menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

24-08-2010 20:45

Od przemyśleń zaczyna mi głowa puchnąć. Kierownictwo naburmuszone jakieś. Krytykuje co się da to i nam się nawet dostaje. Ja klapsa zaliczyłem. A to znak, że nerwy kochanej opiekunki są w strzępach niczym bamboszek po zabawie ze szczeniaczkiem. To my uszy po sobie i grzecznością niezwykłą chcemy się wykazać. Na chęciach się skończyło. We dwóch mamy niezwykle fanaberyjną osobowość. To znaczy osobno też mamy taką, ale wspólnie działając mamy lepsze efekty. Daleko nam do idealnego psiego charakteru. Oj, daleko. Ja i Szoki jesteśmy posiadaczami poezyjnego charakteru pełnego humorków, zamyśleń, wybuchów energii. Raz jesteśmy pewni siebie, innym razem tępole i głuchole ( wiemy kiedy ten trick zastosować), a jeszcze w pewnych momentach rozhisteryzowane nastolatki. To i życie z nami jest pełne niespodzianek i palpitacji serca towarzyszących nam ludzi. Pamiętam jak raz dama mego serca ( już jest inna ) zostawiła wiadomość, że jest po drugiej stronie ulicy. Dziewczyna taki znak daje, to co może zrobić niewątpliwie zakochany osobnik. Rzucić wszystko, poprawić wygląd i lecieć na spotkanie. Ja też tak zrobiłem i na skrzydłach uczucia pobiegłem przez dwupasmową ruchliwą jezdnię. Przez chwilę słyszałem jak mnie pańcia woła, ale ....Potem głos ucichł. Naszukałem się tej mojej wybranki, oj naszukałem. Niestety do uroczego sam na sam nie doszło. Może obrażona ( byłem bez kwiatów ) odeszła. Wróciłem taki jeszcze rozanielony, chociaż wyrzuty sumienia miałem. Szczerze przyznam, że pewnie i żal mną targał z powodu niezrealizowanych planów. Ja po cichutku ujawnię coś o sobie. Mam leciutko egoistyczne podejście do życia. Już taki jestem. Szokowi z miski jedzenia nie ukradnę, ale jak jego kawałek leży na podłodze to na sto procent zniknie w mojej paszczy, a nie w jego. A wtedy, po tej przebieżce mojej wśród jadących samochodów patrzę, a moja pańcia, jakaś taka malutka, mizerniutka się zrobiła, żałosna postać mówię wam. I ja też malutki się stałem. Wiedziałem, że zmartwienie wielkie było udziałem opiekunki. A ona jeszcze szepcze: Juniorciu, zafundowałeś mi chwilę, w której nie wiedziałam czy nie lepiej zniknąć z tego świata. Ten szept wstrząsnął moim psim sumieniem. Bardzo grzeczny już byłem ( przez jakiś czas), no, nie zawsze się udawało. Zawsze jednak starałem się. Minęło ze dwa lata i ja chciałem powtórzyć eskapadę. I wiecie, że na wołanie: Wróć Juniorku !