menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

24-01-2010 21:02

Dubeltówka wisiała obok Gomółki na haku z którego zdjąłem Stalina,a przy tablicy stał leśniczy i opowiadał dzieciom o życiu zwierząt i ptaków w lesie,o borsukach i lisach,o kukułkach i dzięciołach i czarnej czapli w mokradłach która godzinami stai nieruchomo i udaje martwą .mówił tez o piżmowcach i zachęcał do łowienia ich. Siedziałem przy otwartym oknie i patrzyłem na szkolony sad w którym wiosna roztaczała barwne uroki i pachniała rozkoszą jak zona w noc poślubną. Nad kwitnącymi jabłonkami unosiły się pszczoły i srebrno złote motylki. Myślałem o pasiece..Ojcu spółdzielnia produkcyjna wytruła nawozami 256 uli ,chciałem mu to jakoś wynagrodzić. Sad duży,a do niego przylega sześc hektarów ziemi Ojciec ,gdy siedziałem w wiezieniu sprzedawał miód by mieć forsę na mojego adwokata i Chciałem mu się zrewanżować,bez pszczół był przygnębiony Władza zabrała mu warsztat.,ponieważ nie chciał przystąpić do rzemieślniczej spółdzielni. Smutek zaczął gasić wódką..Po lekcjach szedłem z leśniczym po tym polu do jego leśniczówki. Co powiesz-zagaiłem, jak założę szkolna pasiekę?A on na to: kto ma dzieci to ma smród,a kto pszczoły to ma miód. Będziesz więc miał to i to. ,chociaż twoje bachor-ki są wyjątkowo czyste i milutkie Ale mam inny sposób na lepsze życie-odpowiedział..Wieczorem rozpoczniemy we dwoje pierwsze polowanie na dwunożne sarenki. Ulżysz sobie i mnie pomożesz obsłużyć gromadzki harem. W lesie bez pasieki można żyć na medal..To nie ważne ,ze jesteś kierownikiem tej szkółki. Będziesz u mnie drwalem na fikcyjnej umowie. i co miesiąc poleci druga pensyjka podzielona miedzy nami na popalam..Pracę za ciebie wykonają chłopki roztropki za gałęzie i sęki,które im zezwolę żebrać z lasu. A plan wyrębu,przecinki i zalesienia ku czci naszej wiodącej partii muszę wykonać i przekroczyć. Twoje poprzedniczki wszystkiego się bały za wyjątkiem ruchania, a przed duchem wiały na golasa. U ciebie odwrotnie,duch zwiał. Jesteś facet do interesu. Dzieci pomogą wykonać plan zalesienia,a zostaniesz przodownikiem pracy ku chwale władzy ludowej. Trzeba umieć budować socjalizm .. Za dwa dni więc przyślę furmanki po dzieci. Umowa stoi powiedziałem..Nim stanęliśmy na ganku leśniczówki napomknął jeszcze o grze w pokera w jego włościach z udziałem księdza i gości z powiatu . Można niezłe się obłowić jak się ma dobrego wspólnika do tasowania kart. A ty byłbyś dla mnie super..Z torbami pościlibyśmy namiestnika Chrystusa , panów prokuratorów i ginekologa. U mnie grają same tuzy.. Znasz te porzekadła"jedna sprawa,druga sprawa i " samochód "warszawa"Jedna picza,druga picza i samochód masz marki "Moskwicza".Nauczę żyć po partyjne powiedział już przy stole nalewając do szklanic jałowcówkę ..Obiad podawały dwie rozłożyste w biodrach łanie. .To Niemki, bliźniaczki- wyjaśnił. ,Władza uznała ich za Warmiaczki .A naprawdę są córkami niemieckiego leśniczego,który zginął w walkach pod Stalingradem. Fajnie gotują ,a jeszcze lepiej masują to i owo. Możesz sam zresztą przekonać się..Hej Gertrudo,,po kolacji masz być gola i wesoła na fi fen machen z panem kierownikiem ,tak jest -odpowiedziała wypinając biust i pokazując białe zdrowe zęby w uśmiechu od ucha do ucha .A ja -zapytała druga? Będziesz w rezerwie,albo zabawisz się moim Ale najpierw zapolujemy w terenie Te dupy służbowe nie uciekną,są na zawołanie. Bryczką jechaliśmy przez las za tory kolejowe do dziewuch o których opowiadał na pierwszym spotkaniu w szkole .Kwitły konwalie,a sosny upajały aromatem żywicy. Kukułka sygnalizowała ile razy raz po raz będziemy bzykać,a dzięcioł waląc dziobem w korę