|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#361
|
||||
|
||||
Jarosław Iwaszkiewicz.
Sen
Śniłaś mi się niby ćma, niby Ofelia, Samotna i nieprzytomna — w ogrodzie. Twarz twoja, niby szczupły nenufar, Leżała wśród kręgów na wodzie. Trzepałaś skrzydłami czy powiekami, Przez rzęsy sączyła się zielona woda. Mówiłem: Boże, zmiłuj się nad nami, Młodości mojej, starości mej szkoda. |
#362
|
|||
|
|||
Coś nam ten wątek opustoszał Renatko. Nutka też coś ostatnio zniknęła,
niepokoję się o nią, a nie ma kontaktu do niej.Ale bądżmy dobrej myśli. Może Rudzia zajrzy jeszcze? Tak przejrzałam sporo wstecz i zdumiałam sie, a to głównie z powodu naszych noblistów Cz.Miłosza i W.Szymborskiej. Sądziłam niedawno,że ja odkryłam tę ponurą część ich twórczości, a tymczasem w wątkach od 188 do 244 można przeczytać peany na cześć Stalina i Lenina.Szok! A tymczasem dla wyciszenia nastroju kołysanka śpiewan przez Seweryna Krajewskiego ; kołysanka napisana w 1842 r. Słowa: Wiktoryn Zieliński, Muzyka: Kazimierz Lubomirski. O, gwiazdeczko, coś błyszczała, Gdym ja ujrzał świat, Czemuż to tak, gwiazdko mała, Twój promyczek zbladł? Czemu już mi tak nie płoniesz Jak w dziecinnych dniach, Gdym na matki igrał łonie W malowanych snach? Prędkoś, prędkoś żeglowała Po niebieskim tle, O gwiazdeczko moja mała, Wiodłaś ty mnie źle. Wartko biegłaś wśród niebiosów, Jam też chyżo żył, I z żywota złotych kłosów Wcześniem wieniec wił. Znikły róże, zwiędły wieńce, Pożółkł życia maj I zapały, i rumieńce, I tych złudzeń kraj. Wszystko mi tu nad okołem Łza pomroku ćmi, Ach, bo blada nad mym czołem Ma gwiazdeczka tkwi. O gwiazdeczko, dawne życie W tym promyczku wznieć I, jak dawniej, na błękicie Jeszcze dla mnie świeć. Niech me serce jeszcze zazna Doli młodych lat, Nim mnie ręka pchnie żelazna Za słoneczny świat.
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#363
|
||||
|
||||
Jestem Vikuś - dopadła mnie okropna grypa.
Już się zbieram, chociaż za bardzo nie mam pomysłów. Dziękuje za pamięć. Uczę się Twojego "Bosego pastuszka" - świetna pastorałka, muszę przekazać ją moim wnuczkom. Cisza Nie wiele chwil na sen, Zbyt dużo tu obcych miejsc, Za mało sił by móc, Za mało sił. Przed siebie wyjść i biec, Zostawić świat tak jak jest, Uwierzyć w najpiękniejszy sen, Okruchem nieba, wzruszyć się. Ref: \"Czasami jestem poza zasięgiem Całego świata ludzkich spraw, W tedy przez chwile i wiem, po co żyję i tylko cisza przy mnie jest\". Zatrzymać czas na chwilę zapomnieć się i śmiać, Nie mierzyć sił na zamiar i wyjść na świata szczyt, Choć raz. Zatrzymaj się i spójrz, jaki ten świat, Piękny jest, piękny jest. (Piękny jest) Ref: \"Czasami jestem poza zasięgiem Całego świata ludzkich spraw, W tedy przez chwile i wiem, po co żyję I tylko cisza przy mnie jest\". Czasami jestem poza zasięgiem Całego świata ludzkich spraw, W tedy przez chwile i wiem, po co żyję I tylko cisza przy mnie jest. http://www.youtube.com/watch?v=KNoF2...eature=related
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#364
|
||||
|
||||
Zegarmistrz światła
1.A kiedy przyjdzie także po mnie Zegarmistrz światła purpurowy By mi zabełtać błękit w głowie to będę jasny i gotowy. 2. Spłyną przeze mnie dni na przestrzał , zgasną podłogi i powietrza , na wszystko jeszcze raz popatrzę i pójdę , nie wiem gdzie , na zawsze . Słowa :Bogdan Chorążuk Muzyka : T. Woźniak
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#365
|
||||
|
||||
Nutko- ta "Cisza"- piękna.