- zareagowałem. Nie pognałem przez ruchliwą jezdnię. My psy mamy dobrą pamięć. Jak chcemy, jak chcemy. Cóż, po tylu latach przebywania z ludźmi czegoś się tam nauczyliśmy. Chociaż na mój psi rozum zbyt dobrymi nauczycielami to ludzie nie są. Szczegółowo nie będę wyłuszczał swoich wątpliwości co do zachowań ludzi. Mądrzy mają te same zastrzeżenia co ja. A ci inni. Im nie wytłumaczysz. Są nieprzemakalni. Strasznie trudno się z tym pogodzić. Nawet szanowne moje szefostwo ma z tym problemem wielkie kłopoty. Coś chyba za bardzo refleksyjny się stałem. To chyba przez jesień i te nowe koce. Kocham takie mięciutkie, puszyste tkaniny. Z rozkoszą kładę się na nich. Złośliwa pańcia dodaje, że jeszcze nie ma w nich kilogramów piachu ale pojawi się mimo trzepania. Ło, matko jak się naturę lubi to i piach też natura i polubić go należy. A ona znów dopowiada, że moglibyśmy mniej hurtowo dostarczać go do mieszkania. Pisałem już, że życie z nami ma wiele chwil godnych uwiecznienia. Jakoś tak nie chce nam się z Szokim zostać poważnymi panami i zachowywać się stosownie do wieku. To sformułowanie wziąłem sobie ze słownictwa medycznego. Fajne jest. Ileż zjawisk można nim wyjaśnić. Pańcia kiedyś dostała taki opis usg. Tam pisało tak: nerki, wątroba stosowne do wieku. Nie wiadomo czy zdrowe, czy chore, ale stosowne. Parę dni temu gdy kierownictwo nasłuchało się niechcący politycznych głupot i świat wydawał im się ponury i rządzony przez grupę szaleńców Szokitek postanowił poprawić im humor. Mamy kilka pomysłów opracowanych na takie momenty. Ułożyliśmy się do nocnego snu, zagrzebali w pościel i te cudowne koce. Pogrążamy się w pierwszym śnie, w cieplutkim łóżeczku. Sama przyjemność. A tu rudy piesek się wierci. Ja udaję, że nic do mnie nie dociera. Mocniej przytulam się do pańci, ale ta zapala światło i sprawdza teren. A Szoki zeskakuje z kanapy i zaczyna węszyć. Najlepszy pies myśliwski to on, collie. Oczy jak spodki nam się zrobiły i tak powiększonymi patrzymy. A ten węszy. Mysz jakaś? Duch? Nie wiadomo. Latarką pod kanapą nawet pańcia sprawdziła .Nic nie ma. A ten co łapę postawi za progiem pokoju, przestraszony się cofa, jakby go co parzyło. Opiekunka wstała. Pozapalała wszędzie światła. a ten mój towarzysz życiowy wystawia czubek nosa z wielką nieśmiałością i patrzy z podziwem na dzielną kobietę, taką nieulękłą. To trwa moment, ponieważ zaraz się cofa. W końcu po uważnej obserwacji rozpoczyna spacer mieszkaniowy obok pańci. Odniosłem wrażenie, że głupio mu się zrobiło z powodu narażania życia ludzkiego i jako pies, prawdziwy przyjaciel człowieka postanowił zginąć razem z tą bohaterską istotą. Tak to wyglądało z mojej pozycji, pracowicie wylegującego się w miękkościach. Po kilkunastu minutach lęk ustąpił. Po zjedzeniu biszkopcików( mógł nam spaść cukier) poszliśmy spać. A co było przyczyną takiego strachu. Wiemy, wiemy. Kot nasz Bazylijan, który jako przedstawiciel rasy perskiej często przez sen posapuje. Czasem rzeczy znane potrafią przestraszyć bardzo mocno. Za to w domu już nie było mowy o groźnym świecie. Lepiej pobać się małego kota. Prawda?

