytanie o toaletę Zdzichu dziwny grymas zrobił i powiedział, no wiesz. Nie wiedziałem, ale widać było, ze temat trudny, to odpuściłem. Nad ranem zrozumiałem, i wcale nie o mycie zębów i golenie mi chodziło.
Problem polegał na tym, że jak się wychodziło rano to trzeba było z saperką, szybki dołek (20 sekund i wcale nie był to golf) a potem ulga i radość. Najlepsza pora to taka koło piątej, wtedy jeszcze mgła zalegała nad terenem i w tej mgle majaczyły postaci z saperkami, trzymające się na dystans i starannie udające, że się nawzajem nie widzą. Poczułem się jak w angielskim klubie.

Później było załatwianie różnych rzeczy, w sensie podłóg, sprzętu do piwa, kontenera do spania, podciągnięcia wody i elektryczności i tak dalej. Dobrze, ze ruszyły sanitariaty w marinie i można było usunąć saperkę z podręcznego zestawu kosmetyków. Pojawił się problem z powrotem - bak nieomal pusty, kasa się skończyła, karty kredytowe to widzieliśmy w telewizji tylko, bo żaden z nas nie spełniał kryteriów jej otrzymania. Od kogo wziąć kasę? Tutaj musi nastąpić dygresja.

Wtedy zaczął się net i ludzie zaprzyjaźniali się w tym wynalazku. No i tak w ramach zaprzyjaźniania się padła swego czasu propozycja, żebym na imprezkę pod tytułem prosiaczka całopieczenie przyjechał. Się ucieszyłem ale powiedziałem że jestem z kobitką, nie ma sprawy, weź kobitkę. Powiedziałem zatem, że mam dziecko - nie ma sprawy, weź dziecko. No to rzuciłem, ze psa nie mam z kim zostawić - usłyszałem w odpowiedzi, że psa tez mogę zabrać.
Zatem była środa, w sobotę mam jechać na całopieczenie, od Krynicy pod Gdańsk daleko nie ma to sięgam po komórkę i wykonuję telefon:
- Witaj, będę u Was w sobotę to się rozliczymy a teraz potrzebuję 3 stów na pełny bak bo nie mam jak do domu wrócić.
- Nie ma sprawy, pożyczymy, nawet kawę możesz dostać.
Zatem ruszyliśmy z Zdzichem, na zjeździe z obwodnicy gdańskiej w Straszynie bak nam opustoszał więc musieliśmy zepchnąć samochód ręcznie, z jakimiś pustymi butelkami po mineralnej piechotą na stację, za ostatnie grosze 3 butelki benzyny, dojechaliśmy.
Przedstawiam się nonszalancko - Ziutek jestem, (wyglądałem jak w opisie wieszcza - wzrok dziki i suknia plugawa), od pół roku gadamy przez net, dzięki za kawę i poproszę te trzy stówy. Jak się pojawiłem w sobotę na imprezce to po paru winach Pani domu powiedziała, ze w zasadzie liczyła się z faktem, że tej kasy z powrotem nie dostanie...

Zdzichu ogólnie nie był najlepiej zorganizowany, no ale wreszcie skończył swoją budę, przyjechała jedna z położniczek jako personel i zaczęło to funkcjonować. Zjechałem po paru dniach zobaczyć, jak to działa, no nie miał chłopak szczęścia bo w międzyczasie rozłożyło się wesołe miasteczko i pałac strachów kompletnie go zasłonił. A w międzyczasie zacząłem zdobywać wiedzę o małej gastronomii. Okazało się, ze na piwie zarabia się najmniej, główna kasa jest na żarciu. Chciałem przypomnieć sobie smaki z dzieciństwa i zjeść watę cukrową, na to Zdzich zrobił grymas i powiedział, że skoro nalegam to oczywiście ale on odradza, bo os jest od cholery i żeby to ukrócić, spryskuje cały bęben Muchosprayem na wieczór.
Powiedziałem, że spoko bo po takim spryskaniu to przecież urządzenie jest myte i w odpowiedzi usłyszałem, ze w zasadzie nie, bo woda droga jest i trzeba oszczędzać.
Cóż, po tej rozmowie każdego zamawiającego watę cukrową traktowałem z szacunkiem należnym kaskaderom.

Trochę pomagałem przy barze jak ruch był większy, chciałem się posilić jakąś kiełbaską wieczorem ale Zdzichu znów zrobił grymas i powiedział że kiełbaski świeże i dwudniowe są dla klientów, personel ma jeść trzydniowe i takie, których się nie da odświeżyć. - A jak je odświeżasz? - Moczę w wodzie i szoruję szczotką. No cóż później była afera z Constarem i człowiek się przyzwyczaił ale wtedy na wszelki wypadek poleciałem po flaszkę.