Ballada o trzech wesołych aniołach Autor: Gałczyński - Słuchajcie, słodkie siostry - tak mówił stary opat:- (Na dworze było wietrzno, ponuro i listopad.) Raz było trzech aniołów, jak trzy wyborne liry, imiona ut sequuntur1: Piotr, Paweł i Zefiryn. Śliczni to byli chłopcy, jeden w drugiego gładszy, łaskawym na nich okiem Pan Bóg zza pieca patrzył. No, w raju, jak to w raju, zielono i wesoło, obiady, gadu-gadu, wieczerze i tak w koło. Lecz nasi aniołowie coś nie bardzo byli dziarscy i często Bóg Dobrodziej brew zagniewaną marszczył; i gęsto w skórę leli aniołów rajskie zbiry - na próżno: znów szaleli Piotr, Paweł i Zefiryn. Od sromu jak od gromu cierpiały aniołówny… Ha, było trzech aniołów, lecz siedem grzechów głównych. Anioł Piotr, jak to Piotry, szklanicą zwykł się bawić i nieraz w Mons Pietatis2 musiał skrzydła zastawić; a gdy wyłysiał mieszek, to wonczas furis more3 do piwnic Dobrodzieja dobierał się wieczorem. Paweł zasię po Pawle rycerskie wziął zasługi: Dzień w dzień na rajskiej łące aniołów kładł jak długich. Sam święty Jerzy, siostry, przygłądał się i dziwił: “Ho, ho, nasz anioł Paweł bije się jak Radziwiłł. Dobrodziej też by chwalił, lecz właśnie śpi w obłokach”. Tak mówił święty Jerzy i dalej męczył smoka… Zefiryn był muzykant, miłośnik strun i syryng4, niefrasobliwy, lekki, jednym słowem, Zefiryn; znał się na mitologii, Achillach5 i Chimerach6, miał skłonność do księżyca, troszeczkę do Baudelaire’a7 i do sekretnych uciech, nie gardził również pozą, błąkając się, dziwacząc andante maestoso8. A taki był wstydliwy… coś niby… jak Jan Jakub9; kazania wielce ocenił: “Do rybek” i “Do ptaków”; chociaż wuj Zefiryna, już taki starszy anioł, raz widział “Słówka” Boya pod kołdrą. (Ach, ty draniu!) Tak żyli aniołowie, ale nadeszła kryska i wezwał Bóg Dobrodziej nadanioła Matyska. “Wypędź mi – prawi – Piotra, Pawła i Zefiryna, kalają Paradisum10, ego Deus11 – daj wina!” Po takim paternoster i po wytrawnym winie Dobrodziej chodził gniewny i huczał po łacinie. Zefiryn zasromowany pochylił nisko głowę, wstydził się jak Jan Jakub, skrzydła tuląc różowe. Piotr zasię, jak to Piotry, bryt rygielkom i zamkom, siedział w chłodzie piwniczki i świecił sobie lampką. Paweł, jak zwykle Paweł, anioł biedny, rogaty, na podwórcu rajowym bił się z Jerzym w palcaty12. Ale nic nie pomagało, zjawił się Anioł Michał i rzecze: “Zefirynku, już mi nie będziesz wzdychał. Zawołaj swoich kamratów, tak Decyzja orzekła… ruszaj się, pókim dobry! ani mru-mru! do Piekła!” Wypędziły aniołów rajskie draby i zbiry. Zmarnowali kariery Paweł, Piotr i Zefiryn. Ergo13, siostry najsłodsze, (Boże, módl się za nami!) lepiej wam się przed nocą nie wdawać z aniołami. Znalezione w necie |
#366
|
|||
|
|||
Trochę nostalgicznie;
Sława Przybylska - Gdzie są kwiaty z tamtych lat? http://www.youtube.com/watch?v=Fs4_0...eature=related http://dano2005.wrzuta.pl/audio/57s3..._z_tamtych_lat "Gdzie są kwiaty z tamtych lat" Gdzie są kwiaty z tamtych lat? Jasne kwiaty... Gdzie są kwiaty z tamtych lat? - Czas zatarł ślad... Gdzie są kwiaty z tamtych lat? Każda z dziewcząt wzięła kwiat... Kto wie czy było tak... Kto wie czy było tak... Gdzie dziewczęta z tamtych lat? Jak te kwiaty... Gdzie dziewczęta z tamtych lat? - Czas zatarł ślad... Gdzie dziewczęta z tamtych lat? Za chłopcami poszły w świat... Kto wie czy było tak... Kto wie czy było tak... Gdzie są chłopcy z tamtych lat? Dzielne chwaty... Gdzie są chłopcy z tamtych lat? - Czas zatarł ślad... Gdzie są chłopcy z tamtych lat? Na żołnierski poszli szlak... Kto wie czy było tak... Kto wie czy było tak... Gdzie żołnierzy naszych kwiat? Tych sprzed laty Gdzie żołnierzy naszych kwiat? - Czas zatarł ślad... Gdzie żołnierzy naszych kwiat? Tam gdzie w polu krzyża znak... Kto wie czy było tak... Kto wie czy było tak... Gdzie mogiły z dawnych lat tam gdzie kwiaty Gdzie mogiły z dawnych lat Czas zatarł ślad Gdzie mogiły z dawnych lat Tam gdzie kwiaty posiał wiatr Kto wie czy było tak... Kto wie czy było tak...
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#367
|
||||
|
||||
Piękna piosenka, zawsze mnie wzruszała. Dziękuję Viko za przypomnienie.