24-08-2010 20:44

Siły natury pracują. Leje, wieje, grzmi i od czasu do czasu błysk po oczach. Zbyt głośno na dobry sen, więc postanowiłem popisać sobie. A w tym spaniu to i lekka wilgotność sierści mi przeszkadza. Ledwo wyszedłem z domu na spacerek, zaczęło kapać. Najpierw powoli, od niechcenia, kropelka za kropelką. A w ciągu godziny impreza się rozkręciła. Teraz trwa w najlepsze. Ale ja mam dach nad głową i wytarty jestem starym prześcieradłem. To nic, że stare, ale bawełna i wilgoć dobrze wchłania. A te nowsze już nie tak. Znacie te ręczniki frote, które ślizgają się po mokrej skórze.Śliczne są i kolorki i wzorki mają, ale bardziej się nadają na materiał na parasolki, niż na osuszacze skóry.Ja też tak piszę sobie tradycyjnie na papierze. Jak nie będzie dzisiaj z powodu burzy cudu techniki zwanego Internetem, to sobie moje słowa na karteczce przetrwają i przepiszę je jak już światowa sieć zacznie działać. A cudny nastrój w domku też nie tworzycie zapalając jarzeniówki. Zapalacie świece, a lepiej sytuowani kominek. Ja lubię zapach świec. Od razu czuję w ustach różne przepyszne smaki. Tak mi się kojarzy i już. Kurcze, ale grzmi i błyska. No, zaczynam trochę obawiać się przyszłości. Bardzo dużo tych gróźb natury. Schowam się. Literaturo musisz poczekać. Siła wyższa. No, mus kryć się. Już po burzy. Nawet przyjemnie było. Wczołgałem się pod kołdrę pańci ( z grzeczności tak tę pościel nazywam) i mocno przytuliłem do kochanej opiekunki. Wiecie, że mimo głośności wielkiej smacznie sobie pospałem. To samo zrobił Szoki. On wybrał pańcia. Tylko mi tu nie mówić, że mało odważny jestem, że odważny pies to na burze nie zwraca uwagi i takie tam. A proszę bardzo jak jaki kumpel chce to niech nie zwraca uwagi. Mnie tam nic do tego, ale ja mam wrodzoną przezorność zapisaną w genach. A jeszcze mam poczucie ważności swojego życia. Zgoda. Świat się nie zawali jak mnie zabraknie. Chociaż mój to chyba legnie w gruzach. A i jeszcze pańciostwa. Ja wiecie popieram bohaterstwo rozumne. A nie pyszałkowate. Ot co. Rozumnym jest stanąć do walki z owczarkiem niemieckim, któremu jego pan kazał mnie pogryźć. Poszczuł tego brytana na mnie. Pewnie myślał stoi sobie puszysty piesek w trawie, wygląda jak laleczka (niektóre psy są ładne i już) to ten jego będzie łatwo takiej maskoteczce futerko wyrywał. A pisał już parę wieków temu jeden poeta:"Nie sądź nikogo po minie". Jak się nie czyta lektur to i klęskę w zamierzeniach się ponosi. Przypominam ja stoję w wysokiej zielonej trawce, słoneczko świeci, pańcia kontempluje sielankowy obrazeczek z kochanym pieskiem w tle. A tu buch. Słyszymy: bierz go i pojawia się psisko i pędzi na mnie. A ja jednym sprytnym ruchem cap go za pysk. Chwyt mistrzowski. I co? Jak mógł mnie pokąsać? Zęby miał unieruchomione. Jego pan i on odeszli. Jeszcze przecież ukazali się Szokitek i Renio. Owczarek niemiecki chciał udawać bohatera, a był tylko głupim napastnikiem. Ha, ale jego pan to dopiero głupek. Co jako dobrze wychowany pies nie powinienem tak myśleć o ludziach. Tak, tak my psy mamy kochać ludzi za nic, za to tylko, że macie dwie nogi, a nie cztery. To wam powiem kura i kogut też mają dwie nogi. Chylę swoje piękne czółko przed mądrymi ludźmi, a tych głupich unikam jak mogę. Mam jednak ten sam problem co wy. Nie da się uniknąć takich postaci zupełnie. Oj, oj dość tego biadolenia i zgryźliwych uwag. Optymizm mam przecież zapisany w genach. Ja to dużo posiadam zapisów w tych moich niewidocznych częściach. Można powiedzieć, że jestem olbrzymią biblioteką. Albo cudownie pięknym ( urodę też ma się zapisaną) komputerem z olbrzymią bazą danych. I żeby było pogodnie opowiem wam inną moją przygodę z owczarkiem niemieckim. Już go nie spotykam. Wyprowadził się. Otóż nie cierpiałem Kazana równie mocno jak tego sznaucera średniego pieprz i sól, o, i jeszcze tego łaciatego mieszańca. Młody byłem to jak wyszedłem na dwór i poczułem jego zapach wpadałem w amok jakiś. Adrenalina buzowała, emocje sięgały zenitu. Zaczynałem warkoty, napuszałem sierść, szczerzyłem zęby, zadzierałem ogon i gnałem śladem jego wędrówki. Gotów byłem charta przegonić, Wisłę wpław przepłynąć, Mont Ewerest zdobyć i to zimą, byleby dopaść tego wroga. Niestety Kazan zawsze rozpływał się w powietrzu. Pewnego dnia marzenie się spełniło. Stanęliśmy naprzeciw siebie. On i ja. Wiecie jak to jest. Jak się na coś długo czeka i już wiemy, że to coś mamy w zasięgu ręki ( znaczy się łapy) to ogarnia nas takie dziwne niedowierzanie, chwila niewiary w sukces, w realność zdarzenia. I tę chwilę kompletnego osłupienia wykorzystał właściciel Kazana. Rozpoczął piękną przemowę. Cudnie mówił o naszej psiej mądrości, urodzie. A już jak podkreślił moją inteligencję i wysoką kulturę osobistą poczułem się jak w niebie. Cóż było robić. Spokojnie, dostojnie rozeszliśmy się. Ja w stronę lasku, Kazan w stronę górek. Jeszcze mnie brało, jak czułem ślady obecności przeciwnika.Ale już tak chyba tylko dlatego, że chętnie bym wysłuchał jeszcze raz pięknych pochwał. Lubię to. Jak każdy wielki duchem człowiek ( chyba przesadna personifikacja), pies ( tak lepiej )jestem łasy na takie komplementy. Ot, słabostka.

