menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

16-03-2009 20:10

Puszczam do pań oczko. Gra w oczko polegała na mówieniu cyfr przez kilka osób i liczeniu, czy jest 21. Jak były bilety z numerami, to dodawało się cyfry. Niektórzy uprawiali zabroniony nielegalny hazard dając sobie za oczko 2 zł czyli równowartość ciastka tortowego. Gorzej było z biletami dziurkowanymi. Nikt nie pamiętał wartości cyfr, które zostały wycięte przez kasownik. Ale chyba nie to było najważniejsze w życiu. Najważniejsza była młodość.
Ulubionym zajęciem nad jeziorem dla żeglarza, rasowego żeglarza, a ja nim byłem, było ułańskie swawolenie. Nie ma to jak robić głupstwa, później jest co wspominać. Chowało się na dnie łajby (żaglówki), wystawiało się tylko lusterko i płynęło prosto na wybraną dwójkę płci pięknej dosiadającej stalowego rumaka czyli rower wodny lub drewnianego czyli kajak. Jakie było zachowanie kobiet, to nawet najlepszy psycholog by takiego testu na kobiety nie wymyślił. Zobaczyć reakcję kobiet na najeżdżającą na nie żaglówkę bez pasażera i płynącą tak że zawsze reagowała na zachowanie to znaczy zobaczyć Neapol i umrzeć. Z początku dziewczyny próbują przyśpieszyć. Ale widzą, że też łajba skręca. Wtedy do tyłu, ale łajba też. W ostatniej fazie, gdy odległość jest dwa metry jedna wiosłuje w jedną stronę, druga w drugą. Emocje sięgają zenitu. Piękny zwrot przez sztag i łajba płynie o 180 stopni w przeciwnym kierunku. Dumny Barry wstaje z dna przecierając oczy i gestem dżentelmena Arsena Lipena przeprasza, że przykro mu, że zasnął za sterami i w ostatniej chwili się obudził. Za chwilę szukało się następnej ofiary.
Kiedyś popisując się przed dziewczynami skoczyłem do wody nocą i nie wiedziałem, gdzie jest niebo a gdzie dno. Jakim cudem wypłynąłem? Skoro to piszę, chyba mi się udało. Ale właśnie tacy swawolnicy byli lubiani przez swoje ofiary.
Od kobiet nie spodziewam się znajomości prawej strony. Dlatego zwolniłem na leśnej drodze, gdy szły dwie niemłode szesnastki x 3 z naręczem
żółtych kwiatów leśnych a raczej przydrożnych. Widziałem faceta gnającego na rowerze z przeciwnego kierunku. Od razu wiedziałem, że będzie ciekawie, tym bardziej, że rano Pawelec w radiu mówił, że kobiety nie wiedzą, gdzie jest prawa strona. Spełniło się moje objawienie. Jedna skręciła w lewo, facet też. Trzeba było widzieć to koło między jej nogami. I to z gumką na dodatek. Ale przeprosiła go z uśmiechem. Nie mogłem obejść się bez komentarza i powiedziałem to co Pawelec w radiu. O dziwo, uśmiechnęła się i odpowiedziała – ma pan zupełną rację, kobiety tak mają.
No, chyba teraz będzie burza ze strony pań. Ja się poprawię drogie panie. Nie będę już pisał o wadach kobiecych, zbyt dużo z ich powodu przecierpiałem. Z chęcią posłucham o męskich wadach bo na podstawie tylko czegoś można się poprawić.
W następnych razach napiszę o zwyczajach wielkanocnych. Mało, ale za to dodam zdjęcie z opisem.
Może na razie tyle.
Barry