A ja nigdy nie zapomnę tej ballady: ŚWITEZIANKA BALLADA A. MICKIEWICZA Jakiż to chłopiec piękny i młody? Jaka to obok dziewica? Brzegami sinej Świtezi wody Idą przy świetle księżyca. Ona mu z kosza daje maliny, A on jej kwiatki do wianka; Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny, Pewnie to jego kochanka. Każdą noc prawie, o jednej porze, Pod tym się widzą modrzewiem. Młody jest strzelcem w tutejszym borze, Kto jest dziewczyna? - ja nie wiem. Skąd przyszła? - darmo śledzić kto pragnie, Gdzie uszła? - nikt jej nie zbada. Jak mokry jaskier wschodzi na bagnie, Jak ognik nocny przepada. "Powiedz mi, piękna, luba dziewczyno, Na co nam te tajemnice, Jaką przybiegłaś do mnie drożyną? Gdzie dom twój, gdzie są rodzice? Minęło lato, zżółkniały liścia I dżdżysta nadchodzi pora, Zawsze mam czekać twojego przyścia Na dzikich brzegach jeziora? Zawszeż po kniejach jak sarna płocha, Jak upiór błądzisz w noc ciemną? Zostań się lepiej z tym, kto cię kocha, Zostań się, o luba! ze mną. Chateczka moja stąd niedaleka Pośrodku gęstej leszczyny; Jest tam dostatkiem owoców, mleka, Jest tam dostatkiem źwierzyny". "Stój, stój - odpowie - hardy młokosie, Pomnę, co ojciec rzekł stary: Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie, A w sercu lisie zamiary. Więcej się waszej obłudy boję, Niż w zmienne ufam zapały, Może bym prośby przyjęła twoje; Ale czy będziesz mnie stały?" Chłopiec przyklęknął, chwycił w dłoń piasku, Piekielne wzywał potęgi, Klął się przy świętym księżyca blasku, Lecz czy dochowa przysięgi? "Dochowaj, strzelcze, to moja rada: Bo kto przysięgę naruszy, Ach, biada jemu, za życia biada! I biada jego złej duszy!" To mówiąc dziewka więcej nie czeka, Wieniec włożyla na skronie I pożegnawszy strzelca z daleka, Na zwykłe uchodzi błonie. Próżno się za nią strzelec pomyka, Rączym wybiegom nie sprostał, Znikła jak lekki powiew wietrzyka, A on sam jeden pozostał. Sam został, dziką powraca drogą, Ziemia uchyla się grząska, Cisza wokoło, tylko pod nogą Zwiędła szeleszcze gałązka. Idzie nad wodą, błędny krok niesie, Błędnymi strzela oczyma; Wtem wiatr zaszumiał po gęstym lesie, Woda się burzy i wzdyma. Burzy się, wzdyma, pękają tonie, O niesłychane zjawiska! Ponad srebrzyste Świtezi błonie Dziewicza piękność wytryska. Jej twarz jak róży bladej zawoje, Skropione jutrzenki łezką; Jako mgła lekka, tak lekkie stroje Obwiały postać niebieską. "Chłopcze mój piękny, chłopcze mój młody - Zanuci czule dziewica - Po co wokoło Świteziu wody Błądzisz przy świetle księżyca? Po co żałujesz dzikiej wietrznicy, Która cię zwabia w te knieje: Zawraca głowę, rzuca w tęsknicy I może jeszcze się śmieje? Daj się namówić czułym wyrazem, Porzuć wzdychania i żale, Do mnie tu, do mnie, tu będziem razem Po wodnym pląsać krysztale. Czy zechcesz niby jaskółka chybka Oblicze tylko wód muskać, Czy zdrów jak rybka, wesół jak rybka, Cały dzień ze mną się pluskać. A na noc w łożu srebrnej topieli Pod namiotami źwierciadeł, Na miękkiej wodnych lilijek bieli. Śród boskich usnąć widziadeł". Wtem z zasłon błysną piersi łabędzie, Strzelec w ziemię patrzy skromnie, Dziewica w lekkim zbliża się pędzie I "Do mnie, woła, pójdź do mnie". I na wiatr lotne rzuciwszy stopy, Jak tęcza śmiga w krąg wielki, To znowu siekąc wodne zatopy, Srebrnymi pryska kropelki. Podbiega strzelec i staje w biegu, I chciałby skoczyć, i nie chce; Wtem modra fala, prysnąwszy z brzegu, Z lekka mu w stopy załechce. I tak go łechce, i tak go znęca, Tak się w nim serce rozpływa, Jak gdy tajemnie rękę młodzieńca Ściśnie kochanka wstydliwa. Zapomniał strzelec o swej dziewczynie, Przysięgą pogardził świętą, Na zgubę oślep bieży w głębinie, Nową zwabiony ponętą. Bieży i patrzy, patrzy i bieży; Niesie go wodne przestworze, Już z dala suchych odbiegł wybrzeży, Na średnim igra jeziorze. I już dłoń śnieżną w swej ciśnie dłoni, W pięknych licach topi oczy, Ustami usta różane goni I skoczne okręgi toczy. Wtem wietrzyk świsnął, obłoczek pryska, Co ją w łudzącym krył blasku; Poznaje strzelec dziewczynę z bliska, Ach, to dziewczyna spod lasku! "A gdzie przysięga? gdzie moja rada? Wszak kto przysięgę naruszy, Ach, biada jemu, za życia biada! I biada jego złej duszy! Nie tobie igrać przez srebrne tonie Lub nurkiem pluskać w głąb jasną; Surowa ziemia ciało pochłonie, Oczy twe żwirem zagasną. A dusza przy tym świadomym drzewie Niech lat doczeka tysiąca, Wiecznie piekielne cierpiąc żarzewie Nie ma czym zgasić gorąca". Słyszy to strzelec, błędny krok niesie, Błędnymi rzuca oczyma; A wicher szumi po gęstym lesie, Woda się burzy i wzdyma. Burzy się, wzdyma i wre aż do dna, Kręconym nurtem pochwyca, Roztwiera paszczę otchłań podwodna, Ginie z młodzieńcem dziewica. Woda się dotąd burzy i pieni, Dotąd przy świetle księżyca Snuje się para znikomych cieni; Jest to z młodzieńcem dziewica. Ona po srebrnym pląsa jeziorze, On pod tym jęczy modrzewiem. Kto jest młodzieniec? - strzelcem był w borze. A kto dziewczyna? - ja nie wiem. |
#368
|
||||
|
||||
Franciszek Karpiński - Laura i Filon