pokazywał jak powinniśmy ich zadowalać. Sztuki kochania uczy nas przyroda-powiedział leśniczy i machnął biczyskiem gniadą. Wio,wio. Bryczka podskakując na wybojach potoczyła się na skraj lasu. Za torami na wzgórzu stała zagroda,a na łące grabiły siano dwie dorodne dziewuchy. . W rozpiętej bluzce z wystającymi cycami -to moja,a z podkasaną sukienka z majtkami to twoja Adela. Kiedy dostrzegły zbliżającą się bryczkę pobiegły do domu .A leśniczy na to 'myjcie się dziewczyny, nie znacie dnia a nie godziny .Nim dojedziemy to się przebiorą , stół nakryją ,podłogę pozamiatają. Ojciec ich bimbrowniczy i nie żałuje córek piczy,a jego baba jak świnia wciąż na niego kwiczy. Ale po pól litrze to idzie spać. A córki mają oddzielny pokój i dwa rozjebane łózką,podobnie skrzypią jak to co spaliłeś w ogrodzie. Najlepiej dmuchać i w stodole na sianie. Nie słychać chrapania i pierdzenia starych. Bryczka wjechała na podwórko. Prr..stój głośno krzyknął leśniczy i lejce zawiesił na płocie. O , tak dawno pana nie było powiedział gospodarz. Za nim w drzwiach stały przebrane ,uczesane córki. Mniejsza młodsza patrzyła na mnie z tajemniczym jak Mona Liza uśmieszkiem,a jej oczy niebieskie jak magnes ciągnęły ku sobie. I w tych oczach już w tedy na ganku zacząłem się topić. I chociaż mówiono,ze łajdaczy się z żonatymi,a w budce dróżnika ,na przejeździe kolejowym rznie się jak bura suka z kolejarzami Nie wierzyłem,ze te święte oczy anioła potrafią tak przewrotnie kłamać i później tak nikczemnie zdradzać. I nienawidziłem życzliwych mi ludzi łącznie z ojcem,ze utrącali mnie od jej miłości. Czy zaprosić was na wesele?

24-01-2010 21:00

Magda Po trzech miesiącach pracy kopiłem rower Pensja plus wieczorowe kursy dokształcające pozwoliły mnie na ten luksus. Mój dwukołowy przyjaciel stawiał w rzędzie najbogatszych na wsi..Marzyłem o rajdach dokoła Warmii i Mazur. Sukcesy polskich kolarzy w popularnym wyścigi pokoju i mnie nie były obojętne. Sekretarz mój projekt wyścigu wokół gromady zaklepał i z kim trzeba sprawę opił,a mnie poklepał po ranieniu i powiedział"jesteś dobrym kandydatem do partii. Słowa te przeliczalny mi między uszami. A póki co po lekcjach jeździłem na ryby. Droga wiodła obok plebani. I nieraz Magda otwierała okno , przykładając palce do ust pozdrawiała. Machała majtkami w rozpiętej białej sukience,a cyce jak dzwony kościelne kołysały się i zapraszały na lubieżne roraty I wtedy gumka w moich majtach naprężała się bo fiut stał na baczność i był gotów do działań bojowych. Ale jechałem dalej. W pobliżu było jezioro klembowskie , mistyczne i zadumane .Otoczone górkami z sosnowym lasem sprawiało wrażenie oazy spokoju i ciszy. Siedziałem na pochylonym nad samą woda kanarze z wędką w dłoni.,a ptaki wodne w szuwarach kokosiły się majowym szczęściem. Dzięcioł w pobliżu walił dziobem w sosnę,a kiedy kukułka zaczęła wyliczać moje lata spławik nagle drgnął,zanurkował ostro raz i drugi i zatańcował obertasa na cztery fajerki,Wtedy poczułem znajomy oddech na plecach,a cieple dłonie zakryły mi widok. A kuku wyszeptała i zaczęła całować aż wędka wypadła z rąk,a duża ryba pociągnęła ją w głębiny Na-pewno był to szczupak,albo duży okoń. Na brzegu Magda jak lwica zdarła ze mnie majtki i dosiadła mnie .Skała,cwałowała,galopować już zaczynała,ale ziemia zadrżała i zabrakło mi tchu. Zipałem na tym piaszczystym brzegu niby ryba złowiona na haczyk,a ona całując tu i tam mówiła cieplnym głosem ,takim matczynym;" za każdym razem będzie dłużnej , tak bywa u spragnionych i niedopieszczonych facetów". Magda znała się na tych sztuczkach Po raz pierwszy w życiu rozkosz ogarniała wszechwładnie ,że głowa mała. Nie widziałem