15-03-2009 10:53

Próbowałem w piątek ale przerywało łączność. Internet w niektórych krajach to jeszcze nędza.
Rocznica, 20 raz, że tak powiem. To też jakieś tam wesele, Ale od tego wyliczania co papierowe, kartoflane a co diamentowe są znawcy. Pamiętam tylko srebrne i to z piosenek bo nie dotrwałem. Jest okazja aby trochę powspominać. Może zacznę od Ordonki. Jak to mówił Jerzy Waldorff ..Oordooonka - to były czasy. (Znałem tego pana osobiście ze spacerów w Al. Ujazdowskich. Ja z dziewczynami, On z Puzonem - metrowej długości jamnikiem. Mimo, że jestem nie z tego planu filmowego, Ordonównę bardzo lubiłem słuchać, obok Hendrixa, czy Otis Reedinga, Creamów czy Doorsów. Nie wiem jak prawidłowo pisać to po polsku.
A moje życie muzyczne zaczęło sie od "Ukochany kraj" (przyznaję się do tego) , który lubiłem bardzo nucić sobie jako małe dziecko, następnie "Marina, Marina....kochana dziewczyna z niej jest" lub podobnie.
Potem było siedzenie nad zatoką z Otisem Reddingiem, Hendrixem, Joplinką, Claptonem i Jimem Morrisonem nie mylić z Van. O.. zapomniałbym, w '66 zrobiłem sobie mój pierwszy odbiornik detektorowy jak dostałem od ojca z demobilu słuchawki 2000 omów . Był to kawał drutu podłączony do piorunochronu jako anteny a z drugiej strony słuchawki szeregowo z grafitem z ołówka opartego o parapet z cynku. Grafit z cynkiem tworzą diodę . W ten sposób słyszałem bardziej pierwszy program niż drugi bo był z mocniejszej anteny. Nie było cewki ani kondensatora więc odbierało na raz całe pasmo fal długich i średnich.Potem jeszcze było grafit z ostrzem żyletki, drucik stalowy z grudką spalonej siarki z ołowiem od kabli telefonicznych (siarczek ołowiu). Siarki było dosyć w drogeriach w postaci proszku lub pałeczek do odkażania butli (wino można było robić do 50 l - to dla tych co przekraczali normy). I właśnie pierwszymi z tego radia utworami były Michel i Girl Beatlesów. Miałem udany start radiowy więc zamiast studiów ornitologicznych zaliczyłem cybernetyczne - połączenie elektroniki z informatyką. Podczas, gdy inni studenci rozbijali się po klubach studenckich, ja miałem zajęcia po osiem godzin dziennie a w sobotę sześć.