24-08-2010 20:42

Koledzy! W końcu otrząsnąłem się po tych wizjach psów w klatkach na spacerze. Gęsiej skórki i dygotki dostałem, tak plastycznie sobie te widoki w główeczce przedstawiłem. A już jak dopaść tego okropnego sznaucera pieprz i sól. Co to za grożenie przez jakieś pręty. To co ten będzie ważniejszy, który ma większą klatkę? A może zrobią coś takiego jak kotom? Wiecie - te firaneczki i falbaneczki i będziemy sobie powagi dodawać zasłonkami w motylki.
Niby mogłem spać spokojnie - przecież to melodia przyszłości. Dzieci też nie posiadam. Umrę bezpotomnie jak jaki król. Znów przesadzam, z żadnej dynastii się nie wywodzę, ale moje ego lepiej znosi porównania do koronowanych głów. Ot, taka charakterologiczna słabostka. Tylko proszę mi nie doradzać wizyty u behawiorysty. Żadne takie tam psychoanalizy, poszukiwania śladów stresów w dzieciństwie.
Hi, hi, hi ludzie nie wiedzą często, że nas brzuch boli, a o naszej duszy rozgadują się godzinami. Cudne to jest. Ot, na przykład pies kuleje. Oglądają łapę, nic nie widać, czemu boli, pytają różnych mądrych. Przyczyna nieznana. Pies po pewnym czasie przestaje kuleć. A nóżkę trochę ochraniał z powodu ostrego kamyczka, na który przypadkiem stanął. A jak pies jest niesforny, zachowuje się jak szaleniec to niby jak powiedział owemu lekarzowi od duszy psiej, że mamusia kilka razy wyjadła mu jedzonko z miseczki. Jak taki gaduła to czemu o kamyczku nie powie? Albo psiak chory, wymioty, biegunka i problem czy pupilek mógł coś zjeść na dworze. I ta sprawa pozostanie zagadką. A jak tak znacie psią duszę to czemu nie dowiecie się, że te sensacje to skutek zjedzenia zielonego plasterka kiełbasy w nylonowym flaku?
A jak już o tajemnicach mowa to my psy wiemy, kto zabił JFK, a wy nie. Tam obok był taki jeden rudy wielorasowiec (jego cioteczną prababką była collie) i wszystko widział i nam opowiedział. Oj, znają psy wiele skrzętnie skrywanych tajemnic ludzkich. Oj, znają. Mądrzę się. Już taki jestem. A wy też się mądrzycie. Chcecie o nas wszystko wiedzieć. Tak samo jak o tygrysach, lwach, pingwinach.