Ryby wychodziły ekstra, rewelacyjnie przyrumienione albo złociste, niestety przez ciekawość zapytałem dzięki czemu one tak pięknie wyglądają, Zdzichu zrobił grymas i powiedział, że taki efekt osiąga się poprzez naprzemienne smażenie frytek i ryby oraz zaniechanie zmiany oleju, po prostu dolewa się nowy. Sałatki nie zawsze mieściły się do lodówki i następnego dnia były lekko podfermentowane, za to mogliśmy do woli raczyć się pizzą z mikrofali, bo Zdzichu kupił większą partię za ćwierć ceny od dostawcy któremu chłodnia się popsuła.
W zasadzie z rzeczy naprawdę świeżych to było tylko piwo i fajki.

I utarły się rytuały dnia codziennego, knajpa była otwarta tak do trzeciej nad ranem, o tej porze to zapóźnieni przechodnie tylko piwo kupowali, zamykaliśmy bufet z lodami, wyłączając oświetlającą go lampę i wybierając rękoma zielone, półprzezroczyste owady które wlatywały do tych lodów. Z wyjątkiem pistacjowych, bo w tych akurat kolorystyka się zgadzała i wystarczyło wymieszać.. Robiliśmy na rano szyszki - znaczy ryż preparowany, do tego roztopione krówki, jak mieliśmy łapy po grillu to szyszki były ciemniejsze, później w miarę postępów w produkcji jaśniały.
Czasem przychodziła ekipa z pawilonu obok, też przynosili coś nieodświeżalnego, później jakaś kobitka od nich przychodziła w gipsie, bo im ryby przywieźli i jak raz nie było wolnej skrzynki, to zrzucili je w kąt i ona się na nich pośliznęła.
I stało się to tradycją, ze wieczorami gwarzyliśmy sobie o minionym dniu, jedząc nieodswieżalne rzeczy i zapijając je wódeczką, wyraźnie czując że coś z atmosfery Ostatniej Wieczerzy unosi się wokół nas.
__________________
  #248  
Nieprzeczytane 15-03-2010, 03:52
Idalka's Avatar
Idalka Idalka jest offline
Użytkownik zabanowany
 
Zarejestrowany: Jan 2010
Posty: 536
Domyślnie

W PRL-u

Pamiętamy, co to była „lada" - było to miejsce, gdzie dowiadywałeś się, że lada miesiąc, lada tydzień, lada dzień coś będzie. W kolejce trudno nie było myśleć o tym, co jeszcze będzie można kupić, gdy się do lady wreszcie dojdzie.
W sklepie spożywczym klientka pyta:
- Proszę pana, czy jest mąka?
- Dzięki Bogu jest, proszę pani.
- A sól jest?
- Dzięki Bogu jest, proszę szanownej pani.
Rozmowę tę posłyszał urzędnik państwowy, który wtrąca się, zwracając sprzedawcy uwagę:
- Co to znaczy? Dzięki jakiemu Bogu?! Na takie pytania powinien pan raczej odpowiadać "Dzięki partii!"
Sprzedawca przeprosił urzędnika za swój błąd i kiedy klientka pyta znowu:
- Czy jest masło?
Sprzedawca odpowiedział:- Nie, dzięki partii nie ma, proszę pani.
  #249  
Nieprzeczytane 15-03-2010, 04:15
Stalin's Avatar
Stalin Stalin jest offline
odszedł...
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Miasto: St. Vincent
Posty: 5 124
Domyślnie

Idalka - numer przedni...
__________________
  #250  
Nieprzeczytane 15-03-2010, 06:58
aannaa235's Avatar
aannaa235 aannaa235 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2008
Miasto: Małopolska
Posty: 4 734
Domyślnie

URL=http://www.iv.pl/][/url]
  #251  
Nieprzeczytane 15-03-2010, 15:57
wibi wibi jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Dec 2009
Posty: 1 261
Domyślnie

Do apteki wchodzi schorowana staruszka z plikiem recept,podaje je przez okienko obsłudze,ta bierze,wyciąga leki podaje przez oienko i mówi należy się 30 zł.Babcia płaci i wychodzi.To było za PRLu
Obecnie jest tak.Do apteki wchodzi schorowana babcie z plikiem recept,podaje przez okienko,aptekarka przeglada recepty i mówi: "ale to bedzie kosztowało ponad 200 złotych",babcia na to to bardzo dziękuje,pewnie jak umrę przestanę być ciężarem dla Polski.Tak jest obecnie
Nawet te puste półki nie powodowały, że ktos z głodu umarł,teraz niestety jest to dość częste a i ilość samobójstw wzrosła ponad wszelka miarę
  #252  
Nieprzeczytane 15-03-2010, 16:13
tadeusz50's Avatar
tadeusz50 tadeusz50 jest offline
odszedł....
 