Laura Już miesiąc zeszedł, psy się uśpiły, I coś tam klaszcze za borem. Pewnie mnie czeka mój Filon miły Pod umówionym jaworem. Nie będę sobie warkocz trefiła, Tylko włos zwiążę splątany; Bobym się bardziej jeszcze spóźniła, A mój tam tęskni kochany. Wezmę z koszykiem maliny moje I tę plecionkę różowę; Maliny będzie:m jedli oboje, Wieniec mu włożę na głowę. Prowadź mię teraz, miłości śmiała! Gdybyś mi skrzydła przypięła! Żebym najprędzej bór przeleciała, Potem Filona ścisnęła! Oto już jawor... Nie masz miłego! Widzę, że jestem zdradzona! On z przywiązania żartuje mego, Kocham zmiennika Filona. Pewinie on teraz koło bogini Swej, czarnobrewki Dorydy, Rozrywkę sobie okrutną czyni, Kosztem mej hańby i biedy. Pewnie jej mówi: że obłądzona Wpieram się w drzewa i bory, I zamiast jego białego łona, Ściskam nieczułe jawory. Filonie! wtenczas, kiedym nie znała Jeszcze miłości szalonej, Pierwszy raz-em ją w twoich zdybała Oczach i w mowie pieszczonej. Jakże mię mocno ubezpieczała, Że z tobą będę szczęśliwą! A z tym się chytrze ukryć umiała, Że bywa czasem fałszywą. Słabą niewinność łatwo uwiodą Teraz, wracając do domu, Nauczać będę moją przygodą, Żeby nie wierzyć nikomu. Ale któż zgadnie, przypadek jaki Dotąd zatrzymał Filona? Może on dla mnie zawsze jednaki, Może ja próżno strwożona? Lepiej mu na tym naszym jaworze Koszyk i wieniec zawieszę, Jutro paść będzie trzodę przy borze: Znajdzie!... Jakże go pocieszę! Och, nie! on zdrajca, on u Dorydy, On może teraz bez miary Na sprośne z nią się wydał niewstydy.. A ja mu daję ofiary... Widziałam wczoraj, jak na nię mrugał, Potem coś cicho mówili; Pewnie to dla niej kij ten wystrugał, Co mu się wszyscy dziwili. Jakże by moje hańbę pomnożył, Gdyby od Laury uwity Wieniec na głowę Dorydy włożył, Jako łup na mnie zdobyty! Wianku różany! gdym cię splatała, Krwią-m cię rąk moich skropiła: Bom twe najmocniej węzły spajała, I z robotą-m się kwapiła. Teraz bądź świadkiem mojej rozpaczy I razem naucz Filona, Jako w kochaniu nic nie wybaczy Prawdziwa miłość wzgardzona. Tłukę o drzewo koszyk mój miły, Rwę wieniec, którym splatała; Te z nich kawałki będą świadczyły, Żem z nim na wieki zerwała... Kiedy w chrościnie Filon schroniony Wybiegł do Laury spłakanej, Już był o drzewo koszyk stłuczony, Wieniec różowy stargany. Filon O, popędliwa!... O, ja niebaczny!... Lauro!... poczekaj... dwa słowa!... Może występek mój nie tak znaczny, Może zbyt kara surowa. Jam tu przed dobrą stanął godziną, Długo na ciebie klaskałem, Gdyś nadchodziła, między chrościną Naumyślnie się schowałem, Chcąc tajemnice twoje wybadać, Co o mnie będziesz mówiła? A stąd szczęśliwość moje układać; Ale czekałem zbyt siła. Pierwsze twe skargi o Dorys były. Sądź o mnie, Lauro, inaczej: Kogóż by wdzięki tamtej wabiły, Kto cię raz tylko obaczy? Prawda, że czasem z nią się bawiło, Mając znajomość od długa, Ale kochania nigdy nie było: Nie już ten kocha, co mruga. Oto masz ten kij; po nim znamiona Niebieskie, gładko rzezane, W górze zobaczysz nasze imiona, Obłędnym węzłem związane. Cóżem zawinił, byś mię gubiła Przez twój postępek tak srogi? Czyliż dlatego, żeś ty zbłądziła, Ma ginąć Filon ubogi? Jeśli się za co twych gniewów boję, To mię ta rozpacz strapiła: Drogom kupował ciekawość moje; Łzamiś ją swymi płaciła. Ale w tym wszystkim złość nic nie miała: Wszystko z powodu dobrego, Ja wiem, dlaczegoś tyle płakała, Ty wiesz, mój podstęp dlaczego. Laura Dajmy już pokój troskom i zrzędzie, Ja cię niewinnym znajduję; Teraz mój Filon droższy mi będzie, Bo mię już więcej kosztuje. Filon Teraz mi Laura za wszystko stanie, Wszystkim pasterkom przodkuje; I do gniewu ją wzrusza kochanie, I dla miłości daruje. Laura Jedna się Dorys wyłączyć miała, Jej pierwsze miejsce naznaczę. Na to wspomnienie drżę zawsze cała, Cóż, kiedy cię z nią obaczę! Filon Dla twego, Lauro, przypodobania, Przyrzekam ci to na głowę: Chronić się będę z nią widywania, W żadną nie wnidę rozmowę. Laura Czymże nagrodzę za te ofiary? Nie mam - prócz serca wiernego; Jedne ci zawsze przynoszę dary, Przyjmij je, jak co nowego. Filon Któż by dla ciebie nie zerwał węzły Przyjaźni, co mię nęciły? W twej pięknej twarzy wszystkie uwięzły Nadzieje moje i siły. Laura Ja mam mieć z płaczu po twarzy smugi, Ale jak mii się nadarzy Spleść i ułożyć warkocz mój długi, Mówią, że mi to do twarzy. Filon Gdyby mi Akast dawał swe brogi Ze złotem swojej Izmeny, Rzekłbym: Akaściel tyś jest ubogi, Bo moja Laura bez ceny. Laura Ani ja pragnę szczęścia wielkiego, Które (choćbym też i miała) Za jeden uśmiech Filona mego Zaraz bym z chęcią mieniała. Filon O światło moje wpośród tej nocy! Zagrodo mego spokoja! Ty jeszcze nie wiesz o twojej mocy, A ja czuję ją!... o moja! Laura Połóż twą rękę, gdzie mi pierś spada, Czy słyszysz to serca bicie? Za uderzeniem każdym ci gada, Że cię tak kocha, jak życie. Filon Daj mi ust... z których i niepokoje, I razem słodycz wypływa. Tą drogą poślę zapały moje, Aż gdzie twa dusza przebywa. Laura Czy w każdym roku taka z kochania, Jak w osiemnastym mozoła? Jeśli w tym nie masz pofolgowania, Jak człek miłości wydoła? Filon Sciśnij twojego, Lauro, Filona, Ja cię przycisnę wzajemnie, Serca, zbliżone