czy to jawa czy sen. I wtedy poczułem jakoby zapach tataraku i usłyszałem głos Tamary z dawnych lat "nauczę miłości cygańskiej. I zaszumiały kłosy żyta i skowronek nad nami piosenkę zadzwonił I nie widziałem czy to on,czy tylko Magda jęczy .Jej jęk był tak gorący,spazmatyczny jak tamten Tamary na miedzy wśród żyta w dawnych dawnych już czasach na ziemi kresowej. A Magda pachniała do zawrotu głowy dojrzałą tylko kobietą i moimi więziennymi marzeniami o wszystkich cipkach świata W nabrzmiałych jej dolnych wargach marzenia te spełniałem nurkując aż do dna.,a stopy jej drżały na moich pośladkach i wystukiwały zachętę jeszcze jeszcze. Oddawała się bez reszty. Pojękiwała , oblewała falami rozkoszy i wciągała w soje głębiny Z Magdą pobiłem rekord życiowy. Nigdy więcej już nie było tyle razy. Rowerem wracałem bez ryb i wędki,a z koszykiem wiktuałów . Były tam rarytasy jak na owe czasy:cytrusy,marlboro ,czekolady wedlowskie i wino maszale zaprawione spirytusową nalewką. Tylko takie-jak mówiła Magda wino jednoczyło przy ołtarzu jej księdza z Bogiem. A gdzie ryby pytała woźna. W jeziorze -odpowiadałem .Wszyscy teraz biorą tylko one nie chcą,.takie to czasy nastały, To niech pan miejsce zmieni i da lepszą przynętę. Pomyślę o tym powiedziałem. Jeździłem jednak na to same miejsce kilka razy i wracałem bez ryb,a z koszykiem pełnym rarytasów,Magda uczyła tam nie tylko sztuki kochania i spełniła więzienne marzenia,ale za każdym razem była inna i stale nienasycona i zawsze jej było mało i mało. I mówiła: jesteś mój ,mój", Ksiądz Jan, spowiednik i katecheta według niej miał małą fujarkę,a w sypialni uprawiał tylko francuszczyznę. Inni jego koledzy walą swoje Magdy od zakrystii-powiedziała gryząc mnie za szyję. Ale mój jest za to hojny Daje zielone. A cipka nie mydło,niech sobie ją liże. Wiesz,ze on za pieniądze się modli. Buduje w Szczawnicy dom dla brata. Jest wobec władz lojalny. Należy do księży patriotów, wspiera linie PZPR. Wyrabia paszport i wkrótce pojedzie na studia teologiczne do akademii papieskiej w Padwie. Na pewno od Magdy mógłby się jeszcze wiele ciekawych wieści dowiedzieć z pod kruchty księdza Jana ale na przeszkodzie stanęła inna niebieskooka osiemnastoletnia absolwentka czwartej klasy szkoły podstawowej,panna na wydaniu , kandydatka na wierną gospodarną i uczciwą zonę.

24-01-2010 20:59

Z gromadką dzieci w wieloizbowej szkółce stanowiłem centrum kultury w wiosce oddalonej od świata zła drogą. Pionier wystawiony w oknie szkolnym ryczał na cały głos! Umilał nasze zabawy piosenkami o pokój i socjalizmie. . Animuszu dawały jednak skoczne i sentymentalne melodie "Mazowsza" Nauka była bardziej na luzie niż na zasadzie:"Jasiu siedź prosto"Małgosiu nie gap się w okno ". Nie było to zgodne z obowiązującym wówczas"poematem pedagogicznym' Makarenki,gdzie priorytet miała praca .Nauczanie zabawą odrzucał tez ksiądz. Mówił,ze Bóg lubi ciszę i pokorę..Dzieci siedziały więc w ławkach jak myszki pod miotą .Dla niesfornych była linijka i cieniutka rózga. Na moich zaś lekcjach nieposłusznych oddawałem pod sąd koleżeński..Winowajca z nosem na kwintę wychodził z ławki na środek sali ,a koledzy wymierzali mu stosowny rodzaj kary. Przysiady, biegi,zbieranie liści i śmieci wokół szkoły. Największa kara to wykluczenie z wycieczek. Na nich odbywały się się najatrakcyjniejsze zajęcia z biologii,geografii i historii. Tam rozgrywały się zwycięskie bitwy pod Grunwaldem ,Psim Polu i Legnicą. . Dzieci liczyli ,dodawały,mnożyły i dzieliły kolorowe surojadki i pachnące żywicą szyszki Zniewalały ich jednak zabawy w jaskiniowców- Zbieranie runa leśnego,łowienia ryb metodami ludzi pierwotnych. Szczytem radości