Zarejestrowany: Feb 2008
Miasto: Sosnowiec
Posty: 29 259
Domyślnie

Miało być gawędziarsko bez polityki.
__________________
Rak nie wyrok-pieprzyć raka
Z miłości do świata – pomagam klikając http://ciekawnik.pl/swiat-wokol-nas/...magam-klikajac
  #253  
Nieprzeczytane 17-03-2010, 16:36
tadeusz50's Avatar
tadeusz50 tadeusz50 jest offline
odszedł....
 
Zarejestrowany: Feb 2008
Miasto: Sosnowiec
Posty: 29 259
Domyślnie

Opowiem historię sprzed dwudziestu lat. W kwietniu 1990 roku odeszła z tego świata do krainy szczęśliwości w wieku dobiegającym dziewiątego krzyżyka. Przekładając na prostszy język miała blisko 90 lat. Była to moja powinowata, ostania z tamtego pokolenia. Jak to w tym poważnym wieku była chora na wiele chorób. Odwiedzała więc lekarzy różnych specjalności a ci hojnie jej przepisywali medykamenty. Często leki te powtarzały się na receptach a ciocia ta miała opiekę kolejową jako pozostałość po zmarłym wcześniej mężu. Leki były więc darmowe. Wszystko dobrze dokąd właśnie nie trzeba było opróżnić mieszkania po zmarłej Zostaliśmy poproszeni o pomoc w tym smutnym obowiązku. To co zobaczyliśmy w szufladach, szafkach, kredensach i innych meblach, przeszło nasze wyobrażenie. Wszędzie były opakowania leków,całe napoczęte, wiele przeterminowanych. Udałem się do pobliskiej apteki z pytaniem co z tym fantem zrobić. Pani magister odpowiedziała, że leków wydanych nie przyjmują z powrotem. Jak jeszcze powiedziałem o przypuszczalnej ilości (2-3 worki) złapała się za głowę i poradziła by wywieść na wysypisko śmieci. Okazało się, że było tego sześć worów, takich wielkich. Pewnie niejedna apteka byłaby dość dobrze zaopatrzona przy takiej dostawie. Leki więc za które zapłaciliśmy MY jako społeczeństwo wylądowały na śmietnisku.
To takie małe pokłosie darmowego rozdawnictwa. Darmo to trzeba brać.
__________________
Rak nie wyrok-pieprzyć raka
Z miłości do świata – pomagam klikając http://ciekawnik.pl/swiat-wokol-nas/...magam-klikajac
  #254  
Nieprzeczytane 17-03-2010, 16:43
Stalin's Avatar
Stalin Stalin jest offline
odszedł...
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Miasto: St. Vincent
Posty: 5 124
Domyślnie

zgadzam się, dokładnie tak było, jak pracowałem na rzecz miasta to przy opróżnianiu mieszkań po zmarłych lokatorach leki stanowiły poważną pozycję, fakt, głównie w sensie gabarytów bo to lekkie jest..
__________________
  #255  
Nieprzeczytane 17-03-2010, 18:08
Stalin's Avatar
Stalin Stalin jest offline
odszedł...
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Miasto: St. Vincent
Posty: 5 124
Domyślnie Fajna imprezka i pogrzeb