Dziwne, że mi do głowy te pingwiny wpadły. Dziwne. Może to podświadoma tęsknota za widokiem pokrytych śniegiem gór Szkocji. Na stare lata wielka ochota powrotu do korzeni. Och, połaziłbym po takich szczytach smaganych wiatrem, popatrzył na jakieś ruiny dawnych zamków. Wy też. Pewnie. Tu u mnie w Łodzi to ostatnio jedynie duszno i buro. Zamiast pięknej, zielonej, pachnącej trawy step się zrobił. Co to za pogoda!? Może mi ktoś wytłumaczy... Czasem to nawet biegać się nie chce.
A te deszcze. Żarty jakieś. Wczoraj wieczorem zaczęły z nieba spadać takie duże krople wody. Dobrze było je poczuć na futrze. Trzy minuty później zero opadów i ziemia nadal sucha. Rzeczywiście przyszłość rysuje się raczej czarno. Na spacerach klatki, a może akwarium ze szkła hartowanego. Już wtedy żaden pies człowieka nie ugryzie. Na dodatek afrykański klimat dla nas futrzaków. Gdzie ta moja soczysta trawa, w której tak lubię się tarzać? Trawa dająca orzeźwienie kochanym pleckom i boczkom równie kochanego psa. Nawet ta duża kępa pod wiekowym kasztanowcem zniknęła. I jak tu uprawiać ukochaną spacerową rozrywkę? Po obecnym tarzaniu się to wstaję bardzo brudny i jeszcze bardziej sfrustrowany. Któregoś dnia zobaczyłem duży biały wzgórek ślicznie uformowany przez pana dozorcę. Zaraz sobie pomyślałem o śniegu. Białe było. Wskoczyłem w zaspę i zapach cudowny, ale nie śniegowy tylko akacjowy. Jak się tak poprzekręcałem, pofikałem nóżkami to mi te płatki do sierści się przyczepiły. Biały i lepki byłem. Od tych płatków. Ponoć wyglądałem jak panna młoda. Część szybko spadła i dobrze. Chłopak jestem, a nie dama. Część ręcznie mi usunięto.
A widzieliście pannę młodą w oponie? Ja tak. Znaliśmy kiedyś niejaką Furię - rottweilerkę. Jej pan szykował ją na wystawy i z tego co ona nam mówiła rzeźbił ją. Czemu akurat tą oponą przyczepioną do niej na sznurach to my nie wiemy. Ona była fajną znajomą i rzeźbą też, jak dla nas. Co pewien czas jej uroda jaśniała jak, ach żadne porównanie tego nie odda. Blask raził nam oczy i już. W te piękne dni też była zmuszana tworzyć z siebie tę rzeźbę. Coś tam o systematyczności ów pan mówił. I tak wtedy po alejkach szła ona, piękna jak róża (już ja ślady jej stópek to noskiem podotykałem oj, podotykałem, śliczności moje) ja, Szoki, mój tata Ren i kilka mniejszych kundelków. Czasem to nas było z dziesięciu. Opona utrudniała nam poważną rozmowę na temat przyszłości, ponieważ co się zbliżyło do niej, zapatrzyło w jej oczy to zaraz był kontakt nóg z tą gumą. A i w deszczowe dni to dodatkowo zbieraliśmy grudki jakiegoś czarnego mokrego świństwa wylatującego spod tego kolistego przedmiotu. Przyznacie, że w brudnym garniturku to nasze pewne siebie miny mogły robić na niej nie takie wrażenie jak powinny. Aha, ludzcy znajomi to mówili, że ten weselny korowód nie byłby tak malowniczy gdyby nie nasza trójka. Z czym się zgadzam. Collie dodadzą uroku każdemu obrazowi. Nawet teraz przy tej burości nasza, piękna, barwna sierść jeszcze zyskuje. Na koniec powiem wam, że to wszystko się jakoś unormuje. Nie będę się martwił. Ponoć już Jan Długosz pisał o suszach pustoszących nasz kraj. Były, minęły. Powód do zadumy jednak jest. Nie chcę krakać, ale coś mi się obiło o uszy, że przez pogodę to olbrzymie dinozaury wymarły. To co my, w końcu bardzo mali jesteśmy. Znam proporcje. Tamtym potworom nie dorównamy. Jedyna nadzieja w rozumie. Waszym, waszym. I proszę psa nie zawieźć. Pies ufa.