było sporządzanie z tych produktów posiłków. Ognisko płonęło nad brzegiem jeziora a, jaskiniowce wyciągały z niego upieczone borowiki i opalone ryby. Z piosenką "tańcowała igła z nitką" wracałem z dziećmi, słonce chyliło się ku zachodowi ,a droga prowadziła obok plebanii .Magda wtedy wychodziła na ganek i uśmiechała się lubieżnie machając niebieską chusteczką. Włosy jej rozwiewał wiatr i rozchylał niedopiętą spódnicę. Dzieci chichotały,ze gospodynie księdza zgubiła majtki. I na drugi dzień wieś cala debatowała nad majtkami gospodyni księdza. Metody nauczania katechety były odmienne. Kara pochodzi od Boga-mawiał. Biczownicy sami zadają ból .Przez cierpienie ,pokorę i pokutę do nieba. Im bardziej boli ciało tym więcej radości dla duszy! A nie bito ciebie w więzieniu-zapytał patrząc na mnie. Ale to jest szkoła małych dzieci odpowiedziałem Strach i ból rodzi nienawiść. Uczymy kogo się bać, kogo unikać,by się nie smażyć w piekle,a kogo nienawidzić. .Zabieramy dzieciństwo ,nienawiścią i strachem. Czynimy ich przedwcześnie dorosłymi I przed oczyma pojawiły się mnie sceny z przedwojennych lat i usłyszałem głos "ty kacapie i poczułem zaciskający się na mojej szyi wisiorek z krzyżykiem prawosławnym,.Zrywał go z szyi starszy ode mnie katolicki chłopak z naszej wsi. Wtedy milcząc dopił nalewkę i poszedł na drugą lekcje religii. Za drzwiami rozlegał się jego tubalny głos . Bóg jest jeden,a szatanów chmara-grzmiał. Powtórzcie i powtarzały ,ze bóg jest jeden,a ich chmara Bóg jest wszechobecny i wszystko widzi..A kto nie rozumie niech podniesie palce do góry..Proszę księdza - cichutki głosik Aldony przez otwarte drzwi dotarł do moich uszy. Czego nie pojmujesz smarkulo?Czy Pan Bóg jest w piwnicy mojej babci?Oczywiście,ze jest. Ale ona się zawaliła ,kotka tez zgniotła,to kto go wydostanie?Kota mnie nie porównaj do Boga-warknął ksiądz i ogłosił przerwę Jakie rodzice to i dzieci takie same. Smarkula Boga porównuje do kota!Ale Aldonka nie ma rodziców,tylko babcię -odpowiedzialnym mu. I tez ledwie zipie. Może ksiądz pocieszy przed odejściem do wieczności. Babie wystarczy kropidło nad grobem-odparł i poprosił o łyczek tej nalewki. Delektując się sączył do dna , Magda takiej nie potrafi zrobić, truje miodem,orzechami i spirytusem. Te cuda od siedmiu boleści właśnie pitrasi babcia Aldonki-powiedziałem A to szkoda,ze wcześniej nie powiedziałaś. Miesiąc temu ją spowiadałem Nie powiedziałem tez,ze Aldonka jest znajdą. W lesie nad Soliną ją znalazła uciekając przed banderowcami. Po rozłożystym bukiem w pieluszkach kwiliła A kiedy Ukrainiec zabili jej męża i spalił im gospodarstwo z nią tu przyjechała Aldonka wie ,ze bocian ją przyniósł .Nie chce ,żeby na wsi przezywano znajdą. .Nalewki mnie robi ponieważ tylko ja dotychczas Aldonkę uniosłem do nieba . Księdza chłopi przywozili furmanką do szkoły dwa razy w tygodniu według harmonogramu sołtysa. Wliczał im to, do tak zwanej szarwarki na rzecz gromady. `Z księdzem prywatnie przeszedłem na ty i przy nalewce śpiewałem mu o Janie co mil laskę aż na kolanie,chociaż od Magdy wiedziałem ,ze ma mniejszą od mojej. Duma go rozpierała i wtedy zaproponował lokal "Pod żaglami" w Olsztynie. W pociągu zdejmował koloratkę i na parkiecie w garniturku ze stuprocentowej wełny w rytmie rockandrollowym przerzucał przez ramię partnerki. W jego czułem się jak pączek w maśle,a zgodnie z umowa gębę trzymałem na kłódkę. Tym bardziej ,ze Jan był moim sponsorem. Sielanka trwała jeszcze kilkanaście miesięcy,a potem wyjechał i ślad za nim zaginał. Na jego miejsce zjawił się otyły w wieku emerytalnym upierdliwy proboszcz. Magdę zamienił na Marysię, tuszą była podobna do jego. Nie