łonem do łona, Rozmawiać będą tajemnie. Laura Ty mię daleko ściskasz goręcej, A jam cię tylko dotknęła; Nie przeto, Filon, kochasz mnie więcej: Miłość mi siły odjęła. Filon Lauro! coś dotąd dla mnie świadczyła, Jeszcze dowodzi to mało, Że mię tak kochasz, jakeś mówiła: Jeszcze mi prosić zostało. Laura Tegom się miała z ciebie spodziewać? Jakże to skarga niezbożna! Nie proś, nie każ mi, ty mię chcesz gniewać! Kochać cię więcej nie można. Filon Kiedyż mię za to nie będziesz winić? I kiedy będziesz wiedziała, Co do dzisiejszej łaski przyczynić; Że taka miłość niecała? Laura Filonie! widzisz wschodzące zorze? Już to drugi raz kur pieje, Trochę przydługo bawię na dworze... Jak matka wstała!... truchleję. Filon Żal mi cię puścić, nie śmiem cię trzymać, Kiedyż przyśpieszy czas drogi, Gdy z moją Laurą i słodko drzymać, I bawić będę bez trwogi? Laura Miesiącu! Już ja idę do domu! Jeśliby kiedy z Dorydą Filon tak trawił noc po kryjomu, Nie świeć, niech na nich dżdże idą!
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#369
|
||||
|
||||
Zapraszam na wątek "Muzyki Poważnej"
Chopin napisał w wieku lat 18, "Fantazję na tematy Polskie" - Jest to motyw piosenki "Laura i Filon" wykorzystany mistrzowsko.
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#370
|
|||
|
|||
JUŻ JA NIE TEN
Lata moje ustąpiły, Nie wiodą już o mnie spory, Jak się dziewczęta kłóciły Za czasów pięknej Lindory. Dzisiaj, podstarzały, Próżno dla kochanki I śpiewam dzień cały I przynoszę wianki. Schylam się już do wieczora; Już ja nie ten, co był wczora! Przedtym, gdy mi młodość służy, Każda mię ujmowac chciała, I do boku bukiet z róży Sama Kloe przypinała. Dziś ledwie wyproszę, By mi kwiatek dały I łudząc się, noszę Ten znak dawnej chwały. Schylam się już do wieczora; Już ja nie ten, com był wczora. Rzeka w górę nie popłynie, I nie wrócą się me lata; Wiek mu cały marnie zginie, Kto z młodu nie użył świata. Idź Filon! W podróży, Gdzie wiedzie pieszczota, Dziś ci pole służy, Jutro będzie słota. Schylam się już do wieczora; Już ja nie ten, com był wczora.........
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ Ostatnio edytowane przez Vika : 23-01-2011 o 10:07. |
#371
|
||||
|
||||
"Laura i Filon"- znałam tylko cztery zwrotki. Bardzo mi się podoba całość Nutko.
"Już ja nie ten sam"- też Karpiński, świetne Viko. Ostatnie wspomnienie do Laury Autor: Słowacki Dawniéj bez serca – dziś bez rozumu, O biedna Lauro! nim zginę, Dla ciebie z głuchych pamiątek tłumu Wianek Ofelii uwinę. Ty go drzącemi weźmiesz rękoma, Jak wąż ci czoło okręci… Oto bławatki, ruta i słoma, A to są kwiaty pamięci… Burza żywota nad nami mija, Przeminie – lecz głowę zegnie: Śmiech nie pociesza – ból nie zabija, Wkrótce i rozum odbiegnie. Cicha spokojność nigdy nie wróci, Zniszczenia wicher nie wionie, Słońce nie cieszy, księżyc nie smuci… A w nicość śmierć nie pochłonie… Strętwiałość! – za cóż ten zimny kamień Na serca nasze się wali? Żeśmy się niegdyś w kraju omamień Na jednej drodze spotkali? Że cię tak długo dźwiękami lutni Budziłem i do snu kładłem: A ty smutniejsza, niż ludzie smutni, Za inném biegłaś widziadłem. I coraz wyżéj w niebo lecąca Niknęłaś w marzeń lazurze; I roztopiona w blasku miesiąca, Zwiędłą rzuciłaś mi różę. I nie wiem nawet, czy z twego czoła, Czy twoją skropiona łezką, Czy mi jakiego ręka anioła Rzuciła różę niebieską. Ciemność twej duszy, jak dżumy -plama Od ciała przeszła do ciała. Widzisz jad w sercu? – to łza ta sama, Którąś ty w serce nalała. Widzisz, jak zagasł dziecka rumieniec, Gdzieś ty oddechem przebiegła?… Nie laur na głowie – lecz z ognia wieniec, Tyś skrami oczu zażegła. Dziś, gdy mi włosy burza roztarga, Ogniami czoło mam sine: A jakąś dumą drży moja warga, Że w tych płomieniach nie ginę… Lecz, gdy do szczęścia świat mię zawoła, Nie biegnąc za szczęsnych śladem: Przeklinam ciebie bladością czoła! Serca przeklinam cię jadem. Więc niech mię prędko chmury czarnemi Porywa wicher nicości! Bo już przekląłem wszystko na ziemi, Wszystko – w aniele przeszłości. Tam, gdzie tłum ludzi huczy, ucieka, I falą powraca ciemną: Nic mię nie żegna, nic mię nie czeka. Nic za mną! i nic przede mną! Gdy bracia moi, gdy wędrownicy Lecieli z szumem po niebie: Ja nieruchomy, gwiazdą źrennicy, Patrzyłem w przeszłość – na ciebie. Dziewice ziemi nieraz spostrzegły, Łzawemi oczu błękity, Że oczy moje za tobą biegły, Żem był na sercu zabity. Okruszynami serca, miłości, Karmiłem blade widziadła… Ale łza taka, jak łza przeszłości, Na żadne serce nie spadła. Jak moje oczy topią się – mdleją, Jak myśli rzucają ze dna, Jak iskry sypią, jak łzami leją, Ty wiesz! – lecz tylko ty jedna. A teraz, smutny przeszłości echem, O! ludzie, idę za wami. Choć śmiech wasz dla mnie, szalonych śmiechem Łzy wasze – szalonych łzami. Lecz gdy się znudzę łez zimnych rosą I zimnych uściskiem prawic: Duszę mi od was wichry uniosą, Lecz wichry pełne błyskawic. Paryż, 1839. |
#372
|
|||
|
|||
No to jeszcze o LAURZE
FELICJAN FALEŃSKI EGLE I LAURA
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#373
|
||||
|
||||
Piękny wiersz Viko.