To cokolwiek z innej beczki będzie, bo rzecz się działa po transformacji już ale klimat się wrócił do przedwojnia mniej więcej, taki komiks obyczajowy z terenu.
Byłem na pogrzebie, z racji wieku to coraz częstsza imprezka jest. Przyszły mi natomiast do głowy dwie rzeczy – jedna z nich dotyczy szarf z napisami mocowanych w wieńcach.
Są takie dość konwencjonalne – Ukochanemu ojcu i mężowi - dzieci i żona, Drogiej Mamie rodzina itd., itp.
Moim zdaniem należałoby rozszerzyć gamę dostępnych życzeń o takie życiowe bardziej, przykładowo:
Nareszcie!, Spadaj!, Szerokiej Drogi!, Gdzie kasa do cholery?!!, No i emeryturę szlag trafił a raty niespłacone, Dlaczego dopiero teraz?, Nareszcie pożyję – ucieszona żona albo uwolniony mąż, zależy kto odszedł a kto został.
Druga rzecz to nowa dyscyplina sportowa - suw trumną przez groby.
Cmentarz jest dość stary i mały, nie wszędzie są alejki, tak więc 4 elegancko ubranych kolesiów w białych rękawiczkach, czarnych pelerynach i fioletowych żabotach dochodzi do grobu, robi przyklęk, opierają trumnę o grób, szybki przeskok, szuuu trumną o płytę, następnych dwóch robi tup tup po płycie, trumna w łapy, kolejny grób, kolejny przyklęk, kolejne szuuuu. I tak coś ze cztery razy. Normalnie byłem zafascynowany sprawnością ekipy, ale na małych cmentarzach tak jest. dodam od razu, ze rzecz dotyczy mojej rodziny, zatem nikogo ani niczego nie profanuję, zwykła obserwacja do której mam prawo.

Po pogrzebie pojechaliśmy na imprezkę. Imprezka okolicznościowa była, z okazji rocznicy bitwy oddziału Zenona – kawałka 34 pułku piechoty 9 Podlaskiej Dywizji AK. Konkretnie była to rocznica bitwy w Jeziorach ( za Siedlcami, za Mordami i za Łosicami, cholernie daleko krótko mówiąc) 29 czerwca 1944 było poświęcenie sztandaru oddziału no i zostali okrążeni przez Niemców, walka, przebicie się i te rzeczy.
Jak raz w walce byli nieźli bo ustawili Niemców naprzeciwko siebie no i Niemcy się wystrzeliwali nawzajem.
Balanga zapowiadała się całkiem, całkiem, ognisko, zestaw harcerzy robiących grilla, piwo z kega, wódeczka, drewniane stoły pokryte świeżą trawa zamiast obrusów, pyszne ogórki małosolne, smalec, chleb pieczony na liściach chrzanu, pycha! Koleś z Yamahą ( ale taka grającą), repertuar stosowny. Dziadki ( tak po osiemdziesiątce) nie powiem, wódeczkę chleli równo, jednak partyzantka konserwuje.
Śpiewy chóralne, tańce, absolutna rewelacja. Daniem dnia był kociołek – żeliwny garnek do którego na dół kładzie się świńska skórę z tłuszczykiem, na to warstwami ziemniaki, kiełbasa, cebula, pieczarki, boczek. Skóra zabezpiecza przed przypaleniem. Paluszki lizać, zwłaszcza ta skóra, świniak był niedokładnie opalony tak więc przy połykaniu szczecina drapała w gardło. Boska pieszczota. Rzecz w ogóle działa się w parku, zapuszczonym dosyć ale jednak, założenia angielskie, na wzgórzu stylowy dworek polski z kolumienkami, wszystko zapuszczone i zdziczałe ale z klimatem, dodajmy do tego stadninę z końmi. Kurczę kawałek Polski klasycznej, tej z tradycjami. Następnego dnia była msza polowa, poczty sztandarowe a jakże, do tego całkiem dziarski szwadronik, ze 30 konnych płci obojga, część kolesiów i tu mnie zwaliło z nóg, w mundurkach z epoki, lance, karabinki, ładownice, orły na amarantach, no i jak ksiądz zaczął: Boże, coś Polskę, jak się wszyscy włączyli to mnie się oczy nawilżać zaczęły, no tak kurdę mam, niezależnie od nicka. Na koniec mszy defilada konna, w pełnym galopie, ziemia drży, kurz, cholera piękne widowisko. Po mszy jak się należy był pyszny żurek, niespieszne pogwarki no i zbierać się było trzeba.
Tak coś czułem, że zostaniemy zaproszeni na przyszły rok - zostaliśmy zaproszeni ale to nastepny odcinek bedzie.
Zaimponował mi jeden gościu, ( weteran bitwy), zresztą profesor ASP, pejzażysta, na imprezę przyjechał konno spod Wyszkowa, jechał 3 dni, dodam że ma 84 lata.
Tez tak chcę, aczkolwiek nie myślę teraz o koniach...
__________________
  #256  
Nieprzeczytane 07-01-2012, 12:30
Alsko's Avatar
Alsko Alsko jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2007
Miasto: Warszawa
Posty: 34 899
Domyślnie

Stalinie, niezmiennie trzymam kciuki.
Wierzę, że wrócisz tu i pociągniesz ten wątek. I kilka innych!
  #257  
Nieprzeczytane 07-01-2012, 12:54
BarbaraK's Avatar
BarbaraK BarbaraK jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jan 2009
Miasto: Zduny
Posty: 5 559
Domyślnie