zdążyłem z nim nawiązać znajomości,gdyż wkrótce religie wyeliminowano ze szkoły. Sekretarz "polowej' wszedł do klasy ,stanął przed krzyżem na ścianie wiszącym pod głowa Gomółki. Przeżegnał się,po czym zdjął go i wsadził do kieszeni. Od dziś religii nie będzie w szkole-oznajmił,a dzieci z radości aż zapiszczały .Na naukę religii uczęszczały do kościół pod przymusem rodziców ,bardziej jednak wolały zajęcia pozalekcyjne w szkole..Parę razy na prośbę rodziców zaprowadziłem ich do kościoła. Na ganku plebanii zamiast Magdy stała rozkraczona ze zwisającymi cycami Marysia. Na jej widok dzieci chichotały ,a Aldonka drepcząca obok mnie wykrzykiwała baba jaga,baba jaga. Tamta bez majtek prosę pana ładniejsza. Odpowiedziałem na pewno była - ładniejsza bez majtek .Dzieci wagarowały i skarżyły się że ksiądz ich targa za uszy. Uczył pokory jak poprzednik ,ze ból ciała uszlachetnia duszę,przybliża drogę do nieba. Sam jednak-jak się wkrótce okazało był nałogowym graczem w pokera. I mawiał przy stole' rozdając karty "co cesarskie cesarzowi,a co bogu to nasze."Ale czy mam pisać jak z nim i innymi grałem w karty w leśniczówce nad jeziorem kłębowiskom? Jak rodził się w mojej duszy walenrodyzm kiedy rozdawałem karty i zgarniałem ze stołu trzykrotna pensje wiejskiego nauczyciela? Przeczytałaś swojego Walendowska?

24-01-2010 20:58

Czarny Kierz
Miałem dwadzieścia cztery lata w tym cztery za kratkami. W życiu ojczyzny cztery lata to małe piwko,lecz w moim to bardzo wiele. Za wolność siedziałem bo do niej uciekałem , poprzednio o tym wspominałem..W 1957 roku wróciłem do zawodu. Na biurku naczelnika wydziału oświaty położyłem dwie matury i decyzję komisji rehabilitacyjnej . Otrzymasz jednoklasówkę z kierowniczym stanowiskiem,ale-zawiesił głos i spojrzał głęboko w oczy niby śledczy na przysłuchaniu więźnia. Ale co? -zapytałem Duchy w tej szkole grasują -odpowiedział. Pięć nauczycielek wypędzili,będziesz szóstym. Zgadzasz się ?Tak ,odpowiedziałem, innego wyboru nie miałem. Strachy na lachy,w wiezieniu gorzej się balem i wytrzymałem. Przewodniczący komitetu rodzicielskiego i jego szwagier sekretarz komórki PZPR saniami wieźli do szkoły Droga wiodła przez lasy zasypane śniegiem,a sosny były tak podobne do tamtych wśród których kula wopisty udaremniła ucieczkę na zachód. Z zadumy wyrwał mnie sekretarz;Wypijemy na rozgrzewkę i za przyszłość. Popijając i gaworząc jechałem w nieznane a dzwoneczki u szyi gniadej wtórowały :dzyń dzyń dzyń. Opowiedzieli wszystko co wiedzieli. Kto z kim ,kiedy,gdzie i jak i dlaczego. Kto pije ,a kto bije,kto łotr,a kto anioł Czyje córki się poszczają ,a które tylko dają. Czyje dzieci ślubne, chrzczone,a które bachory. Z tej opowieści zrozumiałem,ze ich rodziny były najlepsze pod słońcem i z nimi powinienem trzymać sztamę,a będę żył jak pączek w maśle. Kiedy butelka zaświeciła dnem zaległa cisza,przerywana od czasu do czasu głośnym wio,wio. Wieziemy naszego pana kierownika do szkoły. Wio,wio!Zastanawiałem się jak tam dam radę. Wiedziałem już,ze krzyż i święcona woda księdza i nocne dyżury chłopów duchów nie zmogły. Bały się ponoć tylko leśniczego, kiedy z dubeltówką przyjeżdżał na noc do nauczycielki Znalazł jednak w sąsiedniej szkole ładniejszą i wtedy samotną zaatakował.. Naga bosa po śniegu ociekała od niego do ludzi. Szkoła zamknięta drugi miesiąc.,a baby modłą się i proszą Boga o pomoc. Widziałem,ze w tej maleńkiej oddalonej od świata złą drogą wiosce mieszka ludność napływowa z rożnych stron polski, pomieszana z Ukraińcami,zabużanami i autochtonami,którym nie pozwolono wyjechać do Niemiec. A dzieci tylko piętnaście. Miałem ich uczyć w klasach łączonych na dowie zmiany.