Ponieważ wchodziłem w wiek dojrzały, zmieniły mi się gusta. Takim słynnym utworem, który puszczało się na prywatkach to było "In the Summer Time" Mungo Jerry no i klasyka do przytulania typu The Beatles. Lata '70 to Santana, T-rex, Slade , Wishbon Ash, Boni M. , Pink Floyd. Najbardziej lubiłem i lubię nadal to Elektric Light Orchestra, który nie tak dawno wydał niezłą płytę Zoom. Jak mawiał pewien amerykańki psycholog, nazwiska nie pamiętam, gusta i upodobania do kobiet i nie tylko zmieniają się co 5 lat. Zdążyłem to zauważyć. Ale niektóre utwory są wieczne. Pamiętam w latach '60 chodziłem do kina, chodzili prawie wszyscy. Oprócz filmu można było obejrzeć Polską Kronikę Filmową a przede wszystkim usłyszeć trzy dzwonki a między nimi piosenki Presleya i poczuć przygasające światło. Oczywiście kino to nie tylko film i muzyka. Był to w pewnym sensie salon towarzyski, gdzie wypatrywało się koleżanki lub obcej bywalczyni kina, a do której czuło się miętę.Tak więc byłem cichym wielbicielem. Z kina było mnóstwo pożytków - giełda przyjemności i nie ... gdy kolega poderwał twoją ukochaną na odległość dziewczynę. Jeszcze raz dodam - wtedy nawet w Warszawie nie było takiej anonimowości jak teraz. Jakby ktoś szeleścił lub rzucał popkornem, to reszta by go zaszlachtowała. Teraz nie można tknąć kmiota, bo go chroni zafajdane prawo. Szczególnie utkwiło mi w pamięci kino Świt w Międzyrzeczu Wlkp. (pozdrawiam). Było koło rzeki Obry , bo już dawno nie ma. Miało kolorową fontannę w ogródku. Pierwsza w Warszawie była o wiele później. Na marginesie, może ktoś wie, kto śpiewał w latach siedemdziesiątych Aquariusa. Piosenka z dwóch części. Mówiła o czterech znakach zodiaku i czterech mężczyznach i jednej kobiecie. Ostatnio słyszałem w radiu wersję skróconą czyli drugą część a śpiewaną przez Hatmana lub podobnie. Szukałem w internecien ale spotkałem tylko dowcipy i tylko po angielsku i chyba o tej piosence że klasyczna kanapka z zodiakami w miejsce konfitur. Ja ten utwór odbierałem bardzo lirycznie i nie miałem takich skojarzeń. Nie należy mylić tytułu utworu z taką samą nazwą z musicalu Hair. Też dobry ale to nie to. A najbardziej ostatnio, gdy jestem na rozlewisku w Puszczy Kampinoskiej, w uszach mi brzmi nie chrząszcz ale Grantchester Meadows Pinka Floyda czyli "Łąki Granczesteru". Polecam cichym wielbicielom przyrody. Ale proszę nie zabijać odruchowo ręką pszczoły na koniec, bo użądli. W odróżnieniu od osy nie da się wyjąć odwłoczka, bo ma haczyk a biedny owad zginie i nie wytworzy miodku. Ale o pszczołach następnym razem.
Napisałem krótko bo dodałem zabytkowego (tak nazywam rzadkie rosliny i zwierzęta) storczyka do galerii zdjęć. Na szczęście jest to już rozdzielczość do zniesienia. Dlatego będę dodawał dalsze, chyba już potrafię ?.
Może na razie tyle.
Barry