Stalinie ja też bardzo chcę Twojego powrotu,da Bog,że dasz radę.
Cytat:
Napisał Stalin
Jesień nieśpiesznie się zaczyna
Z jabłkami czerwonymi i rosą na trawie,
I w słońcu srebrzejącym babim latem -
Psem, co na trawie się wyciąga
Niespieszność dookoła, i tak
We właściwym czasie zaczną opadać liście
A noc pachnie zajebiście
Łąką słońcem nabrzmiałą
Niedziela taka – wspomnieniem lata
Co nie było łaskawe, bo komary
Jak zwykle – cięły i brały,
Kocham ten moment – z flądrą
Nad morzem dobrze wysmażoną
Kiedy wszyscy wiedzą – to koniec sezonu,
Bociany odleciały, na nogach bosych
Koniec sandałów, trzeba skarpetki
I półbuty – niekoniecznie te z Nowej Huty
Jak jakiś zespół śpiewał, spoko
Aronią się podzielę z ptakami,
Niech się napasą jarzębiną, a resztę
Nastawię na wino, dobra, trochę
Wzmocnione, takie na jesień i
Zimę, coby przeczekać dzień najkrótszy
Nie wiem, co z nartami bo plan wyjazdów
Jakby się ograniczył, taki rok, cokolwiek
Grzebalny, taki czas - no przeżyć trzeba
Nie widać - windy do nieba, wszystko
Takie ziemskie, i dobrze, bo jak zwykle
Nieśpieszne, w porze właściwej
Zgodnie z pór roku rytmem
To, co najważniejsze
Spokojnie nadejdzie.

Wróć do swoich słow i nie wsiadaj jeszcze do tej windy,gdyby to miala być nawet do nieba.
__________________
  #258  
Nieprzeczytane 09-01-2012, 07:52
Alsko's Avatar
Alsko Alsko jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2007
Miasto: Warszawa
Posty: 34 899
Domyślnie

https://www.facebook.com/events/277256975652532/
Miałeś jeszcze czas! Jednak wsiadłeś do tej windy.
Będzie tu Ciebie brakowało.
  #259  
Nieprzeczytane 09-01-2012, 10:06
BarbaraK's Avatar
BarbaraK BarbaraK jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jan 2009
Miasto: Zduny
Posty: 5 559
Domyślnie

Miło było Cię poznać Andrzeju,dziś zostal tylko zal.

__________________
  #260  
Nieprzeczytane 17-01-2012, 22:45
quasimodo81's Avatar
quasimodo81 quasimodo81 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: Małopolska (Daleko od szosy)
Posty: 643
Domyślnie

Cytat:
Napisał Kazimierz
Zdażało mi sie nawet przemycać dolary na zachód,aby je potem legalnie przywieźć i oszczędzać na koncie A w PeKaO
Nie rozumiem przemycić pieniądze by przywieść je z powrotem i w ten sposób zaoszczędzić.
Nie rozumiem.

A tak poza tym Wielkie Odpoczywanie... Stalin, Niech Ci ziemia lekką będzie. Przemek
__________________
"Przyszło nam pisanie
od Wiednia do Koszyc
że będą panowie
sami łąki kosić

Panowie z kosami
a panie z grabiami
zjedzcie trzysta diabłów
róbcie sobie sami"
http://www.youtube.com/watch?v=JLzrg...eature=related
Pieśń do tańca, zebrana w Iwoniczu ok. 1871r.
 

 



Podobne wątki
Wątek Autor wątku Senior Cafe Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Mój wnuczek krise1 Jestem babcią, jestem dziadkiem 27 05-10-2019 21:04
PRL - Blaski I Cienie... Lila Polityka - wątki archiwalne 552 23-02-2010 00:55
55 lat temu zbiegł z PRL budowniczy PRL ... z centrum Polityka - wątki archiwalne 5 08-01-2009 13:40
Jedną nogą w PRL. z centrum Polityka - wątki archiwalne 10 17-10-2008 16:27
„Mała Moskwa” – film o trudnych dla Polaków i Rosjan czasach PRL-u - komentarze Mietek Legnica Ogólny 2 27-04-2008 13:11

Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
Przeszukaj ten wątek:

Zaawansowane wyszukiwanie

Zasady pisania postów
Nie Możesz: tworzenie nowych wątków
Nie Możesz: odpowiadanie na posty
Nie Możesz: wysłanie załączników
Nie Możesz: edytowanie swoich postów

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:21.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.