Duża szkolą w bieli wyglądała jak pałac królowej śnieżki. Gałęzie śniegu uginały się nad jej dachem od śniegu,a furtkę i drzwi strzegły półmetrowe zaspy. A wokół cisza i żywej duszy nie widać. Jutro obejrzymy szkolę od środka ,kiedy woźna odgarnie śnieg i napali w piecach Zwołamy zebranie rodzicielskie. Teraz zapraszam na kolację i nocleg -powiedział przewodniczący,a sekretarz z uśmiechem pokazał pękatą butelkę wystając z obwisłej fufajki,.Zdążył w między czasie zaopatrzyć się w paliwo. Później okazało,to był najzdolniejszy Polewoj w całej parafii.
Furmanek pod szkolą,jak na targu. Gromadka dzieciaków bawiła się w śnieżki. Szedłem w asyście przewodniczącego i sekretarza na pierwsze w życiu zebranie z rodzicielski Zobaczyły mnie , jak pisklęta dzioby otworzyły usta i oczyma jak słońcem ogrzały moje serce. Pomachałem ręką, marzycielem kulkę śniegu w ich gromadkę uśmiechnęły się im buzie jak moje serce..a dziewczynka jasnowłosa o oczach anioła wyszeptała:a nie uciekniesz pan od nas?Podniosłem ją wysoki ponad głowę i powiedziałem ależ nie. Jutro zapraszam was do szkoły rano. Przyjdziecie?Tak tak taki, krzyczeliby radośnie podskakując Klasa pękała w szwach. W ławkach siedzieli starsi,a ściany podpierali ciotki dewotki i cichodajki i cnotliwe panienki. na wydaniu,a wśród nich oparty o piec ksiądz katecheta,a zarazem proboszcz parafialny. Powitano nas oklaskami. W orędziu do rodziców zawarłem swoje dziecięce marzenia z Kresów i tęsknoty z za kraty. I obiecałem,ze dzieci nauczę rozmawiać z gwiazdami i wędrować ze słońcem po niebie. Liczyć,dodawać i mnożyć zielone listki na jabłonkach wiosną w szkolnym sadzie. Słuchać jak trawa rośnie na miedzy sąsiada. A na wycieczkach leśnych ptaki i krasnale,a może i liski chytruski włażą miłość nam do serca i odsłonią tajemnice przyrody A was proszę tylko ogrzejcie nam szkolę,póki jaskółka nie przyniesie wiosny. Wtedy wyjdziemy z ławek i pójdziemy na łono natury. Policzymy wasze zaorane skiby i posłuchamy piosenek skowronka Gapili się na mnie jak na faceta nie z tej ziemi z rozdziawionymi gębami jak ich dzieci..Tylko dziadek z kulawą nogą gładził brodę i uśmiechał się do mnie. Zebranie się skończyło,a a jeszcze debatowali w grupach. .Uchwalili ,ze jadać będę u gospodarzy ,a świeże mleko ,masło,ser i jajka woźna będzie przynosić rano.
Nadwyżki odwoziłem do rodziców u nich wtedy nie przelewało się. Wrastałem powoli w ich środowisko..A kiedy ze ściany w klasie zdjąłem święta trójcę"Stalina .Lenina i Marksa,a powiesiłem nad krzyżykiem tylko godło chłopi przy sklepie na mój widok zdejmowali czapki,a panienki uśmiechały się zalotnie,
Zaległości w nauczaniu spowodowane duchem nadrobiłem i bylem na bieżąco Pomocy naukowe prócz tablicy stanowiły nasze wyobrażenia i świat widziany z okna klasy. Tabliczki mnożenia uczyłem na palcach rąk i nóg:Pokaz dwa i jeszcze dwa,.To cztery,a dwa po dwa tez cztery. Potem było trzy po trzy,po cztery itp.