12-03-2009 18:11

Do galerii zdjęć dołączyłem wygląd storczyka szerokolistnego. Liście nie wyszły ale są jak u tulipana z tym, że w brązowe plamki.
Podróżując po Polsce z kolegą zawsze mamy włączone CB - radio. Krótkofalarstwo i żeglarstwo było moim głównym hobby. Ale o tym następnym razem. Teraz opowiem o Polsce. Kocham ludzi z Polski, troszkę gorzej gdy zbliżam się do stolicy.
Jedziemy drogą z Bydgoszczy do Olsztyna. Tiry, osobowe i.c.tera. Mijamy radiowóz stojący po środku drogi. Zauważyłem na jezdni zabitego łabędzia.
głos1 - Miśki stoją, właśnie ich minąłem
głos2 - pilnują zabitego łabędzia
Nie wytrzymałem, moja pasja krótkofalarska wzięła górą, chwyciłem za mikrofon i "plunąłem" w niego - Czekają na kolonela (po polsku żeby pan od angielskiego na tym blogu mnie nie zbeształ - pozdrawiam go). Pilnowali, bo walczymy z wirusem H5 S ileś.
głos1 - miałem klienta
głos2 - co to było ?
głos1 - zając
głos2 - zabrałeś go
głos1 - nic z niego nie zostało (trochę smutne bo lubię kicające zające)
głos3 - mam oszczędności ( w gwarze zaoszczędzone paliwo do sprzedania)
głos4 - a gdzie jesteś
głos3 - nie mogę powiedzieć bo mnie miśki namierzą
głos4 - to jak to zamierzasz zrobić
głos3 - zjeżdżam na Rypin
głos5 - przecież tam suszą i to w obie strony
głos3 - mają dwie suszarki?
głos5 - nie ale raz w jedną raz w drugą stronę
głos6 - Jadę na Rypin , czy tam suszą
głos5 - a kiedyś ty się urodził, od dwóch godzin wszyscy o tym mówią
głos3 - życzę szerokości bo skręcam
głos7 - kto to się tak wlecze przede mną, 40 na godzinę
głos8 - pewnie wiezie kołki, boi się pogubić
głos7 - może zatankował biopaliwo
Wyprzedziliśmy dwa Tiry i poznaliśmy co kto mówił. W lusterku zobaczyłem faceta jedzącego jabłko i powiedziałem - jesteście lepsi od Ani mru mru. A skąd wiesz? - Bo właśnie widzę cię w lusterku z jabłkiem w ustach - odpowiedziałem.
Moje pisanie nie odda tego nastroju i stylu rozmów tych kierowców, normalni ludzie z różnych stron kraju a nie mogłem opanować śmiechu. Tylko to nagrywać i puszczać w kabaretach. Żadne litery, żaden pisarz nie jest w stanie tego opisać.
Po zjedzeniu obiadu w stylowej chlewni przerobionej na zajazd wracamy do "ukochanej stolicy" w której klopy miejskie przerobiono na kawiarenki.
Minęliśmy Wisłę. To już Warszawka i jej inteligencja - niewątpliwie jeszcze trochę a wyprzedzi Kraków. Drżyjcie Krakowiacy (Krakowianie).
głos9 - skurwysyny stoją przy stacji benzynowej xxx
nikt nie odpowiada
głos9 - skurwysyny stoją przy stacji benzynowej xxx ... ale kończę bo mnie namierzą (mój przypis - niewątpliwie "bohater narodowy")
Już nie chciałem chwytać za mikrofon. Nie ta półka. Dlaczego nie powie tego jak go policja zatrzyma - skurwysyny, dlaczego mnie zatrzymaliście.
Rzeczywiście byłby bohaterem wśród osadzonych a i etap cwela by mu darowali. Ale posłuchajcie dalej (piątek wieczorem):
głos10 - jak jest z korkami na Nowy Dwór ?
głos11 - a co ty Warszawiak? Do domu jedziesz?
głos10 - Tak , do domu a co ty też Warszawiak ?
głos11 - Ja na pewno bo jadę do Warszawy - mam meldunek a ty ?
głos10 - mam meldunek też
głos11 - a gdzie jesteś może sprawdzimy
umilkło.
I tak drodzy rodacy - i dziwić się VIP-om. Oni od nich lepsi !
Zapewne wszyscy teraz nie dziwią się, dlaczego jeżdżę do puszczy bez CB- radio. Nie muszę nosić latarni w dzień i mówić "szukam człowieka".
A kto to robił - przeczytajcie u konkurencji (chylę czoła) , może o tym już napisała.
Może na razie tyle.
Barry