A ja znalazłam taki: Zmory wiosenne... Biegnie dziewczyna lasem. Zieleni się jej czas... Oto jej włos rozwiany, a oto — szum i las! Od mrowisk słońce dymi we złotych kurzach — mgłach, A piersi jej rozpiera majowy, cudny strach! Śnił się jej dzisiaj w nocy wilkołak w głębi kniej, I dwaj rycerze zbrojni i aniołowie trzej! Śnił się jej śpiew i pląsy i wszelki ptak i zwierz! I miecz i krew i ogień! Sen zbiegła wzdłuż i wszerz!... A teraz biegnie w jawę, przez las na lasu skraj — A za nią — maj drapieżny! Spójrz tylko — tygrys-maj!... Dziewczyna płonie gniewem... zaciska białą pięść... A wkoło pachną kwiaty... Szczęść, Boże, kwiatom szczęść! A wkoło pachną kwiaty, słońcem się dławi zdrój! Purpura — zieleń — złoto! Rozkwitów szał i bój! Grzmi wiosna! Tętnią żary! Krwawią się gardła róż! O, szczęście, szczęście, szczęście! Dziś albo nigdy już!... Dziewczyno, hej, dziewczyno! Zieleni się nam czas!... Kochałem nieraz — ongi — i — dzisiaj jeszcze raz... Dziewczyno, byłem z tobą w snu jarach, w głębi kniej — Jam — dwaj rycerze zbrojni i aniołowie trzej!... Jam — śpiew i pląs zawrotny! Jam wszelki ptak i zwierz! Ja — miecz i krew i ogień! Sen zbiegłem wzdłuż i wszerz... Sen zbiegłem, goniąc ciebie, twój wierny tygrys-maj!... Ja jestem las ten cały — las cały aż po skraj! /Bolesław Leśmian/ |
#374
|
||||
|
||||
Wzruszający filmik, warto obejrzeć.
http://www.youtube.com/watch?v=eo2ytCaPS60 http://www.youtube.com/watch?v=UDN67lBb7co |
#375
|
||||
|
||||
Kontynuując jeszcze wątek ballad:
(strasznie długa, ale piękna) Świteź Do Michała Wereszczaki Ktokolwiek będzisz w nowogródzkiej stronie, Do Płużyn ciemnego boru Wjechawszy, pomnij zatrzymać twe konie, Byś się przypatrzył jezioru. Świteź tam jasne rozprzestrzenia łona, W wielkiego ksztalcie obwodu, Gęstą po bokach puszczą oczerniona, A gładka jak szyba lodu. Jeżeli nocną przybliżysz się dobą I zwrócisz ku wodom lice, Gwiazdy nad tobą i gwiazdy pod tobą, I dwa obaczysz księżyce. Niepewny, czyli szklanna spod twej stopy Pod niebo idzie równina, Czyli też niebo swoje szklanne stropy Aż do nóg twoich ugina: Gdy oko brzegów przeciwnych nie sięga, Dna nie odróżnia od szczytu, Zdajesz się wisieć w środku niebokręga. W jakiejś otchłani błękitu. Tak w noc, pogodna jeśli służy pora, Wzrok się przyjemnie ułudzi; Lecz żeby w nocy jechać do jeziora, Trzeba być najśmielszym z ludzi. Bo jakie szatan wyprawia tam harce! Jakie się larwy szamocą! Drżę cały, kiedy bają o tym starce, I strach wspominać przed nocą. Nieraz śród wody gwar jakoby w mieście, Ogień i dym bucha gęsty, I zgiełk walczących, i wrzaski niewieście, I dzwonów gwałt, i zbrój chrzęsty. Nagle dym spada, hałas się uśmierza, Na brzegach tylko szum jodły, W wodach gadanie cichego pacierza I dziewic żałośne modły. Co to ma znaczyć? różni różnie plotą, Cóż, kiedy nie był nikt na dnie; Biegają wieści pomiędzy prostotą, Lecz któż z nich prawdę odgadnie? Pan na Płużynach, którego pradziady Były Świtezi dziedzice, Z dawna przemyślał i zasięgał rady, Jak te zbadać tajemnice. Kazał przybory w bliskim robić mieście I wielkie sypał wydatki; Związano niewód, głęboki stóp dwieście, Budują czółny i statki. Ja ostrzegałem: że w tak wielkim dziele Dobrze, kto z Bogiem poczyna, Dano więc na mszą w niejednym kościele I ksiądz przyjechał z Cyryna. Stanął na brzegu, ubrał się w ornaty, Przeżegnał, pracę pokropił, Pan daje hasło: odbijają baty, Niewód się z szumem zatopił. Topi się, pławki na dół z sobą spycha, Tak przepaść wody głęboka. Prężą się liny, niewód idzie z cicha, Pewnie nie złowią ni oka. Na brzeg oboje wyjęto już skrzydło. Ciągną ostatek więcierzy; Powiemże, jakie złowiono straszydło? Choć powiem, nikt nie uwierzy. Powiem jednakże: nie straszydło wcale, Żywa kobieta w niewodzie, Twarz miała jasną, usta jak korale, Włos biały skąpany w wodzie. Do brzegu dąży; a gdy jedni z trwogi Na miejscu stanęli głazem, Drudzy zwracają ku ucieczce nogi, Łagodnym rzecze wyrazem; “Młodzieńcy, wiecie, że tutaj bezkarnie Dotąd nikt statku nie spuści, Każdego śmiałka jezioro zagarnie Do nieprzebrnionych czeluści. I ty, zuchwały, i twoja gromada Wraz byście poszli w głębinie, Lecz że to kraj był twojego pradziada, Że w tobie nasza krew płynie - Choć godna kary jest ciekawość pusta, Lecz żeście z Bogiem poczęli, Bóg wam przez moje opowiada usta Dzieje