24-08-2010 20:40

Piszę trochę z duszą na ramieniu. Chcę bowiem się przyznać do łamania przepisów i przynależności do grupy przestępczej (trochę nas jest więcej niż jeden). Długo się zastanawiałem czy podjąć ten temat. Ale sobie pomyślałem: Juniorek pisz śmiało. Co tam, znajomi nie zdradzą? Uczciwy pies jestem, podatki płacę i tylko sam sobie wyznaczam granice wolności. Lubię swobodnie łazić po okolicznych trawnikach, wąchać ile chcę kwiatuszki. Nikomu nie przeszkadzam.
Tak myślałem, ale ciągle wraca temat psów na uwięzi. Przyszły ciepłe dni, a wraz z nimi więcej na osiedlu spacerujących strażników miejskich. Z tego co wiem to oni zajmują się głównie rozdawaniem mandatów za psy biegające luzem. Ponoć pies idący obok właściciela lub biegający za patykiem stanowi bardzo duże zagrożenie dla rodzaju ludzkiego. Co tam tygrysy, rekiny, dresiarze lub karabiny. Niebezpieczeństwo i to wielkie czai się nawet w niewielkim psie. Mało co z tego rozumiem, ponieważ osobiście nie znam żadnego kolegi lub koleżanki, które gryzły człowieka. Coś bym słyszał od znajomych. A nawet ten pieprz i sól sznaucer średni co to rzuca się na wszystkie czworonogi z ludźmi żyje dobrze. Ja go kiedyś dopadnę. Jak pańcia nie zauważy. Takie mam plany co do jego psiej osoby.
Kiedyś jak wracaliśmy z pól w taki bardzo gorący ranek, zatrzymał się koło nas samochód z tzw. władzą. Pan policjant siedząc w samochodzie zadał pańci takie pytanie: "Czy pani dogoni psa jak on odgryzie dziecku nogę i ucieknie?". Deczko osłabiona widokiem lecącego marmurka z krwawiącą nogą w pysku zgodnie z prawdą pańcia odpowiedziała, że nie dogoni. A ten rosły mężczyzna w zamkniętym samochodzie (czyżby się nas bał? - tak tylko pytam) snuł pełną grozy opowieść o dzieciach bez nóg. Ma człowiek wyobraźnię, ale z lekka zwichrowaną chyba. Zamiast zębów to my posiadamy niezwykle silne piły, albo inne urządzenia tnąco-miażdżące. W jednej chwili jak jakieś jastrzębie wpadamy do piaskownicy, odgryzamy co chcemy i ze zdobyczą w paszczy uciekamy. Dobrze, że szanowny pan policjant nie mówił co dalej robimy z tym czymś w zębiskach. Dyskusji nie było. Pańcia obiecała, że nie będzie narażała na takie niebezpieczeństwa biedne maluchy korzystające z ładnej pogody. Słowa dotrzymuje. Z naszego powodu żadnemu maluchowi krzywda się nie stała. Wręcz przeciwnie niejeden nas głaskał i śmiał się szczerze.
O! A cztery dni temu idziemy spokojnie alejką, koło nas przechodzi barczysty mężczyzna. Nawet go nie zauważyliśmy, dopiero jak się odezwał. Zadał pytanie: Czy ta wataha dzikusów będzie ciągle chodziła bez smyczy?
Dzikusów nie widzę. - odpowiedziała zdumiona pańcia.
A pan dalej wypytywał. Czy pani jest obywatelką tego kraju? Czy pani jest patriotką? Tak, tak o miłość do ojczyzny się pytał. Czy zależy pani na dobrobycie kraju? Na wszystkie te pytania otrzymał odpowiedź twierdzącą. Można powiedzieć trzy razy tak (historię się zna). I tu pan obwieścił nam, że jak tak się postępuje to nigdy dobrze nie będzie i dobrobyt nasz odchodzi w siną dal. I to nasza wina. Tak, tak psów chodzących bez smyczy.