11-03-2009 17:32

Chyba zwolnię bo zabraknie mi tematów. A i czasu coraz mniej. Wyjazdy w plener. Piwko na polanie w Lipkowie tak tak, w tym od Sienkiewicza.
Oczywiście w towarzystwie przyjaciół. Ostatnio z niektórymi częściej bo stracili pracę. Cud "is" cud. Cudu nie robi się językiem angielskim lecz pracą i rozumem. Z tym ostatnim jest coraz gorzej, bynajmniej nie u ludzi z dolnej półki ale tych "up town". Za co Polacy są tak okradani i upokarzani ?
Majątek narodowy to to co wytworzono minus amortyzacja. Domy 100 lat, samochody np. 10 lat, telewizory 5 lat, jedzenie - nikt nie je więcej ani mniej. Je zawsze tyle samo. Grubasy może zwiększają ale anoreksje zmniejszają tę ilość. Dochodzą wegetarianie. Bardzo łatwo policzyć.
Ponieważ pracuje się za głodowe pensje 800 zł miesięcznie a wytwarza za 2000 zł różnica gdzieś wędruje. Sporo ekonomistów mimo wykształcenia
jest po prostu durna. Ekonomistą trzeba się urodzić a nie przejść modny kierunek studiów bo tatuś tak chciał. No, niestety, po durnych posunięciach
trzeba dodrukować i ludziom dać. Tyle do zrobienia, tyle rzeczy brakuje, jest duży popyt wewnętrzny a tu hamowanie lub likwidacja produkcji.
Uczono mnie tego na studiach technicznych w postaci semestru Ekonomii lub Zarządzania Przedsiębiorstwami. Nie jestem komunistą, na Białorusi zabrano mojej rodzinie majątek, dokumenty babcia popaliła by nie zabito za arystokratyczne pochodzenie (od strony matki). Ale jestem solidarny. Ilu ludzi mieszka w tragicznych warunkach. Produkcja materiałów budowlanych zawsze zostanie wchłonięta przez rynek ale niech będą mądre zasady zamkniętego koła. Niektórzy ekonomiści nawet nie wiedzą co to jest a powinni. Za to posługując się procentami mówią o punktach procentowych aby podnieść swój prestiż. Równie dobrze mogą też mówić masło maślane lub mięsne mięso. Do tego dochodzą legalne instytucje spekulacyjne. Śmiechu a raczej płaczu warte.
Często określa się Zakopane jako zimowa stolica sportów, stolica zimy. Sopot stolicą lata, piosenki itd. Jakoś zniknęły Międzyzdroje ze swoim
wyśmienitym klimatem nie tylko zdrowotnym ale kulturalnym. W latach '60 chodziło się po deptaku i słuchało radia Luksemburg. Słuchanie innych stacji było obciachem.Ponieważ gro miało radio, to był efekt stereo. Występowali tam letnią porą wielcy znani jak Wojciech Młynarski i różne zespoły. Nie pamiętam, jak nazywał się ten klub Piekiełko, Grota, Jaskinia czy jakoś inaczej. To był wielki świat. Stolicą kulturalną za to jest Kraków.
Pozazdrościła Krakowowowi Warszawka. Co niektórzy pragną zabrać ten klimat do stolicy, gorzej, wyprzedzić Kraków. Jak to robi Warszawa ? - w następnym razie.
Odpowiadam, to nie ten storczyk, ma plamki na liściach a kwiatostan przypomina trochę kiść bzu. Wstawię jego zdjęcie ale nie wiem jaki wymiar można, chyba nie 21 na 21 bo to jest kpina. Nie mam czasu sprawdzić wszystkich możliwości portalu. Przepraszam i poprawię się - to dla dwóch komentarzy prywatnych.
Na razie tyle
Barry

10-03-2009 17:56

Z cyklu „Historie niesamowite”
1. Wąż ugryzł krowę księdza w wymię i ono stwardniało. Wszystkie krowy
były rasy czerwonej a księdza łaciatą biało - czarną uważano za cenną.
Krowy wtedy luzem pasły się po lasach. Przyprowadził on ją do dziadka,
dziadek zmówił odpowiednią modlitwę i krowa wyzdrowiała. Po jakimś
czasie podczas spowiedzi ksiądz wytknął dziadkowi że „uprawia czarną
magię” (hi). A na kazaniu powiedział, że niektórzy uprawiają czarną magię.
2. Jak boli ząb - trzeba wybrać drzewo i przyrzec mu że nie
będziesz nic używał z niego, ani drewna, ani liści ani owoców.
Ząb wkrótce przestanie boleć a drzewo uschnie.
3. We wsi Bójki była zaraza, dużo osób zmarło. Znachor
powiedział :
- w nocy przed świtem mężczyźni powinni zrąbać drzewo
- oczyścić
- zrobić z niego krzyż
- wkopać przy drodze na końcu wsi
- kobiety musiały utkać fartuszek z nici lnianych
Zaraza z rana znikła (nazywano ją hiszpanką, chyba czerwonka, objawy to
rozwolnienie z krwią ).