tej cudnej topieli. Na miejscach, które dziś piaskiem zaniosło, Gdzie car i trzcina zarasta, Po których teraz wasze biega wiosło, Stał okrąg pięknego miasta. Świteź, i w sławne orężem ramiona, I w kraśne twarze bogata, Niegdyś od książąt Tuhanów rządzona Kwitnęła przez długie lata. Nie ćmił widoku ten ostęp ponury; Przez żyzne wskróś okolice Widać stąd było Nowogródzkie mury, Litwy naówczas stolicę. Raz niespodzianie obległ tam Mendoga Potężnym wojskiem Car z Rusi, Na całą Litwę wielka padła trwoga, Że Mendog poddać się musi. Nim ściągnął wojsko z odległej granicy, Do ojca mego napisze: “Tuhanie! w tobie obrona stolicy, Spiesz, zwołaj twe towarzysze”. Skoro przeczytał Tuhan list książęcy I wydał rozkaz do wojny, Stanęło zaraz mężów pięć tysięcy, A każdy konny i zbrojny. Uderzą w trąby, rusza młódź, już w bramie Błyska Tuhana proporzec, Lecz Tuhan stanie i ręce załamie, I znowu jedzie na dworzec. I mówi do mnie: “Jaż własnych mieszkańców Dla obcej zgubię odsieczy? Wszak wiesz, że Świteź nie ma innych szańców Prócz naszych piersi i mieczy. Jeśli rozdzielę szczupłe wojsko moje, Krewnemu nie dam obrony; A jeśli wszyscy pociągniem na boje, Jak będą córy i żony?” “Ojcze, odpowiem, lękasz się niewcześnie, Idź, kędy sława cię woła, Bóg nas obroni: dziś nad miastem we śnie Widziałam jego anioła. Okrążył Świteź miecza błyskawicą I nakrył złotymi pióry, I rzekł mi: “Póki męże za granicą, Ja bronię żony i córy”. Usłuchał Tuhan i za wojskiem goni, Lecz gdy noc spadła ponura, Słychać gwar z dala, szczęk i tętent koni, I zewsząd straszny wrzask: “ura!” Zagrzmią tarany, padły bram ostatki, Zewsząd pocisków grad leci, Biegą na dworzec starce, nędzne matki, Dziewice i drobne dzieci. “Gwałtu! – wołają – zamykajcie bramę! Tuż, tuż za nami Ruś wali. Ach! zgińmy lepiej, zabijmy się same, Śmierć nas od hańby ocali”. Natychmiast wściekłość bierze miejsce strachu; Miecą bogactwa na stosy, Przynoszą żagwie i płomień do gmachu I krzyczą strasznymi głosy: “Przeklęty będzie, kto się nie dobije!” Broniłam, lecz próżny opor, Klęczą, na progach wyciągają szyje, A drugie przynoszą topor. Gotowa zbrodnia: czyli wezwać hordy I podłe przyjąc kajdany, Czy bezbożnymi wytępić się mordy; “Panie! – zawołam – nad pany! Jeśli nie możem ujść nieprzyjaciela, O śmierć błagamy u ciebie, Niechaj nas lepiej twój piorun wystrzela Lub żywych ziemia pogrzebie.” Wtem jakaś białość nagle mię otoczy, Dzień zda się spędzać noc ciemna, Spuszczam ku ziemi przerażone oczy, Już ziemi nie ma pode mną. Takeśmy uszły zhańbienia i rzezi; Widzisz to ziele dokoła, To są małżonki i córki Świtezi, Które Bóg przemienił w zioła. Białawym kwieciem, jak białe motylki, Unoszą się nad topielą; List ich zielony jak jodłowe szpilki, Kiedy je śniegi pobielą. Za życia cnoty niewinnej obrazy, Jej barwę mają po zgonie, W ukryciu żyją i nie cierpią skazy, Śmiertelne nie tkną ich dłonie. Doświadczył tego car i ruska zgraja, Gdy, piękne ujrzawszy kwiecie, Ten rwie i szyszak stalony umaja, Ten wianki na skronie plecie. Kto tylko ściągnął do głębini ramię, Tak straszna jest kwiatów władza, Że go natychmiast choroba wyłamie I śmierć gwałtowna ugadza. Choć czas te dzieje wymazał z pamięci, Pozostał sam odgłos kary, Dotąd w swych baśniach prostota go święci I kwiaty nazywa cary”. To mówiąc pani zwolna się oddala, Topią się statki i sieci, Szum słychać w puszczy, poburzona fala Z łoskotem na brzegi leci. Jezioro do dna pękło na kształt rowu, Lecz próżno za nią wzrok goni, Wpadła i falą nakryła się znowu, I więcej nie słychać o niéj. Adam Mickiewicz |
#376
|
|||
|
|||
Renatko,bardzo lubiłam Annę German,
jej cudowny głos.....przypomniałaś mi wiersz,który śpiewała. Prośba o wyspy szczęśliwe A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź, wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj, ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań, we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu. Pokaż mi wody ogromne i wody ciche, rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych, dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul, myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością. Konstanty Ildefons Gałczyński 1930
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#377
|
||||
|
||||
Dziękuję Viko za przypomnienie pięknej piosenki i wiersza.