Od tego dnia chociaż parę minut spędzamy pięknie przybrani w te sznureczki na szyjkach. Już nam się wydaje, że to działa. Polepszyło się trochę. Ciastka były. Tylko niezbyt dużo. Ale to dopiero początek chodzenia na smyczy. A na odczuwalną poprawę trzeba poczekać. Jak ktoś dostał podwyżkę niech wie, że to nasza zasługa. Moja i Szokiego. A kto jeszcze nie dostał to niech poczeka. Jeszcze pochodzimy w uwięzi. Staramy się. Kurcze, mogą nam jeszcze przypisać globalne ocieplenie, podwyżkę cen ropy i klęskę wyborczą Hillary.

24-08-2010 20:39

Trwoga zagościła w moim sercu. Nie jakaś tam prozaiczna spowodowana strzałami lub burzą. Tylko taka poważna, kurcze pieczone można powiedzieć egzystencjalna. Co psy takiej nie mają. Mają, mają tylko dostrzec ją trzeba. Są takie chwile, że gdzieś się zapatrzymy, że na posłanku leżymy i w naszych oczach jest cała mądrość świata, jak w oczach dziecka. To co może wtedy tylko o kawale mięsa myślimy. Otóż nie. Też wtedy zastanawiamy się bardziej ogólnie nad życiem. A mówię wam pies w takim błogostanie to wielka, radosna pochwała całego istnienia. Chwilka nieba na ziemi. No i tak leżę sobie patrzę z kanapy na ten mój mały świat, całym sobą chwalę życie i czuję jak czas pędzi. Przecież dopiero co pisałem o moich dziesiątych urodzinach. A tu już jedenaste. I ta szybkość nadchodzenia tych rocznicowych dni mocno mnie zdenerwowała. No, nie myślę sobie Juniorku tempo życia masz za szybkie, zbieraj chwile, analizuj je, ponieważ jak przyjdzie kiedyś "zegarmistrz światła" to ty nic nie będziesz pamiętał. To co pięć minut przed ostatnią wyprawą będziesz rozmyślał o życiu. Nie martwcie się nie wybieram się nawet za te najpiękniejsze mosty. Tylko jak pies swoje lata ma i doświadczenie życiowe to bardziej refleksyjny jest. Po spacerze dłużej odpoczywamy, cenimy słodkie lenistwo, czasem to nawet nie mamy ochoty żeby jakiemuś pewnemu siebie młodzianowi trochę futro przetrzepać. Na wiele rzeczy machamy łapą. Zresztą ja to zmuszany jestem do prowadzenia zdrowego trybu życia. Muszę zjadać sporą porcję warzyw ( z mięsem, samych do pyska nie wezmę), dostaję jakieś dodatki omegowe, zapewnioną mam sporą porcję ruchu i profilaktyczne badania lekarskie. To wszystko dla zdrowia. Ale czemu wieczorem gdy śpię sobie i śnię te swoje piękne, psie sny to głosik opiekunki wwierca się w moje uszy: Juniorek spacerek, Juniorek spacerek. Ja dalej śpię, ale budzik dalej nawołuje. Czy ona nie może wychodzić z nami na te nocne dreptania powiedzmy o drugiej w nocy. Ja mniej więcej o tej porze zmieniam sobie pozycję spania to i poszedłbym z nią i obwąchał trawniki. Ale nie, zdanie psa nieważne. I pies idzie z właścicielką. Buntuję się przeciwko takiej dyskryminacji gatunkowej. Bardzo często idę tam gdzie chcę. Troskliwa pańcia musi na mnie poczekać. No, niestety moja droga, mnie nie interesują fasony i kolory spódnic, ani problemy związane z falbankami( czy pogrubiają, czy tylko dodają lekkości). Co to ja psi Dior, stylista, czy jak to się tam teraz zwie. To mnie nudzi, a sami wiecie jak nuda męczy. To sobie sam trasy ustalam i jak zbyt długo ona sobie o tych śmiesznostkach pogaduje to capnę ją za rękaw kurteczki, a to skoczę jej na plecki i już mam to co chcę. Zainteresowanie kochanym pieskiem. I jest zabawa z patykami lub plastykowymi butelkami. A swoją drogą to pewnie je wielcy miłośnicy psów zostawiają . Nie rosną przecież na drzewach i trawie te fantastyczne zabaweczki. Mniej doświadczonym kolegom to dam radę. Nie bierzcie do pyska więcej niż jedną. Kiedyś mój tata z pazerności wielkiej chwycił aż trzy i co? Były kłopoty. Coś mu tam w szczęce przeskoczyło. Pomógł mu dopiero dobry pan doktor Ale bolało go bardzo. I miał prześwietlenie. Oj, biedny tatulek był, ponieważ pyska nie mógł