Spotkałem się kiedyś z pytaniami co to jest kindżuk litewski. Moja mama
na Czerechowszczyźnie pomagała swojej mamie go robić. Przy okazji podała mi sposób robienia drugiego przysmaku mięsnego.
Przede wszystkim wieprzka należało ubić w piątek, gdyż wtenczas nie było robaków w mięsie. Po uboju opalano wieprzka słomą. Po oczyszczeniu żołądka pakowano do niego kawałki surowego przyprawionego mięsa wielkości około 5 x 5 cm, mocno zawiązywano i wieszano na strychu. Mama nie pamięta co dodawano do mięsa, ale ponoć nie było ono ani peklowane, ani wędzone a mogło wisieć pół roku.
Inny specjał:
Pęcherz wieprza myto, suszono nadmuchany. Gdy był wyschnięty wlewano do niego gorące sadło i wkładano kawałki słoniny (lub odwrotnie). Zawiązane to cudo wieszano na strychu. Mógł wisieć i pół roku.
Często robiona przez moją mamę potrawa żydowska.
Jak wielu doświadczyło śledzi z beczki, nie trzeba nam mówić. Młodzież ma gotowe, nawet po japońsku czyli w śmietanie. Był program w TV o kuchniach i pewien Japończyk powiedział, że śledź w śmietanie to najgorsze świństwo jakie mógłby zjeść. Jak łatwo nadaje się nazwy bez spytania
o to osób kompetentnych. Kto był w wojsku, to pamięta na kolację w poniedziałek śledzia prosto z beczki i kawę zbożową z bromem. W poniedziałek, aby wyrugować dzień postny czyli piątek. Z bromem, aby żołnierz zbyt się nie podniecał. Później bromu zakazano. Oczywiście większość kawę zostawiała wraz ze śledziem. Jadła suchy chleb, który też dawano czerstwy, bo taki był zdrowy. (Tu popieram.)
Żydzi znali już sposób na śledzie od czasu, kiedy zaczęły być solone w beczkach.
Gotowali ziemniaki w mundurkach. Obierali i kroili w talarki. Kładziono je na dno formy. Przekładano śledziami wypłukanymi ale prosto z beczki.
Posypywano obficie pieprzem, kładziono plasterki cebuli, znowu ziemniaki, śledź, cebula i ziemniaki. To zapiekano w gorącej duchówce czyli w komorze piekarniczej pieców kuchennych. Moja mama robiła to w prodiżu. Oczywiście formę smarowano masłem lub smalcem.
Drugą potrawą była tzw. babka ziemniaczana. Zapiekano same starte ziemniaki z tą różnicą, że dodawano (to już kuchnia skrzyżowana z białoruską)
plasterki boczku, słoniny i skwarki wieprzowe. Oczywiście w masie było dużo pieprzu i przypalonej na czarno cebulki drobno krojonej. Czasem przekładano warstwą rozbitych jaj jak i na wierzchu. Moim ulubionym daniem są gołąbki z kaszy gryczanej zmieszanej z ziemniakami i skwareczkami w środku.
Zawsze dziwię się teraz, gdy przypomnę sobie tzw. spiżarnie. Były to murowane o powierzchni metr na metr z drewnianymi drzwiami pomieszczenia
w kuchni. Na zewnątrz miały wentylację. Podobne robiono w szafce pod oknem w kuchni. Stąd w starych budynkach kratki wentylacyjne pod oknami kuchennymi. Zastępowało to lodówki. Dlaczego nic się nie psuło? Prawdopodobnie od wędzonych wędlin robił się mikroklimat niszczący wszelkie procesy gnilne. Fakt, że zawsze po otwarciu ulatniał się zapach wędzonki. Może ktoś wie, czy wstępnie wędzono te schowki w celach nadania im właściwości piramid egipskich czy naszych korytarzy pod Wawelem. Będąc kiedyś w Krakowie jako młody chłopak (dwadzieścia parę lat), postanowiłem zwiedzić grobowce pod Wawelem. Było to około 12 godz. w zimie. Nikogo nie było w podziemiach. Czułem się bardzo głupio ale .. to na Zaduszki
Może na razie tyle.
Barry

Strona 3 z 5:
 < 
 3 
 > 
Archiwum
2007
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2008
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2009
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2010
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2011
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2012
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2013
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2014
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2015
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2016
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2017
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2018
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2019
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2020
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2021
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2022
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2023
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2024
Luty
Marzec
Kwiecień


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:24.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.