A ja znalazłam jeszcze wspomnienie o Annie Jantar: http://www.youtube.com/watch?v=f5fC2ymP26o |
#378
|
||||
|
||||
Tadeusz Chyła - Ballada o mumii
Dwaj znakomici uczeni,
w Gizeh czy też w Chartumie, nałogowo spod ziemi wydobywali mumie. Jeden mumię wykopał i krzyknął: - Cha, cha, cha! Oto jest mumia chłopa, czyli mumia fellacha! Drugi mumię otrzepał, spojrzał przez okulary: - To mumia Amenotepa, pomyliłeś się, stary! I rzucili robotę, i zaczęli się kopsać, krzycząc: - To Amenotep! - Nie, poznaję Cheopsa! Żarli się niesłychanie, już było z nimi krucho, a wtem mumia, jak wstanie, jak ci ich buchnie w ucho! I każdemu na głowie nabiła dużą śliwkę... Spojrzeli staruszkowie: - Ona ma rogatywkę! To nie żadna pokraka w staroegipskim stylu, to mumia krakowiaka tu nad brzegami Nilu. Zaczęli ją odwijać, już widna głowa, szyja, o, już zaczyna cijać: - Hej, krakowiaczek ci ja! - Leżymy tu i czekamy, bośmy dumni i szumni, co prawda - serc już nie mamy, lecz na cóż serce mumii...? A jakżeż tam w ojczyźnie, czekają na nas do dzisiaj? Wtem, jak się nie obliźnie, o rany, ale cizia! Brzuch wciągnął, dopiął pasa, już znika za nią w bluszczach. Hej, starsza nasza rasa niż się przypuszcza! http://www.youtube.com/watch?v=uvES4RWJDrw JAkie to dawne, a może nie tak dawne czasy
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#379
|
||||
|
||||
Ja Nutko pamiętam taką piosenkę tego samego artysty:
Ballada o cysorzu. http://www.youtube.com/watch?v=p7a62QEVdCA Cysorz to ma klawe życie Oraz wyżywienie klawe! Przede wszystkim już o świcie Dają mu do łóżka kawę, A do kawy jajecznicę, A jak już podeżre zdrowo, To przynoszą mu w lektyce Bardzo fajną cysorzową. Słychać bębny i fanfary, Prezentują broń ułani: - Posuń no się trochę, stary! Mówi Najjaśniejsza Pani. Potem ruch się robi w izbach, Cysorz z łóżka wstaje letko, Siada sobie w złoty zycbad, Złotą goli się żyletką I świeżutki, ogolony, Rześko czując się i zdrowo Wkłada ciepłe kalesony I koszulkę flanelową. A tu przyjemności same Oraz niespodzianek wiele: Przynoszą mu "Panoramę", "WTK" i "Karuzelę", "Filipinkę" i "Sportowca" I skrapiają perfumami I może grać w salonowca z Marszałkiem i Ministrami. Salonowiec sport to miły, Lecz cesarska pupa - tabu! On ich może z całej siły, A oni go muszą słabo... Po obiedzie złota cytra Gra prześliczną melodyjkę, Cysorz bierze z szafy litra I odbija berłem szyjkę. Sam popije - starej niańce Da pociągnąć dla ochoty. A kiedy już jest na bańce, To wymyśla różne psoty Potem ciotkę otruć każe Albo cichcem zakłuć stryjca... ...dobrze, dobrze być cysorzem, Choć to świnia i krwiopijca! |
#380
|
||||
|
||||
A pamiętacie coś takiego?:
Babsztyl. W siną dal http://www.sendspace.pl/file/8m4aPfqS/ Adela już zakłada suknię cieńką Na wiosnę kwiatki rosną i kwitnie miesiąc maj Gdy spytasz ją dla kogo ta sukienka? Dla kochasia, który odszedł w siną dal W siną dal, w siną dal Dla kochasia, który odszedł w siną dal Czerwone ma podwiązki pod tą suknią Na wiosnę kwiatki rosną i kwitnie miesiąc maj Gdy spytasz ją dla kogo taki luksus? Dla kochasia, który odszedł w siną dal W siną dal, w siną dal Dla kochasia, który odszedł w siną dal U drzwi, u drzwi, jej tatuś czyści spluwę .................................... (wymowna pauza) Gdy spytasz go na czyją to jest zgubę ? To na kochasia, który odszedł w siną dal W siną dal, w siną dal Dla kochasia, który odszedł w siną dal Nad łóżkiem ślub stwierdzony rejentalnie Na wiosnę kwiatki rosną i kwitnie miesiąc maj Gdy spytasz ją z kim żyjesz tak moralnie? Z kochasiem, który ... w siną dal W siną dal, w siną dal |