otworzyć ani do jedzenia, ani żeby z nami zrobić porządek. A trzymał nasze stado krótko. Dyscyplina była. My byliśmy tak przez niego w rygorze wychowani, że zbyt późno zorientowaliśmy się w możliwościach bezkarnego podokazywania. Ech, jak się rozkręciliśmy z Szokim i zrobiliśmy " hulaj dusza, piekła nie ma" to on wrócił do zdrowia. Kurcze jak on nam wtedy futro przetrzepał. Komu innemu to bym oddał, ale na ojca łapy nie podniosłem. A Szoki też mówił : z bratem nie będę się bił. Zasady mamy. Chociaż przyznam nieraz ostro pyskowałem i bywało, że rodzic ustępował. Jak to w rodzinie. Czasem i ostre słowa padały i jakieś warczenia i pokazywania zębów. A co wy zawsze w zgodzie żyjecie. Nigdy się nie posprzeczacie. Też się zdarza. Ha, kiedyś to nawet pańcio jakieś kwiaty pańci przyniósł. Ale to było dawno, według pańci najstarsi ludzie już tego nie pamiętają. Ona tym bardziej. Ale cieszyła się bardzo. Ja bym się nie radował tak okrutnie z czegoś czego nie można zjeść. Ona chyba trochę inaczej patrzy na świat. Jak mnie bukietów nie kupuje to już dobrze. Wystarczy, że co parę dni funduje nam te obrzydliwe kości do czyszczenia zębów. My tego nie chcemy gryźć. To ona smaruje to domowym smalczykiem albo masełkiem i owija plasterkiem szynki. I tak żeby ucieszyć żołądeczek smakiem przecudnym smalczyku to chrupiemy te wynalazki. Jakby wam się kamień nie robił, to nie musielibyście tego jeść. - takie słowa wtedy słyszymy. A co ja władny jestem zarządzać tym kamieniem. Robi się i już, a zębów mogę nie szczerzyć. Nie muszę też mieć najpiękniejszego uśmiechu. Ja się zrzekam tytułu posiadacza najbielszych zębów i Szoki też On zawsze robi to co ja. A i jeszcze pojawiły się u nas jakieś kieszonki na dziąsłach. Już, już myślenie pańci szło w kierunku ciężkich śmiertelnych schorzeń , ale nasza najlepsza na świecie pani Madzia zerknęła fachowym okiem i powiedziała, że tak się może robić starym psom i nie trzeba się martwić. Och, jak ja ją kocham za takie diagnozy. Ona może nas trochę mniej. Nie wiadomo dlaczego nasze choroby lubią się manifestować w święta, niedziele i inne weekendy, a i do tego późną nocą. Ona nas zawsze uprzejmie przyjmuje. Jej cierpliwość jest niewyczerpana. I dobrze, ponieważ ta co czuwa nad naszą kondycją to wpada zaraz w panikę i nic tylko snuje rozważania o raku. A tu tylko niegroźne rozregulowanie przewodu pokarmowego. Jak my jej to mówimy( biegamy, weseli jesteśmy i inne oznaki dobrego samopoczucia posiadamy) to nie tylko myśli o podstępnej działalności tej choroby. A pani Madzi zaraz uwierzy. Dobre i to. Mogłem gorzej trafić.

Strona 15 z 19:
 < 
 15 
 > 
Archiwum
2007
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2008
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2009
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2010
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2011
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2012
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2013
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2014
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2015
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2016
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2017
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2018
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2019
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2020
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2021
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2022
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2023
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2024
Luty
Marzec
Kwiecień


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:08.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.