w zadaniu domowym mnożyli jeden palec przez jeden każdego domownika i narysowali ich tata,mama ciocia itp. W oparciu o te dane na tablicy wyliczyli ile na wsi jest mieszkańców Na placu zabaw z kul śnieżnych zbudowały pałac królowej śnieżki. Stał wśród wiekowych drzew obsypanych płatkami śniegu. Takiego cudu jeszcze nie widziałem-odpowiedzialna Po tygodniu gościnnej wyżerki u przewodniczącego przeniosłem się do szkoły. W jego towarzystwie spenetrowałem ją od strychu aż do piwnicy. Zabezpieczenie techniczne przed włamaniem i kradzieżą nie budziło zastrzeżeń
Z klasy prowadziły drzwi do kancelarii,a z niej bezpośrednio do pokoju. Stały w nim szafa,dwa krzesła i drewniane łózko,a nad szczerbatym lustrem zamazanym szminka wisiała zakopcona lampa naftowa. Łózko skrzypowate ,pięć nauczycielek na nim spało, a żadnej jak mówiła woźna leśnicy nie przepościł., Wieczorami pisałem konspekty,plany i inwentaryzowałem bibliotekę,dominowały tam dzieła z kategorii tej Świętej trójcy. Tak jak Luter palił bulę papieską,tak dzieła marksizmu,stalinizmu i leninizmu paliłem w sadzie szkolnym. Ogień sięgał drzew,a dzieci wciąż wrzucały święte księgi do ogniska. Z dymem tam poszło i skrzypiące grzeszne loże rozpustnych nauczycielek. I te zajęcia praktyczne w sadzie szkolnym oraz zadanie domowe "opisz nasze pierwsze ognisko" namieszały więcej niż pijany zając w kapuście. Nauczyciel spalił Stalina i duchny przestały straszyć-stugębna wieść jak echo poleciała przez wieś,gromadę,uderzyła w dzwony parafialne i spadła na biurka powiatowych prominentów. Od tego momentu w koszyku prócz szynki i wiejskiej kiełbasy dokładano miód i nalewki od siedmiu boleści. Zawoziłem to wszystko do domu,a ojciec szczególniej chwalił nalewki i cieszył się,ze ustabilizowałem się i . stronię od polityki.
Wiejskie dewotki natomiast trąbiły,ze pan Bóg im zesłał takiego nauczyciela ,a katecheta na lekcji religii dzieciom mawiał,że wasz pan dostaje wsparcie z niebios i za nim pójdą inni"We wszystkich szkołach gromady zapłonęły podobne ogniska. I wtedy sekretarz "polewaj "z miną wisielca wręczył wezwanie do powiatu i powiedział,ze tez będzie modlić się za mój szczęśliwy powrót do szkoły. Szef bezpieczeństwa przywitał pytaniem "kiedy uciekam ponownie na zachód "?Nic dwa razy się nie zdarza szefie- odpowiedziałem Niosę kaganiec oświaty w wiosce z której uciekały wasze aktywistki ,a ostatnia to leży w szpitalu..Teraz Gomółka,a Stalin kipnął. Macie racje-powiedział pojednawczo. Ale jego dzieła za waszym przykładem palą wszystkie szkoły ,a my jeszcze nie mamy wytycznych z centrali rozumiecie?Rozumiem ,ze jego nikt nie czytał dobrowolnie i przedtem,a mnie potrzebne były pułki na dzieła Gomółki,bo jemu tylko zawdzięczam życie i wolność. Ponadto zakładam wiejską bibliotekę .Czy mnie tez rozumiecie? Rozumiem,a jak z duchami zapytał na odchodne?Na razie nie nachodzą odpowiedziałem zamykając drzwi po drugiej stronie jego gabinetu. Natomiast na powiatowej konferencji kierowników szkół byłem tematem numer jeden..Cała sala na stojąco zaśpiewała mi sto lat i murem stanęła po mojej stronie. W wyniku ognistej dyskusji rzucono hasło "zamiast palić dać go na makulaturę"I tak rozpoczęło się współzawodnictwo w zbiórce makulatury. ku uczczeniu zbliżającej się rocznicy zwycięstwa armii radzieckiej nad faszyzmem. Zniekształcając prawdę o mnie Głos Olsztyński napisał,ze kierownik jednoklasówki oddalonej od świata złą drogą zainicjował powiatowe współzawodnictwo i wezwał wszystkie szkoły województwa do tego szlachetnego działania. Cala wieś znosiła makulaturę do szkoły,a ksiądz z plebanii przywozil ja fyrmanka.Traktorem z pegeeru odwozono ja do punktu skupu Jako lider powiaty pojechałem na wojewódzki zlot przodowników pracy. Sekretarza partii wręczył mi ODBIORNIK RADIOWY "PIONER i dyplom uznania za zajęcie pierwszego miejsca. Natomiast z kuratorium otrzymałem zbiór poezji Mickiewicza. Podczas jesiennych i zimowych wieczorów była ona chlebem dla mojej duszy. Leząc na nowym żelaznym łóżku przy lampie naftowej czytałem wiersze jego "precz z mego serca,posłucham od razu,precz z mej pamięci..nie tego rozkazu. nie posłucham "i wciąż mnie dręczy myśl straszliwa".. Długo nie mogłem zasnąć,bo krata więzienna mnie gniotła i zrywała sen z powiek. I dla tego-jak się później okazało duch nie mógł mnie dorwać. Najście utrudniały mu tez wieczorne zajęcia z dorosłymi,a potem nocne słuchanie wolnej europy. Spotkanie z duchem jednak i na mnie czekalo,ale o ty6m potem

08-12-2009 02:27

Kiedy ranne wstają zorze
Ach jak przyjemnie witać wschód słońca stojąc nad brzegiem jeziora z wędką w dłoni , obserwować piękno natury..Knieje,moczydła i stada dzikich gęsi...a wokół urzekająca zieleń lasów . . Mozaika drżących barw i niebo błękitne nad głową wywołują radosny okrzyk. :kocham cię życie!A słowa te lecą poprzez lekkie tumany nad gładką wodą na drugi brzeg jeziora i zrywają do lotu stada dzikich kaczek. Tylko czarne czaple tak jak ja z wędką stoją nieruchomo w wodzie czekając cierpliwie na zdobycz .Spławik na lustrzanej toni nawet nie drgnie,tylko motyle zwabione jego kolorem baraszkują i wymachując skrzydełkami popychają go jak wiosła łódeczkę. Figlują też nad czaplami,lecz one sterczą jak posążki. Zerkają tylko czasem w moją stronę jakby chciały powiedzieć”zobaczymy kto pierwszy złowi leszcza” Lepszego relaksu nawet i Salomon nie wymyśli. Wędka to jest to!Cicha ,urzekająca samotnia,a wokół zieleń puszczy. Tu słyszę rozmowę bobrów ścinających drzewa i czuję jak bije zielone serce przyrody..Lubię łowić ryby indywidualnie,bez krzykliwych kompanów,bez rechotu,warkotu łodzi motorowych. Taka cisza przewraca człowiekowi utracone siły,młodość i zdrowie. .Cierpliwości w oczekiwaniu na rybę nauczyły mnie czaple..I nagle zakołysał się spławik,motyle uniosły się,drgnął raz,drugi raz i delikatnie pogrążył się w wodzie. Giętka końcówka wędki naprężyła się i wygięła. Ryba ciągnęła przynętę na dno jeziora ,lekko rozluźniłem żyłkę ,niech sobie popływa ,wymęczy się. Łowienia ryb nauczył. Ojciec na wileńskich rzekach i jeziorach Tam były akweny czyste i roiły się od różnorakich gatunków ryb,brały nawet na ziarnko maku z haczyka zrobionego własnoręcznie z igły..Ale w Polsce rabunkowa prywatyzacja dotknęła tez i naturalnych bogactwa narodowych. Kłusownicy i dzierżawcy wytrzebili dorodne okazy. W akwenach popegeerowskich zatrutych ściekami nawet żaby przestały kumkać..Tylko tu w strefie ciszy,objętej ochroną jest oaza dla takich jak ja!
Wędka to delikatna rzecz I nie każdemu wystarczy cierpliwości stać nieruchomo w wodzie po kolano i czekać na złotą rybkę. ,na wielkie branie Większość woli biwakować nad wodą,a rybę kupić od kłosowników,zaśmiecić brzeg i z rykiem silników i pijanym krzykiem wrócić przez las do miejskiego barłogu. I przy kuflu piwa opowiadać jak kulturalnie na łonie natury upłynęły tegoroczne wakacje. Wiele upłynie wody w Wiśle nim Polak zacznie szanować ojczystą przyrodę. Jak może,skoro nie szanuje siebie,swojego zdrowie,swojego życia?A miłość bliźniego- i kościelny znak pokoju to dupa blada!

Strona 3 z 11:
 < 
 3 
 > 
Archiwum
2007
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2008
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2009
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2010
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2011
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2012
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2013
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2014
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2015
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2016
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2017
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2018
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2019
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2020
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2021
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2022
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2023
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2024
Luty
Marzec
Kwiecień


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:09.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.